Re: Archipelag - jedna ze wschodnich wysepek

31
Choć to zaledwie poranek, już było gorąco i duszno. Ale nic dziwnego, tu na wyspach bywało tak zawsze. Owady brzęczały pracowicie, morze szumiało, wciąż wzbudzając w diabelstwie jakiś niejasny niepokój, z dżungli dobiegało ćwierkanie, skrzeczenie, pogwizdywanie i pohukiwanie tysiąca ptasich gardeł, do tego mlaskanie, tętent, ryki, trzask łamanych gałęzi i syk węży. Też żadna nowość, przynajmniej dla wyspiarzy. Lazurowego nieba nie szpecił nawet najmniejszy strzęp chmurki. Piękny dzionek na ślub.

- Ardran, chłopcze, jesteś tam? - głos najpiękniejszej kobiety na Archipelagu wyrwał go z zadumy. Nie zobaczył jednak Matis, tylko usłyszał, jak woła do niego z wnętrza chałupki. Nie wyjrzała do niego, widocznie zajęta jakimiś swoimi kobiecymi sprawami. - Nanieś mi kwiatów, dużo kwiatów, musimy spleść wielkie koło, które otoczy nasz dom, taka jest tradycja! Z długimi łodyżkami. W ośmiu różnych kolorach. Pospiesz się!
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Archipelag - jedna ze wschodnich wysepek

32
//Wybacz brak odpisu oraz jego objętość :/

Ardran wsłuchał się w dźwięki wyspy, tworzące swego rodzaju dziką melodię. Gdyby nie ta woda, byłoby to uspokajające... Poczuł się nieco lepiej, i po chwili usłyszał ten słodki głos.

I po wysłuchaniu go wiedział, co powinien zrobić... bieranie kwiatów powinno pomóc na jego samopoczucie, prawda? Pytanie tylko gdzie ich nazbiera... zastanawiając się tak, wyszedł ich poszukać.
(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)?
Leevakk pisze:*(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)* - czar sprawiający, że wszystkie istoty poniżej trzydziestego poziomu uciekają w popłochu. Koszt many: 10. Czas odnawiania 120 sec .

Re: Archipelag - jedna ze wschodnich wysepek

33
Cóż - na plaży Ardran pewnie zbyt wielu kwiatów by nie znalazł, ale już w zaroślach nieopodal na pewno coś kwitło. Zaś dżungla, pełna tajemniczych odgłosów, pełna kolorów, pełna zapachów, na pewno obfitowała w różnego rodzaju roślinność, wystarczyło tylko przemóc się i do niej wejść...
Spoiler:
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Archipelag - jedna ze wschodnich wysepek

34
Szedł tak, i rozważał różne opcje. Gdyby poszedł do zarośli, pewnie by coś znalazł - ale wtedy byłaby mała różnorodność, a on przecież miał zebrać aż osiem kolorów. W dżungli na pewno jest ich dużo, ale kto wie co się tam czaiło... Jakaś jego część chciała też po prostu wrócić do Matis i powiedzieć, że się nie udało. Ale przecież to by było kłamstwo, a on nie chciał jej okłamać...

W końcu postanowił udać się w stronę, która mimo niebezpieczeństw jednak była najciekawsza. Zawsze będzie mógł użyć swoich ogników by się obronić. Kiedy już podjął tą decyzję, ruszył tam jak najszybciej - im szybciej to zrobi, tym szybciej wróci do ich wspólnej chaty...
(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)?
Leevakk pisze:*(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)* - czar sprawiający, że wszystkie istoty poniżej trzydziestego poziomu uciekają w popłochu. Koszt many: 10. Czas odnawiania 120 sec .

Re: Archipelag - jedna ze wschodnich wysepek

35
Ardran nie był jedynym, który w nocnych marzeniach widywał płomiennowłosą piękność. Od kilkunastu nocy śnił o niej także ktoś, kto nigdy jeszcze jej nie spotkał, kto nie znał nawet jej imienia. A był to Dao, szaman morza, urodzony na jednej z sąsiednich wysp.

Po raz pierwszy przyśniła mu się stojąca na skraju parnej, przesyconej wilgocią dżungli. Zostawiwszy potem za sobą udekorowany odświętnie ołtarz na plaży, stąpała wysypaną białymi muszelkami ścieżką ku dyszącej zielonością gęstwinie. Miała na sobie dziwne, wyraźnie odświętne odzienie, skąpe lecz bardzo dekoracyjne, splecione ze złocistych sznurków, powiewające lekkim muślinem, skrzące się od krwawoczerwonych klejnotów. Jej czoło zdobił diadem, który swoim kształtem niepokojąco przypominał mu jadowitego pająka.

