Okej, pora rozstrzygnąć nasz ekspresowy konkurs - a raczej oficjalnie ogłosić wyniki, bo rozstrzygnęliście przecież Wy! Najwięcej głosów zdobył Kot Czeladnik (Kocie, dlaczego nie mogę Cię tu oznaczyć?
), zwany także Zurisem, i to do niego trafia nagroda w postaci darmowego punkcika umiejętności oraz oka ognistego demona. Brawo!
A oto zwycięska praca, nacieszcie się nią raz jeszcze:
Wsi spokojna! Głos ludu twą chwałę wyśpiewa:
Gdzie kmieć na kmiecia, o marność nigdy się nie gniewa;
Gdzie łany szerokie, posrebrzane zbożem,
Gdzie zwierzyna łowna, co żywi się w borze!
Któryż bóg okrutny, o arkadio złocista,
Któryż duch ciemny, na cię gromy ciska?
Któż tak podły, dzieło swe miłuje,
Że je tak wątłe - na straty spisuje?
Pieśń barda - o biada! - klęskę twą wyśpiewa,
Choć go łez potok, po tym słowom zlewa.
Nie sądź więc przecie, człowiecze, śpiewaka,
Gdy z jego ust pada prawda taka:
Ni czart, ni wiedźma, z mroku paszczę szczerzy:
Na lud nieszczęsny z nieba ogień bierzy!
Nad miasto się zwala, lud się w pył przemienia,
Przed nim nie uciekniesz; nigdzie ni schronienia.
O ogniu przedwieczny! Boska iskro ślepa!
Na ciebie nie zdzierzy dzielnych mężów krzepa;
Dla ciebie ich życie, krótką fraszką jenom;
Smoku ognisty - świata tyś gangreną!
Kto żyw - nieliczni! - schronieni w kaplicy;
Ogień z pożarów świetli łzy na licy.
Teraz czekają - nadzieje zgaszone:
O biada, biada, życie ich stracone!
Skrzydeł widać cienie, czuć już ziemi drżenie:
Wszystko okrasza ogona dudnienie.
Witraże wybija - głośny śmiech upiora
Ostatniej modlitwy zakończona pora.
Uśmiecha się bestia, karmi strachem duszę,
Skrzydeł jej podmuch kres dał zawierusze:
Pysk swój rozwarła; ogień grzała w kratni,
Gdy farsę tę przerwał głos cichy, zbłąkany.
Stój - rzecze - powróć precz do nicości,
Opuść spokojne ludu tego włości.
W niwecz się obróć, zaprzeczam ja twemu
W świecie tymże, choremu istnieniu.
Furia prawdziwa, w bestię siły wkłada
Któż śmie twierdzić, że losem jej włada?
Ogień wybucha, ziemia się rozwiera,
W ryku potężnym myśli swe zawiera:
Kimś-że, człowiecze, co słów strzępisz znaki
Co niemoc masz za brata, jak inne pokraki?
Jak śmiesz coś mówić, jam śmierci czempionem,
Czaszki i kości - będą moim tronem.
Wśród ognia i siarki, wśród ciał nieszczęśników,
Za tobą ja stoję - czempion ich - bezlików.
Wyzwanie ci rzucam, znam ja imię twoje:
I nim, Bezaelu, gardzą usta moje.
Widzę ja ciebie, nieszczęsny człowiecze,
Starcze niemądry, kulawy dalece!
O kiju wsparty, bez zbroi czy broni,
Twój umysł spaczony wokół marzeń goni!
Zabiję ja ciebie - rzecze demon ognia
Lecz pierwej splugawię - to ma apologia!
I rzekł słowo mocy - magia świat zagina,
Lecz starca wcale jej siła nie ima!
Przepadnij, powiadam - rzecze człek spokojnie
(a ciało jego - wygląda dostojniej!)
Jam światła jest pasterz, czasu jam strażnikiem
Padniesz, powiadam - u stóp mych niewolnikiem!
Bestia ryczy strasznie, nie w smak światło białe!
Nie w smak głos starca - skrzydeł lotki szare!
Anioł to przecie, demonów pogromca
Na nic się nie zda już magia gorąca!
Starzec słowo szepta - w sensie brzmią ofiary,
Co pomsty żądają - opoki ich wiary
Światłem zstępują, demona spętują,
Skargą swą, sprawiedliwą, ciało mu rujnują:
Odpadły już skrzydła, członki światło pali
Z chrzęstem okrutnym na ziemię się wali;
Rozpada się w niwecz, ogień prawi suszę:
Przeklina on starca, co spętał mu duszę.
Anioł - co starcem, skrytym pod kapturem,
W szacie zszarpanej, przewiązanej sznurem
Podniósł z ziemi rubin: demona więzienie
Będzie teraz w kieszeni, na każde skinienie.
Podniósł starzec rękę, ziemię błogosławił,
A do ludzi skinieniem pożegnanie sprawił.
Rozwiał się w światło, odszedł z tego świata:
Ziemię ocalając, dla człowieka - brata.