Re: Dżungla Tuk'kok

271
Leżała na Meruemie z poczuciem, że mogłaby tak spędzić resztę dnia, nie myśląc o następnych krokach w dżungli ani o problemie, ani tym bardziej o misji. Nie spieszyło jej się. Odpoczywała, słuchając, jak oddycha kochanek i jak bije mu serce. Uspokajało ją to, wręcz wyciszało do tego stopnia, że wszystko inne straciło na znaczeniu. Przesunęło rękoma w dół, gdy poczuła, jak lewa nieco drętwieje jej od obejmowania go za szyję. Wtuliła się jeszcze bardziej, kładąc dłonie na jego biodrach. Uśmiechnęła się szeroko.
- Jeżeli kobieta wykrzykuje twoje imię podczas szczytowania, to z pewnością nie dlatego, że był kiepski. Oczywiście, że podobało mi się. Nie pamiętam już kiedy ostatni raz czułam się tak dobrze. Teraz jedyne o czym myślę, to o tym, by kochać się z tobą całymi dniami i zapomnieć o wszystkim innym. To kusząca wizja, nie uważasz?
Tessa zaczęła kreślić palcem kółka, kwadraty i inne esy floresy na torsie kochanka, koncentrując na tym wzrok. W pewnym momencie zaczęła nawet "wypisywać" raz po raz swoje imię. Gdy po raz enty rozpoczynała słówko, przerwała raptownie, nieruchomiejąc. Pytania Vaa'Shaka zszokowały ją, zbiły z pantałyku. Nie spodziewała się ich w żadnym razie. Napięła się, zesztywniała w ramionach kochanka. Zdecydowanie nie był to najlepszy temat do rozmowy, dla Tessy - niewygodny.
- W tej chwili pragnę kąpieli - powiedziała zdawkowo, siląc się na wesoły ton. Nastąpiła dłuższa chwila milczenia, podczas której Meruem mógł mieć wrażenie, że Tessa walczy ze sobą, cała spięta, jakby zaraz miała mu uciec i zignorować wszelkie pytania. Wydawała się nieco przestraszona tą deklaracją. - Nigdy nie myślałam poważnie nad związaniem się z kimś na stałe, a tym bardziej o dzieciach. Wychodziłam z założenia, że po tym, jak się oszpeciłam, nawet nie będę mieć szansy na cokolwiek, poza tym nie widzę siebie w roli matki. Gdybym jednak kiedykolwiek zdecydowała się na nie, nie chciałabym, aby dorastały w Tuk'kok. Nie jest to miejsce, gdzie mogłabym dać im wszystko, co byłabym w stanie. Świat jest wielki, Meruem, i powinny korzystać z tego, czerpać pełnymi garściami. Nie zostanę tutaj na zawsze. Jak wspominałam, pewnie spędzę tutaj parę tygodni, może miesiące. Nie wiem, ile zajmie mi nauczenie się wszystkiego, czego chcę. Wciąż nurtuje mnie ta jaskinia Vaa'Shaków... Tuk'kok nie zatrzyma mnie. Mam rodzinę, inny świat - nie wiem czy byłabym w stanie wyrzec się tego i po prostu tutaj żyć. - Westchnęła głęboko, z udręką. - Cieszy mnie to, że bierzesz mnie na poważnie. To dużo dla mnie znaczy, zwłaszcza to, co robimy, jednak to za wcześnie na takie rozmowy. Nie wiemy, co stanie się dzisiaj, po misji ani tym bardziej za kilka tygodni. Może po miesiącu uczucie wygaśnie i pozostanie obojętność? Może znudzisz się mną? Nie zapominaj, że jesteś Vaa'Shakiem, twoja druga natura zeszłaby na drugi plan, bo gdybyś chciał być ze mną, musiałbyś przez większość czasu pozostawać po prostu człowiekiem. To nie jest takie proste. Sama czuję się tym wszystkim zdezorientowana. Nie potrafię nawet zdefiniować tego, co do ciebie właściwie czuję. Nic nie wiem.
Zamknęła oczy, w głowie miała istny mętlik. Przerażał ją fakt związania się i zmienienia trybu życia.

Re: Dżungla Tuk'kok

272
Meruem z uwagą słuchał towarzyszki, starając się dyskretnie przełykać nadmiar śliny i panować nad emocjami, które, jak to miały w zwyczaju u niego, momentalnie wypisywały się na twarzy. Walczył długo, ale uśmiech zaczął znikać, a blask w oczach wyblaknął, choć wciąż tliło się w nich kilka iskierek.
- Rozumiem - powiedział powoli, lecz nie brzmiało to przekonująco. - Bądź ze mną szczera, Tessa. Po prostu sobie pójdziesz. Zdobędziesz interesującą cię wiedzę i nigdy już cię nie zobaczę, tylko to się dla ciebie liczy, dlatego tu przybyłaś. Nie ważne ile dałbym ci czasu i jak bardzo bym cię przekonywał, nic nie zmieni twojego zdania. Po prostu pomachasz mi na pożegnanie, podziękujesz za spędzony czas i zostanie mi wspomnienie, a potem znów zmienię formę i pewnie zginę w szczękach jakiejś bestii. - W jego głosie narastała powaga, Tessa mogła również wyczuć kiełkującą nutę wściekłości. - Naprawdę chcesz, żeby tak to się skończyło? Świat jest wielki, ale ty sama też wiele widziałaś. Tuk'Kok też jest wielkie, nie starczy nam życia na odkrycie chociaż połowy skrywających się tutaj tajemnic. Nie odbierasz tego jako jakiś... znak? - Gładził włosy kochanki szybciej i mocniej. Gdyby miał ogon, z pewnością zamiatałby nim teraz ziemię. - Możesz przecież odwiedzać rodzinę, wychodzić do cywilizacji, mnie też ciekawi jak tam jest. - Jego prawa ręka przestała masować rękę kochanki i przeniosła się na ziemię, nerwowo skubiąc niewinne źdźbła trawy, jakby to one zawiniły. - Przepraszam, niepotrzebnie cię przekonuję. Wiem, że to ty byś się mną znudziła. Nie jest mi dane żyć wśród własnego gatunku, tak samo nie będzie mi dane żyć wśród ludzi. Ardea przestrzegała mnie przed tym, ale byłem głupi. Chciałem mieć to, co ludzie zwą marzeniami, ale teraz widzę, że powinienem na zawsze przyjąć formę zwierzęcia i nie zmienić się już nigdy. - Jego twarz pozostawała kamienna, a iskierki w oczach urosły do rozmiarów płomienia, który bardziej parzył niż ogrzewał. - Nauczę cię wszystkiego co umiem. Szybko opuścisz Tuk'Kok, a ja już nigdy nie będę musiał przybierać tej obrzydliwej formy - oznajmił, a w jego głosie gniew mieszał się z obrzydzeniem. - Zabiję trolle, wszystkie - wyszeptał ledwo słyszalnie.
Zamknął oczy, z których wypłynęły dwie niewielkie, błyszczące łzy.

