Re: Archipelag - jedna ze wschodnich wysepek

16
A więc napotkał starszego mężczyznę... A jego odpowiedź zszokowała chłopaka. Tak mocno, że nie odpowiedział. Ponad dwa tysiące lat? Musiał przyznać, strasznie długo...

Wyglądało na to, że starzec sobie pójdzie. A jednak zmienił zdanie i zaczął go oglądać. Ku swemu własnemu zdumieniu chłopak nie próbował się zasłonić - w sumie może to normalne, biorąc pod uwagę tą wyspę? Z drugiej strony, jego rozmówca jednak miał co-nieco na sobie... I znów przemawiał, a mówił o rzeczach dziwnych. Pierwsza Era, tak w świątynii nazywano czas po stworzeniu bogów i świata... A on mówił to tak, jakby wtedy żył! To było dziwne, bardzo dziwne... Tak, że nie przejmował się ubraniami w koszu, tylko chciał się zapytać... najpierw jednak pomógł temu dziadkowi podnieść kosz. Kolejne przysłowie, i wyglądało na to, że ten towarzysz oczekiwał odpowiedzi od chłopaka...

- Prawda, razem zwykle jest lepiej niż osobno... - przyznał, po czym w końcu wypuścił pytanie które cały czas próbowało z niego wyjść - Wspominałeś, że żyjesz ponad dwa tysiące lat... na mnie mówią Ardran, a kim ty jesteś, nieznajomy?

Chłopak miał dziwne przeczucie, że starzec i tak mógł znać jego imię.
(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)?
Leevakk pisze:*(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)* - czar sprawiający, że wszystkie istoty poniżej trzydziestego poziomu uciekają w popłochu. Koszt many: 10. Czas odnawiania 120 sec .

Re: Archipelag - jedna ze wschodnich wysepek

17
Staruszek roześmiał się chrapliwie, aż mu się broda zatrzęsła i zagrzechotały wplecione w nią koraliki. A potem zaniósł się świszczącym kaszlem.

- Ardran, Ardran... - Chłopak nie mógł mieć pewności, czy jego rozmówca pokiwał głową, bo znał już przedtem jego imię, czy może ot tak, po prostu, bo taki był odwieczny zwyczaj wszystkich trzęsących się staruszków. - Mnie tu nazywają Królem Wyspy! - oznajmił z dumą. - No! I aż taki stary to nie jestem. Ale dość stary, żebyś pomógł mi z tym koszem, młodzieńcze! Eh!

Na moment zapadła mało zręczna cisza i brodacz, uginając się pod ciężarem życia i niesionej do prania odzieży, zrobił parę kroków w stronę plaży.

- Jak młodzi tu byli, to zawsze pomagali - wysapał dziadek, oglądając się na chłopaka. - Ale ty nie stąd przecież, ty z barbarzyńskiego zachodu pewnie, co? Z Dużych Wysp? U was pewno inne obyczaje, a starego człeka nikt tam nie uszanuje...
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Archipelag - jedna ze wschodnich wysepek

18
Ten kaszel był niepokojący... Kiedy starzec skończył mówić, chłopak podszedł chwycić kosz od tyłu, jednocześnie pytając:
- Czy wszystko w porządku? Ten kaszel nie brzmiał najlepiej...

Miał nadzieję, że jeśli będzie szedł od tyłu, to nie zarazi się... Kto wie od czego może być taki kaszel. Wiedza lecznicza chłopaka nie stanowiła jednak encyklopedii... Jednocześnie przemyślał resztę słów Króla Wyspy...

- Faktycznie... W Archipelagu niezbyt pomaga się starszym... Z drugiej strony niewielu starszych widać na ulicach...
To mówiąc, i pomagając nieść kosz, chłopak rozmyślał. Gdyby się czymś zaraził musiałby unikać Matis, by jej nie zarazić... to nie byłoby przyjemne.
(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)?
Leevakk pisze:*(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)* - czar sprawiający, że wszystkie istoty poniżej trzydziestego poziomu uciekają w popłochu. Koszt many: 10. Czas odnawiania 120 sec .

