Archipelag - jedna ze wschodnich wysepek

1
Ardran w jakiś sposób znalazł się właśnie tutaj. Leżał na macie splecionej ze świeżej trawy. Nagi. Suchy. Głaskany przez popołudniowe, długie promienie słońca barwy miodu. Obudziło go światło, kłujące w oczy. Nad nim pochylała się gromada mocno spieczonych przez słoneczny żar, niemłodych już twarzy - zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Nikt nic nie mówił, o nic nie pytał.

Było sucho, spokojnie i cicho, tylko morze rytmicznie uderzało gdzieś o brzeg... I chociaż był to tylko łagodny plusk, to ostatnie traumatyczne wspomnienia diabelstwa, związane z morskim żywiołem, wróciły w jednej chwili. Serce Ardrana wypełniło się niepokojem. Nie miał pojęcia, gdzie jest, co się stało, kim są otaczające go osoby...

Całkiem niedaleko rozciągał się splątany gąszcz drzew o wielkich liściach. Duże, czerwonopióre ptaki z trudem dźwigały swoje ciężkie ciała w powietrzu i pokrzykiwały głucho. Nad głową diabelstwa rozpościerał się ażurowy parasol - drzewo obsypane amarantowym kwieciem. W jego prześwitach jaśniało modre, pogodne niebo. Piasek dookoła był suchy i sypki, ani śladu burzy.

Pytań było mnóstwo. Odpowiedzi... należało poszukać samemu lub leżeć dalej w słońcu, w błogiej, niewinnej, cudownej nieświadomości.
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Archipelag - jedna ze wschodnich wysepek

2
Skoczył. Został zmyty, po czym... Znalazł się tuż obok Matis. Jak? Sam nie wiedział, ale to nie było ważne. Woda, woda, wszędzie woda! Bał się. Po prostu się bał. Kobieta chyba to zauważyła, bo mocno go trzymała...

Wtedy pojawił się ten błysk. Gdyby nie to, że i on był na tą chwilę odmieniony, pewnie wyszarpnąłby się w panice. Ale nie, on poprzestał na wtuleniu się w Matis. Ze strachu pojawiły się łzy, niewidoczne jednak, mieszające się z morską wodą.

Zobaczył coś złotego. Piękna kula... Chyba jakieś budynki.

W pewnym momencie uświadomił sobie, że już powinien się udusić. Bo byli pod wodą, prawda? A może nie?

W końcu... Chór głosów, tęczowe stworzenie... I wszystko znikło. Ostatnią myślą było, że faktycznie, są głęboko pod wodą...

Nagle obudził się. Był suchy, było ciepło... był nagi? Po skojarzeniu tego faktu z ludźmi dookoła, zarumieniłby się... ale usłyszał coś, co w Eroli było codziennością - delikatny dźwięk towarzyszący falom wychodzącym na brzeg... I coś tak niewinnego przeraziło go. Zaczął szybciej oddychać... Ale spróbował się uspokoić. Przecież jest na brzegu, prawda? Już mu nie grozi utonięcie... Chwała Usalowi. Ale... Usiadł, zasłaniając się. Zorientował się, że jeszcze czegoś, poza jego ubraniem, nie ma. Twarze nie zdawały się być znajome... a może tak? Spróbował kogoś rozpoznać. A przede wszystkim znaleźć Matis... Jeśli się nie udalo, zignorował potencjalną barierę językową i zapytał:
- Gdzie... Gdzie są inni? Było nas dużo na statku... prawda?

A prawda. Co najmniej kilkanaście osób, które zapamiętał. A jednak umysł zdawał się wypychać te wspomnienia w pustkę, w rozpaczliwym akcie samoobrony.

Ale nie mógł wyrzucić Matis. Ani Meli. Ten mechanizm nie niszczy tego, co miłe...
(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)?
Leevakk pisze:*(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)* - czar sprawiający, że wszystkie istoty poniżej trzydziestego poziomu uciekają w popłochu. Koszt many: 10. Czas odnawiania 120 sec .

