Re: Dżungla Tuk'kok

46
Nawet najmłodsi myśliwi, pierwszej rzeczy, której są uczeni to to, iż zwierze zapędzone w pułapkę, przyciśnięte do ściany i stojące na przeciw śmierci, potrafi wykrzesać z siebie niesamowite siły. Kierowane całkowicie instynktem i wolą przetrwanie. Iskierka życia w jednym momencie przeistacza się w potężny płomień, który może całkowicie odwrócić sytuację. Nawet najstarsi, najbardziej doświadczeni myśliwi nigdy nie lekceważą zagrożenia płynącego z pragnienia życie. Wielu zginęło właśnie w ten sposób, gdyż wielu zapomina o tak podstawowej sprawie. Leżący na ziemi i trzęsący się ze strachu elf był właśnie takim zwierzęciem, w swoim mniemaniu krok od śmierci. Nie wiadomo dokładnie, co kryło się w jego głowie, o czym myślał, o ile w ogóle był w stanie jeszcze odbierać bodźce z otoczenia. Jedno było pewne - Tessa należała właśnie do tych, którzy tracą czujność i lekceważą wolę życia.
Elf wyglądał całkowicie bezbronnie, lecz najwyraźniej doskonale zdawał sobie sprawę z tego, iż posiada broń. Zapewne nawet nie miał zamiaru jej używać, lecz w ciemnościach zobaczył okazję, która miała zapewnić mu wolność i przetrwanie. Dlatego skorzystał z tej okazji, być może samemu nie zdając sobie sprawy z tego, co robi. Kiedy tylko Tessa zamierzała nachylić się by odebrać broń leżącemu, ten wyprzedził jej ruch. Wpierając się jedną ręką, lekko się podniósł jednocześnie wyszarpując sztylet drugą. Może i nie narodził się sprinterem, lecz jego zręczność była zadziwiająca. Nim kobieta zdążyła zareagować, prosty sztylet został wbity prosto w jej lewy bark, stosunkowo głęboko, lecz zawsze mogło być gorzej. Tessa krzyknęła i odruchowo drgnęła do tyłu, a w tym czasie druga ręka elfa, do tej pory podpierająca, chwyciła garść ziemi i wyrzuciła ją wprost w twarz Pół Elfki.
Kobieta krzyczała z bólu i próbowała wyciągnąć z oczu piasek, jednocześnie starając się go wypluć z ust. Dalej była zmęczona i ciężko dyszała, a dodatek ziemi w płucach tylko pogorszył stan przyprawiając ranną o nieznośny kaszel. Sztylet w jej barku przyprawiał o dawkę nieznośnego bólu, dodatkowo rana zaczęła krwawić. A co ze sprawcą tego uczynku? Jak gdyby nic wstał i zaczął biec stronę, z której dopiero co przybyli.

Re: Dżungla Tuk'kok

47
Pół elfka była tak zmęczona, że nie doceniła przeciwnika, uznając, że skoro leżał na ziemi i zasłaniał rękoma przed biciem, to może także zabrać mu broń. Niestety pragnienie odpoczynku przysłoniło jej pierwszą rzecz, jaką powinna wykonać gdy tylko dogoniła elfa - skopanie i obicie mu ryja, by nie ważył się jej podskakiwać.
- Kurwa mać! - krzyknęła ze złością, gdy nagle chłopak wbił jej sztylet w bark, sypnął ziemią w oczy i zaczął uciekać. Przez chwilę nie wiedziała, co robić - biec, pozbyć się ziemi z oczu, zająć raną, a może zwyczajnie krzyknąć w nadziei, że ktoś z grupy usłyszy. Przecierając szybko oczy szalem, odrzuciła z miejsca ostatnią opcję. Nawet nie wchodziła w grę.
Zapierdolę go. Już on mnie popamięta, myślała Tessa mściwie, plując na bok. Jeśli udało jej się w końcu odzyskać wzrok, spróbuje zlokalizować uciekającego elfa, którego już w tej chwili nie miała żadnych szans dogonić; raz się udało, za drugim to nie przejdzie. Kobieta uzna wtedy, że może zrobić tylko jedną rzecz - wykorzystać to, że jeszcze w jej ciele krążyła spora dawka adrenaliny, która jeszcze bardziej uderzyła do głowy, gdy chłopak ją zranił. Bolało jak cholera, jednak musiała to zignorować. Nie była pizdą, która nie poradziłaby sobie z tym.
Tessa chwyci włócznię, kierując grot w przeciwną stronę niż znajdował się cel. Nabierając spokojnych, względnie oddechów, skupi się na elfie, o ile jeszcze był w zasięgu wzroku, i nie zważając na swój mizerny stan, rozbiegnie się, unosząc włócznię i ciśnie w nogi uciekiniera, chcąc go skutecznie przyszpilić. Tessa włoży w to tyle siły, ile będzie miała, nie zważając na to, czy zaraz padnie zemdlona na ziemię, czy w najlepszym przypadku przytuli do najbliższego drzewa. Zdecydowanie chciała dorwać elfa w swoje ręce. Bez niego nie miała po co wracać do grupy.
Jeśli Tessa po odzyskaniu wzroku nie zauważy elfa, odpuszcza sobie, siadając z boku i nabierając oddechu, a także robiąc odpoczynek i przyglądając się bliżej ranie. Dopiero wtedy wydrze kawałek rękawa bluzy, który już skazany był na stracenie i na szybko opatrzy ranę, wyjmując w końcu sztylet z barku (wcześniej nie zaryzykuje jeszcze większej utraty sił). To samo tyczy się w momencie, gdy spudłuje włócznią - z tą różnicą, że jakoś dowlecze się do swojej broni i dopiero wtedy siądzie, mając nadzieję, że to koniec przygód na przynajmniej paręnaście minut.