Re: Dżungla Tuk'kok

273
Gdy tylko wyczuła zmianę w nastroju Meruema, zerwała się. Utkwiła zdezorientowane spojrzenie w twarzy kochanka, obserwując jego narastający gniew. Ostatnie słowa wstrząsnęły nią. W jednej chwili poczuła się odrzucona i oszukana. Objęła się rękoma, nagle zawstydziwszy się swojej nagości. Spuściła wzrok, odwracając do niego plecami.
- Jeżeli nagle chcesz zabijać trolle, aby szybko umrzeć, to nie rób tego - powiedziała cicho. - Jeżeli brzydzisz się swojej ludzkiej formy, to brzydzisz się także i mną. Przepraszam, że musiałeś mnie oglądać. Myślałam, że między nami jest coś więcej, a ty sprowadziłeś to wszystko do zwykłego "po prostu". Nic nie jest takie proste. Naprawdę myślisz, że jestem taką zimną i pustą suką? Owszem, przybyłam tutaj po wiedzę, po umiejętności, po przygody, nie po związek. Nie mieszam wypraw z życiem prywatnym. Nie ukrywałam tego od samego początku. Nie sądziłam, że tak to wszystko się potoczy.
W tej Tessa nie miała ochoty na to, aby spojrzeć na Meruema. Z drżącymi rękoma, sięga po ubrania, aby szybko zasłonić każdy możliwy skrawek ciała. Ponownie poczuła się brzydka, pełne obrzydzenia słowa kochanka wciąż krążyły w jej głowie.
- Nie boję się rzucić na głęboką wodę, ale ty tak. Nie zostawiłbyś za sobą Tuk'Kok i rozpoczął nowe życie. Wolisz swoją bezpieczną i znaną opcję, Meruem. Dlatego tak bardzo chcesz, abym tutaj została. Jeżeli wiesz, że nie ma tu dla ciebie miejsca, gdzie czułbyś się dobrze taki, jaki jesteś, to powinieneś odnaleźć takie, które będzie twoim własnym rajem. Sam mówiłeś wcześniej, że nudzi cię życie Vaa'Shaka. Przywiązanie mnie do tego miejsca, nie rozwiąże niczego.

Re: Dżungla Tuk'kok

274
Meruem podparł się na łokciach i obserwował reakcję towarzyszki. Jej nagłe zawstydzenie było dla niego czymś dziwnym, ale nie ukazał tego po sobie i nie zareagował na to w jakikolwiek sposób. Zastanawiał się przez moment, czy powiedział coś złego, ale nie uważał, by szczerość była czymś złym. Zmrużył oczy słuchając słów kochanki.
- Tessa - wypowiedział jej imię tylko po to, by skupiła swoją uwagę całkowicie na tym, co miał zamiar powiedzieć. - Nie brzydzę się tobą ani trochę. Tu chodzi o mnie. Przez to nie chcesz tu zostać, prawda? Wiem, że ludzie nazywaliby mnie potworem. Vaa'Shaki również mnie odtrącają. Nie pasuję do żadnego ze światów, w ogóle nie powinienem się narodzić. Od pewnego czasu krążą w mojej głowie takie myśli. Też myślałem, że między nami jest coś więcej, ale nie ważne co by to było, ty i tak odejdziesz. I tego nie rozumiem. Jak możesz rozdzielać wyprawy i życie prywatne? Przecież to jest jedno i to samo...
Wyraz twarzy mężczyzny łagodniał. Meruem spuścił zamglony wzrok w ziemię, jakby coś w jego wnętrzu walczyło za sobą. Trudno było w ogóle przewidzieć, jakie myśli go ogarnęły. Był w bardzo trudnej sytuacji, ale tego Tessa powinna być świadoma, wszak wszystko zależy od niej. Również to, czy rozumie swojego towarzyszą bądź czy zechce to zrobić. Meruem z pewnością nie potrafił nazwać wielu uczuć, które nim targały, tak samo jak nie umiał powiedzieć Pół Elfce, jaka w tej chwili jest. Dlatego w spokoju wysłuchał jej kolejnych słów, a gdy skończyła, podniósł głowę. Usta miał rozwarte, a oczy szerzej otworzone. Patrzyły bardzo smutno.
- Ja... - Zatkało go, lecz nie spuszczał wzroku z pleców kochanki, czekając aż ta się odwróci. - Przepraszam. Nienawidzisz mnie dlatego, że taki jestem, teraz to zrozumiałem. Używasz samych wymówek. Nie wiem co znaczy rzucić się na głęboką wodę, ale chyba pojmuję. Nie, nie boję się ryzyka jeśli o to chodzi. Ty widzisz dzielące nas różnice, ja próbowałem je zniszczyć, ale bezskutecznie. Dla mnie nie będzie istniał raj. Mógłby, przy tobie, ale nie będzie. W dodatku - zawahał się na moment - uważasz, że chcę cię tutaj uwięzić. Jak niewolnika. Tak to się nazywa, prawda? Uważasz, że założyłbym ci obrożę na szyję.
Nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, był już przy niej. Jedną rękę położył jej na ramieniu, drugą delikatnie chwycił za twarz, obracając w swoją stronę. Spojrzał jej głęboko w oczy. Coś się jednak zmieniło. Smutek powoli zniknął ze wzroku Meruema, a twarz delikatnie rozjaśniła się w wysilonym, sztucznym uśmiechu.
- Już nie będę chciał cię tu zatrzymać, przepraszam. Tak jak obiecałem, pomogę ci spełnić wszystkie cele, jakie sobie założyłaś. Pokonamy trolle, a ja cię nauczę jeśli zechcesz. Potem odejdziesz, tak jak tego pragniesz. Zostawisz potwory z Tuk'Kok za sobą, ze mną na czele. Zgoda? - Wyraźnie zmusił się do szerszego uśmiechu i pogładził towarzyszkę po poliku. Delikatnie, niczym najznamienitszy handlarz sprawdzający jakość nowego jedwabiu. Jednak Meruem nie zrobił tego jak zawsze, nie było w tym romantyczności. Prędzej zwykła przyjaźń.
Patrzył zwyczajnym wzrokiem, nie dając po sobie poznać żadnej innej emocji, jeśli jakakolwiek w ogóle się w nim tliła. Tessa nie była tego pewna, lecz instynkt jej to podpowiadał: Meruem pogodził się ze wszystkim.

