Karmena - piracka wyspa

1
Karmena była dziwną wyspą, bowiem niezamieszkałą przez innych ludzi, poza piratami, szmuglerami oraz kupcami, którzy bogacili się w sposób, powiedzmy, nie do końca legalny. Jest ona mała oraz znajduje się na jednej z wielu białych plam na mapie w okolicach Kattok. Znajduje się tu nieduża wioska, w której jest wszystko, co kapitanowi statku do życia potrzebne. W tawernie znajdzie się wielu majtków, którzy z wielu powodów stali się bezrobotni oraz takich, którzy dopiero chcą zacząć swą przygodę jako pirata, kupców, którzy wykupują towary, które zostały zagrabione oraz szmuglerów, którzy zatrudnieni przez owych kupców transportują cały ten złom do najbliższych miast, by tam zostały przez kogoś kupione. Piraci jednak nie tylko są tutaj sprzedawcami, ale i kupującymi. Gdzieś bowiem trzeba się zaopatrzyć w rum oraz pożywienie, gdy to się skończy, prawda? Czasem też przyda się nowa stal, a i mieszkają tu całkiem nieźli specjaliści od remontowania statków. Poza tym, można tu kupić mapę z oznaczonymi najbardziej uczęszczanymi szlakami kupieckimi. Centrum życia Karmeny są: tawerna, w której piraci upijają się z reguły w trupa lub wyzywają innych na pojedynek, w którym najmodniejszymi dyscyplinami jest bójka lub chlanie, oraz burdel, w którym można zrelaksować się po udanej grabieży. Słowem, jest to miejsce zupełnie odmienne od wszystkich innych.

Ciężko określić wielkość statku. Przykładowo, taka Skomląca Wdowa w porównaniu do największych okrętów wojennych floty króla Archipelagu nie była duża, lecz większość prywatnych machin pływających, szczególnie tych kupieckich, mogło jedynie pozazdrościć jej potęgi. Na jej pokładzie mieściło się kole 30 majtków, w tym kapitan, nawigator, magazynier, sternik i wielu wielu innych. Pomieszczeń na statku było również sporo, a niemal każde o odmiennym charakterze i zadaniu. Była kajuta kapitana, oddzielne pomieszczenie miał też nawigator, poza tym była ładownia, w której składowane były łupy, broń oraz oczywiście, rum. Każdy z członków załogi podczas poruszania się po oceanach i morzach miał na okręcie określone działania, nawet jeśli był typowym wojakiem. Zaczynały się one od tak banalnych, jak dbanie o czystość miejsca pracy przez poważniejsze, jak pomoc kucharzowi, aż po naprawdę poważne, jak dbanie o składowany rum (liczenie beczek itd.). Jak każdy szanujący się obiekt pływający, Skomląca Wdowa miała wysokie drewniane maszty, a na najwyższym z nich zawieszona była czarna, tradycyjna flaga z trupią czachą. Na tych pałąkach zawieszone były potężne żagle, które regulowane przez naciąganie konkretnych lin, dawały maksymalne wykorzystanie siły wiatru. Było też bocianie gniazdo, z którego jeden z majtków poszukiwał lądu, statków kupieckich i wszystkiego innego, co ciekawe, a mogło pojawić się na horyzoncie. Poza tym, było jeszcze parę rzeczy, które każdy okręt posiadać musi, takich jak kotwica czy ster.



Ledwie minął świt, a skomląca wdowa dzielnie przebijała się przez dość wzburzone morze kołysząc mocno wszystkim co się na niej znajdowało. Ktoś nienawykly do takiego stanu rzeczy nie byłby w stanie nawet oddać moczu w takiej sytuacji nie obsikując sobie całej nogawki, a Dragamir, który ostatnią niemal dekadę spędził na statku spał sobie w najlepsze. Jego łóżko znajdowało się w pokoju nawigatora Jarma, na którego stan świadomości wskazywało głośne chrapanie. Było to rozwiązanie, które wynikało z młodego wieku w jakim Wilczy Kieł dołączył do załogi kapitana Naretmo. Ten uznał, że wrzucenie go do jednej zbiorczej "sypialni" z resztą załogi, w której często sypiają gnidy i mendy nie jest dobrym pomysłem. Toteż pryczę przeniósł do pokoju nawigatora i tak też zostało do dnia dzisiejszego. W niedużym pomieszczeniu poza dwoma pryczami znajdowało się również biurko, cała masa map oraz kompas. Jedyne rzeczy poza łóżkiem jakie tu należały do Dragamira to łuk, miecze, strzały oraz mieszek ze złotem leżące blisko miejsca snu młodego pirata. Był też trzeci lokator tego skromnego pokoju, a chodzi oczywiście o dużego, srebrnego wilka imieniem Narwar, który podobnie jak pozostali mieszkańcy spał skulony przy ścianie. Wszystkich obudził dopiero głos pirata, który został przydzielony do ogłaszania pobudki informujący o tym, że przybijają do portu w Karmenie. Wilczy Kieł zerwał się z łóżka i uposażył się w całą broń, którą posiadał. Wprawdzie w wiosce zakazane było obnażanie ostrza, a jedyną legalną formą walki była bójka, ale jak to mówią, przezorny zawsze ubezpieczony. Młody pirat lubił Karmene choć była ona dla niego odrobinę za głośna. Wydawała mu się, jednak ideałem "miasta" odpowiedniego dla wolnego człowieka. Można było tu robić wszystko dopóki dopóty nie wyrządziło się żadnych szkód, a i te załatwiało się w ugodowy sposób, a nie poprzez wsadzanie do więzienia czy inne ograniczenia złotej ludzkiej wolności. Poza tym Dragamir był wielkim zwolennikiem zabaw, które były tu tak popularne. Nie było jeszcze jego wizyty na Karmenie (choć trzeba przyznać, że wiele ich nie było), w której nie postawiłby trochę złota na czyjąś wygraną w pojedynku pirackim lub nie nawalił się mocno. Do burdelów nie chodził, kompletnie nie interesowało go płacenie za tego typu uciechy. Uprawianie stosunku z kobietą interesowało go tylko wtedy gdy musiał się pofatygować, by ją zdobyć, a rzucenie złotem nie było żadnym wyzwaniem. No, a przynajmniej nie w porównaniu do uwiedzenia prawdziwej, wolnej kobiety lub zgrabieniu jakiejś wioski i wzięciu, którejś z jej mieszkanek w niewole. Toteż o prostytutkach mężczyzna miał raczej jak najniższe mniemanie. Po uposażeniu się Dragamir wyszedł z kajuty oglądając się jak daleko im zostało do przybicia do malutkiego portu Karmeny. Po tym wyruszył po statku w poszukiwaniu kapitana Naretmo sądząc, że ten będzie im miał coś do powiedzenia przed zejściem ze Skomlącej Wdowy. Poza tym Wilczy Kieł chciał jeszcze spytać swego dobroczyńce jak długo zamierzają tu zabawić.