Re: Archipelag - jedna ze wschodnich wysepek

19
- Hehe, a słyszał ty kiedy takie kasłanie, co brzmi ładnie i wesoło? - odparował dziadek, z trudem odwracając głowę do chłopaka. Nieśli teraz kosz we dwóch, co nie ułatwiało rozmowy, bo był on naprawdę duży i ciężki. - Zdradzę ci sekret. To, od czego tak chrypię, to najgorsza choroba świata. Wszyscy tu na nią chorujemy, Ty też się nie ustrzeżesz...

Król Wyspy urwał na chwilę, zrobił pauzę dla większego efektu. Szum morza był z każdą chwilą głośniejszy i bliższy, krzyki mew, kołujących nad wodą w poszukiwaniu zdobyczy, narastały dramatycznie.

- ...ta choroba, mój chłopcze, to starość! - zawołał wreszcie staruszek i zarechotał jak gdyby triumfalnie. W tym właśnie momencie kwitnące krzewy i kępy traw rozstąpiły się przed nimi, pokazując morski brzeg w pełnej jego krasie.

Widok był niezwykle spokojny i - co tu dużo mówić - po prostu piękny. Lazurowe fale łagodnie obmywały brzeg. Wygięte pnie palmy dźwigały bukiety wielkich liści ponad morską tonią. W płytkiej wodzie brodziło jakieś kolorowe ptactwo, które na widok Ardrana i dziadka zerwało się do lotu z szumem skrzydeł, ale zaraz jak gdyby namyśliło się i wróciło na swoje miejsce. Biały piaseczek wyglądał, jakby powstał wyłącznie z pokruszonych na proszek muszelek... No właśnie, muszelki! Ich też było tu sporo, ale zupełnie malutkie, trochę roboty ze zbieraniem będzie.
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Archipelag - jedna ze wschodnich wysepek

20
//600 postów, gratulacje ^^

Chłopak wystraszył się, słysząc o czym mówi ten... Król Wyspy. Wszyscy na tej wyspie na coś chorują? I każdy będący tu będzie tym zakażony? Nagle to miejsce wydawało się o wiele mniej piękne... W ten sposób kotouchy zaczął się zamartwiać, zwłaszcza że starzec nagle urwał...

Po chwili chciało mu się z siebie śmiać. Dał się złapać w jedną z najstarszych pułapek... Poprzestał jednak na uśmiechu. Trzeba było przyznać, ten Król Wyspy był ciekawszy, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. I nagle doszli na plażę...

Ardran wydałby z siebie okrzyk zachwytu, ale w ostatniej chwili powstrzymał się. Nie ma po co ponownie płoszyć ptactwa, prawda? To miejsce było piękne... Choć woda była niepokojąca. Diabelstwo szybko obiecało sobie, że będzie się trzymało z dala od co większych fal. No i... muszelki! Matis będzie z nich zadowolona... A wtedy on też taki będzie. Pozostała już tylko jedna rzecz.

- Tutaj niósł pan ten kosz? - zapytał starca. Po chwili namysłu dodał:
- I... Ma pan może pomysł, jak mógłbym przenieść muszelki stąd gdzie indziej? - Po powiedzeniu tego zaczął się rozglądać po okolicy, mamrocząc do siebie: "Może liście palmowe byłyby w stanie pomieścić wystarczającą ilość..."
(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)?
Leevakk pisze:*(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)* - czar sprawiający, że wszystkie istoty poniżej trzydziestego poziomu uciekają w popłochu. Koszt many: 10. Czas odnawiania 120 sec .

Re: Archipelag - jedna ze wschodnich wysepek

21
- Tak, właśnie tutaj niosłem, mój chłopcze. Król czy nie król, pranie sam sobie muszę robić, o. I wszystkim trzem moim żonom, leniwym babom. Ale co tam, stary człowiek i tak nic lepszego do roboty nie ma, a tu milutko, woda sobie pluska... A daleko ty te muszelki chcesz nosić? Jak chcesz, to pożycz sobie ten koszyk, ja tu trochę czasu spędzę, hehe! Tylko mi go odnieś z powrotem!