Później widywał ją dużo mniej wyraźnie - jako sylwetkę biegnącą między wysmukłymi pniami palm i olbrzymimi liśćmi, czasem prowadzącą za rękę małego chłopca. Jako cudowną istotę, stąpającą po promieniu księżyca padającym na morskie fale. Raz czy dwa zaś jako walczącą ze szkwałem na morzu istotę, której rude, długie aż po pas loki szalały w ciemności niby ognisty huragan.

Kilka razy zbudził się, widząc jeszcze kątem oka te jej rude włosy, przetykane sznurkami złotych paciorków. Pachniała morską solą i kwiatami z głębi dżungli. Na początku próbował sobie wmawiać, że miała twarz jego żony. Ale nie miała. Jak na wyspiarkę była dość blada, nie przypominała zupełnie kobiet z jego plemienia.

Dao postanowił poradzić się Morza - swojego największego i najmądrzejszego sprzymierzeńca - co oznaczają te sny i co powinien zrobić, był bowiem przekonany, że to jedna z tych rzeczy, które śnią się nie bez powodu. Morze zmarszczyło się, pociemniało... nie odpowiedziało jednoznacznie, ale wskazało kierunek. Szaman wód nie zwlekał - wsiadł do swojej długiej łodzi... ułożył na jej dnie wiosło i pozwolił falom swobodnie nieść się ku przeznaczeniu, którego jeszcze nie pojmował. Wiedział, że musi znaleźć ją i towarzyszące jej dziecko. I że musi dołożyć wszelkich starań, żeby pomóc im zrozumieć, kim są, a wtedy i on sam będzie mógł poznać odpowiedź na to pytanie.

Morze daje, morze odbiera. Co miało mu dać, a co odebrać tym razem?
* Zaufał falom, te zaś wyrzuciły go na brzeg jakiejś malutkiej wysepki, do której nigdy jeszcze nie dotarł. Pas plaży był bardzo wąski i właściwie poza białym piaskiem nie było tu nic. Żadnych chat, żadnych łodzi, żadnej rudowłosej piękności ani nawet wygrzebującego z piachu kraby staruszka. Przed nim rozciągała się gęsta plątanina drzew. Dżungla. Ciemna, duszna, rozedrgana, rozćwierkana, sycząca, pomrukująca tysiącem odgłosów. Kwitnąca setkami dziwnych kwiatów. Zapraszała Dao, by odkrył jej tajemnice... żeby poszukał tej, którą odnaleźć powinien... a przy okazji i czegoś, czym można napełnić skręcający się z głodu żołądek.
* W tym samym czasie z innej strony wyspy do tej samej dżungli weszła dziwna istota. Mały, zupełnie nagi chłopiec z ogonem i uszami kota, jakby syn dzikiej pantery. Wyspiarskie legendy znają takie postaci! Dao, jeśli chodzi o tego rodzaju bajania o dawnych mieszkańcach Archipelagu, także słyszał w życiu swoje... Nie spodziewał się jednak, że spotka na swojej drodze podobne stworzenie. I to w dodatku zrywające rosnące na pniu martwego drzewa purpurowe orchidee z takim zawzięciem i zapałem, jakby zależało od tego jego życie.

Co więcej, dziwny chłopiec był tak zaaferowany, że nawet nie usłyszał kroków przemykającego obok mężczyzny. Nie usłyszał grzechotu jego naszyjnika z kości. Nie usłyszał bicia jego serca i płynącej w jego ciele krwi, choć stał przecież tak blisko, a samemu Dao zdawało się, że huczy ona w jego żyłach równie głośno, co fale bijące w czasie burzy o skalisty brzeg. Chłopiec nie podniósł wzroku i nie zobaczył lśniących kolczyków, kościanego noża u pasa i plemiennych malunków na twarzy. Jeszcze. Tylko zbierał te swoje kwiaty.
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Archipelag - jedna ze wschodnich wysepek

36
Dźwięki, wszędzie dźwięki! Wszystko to tworzyło swojego rodzaju melodię, a kocie uszy słyszały więcej niż zwykłe. No i to nie wszystko, bo co widziały jego oczy, to inna rzecz, i wcale nie gorsza. Setki, a może tysiące kwiatów... kwiatów!

