Wioska

1
Kilka domostw zbudowanych zostało wprost na morzu. Spokojne wody niewielkiej zatoki umożliwiły wbicie w dno potężnych pali, na których umieszczono drewniane platformy. Na platformach zaś wznosiły się wątłe chaty rybaków, które z daleka zdawały się pływać po błękitnych wodach zatoki. Powody takiej właśnie zabudowy były dwa - po pierwsze, łatwiej było udać się na połów ryb, gdy tuż za drzwiami miało się unoszące się na wodzie łódki. Po drugie, zaledwie kilkanaście metrów od morza wyrastała nieprzyjazna dżungla. W czasie przypływu, niejednokrotnie zdarzało się, że była ona podtapiana przez słoną wodę, lecz nie przeszkadzało jej to bynajmniej we wszędobylskiej egzystencji.

Wioska, licząca sobie kilka dziesiątek stałych mieszkańców, utrzymywała się dzięki połowowi ryb, grupce stałych handlarzy przybywających do wioski kilka razy do roku, nielicznym śmiałkom zapuszczającym się do dżungli, a także piratom. Ci ostatni byli stałymi bywalcami w wiosce, gdzie zażywali wywczasu, przepijali łupy i chędożyli lokalne dziewki. Rybacy przymykali oko na okazyjne awantury, kończące się zdemolowaniem jedynej karczmy, obiciem kilku mężczyzn lub zaciążeniem kilku niewiast. W zamian za to, zyskiwali coś w rodzaju ochrony. Żaden z licznych w tych stronach pirackich statków nie śmiał złupić ani spalić do szczętu wioski. Co więcej, częste wizyty piratów sprawiały, że w wiosce nie było trudno o rzadkie kosztowności, które z kolei przyciągały handlarzy, nabywających je za bezcen w postaci artykułów codziennego użytku. Tak więc, rybacy i piraci żyli w swoistej symbiozie na skraju dziczy, która co rusz przypominała o swoim istnieniu. Rzadko kto miał odwagę zapuścić się głębiej w dżunglę. Jeszcze mniej było takich, którym udało się z niej wrócić. Najmniej zaś liczną grupą, byli ci, którzy przebyli dżunglę w podróży z Da'kattok - jedynego prawdziwego miasta na wyspie. A do tej grupy zaliczali się płatni zabójcy, poszukujący chwilowego schronienia...

Zafirah Ma'isah Ma'ab Razshan

Młoda kobieta w skąpym stroju wynurzyła się spomiędzy liści paproci, gęsto porastających dżunglę. Ostatnie kilka dni spędziła, przemierzając pełen drapieżników i jadowitych insektów tropikalny las. W Da'kattok było chwilowo zbyt niebezpiecznie. Tak jakby podróż przez śmiercionośną dżunglę w kierunku wioski pełnej piratów była bezpieczna... Ale w końcu Zafirah była zabójczynią, rdzenną mieszkanką wyspy. Jako jedna z nielicznych, bez obawy zapuszczała się w największą gęstwinę. A co do piratów... To miała już z nimi do czynienia.

A skoro już o piratach mowa, to właśnie grupka tych zacnych jegomościów cumowała starą łódź i wchodziła do wioski. Ich ogorzałe, pokryte twardą szczeciną zarostu twarze, popsute zęby i liczne blizny wskazywały na prawdziwych morskich wyjadaczy. Każdy z nich uzbrojony był w krzywą, szeroką szablę. Rybacy usłużnie schodzili im z drogi, gdy grupka kierowała się do budynku większego od reszty, lokalnej karczmy. Piratom przewodził barczysty mężczyzna z długą blizną ciągnącą się przez pół twarzy. Co ciekawe, piraci zachowywali się dziwnie cicho i posępnie, widocznie nie przybyli tu pić i chędożyć. Wyglądało na to, że kogoś poszukują. Gdy Zafirah znalazła się między budynkami, jej czujne uszy mogły uchwycić urywki zdań dotyczące przeklętych handlarzy narkotykami i chędożonych w rzyć zabójców. Ciekawe o co chodziło... Tymczasem, piraci zniknęli we wnętrzu karczmy.
Kartoteka.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Archiwum”