Re: Dżungla Tuk'kok

61
A mimo to krasnoludy zgadały się, by wszystkich wytępić tego samego dnia, skomentowała w myślach wypowiedź Densera. Może i miał trochę racji, lecz ten argument do końca jej nie przekonywał. Zapamiętała sobie uśmieszek elfa, z którym rozmawiała przed wyruszeniem. Jak wtedy ani trochę jej się spodobał, tak teraz czuła, że w tym wszystkim jest coś nie tak, jak powinno.
Wszyscy mogliby oczekiwać, że kobieta z ulgą przyjmie wiadomość, że dalej jest w zespole, ta jednak nie promieniała entuzjazmem, a już tym bardziej skruchą. Uparta była jak cholera. Ponadto po wyrazie jej twarzy i zwlekaniem z odpowiedzią, drużyna mogła bardzo szybko dojść do wniosku, że Tessa na poważnie rozważa odejście z grupy i pójście na własną rękę. Nie bała się, a cień zbójnickiego uśmiechu, jaki przez chwilę przemknął na jej ustach, świadczył tylko o jej naturze. Jeśli do tej pory mieli wątpliwości, z jakiej gliny pół elfka jest ulepiona, to teraz powinni wiedzieć - wieczna ryzykantka z zamiłowaniem do wszelakich niebezpieczeństw.
- Niech ci będzie - zwróciła się do Densera po tak długim milczeniu, że można było uznać, że wszystkich kopnie w dupę. Jeśli taka odpowiedź im wystarczy, ruszy za nimi w dalszą wędrówkę, standardowo zajmując miejsce na samym końcu i... zwiększy swą odległość od nich, nie pragnąc zamieniać z nimi chociaż słowa. Także nasunie z powrotem swój szal, owijając się nim tak jak zawsze.

Re: Dżungla Tuk'kok

62
Wszyscy wyruszyli ponownie, lecz w zdecydowanie mniejszym składzie i w o wiele gorszych humorach. Atmosfera była napięta, w drużynie panowała cisza i przez pierwszą godzinę podróży nikt nie chciał rozmawiać z nikim. Na przodzie szedł przewodnik, zaraz za nim Garen, który ostatnie miejsca w szyku musiał ustąpić Tessie, następnie Herleris, Raymond i Denser. Przewodnik nakazał trzymanie się blisko, więc chcąc czy nie, każdy musiał nieco się przybliżyć, wliczając w to najbardziej buntowniczą osobę w całym towarzystwie. Wszyscy czujnie rozglądali się na boki, nie chcąc zostać ponownie zaskoczonym. Jinaraeth spisywał się całkiem dobrze jako przewodnik. Zmył krew z twarzy i wczuł się w swoją rolę, stając się niemal całkiem inną osobą. Zmarszczył czoło, skupił wzrok na otoczeniu, dokładnie stąpał po ziemi, a przede wszystkim nie wahał się wydawać rozkazów. Pokierował drużyną tak, że nie natrafiła na nic wrogiego, choć kilka razy nakazywał kilku i kilkunastu minutowy postój z zachowaniem absolutnej ciszy, z tylko sobie znanych powodów. Nie było sygnału sugerującego zagrożenie, więc drużyna bez słowa ruszała dalej.
Cisza czy raczej towarzyszące grupce jedynie odgłosy dżungli, stawały się nie do wytrzymania. Raniły ciało bardziej niż chmary owadów, doprowadzały powoli do szaleństwa. Serce biło mocniej każdemu, napięcie przekształciło się w niepewność. Każdy świadom był tego, jak bardzo drużyna osłabła i jak bezbronna wręcz byłaby w starciu z innymi grupami. Mimo to podróż w ciszy była zbyt dobijająca, więc ponownie rozgorzały ciche rozmowy. Denser wyruszył na przody, by pogadać z przewodnikiem. Zbrojny rozpoczął konwersację z naukowcem, jak się okazało odnaleźli wspólny język - Garen opisywał różne urazy, w makabryczny i dosadny sposób, a następnie Raymond je komentował. Ku zdziwieniu, Tessa również nie została bez towarzystwa. Choć było to ryzykowne, Herleris postanowił zagadnąć do niej. Cofnął się nieco do tyłu i zrównał się z kobietą.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam? - zapytał wprost, wiedząc już, jaka Pół Elfka jest. - Wiem, że wolałabyś iść sama, ale nawet ty musisz mieć czasem ochotę o czymś pogadać. Widziałem, że posługujesz się magią. Opowiesz mi, gdzie się tego nauczyłaś? - zapytał.