Chłopak potrząsnął głową i zaczął je zbierać - tak szybko, jak mógł bez ich uszkodzenia. Kwiaty musiały być idealne, tak idealne jak Matis! Jakaś część jego umysłu zastanawiała się po co on to właściwie robił, a skoro trzeba było jeszcze nazbierać kwiaty, to dlaczego tuż przed ślubem? Przecież skoro wszystko było zaplanowane, to dlaczego nie uzbierał muszelek wcześniej, zrobiłby to na jej prośbę...

No właśnie, planowanie... Musiał sobie wreszcie przypomnieć... Cokolwiek. Wątpliwości odpłynęły, teraz jego umysł zajął się próbą zapełnienia tej pustki, byle nie zawieść Rudowłosej. Nie chciał by okazało się, że zapomniał czegoś zrobić... A jednocześnie dalej zbierał kwiaty, a kiedy już je uzbierał, zaczął się rozglądać za innymi, poświęcając temu jedynie część umysłu, kiedy reszta była zajęta próbami przypomnienia sobie czegoś... oraz próbami ignorowania różnych fantazji prosto z ostatniego snu, które pojawiały się kiedy tylko myślał o Matis.
(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)?
Leevakk pisze:*(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)* - czar sprawiający, że wszystkie istoty poniżej trzydziestego poziomu uciekają w popłochu. Koszt many: 10. Czas odnawiania 120 sec .

Re: Archipelag - jedna ze wschodnich wysepek

37
Wszystkie pytania, które winny zostać zadane komuś na głos, kłębiły się jedynie cicho w głowie Ardrana, co w sposób oczywisty nie mogło przynieść żadnej mądrej odpowiedzi.

Wtem pośród dźwięków, splatających się w niezwykłą melodię dżungli, zabrzmiało kilka bardziej niepokojących tonów. Z naręcza kwiatów wysypała się z klekotaniem garść jakichś wielkich jak pięści chrząszczy o pancerzach w żółto-pomarańczowe plamy. Oblazły nagie ciało chłopca... W tej samej chwili ktoś zrzucił mu na głowę kilka małych, lecz piekielnie twardych orzechów o dziurawych skorupach - a potem z chichotem wspiął się na wyższe drzewo i uciekł. Gwałtowny ruch stóp Ardrana sprowokował jadowite syknięcie gdzieś za plecami, a trawa i wielkie paprocie po lewej zakołysały się leniwie, jakby jakieś duże zwierzę skradało się na miękkich łapach, pewne łatwego łupu.

Mężczyzna w kościanym naszyjniku migiem przykucnął i zarośla skryły jego sylwetkę przed wzrokiem diabelstwa. Na razie.
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Archipelag - jedna ze wschodnich wysepek

38
I tak właśnie rozważania chłopaka zostały przerwane w niezbyt miły sposób. Bo kto ucieszyłby się z czegoś łażącego po swoim ciele? No, może wyjątkiem są motyle, ale one były o wiele lżejsze...

Przełożył więc kwiaty do prawej ręki, uważając by ich nie uszkodzić, bo jednak były ważne. Następnie lewą spróbował pozbyć się tych chrząszczy, jednocześnie rozstawiając trzy swoje ogniki po lewej, nieco do tyłu. Szybkie pojawienie się płomienia nie powinno wywołać pożaru (na wszelki wypadek jednak upewnił się, że nie ma tam roślin), więc wytworzył go między ognikami... to powinno odstraszyć nadchodzące zwierzęta, przynajmniej taką miał nadzieję. Dlaczego nie wziął swoich sztyletów, zastanawiał się, choć przecież dobrze znał odpowiedź. Nie wziął ich, bo kiedy tylko usłyszał prośbę Matis to bez zastanowienia pobiegł, by ją zrealizować. Nie mogło być żadnych opóźnień...
(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)?
Leevakk pisze:*(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)* - czar sprawiający, że wszystkie istoty poniżej trzydziestego poziomu uciekają w popłochu. Koszt many: 10. Czas odnawiania 120 sec .

Re: Archipelag - jedna ze wschodnich wysepek

39
Plan Ardrana z rozstawieniem ogników miał pewien słaby punkt - trudno było założyć brak roślin w środku gęstej dżungli, gdzie nie dało się zrobić kroku, nie potrącając jakiegoś wachlarzowatego liścia, powyginanego pnia czy gigantycznego kwiatostanu... Od wyczarowanych płomieni w mig zajęła się roślinność, a płomień buchnął chłopcu prosto w plecy. Wprawdzie tajemnicze zwierzę, skradające się z gracją ku diabelstwu, umknęło dzięki temu, spłoszone ognistym rozbłyskiem, wprawdzie wąż z sykiem uciekł spomiędzy płonących traw... Ale każdy kij, jak powiadają, ma dwa końce.