Re: Dżungla Tuk'kok

275
Smutek, który dostrzegała w Meruemie ranił ją. Serce kuło. Gdy spojrzał na nią z rezygnacją, przywdziewając uśmiech i nową maskę, upuściła zwitek bluzy, który zamierzała właśnie włożyć. Chwyciła jego dłoń głaszczącą twarz.
- Nie, nie zgadzam się. - Niemalże krzyknęła. - Za nic w świecie nie zrezygnuję z ciebie, nie teraz, na pewno nie teraz. Meruem, proszę, nie rób tego. Twoja nienawiść do samego siebie rani mnie. Nie mogę na to patrzeć i nie mogę zrozumieć, jak możesz nazywać siebie potworem. Ani razu tak o tobie nie pomyślałam. Mam to w dupie czy inni ludzie będą cię tak postrzegać, mnie to nie obchodzi. Nie boję się ciebie ani żadnego innego stworzenia. Akceptuję cię takim, jakim jesteś. Nie zrozumiałeś mnie ani trochę. Dlatego wcześniej mówiłam, że powinniśmy poznać się lepiej, aby dowiedzieć się o sobie więcej. Chciałam tylko więcej czasu, aby przemyśleć to wszystko, ale od razu przeszedłeś do tego tematu...
Tessa utkwiła w kochanku przestraszone, spanikowane spojrzenie. Zdecydowanie mówienie o uczuciach przerastało ją.
- Meruem, ja boję się zobowiązań. Na świecie nie istnieje dla mnie nic bardziej przerażającego niż ustatkowanie się, pozostanie w jednym miejscu i podążenie za radą rodziny, która od lat marzy o tym, abym w końcu kogoś znalazła. To dlatego określiłam to mianem uwiązania. Ten temat od zawsze tylko z tym mi się kojarzy. Przepraszam. Poświęciłam dużo dla moich marzeń i podróży, rezygnując z życia, które mi zaproponowałeś. Tak spędziłam ostatnie dziewięć lat. Nie interesowałam się absolutnie niczym innym niż ciągłej nauce, samodoskonaleniu się. Nawet nie uprawiałam seksu. Nie potrafiłam trafić na kogoś, kto skłoniłby mnie do tego. - Przełknęła głośno ślinę, umykając na chwilę spojrzeniem w bok. - Aż do wczoraj. Zaryzykowałam zbliżeniem się do ciebie, bo wiedziałam, że nie potraktujesz mnie jak zwykłej dziwki, że jesteś inny niż wszyscy mężczyźni, których wcześniej spotkałam. Twój charakter, łagodne, spokojne usposobienie ujęło mnie. Od początku czułam, że masz w sobie ciepło, tak rzadko teraz spotykane... - Złożyła delikatny pocałunek na wewnętrznej stronie jego dłoni, czule, choć wyraźnie obawiała się, że w jednej chwili odtrąci ją. - Meruem, pragnę cię każdym skrawkiem ciała. Gdy mnie dotykasz, czuję się tak cudownie spokojna i wyciszona, jakby nic innego nie miało znaczenia. Tak bardzo, że gdy szliśmy w stronę tych ruin myślałam o tobie. Zastanawiałam się na poważnie czy nie rzucić tego życia i nie zaryzykować, osiadając gdzieś. Chcę spróbować, ale nie spieszyć się zanadto, małymi kroczkami. Myślę, że gdybym miała kiedykolwiek i z kimkolwiek założyć rodzinę, to ty byłbyś tym mężczyzną, Meruem. Nie chcę po prostu żyć w Tuk'Kok. Zamierzałam samej zmierzyć się ze sobą, przemyśleć, jak ja bym to widziała, czy nie zabrać cię ze sobą i odnaleźć lepszy skrawek świata dla nas dwojga, czy aby przypadkiem nie wybiegam zbyt daleko w przyszłość i czy nie zwariowałam do reszty.
Odetchnęła raz, drugi raz głębiej, nie odrywając wzroku z Vaa'Shaka.
- Nie wiem, czy pamiętasz cokolwiek, kiedy zaatakowałeś mnie po raz pierwszy jako Vaa'Shak, ale od pierwszej chwili nie czułam strachu czy nienawiści. Prawdę mówiąc, byłam zachwycona, że mogę na własne oczy zobaczyć tak piękne stworzenie jakim jesteś. Czułam się zaszczycona, mogąc zmierzyć się z tobą w walce. Nazwałam cię nawet "piękną bestią". Nie zmieniłam zdania. Nie jesteś żadnym potworem. Twoje życie jest tak samo ważne, jak każde inne, nie ma wyjątków. Nie zrozumieliśmy się. Ty masz swoje demony i ja mam swoje, ale pragnę je zwalczyć i zaryzykować, zobaczyć, czy to, co jest między nami może rozwinąć się w coś pięknego i trwałego. Po prostu daj temu czas i nie podejmuj pochopnych decyzji.
Tessa spojrzała z nadzieją na Meruema, wyczekując jego reakcji. Otworzenie się dla niego bardzo dużo ją kosztowało. Zazwyczaj ignorowała takie sprawy, umykała przed nimi. Teraz obrała zupełnie inną taktykę - naprawdę jej zależało.