Re: Dżungla Tuk'kok

63
Tessie było na rękę to, że i szła dalej z grupą, i zarazem dali jej święty spokój. Nikt się nie odzywał, ona także nie zamierzała. Skupiała uwagę jedynie na otoczeniu, tak jak reszta, nie chcąc ponownie zostać zaskoczoną. Wędrówka nie była łatwa, lecz o wiele bardziej emocjonująca niż z poprzednim przewodnikiem. Tamten wolał względnie bezpieczniejszą trasę, ten co jakiś czas fundował im większe dawki adrenaliny. Zdecydowanie jej to odpowiadało. W brązowo-zielonych oczach pojawiało się rozbawienie, czuła się cudownie w takiej atmosferze. I nieważne stawało się to, że reszta obawiała się następnego kroku. Ją to radowało. Serce tłukło niemiłosiernie, lecz w duchu Tessa oczekiwała na jeszcze więcej.
Niestety prócz tej małej euforii kobieta przejawiała zainteresowanie czymś innym. Co jakiś czas ukradkowo zerkała na plecy Densera, zastanawiając się nad jego motywami. Nie potrafiła go do końca rozgryźć. Wyglądał zdecydowanie na człowieka, który bez mrugnięcia okiem zabiłby, gdyby zaszła taka potrzeba, a mimo to był... nieprzyzwoicie miły. Mało tego, wydawał się porządny, solidny i godnym zaufania, podczas gdy tamten elf naopowiadał jej dziwnych historii o nich wszystkich. Pomimo tego, że nie uwierzyła w nie, to złośliwy chochlik podpowiadał jej, by nie ufać aż tak bardzo człowiekowi, który najbardziej jej pomógł. Nie mogąc zrozumieć jego motywów, nie potrafiła choć trochę zmienić nastawienia.
Kolejny miły gość, który nie chciał mnie zabić, skomentowała próbę maga nawiązania z nią kontaktu. Szła w milczeniu, walcząc ze sobą. Z jednej strony chciała na niego sarknąć i od razu wybić z głowy jakąkolwiek rozmowę, zaś z drugiej... musiała nawiązać chociaż nić porozumienia z kimś innym niż Denser, na którego pewnie już nie będzie mogła liczyć. Osobiście da jej popalić, jeśli znowu coś spierdoli.
- Jestem samoukiem - powiedziała w końcu, po raz pierwszy tak naprawdę przyglądając się magowi. - Nie potrzebuję rozmawiać. To ty masz taką potrzebę. Niestety widząc, jak reszta podzieliła się, zostałam tylko ja, więc nie miałeś wyboru. - Jej głos nie brzmiał jak zarzut, bardziej jak suche stwierdzenie faktów.

Re: Dżungla Tuk'kok

64
- Przecież równie dobrze mogłem dołączyć do jakiejś dwójki, bądź jeszcze chwilę iść w ciszy smaemu. Uznałem za dobry pomysł, aby porozmawiać z kimś utalentowanym w dziedzinie magii. - Zdawał się doskonale wiedzieć, że kobieta rozmawia z nim na siłę, lecz postanowił postawić na swoim.
Uśmiechnął się lekko, a błysk w jego intensywnie błękitnych oczach oznaczał niemalże wyzwanie w stylu "mój opór, kontra twoje odosobnienie". Jego spocona, idealnie wyrzeźbiona i proporcjonalna twarz błyszczała w prześwitujących korony drzew promieniach słońca. Od czasu do czasu machał głową, wprawiając w ruch swoje długie do barków czarne włosy, obecnie posklejane potem. Krążące wokół jego głowy, okrutnie kąsające komary, najwyraźniej uznające krew Highflame'a za wyborną, irytowały go niesamowicie. Twarz o stosunkowo słabej opaleniźnie, sugerującej niedawne przebycie z centrum kontynentu na Kattok, pełna była drobnych zaczerwienień i bąbli, mniej widocznych w kilkudniowym zaroście. Gdyby przyodziać Herlerisa w zbroję i kazać mu nabrać nieco mięśni, byłby niczym prawdziwy Książę z Bajki, o którym marzy każda młoda dama, tak różna od Tessy.
- Tam, skąd pochodzę, samouki są prawdziwymi geniuszami. Opanowanie choć podstaw magii to talent, którego zazdroszczą mistrzowie. Ciekawi mnie to bardzo, lecz zapewne nie pochwalisz się w jakim żywiole znalazłaś upodobanie? - Uniósł swoje regularne brwi, które nadały całej twarzy wyraz balansujący na granicy ciekawości i zachęty. - Może opowiesz mi o swoich początkach w dziedzinie magii? Jak opanowywałaś kontrolę energii magicznej? Jak zwiększałaś jej poziom? Jak hamowałaś ją przed destrukcyjnym wpływem na twoje ciało, jak opanowywałaś rotację, formowanie, materializację i przekształcanie? - Herleris najwidoczniej coraz bardziej wczuwał się w konwersację, starając się pokierować tak, by zboczyła na tematy uwielbiane przez niego; jego głos stawał się lekko podekscytowany, przemawiało przez niego wręcz podniecenie, a twarz wyrażała coraz większą ekspresję z każdym wypowiedzianym słowem. Mimo to Tessa czuła, że to dopiero początek

