Re: Dżungla Tuk'kok

256
Trolle zatrzymały się na zawołanie i odwróciły w stronę podchodzącej do nich Tessy. Z brzydkich twarzy niemożliwym było wyczytać jakikolwiek grymas, choć najpewniej nie malowały się na nich żadne emocje. Małe oczka badawczo wpatrywały się w Płomienną Włócznię, która aż kipiała od emocji. Nawet Meruem, niezbyt zadowolony z tego, że trolle zostaną dłużej, przeniósł swoją uwagę na towarzyszkę. Aura mieszających się ze sobą emocji emanowała od Pół Elfki. Trolle zdawały się to wyczuć, bowiem z ich gardeł wydobyły się ciche, niezbyt przyjemne dla ucha pomruki, o niewiadomym znaczeniu. Mimo bojowej postawy Tessy, żaden z nich nie drgnął.
- My ci nie powiedzieć, ty mieć motywacja. Motywacja to siła, ty kierować się chęć znania prawda. Ty dużo motywacja, a to duża siła. Ty skierować swa potok siła na nasza bracia. Ty powstrzyma swoja moc i swoja gniew, ty użyć go jako siła, na nasza bracia i wypełnić misja - odpowiedział szaman i, wraz ze swym towarzyszem, odwrócił się bezceremonialnie, po czym ruszył w swoją stronę.
- Tessa, odejdź od nich! Nie prowokuj ich! - wykrzyczał Meruem, a w jego głosie dominował strach i panika. Nie ruszył się jednak z miejsca nawet o krok.
- Ty słuchać silny Vaa'Shak. On mieć instynkt, ty czerpać z instynkt Vaa'Shak - dodał szaman, nie odwracając się i dalej powolnym tempem idąc do przodu.

Re: Dżungla Tuk'kok

257
- A więc nie powiecie mi. - W głosie zadźwięczał lód. Tessa mocniej ścisnęła włócznię, ledwo powściągając gniew. Nie mogła uwierzyć własnym uszom i oczom co tu się właśnie dzieje. Trolle myślały, że jest jakimś narzędziem? Że mogą sobie tak bezczelnie manipulować osobami? Gniew gotował się w niej i wrzał. - Chciałam wam pomóc, ot tak, nie potrzebowałam dodatkowej motywacji. Wy... nie musieliście tego robić. Każecie mi siłę przelać na waszych wrogów, nie tłumacząc niczego. Ten człowiek był dobry i nie zasługiwał na taki los. Chcę wiedzieć kto lub co jest za to odpowiedzialne. Teraz, nie później.
Tessa zignorowała ostrzeżenia, to podziałało dla niej wręcz jak zapalnik. Nigdy nie była potulna ani tym bardziej nie słuchała poleceń. Kobieta zrobiła krok do przodu, wbijając spojrzenie w plecy oddalającego się szamana. Gniew w niej wręcz eksplodował, zmienił w zimną furię, która przygwoździła ją do miejsca i nakazywała nie robić absolutnie niczego. Jej postawa przesyłała jedną wiadomość: "A co jeśli to mnie nie powinno się prowokować?". Meruem mógłby teraz do woli krzyczeć i nawoływać - słowa przeleciałyby obok w niezrozumiałym szumie. Pół-elfka pomimo niespoglądania na martwego Herlerisa, dalej widziała jego twarz. Ten widok ją ranił, wzniecał wewnętrzny płomień, jakby w amoku miała spopielić wszystko dookoła. Nie zrobiła jednak niczego.
- To wy jesteście za to odpowiedzialni czy nie?!
Tessa w dalszym ciągu jest gotowa użyć zaklęcia i ruszyć do walki, gdyby zaszła taka potrzeba. Tym razem jednak postara się, by to nie miała efektu na kochanka. Jeśli dojdzie do starcia, będzie go zasłaniać, samej angażując się w to wszystko.

Re: Dżungla Tuk'kok

258
- Tessa - powiedział cicho Meruem, zagryzając zęby i walcząc z coraz bardziej trzęsącym się ciałem.
Pół Elfka, przez szalejącą w niej furię ledwo trzymana przy zdrowych zmysłach, nie zwracała najmniejszej uwagi na swojego towarzysza. Targające nią emocje były tak silne, iż nie zdawała sobie nawet sprawy z tego, że w tym momencie była równie przerażająca co trolle, których tak nienawidziła. Ciężkie powietrze aż wibrowało od emocji i magii, a przyczyną była zaślepiona gniewem Tessa. Nawet wiatr zdawać się przestać wiać, a wszystkie odgłosy ucichły, stłumione przez pełne złości słowa kobiety. Mogłoby się wydawać, iż z całych sił zaatakuje przedmiot swej nienawiści, lecz trolle nic sobie z tego nie robiły. Szły swoim tempem, w swoją stronę. Odezwał się jak zwykle szaman.
- Ty wykonać misja, ja powiedzieć. My, jeśli przeżyć, cię znaleźć. Jeśli ja umrzeć, ty dowiedzieć się od moja bracia. Jeśli moja bracia umrzeć, ty nie wiedzieć. Ty lepiej nie znać prawda. Gniew zła emocja, od środka niszczy. Ty pogodzić się z los. Ty oszczędzać siły, wykonać misja. Ty przysłużyć się dobra sprawa. Teraz mieć motywacja. Ty czuć ból i gniew, ale ty znać prawa życia. - Niespodziewanie zatrzymał się i odwrócił. Wydawał się jeszcze brzydszy, a jego twarz przybrała specyficzny, niemal groźny grymas. - Ty witać w Tu'Kok.
Trolle ruszyły dalej, a Tessa poczuła się ciężko. Jakby powietrze wokół niej nagle zgęstniało do takiego stopnia, że utrudniało jej ruch. Zwłaszcza do przodu.
- Tessa, proszę, odpuść - wykrztusił z siebie Meruem, który z każdym kolejnym krokiem trolli dochodził coraz bardziej do siebie.