Re: Dżungla Tuk'kok

48
Tessa po raz kolejny udowodniła, że jaja ma większe niż nie jeden mężczyzna. Jej zawziętość i upór mogłyby być przykładem dla większości ludzi, choć efekt byłby o wiele skuteczniejszy, gdyby kobieta wykorzystała cechy swojego charakteru w jakiś dobry, korzystny dla otoczenia sposób. W każdym razie, choć ranna i zmęczona, postanowiła się nie poddawać. Przetarła oczy, zlokalizowała uciekającego w linii prostej przeciwnika i przygotowała się do rzutu. Adrenalina szalejąca w jej ciele zdziałała istne cuda - zmniejszała ból, poprawiała koncentrację i jasność umysłu, tworzyła iluzję dobrej kondycji. Czy to wystarczyło?
Jak się okazało, nie. Kobieta wzięła zamach i włożyła w rzut wszystkie swoje siły, a zostało ich naprawdę niewiele. Włócznia poleciała do przodu, trafiona w punkt witalny z pewnością by zabiła, lecz niestety nie doleciała nawet w pobliże uciekającego elfa. Tessa była zbyt zmęczona, nie urodziła się też z talentem do rzucania włócznią, samo dźganie było raczej jej domeną. Uciekinier uciekał dalej, a groźby Pół Elfki wydawały się być rzucone na wiatr.
Powoli, chwiejąc się, ruszyła w stronę swej broni. Płuca paliły ją jeszcze bardziej, w ustach ciągle czuła smak ziemi, a oczy szczypały niemiłosiernie. Wyrwała z ziemi włócznię i już miała się szykować do opatrzenia ranny, kiedy usłyszała znajomy głos.
- Tessa! Jesteś tu? - Głos zdecydowanie należał do Densera, który po chwili wyłonił się i również ujrzał poszukiwaną towarzyszkę. Nie był jednak sam.
Wykręcając rękę swemu więźniowi, trzymał go blisko prowadząc przed sobą. Serce kobiety zabiło mocniej, kiedy złapanym okazał się być ten, któremu przysięgła obicie mordy - uciekający chwilę wcześniej elf. Wyglądał mizernie, również ciężko oddychał, a wykręcana z tyłu ręka zdawała się sprawiać mu ból. Z resztą, nie tylko to. Jego cała twarz były zakrwawiona, a krew skapywała mu z brody wprost na zielone ubranie. Miał złamany nos.
- Tessa! Wszystko gra? - zapytał, podchodząc bliżej to towarzyszki. - Co się stało? Wyruszyłem cię szukać i trafiłem na tego gościa. Poczekaj zawołam resztę, musimy cię opatrzyć. Dasz radę sama chodzić? Nie chciałbym go wypuszczać, skurwiel biega strasznie szybko, a chciałbym go jeszcze przesłuchać.