Re: Dżungla Tuk'kok

65
A ja uznałam, że jestem wyrzutkiem i nikt nie będzie chciał ze mną gadać, odpowiedziała w myślach. Wygląda na to, że się pomyliłam. Znowu.
Tessa dostrzegła ten błysk w oczach Herlerisa i już wiedziała, że tak szybko się nie odczepi. Nie miała wyboru, jak tylko powiedzieć od siebie coś więcej niż jedno, enigmatyczne zdanie.
- Kiedyś poznałam wędrownego maga... - zaczęła mówić, westchnąwszy niepewnie. Nie widziała celu tych pytań, skoro i tak nic ich wszystkich nie łączy. - Nie robił niczego na pokaz, jednak każdy w mieście wiedział, kim jest i go powszechnie szanowano. Raz zdarzyło się, że znalazłam go ciężko rannego w zaułku i postanowiłam mu pomóc. Podczas pobytu w szpitalu opowiedział mi mnóstwo rzeczy o magii oraz pokazał parę ciekawych zaklęć. Zafascynowało mnie to do tego stopnia, że później na własną rękę szukałam przeróżnych sposobów na obudzenie choć namiastki talentu. Dużo mi w tym pomogło podglądanie bogatszych dzieci, które miały swoich mistrzów, porozpoczynane szkoły i bardzo chętnie chwaliły się swoimi umiejętnościami. Wykorzystywałam to jak tylko zdołałam.
Wzruszyła ramionami.
- Potem to już była kwestia prób i błędów, tego, ile ryzyka podejmę i czy warte jest narażanie przy tym życia.
Tessa przerwała swój najdłuższy monolog w całej tej wyprawie, uznając, że tyle wystarczy, by nie wyjść na gbura. Myślami podążyła także w inne miejsce, chociażby do swojej młodszej siostry, której zapewne Herleris spodobałby się i już wydawałaby oszczędności na efektowną sukienkę, by miała pewność, że złowi w swoje sidła przystojnego bruneta. Tessę on nie interesował, w zasadzie potrafiła jedynie ocenić według klasycznego kanonu piękna, by wydać taką opinię.
- Dlaczego ogień? Bo zakładam, że skoro nim walczyłeś, to ten żywioł najbardziej ci odpowiada? - Teraz nadeszła pora na wyjawienie czegokolwiek ze strony maga. - Tak tobą targają namiętności czy ambicje? A może i jedno, i drugie? - Gdyby Tessa zachowywała się choć trochę jak na kobietę przystało, zapewne jej pytania zostałyby potraktowane jako próba flirtu. Natomiast pół elfka wydawała się całkowicie nieświadoma wybrzmienia tego pytania.

Re: Dżungla Tuk'kok

66
Mag zaśmiał się lekko, słysząc pytanie rozmówczyni.
- Może faktycznie oba? - rzucił kobiecie porozumiewawcze spojrzenie, przetrzymując ją na moment w niepewności. - Prawdę mówiąc, na namiętności nigdy nie miałem jakoś więcej czasu, więc zakładam, że wszystko rozchodzi się o ambicje. Urodziłem się w rodzinie magów, więc szkolono mnie od dziecka. Jednak mimo presji sam uznałem sztuki magiczne za cel swojego życia, być może mam to we krwi. Jestem jednak zaskoczony, iż znasz również drugie znaczenie żywiołów, teoria też jest ważna. - Nie zabrzmiało to do końca jak pochwała, ale mężczyzna z całą stanowczością miał dobre intencje. - Wracając do twojej opowieści, wychodzi na to, że nie jesteś tak nieczuła na jaką wyglądasz, jaką grasz, skoro pomagasz innym. - Uniósł brwi w górę i uśmiechnął się zawadiacko, chcąc przyskrzynić kobietę; najwyraźniej poznawanie jej sprawiało mu małą przyjemność, co również widać było w momencie, kiedy Tessa podjęła konwersację.
Herleris zamilknął na chwilę, kiedy przewodnik gestem ręki nakazał czujność. Grupa zwolniła, pilnie rozglądając się wokół. W powietrzu wisiało coś niepokojącego. Każdy mocniej chwycił broń, a ci, którzy jej nie mieli, przygotowywali się na swój sposób. Sylwetki postaci odruchowo się zgarbiły, a ich kroki stały się cichsze i dokładniejsze. Serca zabiły mocniej. Trwało to nie więcej niż kwadrans, kiedy w końcu Jinaraeth oznajmił, iż wszystko gra, po czym drużyna ponownie wróciła do rozmów.
- Więc... - zaczął ponownie Mag, najwyraźniej zgubiwszy wątek. - Chciałem ci polecić naukę w akademiach magii, zwłaszcza w Oros. Z drugiej strony masz trochę domieszki elfiej krwi, jak zauważyłem, więc w Nowym Hollar również mogłabyś zostać dobrze przyjęta. Posiadasz umiejętności magiczne, więc zaczęłabyś zapewne od określonego etapu i tylko zwiększyła swoją wiedzę oraz moc. - Wydawał się zachęcać dziewczynę dla jej własnego dobra, jakby poczuł prawdziwą więź z drugim magiem. Tessa również mogła odnieść wrażenie, jakoby władający magią byli osobnym gatunkiem lub tak postrzegał ich Herleris. - U ciebie natomiast, jak zauważyłem, dominuje magia ziemi? Zamienienie skóry w kamień to jedno z podstawowych zaklęć, lecz jest stosunkowo trudne, za to nieopisanie przydatne. Zakładam, że namiętności w tobie niezbyt wiele, bardziej za to twardo stąpasz po ziemi? - Obrócił wcześniejszą broń Tessy przeciwko niej samej, podnosząc jedną brew i uśmiechając się złośliwie, lecz koleżeńsko.