Re: Dżungla Tuk'kok

259
- To nie w moim stylu. Nie zamierzam z niczym się pogodzić, nie w taki sposób. - Tessa nawet nie drgnęła, gdy powietrze stało się ciężkie. Była niemal pewna, że gdyby spróbowała uczynić choć krok do przodu, to natknęłaby się na barierę, z którą musiałaby się zmierzyć. Odprowadzała wzrokiem trolli. - Misję wykonam jak obiecałam. Lepiej żebyście mieli dobre wyjaśnienie. Wolałabym nie traktować was jak wrogów. Obyśmy spotkali się ponownie tylko w bardziej przyjaznych warunkach. - Zgrzyt zębów pewnie było słychać z odległości dziesięciu metrów.
Tessa miała ochotę odepchnąć od siebie precz tę magię, którą zamanifestował szaman. Czuła w żyłach, jak krew domaga się natychmiastowego rozlania, uderzenia z całej siły, udowodnienia, że ona nie jest słaba i potrafi postawić się magii trolli. Zaciskała palce w pięści, aż knykcie pobielały. Powstrzymywała się przed popełnieniem błędu. Rozum podpowiadał jej, że to nie czas ani miejsce na takie wybryki. Nie powinna tracić siły na bezsilne wybuchy złości. Słyszała prośby Meruema. Do tej pory nie spojrzała na niego ani razu, jednak podświadomie wiedziała, że jeśli on powie coś takiego, to rzeczywiście powinna posłuchać. Zapewne tak jak mówiły trolle, jego instynkt podpowiadał w jak niebezpiecznej sytuacji ich postawiła. Kobieta stała, czekając aż z pola widzenia zniknie tamta dwójka, nawołując się do porządku. Dopiero po kilku minutach milczenia i przetrawiania wszystkiego od nowa, odwróci się w stronę mężczyzny z opuszczonym wzrokiem.
- Odpuściłam - wymruczała, idąc w kierunku jednej ze ścian. Starannie wymijała spojrzeniem głowę maga. Rzuciła włócznię na ziemię, z równym impetem zrobiła to samo z torbą, którą przełożyła wpierw przez głowę. Oparła się jedną ręką o jasną powierzchnię, robiąc kolejne, wolniejsze kroki dalej. Nachyliła się, zastanawiając się czy zaraz nie zwymiotuje. Na samą myśl o śmierci Herlerisa i być może reszty byłej grupy, mdliło ją i uciskało na gardle. Czuła się tak, jakby zrzucono jej nagle na barki ogromny ciężar odpowiedzialności.
- Wybacz, Meruem, nie powinnam tak zareagować. Sama nie wiem, co we mnie wstąpiło. Po prostu... nie spodziewałam się tego. Przyniesienie głowy i mówienie w taki sposób... - urwała, zamykając oczy. Nabrała głębiej powietrza. - Gdy rozstawaliśmy się, nie powiedziałam im o umowie z trollami. Nakłaniałam ich wcześniej, by poszli ze mną, lecz nie zgodzili się ze mną. Tylko nasz przewodnik wiedział, co się dzieje. Zostawiłam tę sprawę dla niego, mając nadzieję, że przy jego umiejętnościach zabierze ich wszystkich szybko z powrotem. Mieli szansę to zrobić. Podjęłam decyzję, by zataić przed nimi, że grozi im śmierć zarówno jeśli im opowiem wszystko i jeśli zawrócą. Myślałam, że skoro ja idę do przodu, odpuszczą. Zwłaszcza, że nic nie wiedzieli. Zawaliłam. Powinnam była ich ciągnąć za sobą, choćby mieli zapierać się rękami i nogami. Wybrałam bezpieczną opcję, gdzie mogłam zrzucić odpowiedzialność na drugą osobę i nie zastanawiać się nad niczym innym niż samą sobą. - Podniosła głowę, czując jak nowa fala złości zalewa ją. Uderzyła bokiem pięści w ścianę. - Nienawidzę odpowiedzialności. To zobowiązanie, kiedy odpowiadasz za innych, kiedy nawet tego nie chcesz. Każda śmierć jest jak porażka, którą spisujesz na listę i która zawsze będzie cię prześladować. Kurwa mać. Nie chciałam tego. Dobrze było trzymać się z boku. Powinnam przekląć trolle, które nagle kazały nimi wszystkimi kierować. Nie nadaję się do tego. Od samego początku wiedziałam, że to się źle skończy. Myślałam, że jak ich odeślę, to będzie lepiej. Jaka ja głupia jestem!
Oparła się plecami o ścianę, utkwiwszy wzrok w swoich dłoniach. Zadrżała w nagłym uświadomieniu.
- Przynieśli mi głowę. Nieważne, kto to zrobił - jestem za to odpowiedzialna. To tak samo jakbym to ja go zamordowała. Mam jego krew na rękawach. - Głos zadrżał. Przez chwilę zastanawiała się czy nie zapłacze. Duma jeszcze jej na to nie pozwalała. - Zabiłam. Herleris nie zasłużył na taki los. To był dobry człowiek. Trolle mogą mówić, że miał w sobie złą aurę, lecz każdy posiada jakąś skazę, przeszłość. Rzygać chce mi się na samą myśl, że zamordowano go tylko po to, aby dać mi motywację. To takie okrutne, obrzydliwe. Nie znajduję słów, aby określić, jak bardzo jestem wściekła, a równocześnie rozżalona - to nie powinno się zdarzyć. Śmierć nie jest mi obca, Meruem. - Po raz pierwszy podczas jej potoku słów spojrzała zbolałym wzrokiem na mężczyznę. - Gdyby to były tylko bestie, pech przy podroży, rozumiem. Tak zdarza się. Bywa. Ale nie... tak. Ten akt... - Odwróciła głowę w bok, przełykając ślinę. - Wiem, gdzie jestem i co tu robię. Takie zagrywki nie powinny się wydarzyć.
Tessa oddychała szybciej, wciąż walcząc z emocjami.
- Wybacz, że tak zawracam ci głowę moimi żalami. Musiałam po prostu mówić cokolwiek inaczej nie wiem co bym zrobiła. Meruem... Czy... Czy mogę... - urwała w połowie, ulegając swojej dumie, która wymalowywała się na jej twarzy. Wydawała się także zawstydzona tym, o co chciała zapytać. Zamiast dokończyć, objęła się ramionami, osuwając na ziemię i wbijając wzrok w ziemię.
- Czy trolle zadziałały na ciebie jakoś swą magią? - spytała po dłuższej chwili milczenia.

