Re: Karmena - piracka wyspa

31
Góra srebrzystego futra przebudziła się posłusznie i w dwóch susach stanęła przed swoim panem. Niskie powarkiwanie powarkiwanie było jak groźba, która skutecznie uciszyła zarówno majtka-jąkałę, jak
i obcego pirata. Przynajmniej na chwilę.

Majtek odezwał się pierwszy, nabrawszy nagle rezonu.

- Prawda! "Skomląca Wdowa" płynie, gdzie chce! Nikt nam nie będzie rozkazywał!

- Zejdź mi z drogi, młody, i zamknij ryj, bo obetnę ci język - warknął dochodzący pirackiej sprawiedliwości nieznajomy. Młody posłusznie ucichł i usunął się na bok. - A ty, biały, takim jesteś tchórzem? Wszawego kundla będziesz na mnie nasyłał, zamiast załatwić sprawę jak mężczyzna? - Z nieopisaną pogardą na twarzy splunął mu prosto pod nogi. - Czekam na ciebie jutro po zmierzchu na pokładzie "Amarantusa". Popłyniemy na neutralne wody i zmierzymy się jak prawdziwi mężczyźni. Nie zjawisz się, znaczy tchórz jesteś. Tchórz bez zasad. A tchórzom bez zasad przytrafiają się nieszczęścia i nikt ich potem nie żałuje. Uważaj, żeby tej twojej dziwce nie stała się krzywda. I żeby nikt wam przypadkiem nie zaprószył ognia na tej łupince. Byłaby wielka szkoda.

Narwarowi chyba nie spodobało się nazywanie go kundlem i sugerowanie, jakoby miał pchły, ale nie zaatakował bez wyraźnego rozkazu. Stał cały zjeżony, szczerzył się i ślinił, a jego warczenie sugerowało dużo nieładnych rzeczy, które mogły się zaraz wydarzyć.

Shissi, nazwana równie nieładnie, wcale nie warczała. Siedziała wreszcie dla odmiany cicho jak myszka i Wilczy Kieł słyszał tylko jej tłukące się strachliwie serce.

Majtek - na imię miał chyba Borys, jak się Dragamirowi zdawało, a może Borek albo jakoś podobnie - stał z boku i targał sobie i tak już potarganą czuprynę, wytrząsając z niej białe płatki łupieżu. Starał się unikać wzrokiem i Wilczego Kła, i tego drugiego faceta.

A ogorzały pirat pokazał Dragamirowi na pożegnanie bardzo wulgarny gest, po czym napluł mu jeszcze raz pod nogi, tym razem trafiając nawet w buty, po czym odwrócił się i ruszył do wyjścia.
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Karmena - piracka wyspa