Re: Karmena - piracka wyspa

2
Kapitan Naretmo, równie szary co świt na morzu, nie był tego ranka zbyt rozmowny. Najwyraźniej coś go trapiło, ciężko jednak osądzić, jakiej natury miałyby być te strapienia. Nie powiedział załodze nic oprócz zdawkowego "zanieście towar do tawerny Josupa, sprzedamy wszystko i posiedzimy na Karmenie parę dni". Zaraz potem przycumowali swoją łajbę do brzegu i zaczęła się robota.

Cały dzionek w mozole znosili z pokładu beczki i skrzynie, pełne zrabowanych dóbr, które należało teraz przehandlować na rum, hazard i dziewki wszeteczne. A skoro już mowa o tych ostatnich, to na Karmenie czekała na Dragamira z utęsknieniem niejaka Shissi...

Shissi nie była dziwką. Ona udzielała mężczyznom swoich wdzięków najzupełniej charytatywnie i nieodpłatnie - tak im wszystkim się przynajmniej zawsze zdawało, dopóki nie orientowali się, że jakimś cudem znowu wydają swoje z trudem zrabowane pieniądze na kolejny podarunek dla niej. Shissi nigdy o nic nie prosiła, niczego nie żądała, ale zawsze wszystko dostawała. Łatała rybackie sieci, podarte żagle i dziurawe portki piratów. A nocami także ich poszarpane serca. Shissi - opalona, ciemnozłota blondynka o ciężkich piersiach i równie ciężkich, uczernionych powiekach.

Przypadła do niego, ledwo skończył pracę. Wyrosła nie wiedzieć skąd tuż przed "Burym Kotłem", tawerną Josupa, otoczyła Dragamira ramieniem i nie pozwoliła uciec. Zabrzęczały dzwoneczki i paciorki u jej pasiastej spódnicy, wielobarwnej i najwyraźniej nowej.

- Ależ cię dawno nie było na tej smętnej wysepce, blady żeglarzu! Przywiozłeś mi co ładnego z dalekich mórz, ha? Na pewno nie zapomniałeś o swojej Shissi!

Zanim zdążył odpowiedzieć, wycisnęła na jego ustach pocałunek, który przypomniał mu - aczkolwiek dość mgliście - kilka czy może kilkanaście nocy spędzonych w jej kompanii, gdy ostatnio gościł na owej pirackiej wyspie.

- Opowiadaj, gdzieście tym razem pływali! No i pokaż wreszcie, co dla mnie masz!

Wiatr znad morza szarpał rozpuszczone włosy dziewczyny, która śmiała się wesoło, wyraźnie rada ze spotkania. Był ciepły wieczór. Białe mewy kołowały po niebie i pokrzykiwały coś do siebie. Dragamir całym swoim ciałem odczuwał zmęczenie po ciężkiej robocie, ale wiedział, że w "Burym Kotle" czeka już na niego całkiem wygodne łóżko. I że najbliższy czas spędzi na przyjemnościach, zanim los - najpewniej w osobie kapitana Naretmo - zażąda od niego powrotu na pokład i kolejnych dni, tygodni, a może i miesięcy trudu i znoju.
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Karmena - piracka wyspa

3
Dragamir nim zaczął pracę poprosił wilka Narwara, by ten został na statku. Nie wiedzieć czemu mieszkańcy Karmeny nie byli w stanie zaakceptować obecności jeszcze jednego gościa, który choć może i nie człekokształtny to znacznie bardziej przewidywalny i spokojny od sporej części tutejszych mieszkańców. W zamian zamierzał mu po pracy kupić jakąś solidną pieczeń i dać, by ten też miał trochę uciechy z wylądowania w najprawdopodobniej najbardziej pirackim miejscu w całej Herbii. Po tym czas było zająć się pracą. Ta była największym minusem każdej wizyty na Karmenie. Mimo to był to obowiązek, który do tego niósł za sobą przyjemne konsekwencje w postaci następnych dni chlania, hazardu i tłuczenia się po ryjach. To było coś co każdy pirat lubił najbardziej. Jako, że zaś los im sprzyjał i łupów do rozładunku było naprawdę dużo to mężczyzna zostawił swój cały ekwipunek poza workiem złota w kajucie pod ochroną wilka. Łuk, strzały i miecze tylko utrudniałyby mu zadanie, a Narwar był jednym z najlepszych ochroniarzy jakich można było sobie wyobrazić.

Już podczas kończenia swego zajęcia Wilczy Kieł wiedział, że dalsza część dnia nie przebiegnie według jego ściśle założonego planu tj. pójścia po mięso, przyniesienie go Narwarowi, pójście do tawerny i spędzenie tam reszty noc na samych zabawach. Oto czekała na niego Shissi, kobieta z którą łączyły go dość skomplikowane relacje. Dragamir mimo, że ta sypiała z wieloma mężczyznami nie darzył jej taką odrazą jak resztę kurtyzan. Ona, bowiem była pożyteczna dla społeczności pirackiej szyjąc i łatając dziury wszelkiej maści, a nie tylko była pasożytem służącym do wtykania interesu w jedną dziurę, a wsypywania złota w drugą. Poza tym nawet nie prosiła o złoto. Ta tajemniczość jej charakteru i tego jak to robiła, że tyle osób przynosiło jej podarunki była czymś co interesowało mężczyznę. Do tego tutaj też odzywała się dusza zdobywcy wilka południa. Miał on, bowiem pragnienie, by ta towarzyszyła mu w łożu nie dzięki prezentom, lecz dlatego, że ją zdobył. Chciał, by ta odliczała dni jego nieobecności codziennie siedząc w porcie i wypatrując na horyzoncie Skomlącej Wdowy nawet nie śmiąc oddać się innemu mężczyźnie. Do tego celu oczywiście parę razy Dragamir był zmuszony kupić jej jakiś drobiazg, lecz po pierwsze traktował to jako prezent, a nie zapłatę za towarzystwo, a dwa generalnie starał się tego nie robić. Tak też było i tym razem. Nie obawiał się, jednak że ta na informacje o braku prezentów po prostu sobie pójdzie, bowiem zakładał, że był bliżej zrealizowania swego pragnienia niż dalej. Gdyby, bowiem tak nie było to przecież kobieta udałaby się od razu do kapitana, który naturalnie ma większe zyski z wypraw prawda?

- Też Cię miło widzieć Shissi. - powiedział gdy ta już pozwoliła mu dojść do słowa niejako zwlekając ze złymi dla kobiety wieściami. - Niestety nie przywiozłem ze sobą niczego ciekawszego od monet. - rzekł przy czym popchnął lekko woreczek z pieniędzmi, by te zabrzęczały o siebie w ulubionej melodii każdego pirata.