Re: Archipelag - jedna ze wschodnich wysepek

3
- Na statku? - wyraziła bezbrzeżne zdumienie jakaś śniada, siwiejąca kobieta. Jej mowa była dla diabelstwa jak najbardziej zrozumiała, wszak dialekty ludów Archipelagu nie różniły się między sobą zbyt mocno.
- Dopiero się obudził, przestań - zgromił ją jakiś mężczyzna. - Najważniejsze, że wreszcie jest z nami.
- Są. Oboje.
- Są.
- Czego się lękasz? - zatroszczył się ktoś, widząc, że obudzony drży i nerwowo łapie powietrze. - Nie ma powodu.

Żadna z otaczających go twarzy nie była znajoma, lecz wszystkie - przyjazne. Wszyscy byli skąpo ubrani, co zrozumiałe ze względu na upalny klimat, lecz nikt poza Ardranem nie był całkiem nagi. Elementy ich strojów utkane były z małych, białych muszelek, cienkich traw czy rzemieni, ale niektórzy nosili też zwyczajne i w Eroli luźne, wielobarwne spodnie czy szale. Część miała we włosach pióra lub kwiaty, a w uszach, brwiach, ustach czy policzkach - kolczyki.

Swojego ubrania chłopak nie zauważył nigdzie dookoła. Natomiast torba leżała przy jego stopach. Całą jej zawartość ktoś wyjął i poukładał schludnie i równo obok. Nie było tego wiele - dwa sztylety, dwie książki, mapy, porcja ziół i równo sześćdziesiąt srebrnych monet, ułożonych w sześć równych stosików. Ale było tam też parę przedmiotów, których nie kojarzył... Najwyraźniej z jakiegoś względu uznano je za jego własność, skoro tam leżały... Skórzany woreczek, pachnący mocno ziołami - Ardran skojarzył tę woń ze świątynnymi obrzędami. Gałązka, pokryta świeżymi, zielonymi listkami. Smukła figurka Krinn - Królowej Syren, wycięta z czarnego jak smoła drewna. Maleńki, niewiele większy od paznokcia flakonik z grubego kryształu, który na pierwszy rzut oka wydawał się pusty, lecz po bliższym obejrzeniu ujawniał bladoróżową kropelkę migoczącego płynu na samym dnie... Gdyby ktoś zechciał odkorkować buteleczkę, pewnie z trudem zmusiłby się do jej ponownego zamknięcia, bo zapach wydzielany przez tę jedną jedyną kroplę był upajający nie do opisania. Musiały być to jakieś elfie - ani chybi zaklęte - perfumy. Tylko skąd się wzięły wśród doczesnych skarbów diabelstwa?

- Płomienna Księżniczka już się obudziła - dodała któraś z niewiast, patrząc na Ardrana z wielkim szacunkiem. - Czeka na ciebie w waszej chacie. Czy zechcesz do niej dołączyć, Synu Pantery?
Spoiler:
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Archipelag - jedna ze wschodnich wysepek

4
Reakcja kobiety zaskoczyła diabelstwo, które jednak było zajęte próbami uspokojenia się. Jednocześnie wychwycił kilka rzeczy...

To, że nie wiedzieli o statku. To, że był w stanie zrozumieć tych ludzi... I to, że przeżył tylko on i jeszcze ktoś... Niepokoił się... Tyle ludzi zginęło. Kto przeżył? Matis? Mela? A może, dajmy na to, tamten elf?

I uświadomił sobie, że niewiele osób ze statku nie miałoby tam nikogo, za kim by tęsknili.

A jednak jednej z tych osób... chyba określenie tubylcy było odpowiednie, do czasu aż dowie się czegoś o ich kulturze... udało się go uspokoić. Może pomógł widok jego własności?

No, i nie tylko jego. Zauważył kilka rzeczy, których za nic nie mógł sobie przypomnieć. No cóż... trzeba będzie zobaczyć, czy coś nie należało do tej tajemniczej, drugiej osoby...

Niepokoił go tylko brak ubrań. I wtedy usłyszał...