Re: Dżungla Tuk'kok

276
Meruem słuchając towarzyszki nawet nie drgnął. W prawdzie uśmiech z jego twarzy zniknął, lecz oczy miały ten sam pusty wyraz, jakby każde słowo przenikało przez niego niczym strzała przez ducha. Spojrzał powoli na dłoń, którą trzymała Tessa, po czym spuścił wzrok. Dopiero Kolejne słowa Pół Elfki, przesycone emocjami, o których tak trudno było jej rozmawiać, zdawały się docierać do Meruema. Jego oczy lekko się zaszkliły, a twarz przybierała różne grymasy. Ponownie jakby walczył, lecz tym razem owa walka zdawała się sprawiać mu ból. To, co mówiła jego kochanka i to, co on sam już postanowił wyniszczało go od środka. Starał się odróżnić prawdę od kłamstwa, prawdę, którą wymierzała w niego kobieta i kłamstwo, którym on sam siebie karmił tylko po to, aby mniej cierpieć. To, co w tej chwili nim targało, przypominało bitwę o wybór tego, co zaboli mniej. Miłość kobiety, która może go opuścić kiedy tylko się nim znudzi, czy całkowita samotność i walka z całym światem?
Westchnął cicho, wciąż słuchając kochanki. Jego ręka lekko drżała. Wzrok wciąż miał spuszczony, co jakiś czas zamykał i otwierał oczy. Charakterystyczny ruch ust oznajmiał, że mężczyzna gryzie się w język bądź w wargę od wewnątrz. Jego oczy na zmianę ukazywały radość, smutek, ból, zmieszanie i nadzieję. Znalazł się w całkiem innym świecie, do którego nigdy nie miał wstępu - świecie głębokich uczuć. To było dla niego za dużo, nawet z trudem nadążał za kierowanymi w jego stronę słowami. Był jak studnia, do której wlatuje olbrzymia ilość przedmiotów. Musiał tylko rozróżnić, które były drogocennymi monetami, a które zwykłymi kamieniami. W jego mniemaniu oczywiście, szczerość i otwartość Tessy były bez skazy, ale Meruem pojmował wiele spraw inaczej. No i miał przyprawiający o ból głowy mętlik.
Kiedy Tessa skończyła mówić, Meruem nie odzywał się kilka chwil. Jego twarz ostatecznie przybrała kamienny wyraz, a uśmiech, który na nią wszedł, wydawał się być wymuszony. Oczy były żywe, lecz nie ukazywały żadnej konkretnej emocji. Aura tajemniczości emanowała od mężczyzny. Coś się w nim zmieniło. Przetarł twarz dłonią kilka razy, po czym powoli podniósł głowę. Teraz wydawał się być... radosny. Oczy patrzyły ciepło, a taki sam uśmiech nadawał pewności siebie. Tessa mogła odnieść wrażenie, że dotarła do swego kochanka, przebiła wszystkie skorupy. Może nawet więcej, niż zamierzała. Spojrzał jej prosto w oczy i czule chwycił jej dłonie swoimi.
- Dobrze, Tessa. Dam ci czasu, dam czas sobie, dam czas nam. - Wciąż uśmiechał się tak, jakby wcześniej nie zaznał smutku. - Pamiętaj, że jestem przy tobie i zawsze możesz o mnie porozmawiać. Cieszę się, że otworzyłaś się przede mną. Przepraszam, że przeze mnie musiałaś zrobić coś, czego nie lubisz. Może faktycznie masz rację, że powinniśmy lepiej się poznać, chociaż ja mógłbym być z tobą jaką jesteś teraz. - Puścił jej dłonie i objął ją, przytulając się mocno. - Przepraszam, że cię zraniłem. Dalej nie zmieniam zdania co do siebie, ale skoro istnieje jeszcze szansa, ze wszystko będzie dobrze, to zaufam ci i poczekam. - Pocałował ją w polik, czule, wręcz namiętnie, po czym wyszeptał do ucha: - Tylko nie rozmyśl się. - Pogładził dłonią jej włosy.

Re: Dżungla Tuk'kok

277
Obserwując Meruema, Tessa doszła do jednego wniosku: mężczyzna dopiero teraz doświadczał konfliktów wewnętrznych, skomplikowanych uczuć tak bliskie każdemu dorosłemu. To, co wcześniej podejrzewała, w tej chwili zostało potwierdzone. Vaa'Shak prowadząc życie z dala od cywilizacji, zdany na instynkty i prostą politykę przetrwania w dżungli, nawet posiadając przykre doświadczenia, dopiero co poznaje, co tak naprawdę oznacza należeć do jej gatunku. Wieczne zastanawianie się, przemilczenie, chowanie się za maską.
Być może przy zderzeniu z miejską rzeczywistością, zmieni się także pod tym względem, pomyślała Tessa, przekładając nogi na lewo udo kochanka i na wpół odwracając się do niego, wciąż w jego ramionach. Jest jak otwarta księga - jak niewinne dziecko. Szybko się uczy, więc pewnie nauczy się także ukrywać emocje.
Sama nie wiedziała czy to dobrze, czy źle.
- Znajdziemy rozwiązanie. Zmienimy też twoje nastawienie.
Przytuliła się, by po chwili podnieść głowę i niespiesznie całować Meruema. Delektowała się tym uczuciem przez dłuższy czas, nie pozwalając mu cokolwiek powiedzieć, jeśli oczywiście chciał.
- Wiesz, że w porównaniu do innych ludzi, jesteś bardzo wysoki? Pewnie byłbyś postrzegany za olbrzyma, mój wzrost jest, jako u kobiety, za bardzo odstający od normy, ale gdybyś ty stanął w tłumie, to przerastałbyś większość. - Uśmiechnęła się, nieznacznie ukazując zęby. - Duży z ciebie mężczyzna. Wszystkie Vaa'Shaki są podobnych rozmiarów, co ty?
Po kilkunastu minutach odpoczywania, Tessa będzie zmuszona stwierdzić, że zbyt długo spędzili tutaj czasu. Skończy ubierać się, przegryzie jeden płat mięsa, podając przygotowane pudełko także kochankowi, aby wziął tyle, ile chce. Potem, gdy uzna, że wszystko zebrali, ruszą dalej. Wiedźma na powrót przybierze skupioną i czujną postawą, w milczeniu podążając za przewodnikiem.

Re: Dżungla Tuk'kok

278
Pocałunek kobiety to było to, czego Meruem w tej chwili potrzebował. A nawet więcej - pragnął. Kiedy tylko ich usta się złączyły, Tessa mogła odnieść wrażenie, że jej kochanek zachowuje się jak człowiek spragniony wody, z tą różnicą, iż zamiast tego życiodajnego płynu Vaa'Shak potrzebował ciała kobiety. Całował ją powoli i namiętnie, a hormony i krew zaczęły na nowo szaleć w jego ciele. Dowód na to stawał się coraz bardziej widoczny.
- To niezbyt dobra informacja - Uśmiechnął się szerzej i zamyślił. - Szczerze mówiąc, zawsze byłem ciut większy od innych. Nie aż tak dużo, ale widocznie. Miałem przez to wiele nieprzyjemności. Część mojego gatunku się mnie bała, część chciała zabić. Pewnie tam, skąd pochodzisz miałbym podobnie? - zapytał z ciekawości, nie wyglądając na zbyt przejętego wizją ewentualnych problemów w miejskiej dżungli.
Nie interesował go odpoczynek. Jego ciało zdążyło wrócić do normy, ponownie emanował niespożytą energią. Nie wyglądał na głodnego czy spragnionego wody. Chciał czegoś innego i tylko Tessa mogła mu to dać. Jego dłoń powoli powędrowała w stronę jej nogi i zatrzymała się na udzie, delikatnie masując. Druga dyskretnie owijała się wokół tali. Przyrodzenie mężczyzny ponownie rosło, a błysk w jego oczach dawał do zrozumienia, co się święci.
- Tessa, chciałbym, abyśmy przypieczętowali to wszystko, co powiedzieliśmy. To mogą być też nasze ostatnie chwile, chociaż damy z siebie wszystko. Nawet ja nie wiem, co czeka nas dalej. Powinniśmy zebrać jak najwięcej przyjemnych wspomnień. Muszę też wyczerpać pragnienie ciebie, żeby potem móc się skupić. - Uśmiechnął się zachęcająca, a jego dłoń na udzie kobiety powędrowała w górę, zatrzymując się blisko czułego miejsca. - Jesteś gotowa na jeszcze jeden raz? Powiedzmy, że w ramach odpoczynku...
Nie czekając na odpowiedź, pocałował Tessę, mocno i namiętnie, jakby miało to zwiększyć jego szanse na pozytywną odpowiedź. Przyciągnął ją bliżej do siebie, a jego lewa dłoń z trudem wstrzymywała się by nie dotknąć czułego miejsca Tessy, kiedy prawa, równie odważna, powędrowała w dół, by spocząć na pośladku. Dopiero kiedy Meruem odkleił usta od ust kochanki, wysłuchał jej odpowiedzi.
Jeśli Pół Elfka się zgodzi, jej kochanek bez słowa przejdzie do rzeczy. Wpierw rzuci na bok jej ubrania i położy ją delikatnie na ziemi, całując nieprzerwanie. Tym razem całe tempo będzie wolniejsze, choć równie emocjonujące. Każdy ruch będzie źródłem ogromnej przyjemności dla obojga, zwłaszcza dla mężczyzny, którego pożądanie znowu da o sobie znać. Pozycje nie będą zbyt wymyślne, no chyba, że Tessa tak sobie zażyczy. Namiętny i mocny seks na zgodę, mający całkowicie oczyścić atmosferę, rozładować napięcie i bardziej odprężyć niż zmęczyć. Byli jednością i to miał być tego ostateczny dowód. Pożądanie oraz miłość na równi.