W istocie Wilczy Kieł nie lubował się w rabowaniu różnych błyskotek. Zamiast złotych talerzy, kielichów, naszyjników, kolczyków czy sztućców wolał po prostu monety. Toteż umówił się z załoga już dawno, że gdy łupy będą różne (tj. takie drobiazgi i złoto) to on chętnie odda świecidełka w zamian za większa dolę pieniędzy. Wystarczyły mu one do wszystkiego, bowiem za odpowiednio dużą ich ilość mógł kupić co chciał, a przecież to właśnie o to chodzi. Dragamir spojrzał z ciekawością na Shisse zastanawiając się jak ta zareaguje na to, iż nic ze sobą dla niej nie przywiózł.

Re: Karmena - piracka wyspa

4
- No wiesz...! - westchnęła zawiedziona kobieta, a jej pierś, okryta króciutką bluzeczką, zafalowała ciężko. - Nawet sznurka pereł? Nawet głupiej muszelki? Nic? Oj, nie myślałeś ty tam chyba o mnie za dużo...

Shissi udała, że robi bardzo obrażoną minę. Wydęła śmiesznie usta, zmarszczyła groźnie swoje poczernione brwi i z udawaną powagą pogroziła piratowi paluszkiem.

- Ale! Znaj moją łaskę, nicponiu! - Znienacka dźgnęła go palcem w bok. - Wybaczę ci tę obrazę, jeśli w ramach przeprosin uraczysz mnie jakąś ciekawą historią z ostatniego rejsu. No, opowiadaj! Gdzie grasowaliście tym razem? Da`kattok? Chandi? A może wypuściliście się aż ku wybrzeżom Kontynentu?

Kiedy Shissi przeciągnęła się kocim ruchem i oparła o framugę, w jej odsłoniętym pępku zamigotał kolczyk z czerwonym kamieniem. Chyba nowy nabytek, bo Dragamir nie pamiętał, żeby miała coś podobnego przy ich poprzednim spotkaniu. A miał czas porządnie przypatrzeć się jej ciału.

Ponad jej ramieniem pirat zauważył, że we wnętrzu "Burego Kotła" zgraja brodatych i obwieszonych świecidełkami osobników z zapałem oddaje się grze w kości oraz chlaniu rumu. Pośród członków tej bandy wypatrzył nawet paru z załogi Skomlącej Wdowy, ale akurat byli to ci, którzy nie darzyli go szczególną sympatią. Reszta znajomych albo usiłowała przehandlować łupy, albo zabawiała się w innym gronie w innej części tawerny, albo pognała już do lokalnego domu uciech.

Opalona dłoń blondynki wysunęła się w stronę mieszka z pieniędzmi i zawisła w powietrzu, jakby Shissi nie miała pewności, czy Wilczy Kieł chce jej może dać ten woreczek, czy tylko się nim przechwala.

- Komu zrabowaliście te brzęczące ślicznie monety?
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Karmena - piracka wyspa

5
Dragamir pominął aktorskie wybryki Shissi, które potwierdziły tylko jego tezę, że ta nie oddali się od niego, bo tak naprawdę w jego przypadku nie chodzi jej o prezenty. Choć może było to nieco narcystyczne, ale cóż... Kobieta wyciągnęła się w koci sposób chcąc najwidoczniej przyciągnąć do siebie wzrok mężczyzny... no i udało jej się. Wilczy Kieł obejrzał jej ciało łakomym głosem mimo to, jednak nie był na tyle otumaniony pragnieniem, by nie zachowywać się logicznie. Nadal, bowiem nie ufał kobiecie na tyle, by nie przeszkadzało mu, że jej ręka baraszkuje koło jego mieszka ze złotem. Postarał się, więc ją stamtąd zabrać, by nie wzbudzić podejrzeć kobiety, że nie ma do niej nawet takiego zaufania. Chwycił, więc delikatnie jej dłoń i przysunął do jej brzucha i dotknął swym palcem wskazującym go tuż ponad pępkiem i powoli przesunął go do góry, aż po same żebra mówiąc:
- Najpierw popłynęliśmy na wschód. po czym, jednak zrobił przerwę i dodał - ale, ale kapitan nakarmi mną rybki jeśli dowie się, że powiedziałem komuś na Karmenie gdzie polujemy.

To było prawdą. Powód był prosty. Weźmy, bowiem rybaka, który znalazł miejsce, w którym ryby biorą znacznie lepiej niż na całej reszcie jeziora po czym pochwalił się tym swoim kumplom po fachu. Biedak na następny dzień miałby całą flotę rybaków na swoim miejscu i cała jego praca poszłaby w błoto. Podobnie było tutaj z tym, że Dragamir nawet nie myślał o tym, by zdradzać załogę dla małego pragnienia spędzenia gorącej nocy z Shissi. Oczywiście zamierzał zmyślić opowieści o tym gdzie rabowali, by upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Chciał, bowiem tak powiedzieć, by wyszło, że darzy ją ogromnym zaufaniem i generalnie mówi jej coś czego nie powinien. Takie coś powinno zaprocentować jeszcze większym szacunkiem u Shissi przy tym bez ryzyka, że nabruździ jakkolwiek kapitanowi. Powiedział, więc:

- Tobie, jednak chyba mogę zaufać. To zostanie między nami, taka mała tajemnica prawda? rzekł spoglądając tajemniczo na kobietę. Zakładał, że ta odpowie twierdząco. Jeśli się tak zdarzyło dodał - Chodźmy, więc w bardziej ustronne miejsce. Trochę czasu minęło nim miałem stały ląd pod stopami. po czym zrobił krok do przodu ciągnąc lekko za sobą Shissi za dłoń, którą chwycił niedawno.

Dzięki temu zyskał trochę czasu na wymyślenie jakiejś w miarę realistycznie brzmiącej opowiastki, a jednocześni zupełnie odbiegającej od miejsc, w które naprawdę pływali. Jeśli, więc wszystko poszło zgodnie z jego planem i udali się w mniej zatłoczone miejsce, a ta tylko czekał na jego opowieści gotowa przyjąć na siebie brzemię tajemnicy to ten zaczął opowiadać od "wiatry pognały nas prosto na północ". Zaczął mówić to co na szybko sobie wymyślił podczas kupienia czasu poprzez gadanie o tajemnicy, czekania na jej odpowiedź oraz odchodzenia w ustronne miejsce. Powiedział, że opłynęli Da'kattok, a za nim skierowali się do centralnej części archipelagów, by na zmiennych wodach między wyspami szukać szansy na trafienie na statek kupiecki, który zabłądził przez dziwne nurty. Wspomniał, że w końcu znaleźli taki wypełniony wszelkimi bogactwami (tu sporo poświęcił na wymienianie złotych talerzy, pierścieni wyłożonymi diamentami itd.), jednak szalony kupiec widząc piratów, którzy wdarli się na jego okręt sam go zatopił ze wszystkimi towarami samemu popełniając samobójstwo (tutaj przeklnął kilka razy cholernego egoistę jakim niewątpliwie była ta osoba). Dalej powiedział, że skierowali się na północny zachód gdzie natrafili na duży transport złota prosto z stolicy kierujący się na Dekha Chandi, który podejrzewał, że był pieniędzmi od jakiegoś arystokraty przeznaczonymi na dalsze wykopy z tamtejszych kopalni. Nie mniej po ciężkiej bitwie udało im, się silnie obstawiony statek pokonać i złupić.