32
Dragamir na pomysł obcego rycerza wybuchł salwą pijackiego śmiechu. Po czym powiedział siląc się o poważny ton wypowiedzi (raczej dość nieskutecznie):
- Mam lepszy pomysł. Może ubijemy pole, ściągniemy nasze najbardziej rącze rumaki, przywdziejemy nasze najpiękniejsze zbroje, chwycimy za tarczę oraz kopie i będziemy na siebie najeżdżać raz po raz?
Po czym wybuchnął kolejny raz śmiechem. Tym razem szybko, jednak przestał i dodał tonem pełnym pogardy:
- Jesteśmy piratami, a nie rycerzami głupia pizdo... choć może powinienem na Ciebie mówić sir pizdo... albo lady pizdo. Jak myślisz? Mi osobiście lady pizdo najbardziej do Ciebie pasuje.
Wilczy Kieł napawał się przewagą jaką zdobył dzięki udanym zabiegom dyplomatycznym (szczególnie, że tego typu sukcesy rzadko mu się do tej pory zdarzały). Był, bowiem pewien, że gdyby wilk się nie obudził, a Borys... czy Borek... czy jak mu tam było zdecydował się do niego dołączyć i pozbyć bladego pirata to nie byłoby żadnej gadaniny o honorowym pojedynku czy czymś innym. Łucznik za pewne dostałbym czymś ciężkim przez łeb, a obudziłby się dopiero po środku morza na cudzym statku z żelazną kulą u stopy na końcu podestu, z której właśnie miał zostać zepchnięty prosto do wody. Niestety dla mściciela to Dragamir zdobył przewagę liczebną i ten z pełnymi gaciami musiał kombinować, by jakoś wyjść z twarzą... oraz tyłkiem nie odgryzionym przez wielkiego wilka. Blady pirat do samego końca wahał się czy nie pozwolić Narwarowi zrobić sobie z owego honorowego bandyty obiadu, ale ostatecznie uznał, że tego nie zrobi. Jeśli zabiłby kolejnego pirata na Karmenie ludzie mogliby mu nie uwierzyć, że to w karczmie to wynik zwykłej pijackiej bitki i to nie jest wina jego, lecz słabości agresora. Gdyby byli gdziekolwiek indziej ten mężczyzna już byłby martwy no, ale co poradzić. Prawo nigdy nie było zbytnim przyjacielem bruneta. Gdy obcy pirat opuścił okręt Wilczy Kieł powiedział do owego załóżmy, że Borysa:
- Jeśli ktoś grozi Skomlącej Wdowie to jej kapitan powinien się o tym dowiedzieć. Gdzie jest Naretmo? Zapytał mając nadzieje, że gdzieś blisko, bo konieczność przebijania się przez wyspę w tym momencie mogła być równie przyjemna co spacer po zardzewiałych gwoździach albo i bardziej.

Re: Karmena - piracka wyspa

33
Przemowa Dragamira, skierowana do pleców obcego pirata, została skwitowana nieładnym, warkliwym rechotem. Śmiali się więc obydwaj, choć żadnemu nie było prawdziwie do śmiechu. Upchnąć w niby zwyczajnym śmiechu tyle agresji, nienawiści i pogardy, to istna sztuka.

- Pożartujemy sobie jutro, śmieciu - rzucił tamten, wychodząc. Był tak pewny siebie, że nawet się do Wilczego Kła nie odwrócił. - No, chyba że szczasz w gacie ze strachu... - dodał. I już go nie było.

Borek, czy tam Borys, odchrząknął, przełknął głośno ślinę i zerknął na bladego pirata ostrożnie, jak gdyby nie chcąc na siebie zwracać jego uwagi w stopniu większym niż to konieczne.

- Pan kapitan? Noo... Poszedł z Jarmem do "Ryżej Dzierlatki", tak mnie się zdaje... - wydusił z siebie wreszcie, nie przestając drapać się po głowie, z której białe płatki skóry sypały się niczym niespotykany w tych rejonach świata śnieg.

"Ryża Dzierlatka", jak przy odrobinie pomyślunku można było wywnioskować z samej nazwy, należała do kategorii lokali pogardzanych przez Dragamira. Krótko mówiąc, był to po prostu dom uciech, taki dość przeciętny i zwyczajny. Próżno byłoby w nim szukać luksusów godnych na przykład "Rubinowej Orchidei" (tak zwał się najdroższy zamtuz w Taj`cah), ale nie było to też cuchnące siedlisko wszy i chorób wenerycznych, jak niesławna na całym Archipelagu "Piracka Dola" z Eroli. "Ryża Dzierlatka" była miejscem, gdzie każdy pirat za rozsądną, niewygórowaną cenę mógł w towarzystwie stosunkowo urodziwych pań zażyć nieprzesadnie wyrafinowanych przyjemności. Miejsce to było usytuowane całkiem niedaleko "Burego Kotła". Kilka pań, które Dragamir spotkał tam jeszcze tego wieczora, niewątpliwie musiało być tamtejszymi pracownicami. Kapitan z nawigatorem chadzali tam właściwie podczas każdego pobytu na wyspie - ale czy z upodobania dla wdzięków zatrudnionych tam panienek, czy z jakichś innych względów, tego Wilczemu Kłowi nie było wiadomo.