Re: Dżungla Tuk'kok

260
Trolle zniknęły z zasięgu wzroku, dosłownie rozpływając się w gęstwinie. Dżungla zdawała się pożreć dwójkę swych rdzennych mieszkańców, choć prawda była inna i każdy o tym wiedział - to trolle potrafiły całkowicie wtapiać się w otoczenie, a nie wykluczone nawet, że zadziałała też tutaj magia. Dla Meruema nie miało to jednak znaczenia. Wyraźnie odetchnął z ulgą, kiedy zostali na polanie sami, jednocześnie jego twarz wróciła do dawnego grymasu, choć wciąż była błyszcząca od potu.
Mężczyzna słuchał słów kobiety w spokoju, co jakiś czas przenosząc wzrok na leżącą blisko niego głowę. Twarz towarzysza Tessy zachowywała kamienny wyraz, jakby żadne emocje, które teraz targają Pół Elfką, nie docierały do jej kochanka. Mimo to słuchał, notował i wnioskował, czasami przekrzywiając głowę na bok, jakby czegoś nie rozumiał. A można się było domyśleć, że nie rozumiał wiele, choć na jego czole nie pojawiły się żadne zmarszczki. Powoli podszedł w stronę kobiety.
- Nie wiedziałem, że ten człowiek był dla ciebie aż tak ważny. Nie rozumiem. Dlaczego się tym przejmujesz? Każdy wie, że w Tuk'Kok czeka tylko śmierć, zwłaszcza na tych, którzy są tutaj pierwszy raz. Oni byli słabi, Tessa, to nie twoja wina. Tak się stało i nie możesz obwiniać za to siebie. I tak zrobiłaś dużo, a teraz zrobisz jeszcze więcej. Jeśli uda nam się pokonać trolle, ocalisz więcej istnień. To do ciebie niepodobne. - Czule położył dłoń na jej ramieniu. - Trolle postępują według swoich zasad. Przykro mi jeśli ten człowiek był dla ciebie... kimś bardzo ważnym. Nie możesz jednak oglądać się za siebie, chwila nieuwagi będzie kosztować cię życie. Nie masz pewności, że pozostali członkowie twojej grupy umarli. Nie myśl o tym teraz, twój płomień musi być silny i jasny, nie tak agresywny i rządny mordu jak przed chwilą. Jesteś odpowiedzialna tylko za siebie, Tessa.
Kiedy osunęła się na ziemię, Meruem poszedł w jej ślady i usiadł blisko obok, opierając się plecami o ścianę. Wydawał się już być całkowicie spokojny, czasem beznamiętnym wzrokiem wpatrywał się w głowę Herlerisa, niekiedy dyskretnie obracał się w stronę towarzyszki. Nie przerywał jednak krótkiej ciszy, która zapadła. W końcu zrobiła to Tessa.
- Nie, nie sądzę - odpowiedział Vaa'Shak. - Nie mieli powodu, trolle, z tego co powiedziała mi Ardea, rzadko stosują swoją magię. A na ciebie? Przez chwilę myślałem, że rzucisz się na nich i ich pozabijasz. Bałem się o ciebie bardzo. To silne stworzenia, ale nie są nieśmiertelne, atak z zaskoczenia mógłby zadziałać. Czasem natykałem się na ciało trolla, który odłączył się od plemienia. W pojedynkę są niemal bezbronni przeciwko większej grupie, bez szamana są niemal jak dzieci. - Głośno przełknął ślinę. - Ehm, Tessa... uważam, że powinniśmy zakopać głowę. Ja to zrobię jeśli chcesz, nie powinnaś dłużej na to patrzeć.

Re: Dżungla Tuk'kok

261
Skinęła sztywno głową. Meruem miał rację - należało pochować Herlerisa, nawet jeśli tylko głowę. Myśli Tessy zapuściły się daleko, ponownie zastanawiając, co stało się z grupą. Nie miała wątpliwości, że właśnie wtedy, gdy spotkali Jinareatha oszalałego ze strachu, doszło do masakry. Być może zapuszczając się w tamte rejony znalazłaby resztę ciała maga... Westchnęła głęboko.
- Widziałam, jak się trząsłeś. Zaledwie kątem oka. Myślałam, że trolle wywierały na tobie większy nacisk - powiedziała cicho, spuszczając wzrok. - A może to ja cię tak przeraziłam? Nikt nie użył na mnie swej magii, po prostu prawie straciłam nad sobą kontrolę. Nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się to, jedynie w bardzo wczesnej młodości, zwłaszcza na początkowych wyprawach. Gdy prowadziłeś mnie w te ruiny zachowywałeś się dziwnie. Na pewno wszystko było w porządku?
Tessa miała wrażenie, że nagle oddaliła się od Meruema. Niby siedzieli oboje obok siebie, lecz wyczuwała pewien dystans od mężczyzny. Wiedźma miała ochotę roześmiać się w głos z politowaniem nad sobą - dziwne myśli przychodziły jej do głowy odnośnie kogoś, kogo znała zaledwie od dwóch dni. Nie znali się właściwie wcale, więc jak mogliby być sobie bliscy...? Absolutnie w żaden sposób. Przymknęła oczy, opierając czoło o złączone kolana. Miała wielkie pragnienie, by zapomnieć o misji w ramionach Vaa'Shaka. Był... ciepły, pewnie gdyby złapał ją choć raz za dłoń, momentalnie by ją uspokoił. Póki co dalej targały nią emocje ilekroć spoglądała na samotną głowę przed nimi.
- Nie był dla mnie nikim ważnym, jednak myślę, że gdyby zaistniała taka możliwość, bylibyśmy pewnie bardzo dobrymi przyjaciółmi. Staram się nigdy nie przywiązywać do innych, zwłaszcza na wyprawach, ale czasami bywa tak, że kogoś śmierć potrafi wstrząsnąć bardziej niż śmierć kogokolwiek innego. Znasz to uczucie, Meruem? Gdy znasz kogoś dobrego i lepszego od innych, kto mógłby wiele zaoferować, a niestety podjął zły wybór? Śmierć jest okrutna w swych osądach.
Tessa wyprostowała się nieznacznie, spoglądając na Meruema.
- Twierdzisz, że zrobiłam wiele, a wcale tak nie jest. Nie zrobiłam absolutnie nic, na pewno nie dobrego. Nie wiem też, jak wykrzesać z siebie ten jasny i silny płomień, ale spróbuję. Daj mi jeszcze chwilę, a ochłonę zupełnie.
Odetchnęła głębiej.
- Sama go pochowam. Przynajmniej tyle mogę zrobić - powiedziała nieco pewniej, zawieszając na dłużej wzrok na głowie maga.
Wstała powoli, omiotła spojrzeniem otoczenie i wybrała miejsce najbardziej na uboczu, blisko zieleni. Sięgnęła po jakiś kamień bądź mały, poręczny kawałek ściany, który byłby na końcu na tyle ostry, by usuwać ziemię z łatwością. Tessa zamierzała wykopać płytkie zagłębienie, które zakryłoby w większości głowę. Następnie weźmie ją w obie ręce i z trzęsącymi się rękoma wsadzi w dziurę. Zamknie oczy zmarłego, dotykając magią martwej skóry, jakby upewniając się, że to na pewno nie iluzja. Potem pożegna Herlerisa elfickimi słowami, nie siląc się na wzniosłe i długie modlitwy. Zasypie go ziemią, zaś na koniec obłoży ten mały grób kamieniami.
- Te trzy dni w Tuk'kok są bardzo obfite w emocje. Wczoraj twierdziłeś, że grupa nie żyje z pewnością, teraz, że może przeżyli. Jeżeli wyjdę żywa z tej batalii z trollami, to spróbuję poszukać reszty. Jeśli są żywi, będę o tym wiedzieć. - Tessa spojrzała przez ramię na kochanka. - Do tego czasu zabraniam ci umierać.