Re: Dżungla Tuk'kok

49
Chujnia, podsumowała krótko i treściwie swój nieudany rzut. Zmęła przekleństwo pod nosem, skierowawszy się w stronę wbitej włóczni. Nie miała siły już myśleć o czym innym niż kolejny krok i odpoczynek. Co rusz przecierała szalem oczy i spluwała śliną na bok, wciąż czując posmak ziemi. Gdy w końcu dotarła do swej broni, chwyciła ją i z rezygnacją oparła się o najbliższe drzewo. Zdjęła z pleców tobołek i sięgnęła po upragnioną wodę, której chciwie pociągnęła dwa łyki. Zdążyła jeszcze schować ją z powrotem, oderwać cały rękaw bluzy i przymierzać się do wyjęcia sztyletu z barku, gdy usłyszała znajomy głos.
Denser... Co on tu, do cholery, robi?!
Zadyszana spoglądała na towarzysza, którego nie spodziewała się w żadnym wypadku. Po chwili przesunęła zmęczone spojrzenie na elfa i zawrzało w niej z gniewu. Zmrużyła oczy. Pomimo szczęśliwego trafu, że jej zbieg akurat biegł wprost na Densera, Tessa nie wyglądała na szczególnie zadowoloną z tego faktu. Zdecydowanie wolałaby, aby to jej przypisano ten połowiczny "sukces". Dzięki temu lepiej wyglądałaby w oczach grupy, która pewnie teraz miała ją za zwykłą szajbuskę bez grama pokory i zadzierającej nosa, choć nie ma ku temu odpowiednich kompetencji.
- Wiem, że szybko biega - odpowiedziała po dłuższej chwili na jedno z zadanych pytań. - Mną się nie przejmuj. Dam sobie sama radę. - To już zabrzmiało bardziej szorstko niż wcześniej.
Tessa zamilkła i zabrała się za swoją ranę. Jednym, zdecydowanym ruchem wyjęła ostrze z barku, krzywiąc usta w paskudnym grymasie bólu. Czym prędzej spróbowała na własną rękę opatrzyć się przy użyciu złożonej w grube pasmo materiał rękawa, pomagając sobie w razie czego zębami.
- Dlaczego wyruszyłeś za mną? - Nie spojrzała się na najemnika, lecz oczywiste było to, że zwracała się do niego. Próbowała jakoś uspokoić oddech, chcąc przywrócić względną równowagę organizmowi. - Powiedziałam naukowcowi, że jeśli nie wrócę w ciągu pięciu minut, macie zostawić mnie w tyle.

Re: Dżungla Tuk'kok

50
- To musiało boleć. - Skomentował krótko Denser widząc, jak jego towarzyszka sama próbuje się opatrzyć.
Nie pomagał jej jednak, po części chcąc uszanować jej dumę, a po części nie chcąc po prostu zarobić w twarz. Kobieta jak widać była samodzielna, przypłaciła to jednak dawką potężnego bólu, kiedy tylko wyjęła sztylet. Krew zaczęła płynąć o wiele szybciej, a Tessa męczyła się z opatrunkiem, pomagając sobie zębami. W końcu jednak się udało, nie jest to jednak profesjonalny opatrunek, a rana będzie sprawiać ból i problemy, nawet jeśli Pół Elfka nie będzie prosić innych o pomoc.
- Raymondowi? Nic nie powiedział, krążył tylko wkoło, bojąc się kolejnego ataku. A przyszedłem... bo jesteśmy w trudnej sytuacji i liczy się każdy członek drużyny. Musimy opatrzyć rany, odpocząć, przedyskutować plan. No i należą nam się pewne wyjaśnienia, Tessa, bo jakby nie było przyczyniłaś się do śmierci jedynej osoby, która mogła wyprowadzić nas stąd w jednym kawałku. - Jego ton nie był pretensjonalny, kobieta mogła nawet odnieść wrażenie, że próbuje jednocześnie ją bronić, usprawiedliwiać. - Musimy też przesłuchać jego. - Szarpnął mocniej więźnia, który zajęczał boleśnie.
Dopiero teraz kobieta mogła zauważyć, iż lewe ramię Densera owinięte jest szarym materiałem przypominającym bandaż. Najwyraźniej mężczyzna również został ranny, wszak jego walka była zacięta. Jeśli jednak rana dawała mu się we znaki, nie pokazywał tego po sobie.
- Tessa, wróć z nami do obozu, nie powinniśmy tracić czasu zwłaszcza, że niedługo będzie się ściemniać. - Ton jego głosu był przekonujący, ale również ponaglający.