Płomienna Księżniczka? Matis! Na pewno, na sto procent! Choć szkoda było mu Meli, Kapitana i innych... Cieszył się, że to ona przeżyła. To było głupie, myśleć o niej jak o kimś znajomym, a jednak...

Skinął głową, jednocześnie powoli próbując włożyć swoje rzeczy do torby.
- Tak... byłoby dobrze - powiedział.
Kiedy był gotowy - w jakikolwiek sposób, czy dali mu czas, czy pomogli - poszedł tam, gdzie go prowadzili... wtedy też sobie uświadomił ze zdumieniem - naszej chacie? To go trochę ucieszyło, a jednocześnie, w miarę jak szli, starał się, chyba odruchowo, zasłaniać. Bycie nagim przy tych ludziach było nieco niekomfortowe. Z drugiej strony... czyżby wreszcie czekał go jakiś spokojniejszy okres w życiu?
(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)?
Leevakk pisze:*(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)* - czar sprawiający, że wszystkie istoty poniżej trzydziestego poziomu uciekają w popłochu. Koszt many: 10. Czas odnawiania 120 sec .

Re: Archipelag - jedna ze wschodnich wysepek

5
Mieszkańcy wyspy okazali się nadzwyczaj ofiarni - kilkoro z nich pomogło Ardranowi spakować rzeczy, inni wzięli go łagodnie pod ramiona, prowadząc do obiecanej chaty... łagodnie, jednak dość stanowczo, by skutecznie uniemożliwić diabelstwu choćby szczątkowe okrycie swojej nagości. Chłopak nie miał jednak pewności, czy robią to celowo, czy nieświadomie.

Chata stała na granicy między plażą a rozedrganym i rozświergotanym gąszczem, nie było jej jednak widać na pierwszy rzut oka, ponieważ obrośnięta była kwitnącym pnączem aż po czubek krytego suchą trawą dachu. Kremowe kwiaty podobne do kunsztownych wachlarzy z jedwabiu wydzielały dziwną woń, która zarazem wabiła miodową nutą i odpychała tonem zgnilizny, co razem z nieustannym szumem morza i wymuszoną nagością potęgowało w chłopcu uczucie nie całkiem jasnego niepokoju. Ponad rozłożystymi, obscenicznie rozwartymi kwiatostanami fruwały z brzękiem i trzepotem chmary wielkich owadów o połyskujących skrzydłach - Ardran musiał zawahać się przez moment, nim przekroczył tę żywą barierę i odsłoniwszy białą zasłonę z tysięcy dzwoniących muszelek wkroczył do ciemnego, chłodnego wnętrza chaty. Wraz z nim weszło tam dwóch mężczyzn oraz jedna kobieta.

Pomieszczenie było dość niskie, lecz chłopiec nie był przecież przesadnie wysoki - nie musiał się schylać. Pod bosymi stopami diabelstwo czuło matę utkaną ze świeżego, jeszcze pachnącego i sprężystego sitowia. Ściany wyglądały na także wyplecione z trzciny, a do tego pokryte warstwą zaschniętego błota dla odcięcia się od panującego na zewnątrz skwaru. Choć było tu mało światła, Ardran całkiem dokładnie widział porozwieszane wszędzie girlandy z kwiatów i liści, porozstawiane gliniane naczynia z wodą, a może jakimś innym płynem, czerwony hamak, drewniane tace z owocami, patrzące nań z półmroku maski bóstw... no i Matis.

Matis leżała na ziemi, przez półprzymknięte powieki wpatrując się w kwietne wieńce i muszelkowe dzwoneczki uwieszone ponad jej głową z takim skupieniem, jakby rzeczywiście były to obiekty warte dogłębnej kontemplacji. Zdawała się zupełnie nieskrępowana swoją nagością, w przeciwieństwie do Ardrana. Absolutnie pozbawiona wstydu. Ze swoim rudym łonem - równie rudym, co błyszczące loki, rozlewające się wokół jej głowy w płomienną kałużę. Ze swoim niezwykle jasnym jak na wyspiarkę ciałem, które chłopak pamiętał jako silne i sprężyste, a teraz wydało mu się gładkie, chłodne i kruche jak figurki z erolskiej manufaktury. Ze swoimi stopami o arystokratycznie wysokich podbiciach, teraz wspartymi czubkami palców o ścianę. Ze swoimi ciężkimi piersiami, białymi jak wnętrze rozłupanego kokosa... Gdzieś obok niej z małej miseczki sączył się błękitny dym - jedna cieniuteńka strużka, wijąca się nisko przy ziemi.