Re: Dżungla Tuk'kok

262
Meruem spuścił głowę, wbijając wzrok w ziemię. Zdawało się z początku, że nagle stracił całe zainteresowanie towarzyszką i życie pełzających mrówek było dla niego o wiele ciekawsze, lecz on po prostu myślał. Mięśnie jego twarzy zaczęły się napinać, a on sam zdawał się toczyć jakąś wewnętrzną walkę. Wzrok mu zmętniał, palce nerwowo chodziły. Z jego nozdrzy z sykiem wyleciało powietrze, jakby zbyt długo gromadził je w płucach i zapomniał zaczerpnąć świeżej dawki. W końcu westchnął, najzwyczajniej w świecie, jakby tymm samym rozładował całe gromadzące się w nim napięcie. Przełknął nadmiar śliny i spojrzał w oczy towarzyszce, a jego oblicze było pochmurne, jakby w ciągu tylko kilku minut przybyło mu paru lat.
- Wyczułem trolle, kiedy dotarliśmy w te tereny. Albo to raczej one chciały, żebym je wyczuł. Wszyscy się ich boją, zwłaszcza ja, choć czasem nie wiem dlaczego. Nigdy nie wykazują morderczych intencji, a jego coś we mnie reaguje na nie tak, jakby miały mnie za chwilę rozszarpać. Wtedy, w tamtym momencie... - Mówił coraz ciszej, walczył z drżeniem w głosie, a dłonie zacisnął w pięść. - Wydawałaś mi się taka jak one, a nawet straszniejsza. Jakbyś nie była tą Tessą, którą znam. Umysł podsunął mi najczarniejsze myśli. Przez chwilę myślałem, że wpierw zabijesz trolle, a potem mnie. A ja wciąż nie wiedziałem dlaczego. Czemu zwykła głowa tak na ciebie zadziałała? Teraz już wiem, ale wtedy... Byłem zdezorientowany, samotny. Aura, którą od ciebie wyczułem, sparaliżowała mnie. Twój płomień był zły, przesycony rządzą mordu, a trolle nic sobie z tego nie robiły. Od nich nigdy nic nie można wyczuć. Bałem się, że porzucisz mnie i poświęcisz się zemście za towarzyszy, za których z nieznanych dla mnie powodów czujesz się odpowiedzialna.
Spróbował się uśmiechnąć, lecz przypominało to raczej nerwowy tik. W jego intensywnie zielonych oczach widniała szczerość, choć przebiegł przez nie pewien cień. Meruem sprawiał wrażenie, jakby chciał przekazać o wiele więcej, niż przekazywał, jakby nie potrafił znaleźć wielu słów i podzielić się wszystkimi emocjami z towarzyszką. Próbował przekazać je właśnie wzrokiem. Widać było, że brakuje mu większego doświadczenia w dłuższych i szczerych rozmowach, chociaż w tym momencie wyglądał bardziej cywilizowanie niż kiedykolwiek. Szybko się uczył, wcześniej też mówił dość dobrze i płynnie we wspólnym, a teraz jego akcent, dykcja i intonacja brzmiały tak, jakby urodził się i żył w mieście, a nie w dżungli. Jego gałki oczne poruszały się nieznacznie na boki, a usta czasem rozchylały się i zamykały z powrotem. Szukał słów, to był nawyk, który Tessa powinna znać. Chociaż grymas twarzy Meruema dalej pozostał niemal smutny, mężczyzna był mocno skoncentrowany.
- Niestety, Tessa, nie znam tego uczucia. - Pokręcił głową i kontynuował, a jego głos nabrał powagi. - I nie chcę poznać. Nie chcę, abyś to właśnie ty była tą osobą, która podjęła zły wybór i umarła. Dlatego jestem tu, aby ci pomóc. Nie bój się, chociaż boję się trolli, w obliczu zagrożenia zbiorę się w sobie i nie ucieknę. Zaufaj mi. - Powoli i niepewnie, sztywno położył swoją dłoń na jej, tłumiąc drżenie. - Nie zapominaj, że widziałem śmierć moich towarzyszy, którymi dowodziłem. Okrutną śmierć. Wiesz, w jakim byłem wtedy stanie. Te sytuacje się różnią, dlatego właśnie chcę, abyś tak się nie dołowała. To cię zniszczy, tak samo jak wtedy zniszczyło mnie. Ja byłem winny, ty nie jesteś. - Delikatnie poruszał dłonią trzymaną na dłoni towarzyszki, niezdarnie starając się dodać jej otuchy.
Skinął głową, kiedy Tessa zadeklarowała, że sama pochowa towarzysza, a raczej to, co z niego zostało. W spokoju obserwował jej czynności, nie śmiąc zakłócić tego, w pewnym sensie, świętego obrzędu pożegnania zmarłego. Herleris Highflame, mag z Keronu, miał spocząć w tym miejscu, w przesiąkniętych prastarą magią ruinach trolli, których poszukiwał z chowającą go towarzyszką. To nie była iluzja. Z pewnością w innych okolicznościach wywiązałaby się silna przyjaźń, lecz Tuk'Kok nie było dla tego odpowiednim miejscem. Każdy wkraczający w to przeklęte miejsce miał tego świadomość.
Dopiero kiedy kobieta ujęła w swoje ręce głowę Herlerisa, Meruem odwrócił głowę. Pół Elfka nie mogła tego zobaczyć, a kiedy skończyła, usypawszy prowizoryczny grób, Vaa'Shak wstał i zrobił kilka kroków w jej kierunku. Wyraz jego twarzy wrócił do normy, lecz wzrok zdradzał, że mężczyznę wciąż coś dręczyło, nie wyglądało jednak na to, by chciał się tym podzielić.
- Chciałem ci dodać otuchy - odpowiedział szczerze. - Przepraszam, ale wciąż myślę, że nie żyją. Jednak bez względu na to, jeśli wyjdziemy z tego cali, osobiście pomogę ci ich znaleźć. - Słysząc kolejne słowa kochanki, uśmiechnął się słabo, tym razem wyszło mu to o wiele lepiej. - Dobrze, ale skoro ty możesz zabronić mi, ja zabraniać umierać i tobie. - Spojrzał w niebo i odezwał się po krótkiej chwili. - Powinniśmy już iść? Może jeszcze chcesz odpocząć?