Re: Dżungla Tuk'kok

51
Tessa skrzywiła ponownie usta, przyglądając się swojemu opatrunkowi. Nie wyglądało to na arcydzieło i była przekonana, że prędzej czy później rana da jej we znaki. Zamierzała jednak, gdy już przestanie krwawić i znajdzie dogodny moment, zszyć ją porządnie.
- Nie zamierzam się tłumaczyć. Jeśli jest tak, jak myślę, to ten elf wszystko wyśpiewa i zrozumiesz, dlaczego zrobiłam tak, a nie inaczej.
Kobieta wydawała się niemal pewna swoich racji. Skruchy na jej twarzy tylko głupiec by się doszukiwał. Wzruszyła ramionami, biorąc pod uwagę drugą możliwość.
- Jeśli myliłam się to... no cóż, taka jest cena ryzyka.
Chciała coś jeszcze powiedzieć, lecz w porę ugryzła się w język, uznając, że i tak za bardzo się rozgadała, zaś jej słowa mogłyby zostać opacznie zrozumiane. Wystarczył jej fakt, że i tak na samym początku wyprawy skopała sprawę - nie musiała dodatkowo się podkopywać.
- Chodźmy - powiedziała na koniec i ruszyła za Denserem, o ile ruszył z miejsca, pilnując, czy aby znowu elf nie wywinie jakiegoś numeru. Co jakiś czas wzrok ześlizgiwał się z sylwetki elfa, na opatrunek towarzysza, lecz słowem nie skomentowała.

Re: Dżungla Tuk'kok

52
Denser nie odpowiedział nic, tylko ruszyli od razu bez słowa. Wędrówka była powolna biorąc pod uwagę dwa zbędne balasty, lecz nikt nie narzekał, nie licząc bolesnych pojękiwań elfa. Jak się okazało, Tessa nie nie oddaliła się zbytnio od miejsca, w którym doszło do bitwy. Z każdą sekundą adrenalina opadała, a ból i zmęczenie dawały się bardziej we znaki, nawet jeśli organizm próbował ponownie odzyskać równowagę.
Wszyscy byli w tym samym miejscu, w którym Pół Elfka ich zostawiła. Mag siedział, blady, ciągle popijając coś z bukłaka. Naukowiec zdawał się uspokoić, siedział niemalże skulony, nerwowo spoglądając na walące się wszędzie, zakrwawione bądź spalone trupy. Zbrojny siedział oparty o drzewo, a jego noga owinięta była bandażem. Tessa mogła zauważyć również trzy kopce liści i gałęzi, skrywające z pewnością truchła poległych towarzyszy, którzy stracili życie w brutalnej bitwie.
Cała trójka, jak się można było domyśleć, nie rzuciła się w objęcia kobiety. Mag wykazał wyraźne zdziwienie, lecz tylko się przyglądał, zwłaszcza nowemu osobnikowi. Naukowiec drgnął nerwowo i odwrócił wzrok, zagryzając wargę i marszcząc czoło. Tylko zbrojny wstał, a przez jego twarz przebiegł grymas bólu, starał się jednak być twardy. Powoli podszedł w stronę przybyłych, lecz stanął w niewielkiej odległości od nich, wyraźnie zastanawiając się co powiedzieć.
- Co to kurwa ma być, Denser? Po pierwsze, co to za cieć z rozwalonym ryjem. Po drugie - spojrzał ostro w stronę Tessy - tłumacz się dziwko. Dlaczego jesteśmy przez ciebie w czarnej dupie, bo ujebałaś przewodnika. Dlaczego gówno robiłaś, przez co zginął Jawulf i Spike?! I w końcu, widzę, że próbowałaś spierdolić, ale twój kochaś jakoś cię sprowadził, z tego też się tłumacz, bo życie zawdzięczasz tylko kutasowi Densera.
- Właśnie, wytłumacz się! - wykrzyczał naukowiec wstając.
Denser zdawał się nie reagować na to wszystko, westchnął tylko głęboko i spojrzał na Tessę litościwymi oczyma. Kobieta nie mogła wywnioskować, czy również prosi o tłumaczenia czy o zrozumienie dla drużyny, która była w rozsypce. Mag dalej nie zmieniał miejsca, lecz skupił swoją uwagę jeszcze bardziej, chwilowo ignorując przyprowadzonego elfa.
Ostatnio zmieniony 04 sty 2014, 21:48 przez Gilles, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Dżungla Tuk'kok