- Księżniczko Płomienia... - wyszeptał jeden z tych, którzy przywiedli diabelstwo pod ten trzcinowy dach, kłaniając się nisko. Matis leniwie obróciła głowę w stronę wejścia, ale... nic nie powiedziała. Popatrzyła tylko uważnie spod gęstej zasłony rzęs, a oczy jej mocno błyszczały. Mieszkańcy wyspy stali w milczeniu - trochę jak straż, trochę jak opiekunowie... Ardranowi ciężko było ich do końca rozszyfrować.
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Archipelag - jedna ze wschodnich wysepek

6
Pomoc była miła, ale chłopak czuł się nieswojo, tak prowadzony... z drugiej strony, musiał przyznać że kilka razy upadłby, gdyby nie takie podtrzymywanie.

To miejsce było piękne... Chłopak zachwycił się i pnączami, i tymi owadami. Choć jednocześnie coś mu tu nie pasowało... te kwiaty pachniały, jakby były częściowo zepsute, i przez tą magiczną miodową nutę przebijało to niepokojące coś.

Pod owadami było mnóstwo muszelek, chłopak nie dał rady ich policzyć, ale widać było, że zasłona ta była efektem dokładnej i pewnie długiej pracy. Po chwili przekroczył ją. Uderzyła go różnica temperatur, w chacie było całkiem chłodno... nie zimno, akurat idealnie. Rozejrzał się po całym miejscu, to na kwiaty, to hamak... I w końcu na Matis.

Chłopak w ciągu kilku chwil oblał się czerwienią - częściowo z powodu własnej nagości, bardziej jednak ze względu na to, co widział. Kiedy był w świątyni... cóż, miał dużo okazji do podziwiania tego typu rzeczy. Najwyraźniej pół roku starczyło, by się odzwyczaić, a jednak... Linia twarzy, ciało... wolał nie zagłębiać się w szczegóły, ale nawet to wystarczyło by mógł szczerze powiedzieć, że uroda kapłanek Krinn nawet nie była zbliżona do Matis. Ciekawe jaki miałaby głos, gdyby nie spędziła życia na morzu?

Patrząc tak, mimowolnie zaczął pomrukiwać. Nie tyle mruczenie, co odgłos przypominający je... Podobnie jak u panter, nawet lekko odmienione ludzkie gardło nie było przystosowane do wydawania tego typu odgłosów.

Jednak kiedy była tak piękna, było też coś niepokojącego. Dlaczego nic nie mówiła? Zdawała się być nieobecna...

- Co się stało? - zapytał, sam nie wiedział kogo, tych ludzi czy Matis - dlaczego nic nie mówisz? - te słowa skierował ku rudowłosej.

Jednocześnie podszedł w kierunku tej miski, z której unosił się dym. Próbował rozpoznać, czy może czegoś takiego nie widział wcześniej?
Spoiler:
(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)?
Leevakk pisze:*(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)* - czar sprawiający, że wszystkie istoty poniżej trzydziestego poziomu uciekają w popłochu. Koszt many: 10. Czas odnawiania 120 sec .

Re: Archipelag - jedna ze wschodnich wysepek

7
- Co się stało? A jak myślisz? - powtórzyła leniwie Matis, spoglądając chłopcu głęboko w oczy. Głos miała trochę zachrypnięty, ale już nie tak ostry i krzykliwy, jak wtedy na statku. - Nic. To nasz dom, nasz wspólny, teraz będziemy tu sobie mieszkać, już na zawsze razem. Cieszysz się? Chodź do mnie...