Dziadunio postawił kosz na piachu, po czym energicznie wyrzucił z niego całą zawartość - jakieś szmatki. Niby małe rzeczy, niby lekkie, a ileż tego było! Zresztą - Adran sam czuł już to w zmęczonych mięśniach.

- O, patrz, jest dosyć szczelny, nie powinny ci powypadać... - Stary podrapał się po brodzie i sękatym palcem pogładził powierzchnię uplecionego z trzciny kosza. Istotnie, splot był dość ciasny, wielkich dziur w nim nie było. - To na co ci te muszelki, chłopaczku?
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Archipelag - jedna ze wschodnich wysepek

22
Chłopak odetchnął z ulgą kiedy dziadek pozwolił mu wziąć kosz. W ten sposób będzie o wiele łatwiej... Jednocześnie zdziwił się. Trzy żony? I do tego wszystkie, co do jednej, leniwe? Albo ktoś go do tego małżeństwa zmusił, albo naprawdę bardzo je kochał.

A więc to nieśli? W sumie... dość logiczne. W takim miejscu lepiej nie nosić na sobie za dużo... O tym myśląc, wspomniał swoje ubrania. Co się z nimi stało?

Jednocześnie starzec dalej mówił... Chłopak sam spojrzał na kosz, który powinien być idealny do tego typu zadań...

- Są mi potrzebne na ślub... - powiedział radośnie - Z najpiękniejszą kobietą jaką znam! Będzie nam ze sobą dobrze... - kontynuował rozmarzonym tonem, jednocześnie zaczynając wybierać muszelki. - Nie przeszkadza jej nawet to, że nie pamiętam naszych rozmów o ślubie... A wiem że trochę ich było, bo ona tak powiedziała, więc to musi być prawda...
(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)?
Leevakk pisze:*(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)* - czar sprawiający, że wszystkie istoty poniżej trzydziestego poziomu uciekają w popłochu. Koszt many: 10. Czas odnawiania 120 sec .

Re: Archipelag - jedna ze wschodnich wysepek

23
- Hoho, mały, to ślubu jeszcze nie było, a już kobita cię wysyła do roboty, jak jej się podoba? Ty uważaj, bo skończysz tak jak ja... Król Wyspy, he-hhe-khe-kheee! - dziadunio skwitował swój żarcik kolejną falą chrapliwego rechotu.

Kosz napełniał się cholernie powoli, bo był całkiem spory, a muszelki malutkie... Dodatkowo wiele z nich było pokruszonych, połamanych, popękanych - no a takie na pewno nie spodobałyby się Matis, więc trzeba było starannie wybierać. Przy jakiejś jednej dziesiątej kosza Ardran usłyszał znowu stękanie staruszka.

- Ale że nie pamiętasz, jak o ślubie gadałeś! Oj! To dziwne! Ja pamiętam rozmowy z całą trójką moich żonek, a stary jestem jak sama Herbia! Co do słowa! Prawdę mówię, nie dziw się, jak mi bogowie mili, mogę wyrecytować każde słówko. Radzę ci, przypomnij sobie! One nie lubią, jak się takich rzeczy nie pamięta! No i dzień ślubu, koniecznie! Koniecznie trzeba pamiętać. Małżeństwo, mój chłopcze, to ciągłe pamiętanie o niepotrzebnych rzeczach - podsumował sentencjonalnie.

Dziadek powiedział, co wiedział, po czym znów się zadumał. Klęczał teraz zgarbiony nad brzegiem i prał w skupieniu swoje szmatki. Ocknął się, kiedy kosz diabelstwa był napełniony w jakiejś jednej ósmej.

- Przecież mam coś dla ciebie, dzieciaczku! Miło, że pomogłeś staremu człowiekowi dźwigać. Pewno nic dzisiaj nie jadłeś, bo taka z ciebie chudzina... - Sękate palce wyspiarza zacisnęły się nieco boleśnie, choć na pewno nie w złej wierze, na łydce, przedramieniu i biodrze chłopca. - Posil się, mały!