53
Wcale nie była zdziwiona reakcją ludzi na jej "powrót". Z ich strony jej czyny rzeczywiście musiały wyglądać nieciekawie. Mimo to nie zamierzała się kajać przed bandą, która od początku miała ją za nic niewartą. Rzuciła ostre spojrzenie naukowcowi, dochodząc do wniosku, że ta gnida potrzebowałaby porządnej lekcji. Zirytował ją tym, że ani nie przekazał wiadomości, ani nie usiadł cicho, tylko rzuca się z pretensjami, jakby miał tutaj najwięcej do powiedzenia. Tessa nie wypominała już głośno, kto tutaj o mało nie popuścił w spodnie.
- Ich życie znaczy dla mnie tyle samo, co twoje i moje dla ciebie. - Były to jedyne słowa, jakie skierowała do zbrojnego i najzwyczajniej w świecie usiadła na ziemi, opierając plecy o drzewo, trzymając się od nich wszystkich w znacznej odległości. Całą te sytuację można było podsumować jednym zdaniem: "No to sobie porozmawialiśmy".
- Elfa zapytajcie, dlaczego uciekał z miejsca potyczki - dodała, litując się nad nimi, a przede wszystkim nad Denserem, którego wzrok zinterpretowała jako podwójną prośbę. Coś w końcu była mu winna, niestety. Teraz przynajmniej kobieta rzuciła im wszystkim informację, której tropem mogli podążyć.
Jak na osobę, która od początku robiła za outsidera, bardzo dobrze wychodziło jej zachowanie spokoju i luzactwa, przejawiającego się w jej kolejnych czynnościach, o ile zbrojny nie rzucił się na nią z pięściami bądź mag nie postanowił załatwić sprawę kolejną ognistą kulą; jak chociażby ignorowanie faktu, że nie jest do końca człowiekiem (co po zdjęciu szalu z głowy, każdy mógł zauważyć, włącznie z jej ciemnorudymi, przechodzącymi w czerwień, włosami oraz twarzą poznaczoną gdzieniegdzie bliznami), ponowne zaczerpnięcie z bukłaku i zabranie się za ranę, wyjmując igłę i szpulę nici. Wtedy rzuci jeszcze badawcze spojrzenie towarzyszom, chcąc przekonać się, czy zaraz ją stłuką na kwaśne jabłko, czy dadzą jej spokój i zabiorą się za przesłuchanie elfa. Jeśli to drugie, odwinie prowizoryczny bandaż, wcześniej delikatnie podpalając końcówkę igły czarem, by odkazić od bakterii, i zacznie zszywanie, przygryzając wargi za każdym razem, gdy przebijała sobie skórę. Tessa spróbuje zrobić to jak najdokładniej i ciaśniej, nie przejmując się mijającym czasem.

Re: Dżungla Tuk'kok

54
Drużyna nie zwróciła większej uwagi na włosy, twarz, a nawet uszy kobiety. Wszyscy byli zajęci próbą uzyskania konkretnych odpowiedzi, więc nikt jeszcze nie wpadł na pomysł, aby oskarżyć ją o spisek z drużyną elfów. Sprawa była bardzo poważna i Tessa najwyraźniej nie zdawała sobie z tego sprawy. Nawet, jeśli Denser stanąłby po jej stronie, dalej mieli w drużynie silnego maga i zbrojnego, co mogłoby doprowadzić do kolejnego rozlewu krwi i wybiciu się obu stron nawzajem.
- Zajebię cię... - rzekł chłodno zbrojny, wyciągając miecz.
- Czekaj, Garen! Przesłuchamy elfa, może ma jakieś informacje. Nie zwróci to życia naszym towarzyszom, ale być może dowiemy się czegoś, co pomoże nam przetrwać. - W obronie Tessy stanął nie kto inny jak Denser, choć jego postawa była zdecydowanie łagodna.
- Zabawne, ciągle jej bronisz! - Odwrócił się do reszty. - A wy co o tym myślicie? Czy nie powinna umrzeć? Ciągle nam zawadza, zabiła przewodnika!
- Myślę, że powinniśmy się uspokoić. Ona nie chce się bronić, to jej sprawa, ale nie ucieknie daleko, nawet widać nie ma takiego zamiaru, jak podejrzewaliśmy wcześniej. Skupmy się lepiej na naszym nowym towarzyszu, bo dalej mnie ciekawi, skąd Denser go wytrzasnąłeś - odpowiedział Mag.
Raymond milczał, lecz też zaciekawił się sprawą i na chwilę dał Tessie spokój.
- Dobrze - powiedział Denser i rzucił więźnia na ziemię. - Nie chcę ci robić krzywdy, więc gadaj, dla kogo pracujesz i co tu robiłeś, dobrze ci radzę.
- Czekajcie, nie zabijajcie mnie! - Elf obrócił się na plecy i bronił rękoma. - Powiem wszystko! Byłem ich przewodnikiem! Potem grozili mi i nie chcieli mi zapłacić. Zaatakowali grupę goblinów i całkowicie ich wyrżnęli, mieli zdolnego maga! - niemal wykrzyczał.
Wszyscy analizowali usłyszane słowa, próbując rozróżnić, ile w nich prawdy, a ile desperacji.
Ich oczy zaczęły ponownie kierować się w stronę kobiety, która pokładała swą niewinność w zeznaniu elfiego przewodnika. A co ona robiła w tym czasie, mimo woli słuchając? Zdarła swój prowizoryczny opatrunek, nawlekła nić i zaczęła zszywać ranę. Ta nie była zbyt szeroka i głęboka, nie mniej krwawiła i sprawiała ból. Kobiecie lekko trzęsły się ręce, a dżungla, krzyki i jej stan nie pomagały w czynności. Nie mniej w końcu jakoś to poszło. Szew może nie był idealnie prosty, ale skuteczny i dobrze związywał boki rany.