Ardran zbliżył się do rudowłosej - na razie tylko po to, by zajrzeć do dymiącego naczynia. Misa-kadzielnica, nic takiego strasznie dziwnego. Takie przedmioty były na porządku dziennym, zwłaszcza w świątyni. A co paliło się w środku? Jakieś kadzidło, całkiem możliwe jednak, że z domieszką czegoś odurzającego. Na Archipelagu w końcu odurzali się wszyscy i wszędzie, czym tylko się dało.
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Archipelag - jedna ze wschodnich wysepek

8
Chłopak nie wiedział co robić... To, o czym mówiła Matis było... no cóż, miłe. Z drugiej strony, to wszystko było dziwne... Zupełnie jakby ktoś grzebał mu w głowie, wyciągnął nieco bardziej ukryte pragnienia i wcielił je w życie... No, może poza tą nagością. No i, czy taka cichsza Matis nadal była sobą?
- Tak...

W pewnym momencie, chyba nawet nie do końca świadomie, położył się... Choć określenie "zwinął" bardziej tu pasuje. Z głową ze swędzącymi uszami (na razie jakoś udawało mu się ignorować ten fakt) niedaleko lewej ręki Matis...

Tak leżąc, zadał jeszcze jedno pytanie, ale już cichym głosem, jakby wypełnionym rezygnacją:
- A co z twoim bratem...
Wtedy, zaskoczony uświadomił sobie, że pomrukuje. To było całkiem przyjemne, tak mruczeć... Poprawił się lekko, leżąc na ziemi, po czym po prostu czekał. Sam nie wiedział na co - może sen go zmorzy? Może Matis coś zrobi? Po prostu nie miał zielonego pojęcia, więc dalej czekał, zwinięty w kłębek...
Spoiler:
(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)?
Leevakk pisze:*(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)* - czar sprawiający, że wszystkie istoty poniżej trzydziestego poziomu uciekają w popłochu. Koszt many: 10. Czas odnawiania 120 sec .

Re: Archipelag - jedna ze wschodnich wysepek

9
- Mój brat? - Na moment głos kobiety przybrał tę dawną, znajomą barwę. Jakby oprzytomniała. Lecz trwało to może sekundę, po czym wróciła do owego miękkiego i łagodnego tonu, który tak dziwnie do niej nie pasował. - I tak zawsze twierdził, że tylko mu przeszkadzam. Nie potrzebujemy go. Tu jest nasze miejsce, a on tu nie pasuje. Pływa na Amaydzie. Ma swoje życie. My mamy swoje.

Odpowiedzi rudowłosej piękności nie rozwiewały specjalnie zamętu, jaki chłopiec miał teraz w głowie. Nie wyjaśniały zbyt dobrze obecnej sytuacji. Stawiały przed nim setkę nowych pytań, które trzeba było tylko zadać, jeśli chciało się uzyskać szansę na jakiekolwiek wyjaśnienie. Sen, wbrew cichym nadziejom, wcale go nie morzył. Bo przecież dopiero co wstał. Chłód i półmrok, zalegające chatę, raczej go orzeźwiały i pobudzały, niźli czyniły sennym. Rzeźbione i malowane maski wpatrywały się w niego wyczekująco, a pszczoły na zewnątrz brzęczały jednostajnie.

- Masz na coś ochotę?

Ardran dopiero po chwili zorientował się, że został z Matis sam na sam, bo ich strażnicy czy opiekunowie ulotnili się dyskretnie i niepostrzeżenie.
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Archipelag - jedna ze wschodnich wysepek

10
Odpowiedź Matis zaskoczyła chłopaka. Jak to pływa na Amaydzie? Przecież statek był niszczony, bliski zatonięciu, kiedy ostatnio go widzieli? Jak mocne jest to coś, co wpływało na kobietę?

Z drugiej strony, w przeciwieństwie do jej codziennego tonu, w ten obecny - a może raczej nieobecny - głos Matis było o wiele łatwiej się wsłuchać. "Co z tego, że nie pasuje do tamtej Matis, jeśli tak dobrze komponuje się z tą?" - chłopak przyłapał się na tej myśli i pokręcił głową. Nie, Matis jest przecież jedna! Takie rozważania, w połączeniu z całością odpowiedzi rudowłosej powodowały, że gonitwa myśli zamiast ustać, tylko kontynuowała. Zaczął słyszeć jakieś brzęczenie, ale sam nie wiedział czy jest prawdziwe, czy nie...