Re: Dżungla Tuk'kok

263
- Też myślę, że nie żyją, ale wypada sprawdzić. Zaraz pójdziemy dalej. Chciałabym jeszcze rozejrzeć się tutaj troszkę. Być może nie będę miała potem okazji, by ponownie zajść do tych ruin - powiedziała, wstając i odwracając w stronę towarzysza. Po tym prymitywnym i prowizorycznym pogrzebie, wydawała się uspokojona, może nawet zrelaksowana rozmową. Uśmiechnęła się nieznacznie. Podeszła do Meruema i splotła dłonie z jego, jeśli pozwolił jej na to. - Ty mi niczego nie możesz zabronić. To w końcu ja tutaj mam broń i jestem groźna, no nie? - zapytała dość zaczepnie, próbując zmienić nastrój, jaki panował. Zadarła głowę, spoglądając w oczy kochanka. W tym samym momencie przesłała przez koniuszki palców niewielki pokład many, iskry, które powędrowały wzdłuż przedramienia i zniknęły. Nie były groźne, to jedynie nienachalny, niematerialny dotyk, który pokazywał jej prawdziwą naturę. Tessa nie niwelowała nią, po prostu chciała pokazać kim jest i nawet jeśli kochanek wyczuje w niej mrok, nie zatai tego. - Nie musisz obawiać się mojej magii. Nie zabijam, gdy nie muszę. Nie lubię tego, choć nie ukrywam, że wiele razy tak czyniłam. Nie chcę, żebyś postrzegał mnie za zagrożenie. Jestem nim tylko wtedy, gdy ktoś zasłuży na to. Nie tracę zdrowego rozsądku i nie rzucę się na nikogo pod wpływem emocji. Ufam ci, więc ty też możesz mnie. Jeżeli coś wyczujesz, zwłaszcza trolle, ostrzeż mnie. Takie niespodzianki mogą się źle skończyć, nie czytam w twoich myślach, więc musisz mi mówić, kiedy coś jest nie tak.
Rozplotła palce i minęła Meruema, sięgając po tobołek oraz włócznię. Gotowa przyjrzeć się całości ruin, ruszyła pierwsza, przyglądając się wszystkiemu z zaciekawieniem i jak trzeba, okrążając całość, aby ten widok wrył się dostatecznie w pamięć.
- Ile tak właściwie mają palców trolle? Nie zdążyłam się im dokładnie przyjrzeć, gdy z nimi rozmawiałam - powiedziała nagle, przyglądając się ścianom. Ton głosu zdradzał, że jest to dla niej istotna informacja. - O czym tak właściwie rozmawiałeś wtedy z trollami? Nie chwaliłeś się, że znasz ich język. Nauczyłbyś mnie tego potem?

Re: Dżungla Tuk'kok

264
Meruem uśmiechnął się lekko i skinął głową, kiedy kochanka chwyciła jego dłonie. Uśmiech jednak szybko znikł z twarzy mężczyzny. W jego oczach pojawił się błysk, napiął mięśnie i drgnął widocznie, jakby czegoś się przestraszył bądź został porażony piorunem. Rozszerzone źrenice nie wnioskowały nic dobrego. Na całe szczęście twarz mężczyzny szybko przybrała pytający wyraz, a on sam nie cofnął dłoni. Mimo to Tessa mogła wyczuć, że przy jeszcze jednym takim numerze z pewnością to zrobi. Najwidoczniej nie był przyzwyczajony do delikatnych muśnięć cudzej many.
- Wierzę ci i ufam, ale słowa nie zawsze wystarczą. Pewne sytuacje nas przerastają, a wtedy w zapomnienie odchodzą wszelkie obietnice. Wówczas liczy się tylko tu i teraz. Ardea opowiadała mi, że ludzie są ludźmi tylko dlatego, że nie potrafią całkowicie kontrolować swoich emocji i ulegają im. Masz silną wolę, z pewnością opanujesz swój gniew, ale co się stanie jeśli zobaczysz głowy innych towarzyszy? Albo ich ciała? Twoja żądza krwi może stać się tak wielka, że zaćmi ci umysł. - Rozluźnił się i mocniej zacisnął dłonie, wciąż splecione z dłońmi Tessy. - Wiedz jednak, że nie zmienię zdania co do ciebie. Jeśli poniesie cię gniew i słusznie skierujesz go w odpowiednią stronę, a po wszystkim w wrócisz do siebie, zaakceptuję to. Pod warunkiem, że pozostaniesz taka jak zawsze i nie zmieni cię to. - Jakby na podkreślenie swoich słów, nachylił się nagle i pocałował Tessę prosto w usta, krótko, aczkolwiek czule.
Kiedy się odkleili, Meruem posłusznie ruszył za towarzyszką. Z początku przekrzywiał głowę, nie wiedząc co się dzieje, ale dość szybko załapał. Z lekkim uśmiechem przyglądał się ciekawskiej Pół Elfce, która dokładnie przykładała się wolnym od fresków, białym, niemal jak lustro odbijającym światło słoneczne, ścianom. Kobieta mogła zauważyć coś ciekawego. Kamień, z którego zbudowane były ściany, był ociosany z prawdziwą precyzję. Idealnie gładki, nawet po tak długim czasie. Zapewne gdyby złączyć dwa bloki tego samego kamienia, nie dałoby rady wsunąć we wnękę igły czy karty.
- Pięć, tak jak ludzie - odpowiedział Meruem, wzruszając ramionami. - Dlaczego pytasz?
Sam dla zasady przyglądał się ruinom, lecz nie wzbudzały w nim one takiej ekscytacji jak w Tessie, zupełnie jakby nie jedną już widział i było to dla niego całkiem naturalnym fragmentem otoczenia.
- Powiedziałem im, że jesteś silną i honorową wojowniczką, znaną od teraz jako Płomienna Włócznia. Tak będą rozpoznawali cię w Tuk'Kok, zarówno inteligentniejsze bestie jak i inni mieszkańcy, o których zapewne wiesz. - Kiedy tylko Tessa zapytała kochanka, czy będzie ją nauczał, ten rozpromienił się jak dziecko, które dostało cukierka. Błyskawicznie znalazł się przy rozmówczyni, wykonując gest rękoma, jakby chciał ją objąć, lecz ostatecznie tego nie zrobił. Zamiast tego położył dłonie na jej ramionach. Jego zielone oczy błyszczały, zniknął z nich podejrzany cień. - Oczywiście! Nauczę cię tak, że będziesz mówiła w ich języku jakbyś znała go od zawsze! - Był niezwykle podekscytowany tym, iż zyska własnego ucznia. Nie było to dziwne biorąc pod uwagę fakt, że zawsze to go uczono.