Re: Dżungla Tuk'kok

67
Tessa miała przykre wrażenie, że mężczyzna naigrawa się z niej. Upewniało ją w tym każde wypowiedziane przez nie zdanie, na które nie zareagowała jakoś szczególnie. Jak dalej czujnie szła przed siebie, tak dalej robiła, ignorując uśmieszki i rzucane spojrzenia. Co miała mu w tym wypadku powiedzieć? Że od tamtego czasu minęło tak wiele lat, że teraz przeszłaby obojętnie? Że uratowałaby kogoś tylko w momencie, gdyby tego kogoś szanowała lub opłacałoby się jej? Nie, to zdecydowanie nie było wyznanie dla osoby, którą ledwo znała i która mogłaby wykorzystać tę wiedzę przeciwko niej.
Kiedy przerwali rozmowę zgodnie z instrukcjami przewodnika, miała wielką ochotę szybko przejść do przodu, zostawiając Herlerisa za sobą. Jednak jego następne słowa przytrzymały ją tam jeszcze na jakiś czas. Przynajmniej dopóki nie wyjdzie ponownie na idiotkę.
- Z ust wyjąłeś mi tę uwagę. Dokładnie to samo mogłabym powiedzieć o twoich kulach ognia. - Jeżeli myślał, że tak szybko złoży broń po kilku złośliwościach, to się mylił. - Namiętności we mnie jest na tyle, by stawiać wszystko na jedną szalę. Podejmowanie ryzyka jest szalenie zajmujące. Swoją drogą, słyszałeś, że ambicja zabija, prawda? - Na koniec rzuciła znaczące spojrzenie na Herlerisa.

Re: Dżungla Tuk'kok

68
- Moje kule ognia są o wiele bardziej skomplikowane, niż ci się zdaje. Obawiam się jednak, że byś nie zrozumiała - odpowiedział z uśmiechem, nie czując urazy dumy, a jedynie chcąc skontrować ripostę rozmówczyni. - Zauważyłem. Jeśli namiętność równa się gotowości podejmowaniu ryzyka, masz jej więcej niż my wszyscy razem wzięci. - Dał Tessie do zrozumienia, że jej czyny nie zostaną prędko zapomniane, choć to również nie miało na celu uradzić. - Słyszałem, częściej niż myślisz... - odrzekł tajemniczo i skupił wzrok przed sobą, a uśmiech znikł z jego twarzy.
Herleris zamilknął na chwilę. Wkrótce i reszta drużyny przestała rozmawiać, widząc nakazujący zatrzymanie się gest przewodnika. Grupa stała tak przez parę minut, bez żadnych instrukcji i rozkazów. W końcu Denser, który cały czas przodował, cofnął się do reszty nakazując zebranie się w razem.
- Mamy mały problem, chodźcie zobaczyć - powiedział tylko tyle, po czym z powrotem ruszył na przody.
Wszyscy powędrowali za nim, marszcząc czoła i przybierając posępne miny. I słusznie. Grupa ujrzała niewielki teren, wolną przestrzeń, idealnie nadającą się na obozowisko, którą otaczał dość równy krąg drzew. Było to miejsce masakry. Na ziemi leżały ciała i powyrywane członki. Krew była wszędzie, nawet na drzewach, wsiąkła w ziemię. Denser i Jinaraeth ochoczo ruszyli zbadać teren, Raymond zaraz za nimi. Truchła zdecydowanie należały do grupy orków. Duże, umięśnione, ciemnozielone cielska często pozbawione były losowych, nadgryzionych kończyn, które walały się tu i ówdzie. Pancerze były porozrywane, ciała nosiły ślady pazurów i kłów. Topory, miecze i łuki leżały w pobliżu. Tobołki i plecaki były porozrywane, i puste.
- Vaa'Shak - rzekł przewodnik. - Nocne Bestie. Do masakry doszło tutaj nie dłużej niż godzinę temu. - Elf głośno przełknął ślinę.
- To nie wszystko - rzekł Denser, przyglądając się różnym śladom na ziemi. - Był tu ktoś jeszcze. Poszukiwacz albo członek innej grupy, ciężko powiedzieć.
- Tutaj są nasi sprawcy, zapewne nie wszyscy - dodał Raymond, kucając nad niemal przepołowionym truchłem zwierzęcia. - Interesujące.... - mruczał pod nosem, patykiem grzebiąc w jamie ustnej bestii.
- Tylko go nie wydymaj, bo jeszcze coś złapiesz. - Garen uznał swój kawał za na tyle zabawny, aby samemu się z niego pośmiać.
Vaa'Shak przypominała zwyczajną panterę, z tym, że była głównie większa. Jej uszy były bardziej spiczaste, zębiska większe i ostrzejsze, sam pysk miała również masywniejszy Sierść mocno nastroszona, a pazury wielkie i ostre. W pobliżu leżały jeszcze dwa ciała ciała zwierząt, również mocno poranione.
- Ja znalazłem przewodnika. - Pochwalił się Garen, wskazując pokrytą krwią głowę elfa z twarzą wykrzywioną w grymasie bólu i strachu.
- Co teraz robimy? Jinaraeth, co proponujesz? - zapytał Denser.
- Dobrze byłoby odpocząć. Podróżujemy bez przerwy od ponad godziny, wkraczamy na obce mi tereny. W tym miejscu Vaa'Shak nas nie zaatakują, choć obawiam się tego lub tych, którzy tu przybyli i okradli zmarłych, bowiem bestie nie potrzebują raczej zaopatrzenia, manierek z wodą, pieniędzy i innych rzeczy. Z drugiej strony nie jest to zbyt zachęcające miejsce na postój, zaraz zlecą się pomniejsi padlinożercy, a owadów przybywa coraz więcej, zapach krwi i zakrwawiona ziemia to również nie jest szczyt wygody. Możemy przenieść się nieco dalej, to byłoby lepsze wyjście lub możemy iść dalej na przód, mając nadzieję, iż idziemy pierwsi. Moim zdaniem Vaa'Shak, a była to silna i liczna grupa, rozeszli się na na zachód i wschód, na co wskazują ślady oraz specyfika tych bestii.
- Dobra, reszta, co myślicie? - Ponownie zabrał głos Denser, wyraźnie rozdarty.
- Idziemy dalej, nie będę ryzykował takiego końca jak orkowie. - Wyraźnie zaakcentował swoje zdanie Garen.
- Również proponuję iść dalej, nawet jeśli mogą na nas czekać niebezpieczeństwa, wciąż w pobliżu grasują wrogowie, których przyciągnie krew - rzekł Jinaraeth.
- Jesteśmy zbyt zmęczeni, nie obronimy się... - powiedział niepewnie Raymond.
- Również jestem za postojem - przytaknął Herleris.
- Słabe cipy, nie wiem w ogóle po co tu jesteście - mruknął gniewnie zbrojny.
- Oba wyjścia mają plusy i minusy, niczego nie przewidzimy, a jak coś nas dopadnie, to będzie za późno na zwalanie winy, bowiem będziemy martwi - oznajmił Denser, po czym westchnął głośno. Tessa? - Ponownie wzrok całej drużyny spoczął na kobiecie, kolejny raz decyzja należała do niej, co nie podobało się wszystkim, którzy w tym momencie doświadczyli Deja Vu.