Spoiler:

Re: Dżungla Tuk'kok

55
- Nie mieli powodu, by ci grozić. Gdyby nie zamierzali ci zapłacić, po prostu zabiliby cię na samym końcu - powiedziała mimochodem Tessa, przyglądając się swojemu dziełu. Czuła na sobie wzrok innych, jednak wcale jej to nie przeszkadzało. Schowała "sprzęt" z powrotem. Kobieta sprawiała wrażenie, jakby zupełnie nie przejmowała się groźbami. Jeśli nie zareaguje, to nie rzucą się i zyska więcej czasu na odpoczynek, a co za tym idzie - szybciej użyje skutecznego czaru, by w razie czego stamtąd prysnąć.
Świetnie, uznała kontent z myśli, że mają w tej chwili dwie grupy z głowy. Pozostaliśmy jeszcze my, orkowie i elfy. Albo my wykończymy orków albo tamci, choć pewnie nie będą chcieli brudzić sobie rąk.
- Krasnoludy może i są wytrzymałe, ale nie są szybcy. Na pewno nie w porównaniu z ludźmi. Żeby zaatakować dwie grupy w ciągu kilku godzin potrzeba czegoś więcej niż szczęścia i dobrego tropiciela, nie kiedy każdy, a przynajmniej powinien, oddala się od innych jak najszybciej. Gobliny były łatwym celem, elfie, lecz w naszym przypadku potrzeba było czegoś więcej.
Tessa pozwoliła, by ta niewygodna myśl zasiała ziarno niepewności wśród towarzyszy, zaś słowo "nasza grupa" przylgnęło na dobre, pozwalając się z nimi identyfikować. Kobieta już dawno oderwała wzrok od swych ręcznych robótek i utkwiła je w elfie, któremu bardzo, ale to bardzo chciała obić ryj. Jednak wątpiła, by poprawiło jej to niskie notowania wśród ludzi.
- Jak to się stało, że znaleźliście się przed nami i najwyraźniej czekaliście, aż się pojawimy? - zadała niewygodne i ryzykowne pytanie.

Re: Dżungla Tuk'kok

56
- Nie chcieli zapłacić mi zaliczki, grozili, że jak będę powolny i wybiorę złe drogi, to mnie zabiją - odpowiedział przestraszony elf, kiedy tylko zrozumiał, że Tessa kieruje słowa do niego; uświadomił sobie, co widać było po jego twarzy, z kim ma do czynienia i co jej uczynił. - Nie wiem, kto jest lub raczej był waszym przewodnikiem, ale ja często bywałem w tych rejonach. Sądząc po drodze, którą przebyliście, wasz przewodnik starał się wybrać nieco dłuższą i trudniejszą, lecz bezpieczniejszą. Ja znałem drogi pełne groźnych bestii i innych pułapek, wiedziałem, gdzie iść by wyprzedzić wszystkich. Tak właśnie wpierw krasnoludy dopadły gobliny, a potem was. Głównie jednak chodziło o ich maga, który dysponował mocami zdolnymi wykrywać innych na odległość, samemu podobno pozostając niezauważonym. Byli dobrze wyposażeni i gotowi. - Mówił szybko, lecz dokładnie, starając się brzmieć jak najbardziej przekonująco, przez co ciężko było wychwycić czy kłamie; zmiażdżony nos zmuszał go do robienia krótkich przerw na oddech i zniekształcał jego głos.
Pozostali członkowie drużyn spoglądali po sobie, jakby samym wzrokiem dzieląc się opiniami, niestety wykluczając Tessę z tej telepatycznej rozmowy. Zmarszczone czoło zbrojnego sugerowało coś w stylu "zabić obu", Denser i pozostała dwójka wyraźnie wszystko analizowali. Nie dało się ukryć, sytuacja była trudna, a drużyna znajdowała się w samym sercu dżungli.
- Tesso, popraw mnie jeśli się mylę - rzekł Mag, zwracając się w stronę Pół Elfki. - Myślałaś, że nasz przewodnik zdradził nas, dlatego zrobiłaś co zrobiłaś, prawda? - zapytał łagodnie, nie oskarżając, chcąc tylko dociec prawdy.
Denser, Garen, Raymond oraz elf zwrócili się w stronę Tessy, wyczekując odpowiedzi.