Re: Dżungla Tuk'kok

265
- Bo trolle mówiły mi wcześniej, że przeciwników nie będzie więcej niż palców u ich dłoni zaś wędrówka do wspomnianych ruin to liczba ich palców u jednej dłoni. Wcześniej nie pomyślałam o tym, lecz dopiero teraz, gdy szaman wspomniał, że jesteśmy blisko... pomyślałam, że być może przeoczyłam w tym wszystkim jakiś ważny fakt. Jednak jest tak jak myślałam.
Westchnęła, przyglądając się otoczeniu. Pomimo nieznalezienia niczego konkretnego, ekscytacja poszukiwaczki przygód narastała w niej, wypierając złość i żal precz z umysłu. Stanąwszy w miejscu, gdzie mogła objąć wzrokiem większość ruin, napawała się tym. Wątpiła, by kiedykolwiek wcześniej tutaj dotarł. Pewnie za to znalezisko zgarnęłaby mnóstwo pieniędzy. Oczy błysnęły na samą myśl ile przygód jeszcze na nią czeka. Równocześnie Tessa czuła się dziwnie pobudzona, wręcz podniecona. Miała wrażenie, że pewna część jej samej wróciła po zbyt długim spoczynku i teraz domaga się spełnienia swej potrzeby. Gdy tylko zerkała na Meruema, doskonale wiedziała, co chciałaby z nim zrobić. Dlatego trzymała się od niego dość znacznie, aby nie zrobić czegoś głupiego. Dopiero gdy ten sam skrócił dystans, kładąc dłonie na jej ramionach, Tessa pękła. Przez chwilę umykała spojrzeniem w bok, jakby pragnąć rozmyślić się.
- Chcę nauczyć się też wielu innych rzeczy - dodała, decydując się na kontakt wzrokowy. - Nie znamy się. Te dwa dni to za mało, by kogoś w pełni poznać. Mnie zobaczyłeś od innej strony, jednak ludzie postronni postrzegają mnie za wredną sucz. Nie znasz mnie, ja ciebie też nie, ale chcę cię lepiej poznać. Chcę... - Głos lekko załamał się. Tessa wyraźnie walczyła z czymś w sobie. W końcu po głębszym oddechu znienacka wycofała się, uciekając z zasięgu jego rąk. Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć bądź zrobić, po raz drugi tego dnia rzuciła włócznię i torbę na bok. Pozbyła się też szala i... bluzy, odsłaniając brzuch, ramiona oraz przepaskę na piersiach. Kobieta przylgnęła do kochanka, stając na czubkach palców i całując mężczyznę dłużej niż powinna. - Chcę ciebie. Tutaj. Teraz.
Położyła dłoń na jego kroczu, sugestywnie masując.
- Chcę kochać się z tobą w tych ruinach. To głupie, nieodpowiedzialne, zupełne wariactwo, wiem, ale chcę. Meruem...! Kochaj się ze mną jak szalony!
Tessa zdecydowanie była napalona.

Re: Dżungla Tuk'kok

266
Meruem, słysząc pierwsze słowa Tessy, nie bardzo wiedział o co chodzi. Otworzył już usta, chcąc coś powiedzieć, jakoś zareagować, ale instynkt podpowiedział mu żeby był cicho i dał kobiecie dokończyć, dlatego tak też zrobił. Przeczucie mówiło mu, że coś ma się zaraz zdarzyć. Nim dowiedział się co, serce zabiło mu kilka razy mocniej, szybciej pompując krew, która zaszumiała mu w uszach. Tym razem nie ukazał zdziwienia, którego nawet nie odczuł, choć nie spodziewał się takiej sytuacji. Przyjął dość poważną minę, lecz jego oczy zabłyszczały ponownie i był to całkiem inny błysk niż ten, który ukazał się przed chwilą. W intensywnie zielonych oczach widniało narastające pożądanie. Mężczyzna umilkł nagle, a jego mięśnie rozluźniły się.
Tessa rozebrała się błyskawicznie i przywarła do niego, ale był gotowy. Nic nie mówił, jego krew gotowała się coraz bardziej, zdążyła już popłynąć w dolną część ciała, która prężyła się znacznie z każdą sekundą. Kiedy ich usta złączyły się w namiętnym pocałunku, aura namiętności zawisła w powietrzu, emanowała od obojga, a choć z początku źródłem była Tessa, Meruem szybko przejął poprzeczkę. W jego oczach eksplodowała kontrolowana żądza, a ciało lekko drgnęło. Krocze, niezwykle podatne na dotyk kobiety, było przygotowane na nachodzące chwilę. I to, mogłoby się zdawać, bardziej niż za poprzednimi razami.
- Ja też ciebie chcę - odpowiedział mężczyzna.
Jego ciało lekko drżało, wręcz wyrywając się do wzięcia Tessy dziko, ostro, namiętnie. Nim jednak do tego doszło, Meruem zdjął kurtkę i rzucił ją na bok, to samo zrobił z tuniką. Miał już zabierać się za resztę odzieży, lecz z niewyobrażalną szybkością przywarł do kochanki, mocno obejmując, zaciskając dłonie na pośladkach. Pocałował ją mocno, dziko, pożądliwie, niemal jakby coś go opętało. Był rozpalony jak piec, krew w nim wrzała, a ręce pożądliwie pieściły ciało Tessy. Jednak Vaa'Shak nie potrafił się odkleić od jej ust. Zrobił to dopiero wtedy, gdy zabrakło mu powietrza, lecz i wówczas natychmiast zabrał się za całowanie szyi kochanki, biorąc krótkie i szybkie wdechy. Jego dłonie, niczym węże, zwinnie pojawiły się na przepasce obwiązanej wokół piersi kobiety. Kilka sprawnych ruchów i materiał runął na ziemię, ukazując to, na czym Meruemowi zależało.
Sprawnym ruchem ułożył Tessę na miękkiej trawie i delikatnie rozszerzył jej nogi. Jego usta natychmiast przywarły do piersi. Celem stały się sutki, ssane z taką siłą i intensywnością, że bardzo szybko lekko spuchły i stały się tak czerwone, iż przypominały wisienki na torsie. Silne dłonie Vaa'Shaka pieściły zgrabne piersi w całkowicie losowy i chaotyczny, dziki sposób. Tessa nie potrafiła już odróżnić, czy jej kochanek kontroluje swoją żądzę czy to ona zawładnęła nim całkowicie, lecz nie miało to znaczenia.
Rozpalony wewnętrznym ogniem Meruem przeszedł do rzeczy. Zdjął towarzyszce wpierw buty, a następnie spodnie, po czym również pozbył się reszty własnej odzieży. Byli teraz całkowicie nadzy. Tessa ujrzała nabrzmiałe przyrodzenie jej kochanka, ponadprzeciętnych rozmiarów, pełne napiętych żył i czerwone, niczym rozgrzana stal. Mężczyzna ułożył się wygodnie między nogami kochanki i spojrzał na nią, czekając na pozwolenie. W jego oczach płonęła dzikość, chaos, którego energia została przekierowana na pożądanie, jak widać będące pod władaniem Meruema. Kiedy tylko Tessa da mu wyraźny znak, bez czekania przejdzie do tego, na co najbardziej czekają oboje.
Wejdzie w kochankę powoli i spokojnie, być dać jej krótką chwilę na przywyknięcia do tego uczucia. Wyprostowane ręce ułoży po bokach jej głowy, następnie patrząc jej prosto w oczy, stopniowo będzie przyspieszał ruch bioder. Tessie może się wydawać, że wręcz w nieskończoność, a każde kolejne pchnięcia są o wiele szybsze i mocniejsze od poprzednich. Meruem nie miał również zamiaru oszczędzać energii. Będzie brał kochankę dziko i namiętnie, jego fallus dokładnie spenetruje jej wnętrze, dostarczając obojgu niewyobrażalnych fali przyjemności, od której można postradać zmysły.