Re: Dżungla Tuk'kok

279
Tessa zaśmiała się.
- Raczej nie, dopóki nikogo byś nie sprowokował bądź niczego nie zbroił, nikt by cię nie zaczepiał. Ludzie czuliby wobec ciebie respekt, nie strach, bo wyczuwaliby od ciebie siłę. Kobiety... - zmarszczyła brwi, nagle sobie coś uświadamiając - będę musiała cię pilnować, bo inaczej któraś wepchnie ci się do łóżka i sprawdzi co masz w spodniach, a pewnie niejedna będzie się zastanawiać. Szczerze powiedziawszy, chyba wyrwałabym takiej wszystkie włosy, gdyby coś próbowała.
Pomimo tego, że pół-elfka doskonale zdawała sobie sprawę, że powinni zbierać się, nie mogła oprzeć się pokusie. Zanim Meruem wyraził swoje pragnienie za pomocą słów, wiedziała, co zaraz nastąpi. Uśmiechnęła się nieco szerzej, słuchając argumentów, które nigdy jej nie przekonywały. W zasadzie dość często słyszała je od mężczyzn na wyprawach, gdy wiedzieli, że jest jedyną wśród nich kobietą. Zaspokajanie innych potrzeb nigdy jej nie interesowało. Wydawało jej się to takie puste i bezsensowne. Nie robiła za dziwkę, jednak Meruem był zupełnie inny od reszty. Cechował się przede wszystkim odmiennym podejściem. Mogła przymknąć oko na tak zwane powody, dla których powinna się zgodzić.
- Z tych wszystkich argumentów, najbardziej podoba mi się ten ostatni - wymruczała, pozwalając kochankowi na wszystko. Ona sama przez większość czasu będzie rozkoszować się tą chwilą, wtulając i splatając ich dłonie ze sobą. Ciężar jego ciała pobudzał ją, czuła się drobniej oraz bardziej kobieco. Właściwie nie miała ochoty na zmianę tej pozycji.
Po wszystkim wykona te czynności, które wcześniej zamierzała.

Re: Dżungla Tuk'kok

280
Tym razem uprawiając miłość nie spieszyli się tak bardzo, lecz również nie ociągali. Meruem jak zwykle stanął na wysokości zadania, a przy tym był romantyczniejszy niż kiedykolwiek wcześniej. Często całował kochankę i gładził jej twarz oraz włosy. Zaledwie kilka razy dał się ponieść szybszemu tempowi, również musiał, aby cała ich przygoda nie trwała zbyt długo, lecz większość czasu i tak oddawali się powolnej, romantycznej przyjemności. Kiedy mężczyzna skończył, tulił i całował kochankę jeszcze przez chwilę, po czym wstał i tak jak ona ubrał się. Z chęcią sięgnął po kilka pasków mięsa, które mu podano, nie pogardził również paroma łykami wody. Stosunkowo szybko odpoczęli. Ich ciała przywykły do tego typu wysiłku, więc po dość krótkiej przerwie, dwójka towarzyszy była już na nogach, gotowa ruszyć dalej, w nieznane.
Meruem prowadził, czujnie jak zwykle. Teren nie zmieniał się jakiś czas, wciąż szli po miękkiej, jasnozielonej trawie przyozdobionej ziołami i małymi kwiatkami. Mijali pojedyncze fragmenty budowli trolli, kolumny, fragmenty ścian, białe, ociosane głazy, a wszystko to mieniło się w słońcu. Gęsta dżungla widoczna była po obu stronach terenu, na którym się znaleźli, w odległości kilkunastu metrów. Atmosfera w tym miejscu była inna. Nie odczuwało się większego niebezpieczeństwa, aczkolwiek w powietrzu wisiało jakieś napięcie. Ponadto Tessa mogła wyczuć magię, nasilającą się z każdym przebytym metrem. Z początku Pół Elfka wyczuwała luźne okruchy many, które spotkać można w różnych miejscach na całym świecie, lecz po jakimś czasie zwykłe nici energii nasilały się, splatały ze sobą tworząc sieć. Tak właśnie poczuli się Tessa i Meruem, jak ryby złapane w sieć. Nie wyczuli żadnego negatywnego efektu oddziałującego na ich ciała bądź przyrodę, jednakże magia, którą wyczuwali, była ciężka do sklasyfikowania. Nie była mordercza, nie była również łagodna, nie miała aury natury. Z pewnością kobieta spotkała się z tym po raz pierwszy. Napięcie rosło, a włosy na dłoniach i karku jeżyły się coraz bardziej.
Pojawili się na dość interesującym terenie. Nie wyróżniał się niczym specjalnym, z wyjątkiem tego, że przypominał korytarz. Gąszcz dżungli napierał tu z obu stron coraz bardziej, zatrzymując się zaledwie parę metrów przed szeregiem wysokich kolumn. Ich architektura była nieco inna. Przede wszystkim były grubsze, zbudowane z białych cegieł, wysokie. Lata świetności miały jednak dawno za sobą. Kamień poszarzał, kolumny poprzechylały się, a liczne ubytki nadawały im groteskowego, niepokojącego wyglądu. Fragmenty leżały wszędzie wokół, większe blisko miejsc, z których odpadły, mniejsze kamienie, pchane przez wiatr, leżały wszędzie wokół. Kolejne kolumny oddalone były od siebie na odległość około dwóch metrów i ciągnęły się na dość znaczną odległość. Meruem i Tessa szli niecałą godzinę, nim ujrzeli przed sobą kolejną zmianę otoczenia.
Teren ponownie stawał się szerszy, okrągły, jednak nie był już tak częściowo pusty jak do tej pory. Pokryty był ogromną ilością obalonych ścian, kolumn i innych fragmentów budynków oraz rzeźb; przypominał olbrzymi labirynt, otoczony gęstą dżunglą, do którego prowadziła jedyna ścieżka z kolumnami. Meruem, kiedy tylko z nieco dalszej odległości zobaczył olbrzymi kompleks ruin, schował się za rzędem kolumn po lewej, ukucnął i przemykał się do przodu, dając towarzyszce znak, aby uczyniła tak samo. Przeskakiwał od jednej kolumny do następnej, aż w końcu znaleźli przy początku labiryntu. Wówczas Vaa'Shak skrył się za niską, lecz długą ścianą i gestami dłoni nakazał kobiecie uwagę. Wskazał coś, co znajdywało się kilkanaście metrów dalej. Ustawieni byli w takim miejscu, gdzie liczne ściany tworzyły idealne okno pozwalające dostrzec szeroki, lecz niezbyt wysoki kamienny podest w kształcie kwadratu, na który z każdych stron prowadziło kilka schodków na całą jego długość. Na środku znajdował się prostokątny kamienny blok, zapewne pełniący rolę ołtarza, na którym znajdowała się półprzezroczysta, purpurowa kula wielkości ludzkiej głowy. Ważniejsze były jednak stojące przy niej postacie.
Dwa trolle zdawały się mocno nad czymś dyskutować. Wyglądały niemal identycznie, nosiły proste, lecz zręcznie zszyte ubrania z ciemnych zwierzęcych futer i skór. Z głowy zwisały im długie warkocze ciemnych włosów z powpinanymi w nie piórami, kośćmi małych zwierząt, skrawkami kolorowych materiałów i świecidełkami. Na ich twarzach widniały wyrysowane krwią symbole. W pewnym momencie ten stojący po prawej położył dłonie na kuli, a ta zabłysła purpurowym, delikatnym światłem. Jego towarzysz odsunął się na kilka kroków i przyglądał temu procesów.
W tej samej chwili Tessa i Meruem wyczuli magię, coraz silniejszą. Ich włosy zjeżyły się lekko, jakby cały teren był naelektryzowany. Nie wyglądało na to, aby zostali zauważeni. Mężczyzna odwrócił się w stronę towarzyszki. Na jego oblanej potem twarzy widniał pytający grymas, a w oczach nie było strachu. Musieli ustalić teraz, co zrobią dalej.