- Dragamirrr... - zajęczała nagle w kajucie Shissi, o której pirat zdążył już chyba chwilowo zapomnieć. Nie siedziała już w beczce, tylko na podłodze i sprawiała wrażenie, jakby jej się nagle i boleśnie wytrzeźwiało. - Ja się boję...
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Karmena - piracka wyspa

34
- Siedzi w burdelu? - zapytał Dragamir z niedowierzaniem. Szybko, jednak zastanawiał się co go właściwie dziwi. W końcu ta dwójka często tam bywała, a wręcz z regularnością porównywalną do tej, z którą przybijała Skomląca Wdowa w porcie Karmeny. Była to kiepska informacja. Burdel nie był najlepszym miejscem na rozmowę jaką chciał z kapitanem przeprowadzić, a wyciągnięcie go z mokrej dziwki bez podania jakiegoś konkretu wydawało się zadaniem raczej niemożliwym. Do tego przechodzenie przez wioskę teraz wydawało się nie najlepszym pomysłem. Szczególnie zaś podejmowanie takiego niebezpieczeństwa z nikłą szansą nawiązania kontaktu z kapitanem wydawała się głupia. O ile, bowiem wiadomo, że ten honorowy kretyn, był honorowym kretynem i wyleciał z tą propozycją to pirat wątpił, by reszta była też tak pokojowo nastawiona. Bardziej spodziewał się ogłuszenia uderzeniem czymś ciężkim w tył głowy i obudzenia się w topiącej się beczce... z zabitym gwoździami wiekiem.
- Mógłbyś coś dla mnie zrobić? Zapytał Borka Borysa i nie czekając na odpowiedź kontynuował - Pójdź do burdelu i przekaż kapitanowi, że proszę go, by jak już zrobi co swoje przyszedł na statek. Przekaż mu, że to dość pilna sprawa. Warte przy statku przejmę ja. To jak, pomożesz?

Gdy Blady załatwiał swoje sprawy o sobie przypomniała Shissi. Dragamir nie zamierzał jej okłamywać czy sztucznie uspokajać. Odwrócił się, więc i powiedział dość spokojnie:
- I Ci się kurewsko nie dziwie. - o ile bowiem sytuacja Wilczego Kła była nie do pozazdroszczenia to ta dziewki była jeszcze gorsza. Mężczyzna był przyjacielem kapitana oraz nawigatora, czyli dwóch najważniejszych osób na statku. Mogli oni zawinąć żagle i zniknąć z następnym pomyślnym wiatrem, albo zebrać wystarczającą kompanie, by spalić głupi statek, na którym według genialnego pomysłu honorowego kretyna Dragamir miał się pojedynkować. Kobieta zaś miała gorzej. Jeśli oni się ulotnią to ona zostanie na pastwę ludzi, którzy ją kojarzą tylko z Dragamirem, a więc zabójcą ich towarzysza. Póki, więc na wyspie był Wilczy Kieł i była nadzieja, że to na nim będzie można się zemścić to Shissi miała spokój. Jeśli, jednak uda mu się czmychnąć, a może nawet wtedy kiedy wyślą jego zwłoki na dno oceanu ta będzie w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Krótko mówiąc miała przejebane przez duże p. Żeby jej się nic nie stało kapitan Naretmo musiałby się chyba zdecydować na wyrżnięcie całej załogi tamtego statku, a to było cóż... mało prawdopodobne.

Re: Karmena - piracka wyspa

35
- No-no-no d-dobra, pójdę... - wyjąkał chłopak. - Ale że teraz? - Spojrzenie Wilczego Kła upewniło go, że TAK, WŁAŚNIE TERAZ. - A-a, no dobrze, to idę! Żeby przyszedł. Powiem mu. Na statek. Tak. Powiem!

I pobiegł, kołysząc się niezgrabnie i tupiąc rozdeptanymi podeszwami sandałów. W ciszy, która nagle zapadła, Wilczy Kieł z Shissi usłyszeli granie cykad.