Re: Dżungla Tuk'kok

69
Odpowiedzi maga skomentowała jedną, dosadną czynnością - wzruszeniem ramion. Jeśli tekst: "Obawiam się jednak, że byś nie zrozumiała" miał na celu ją obrazić, to nie odniosło to skutku. Kobieta uznała, że w końcu musiał się jakoś bronić, gdy najwyraźniej trafiła w czuły punkt.
- Jak miło, kolejna grupa z głowy - wymruczała pod nosem, co mógł usłyszeć tylko Herleris stojący tuż obok niej.
Ruszyła w kierunku ubitego zwierza, przyciskając mocniej wolną dłonią szal, by stłumić nieprzyjemny odór z ciał. Była cholernie ciekawa, jak wygląda osławiony Vaa'Shak i zamierzała pobieżnie mu się przyjrzeć. Jednym uchem słuchała ich rozmowy (przy okazji doszła do wniosku, że Garen to taki sam przygłup, co jego zmarły brat, więc jeśli umrze, nie będzie jej jakoś specjalnie przykro), więc podczas gdy stanęło na tym, że znowu Tessa ma podjąć decyzję, ta z fascynacją spoglądała na sierść, rozmiary i zębiska bestii. Nie trudno było odgadnąć, że chciałaby takiego kotka na własność.
- Hmm..? - Podniosła głowę, spoglądając na nich. Zaraz potem wybuchła śmiechem, odkrywszy, że rzeczywiście chcą, by to ona zdecydowała, a przy tym mają tak szczęśliwe miny, jakby najedli się za dużo cytryny. - Wy tak na poważnie? - Zaśmiała się jeszcze raz, choć krócej i z nutką cynizmu. - Jeżeli chcą odpocząć, to odejdźmy stąd i za pół godziny przystańmy. Jest mi to obojętne czy pójdziemy, czy nie, jednak uważam, że nie ma teraz, co się tak spieszyć. Zostaliśmy my, elfy, Vaa'Shaki i ludzie polujący na innych, więc sporo zabawy jeszcze przed nami. - Jej logika była rozpierdalająca, tak samo jak ton głosu, który zamiast napiętego, poważnego i z lekkim przestrachem o ich dalszy los, był tak radosny, tak lekki, że miało się wrażenie, że im bardziej jest niebezpieczniej, tym większą ona ma z tego przyjemność.