Re: Dżungla Tuk'kok

267
Oddychała głośniej, spoglądając na kochanka podniecona tak bardzo, że nie mogła dłużej czekać. Gdy Meruem zamierzał spokojnie i powoli w nią wejść, Tessa zdecydowanie objęła go nogami w pasie, nabijając się od razu w całości. Krzyknęła głośno, wyginając się pod ciałem mężczyzny. Wpiła zachłannie w jego usta, przygryzając zaczepnie. Cichutko pojękiwała, gdy przyspieszał coraz bardziej. Wbijała paznokcie w jego plecy, delektowała się uczuciem przyjemności.
Gdy Meruem postanowi zmienić pozycję, Tessa wykorzysta to, aby odtąd podyktować dalszy rozwój wypadków. Kiedy wyprostuje się, położy mu delikatnie stopę na piersi, zginając nogę w kolanie. Jeśli tylko chciałby ominąć ją, naprze nią zdecydowanie, lecz nie używając znacznej siły. Brązowo-zielonymi oczami będzie sycić się widokiem kochanka, który należał tylko do niej i tylko jej pragnął.
- Całuj. Liż. Kochaj - wyszeptała zduszonym głosem, pragnąc znowu go poczuć. Zwłaszcza w tej pozycji.
Zaraz po tym Tessa położy drugą nogę na jego klatce, z uśmieszkiem drobiąc sobie gołymi stopami po jego skórze, jakby była malutkim dzieckiem odciskającym po raz pierwszy w życiu odcisk dłoni oraz stopy na papierze. Gdyby mężczyzna chciał ją w tym momencie pochwycić i przejąć inicjatywę, Tessa zamierza umknąć z zasięgu rąk, przeturlawszy się parę razy w bok ze śmiechem. Zamacha radośnie nóżkami, by zaraz podźwignąć się do klęku i nieznacznie wypiąć tyłek w jego stronę poruszając nim zachęcająco raz w lewą, raz w prawą stronę.
- Meruem. Meruem, nie każ mi tak czekać.

Re: Dżungla Tuk'kok

268
Po kilku minutach iście szalonego tempa, Meruem postanowił zmienić pozycję. Odgiął się lekko do tyłu i chwycił Tessę za biodra, lecz w tym momencie zastała go dość interesująca niespodzianka. Kobieta położyła mu na klatce piersiowej zgiętą nogę. Od razu odebrał sygnał, a wyszeptane słowa pobudziły go jeszcze bardziej. Nie mógł lizać i całować, ale kochał aż nadto. Dzięki nowej pozycji był w stanie pochylić się do przodu i przenieść większy ciężar ciała. Wyprostowana, lewa ręka obok głowy kochanki pozwoliła mu zachować równowagę, natomiast prawa powędrowała w stronę piersi leżącej, zaciskając się na niej całej, lekko szczypiąc, wyginając we wszystkie strony; bawił się nią niczym kot kłębkiem włóczki.
Ruch Tessy podniecił Meruema jeszcze bardziej, choć wcześniej wydawało się to niemożliwe. Ten, zachowując się jakby rzucono mu wyzwanie, jeszcze bardziej przyłożył się do swojej roboty, tak, że z jego gardła mimo woli wydobyły się ciche jęki. Ruchy bioder stały się bardziej posuwiste, przypominało to kołysanie się łódki na morzu. Podczas sztormu. Lub wiosłowanie, takim tempem, iż pozwoliłoby w mig przepłynąć między kontynentami. Kiedy na piersi Meruema znalazła się druga stopa leżącej pod nim kochanki, musiał obrać nową taktykę.
Całkowicie przeniósł swój środek ciężkości do przodu, pozwalając, by niczym sprężyny podtrzymywały go nogi kochanki, samemu również ułożył się nieco wyżej. Tempo jego posunięć straciło nieco szybkości na rzecz siły pchnięć. Przy każdym uderzeniu o pośladki kobiety rozlegały się charakterystyczne klaśnięcia. Mężczyzna pchał z całej siły, przenosząc część ciężaru ciała na biodra, zwiększając nacisk z każdym ruchem. Przy ruchu wstecznym penis wychodził aż do żołędzia, po czym penetrował wnętrze Tessy z podwójną siłą, bezlitośnie uderzając w macicę.
Meruem w końcu zapragnął zmienić pozycję. Wyszedł z kochanki miał już chwycić jej nogi, kiedy ta zwinna wywinęła mu się i przeturlała kilka razy w bok. Otworzył szerzej oczy i uśmiechnął się widząc jak szczęśliwa i napalona kobieta zachęcająco wypina tyłek w jego stronę, delikatnie ruszając nim na boki. Vaa'Shak zareagował jak prawdziwy kot na ruszający się obiekt - rzucił się do przodu. W mgnieniu oka znalazł się tuż za Tessą, spełniając jej prośbę i nie każąc czekać długo. Chwycił jej pośladki w swoje dłonie i bawił się nimi chwilę, a po czym jego dłoń spoczęła na czułym punkcie kobiety. Meruem pobudzał ją, masował łechtaczkę i wargi sromowe, od czasu do czasu zagłębiał w środku palec, a nawet dwa. Kiedy uznał, że kobieta jest podniecona do granic możliwości, ponownie wszedł w nią.
Mocno zacisnął dłonie na jej biodrach i przeszedł do szalonego tempa. Jego jęki stawały się głośniejsze, jakby był bliski końca. Z każdym potężnym i szybkim pchnięciem czerpał niewyobrażalną przyjemność, równie wielką, o ile nie większa, dając swej kochance. Był w pełni sił, zdrowy, wypoczęty i najedzony, widać to było bardziej niż dokładnie. Nie było może tak romantycznie jak poprzednim razem, ale zdecydowanie mocniej i ostrzej niż za pierwszym. Tessa mogła odnieść wrażenie, że przyrodzenie jej kochanka rośnie w jej wnętrzu i tylko ono zapobiega eksplozji.
W pewnym momencie Vaa'Shak delikatnie chwycił jedną ręką warkocz Pół Elfki i odchylił jej głowę nieco do tyłu, nie przerywając tempa. Nabierał dzikości, lecz nie przekraczał granicy. Po chwili chwycił kochankę za brzuch i podniósł do pozycji wyprostowanej. Jego prawa ręka owinęła się wokół jej piersi, lewa powędrowała między nogi dziko i chaotycznie masując czuły punkt. Usta Meruem odgarnął włosy kobiety i przyssał się do jej szyi, tylko na moment, bowiem szalone tempo wymagało od niego częstych oddechów, jęki również wydobywały się z jego gardła. Tessa czuła na karku gorący oddech, choć ona sama, jak i jej partner, byli rozgrzani do czerwoności.