To rzekłszy mężczyzna wydobył nie wiadomo skąd daktylowo-miodowe ciasteczko. Słodycze tego rodzaju były znane szeroko na Archipelagu. Dzięki jakimś tajemnym arkanom cukiernictwa wyroby te nie psuły się praktycznie nigdy, do tego były rozkosznie słodkie i bardzo sycące. To konkretne ciasteczko odróżniała od znanych Ardranowi z Eroli słodyczy lepka, biało-różowa polewa oraz posypka - jakieś ziarenka podobne do maku, tylko bladozielone. Widocznie lokalna odmiana popularnego specjału.
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Archipelag - jedna ze wschodnich wysepek

24
- Nie, Matis jest dobra, ona taka nie będzie... - powiedział chłopiec, cicho, bo musiał się skupić na zbieraniu muszelek. I tak od kiedy zaczął tamten wywód, nie mógł wyrzucić rudowłosej z głowy, więc im mniej uwagi poświęcał innym rzeczom, tym lepiej. A kiedy staruszek ponownie stękał, chłopak na chwilę przestał zbierać, by wysłuchać jego słów. I zmartwił się, bo i Król Wyspy miał rację, powinien sobie przypomnieć. Dlaczego nie mógł, tego nie wiedział. I w ten sposób zamiast tylko o Matis, zaczął myśleć o ślubie z nią - może coś się mu we wspomnieniach odblokuje? A jednocześnie zbierał dalej...

Kosz był napełniony do jednej ósmej... chyba. A staruszek znów się odezwał...
- Dziękuję... - powiedział, próbując ignorować ból. Starsi ludzie miewali problemy z siłą nacisku, Ardran to wiedział. Tam w Eroli jeden z wujków albo ściskał bardzo mocno, albo za słabo... Dlatego chłopak mu czasami pomagał. Ale to już dawno, poprzednie życie, a teraz zaczynał nowe, prawda?

A ciastko było niesamowite! Kotouchy miał wrażenie, jakby całe wieki takiego nie widział. A może tak właśnie było, kto wie? Same wspomnienia wystarczyły, by poczuć słodycz... Szybko wziął je i zaczął jeść - ale śpieszył się, w końcu trzeba było pozbierać muszelki! Dla Matis...
(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)?
Leevakk pisze:*(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)* - czar sprawiający, że wszystkie istoty poniżej trzydziestego poziomu uciekają w popłochu. Koszt many: 10. Czas odnawiania 120 sec .

Re: Archipelag - jedna ze wschodnich wysepek

25
Przez cały czas chłopcu wydawało się, że powinien coś sobie przypomnieć. Coś bardzo, bardzo ważnego. I próbował, próbował z całych sił - lecz wtedy jeszcze go to przerastało. to jeszcze nie był właściwy czas, by sobie przypomnieć. Czuł pustkę w głowie i nic nie potrafił na to poradzić. Skupiony na swoich próbach przywołania wspomnień nawet nie zauważył, kiedy - pomiędzy jednym a drugim kęsem rozkosznie słodkiego ciasteczka - wypełnił wreszcie swój kosz w stopniu jak najbardziej zadowalającym. Nareszcie! Piękna narzeczona na pewno już się niecierpliwiła!

- Te! Tylko przynieś mi z powrotem ten koszyk! - zdążył jedynie zawołać "Król Wyspy", nim Ardran zarzucił sobie ładunek na plecy i pognał z powrotem do chaty. Swojej własnej chaty, jakkolwiek nie byłoby mu trudno przyzwyczaić się do tej myśli.

Początkowo biegł jak dziki, bosymi piętami kopiąc gorący piach. Akompaniował mu rytmiczny grzechot muszelek w koszu. Wydawało mu się, że to całkiem blisko... Ale po przebiegnięciu pewnego odcinka trochę opadł z sił. Znał drogę, rozpoznawał ją, ale w tę stronę wydawała mu się znacznie dłuższa! Ścieżyna, uprzednio prosta jak strzał z łuku, teraz nagle zdawała się wić niby żmija. Krzewy, przedtem niskie i mało dokuczliwe, tym razem złośliwie zagradzały przejście i nieprzyjemnie drapały nagie łydki chłopca...