- I to stąd mamy to całe złoto. po czym przyłożył wyprostowany palec wskazujący do ust Shissi i dodał - Ale ciiiii. Mam nadzieje, że opowieść Ci się podobała, bo zaschło mi w gardle od tego gadania. Myślę, że powinniśmy się czegoś napić. rzekł obserwując reakcje na jego opowieść u kobiety. Miał nadzieje, że niczym się nie zdradził i ta łyknęła jego małoe oszustwo. Zaś co do propozycji napicia się do oczywiście chodziło o rum. Alkohol w takich sytuacjach był najlepszym możliwym wyborem. łagodził obyczaje i ułatwiał oddawanie się zabawom i uciechom.

Re: Karmena - piracka wyspa

6
Dragomir starał się jak mógł, ale nie był aż tak wprawionym oszustem, żeby Shissi, obcująca na co dzień z łotrami i kłamcami różnej maści, nie spostrzegła, co jest grane. Wliczy Kieł, pomimo czasu spędzonego w towarzystwie piratów, wciąż miał szczerą i prostą duszę chłopaka z ludu Uratai. Wywiedzenie w pole urodzonej wyspiarki, dla której kłamstwa i manipulacje były jak powietrze, przekraczało jego możliwości.

- Troszkę kłamiesz, co? Nie myślałeś, żeby na trubadura iść, bajędy zmyślać za pieniądze? - syknęła Shissi jak mała żmijka, zalotnie mrużąc oczy i przekrzywiając głowę. - Znam was wszystkich nie od dzisiaj, nie myśl sobie! Kto inny za tak słabo maskowane gierki może wraziłby ci już kawał noża w żebra, albo przynajmniej, szanując tutejsze zasady, obiłby ci buźkę, ale masz szczęście, że to tylko ja. I że jestem w dobrym nastroju. Co mnie to tam zresztą za różnica, gdzie rabujecie, przy której wyspie, phi... - Kobieta machnęła ręką, brzęcząc bransoletką upstrzoną muszelkami. Chyba nie robiła sobie wiele z tej śmiesznej próby oszustwa. - Myślisz, że na statek wsiądę i zaraz tam polecę, zgarniać wam złoto sprzed nosa? O tak, już pędzę!

Wysoki, melodyjny śmiech dobył się z gardła ubawionej Shissi, mieszając się z krzykami mew i łopotem żaglowego płótna, które wisiało na jakimś płocie, dopóki nie porwał go podmuch wiatru.

- Ha! Mnie to przecie wszystko jedno, skąd masz to złoto. Z ciekawości pytałam. Ciekawość zaspokoiłeś, nawet jeśli łżesz jak pies. Grunt, że jesteś dziś przy forsie i stawiasz rum! Hej, Josuuup! - zawołała karczmarza, zaglądając przez otwarte drzwi "Burego Kotła". - Jooosuuup, słyszysz?! Nalewaj rumu! Prędko! Dużo! Najlepszego i najdroższego! Blady żeglarz przypłynął z ciężką sakiewką, trzeba mu nieco ulżyć!

Dragamir poczuł, jak towarzyszka łapie go za rękę i zdecydowanym ruchem wciąga za sobą do pirackiej tawerny.

Za progiem uderzył go jak zawsze zapach rumu, piwa, wina, wędzonych ryb i perfum. Dobrych perfum. Nie jakichś tanich pachnidełek najgorszego sortu, jak to zwykle w takich przybytkach bywa, o nie - piraci dbali o swoje panienki do towarzystwa z Karmeny i nie żałowali im niczego. Dlatego mogły pachnieć jak księżniczki i ubierać się wcale nie gorzej. Tylko maniery nie każda z nich miała książęce... Wilczy Kieł właśnie zobaczył na własne oczy, jak dwie z owych "księżniczek" prały się po pyskach, najwyraźniej wskutek nieporozumienia przy jakiejś grze karcianej. Widok był przewyborny.

Kawałek dalej, minąwszy to rudo-czarne kłębowisko jedwabnych sukien, pereł, złota, plugawych słów i czystej kobiecej nienawiści, minąwszy również kilka stołów z zapalonymi hazardzistami oraz stado śpiewających szanty majtków, Dragamir ujrzał ponad lśniącym od potu ramieniem Shissi znajomy szynkwas, równie znajomą gębę Josupa i butlę lokalnego, całkiem drogiego specjału.

- Rrrrubinowy rrrum dla Drrrragamirrra! - zaskrzeczała wielka czerwona papuga, siedząca na ramieniu karczmarza. Strasznie rozumne bydlę z niej było. Niektórzy powiadali, że mądrzejsze i bardziej rozmowne od samego Josupa...
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Karmena - piracka wyspa

7
Cóż... Dragamir wolał strzelać niż gadać toteż nigdy nie wykształcił w sobie umiejętności mówienia w taki sposób, by umieć przekonywać ludzi do nieprawdy czy też porywać tłumy swymi mowami. Tutaj, jednak spróbował, bowiem osiągnięte przez to zyski mogły być niewspółmierne do podejmowanego ryzyka. Poza tym szczerej prawdy i tak nie mógł wyznać. Shissa często rozmawiała i nie tylko z innymi piratami, bardzo często będąc pijana. Nierozsądnym byłoby takiej osobie zdradzać miejsca swych polowań. Mimo to wypadało coś powiedzieć, a nie tak siedzieć w ciszy i słuchać sprawiając wrażenie kajania się. O nie! Co to to nie! Takie coś zdecydowanie nie pasowało do dumnego z natury Wilka Południa. Toteż ten powiedział:

- Warto wiedzieć droga Shissi, że my piraci nie kłamiemy. Jesteśmy niczym mistrz rumiarstwa (to sformułowanie mężczyzna wymyślił na prędce, bowiem mimo spożywania dużej ilości tego napoju nie wiedział jakim tytułem mienią się owi dobrodzieje wytwarzający rum) który na każdą okazje wytwarza rum o stosownej mocy alkoholu. Do posiłku trochę słabszy, a na spotkania po łowach zimny i mocny niczym lód na dalekiej północy. Tak tez dobry pirat dozuje ile prawdy zawrzeć w swych wypowiedziach zależnie od okoliczności. tu uśmiechnął się zadziornie.