Re: Dżungla Tuk'kok

269
Gdy Meruem pochwycił ją do ostatniej pozycji, Tessa była już na wpół oszalała z żądzy, na wpół przytomna tego, co się dzieje. Czuła się wspaniale, pomimo szybko opadających sił. Oddychała głośno, głos nieco jej ochrypł, gdy jęczała i wykrzykiwała imię kochanka, gdy szczytowała. Później już tylko szeptała, odchylając głowę. Nie dowierzając własnemu ciału, które wpadło w ciągły orgazm, złapała jedną dłonią za jego lewą, przyciskając jeszcze bardziej do siebie. Drugą ręką sięgnęła do tyłu, łapiąc za bark, kark bądź głowę kochanka, byle jakkolwiek przytrzymać się i nie upaść. Zdawała się całkowicie na niego. Sama wiedziała po swych drżących nogach, że nie da rady nawet wstać.
Tessa, spocona, ale zaspokojona, opadnie prawie że bezwładnie na pierś Meruema po skończonym stosunku. Z mroczkami przed twarzą, poczeka aż sam wyjdzie z niej. Wtedy obróci się w jego stronę i zarzuci ręce na szyję, spokojnie, z ciężkim, głośnym oddechem. Położy się na nim, całując niespiesznie, jakby na podziękowanie. Głowa opadnie mu na bark, zamknie oczy i nic nie mówiąc, splecie ich prawe dłonie ze sobą - to będzie jedyny znak od niej, że jeszcze jest przytomna.

Re: Dżungla Tuk'kok

270
Ciało Meruema na moment zesztywniało. Jęknął głośno i skończył w kochance, dodając jeszcze kilka mocniejszych pchnięć. Oddychał ciężko, jakby przebiegł wiele kilometrów. Niewykluczone, że to, co zgotował Tessie, wymagało porównywalną ilość energii, o ile nie większą. Jego ciało wręcz paliło, kropelki potu zdawały się parować. Oczywiście było to zwykłe złudzenie, oboje byli blisko niedotlenienia. Zbliżyli się do erotycznej granicy, za którą znajduje się już tylko sama Krinn. Wszystko wokół przestało istnieć. Liczyli się tylko oni dwoje, desperacko próbujący wrócić do poprzedniego stanu organizm i fala przyjemności, która malała stopniowo, acz powoli. Tessa przez co najmniej jeszcze kilka minut czuła się, jakby kochanek wciąż był w niej.
Meruem również nie kwapił się by wstać. Jego mięśnie zaczęły się rozluźniać, a pierś ciągle podnosiła się wysoko i opadała powoli. Odwzajemnił pocałunek kochanki, trwali w tej pozycji jeszcze kilka chwil. Jej głowa spoczęła na jego barku, dłonie splotły się. Oddech mężczyzny wręcz parzył. Delikatny wiaterek wolno chłodził ich ciała. Vaa'Shak w pewnym momencie objął towarzyszkę i pochylił się do tyłu, upadając na miękką trawę. Ułożył jej głowę wygodnie na swojej piersi, dłonią delikatnie przesuwając po jej plecach. Prawa dłoń gładziła rękę kobiety. Trwali tak kolejne kilka chwil, odpoczywając, sycąc się uczuciem bliskości.
- Jak było? Jesteś zadowolona? - Meruem postanowił przerwać ciszę niewinnym, niezobowiązującym pytaniem. - Cieszę się, że tak się stało. Uświadomiłem sobie, jak bardzo pragnąłem ciebie, a moje ciało twojego. Czułem, jakbyśmy znali się od zawsze.
Wziął jeszcze kilka głębszych oddechów. Na jego twarzy widniał błogi uśmiech. Rysy twarzy były jakby gładsze, a blizna nie taka straszna. Twarz mężczyzny wyrażała głębokie szczęście, jakby zdobył coś, czego pragnął od zawsze i mógł umrzeć w spokoju. Jego oczy błyszczały, lecz w jakiś inny sposób, który ciężko było nazwać. Niespodziewanie w kącikach oczu pojawiły się miniaturowe kropelki łez. Meruem patrzył w niebo, śledząc wzrokiem wolno przesuwające się po błękicie chmury.
- Co się stanie kiedy ukończysz misję? - zapytał po chwili, również niezobowiązujące, a jednak odrobinę poważniej. - Wrócisz do ludzi i już nigdy cię nie ujrzę? Zostaniesz tutaj ze mną i będziemy żyć pełnią życia? Myślę, że tego bym chciał, życia z tobą. Byśmy polowali razem, żyli jakbyśmy chcieli. Może nawet, w przyszłości - zawahał się na moment - mielibyśmy potomstwo? Nie pragnęłabyś tego wszystkiego, co mogę ci zaoferować ja i Tuk'Kok?
Jego lewa dłoń przesunęła się w górę pleców i zaczęła delikatnie gładzić włosy. Meruem przeniósł swój wzrok na nie, tonąc w czerwieni.

Wróć do „Kattok”