Re: Dżungla Tuk'kok

70
Garen splunął na truchło orka, nie odwracając wzroku od niewątpliwej gwiazdy całego przedstawienia.
- Jesteś popierdolona, wiedźmo - stwierdził fakt, o dziwo dość spokojnym, bardziej oznajmiającym niżeli obrażającym tonem.
Nie tylko zbrojnego zszokowały słowa i zachowanie Tessy, która w ich mniemaniu poczuła się zbyt ważna. W prawdzie mężczyźni próbowali to ukryć, lecz Pół Elfka mogła wychwycić przelotne grymasy na ich twarzach. Raymond zmarszczył się, choć w jego oczach pojawił się cień strachu. Garen zrobił minę, jakby miał przed sobą jakiegoś demona, natomiast Jinaraeth zdziwił się całkowicie. Zarówno Denser jak i Herleris, którzy poznali kobietę nieco bliżej, nie bardzo wiedzieli jak zareagować. Również starali się ukryć zaskoczenie niespodziewaną reakcją towarzyszki, która najwyraźniej uznała ich trudną sytuację za żart. Zastanawiającym było, czy Denser pożałował swojej decyzji zapytania Tessy o zdanie?
- Wolałbym nie myśleć o próbie przetrwania w najgorszej dżungli świata jak o zabawie - odezwał się po chwili. - W takim razie uważam, że najlepszym wyjściem byłoby wyruszenie, nie chciałbym natrafić na krążące wokół niebezpieczeństwa - oznajmił, po czym cała drużyna zaczęła się zbierać.
Największe niezadowolenie wykazywali Raymond i Herleris, którzy jednocześnie byli najbardziej zmęczeni. Mimo to nikt nie sprawiał problemów i cała drużyna ruszyła dalej. Wszyscy byli bardziej czujni i uważni, więc nie nadarzyły się żadne okazje do rozmów. Również częstotliwość krótkich postojów, podczas których Jinaraeth i Denser badali ślady i inne niepokojące sprawy, zwiększyła się. Choć zmęczenie narastało, członkowie grupy odczuwali je coraz słabiej. Szybkie bicie serca i niepokój produkowały niewielkie ilości adrenaliny. Każdy wyczulił zmysły i skoncentrował się na otoczeniu. Minęła kolejna godzina, nim odnaleźli odpowiednie miejsce na odpoczynek. W miarę prosty i suchy grunt, otoczony drzewami tak, że mieli dobrą widoczność z każdej strony.
- Proponują usiąść w kole i dokładnie obserwować otoczenie - powiedział Denser, a nawet w jego głosie słychać było zmęczenie.
Jeżeli ktoś chciał zaprotestować bądź wyjść z inną propozycją, nie miał nawet na to siły. Każdy ustawił się tak, by siedzieć dość blisko drugiego. Twarze wszystkich członków grupy były spocone, czerwone i pokąsane. Poruszali się powoli, ociężale, choć niewątpliwie w trakcie zagrożenia byliby zdolni do wysiłku. Tessa niefortunnie znalazła się między Herlerisem z lewej a Denserem z prawej. Na przeciwko siebie miała Garena. Ludzie zaczęli rozpakowywać się, z istną dzikością rzucili się na swoje zapasy wody. Tylko jedna osoba patrzyła jak wszyscy gaszą pragnienie i zabierają się powoli za jedzenie. Jinaraeth nie miał przy sobie nic.
- Wiem, jak bardzo cenne są zapasy, lecz jeżeli nie napiję się i czegoś nie zjem, znowu zostaniecie bez przewodnika - odezwał się przerywając ciszę, starając się zastosować mały szantaż.
- Oh, wybacz. Proszę - Denser bez wahania podał mu manierkę i kilka pasków suszonego mięsa. - I tak w końcu będziemy musieli uzupełnić zapasy, zwłaszcza wody.
- Nie ma tu gdzieś jakichś sklepów? - Garen był wyraźnie rozdrażniony, z niewiadomego powodu, lecz został zignorowany.
- Musimy opracować nowy plan. - Niespodziewanie odezwał się Herleris, który wcześniej raczej milczał na forum. - Proponuję skupić się na naszym celu. Jinaraeth, gdzie dokładnie jesteśmy?
- Hmm... ciężko stwierdzić... - rzekł powoli przewodnik, żując mięso. - Właściwie wkroczyliśmy na tereny, które nie zostały dokładnie zbadane i oznaczone. Ja to robię na mojej mapie, również na niej będę musiał zaznaczyć położenie poszukiwanych ruin, jeśli chcecie w ogóle otrzymać pieniądze.
Nastała ponowna cisza. Każdy skupił się na jedzeniu i piciu, uważnie obserwując otoczenie. Miny niektórych wskazywały na intensywne myślenie, nie odrywając się jednak o rzeczywistości.

Re: Dżungla Tuk'kok

71
"Próba przetrwania w najgorszej dżungli świata." Zabrzmiało to tak, jakby Denser był na wyprawie pod przymusem. To kazało jej spojrzeć po raz kolejny na człowieka pod kątem słów tamtego elfa. A co jeśli jest w tym choć ziarno prawdy?, spytała samej siebie, zamierzając nie ufać aż tak bardzo w dobroć niepisanego przywódcy. Po raz kolejny.
Milcząc podążyła za resztą grupą (oczywiście, zajmując ostatnie, zaszczytne miejsce), która była mniej lub bardziej zadowolona z kontynuacji podróży. Ona w ogóle się tym nie przejmowała. Dalej bawiły ją miny towarzyszy, których ponownie zaskoczyła. Tylko Garen, o dziwo, potrafił ująć idealnie jej charakter w dwóch słowach: popierdolona wiedźma.
Na wzmiankę o sklepach, Tessa zachowała stoicki spokój. Tak absurdalnego pytania dawno nie usłyszała. Piła dalej wodę, odsłaniając się delikatnie szalem, który chronił ją przed ukąszeniami. Była spocona, zmęczona i zapewne czerwona na twarzy, ale to jej nie przeszkadzało. Lubiła ten stan, gdy musiała się bardziej wysilić i nie wszystko przychodziło tak łatwo, jakby się tego zechciało.
Tessa nie odzywała się. Jedynie słuchała rozmowy, nie patrząc się nigdzie konkretnie, bardziej zwracając uwagę na otoczenie niż towarzystwo Densera po jednej stronie oraz Herlerisa po drugiej. Choć mogłaby zaproponować cokolwiek, wolała zachować to dla siebie. Przewodnik dalej nie wzbudzał zaufania i wolała go obserwować niż zdradzić swoją przydatną "umiejętność".