Mimo całej tej sytuacji Shissa postanowiła zaciągnąć go do tawerny. Cóż z reguły w takiej sytuacji ten zaciągający opłacałby, ale kobieta chyba szybko zdążyła przyzwyczaić się do złotych monet, które przywlókł ze sobą Wilczy Kieł i postanowiła się za nie rozgościć. W sumie to Dragamir i tak zakładał, że sporą sumę przepuści i Josupa na rum, ale sądził, że raczej postawi na ilość aniżeli jakość spożywanego trunku. Sądził też, że raczej to on będzie zamawiał, ale ostatecznie to były jedynie szczegóły prawda?

Gdy tylko wpadli do tawerny pirat ze skomlącej wdowy zwolnił trochę przyglądając się bójce w wykonaniu owych kobiet. Nie było nic zabawniejszego od starcia dwóch urodziwych przedstawicielek płci pięknej. Nie dosyć, że było na czym oko zawiesić to jeszcze kobitki z reguły wykazywały się zaangażowaniem i wymyślnością w tłuczeniu swoich rywalek bijącym na głowę to należące to mężczyzn. Zamierzał nawet się dopytać czy nie chce się ktoś może założyć o zwycięstwo, którejś z nich, którą sam uznał za słabszą, jednak został pociągnięty przez Shissi, która udaremniła mu ten uroczy początek hazardu. Do tego zaprowadziła go przed obliczę, którego widok był znacznie mniej atrakcyjny w porównaniu do tego poprzedniego.

- Kope czasu śmy się nie widziely Josupie. Jak tam interes? rzekł do właściciela tawerny, który przecież był dobrym znajomym każdego pirata tu bywającego i wymiana uprzejmości z nim była czymś co należało zrobić. Sam, jednak raczej nie lubował się w towarzystwie raczej ociężałego umysłowo mężczyzny i jego skrzeczącej papugi toteż woląc zostać w towarzystwie kobiety, która go tu zaciągnęła przeszedł od razu po tym do konkretów:

- Ile jestem Ci winien za te flaszunie? zapytał, a gdy zebrał informacje to zapłacił należność i wziął butelkę udając się z nią do jakiegoś wolnego stolika najlepiej w rogu tawerny. Chciał móc obserwować co dzieje się w większości pokoju, bowiem z reguły działo się tu dużo zabawnych sytuacji, których Dragamir nie chciałby przegapić. Przy tym usiadł ciężko i wziął duuuużego łyka rumu prosto z gwinta.

- Nooo to Ty wypytałeś mnie od każdej strony, a jak było z Tobą? Co porabiałaś przez ten cały czas co mnie nie było? Działo się tu coś ciekawego? zapytał ciekawskim tonem Shissi.

Re: Karmena - piracka wyspa

8
- Ciekawego? Tutaj? Eh, dajże spokój, wciąż ci sami głupcy, to samo morze, ten sam rum, żadnych sensacji. O, chociaż jedna była! Słuchaj!

- Siedemdziesiąt pięć koron się należy - mruknął Josup, wpasowując się idealnie w tę krótką chwilę ciszy, gdy rozgadana Shissi musiała zrobić kilka sekund przerwy na oddech. Zapłatę przyjął i nic więcej nie powiedział, pytanie o swój interes uznawszy najwyraźniej za zbytnio intymne. Bądź w duchu stwierdził, że pytającego i tak nie obchodzi odpowiedź, bo przecież każdy gość tutaj pytał o to samo, a czy tak naprawdę komukolwiek leżało na sercu dobro poczciwego karczmarza? Nie, przychodzili tutaj tylko po to, żeby zalać się w trupa. Tylko u tego czerwonego ptaszyska, które siedziało na jego ramieniu, Josup znajdował zrozumienie i przyjaźń. Byli jak papużki nierozłączki, z tą tylko różnicą, że jedno z nich było Josupem, a nie papużką.

- Jakiś tydzień temu - podjęła Shissi, rozsiadając się tak, by wyeksponować wszystkie swoje wdzięki - jeden trep, w tejże tawernie właśnie, zarzekał się na duszę swojej dawno nieżyjącej matki, że wyłowił syrenę u brzegu wyspy. Czegóż to o niej nie naopowiadał! Jakaż to ona ponoć kształtna, śliczna, robotna i figlarna do tego! Jakich to cudów z nim podobno nie wyprawiała! Dziwki ze Schodów Rozkoszy w Taj`cah by się zarumieniły. Obiecał w końcu, że ją tu wszystkim pokaże, no bo co, wiadomo, każdy syrenkę by sobie chętnie obejrzał... i nie tylko obejrzał, sądząc po tych wszystkich zaślinionych mordach. No ale odkąd obiecał, to buch! Nikt go nie widział. Kamień w wodę. Chłopcy poszli nawet dobijać się do jego chałupy, ale zamknięta na cztery spusty... Mnie się widzi, że albo go ta syrenka ubiła i hyc do wody z powrotem, albo wszystko nazmyślał po pijaku, a potem głupio mu było się wycofać, wskoczył na pierwszą lepszą łajbę i uciekł gdzieś hen, aż na Mroźne Morze. I czerwieni się ze wstydu do dzisiaj. O, oto co ja o tym wszystkim myślę! Ale nie ma co trawić czasu na myślenie, pijmy do dna! Nalej!

Dziewczyna wyciągnęła ku Dragamirowi rękę z ostentacyjnie wystawnym srebrnym kielichem (w końcu była to, do diabła, tawerna na wyspie piratów, a nie jakaś podrzędna portowa buda!), drugą zaś dłoń oparła zupełnie niechcący o jego udo. Jasny kosmyk opadł jej na oko, roześmiała się. Za jej plecami towarzystwo ostro rżnęło w karty i gra chyba szła o niezłą stawkę, wnioskując z natężenia okrzyków samych graczy oraz zgromadzonej publiki...