Re: Dżungla Tuk'kok

57
- I co? Zaznaczył na mapce dokładne pozycje i przewidział, w którym miejscu się spotkamy? - Tessa nie dawała wiary w słowa elfa. Już zdążyła się przekonać, że nawet przerażony potrafił wywinąć niezły numer. A nic lepszego dla niego nie byłoby niż udupić właśnie ją. - No tak, w ciągu dwóch godzin ruszyliście na gobliny, a potem szybko pokonaliście dystans, lawirując między jednym niebezpieczeństwem, a drugim? Brzmi zajebiście. Tylko, że tego typu drogi mają to do siebie, że zbaczanie z nich, kierując na inne, nie powinno się kalkulować. Nie kiedy i tak zamierzali wyciąć wszystkich w pień.
Kiedy mag zadał jej pytanie tonem, który ją zaskoczył, bo mimo wszystko nie był oskarżający, spojrzała wszystkim wokół prosto w oczy, nie bojąc się odpowiedzieć szczerze i ponieść tego konsekwencje. Na końcu ponownie spojrzała na mężczyznę.
- Owszem.
O ile nie zaatakuje jej żaden z towarzyszy, twarz Tessy po krótkiej chwili rozjaśni się i z zadumą mruknie pod nosem: - Dwie godziny... Powiedział, że za dwie godziny będą trupy i tak się stało. Co za idealnie wyliczony czas!
Zerknie na elfa.
- Nie uważasz?

Re: Dżungla Tuk'kok

58
- Nie wiem, jak to działało, nie znam się na magii! - wykrzyknął elf. - Jak już mówiłem, byli dobrze przygotowani. Bardzo dobrze. Ich mag był jednocześnie alchemikiem, łykali dziwne, śmierdzące mikstury, mi nie chcieli ich dać. Gobliny również miały swoje specyfiki i dużo żywności. Krasnoludy nie traciły czasu, były niezmiernie w biegu, dobrze odżywieni, w kondycji zdecydowanie przekraczającej leśnego elfa, więc ja tym bardziej nie dawałem niekiedy rady, wtedy zawsze mi grozili. Musicie mi uwierzyć! - Zwrócił się w stronę Maga i Raymonda, szukając wsparcia z kimś, kto nie posiadał miecza.
Wtedy wyszła cała sprawa z zachowanie Tessy. Wszystkich wtajemniczonych w niedawne wydarzenia zatkało. Widać po nich było, iż sami nie wiedzieli, jak zareagować. Pierwszy jednak drgnął zbrojny.
- Ty suko... tylko dlatego zaryzykowałaś życie nas wszystkich? - Ruszył w jej stronę z obnażonym mieczem.
Denser drgnął.
- Czekaj, Garen! Mamy teraz nowego przewodnika! Straciliśmy ludzi, owszem, ale to nie przez nią. Wiem, że Jawulf był twoim bratem, a Spike przyjacielem, lecz wiń za to pieprzone, podstępne krasnoludy! - wykrzyczał w stronę towarzysza.
Najwidoczniej to pomogło. Zbrojny zatrzymał się w pół kroku i wbił wzrok w ziemię. Zaklął głośno, schował miecz i odszedł na bok.
- Będziesz naszym przewodnikiem, prawda? - powiedział Denser, wyciągając dłoń w stronę elfa, co w pierwszej chwili nieco go spłoszyło. - Zapłacimy ci, nie bój się. Nie będziemy też katować cię jak krasnoludy, wszyscy chcemy ukończyć zadanie i przeżyć, a potem żyć w dostatku. Ciebie też to czeka, jeśli tylko staniesz po naszej stronie. Twoi pracodawcy i tak są martwi, a sam masz małe szanse na przeżycia, z nami jest już inaczej. - Elf zastanawiał się chwilę, po czym chwycił dłoń Densera i wstał, poprawiając ubranie. - I wybacz nos, wbiegłeś na mnie tak nagle, zwykły odruch.
- Wciąż dalej nie wiemy czy rzeczywiście nie kłamie, jak podejrzewa Tessa - powiedział Mag wstając.
- Mówi prawdę - odpowiedział szybko Raymond. - Rzeczywiście, istnieją takie mikstury i specyfiki, poprawiające zdolności ciała. Widziałem czerwone twarze krasnoludów, ich oczy, ich napięte żyły i zapewniam, że nie był to zwykły wysiłek. Dla większej ilości informacji musiałbym przeprowadzić sekcje, ale na to nie mamy czasu - oznajmił z niepasującą do niego pewnością siebie.
- Tessa? - zapytał Denser, a cała reszta, z wyjątkiem zbrojnego, przeniosła na nią swój wzrok.