Kiedy dotarł do chaty na skraju dżungli, był już porządnie zdyszany, a słońce - jak nagle się zorientował - wskazywało jednoznacznie, że południe musiało już dawno temu minąć.

Leniwe brzęczenie owadów przywitało go u wejścia do domku.
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Archipelag - jedna ze wschodnich wysepek

26
Już prawie... już prawie... i znów nic. Nadal nie dawał rady... Czegoś mu tam brakowało, jakby ktoś - lub coś - zabrało kawałek jego umysłu... dlaczego nie mogło tego zrobić z jego wspomnieniami ze świątyni? Czemu musiało zabrać to, co było związane z Matis...

A jednocześnie coś się udało. Kosz był zapełniony! Radośnie zaczął biec. I biec. I iść. I jeszcze. I w końcu dotarł... Usłyszał znajome brzęczenie owadów. Rudowłosa była tuż-tuż, za kurtyną, a chłopak marzył o tym, by wreszcie tam wejść... ale nie mógł tego zrobić.

Ze smutkiem uświadomił sobie, że nie mógł przekroczyć tej kurtyny... jeszcze nie. Przecież musiał oddać kosz... Dlatego najpierw znalazł miejsce, gdzie mógł zebrać muszelki razem, delikatnie je wysypał. A następnie zajrzał w stronę wejścia, ostatni raz nim miał ruszyć ponownie w tą trasę. Cóż... przynajmniej kosz będzie lżejszy...
(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)?
Leevakk pisze:*(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)* - czar sprawiający, że wszystkie istoty poniżej trzydziestego poziomu uciekają w popłochu. Koszt many: 10. Czas odnawiania 120 sec .

Re: Archipelag - jedna ze wschodnich wysepek

27
- Wreszcie jesteś! - Ardran usłyszał najsłodszy głos pod słońcem. Zanim zdążył coś pomyśleć, zza zasłony wynurzyła się ręka Matis, potem jej głowa i biust. Poczuł na swoim czole jej przyjemnie chłodną dłoń. - Masz te muszelki, doskonale! Wysyp prędko tę ścieżkę, tylko nie zwlekaj! A potem chodź prędko spać, przecież musisz jutro być wypoczęty, a ty biegasz gdzieś cały dzień...! Ach, dziecko z ciebie jeszcze.

Rudowłosa westchnęła, zaśmiała się cicho i tajemniczo, a potem znów zniknęła w cienistym wnętrzu chaty - równie prędko i równie nagle, co przedtem wychynęła. Tylko wachlarzowate kielichy kwiatów kołysały się jeszcze, potrącone przed chwilką jej ramieniem, i rozsiewały ten dziwny słodko-gnilny zapach.
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Archipelag - jedna ze wschodnich wysepek

28
I znowu. Tak jak wcześniej, gdy przyprowadzili go do niej wystarczyło, by piękność się odezwała, by chłopak zapomniał, co chciał powiedzieć... Tak teraz wystarczyły dwa słowa, by zalążki myśli o królu wyspy wypadły z jego głowy, zastąpione przez nieskończoną słodycz jej głosu... Zobaczył jej delikatną rękę, jej piękną twarz okoloną rudymi włosami, jej biust... W tym momencie nie był w stanie się ruszyć, nie był w stanie nic powiedzieć, a przez kilka sekund nawet oddychać, po prostu zamarł w zachwycie...

A kiedy zaczął dochodzić do siebie, poczuł tak potrzebny w tym klimacie chłód, pochodzacy od jej dłoni na jego czole, po czym rudowłosa odezwała się ponownie. A chłopak lekko podskoczył w miejscu, po czym dalej patrzył na nią, gdy do niego mówiła... Nie zareagował na nazwanie go dzieckiem, nawet przez chwilę nie pomyślał, by to sprostować, przecież wszystko, co mówiła było prawdą...