- A gdzie twój piesek, utopił się w morzu?
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Karmena - piracka wyspa

9
Dragamir zapłacił Josupowi należne mu pieniądze. Ten ponury, gbur świadczył im swe usługi w sposób rzetelny od wielu lat i chociażby dlatego nie wolno było go próbować oszukiwać. Sensacja Shissi nie specjalnie zdziwiła pirata. Mieszkańcy tej wyspy często wydawali swe zrabowane pieniądze nie tylko na alkohol i dziwki, ale zdarza się im również zakupować dziwne inne specyfiki, które wciągają nosem lub spalają w swych fajkach. Po nich często zachowują się dziwnie i opowiadają niestworzone rzeczy. Prawdopodobnie owa syrena właśnie była tego typu majakiem, a do opowiedzenia o niej skłoniło owego głąba znaczne ilości rumu. Toteż Wilczy Kieł skomentował opowieść dziewczyny bez większego zaangażowania:

- Ble... ja tam wolę w pełni kobiety. Nie rozumiem co podnieca facetów w oślizgłej rybiej płetwie zamiast nóg. rzekł żartobliwie.

Gdy ta podstawiła mu kielich ten polał jej w niego sporą ilość rumu tak, by zapełnić mniej więcej 3/4 pojemności naczynia. W końcu alkohol przyda się również jej. Rzadko kto będąc pijanym lubił rozmawiać z trzeźwym i Dragamir nie był od tego wyjątkiem. Wolał pijackie rozmowy o pierdołach i śmianie się z gównianych żartów aniżeli zażenowane spojrzenie utkwione w jego zachlaną twarz.

- Aż ciężko uwierzyć, że z tak pięknym kielichem nie wiąże się ciekawa historia... zagaił gdyż sam nie był specjalnym mówcą ani też niezbyt się znał na przemawianiu. Większość kobiet natomiast uwielbiała mówić o wszystkim co związane z nimi toteż wilk południa chciał doprowadzić do stanu gdy ta będzie opowiadać, a on będzie słuchać i chlać. To było najbardziej optymalne rozwiązanie do charakterów tej dwójki.

- Narwar został na statku. odpowiedział spokojnie na pytanie Shissi odnośnie jego czworonożnego przyjaciela. Następnie wziął z gwinta kolejnego dużego łyka rumu, obtarł ręką usta i dodał - Nie wiedzieć czemu tutejsi mieszkańcy nie potrafią się do niego przyzwyczaić.

Re: Karmena - piracka wyspa

10
- Każdy tak ponoć mówi, dopóki nie ujrzy syrenki! One znają takie czary, że nawet i ty byś się takiej nie oparł. Ciekawam w każdym razie, jak to tam naprawdę było... Powiem ci szczerze, ale się nie gniewaj - zaczęła konspiracyjnym szeptem Shissi, stopniowo nachylając się coraz bliżej żeglarza - że i mnie ta twoja psina zdaje się jakaś dziwna. Wiesz. Nie jest taka, jak normalne kundle, co się tu pałętają, tylko tak patrzy na człowieka, jakby chciała coś powiedzieć. Aż mnie dreszcze na samą myśl przechodzą, o, popatrz... - wymruczała mu już do ucha, przysuwając się jeszcze bliżej i podtykając mu pod nos swoje przedramię, ażeby sam zobaczył i dotknął, jaką to ma gęsią skórkę na samą myśl o wilku.

Shissi lubiła gadać, więc nie było trzeba jej długo namawiać do podjęcia opowieści. Uniosła naczynie, przyjrzała mu się w zamyśleniu, pozwoliła wątłemu światłu zatańczyć w ozdobnym grawerunku.

- O, a ten kielich, jeśli o to pytasz, to, o ile dobrze pamiętam, przywiozła jeszcze Szczerbata Yeri. Ta szelma zawsze lubiła się napić z czegoś porządniejszego niż brudna szklanka, miała gust, oj, miała! - Rzewne westchnięcie uniosło kształtną pierś. - Szkoda, że tak skończyła, wróżyłam jej lepszą przyszłość!

Szczerbata Yeri, znana przed paru laty na Karmenie piratka, zyskała swój niechlubny przydomek już pośmiertnie. Za życia bowiem była całkiem niebrzydką kobietą i miała wszystkie zęby na swoim miejscu. Po głupiej śmierci Yeri w jakiejś bójce konkurencyjna banda wybiła jej górne jedynki i wystawiła szczerbatego trupa na widok publiczny. Strasznie nieelegancko. Co gorsza, jeszcze tego dnia zwłoki biednej piratki stały się już całkowicie bezzębne - a to wskutek durnego przesądu, modnego podówczas wśród jakże przesądnych ludzi morza, jakoby wybicie resztek uzębienia trupowi miało zapobiec jego późniejszej zemście na oprawcach. Dragamir był świadkiem tych wydarzeń.

- Ach, pamiętasz jeszcze Yeri? Pamiętasz, cośmy wtedy razem...? Hihi! Pamiętasz?!

Shissi zarumieniła się na samo wspomnienie i rozchichotała się jak podlotek.

- Wznieśmy ten kielich za to, co... hihihi... i za naszą drogą Ye... je-eej! Przepraszam!

Wspomniany puchar, jedyna pamiątka po Szczerbatej Yeri, jej krwawych rozbojach i upojnych nocach w jej towarzystwie, przechylił się nieopatrznie w rozedrganej rączce dziewczyny... a rubinowy rum, specjalność lokalu, zamiast wylądować wewnątrz Shissi, znalazł się na ubraniu bladego pirata. Ale z pewnością nie cały, wnosząc z tego, jak mocno świeciły się oczy sprawczyni tego nieszczęścia i jak głośno się ona śmiała.
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Karmena - piracka wyspa

11
- E tam, wydaje Ci się. machnął ręką i zbył tym rozważania Shissi na temat jakiejś dziwności jego towarzysza. Po czym dodał jeszcze żartobliwie - Jest po prostu mądrzejszy od większości ludzi odwiedzających ten lokal.

Ku jego radości jego partnerka od kielicha rozgadała się w najlepsze. Do tego prawiła rzeczy ciekawe, które ponad to wywołały miłe wspomnienia u pirata. Yeri była dobrą kobietą korzystającą i biorącą garściami z wolności, którą sobie wywalczyła. Przedstawicielki płci pięknej często na okręcie miały przerąbane, ale ona sobie radziła bardzo dobrze. Poza tym Wilczy Kieł lubił z nią spędzać czas jak akurat ich statki zacumowały przyjemnym zrządzeniem losu jednocześnie w porcie Karmeny. Oczywiście nie chodzi tu tylko o rozmowę i picie choć i to lubił. W każdym razie jej śmierć nieco zasmuciła bladego pirata szczególnie, że była wyjątkowo głupia. Pirat umierający na wyspie piratów zamiast podczas niebezpiecznych rabunków to istna groteska. Haniebnym zaś było to co zrobiła ta rywalizująca banda. Złamała zasadę Karmeny o zawieszeniu na niej broni wszelkich grup z pod różnych bander i zbeszcześcili zwłoki biednej Yeri. To było tak głupie szczególnie, że piratów szczególnie pijanych bardzo łatwo sprowokować. Toteż to mogło wywołać regularne starcia na wyspie, a to ostatnia rzecz, która by się przydała tej było nie było pokojowej wiosce.