Re: Dżungla Tuk'kok

281
Gdy poczuła pierwsze nici mocy, zatrzymała się na chwilkę w miejscu, marszcząc brwi. Podjęła dalszą wędrówkę, analizując unoszącą się wokół magię. Im dalej brnęli, tym jasne stawało się to, że cokolwiek tutaj się działo, będzie to miało wpływ na całą dżunglę. Niby wcześniej trolle przestrzegały ją, tak samo Ardea, lecz dopiero teraz odczuła to na własnej skórze z czym przyjdzie jej się zmierzyć. Tessa nie postrzegała tej sieci jako złą, według niej była neutralna, jedną z rzadkich żył mocy, dzięki którym można zdziałać o niebo więcej niż przy zwykłych zasobach. Musnęła swą magią jedną z nitek, delikatnie, subtelnie, aby zobaczyć, jak zareaguje na nią - jako bariera czy jako swego rodzaju doładowanie? Wątpiła, by to pozwoliło na zlokalizowanie jej wrogom, lecz nie zamierzała zanadto ryzykować. Nie wyczuwała w tym złych intencji, być może u źródła jest takie natężenie, że jej dotknięcie będzie niezauważalne. Musiała to zbadać.
Gdy po godzinie dotarli do następnego kompleksu ruin, dużo większego niż wcześniej, podążała za przemilczanymi znakami Meruema. Umykała spod jednej kolumny do drugiej, zachowując ostrożność oraz czujność. Była w każdej chwili gotowa bronić się, gdyby atak miał przyjść znienacka. Kucnęła przy niższym murku, spoglądając tam, gdzie wskazał Vaa'Shak. Tessa nie wiedziała czy czuć ulgę z powodu dotarcia do celu podróży, czy niepokój. Dwa trolle na podeście wyglądały, jakby coś badały, przygotowywały się. Kobieta wątpiła, aby w tej chwili zamierzały coś definitywnie zrobić. Zastanawiała się też, czy ta kula należy do nich, czy stanowi przedmiot obcy, który zamierzały wykorzystać w swoich celach. Tessa musiała zakraść się bliżej i ocenić sytuację. Teraz niewiele mogła przedsięwziąć, znajdując się stosunkowo daleko od centrum wydarzeń.
- Potrafisz zbliżyć się tam z innej strony? Najlepiej będzie, jak zaatakujemy z dwóch stron - wyszeptała bardzo cicho do Meruema, zbliżając się do niego i nieco wycofując, aby przypadkiem trolle ich nie przyuważyły. Zawahała się na chwilę. - Jeżeli oczywiście chcesz z nimi walczyć, możesz tu zostać. Jako przewodnik spełniłeś swoje zadanie.
Tessa po otrzymaniu odpowiedzi, zsunie bezszelestnie tobołek z pleców, ostrożnie kładąc przy murku. Także swój czerwony szal zostawiła, uznając, że może jej w tej chwili tylko przeszkadzać. Chciała jak największą swobodę ruchu. Jeśli Meruem potwierdził gotowość do walki, pół-elfka wyciągnie swój sztylet i poda go rękojeścią w jego stronę.
- Zajdź ich z innych strony, jeśli możesz, tak żebym i ja ciebie widziała. Jeżeli dostrzeżesz inne trolle, pokaż mi to na palcach, określając ich liczbę. Nie wychodź wcześniej dopóki ja tego nie zrobię. Moi są szamani, jeżeli będą w twoim zasięgu zwykli wojownicy, zabij ich, ale zrób to szybko i znienacka. Nie pozwól im na dłuższe starcie - powiedziała dalej ściszonym jak najbardziej głosem. - Jeżeli będzie bardzo źle, po prostu uciekaj.
Tessa zaraz potem ruszy do przodu, uznając, że wybierze drogę na wprost podestu, umykając spod jednej ściany, do drugiej, uważając przy tym, aby przypadkiem nie zdradziła się odstającym kawałkiem włóczni czy części ciała. Zamierzała podejść na tyle blisko, by widzieć więcej, ale też nie zostać w dalszym ciągu zauważoną. Musiała wiedzieć także, co dokładnie dzieje się dookoła. Przy problemach na tym etapie, użyje natychmiastowo zaklęcia Kamiennej skóry dla ochrony, zamierzając przy tym od razu nadziać na grot atakującego wroga.