Re: Dżungla Tuk'kok

72
Minęło kilkanaście minut nim ktokolwiek w ogóle się odezwał. Wszyscy łapali oddech, powoli spożywali posiłek i popijali niewielką ilością wody. Dawali odpocząć zmęczonym kończynom, zwłaszcza nogom. Przechadzka po dżungli była trudna, nawet dla kogoś, kto już podróżował po tych terenach. Ci, którzy wcześniej nie mieli do czynienia z tak trudnym i zróżnicowanym terenem, cierpieli najbardziej, a ich stopy pokryte były bąblami, odciskami i otarciami. Nikt jednak nie odważył się ściągnąć buta nawet na moment, gdyż późniejsze założenie obuwia w trakcie zagrożenia mogłoby być trudne. Tak, drużyna niezmiernie patrolowała wzrokiem teren, każdy przez ramię każdego. Było to w pewnym sensie męczące i niezbyt komfortowe, uniemożliwiało pełny odpoczynek i relaks, lecz na obecną chwilę był to jedyny system szybkiego reagowania, jaki posiadali.
- Jinaraeth, opowiesz nam coś o ruinach? Mam tylko szczątkowe informacje. Jak rozpoznamy, że to te? Jakiej wielkości będą? - zagadnął Highflame.
Elf odchrząknął kilka razy, szykując się do dłuższego wykładu.
- Nie szukamy określonych ruin. Naszym, a raczej waszym zadaniem jest znalezienie tych jeszcze nie odnalezionych, powierzchowne zbadanie i powrót z raportem. Jesteśmy na terenach mniej znanych, mapy są tutaj bardzo niedokładne. Nie chciałbym was martwić, ale zadanie jest bardzo nieprecyzyjne. Technicznie rzecz biorąc, nawet jakaś kolumna czy fragment posągu to ruina i należałoby zawrócić, dać znać specjalnie wyspecjalizowanej grupie, by po śladach ruszyła dalej. Odkryłem już kilka miejsc związanych z rasą trolli, więc wiem, jak to działa. Wszystko zależy od was oraz tego czy chcecie ryzykować, czy nie. Mogą was odesłać z kwitkiem jak znajdziecie jedynie kawałek ściany, z drugiej natomiast strony szukanie większych fragmentów świątyni może zająć kilka dodatkowych dni, a w Tuk'Kok każda godzina dłużej to zwiększone ryzyko śmierci. - Wziął łyk wody z bukłaka Densera i przeszedł oczami po całej grupie, badając ich reakcje.
- Czyli mamy przejebane - skomentował Garen. - Dobrze chociaż płacą?
- O tak... - Niespodziewanie rozmarzył się Elf. - Na brak hojności ze strony urzędników Króla nie mogłem narzekać, po każdej udanej wyprawie leżałem do góry brzuchem przez rok. Problem polega na tym czy ktoś ceni bardziej życie, czy pieniądze. Bywało tak, że wyruszałem z potężną, kilkunastoosobową grupą, do której nie umywa się żadna z przebywających tutaj. Po dwóch dniach wracaliśmy na bezpieczne tereny ranni, zmęczeni, głodni, nigdy nie zdarzyło się tak, by przeżyła chociaż połowa. Otarłem się o śmierć niezliczoną ilość razy. Uważam jednak, że częste odwiedziny w najlepszych zamtuzach w Taj'Cah, najlepsze zachodnie wino i ogromne komnaty są warte odrobiny krwi. Czuję jednak, że po tej wyprawie przystopuję...
Wszyscy wyraźnie się zamyślili, najwidoczniej myślami będąc w swoim własnym świecie, obsypani złotem zarobionym z wyprawy. Okrutna prawdą było, iż marzenia w tym świecie można spełnić tylko i wyłącznie dzięki pieniądzom, a ciężka praca jest nieraz nie warta złamanej korony. Grupa była zbyt zdeterminowana i gotowa na ryzyko w najgorszych warunkach, by byli zwykłymi, chciwymi ludźmi żądnymi kobiet i wina. Zapewne każdy z nich miał jakieś marzenie, które chciał zrealizować, zważywszy na dość niecodzienny widok uczestniczących w podobnych wyprawach, jak mag z krwi i kości czy naukowiec.
W pewnym momencie Denser wstał, rozprostował kości i zwrócił się w stronę Tessy.
- Tessa, przejdziemy się kawałek?
- Odradzam rozdzielanie się. - Jinaraeth zareagował szybciej niż zrozumiał, iż to była raczej prywatna sprawa.
- Jeśli chcecie porozmawiać, dlaczego nie zrobicie tego przy wszystkich? Jesteśmy w środku wyprawy, chyba nie macie przed nami tajemnic? - Herleris twardo spojrzał w oczy Densera.
- Pewnie chce, żeby mu obciągnęła. - Garen wydawał się mieć to w dupie, choć doceniał potencjał ewentualnego przedstawienia.
- Nie muszę prosić was o zgodę, jeżeli chcę się przejść czy z kimś porozmawiać, nie zostawimy was, nie bójcie się. Nie pisałem się na żadną kontrolę - odpowiedział twardo niepisany przywódca. - To jak, Tessa? - Wyciągnął w stronę kobiety rękę, z pozoru by pomóc jej wstać, w rzeczywistości jednak przeczuwał, iż ta nie skorzysta z takiej pomocy, więc chciał ją tylko zachęcić do przyjęcia jego propozycji.
Herleris spojrzał na Pół Elfkę, jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, nie chciał oddziaływać na towarzyszkę. Pokiwał tylko dyskretnie i znacząco głową.