Ten mętlik w głowie go niepokoił, wolałby mieć jasną sytuację... I tak właśnie, nim się spostrzegł, kierowany raczej tą podświadomą i bliższą ciału niż bardziej dojrzałemu od powłoki umysłowi, podjął typową czynność odpowiedzialną za odnalezienie spokoju... Po prostu wtulił się w Matis, tą samą która rozpoczęła to, co go tak bardzo teraz niepokoiło. Tak prosta czynność nie brała pod uwagę tego typu paradoksów, była swego rodzaju odruchem obronnym...

"Masz na coś ochotę?" - usłyszał, czując jednocześnie jej ciało... kątem oka spojrzał w kierunku wejścia, i nie do końca świadomie zarejestrował, że byli sami... Ten miękki, ciepły ton wydobył z niego tą samą prośbę, którą jego ciało próbowało przekazać już od dawna...
- Podrapiesz trochę? - rzekł, po raz kolejny ruszając uszami. W sumie nie tyle rzekł, co cicho jęknął...
Dopiero po kilkunastu, kilkudziesięciu, kilkuset? sekundach zorientował się, że o to poprosił. Oblał się czerwienią... Ale nawet nie potrząsnął głową, tylko cicho zapytał o co, co nie dawało mu spokoju. Wyszeptał to, bardziej chcąc wyrzucić treść z siebie niż by zadać pytanie...
- Jak może pływać, jeśli Amaydy nie ma?
(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)?
Leevakk pisze:*(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)* - czar sprawiający, że wszystkie istoty poniżej trzydziestego poziomu uciekają w popłochu. Koszt many: 10. Czas odnawiania 120 sec .

Re: Archipelag - jedna ze wschodnich wysepek

11
- Nie ma? Co, myślisz, że tak łatwo zatopić tę cholerną łajbę? A jeśli nawet, no to pływa na innym statku, nazwanym na cześć innej z tych jego portowych dziwek... Co to za różnica? Dla nas i tak żadna. Nie zobaczymy go więcej.

Spokój Matis był niezmącony. Kiedy Ardran do niej przylgnął, pogłaskała go po głowie i podrapała za uszami. Chociaż powietrze przesycała woń dymu z kadzielnicy, ciało kobiety było od niej wolne. Pachniało po prostu ciałem, ciepłym kobiecym ciałem, po którym spływały lśniące strużki potu, i choć nie był to przecież ostry, kłujący w nozdrza pot urobionego po łokcie marynarza, to dla chłopaka wychowanego wśród wyperfumowanych od stóp po czubek głowy kapłanek Krinn musiała być to dziwna odmiana.

- Myślę, że przed weselem powinniśmy wysypać ścieżkę do chaty białymi muszelkami. Będzie ładnie.

Z wiszącej pod sufitem girlandy na nos Ardrana sfrunął ciemnofioletowy płatek jakiegoś kwiatka.
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Archipelag - jedna ze wschodnich wysepek

12
Leżał tak... Słowa Matis docierały do niego z dość dużym opóźnieniem. Sam nie wiedział, dlaczego. Dlatego, że wyraźnie czuł ten dziwny, choć skłamałby mówiąc o nim nieprzyjemny, zapach? Dlatego, że jej ciało, do którego był przytulony było tak miękkie? Dlatego, że jej delikatne ręce głaskały go i drapały z wprawą, której się nie spodziewał, przynosząc wreszcie ulgę? Dlatego, że jej głos, przekazujący te informacje był tak miękki, tak ciepły? Pewnie to wszystko naraz. A może i coś jeszcze?

W końcu dotarło do niego, co mówiła. A nawet wtedy, kiedy zebrał w sobie dość sił by odpowiedzieć, kolejna wypowiedź kobiety bez trudu ich go pozbawiła.