Dlatego właśnie, przynajmniej pół minuty po tym, jak zniknęła, wziął się za wysypywanie ścieżki, w głowie mając tylko słodko-gnilny aromat kwiatów i jej cichy, wspaniały śmiech... Nawet nie myślał o królu wyspy, po prostu starannie wysypał ładną ścieżkę. A gdy skończył, zostawił kosz z boku, tak by nie przeszkadzała w przejściu, po czym sam wrócił po piasku - muszelki musiały być jak najlepsze, nie chciał ich teraz pokruszyć - jak najszybciej, by przekroczyć zasłonę i znów być w jednym pomieszczeniu z Matis...
(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)?
Leevakk pisze:*(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)* - czar sprawiający, że wszystkie istoty poniżej trzydziestego poziomu uciekają w popłochu. Koszt many: 10. Czas odnawiania 120 sec .

Re: Archipelag - jedna ze wschodnich wysepek

29
- Prędko się z tym uwinąłeś. W takim razie mam coś dla ciebie. Łap!

Drobna kulka, którą Matis mu rzuciła, a którą Ardran z kocią zręcznością złapał, okazała się niczym innym, jak słodkim ciastkiem - zupełnie podobnym do tego, które przedtem podarował mu "Król Wyspy". Miało tylko jeszcze więcej różowej polewy i posypano je znacznie obficiej owymi bladozielonymi ziarenkami, co to smakowały przecież tak pysznie! Ależ ten chłopak miał dzisiaj szczęście!

- Zjadłeś? - zapytała rudowłosa, przerywając na moment ceremoniał nacierania się jakimś wonnym mleczkiem. - To do spania, jutro trzeba wcześnie wstać!

Ardran zobaczył, że cały jego skromny dobytek Matis ułożyła na plecionej półeczce. Skromny? No, wcale nie tak bardzo! Co dziwne, chłopak nie przypominał sobie, skąd ma niektóre z tych przedmiotów, ale w jakiś sposób miał pewność, że należą do niego. Dwie książki, dwa sztylety, trochę pieniędzy. Skórzany woreczek, który pachniał obrzędowymi ziołami. Zawinięta w kawałek tkaniny mieszanina, używana do rytuału "drzemki". Gęsie pióro, idealne do pisania. Ułamana gałązka, na której wciąż zieleniły się świeże listki. Kryształowy flakonik z kroplą pachnącego płynu na dnie. Drugi flakonik, zapieczętowany błękitnym lakiem, pełen srebrzystej cieczy. Czarna sylwetka Krinn, wycięta z lekkiego drewna i druga, dużo cięższa, odlana z ciemnego metalu z wprawionymi okruchami diamentów, przedstawiająca Usala - obie ustawione tak, że patrzyły sobie w oczy. Trochę tego było! Tylko za swoimi ubraniami próżno się rozglądał.

Hamak z czerwonego płótna zaskrzypiał przyjemnie, kiedy kobieta się na nim ułożyła. Potem skrzypnął jeszcze po raz drugi, gdy na jej polecenie dołączył do niej młodociany narzeczony. Zasnęli, a ponad nimi wisiały girlandy z więdnących kwiatów i wyrzeźbione w czarnym drewnie maski bóstw.

Sen Ardrana zaczął się spokojnie. Później stał się straszny i napawający poczuciem winy. Od świetlistego miasta, smukłych syrenich sylwetek i pięknookiej, dostojnej Pani, poprzez sceny z udziałem Matis, o których chłopiec - choć wychowany w świątyni Władczyni Rozpusty - wstydziłby się głośno powiedzieć, aż po stojącą w płomieniach chatę w porcie... rudego jak płomień kota, który naprawdę zajął się ogniem i wrzeszczał ludzkim głosem, każąc Ardranowi odczuwać swoje cierpienie... martwy szkielet kobiety o włosach tak długich, że zasnuwały całe miasto, a może i cały Archipelag... och, był tam jeszcze biedny staruszek, z mozołem dźwigający kosz wypchany muszlami, które to wrzucał później do morza. Płaczące dzieci, biegające po labiryncie białych pokoików. I gigantyczny posąg ze smolistego metalu, przedstawiający skrzydlatą istotę o diamentowych, bardzo zimnych i smutnych oczach.

Kiedy chłopak się obudził, przytulony do śniącej jeszcze Matis, zerknął od niechcenia na trzcinową półeczkę i poczuł się nieswojo. Figurka Krinn leżała przewrócona, a posążek Usala, który dał mu Hadiire dla Ereiona, zdawał się patrzeć wprost na niego swoimi złowieszczymi, diamentowymi oczami... tak samo, jak...

