Mestra Largares

1
Obrazek
Miano: Mestra Largares
Płeć: Dumna reprezentantka płci żeńskiej
Wiek: 32 lata ale dobrze zakonserwowana.
Rasa: Człowiek.

Pochodzenie: Keron, wschodnie obrzeża Ujścia.

Wygląd:

Brunetka, spina włosy w zgrzebną koafiurę. Pojedyncze, uwolnione pasma spływają po uwydatnionych kościach policzkowych. W połączeniu z wysuniętymi kątami żuchwy tworzą wgłębienia w polikach, dodając charakteru rysą twarzy. Nie korzysta z pomad czy innych mazideł, blade usta współgrają ze zdrowym odcieniem skóry. Mocne czarne brwi rozkładają się niczym arkady nad tęczówkami przenikniętymi jadowitą zielenią. Spojrzenie niknie pod woalem długich rzęs, czujnie obserwując otoczenie. Fizys prosta przeciętna – kibić wąska, piersi przyzwoitych wymiarów, jedynie w biodrach nieco szersza. Kobieta mierzy około sto siedemdziesiąt osiem centymetrów, chodzi zazwyczaj w plisowanej spódnicy przed kolana, oficerkach i koszuli wpuszczonej za pas. Zależnie od pogody dochodzi do całości odzienie wierzchnie. Na serdecznym palcu prawicy widnieje pierścień z czarnym opalem a na piersi kołysze kamea z wizerunkiem jakiejś kobiety na tle onyksu.

Znaki szczególne: Brak


Informacje i plotki:

- Może to i baba, ale szyje i nastawia gnaty z gracją rzeźnika - Splunął siarczyście miejscowy rymarz z ręką na temblaku.

- Ta to tyle z trupami przebywała, że sama jednego przypomina! - Rozpowiadała straganiarka, lubująca się w komerażach.
- ... tylko po co do niej chłopy po ciemnicy łażą to nie wiem. Może jacy fetyszyści, poplecznicy Krinn. Chore to wszystko, cała ta służba zdrowia!

- Uważaj pan! Jak się takiej narazicie i przyjdzie co do czego to strychniny zaaplikuje i połowę bebechów wytnie! - Dało się słyszeć na ulicy, gdy jaki młokos ostrzegał chłopa co dziewczynę za dupsko chciał chwycić. Swoją drogą za wysokie progi dla tamtego, dostał z liścia i padł jak kłoda.

- Zali nie przewinęła się ona przez lazaret jak te kupy gnoju zajęły Ujście? - Rzucił jeden ze strażników miejskich wyższego szczebla, kiedy kobieta przemknęła w tłumie.

- Pamiętasz Delie? Tak, dokładnie! To jej siostra była, obłąkana targnęła się na własne życie - Kobieta nachyliła się do drugiej dyskutantki.
-...i to skutecznie. Mówię ci, tam musiało być coś na rzeczy bo ani jednej łzy nie uroniła. A może ta też jest świrnięta? Może to rodzinne...- Znów wyprostowała się i oparła o zaplecki berżery.
- A oni z rynsztoku ją wyciągnęli, zapewnili wikt i opierunek. Po rękach winna była ich całować. Teraz oboje gryzą ziemię a ja nie wierze w przypadki.

Widoczny ekwipunek: Pod plisami chłodna stal mizerykordii a przy pasie kaleta. Cholera wie co w niej jest.
Zablokowany

Wróć do „Archiwa”