I dalej leżał wtulony - najpierw czekając, aż dotrą do niego słowa, potem powoli je analizując... coś nie dawało mu spokoju. I w końcu zrozumiał, co.
- Wesele? Ślub? Ale... jak to?

Spróbował się podnieść. Słowo daję, spróbował. Ale było za miękko, za dobrze. Sam szok nie wystarczył.

- Twój brat utonął... Ludzie z którymi spędziłaś tyle czasu utonęli... a ty chcesz wesela? Z dzieckiem?

Wiedział, że to ostatnie nie było prawdą, a do dziecka mu trochę brakowało. Ale nadal...
(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)?
Leevakk pisze:*(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)* - czar sprawiający, że wszystkie istoty poniżej trzydziestego poziomu uciekają w popłochu. Koszt many: 10. Czas odnawiania 120 sec .

Re: Archipelag - jedna ze wschodnich wysepek

13
- Utonęli? - Na czole Matis, niczym na gładkiej tafli wody, pojawiła się jedna jedyna zmarszczka. Jednak tylko na chwilkę, bo zaraz rozpłynęła się w bezbrzeżnym oceanie niezmąconego spokoju. - Jeśli nawet, to kiedy to było... Nie można trwać w żałobie bez końca, mój malutki.

Kobieta uniosła się do pozycji siedzącej, sięgnęła po stojącą gdzieś obok miseczkę z kokosowej skorupy i wylała sobie na pierś trochę gęstego, pachnącego mazidła.

- Co cię tak nagle dziwi? Wesele, tak, wesele. Jutro bierzemy ślub i co, nagle przestało ci się to podobać? Nie będziesz już dłużej dzieckiem. Mało o tym rozmawialiśmy? Wiesz co, nie każ mi tłumaczyć ci tego po raz kolejny. - Kobieta przestała go głaskać, a w jej głosie dało się teraz wyczuć irytację i zniecierpliwienie. - Lepiej idź na plażę i nazbieraj tych muszelek. No idź! - ponagliła, nie pozostawiając mu wielkiego wyboru. - Tylko wróć przed wieczorem!

Chłopiec - czy też raczej mężczyzna w ciele chłopca - został więc nagle wygnany ze swego rajskiego ogrodu szczęśliwości. Jednak wyglądało na to, że miał do niego wrócić, i to wrócić już na dobre. Zamieszkać w chatynce na pięknej wyspie z rudowłosą Matis... Odnaleźć spokój, przyjaźń, miłość. Tak, właśnie na to się zapowiadało.

Czy było w tym wszystkim coś niepokojącego? Owszem, trochę. "Księżniczka Płomienia" sprawiała wrażenie, jakby cała ta sytuacja - dla Ardrana wszak nowa - trwała już nie wiadomo ile i była oczywista, sensowna. I dla niego powoli też się taka stawała. Zauważył, że z jakiegoś powodu nie dziwi go tak bardzo ta perspektywa ślubu i życie na tej wyspie. Że dziwi go coraz mniej. Z każdą chwilą coraz mniej... Przecież Matis powiedziała, że rozmawiali o tym tyle razy! A przecież ona nie mogłaby go okłamywać...
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Archipelag - jedna ze wschodnich wysepek

14
"Jak to bez końca? Przecież to było wczoraj!" - chciał powiedzieć, jednak wtedy Matis uniosła się, przenosząc go nieco... Chwilę potem kolejna wypowiedź Matis miała miejsce... co złe, przestała go głaskać, do tego musiał wyjść...
Kiedy wyszedł, znowu miał o czym myśleć... Jak to tyle razy? I jak miał nie być dłużej dzieckiem, jeśli nic nie pomagało mu dalej się rozwinąć? Z drugiej strony... Miewał luki w pamięci. Zwłaszcza przyjemniejszych chwil, czyż nie? Z jednej strony pamiętasz wszystko, z drugiej - jak przez mgłę... No i Matis na pewno nie była osobą, która traktowałaby kogoś w taki sposób po dwóch dniach... To wszystko miało sens, po prostu uderzył się w głowę i nie pamiętał tego czasu... Był zły na siebie, to nie z Matis było coś nie tak, tylko z nim! I przez to pytał się o coś, co dawno zapewne sam zaproponował...