Wszystko działo się bardzo szybko. Spalone włosy i ogon. Tlące się futro na uszach. Chrząszcze kąsające żarłocznie - do krwi - pierś, lewą rękę i lewy policzek chłopca. A wszystko to wśród wszechobecnego świergotu, gwizdu, pohukiwania, trzasku jakichś pękających od gorąca owocników, które wyraźnie tylko na to czekały, by rozrzucić wokół swoje zaopatrzone w haczyki i lotne skrzydełka nasiona... Chaos.

I wtedy bez wahania wkroczył on, niosąc ratunek. Morze było mądre - wiedziało, gdzie skierować jego kroki, by znalazł się w odpowiednim miejscu i czasie i by ocalił tego, przed którym stało ważne zadanie. Atletyczny, niemłody już, wymalowany na całym ciele, obwieszony kościaną biżuterią... skoczył śmiało i sprężyście jak pantera, porwał dziecko na ręce i ofiarnie wywlókł z płonącego gąszczu.

Drogę w stronę wioski Ardran pamiętał jak przez mgłę. Z powodu bólu nie był zbyt przytomny, jego świadomość przypływała i odpływała, niczym bijące o brzeg wyspy fale. Kiedy chłopiec oprzytomniał na tyle, by w miarę pojąć, co się właściwie wydarzyło, zorientował się, że leży na plaży, prawie w tym samym miejscu co wtedy, kiedy zjawił się na tej wyspie. Tylko pod sobą nie czuł splecionej z miękkich traw maty, ale gorący piasek, kąsający obolałe i przysmażone ciało. Nie widział nad sobą gromady tubylców, tylko zatroskane oblicze swojego tajemniczego wybawiciela. Sielankowy spokój wyspy zakłócały wielkie płomienie, trawiące skraj dżungli, i buchający stamtąd czarny dym.

W swoich małych rączkach chłopiec wciąż ściskał bukiet dla Matis, jakby był on najcenniejszym skarbem na całym Archipelagu.
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Archipelag - jedna ze wschodnich wysepek

40
Bolało... to mało powiedziane. Ból był potężny, i zdawał się być wszechobecny. Najpierw myślał, głupio, że to coś go kąsie z tyłu, i próbował tą wolną ręką strzepnąć... i wtedy zrozumiał, że to był ogień. Pierwsza myśl - kwiaty! Musiał je trzymać jak najdalej od ognia... I dopiero wtedy przyszła druga - że przecież on sam się palił! I zaczął tą ręką próbować gasić samego siebie, nie wiedząc gdzie uciec, z przodu krzaki, z tyłu ogień...

I nagle coś go chwyciło. Najpierw pomyślał że jakieś dzikie zwierzę odważyło się wykorzystać sytuację, ale potem zobaczył sylwetkę człowieka. A potem adrenalina nieco opadła i na zmianę nie widział nic, albo tylko kolorowe plamy... I ciągle ten ból. Choć jednocześnie inny, ognia już nie było... spojrzał na ręke, i zobaczył kwiaty, więc zacisnął na nich drugą, by na pewno nie wypadły... I stracił przytomność.

Ocknął się na plaży. To miejsce wydawało się być znajome, i dopiero po chwili zrozumiał że to właśnie tu był dzień temu, gdy obudził się, zanim zaprowadzono go do Matis... Matis! - pomyślał, ale po chwili poczuł że w rękach nadal trzyma kwiaty. Choć to było dobre, bo wszystko inne już nie... czuł ból, na plecach, ogonie, twarzy... Słyszał fale, i znów przeszył go dreszcz. Morze było straszne...

- Dziękuję... - jęknął, by po chwili dodać - Kim jesteś?

Wtedy zobaczył płomienie i dym. Pożar! Wywołany przez tak małą iskrę... a może po prostu za dużo mocy się w nim zebrało, i dlatego nieszkodliwy płomyk dał taki, a nie inny efekt?
- Pożar... trzeba to ugasić... - powiedział, bardziej do siebie niż do nieznajomego - ale jak... nie dam rady... no i Matis, przecież muszę wrócić do Matis...
(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)?
Leevakk pisze:*(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)* - czar sprawiający, że wszystkie istoty poniżej trzydziestego poziomu uciekają w popłochu. Koszt many: 10. Czas odnawiania 120 sec .
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kattok”