- Taa... pamiętam. rzekł po czym jeszcze ze śmiechem dodał - Choć jest to trochę dziwne zważywszy na to ile, żeśmy tamtego dnia wychlali rumu.

Tymczasem widać jawnie było, że moc trunku zaczęła porządnie działać na Shissi, bowiem ta oblała mężczyznę alkoholem. Dragamir jak to prawowity członek swej grupy bardziej przejął się zmarnowanym rumem aniżeli brudnymi spodniami. Mogło to wynikać po części z tego, że południowy wilk nigdy nie przykładał większej uwagi do ubrań, które nosi toteż nie były one ani modne ani tym bardziej drogie. Nie mniej wolałby, żeby mokre ciuchy przyklejały się do ciała jego partnerki ukazując więcej jej uroków, ale cóż pech to pech.

- Taki dobry rum... westchnął zapijając ból po straci alkoholu kolejnym porządnym łykiem pociągniętym z gwinta butelki. Następnie dolał do kielicha Shissi to co rozlała na niego i dodał żartobliwym tonem - Będę musiał iść się wykąpać w morzu, ale przyrzekam, że Ciebie wrzucę do wody pierwszą.

Miał nadzieje, że jego zdania wywołają kolejną fale wypowiedzi Shissi, które pozwolą mu się skupić na piciu. Gdy ta, jednak skończyła zapytał jeszcze o jedną rzecz, która go ciekawiła:

- Swoją drogą powiedz mi jak to się stało, że kielich Yeri trafił do Ciebie.

Re: Karmena - piracka wyspa

12
- Wrzucisz mnie, o tak, na pewno! Prędzej się wywrócisz, głupku, zębami zaryjesz w piach i tyle tego będzie, zobaczysz! A, już ja bym poszła cię tam teraz wrzucić, teraz zaraz, gdyby nie to, że mi się stąd ruszać nie chce, ty stary łotrze... takie pogróżki do biednej Shissi, za to tylko, ot... za tę drobną nieuwagę... nawet nie mów takich rzeczy!

Blondynka położyła piratowi palec na ustach, zapewne po to, żeby "nie mówił już takich rzeczy". Napięcie pomiędzy nimi rosło, gęstniało i trzeszczało. Zaraz potem kobieta bezwstydnie sprawdziła, jak rozległe szkody na spodniach Dragamira wyrządził jej rozlany rum. Jednocześnie w drugiej ręce wciąż trzymała odziedziczony po Yeri puchar, z którego zdrowo sobie popijała, odchylając się zmysłowo do tyłu, aż jej ciekło po szyi.

- Kielich trafił nie tyle do mnie, co do Josupa - rzuciła beztroskim tonem. - Jedyny ocalały łup z jej ostatniego rabunku, resztę rozkradli. A to gdzieś schowała, żeby mu dać, nie wiedziałeś? Yeri zawsze lubiła tego gbura... słowo daję, że nie mam pojęcia dlaczego. Wiesz, że to ona nawet przywiozła mu jednego razu tę papugę? Naprawdę! Z samej Eroli podobno, z ptasiego targu! Ale dobrze, od tego czasu przynajmniej jest tu z kim kulturalnie pogawędzić! Prawda, ślicznotko?

- Prrrrawda! Prrrrrawda! - potwierdziła papużka. - Dawajcie więcej srrrrrebrrrra! - dodała butnie.

- Pamiętasz pierwszy raz, kiedyśmy zobaczyli to ptaszysko? Ale była zabawa!
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Karmena - piracka wyspa

13
Dragamir kiwnął ręką zbywając milczeniem kolejny wywód pod tytułem jak to ja mam źle w wykonaniu Shissi. Zdaje się, że był to już czwarty tego typu od kiedy skomląca wdowa zacumowała w porcie Karmeny. Tak właśnie się działo gdy pirat rodem z Uratai wypowiadał dłuższe kwestie. Ktoś nie zrozumiał, że jego ton był żartobliwy i bum cała luźna atmosfera bierze w łeb. Pewno była i w tym wina samego Wilczego Kła, który nie był zbyt dobry w pokazywaniu mimiką, tonem czy treścią wypowiedzi tego co tak naprawdę chciał przekazać. Nie mniej musiał w tym maczać palce również alkohol, który widać, że już miał wpływ na postawę Shissi, a może i nawet na Wilka Południa? Kto wie... Na pewno nie Dragamir wszakże jak wiadomo ostatnią osobą, do której dociera fakt, iż jest nawalony jest właśnie ta osoba, która obija się o wszystkie ściany i stłukła już ze 3 naczynia.

Nie mniej mężczyźnie zdało się, że stary kielich Yeri był wdzięczniejszym tematem do rozmowy niż jego oblane portki toteż miał nadzieje, że kobieta odstąpi od pierwszego skupiając się na drugim. Jako, że rozmowa była dla niego niczym wycieczka po dżungli usianej pułapkami zmyślnego wytworu to na ośmielenie wziął jeszcze jednego dużego łyka prosto z butelki rubinowego rumu. Pędzony alkoholem niczym bodźcem do działania starając się o delikatność położył dłoń na udzie Shissi i przybliżył twarz do kielicha tak, by zachować pozory, że właśnie dla podpory jego ręka zawędrowała tam gdzię zawędrowała. Następnie obejrzał kielich i rzekł:

- W istocie... bardzo ładny. rzekł siląc się o jakkolwiek rzeczowy ton. Dłoni, jednak nie odciągnął jeśli oczywiście towarzyszka od flaszki nie wyraziła wyraźnego sprzeciwu co do takowego działania. Po tym dodał - Aż ciężko sobie wyobrazić, że Josup Ci go tak po prostu oddał.

Powiedział to licząc oczywiście, że Shissi podchwyci temat i rozpocznie kolejną opowieść, która nie będzie wymagała jego specjalnej ingerencji. Poza tym co jakiś czas spoglądał na szyję kobiety patrząc jak spływa z niego rum myśląc sobie, że chętnie, by go stamtąd zlizał. Byłoby to podwójnie przyjemne. Po pierwsze napiłby się rumu, a po drugie... chyba nie trzeba tłumaczyć. Po tym z reguły jego wzrok padał na dół licząc, że napój dotarł do materiału okrywającego biust kobiety i mokry się do niego przykleił tworząc widok, który interesował mężczyzne znacznie bardziej niż rzeczony kielich. Zaś co do owego ptaszyska co podobno było z Eroli to Dragamir nie podzielał zachwytu Shissi. Dla niego było to pazerna, gadająca kupka piór. Może to, jednak dlatego, że pirat miał pewne opory do rozmawiania z czymś co nie było człowiekiem. No może poza Narwarem, ale to wyjątek potwierdzający regułę. Toteż Wilczemu Kłowi nie zdarzało się zbyt często gawędzić z papugą, więc mógł nie poznać się na inteligencji ptaka, lecz szczerze powiedziawszy sam powątpiewał w te tezę. Mimo tego czarnowłosy pirat wolał nie wykłaszać swojej tezy tylko odpowiedział krótko na pytanie:

- Taa...