Jednocześnie czuł coś jeszcze - strach. Strach, że nie okaże się dobrym mężem... Gdzie w tym małym, półdemonicznym ciałku materiał na partnera na całe życie? Chłopak pomyślał, że bardziej niż na męża nadaje się na jakieś zwierzątko, a po chwili potrząsnął w niedowierzaniu głową. Skąd mu przyszła do głowy ta myśl? Najpierw zaczął mruczeć, teraz to... Przecież jeśli Matis się na to zgodziła, to znaczy że uważa go za godnego bycia jej mężem!

Tak chłopak zapadł się coraz bardziej, jakby zapominając o całym niepokoju. A jednak czuł coś, jakby małe ukłucie... Dlatego przy okazji szukania czegoś, czym mógłby pozbierać muszelki postarał się też znaleźć kogoś i zapytać się:
- Przepraszam, ale kręci mi się w głowie... jak długo już tu jesteśmy?
A może to pytanie było jedynie wymówką? Jakaś jego część bała się zbliżyć do wody, a przecież to przy niej będą muszelki.
(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)?
Leevakk pisze:*(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)* - czar sprawiający, że wszystkie istoty poniżej trzydziestego poziomu uciekają w popłochu. Koszt many: 10. Czas odnawiania 120 sec .

Re: Archipelag - jedna ze wschodnich wysepek

15
- Jak długo, pytasz... - powtórzył w zamyśleniu jakiś zgarbiony, zasuszony staruszek, który z wielkim koszykiem na plecach dreptał ku plaży tą samą dróżką, którą przyszło iść Ardranowi. - Jak długo... - Westchnął, drapiąc się po siwej brodzie. - Oj, synku... Długo! Na trzeci tysiąc lat już się zbiera, jeśli mnie pamięć nie myli! Strasznie długo!

Dziadek stęknął, jęknął, zrzucił na ziemię kosz, w którym, jak zauważył chłopiec, było mnóstwo kolorowych ubrań, po czym rozprostował na chwilę plecy i w milczeniu otarł pot z pomarszczonego czoła. Zdawało się, że starzec nie ma już nic więcej do powiedzenia, że postoi tak chwilę, odsapnie, i ruszy dalej ku morzu, pogrążając się samotnie w swoich starczych dziwactwach... Nic bardziej błędnego. Siwy wyspiarz zmierzył wzrokiem goluśkiego Ardrana od stóp aż po czubki kocich uszu, po czym podjął na nowo swoją gadaninę, która nie całkiem chyba odpowiadała na pytanie diabelstwa, ale mogła być na swój sposób intrygująca. Jeśli ktoś gustował w rozmowach ze zdziwaczałymi starcami.

- Dokładnie to hm, hm, w sto trzydziestym roku Pierwszej Ery, gdy nasza Pani zamknęła oczy ze smutku, wszystko się zaczęło, choć nas jeszcze nie było. Hoho, jak to dawno! Młodzi to nawet nie wiedzą... Ach, młodzi nigdy nawet nie pytali. Ale ty, synku, wiadomo, co innego. Teraz ich nie ma, i co tu się dziwić? Ehehe!

Przestępując z jednej chudej nogi na drugą, stary wyspiarz począł przymierzać się do ponownego podźwignięcia kosza. Dmuchnęła morska bryza, wyrywając z białych włosów staruszka dorównujące im swą bielą piórko mewy i szarpiąc jego spódniczkę z cienkiego płótna. Dziadek był bosy, na nogach nosił grube bransolety, a w nosie - kilka kolczyków, jego broda zaś sięgała mu prawie do kolan!

- Oj. Daleko ta plaża, hehe. Im starsze nogi, tym dłuższe drogi! Znałeś to przysłowie? Jeszcze poznasz, w swoim czasie! Ale nic, w miłej kompanii zaraz łatwiej iść, prawda, synku?
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kattok”