- Nie dziwisz się. I to wszystko, co masz mi do powiedzenia? - wyszeptała gorzko dziewka, chowając się w ramionach i unikając jego wzroku. Dragamir spojrzał na nią ponownie i uświadomił sobie, że jeszcze nigdy nie widział jej tak trzeźwej. Było oczywiste, że dziewczyna nie gorzej niż on zdaje sobie sprawę z sytuacji, w jakiej los ją właśnie postawił. Najbardziej przerażająca była ta bierność, która ją ogarnęła. Jakby pogodziła się z tym, co miało ją czekać. Jakby wiedziała, że nic nie może zrobić. Jakby to nie był pierwszy raz. - Rozumiem. - Nie brzmiała jak ktoś, kto rozumie. Raczej jak ktoś niesprawiedliwie skrzywdzony i rozczarowany. - W zasadzie to już nie twoje zmartwienie. Mam... mam już iść? Szkoda, blady piracie, zapowiadała się miła noc... Wiesz co, zanim pójdę... dam ci jeszcze coś. Chyba ci się przyda.

Wstała. Spomiędzy barwnych falban spódnicy dziewczyna wyciągnęła jakąś małą, mieszczącą się na dłoni książeczkę w okładce z czarnego aksamitu. Podała ją zdziwionemu piratowi, dotykając przy tym jego dłoni odrobinę dłużej, niż wymagała tego sytuacja. A potem, utykając trochę na jedną nogę, poszła w stronę wyjścia. Powoli. Bardzo powoli.

Coś zaświeciło mu w oko. Na jego koi, na poduszce, leżała kryształowa kulka, którą zobaczył już wcześniej, ale przez całe to zamieszanie nie zdążył się nią zainteresować. Być może zapomniałby o niej, gdyby nie błysnęła teraz czystą i świetlistą, oślepiającą wręcz bielą. Obok kuli spoczywał zwitek pergaminu, związany białą nitką z pręgowanym ptasim piórem i kępką szarej sierści.
Spoiler:
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Karmena - piracka wyspa

36
Mężczyzna spojrzał ze zdziwieniem na wychodzącego pirata. Dragamir zastanawiał się jak to się stało, że ktoś tak niezdecydowany i niemrawy mógł wejść oraz pozostać na statku pirackim jako członek jego załogi. Ciężko znaleźć miejsce gorsze dla kogoś o takich cechach.

Czas na tego typu przemyślenia, jednak szybko się skończył, bowiem Shissi zaczęła dramatyzować. Wilczy Kieł wolałby, żeby ta już sobie poszła bez słowa, lecz ta postanowiła robić sceny. Trochę żal się blademu piratowi zrobiło blondynki przez głupawego, słabego karczemnego furiata ta znalazła się w niezłych tarapatach. Sprawiało to tylko, że obrzydzenie do zabitego niedawno mężczyzny. Dragamir uzna, że choć trochę postara się pomóc kobiecie. Nie mógł przesadzać, bowiem przede wszystkim musiał patrzeć na dobro swoje i kapitana, któremu winien był życie.
- Jak wolisz. powiedział, gdy ta oznajmiła, że sobie pójdzie. Po czym dodał z uśmiechem - Choć ja na Twoim miejscu schowałbym się na jakimś okręcie, na którym akurat nie ma strażnika. podpowiedź była niezbyt subtelna, ale wystarczająca by w razie czego Wilczy Kieł mógł się z niej wyłgać odwracając kota ogonem i mówiąc, że nie chodziło mu o Skomlącą Wdowę. Zresztą Shissi zawsze mogła zostać morską żoną, któregoś z piratów na czas przepływu na inną wyspę, a potem dać drapaka i rozpocząć nowe życie gdzie indziej, gdzieś gdzie jacyś zbyt praworządni mściciele nie chcieliby jej zabić. To czy blondyna zrozumie sugestie Dragamira już mu zwisało, on zrobił co mógł i teraz zostawił resztę intelektowi kobiety.