Re: Karmena - piracka wyspa

14
- No coś ty, nie oddał mi go, po prostu daje z niego pić swoim gościom w tej budzie. Inni tu też nie piją z kubeczków z kory, jeśli do tej pory nie zauważyłeś - rzuciła kobieta, machając ręką tak, jakby chciała mu coś pokazać, lecz ostatecznie nie wskazując na nic konkretnego, tylko gładząc nachylonego nad nią pirata po brodzie.

Istotnie, niejeden z kotłujących się w "Burym Kotle" chłopaków trzymał w rękach szklanicę z kolorowego kryształu albo wysadzany perłami pucharek. Dziewki wszeteczne natomiast, te same zresztą, które niedawno okładały się z zapamiętaniem po łbach, bardzo entuzjastycznie się przepraszały i piły teraz coś na zgodę z półprzejrzystych muszli, którym doprawiono fikuśne nóżki ze złota. Miło było popatrzeć. Nie tylko na te muszle.

Ale i tu, przed samym nosem, widoki były równie przyjemne, bo rubinowy rum - specjalność lokalu - spływał po zgrabnej krzywiźnie szyi i równie interesująco ukształtowanej przez naturę piersi Shissi. Cienka, ciemnobrązowa tkanina krótkiej bluzeczki kleiła się do ciała, bardzo przyjemnie dla oka. Okrągły wisiorek, wysadzany jasnozielonymi, półszlachetnymi kamieniami, wisiał ciężko w zagłębieniu pomiędzy obojczykami dziewczyny. Był naprawdę ciekawie wykonany i w innych okolicznościach Dragamir być może poświęciłby mu więcej uwagi, ale teraz...

- ...ale mówię, ten kielich jest wyjątkowy! Ten dureń tego nie wie, ale tak jest. Słowo daję. To nie jest taka zwykła błyskotka, tego nie wykonał żaden ludzki ani elficki rzemieślnik. Popatrz. To nie jest ludzka robota. No popatrz! Nie tu - ujęła podbródek mężczyzny w dwa palce - na kielich patrz, głupku!

Na pierwszy rzut oka naczynie zdawało się dość zwykłe, przynajmniej w ramach swojej kategorii. Ale lekkie ornamenty na powierzchni kielicha rzeczywiście nie przypominały Dragamirowi niczego, co do tej pory widział... Seledynowe, opalizujące żyłki, podobne do wtopionych w metal źdźbeł wodnej trawy. Jakiś osobliwy minerał?

- Sama chciałabym wiedzieć, o co chodzi i dlaczego Yeri zostawiła tę jedną rzecz Josupowi. To znaczy, dlaczego właśnie Josupowi, to jedno pytanie. I dlaczego właśnie tę jedną rzecz z całego wielkiego łupu, to druga sprawa. Co ty o ty myślisz?

Shissi nagle westchnęła, a jej uczernione powieki przysłoniły granatowe, lśniące oczy.

- Eh, nie nudzi cię ta moja gadanina?
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Karmena - piracka wyspa

15
Po pierwszej wypowiedzi Shissi wykrzywił głowę i spojrzał na niego z zaciekawieniem a następnie spojrzał po reszcie sali poszukując podobnie bogatej zastawy. Na jego twarzy malowało się zażenowanie. Jakim cudem nigdy wcześniej nie spostrzegł, że Josup rozdaje do picia takie ładne kielichy? Może dlatego, że nigdy czegoś takiego nie potrzebował gdyż był amatorem picia alkoholu prosto z butelki co było przydatne na okręcie, który kołysał się przez co nalewanie mogłoby być bardzo trudne. Tak czy inaczej nie świadczyło to zbyt dobrze o spostrzegawczości młodego pirata.

Oderwanie wzroku od biustu kobiety nie było wcale takie łatwe jak mogło się wydawać. Nawet gdy Shissi zrobiła to siłowo to gałki oczne "niechcąco" również się poruszyły... nie trzeba mówić w którą stronę. W końcu, jednak uznał, że warto by posłuchać co ta do niego prawi.

- Nie znam się na błyskotkach. rzekł szczerze. Dlatego też zawsze starał się by jego łup w większość zawierał się w monetach, a nie tym badziewiu, którego nigdy nie był w stanie dobrzy wycenić przez co mógł zostać wydymany przez byle kupczyka. - Nie mnie fakt, nigdy nie widziałem takich zdobień. dodał równie szczerze co poprzednio. Nie było to jednak wymiernikiem żadnej rzadkości przedmiotu. Mężczyzna na większość grawerów elfickich czy szlachetnych kamieni nawet niezbyt rzadkich zareagowałby podobnie.

Zaś na pytanie odnośnie co myśli o tym podatku od Yeri dla Josupa ten podrapał się nieokrzesanie po głowie. Szczerze powiedziawszy latało mu to koło nosa co komu przepisała jakaś piratka do czasu gdy nie tyczyło to się jego lub czegoś bezpańskiego, które można by było spokojnie sobie starym pirackim prawem przywłaszczyć. W tym wypadku, jednak nie wypadało być specjalnie szczerym toteż wydał z siebie istną symfonię westchnięć dających mu czas na wykreowanie opinii. Zabrzmiało to mniej więcej tak:

- Yyy... emmm... cóż... więc... tak... ja... umm... taa... także tego... aż w końcu zebrał myśli w całość i wymyślił coś co mógł nawet uznać za coś prawdopodobnego - No wiesz... karczma dla piratów jest miejscem nawet kultowym bym powiedział. Toteż możliwe, że Yeri przekazała Josupowi puchar, by dołożyć coś od siebie do tej szlachetnej instytucji. im dłużej Wilczy Kieł wygłaszał swoją teorię tym bardziej wydawała mu się ona głupia. Czasu nie mógł, jednak cofnąć, a przecież zawsze mógł wytłumaczyć się w sposób uniwersalny: "to przez rum!". Po czym jakby na potwierdzenie napił się po raz kolejny. Po tym pokiwał lekko butelką w celu sprawdzenia ile mniej więcej jej zawartości jeszcze zostało.

- Nie, w żadnym wypadku. zarzekł się, iż nie nudzą go wypowiedzi Shissi po czym dodał jeszcze jakoby, żeby to udowodnić - Wolę słuchać niż mówić, poza tym moim zdaniem opowiadasz naprawdę ciekawie.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kattok”