Tak samo, jak ten drugi, identyczny, stojący z nim ramię w ramię. Ten, którego tu przedtem nie było.
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Archipelag - jedna ze wschodnich wysepek

30
Ardran szybko złapał i zjadł kolejne ciastko, po czym zerknął na półkę... I pyszna kulka prawie wypadła mu z ust.

Nie pomyślałby, że tyle tego jest! Zaskoczenie było takie duże, że jednak minęła chwilka, zanim dołączył do Matis. Po prostu chciał to obejrzeć... a jednak najwyraźniej naprawdę potrzebował snu, bo ani nie pamiętał jakie to były książki, ani nie dostrzegł nic na okładkach.

Położył się więc z zadowoleniem obok Matis... pięknej Matis, z którą już jutro miał się związać do końca swojego życia. Osoby, która spędziła o wiele więcej czasu na podróżach, i miała o wiele więcej doświadczenia od niego... Która po prostu wiedziała, co będzie lepsze.

Sen można podsumować krótko. Na początku był czerwony, a potem blady... Kiedy obudził się, miał przyspieszony oddech. A jego myśli szły tak szybko, że nawet obecność Matis ich nie ukoiła.

Myślał o stojącą w płomieniach chatę w porcie. Ale przypomniał sobie, jaki miał wybór - gdyby nie popłynął wtedy statkiem, zostałby wydany kapłanowi. Nie sądził, by śmierć była pierwszą rzeczą przy takim rozwoju wydarzeń...

Nie rozumiał, kim była kobieta. Ani jak jej włosy się zachowały, kiedy reszta ciała zniknęła... ale nie wyglądało to najlepiej.

Poczucie winy na widok staruszka zabolało go. Naprawdę chciał odnieść ten kosz. Ale przecież... to Matis kazała mu wrócić jak najszybciej. Nie powinien się jej sprzeciwiać... prawda?

Nie rozumiał, kim były te dzieci. Ani kim miała być ta wielka istota... Otworzył oczy i zobaczył ją. Tyle że mniejszą...

Usal. Czemu śnił mu się Usal? Czy dlatego że, między innymi rzeczami, jego podobiznę widział przed snem, zanim obrócił się w stronę rudowłosej? Czy było w tym coś więcej?

I wtedy zobaczył, że figurki pana zmarłych były dwie. I obie go pilnowały. Kto mógł przynieść drugą? Czy miało to oznaczać, że Usal go pilnuje? Czy że wypatruje jego przybycia do domeny? Myślał, i po raz pierwszy od powrotu z koszem wspomniał własny wiek. Co czarnoskrzydły mógł myśleć o osobie, która się nie starzała? Cieszył się, że do niego nie przyjdzie, czy wprost przeciwnie? Chłopak, mężczyzna w ciele chłopca po prostu się wystraszył.

Ostrożnie wstał z hamaku, by ustawić figurki - Krinn najbliżej siebie i Matis, a obie podobizny Usala na pozostałych bokach trójkąta równobocznego. Następnie obrócił się w stronę rudowłosej... ślub powinien być szczęśliwym wydarzeniem, więc spróbował, tym razem celowo, zacząć na nią patrzeć tak, jak wcześniej... Różnica lat pewnie nie była aż tak duża, ale i tak to ona wiedziała, co powinien robić na ślubie, a nie on. I powinien o tym pamiętać... dlatego po prostu usiadł i przyglądał się jej, nadal nie mogąc uwierzyć że takie szczęście ma go spotkać już za kilka godzin...

Poczuł się lekko niedobrze, ot, niepokój przed tak ważnym wydarzeniem, więc podszedł do drzwi, chcąc wyjść. Poczeka na Matis na zewnątrz, jednocześnie zaczerpnie świeżego powietrza.
(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)?
Leevakk pisze:*(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)* - czar sprawiający, że wszystkie istoty poniżej trzydziestego poziomu uciekają w popłochu. Koszt many: 10. Czas odnawiania 120 sec .
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kattok”