Re: Dżungla Tuk'kok

282
Nitka muśnięta magią nie zareagowała w żaden szczególny sposób. Odrobina many Tessy krążyła wokół many okalającej teren, skakała i tańczyła niczym dziecko wokół mamy, po czym najzwyczajniej w świecie wyczerpała się i zniknęła. Nić energii nie była zatem ani barierą, ani czymś absorbującym, wychodzi na to, że jest po prostu silnym stężeniem many. Jednak czy tak będzie zawsze?
- Będę z nimi walczyć, pomogę ci - oznajmił poważnie Meruem, wyrażając chęć walki i nie godząc się na bycie tylko przewodnikiem.
Z ciekawością przyjrzał się sztyletowi, chwilę wahając się, czy przyjąć podarek, lecz w końcu pewnie chwycił go w dłoń i skinął głową. Jego zielone oczy emanowały determinacją i gotowością walki, a to wróżyło dobrze przyszłym planom Tessy, o ile mowa o walce z trollami.
- Zajdę ich od lewej. Będę starał się poruszać tak, żebyś ty mnie widziała, ja ich, ale oni mnie nie. Czasem jednak będę musiał zniknąć ci z pola widzenia. Nie przejmuj się mną i bez względu na wszystko, rób swoje.
Tessa, niczym łasica, szybko i cicho przemykała między kolejnymi fragmentami ruin. Meruem również ruszył w swoją stronę i zniknął z pola widzenia. Oboje przekradali się coraz bardziej do przodu, kryjąc się przed wzrokiem trolli, którzy byli akurat zajęci sobą. Serca Pół Elfi i Vaa'Shaka zabiły mocniej, kiedy troll, ten nie mający zajęcia, odwrócił się i przeczesał wzrokiem teren. Przypatrywał się dobre parę minut, lecz sądząc po kierunku, w którym kierował wzrok i jego braku reakcji, nie odkrył nic ciekawego. Z powrotem odwrócił się plecami do labiryntu z ruin i obserwował swego towarzysza.
Kula jaśniała coraz bardziej.
Tessa dopiero po krótkiej chwili spostrzegła, że Meruem znalazł się na swojej pozycji. Sygnalizował brak jakichkolwiek wrogów. Oboje znajdowali się mniej więcej w odległości kilku metrów od początku schodków na kamienny, szeroki podest. Jednak w tej samej chwili, kiedy Vaa'Shak potwierdził brak przeciwników, Tessa poczuła dziwne ukłucie. Dochodząca z dżungli żądza mordu niemal uderzyła ją w twarz. Meruem najwidoczniej poczuł to samo i odwrócił się, a jeśli Płomienna Włócznia postanowiła uczynić to samo, mogła zobaczyć coś, co nie wróżyło zbyt dobrze dla jej sprawy. W dżungli okalającej teren coś było. Migoczące, złowrogie oczy, przemykające wśród gąszczu cienie trzęsące szerokimi liśćmi i bujnymi krzewami. Po kolejnej, krótkiej chwili, delikatny wiatr przeniósł złowrogie odgłosy charczenia, warczenia, cichego ujadania oraz inne, budzące lęk i jeszcze bardziej zjeżające włosy.

Re: Dżungla Tuk'kok

283
Wciąż zastanawiała się nad tym, co właściwie robią te dwa widziane przez nich trolle. Słyszała jedynie o tym, że chcą przewrócić równowagę w dżungli, że planują zrobić coś złego w Tuk'kok. Na to miała słowa szamana i niejakie potwierdzenie Ardei, które sprawiało, że Tessa nie mogła patrzeć na ten konflikt jako czarno biały. Pół-elfka wiedziała, że powinna zaatakować. Stała ukryta dość blisko podestu, po którym powinna wbiec i zabić jak najszybciej trolla przy kuli. On w tym momencie wydawał się najważniejszy.
Kątem oka zerknęła na Meruema. Był już na swojej pozycji. Najwidoczniej nikogo więcej nie było wśród tych ruin. Zapewne Tessa zwlekałaby dłużej, przyglądając się poczynaniom dwójki szamanów, gdyby nie ukłucie magii. Poczuła, jak włosy zjeżyły się na karku. Bezbłędnie rozszyfrowała chęć mordu. Odwróciła się, przeczesując wzrokiem teren. Nie spodobało jej się to. Gdzieś w podświadomości połączyła ten fakt z tajemniczą rzezią elfów. Być może to właśnie w taki sposób nagięto wolę innych bestii do współuczestniczenia w napaści?
Tessa ponownie zlustrowała zachowanie trolli. Zachowywały się tak, jakby to wszystko było naturalne i wcale nic się nie działo. W tym momencie wiedziała, że nie może dłużej obserwować. Czuła, że należy jak najszybciej wyeliminować szamanów. Spróbowała złapać kontakt wzrokowy z Meruemem, gestami przekazując mu, by został i pilnował ich pleców, by miał baczenie na to, co czai się na granicy ruin. Sama po tym komunikacie, postanowi jak najszybciej dotrzeć do podestu i przebiec stopnie. Wybierze do tego najodpowiedniejszy moment, gdy bezczynny troll będzie do niej plecami, aby jak najbardziej ich zaskoczyć oraz dać jak najmniej czasu na reakcję. Tessa nie rzuci się na wrogów, gdy będą spoglądać w ich stronę. Jeśli będzie trzeba, to zaczeka, ile trzeba. Z rzuconym ochronnym zaklęciem Kamiennej skóry, będzie mieć nadzieję, że to wystarczy, by nie zniszczyli jej swoją magią, jednak nie zamierza od razu wypróbowywać jej skuteczności, próbując unikać ciosów i ich zaklęć, jeśli będą dla niej widoczne. Tessa zamierza przeszyć włócznią wpierw pierwszego trolla, który pilnował okolicy. Wykorzysta to, że jako jedyna ma przy sobie broń. Jeżeli uda się z nim, spróbuje sił z drugim szamanem, chcąc oderwać go od czerwonej, jaśniejąc kuli.
Jeżeli nie dotrze nawet na sam podest, będzie zmuszona jeszcze bardziej zaryzykować, odciągając jednego z trolli na bok, uciekając pomiędzy ruiny.