Re: Dżungla Tuk'kok

73
To, co powiedział Jinaraeth było interesujące i kazało jej trochę inaczej spojrzeć na elfa i jego działania. Wyglądało na to, że nie był takim tchórzem, za jakiego wzięła go na samym początku. Może choć trochę go polubi? Na tę chwilę trudno było to stwierdzić, lecz sam fakt, że elf miał na tyle jaj, by wciąż i wciąż wracać do tej dżungli w kolejnych poszukiwaniach, zasługiwało na aprobatę z jej strony.
- Teraz pytanie brzmi, co jest naszym celem? Parę ścian czy coś więcej? - Spojrzała się wszystkim po kolei po twarzy, próbując ocenić na co są w stanie się porwać. - Osobiście poszłabym na całość, skoro już tutaj jestem. Nie interesuje mnie też znalezienie jednej kolumny.
Zmarszczyła nieznacznie brwi, gdy doszło do dość ostrej wymiany zdań. O dziwo, znowu stała się ich główną bohaterką. Zerknęła kątem oka na maga, który niedostrzegalnie dla innych dawał znaki, by nie szła z Denserem. Zignorowała to, uznając, że to nie ma w tej chwili żadnego znaczenia. Domyślała się jaki temat może poruszyć Denser, ponadto sama chciała mu coś powiedzieć, dlatego wstała z ziemi (oczywiście, nie korzystając z pomocnej dłoni mężczyzny) i poszła za nim. Na miejscu nie będzie pierwsza się odzywać. Zaczeka aż on pierwszy zacznie. W końcu to przez niego reszta grupy będzie zachodzić w głowę, co tam kombinują.

Re: Dżungla Tuk'kok

74
Tessa powiedziała na głos to, co każdy miał w myślach, nikt jednak nie odpowiedział ani się nie odezwał. Można się też było domyśleć, iż osobiste zdanie kobiety niezbyt innych interesowało, tym bardziej nie poczuli się zachęceni do "pójścia na całość" znając zamiłowanie Tessy do ryzyka. Było dla nich również za wcześnie na takie gdybanie, nie wiedzieli przecież nawet czy uda im się dotrwać do jakiegoś skrawka cywilizacji trolli, a nawet jeśli to w jakim stanie będą, ilu ich przetrwa.
Mina Maga nie zmieniła się, kiedy został olany i Tessa ruszyła za Denserem. Garen uśmiechnął się lekko, a pozostali tylko się przyglądali. Dwójka ruszyła niedaleko od obozowiska, tak, by nie zostali usłyszani. Stanęli za jednym z drzew, mając podgląd na cały teren i nie zapominając o niebezpieczeństwie. Być może dlatego właśnie Denser wziął ze sobą bronie.
- Wybacz, że zabieram ci czas, ale sprawa ta dotyczy nas wszystkich - zaczął drapiąc się po karku. - Czy mogłabyś użyć tych swoich zdolności i zbadać cały teren wokół naszego obozowiska? Chciałbym się upewnić ile możemy tu pozostać i czy coś w pobliżu nam zagraża. Nie chciałem tego mówić przy wszystkich i zdradzać twoje tajemnice.
Tessa posiadała jeszcze niewielkie zapasy energii magicznej na to jedno zaklęcie, problem polegał jednak na tym, że po nim wyczerpie swoje zapasy na dość długi czas. Mogło to jednak niewyobrażalnie pomóc całej grupie, a nawet jeśli nie byliby oni tego świadomi i nie spojrzeli na Tessę przychylniejszym okiem, to kobieta zawsze zdobyłaby dodatkowe plusy u Densera, których zapewne ostatnio kilka straciła.
Oboje nie wiedzieli, że w obozowisku toczyła się cichym głosem dyskusja.

Re: Dżungla Tuk'kok

75
Tessa skinęła głową.
- Tak myślałam, że o to ci chodzi. - Wzruszyła ramionami. - Niestety starczy mi sił tylko na to jedno zaklęcie, więc przez dłuższy czas będę jeszcze mniej użyteczna niż wcześniej. - Jej szczerość była powalająca. Nie dość, że otwarcie przyznawała się, że nic do tej pory nie zrobiła, czegoś szczególnego na korzyść grupy, to jeszcze nic sobie z tego nie robiła.
- Wymyśl, co powiesz grupie, gdy wrócimy. Pewnie zaczną podejrzewać nas o teorie spiskowe - powiedziała nie bez cienia ironii. Zaraz potem usiadła po turecku w dogodnym miejscu na ziemi i powoli wprawiła się w tak dobrze znany jej stan umysłu. Z zamkniętymi oczami sięgnęła ręką po grudkę ziemi, by zaraz przesypać ją między palcami, ponownie je brudząc. Gdy już uda jej się połączyć zaklęciem z naturą, wybierze obszar zapytania na pół kilometra. Uznała, że to najlepsza opcja na jej zmęczenie i na szczegółowość otrzymywanych odpowiedzi.
Czy w pobliżu czai się niebezpieczeństwo? Jeżeli tak, to jakie?, zadała pierwsze pytanie, nie ważąc się na zadanie kolejnych. Wolała w razie czego przetrzymać kontakt do odpowiedzi, która może prowadzić do następnego, ważniejszego zapytania.

Wróć do „Kattok”