Jak każdego pirata tak i Wilczego Kła przyciągały przedmioty o wysokim połysku. Takie błyskotki przeważnie były dużo warte, więc i mężczyzna szybko zainteresował się tym co leży na jego łożu. Najpierw chwycił kulkę w dłoń i obejrzał z każdej strony. Dopiero po takowych oględzinach blady pirat zainteresował się pergaminem. Odwiązał go i spróbował przeczytać. Nie był w te klocki zbyt dobry, ale może się uda? Uznał, że warto spróbować.

Re: Karmena - piracka wyspa

37
Shissi wzruszyła obojętnie ramionami i wyszła.

W połyskującej sferze z gładkiego kryształu wirowały białe iskierki. Coś, czego tutaj, na Archipelagu, nie znano. Śnieg. I zdawało się, że poza śniegiem i światłem - podobnym do małego jak orzeszek słońca, stojącego w zenicie - jest tam w środku coś jeszcze, tylko co? Zanadto zdawało się to niewyraźne, niedostrzegalne, ukryte...

Runy czerniące się gęsto na pergaminie - w które, nawiasem mówiąc, Dragamir wczytał się z większą łatwością, niźli się tego spodziewał - wyglądały jakoś... znajomo. Jakby pisała je czyjaś dobrze znana mu dłoń. Wrażenie potęgowała charakterystyczna dla ludów Północy pisownia niektórych słów, trochę odmienna od stosowanej w tych stronach świata.

Użyj tylko z rozwagą, w najwyższej potrzebie, nie dla próżnej zabawy!

W kuli, którą trzymasz, został zaklęty Twój prawdziwy dom. Dom, który powinien przypaść Ci w spadku po matce Twojej matki. Dom, który powinieneś poznać i który powinien być Twój. Dom na szczycie wysokiej góry. Nigdy go nie znałeś, choć mogłeś widzieć go w snach.


Rzeczywiście, kiedy Wilczy Kieł przypatrzył się lepiej kulce, ujrzał wyraźnie, jak spośród kłębiącej się weń śnieżnej zawieruchy wyłania się maleńki, misternie wykonany domek. I to nie jakaś byle chatka, sklecona z kilku desek, ale bogate, piętrowe domostwo z rzeźbionych i malowanych w biało-błękitne wzory bali. Niektóre z tych wzorów wyobrażały biegnące wilki. Przed wejściem stały totemiczne słupy, wyrażające najpewniej kult Wichru. Dookoła czerniły się strzeliste świerki.

Tam nic nie może Ci zagrozić. To miejsce, w którym możesz skryć się przed każdym niebezpieczeństwem. To Twój własny wymiar, do którego nikt nie wejdzie wbrew Twojej woli, a do którego możesz zaprosić kogo chcesz. Twój własny mały świat.

Wnętrze kuli zabarwiło się złoto-różowawym odcieniem, jakby skryte w nim maleńkie słońce pospiesznie pochyliło się ku zachodowi.

Jeśli chcesz się do niego dostać, dotknij kuli palcem wskazującym, serdecznym i kciukiem i wypowiedz szeptem imię swojej matki. Jeśli chcesz zabrać kogoś ze sobą, połóż drugą dłoń na czole tej osoby i każ jej wypowiedzieć Twoje imię.

Ostatnie złotawe promyki zaświeciły piratowi w oczy, zanim maleńkie słonko zniknęło za równie maleńkim horyzontem. Śnieg w kuli zaczął sypać tak gęsto i mocno, że aż jej kryształowa powierzchnia zrobiła się zimna w dotyku.

Pamiętaj jednak, że możesz przyjść tu tylko raz. Możesz spędzić tu tyle czasu, ile zapragniesz, ale kiedy wyjdziesz, już nie wrócisz. Opuścisz to miejsce, przechodząc przez małe drzwiczki na tyłach domu. Opuścisz je na zawsze.

Płatki śniegu zawirowały, porwane nagłą wichurą i kula zrobiła się zupełnie ciemna... by po chwili rozbłysnąć tysiącem gwiazd i tęczową zorzą.

Chyba... chyba że zapragniesz je odnaleźć.
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kattok”