Re: Dżungla Tuk'kok

59
Wersja elfa brzmiała już bardziej prawdopodobnie i była skłonna w nią uwierzyć. Mimo wszystko dalej historia z dokładnym sondowaniem obszaru przez maga-krasnoluda brzmiała jak bzdura. Zatrzymała to jednak dla siebie, widząc, że grupa nie zamierza jej karać, jednak nie wiedziała, co zamierza dalej zrobić. Być może uznają na koniec, że bezpieczniej będzie ją zostawić samej sobie. Nie byłaby zdziwiona. Ponadto nie wierzyła, by w tej sytuacji ktoś miał coś przeciwko, nawet Denser. W końcu dała dupy i mogła zostać postrzegana jako zbędny balast. Bolała ją jak cholera ta myśl, lecz przełknęła dumę. W odpowiedzi wzruszyła ramionami.
- A przeszukaliście ich? Najprościej byłoby znaleźć chociażby jedną buteleczkę z tym specyfikiem.
Tessa doszła do wniosku, że Raymond to typowy hobbysta. Gdy dochodziło do tematów jego zainteresowań i badań, tym, co wie i co mógłby zbadać, zupełnie zmieniał osobowość, wiedząc, że stoi na pewnym, a przede wszystkim jego, gruncie.
- Jeżeli mam być dalej szczera, to uważam, że w całej tej wyprawie jest jakiś szwindel i grupa elfów ma z tym coś wspólnego. To tyle, co mam do powiedzenia. Coś jeszcze?
Pół elfka czekała teraz na decyzję grupy. A w zasadzie, aż ruszy, by wiedziała, co robić dalej. Życie uratowała, ale czy aby przypadkiem nie będzie teraz podróżować samotnie?

Re: Dżungla Tuk'kok

60
- Zostawili gdzieś swoje rzeczy, ja zostałem bardziej z tyłu i modliłem się do Sulona, by i tym razem wszystko poszło dobrze. Wybaczcie, ale nie chciałem ginąć, a choć krasnoludy groziły mi śmiercią, zapewniały mi przetrwanie. Wątpię, żeby mieli coś przy swoich ciałach, ale możecie sprawdzić - odpowiedział elf, uspokajając się.
- Sprawdziliśmy, nic nie ma - odpowiedział Denser, po czym zwrócił się w stronę Tessy. - Nie wiem dokładnie o jaki szwindel chodzi, ale uważam, że ugadanie się i spisek w dżungli, w tak niepełnych warunkach, to sprawa bardzo trudna, wręcz niewykonalna. - Zrobił krótką przerwę, spojrzał po drużynie i wziął głęboki wdech. - Wszystko już się wyjaśniło, Tessa, ale nie możemy pozwolić, aby przez twój błąd ginęli kolejni, zwłaszcza przewodnicy. Jeżeli obiecasz, że nie będziesz już próbować dociec jakichś spisków czy innych takich, zwłaszcza kosztem drużyny, osobiście zapomnę o wszystkim.
- Ja również, uważam, że powinniśmy trzymać się razem, zostały jeszcze dwie silne grupy - dodał Mag.
- Mam to w dupie. - Zrezygnowany Garen nie tryskał entuzjazmem, choć nie sprawiał większych problemów.
Raymond chciał coś powiedzieć, lecz spłoszył się i odwrócił wzrok. Nikt z wiadomych przyczyn nie zapytał o zdanie elfa, który również wydawał się mieć to gdzieś, nie wykazywał również chęci by mieć do czynienia z kobietą bardziej, niż będzie to potrzebne.
- Jeśli można... - zaczął nieśmiało nowy przewodnik. - Zabrali mi mapę, nie wiem, czy któryś miał ją przy sobie, a nie znam całej dżungli na pamięć, to niemożliwe...
- No tak, wybacz. - Odezwał się Denser i wyciągnął z kieszeni zwinięty świstek papieru, który podał elfowi.
- Dzięki, tak w ogóle, mówcie mi Jinaraeth.
- Ja jestem Denser. To jest Garen, Raymond Hyde, Herleris Highflame i w końcu Tessa. Skoro wszyscy już wiedzą wszystko i nie ma więcej spraw do wyjaśnienia, ruszajmy w dalszą drogę.
Cała drużyna zaczęła się gotować do drogi, oczywiście pod warunkiem, iż Pół Elfka przystanie na ich propozycję i będzie grzeczną... dziewczynką.

Wróć do „Kattok”