Re: Dżungla Tuk'kok

284
Meruem odebrał sygnał towarzyszki, skinął głową oznajmiając, iż zajmie się pilnowaniem tyłów. Przez ułamek sekundy przez jego twarz przeszedł smutny grymas. Z pewnością wiedział co planuje Tessa i nie wygląda na to, aby mu się to podobało, lecz nie protestował. Dostosował się do planu kochanki, choć jego serce musiało być rozdzielane przez smutek. Był jednak twardy i dość szybko odpędził myśli, a Pół Elfka mogła zobaczyć, jak Vaa'Shak odwraca się bardziej w stronę dżungli, lustrujące gęstwinę wzrokiem.
Tessa wykonała swój ruch. Do podestu, a następnie już do swojego celu miała stosunkowo niedaleko, lecz teren nie był łatwy. Musiała ominąć bądź przeskoczyć ściany i nawet, jeśli zrobiła to dość cicho, walące się pod nogami kamienie i gruzy nie tylko nie ułatwiały sprawy, ale też skutecznie spowalniały. Serce zamarło jej kilka razy, kiedy była w biegu, a kopnięty kamień z głuchym hukiem odbił się od ściany, nic jednak nie sugerowało na to, żeby trolle to zauważyły. Dalej stały zajęte swoimi sprawami, a kobieta konsekwentnie zmierzała do przodu. Weszła na kamienny podest i ruszyła w stronę wroga, od którego dzieliło ją kilka metrów.
Nim jeszcze Pół Elfka zdążyła wystawić swoją broń celem przebicie trolla, nim w ogóle byłaby w stanie dotknąć go grotem, ten ni stąd ni zowąd odwrócił się w jej stronę. Kobietę oślepił nagły błysk, a następnie poczuła jak leci i upada na końcówce podestu. Zdążyła aktywować kamienną skórę, lecz i tak jej ciało emanowało bólem, który swe źródło miał tuż nad lewą piersią. Miejsce to dymiło, czuć było lekki swąd przypalonego mięsa. Purpurowa błyskawica, która wydostała się z dłoni szamana, przebiła się przez kamienną skórę i dotkliwie poparzyła mięsień kobiety. Obrażenie było nieregularne, a choć jego średnica była mała, środek rany nie wyglądał przyjemnie.
Sprawy skomplikowały się w najgorszy możliwy sposób. To nie był koniec niespodzianek. Kątem oka, przez moment Tessa mogła zauważyć jak z dżungli wychodzą różne stwory. Nie tylko Vaa'Shaki. Ogromne pająki, koto-podobne stwory, chimery... najróżniejsze mieszanki i krzyżówki. Było ich kilka, lecz pewnym było, że dalej czai się ich więcej. Meruem spełnił swoje zadanie, natychmiast ruszył do walki.
- Kim być ty? Czemu nas ty atakować? My cię nie znać, ty chcieć zabić. Czemu ty towarzyszyć Vaa'Shak? - powiedział troll, który strzelił Tessę błyskawicą i nie ruszał się z miejsca. Miał identyczny głos jak szaman, którego kobieta spotkała wcześniej, wyglądał również niemal identycznie, różnili się może delikatnie ubiorem i rzeczami wplatanymi we włosy.
Jego towarzysz nawet nie drgnął.

Re: Dżungla Tuk'kok

285
Zanim zareagowała, już leciała do tyłu. Szybko pozbierała się i stanęła w lekkim rozkroku, nieco stabilniejszej pozycji niż wcześniej. Czuła ból szarpiący gdzieś po lewej, lecz nawet na to nie spojrzała. Zignorowała to, wiedząc, że to nie czas na przyglądanie się swoim obrażeniem. Dawka adrenaliny zaszumiała jej w uszach, więc miała nadzieję, że do czasu rozwiązania sprawy będzie ona działać jako swego rodzaju uśmierzenie. Swąd palonego mięsa i ból mówiły same za siebie - kamienna skóra nie wystarczy na ich magię. Podejrzewała, że ta czerwona błyskawica miała swoje źródło, w dużej mierze, z przesyconej maną purpurowej kuli. Być może natrafiła na moment, gdy właśnie drugi z nich czerpał z tego moc. Właściwie nie wiedziała, co dokładnie o tym myśleć. Domyślała się tylko tego, że szamani od początku zdawali sobie sprawę z ich obecności i pozwolili im na działania, nie znając ich.
Kątem oka dostrzegła, jak z dżungli wyszły bestie. Od razu zrozumiała, co jej sprzymierzeniec miał na myśli pod tym względem. Były to wynaturzenia, sztucznie stworzone, nie w wyniku ewolucji, w to by nigdy nie uwierzyła. Gęsia skóra przebiegła jej po plecach, gdy uświadomiła sobie, że gdzieś tam jest Meruem. Musiała zdecydowanie działać, lecz problem był aż nadto oczywisty - wątpiła, by troll pozwolił jej podejść, prędzej ciśnie w nią ponownie błyskawicą.
- Vaa'Shak towarzyszy mi, nie odwrotnie - powiedziała po chwili, wbijając uważne spojrzenie w szamana. Obserwowała go, jakby zaraz miał ponownie zaatakować. Na każdy niespodziewany ruch zareaguje automatycznie skokiem w bok, nie pozwalając zwalić się z podestu ani ponownie oberwać. - Jestem Tessa, wędrowiec. Wcześniej spotkałam inne trolle, podejrzewam, że szaman, który ze mną rozmawiał jest twoim bratem. Mam rację? Toczycie jakąś wojnę między sobą? Mi jednoznacznie dał do zrozumienia, że jeśli nie zajmę się wami, to nie wyjdę z Tuk'kok żywa. Podobno szkodzicie dżungli i z tego, co widzę, to tak rzeczywiście jest, chyba, że masz inne wyjaśnienie.
Tessa postanowiła porozmawiać, grając na czas i próbując zrozumieć, co tak naprawdę się dzieje. Nie rozluźniła się jednak, miała się cały czas na baczności, obserwując trolla. Tego drugiego przy kuli nie uznała jeszcze za bezpośrednie niebezpieczeństwo, lecz miała na niego oko, gdyby coś poszło nie tak. Gdyby szaman zamierzał ją bez odpowiedzi zabić, spróbuje unikać pocisków i wyczuć najlepszy moment na skrócenie dystansu, by zaraz pchnąć w śmiertelnym ciosie włócznią. Na swą magię nie mogła liczyć, zaklęcie tylko trochę ją chroniło, lecz niewystarczająco. W międzyczasie, jeśli będzie ku temu okazja, spróbuje otworzyć swoje zmysły magiczne na to, co dzieje się dookoła. Może sama unosząca się magia odpowie na jej pytania.
- Czy to wy nasłaliście te stwory na grupę elfów?

Wróć do „Kattok”