Re: Pokład "Rozbujanej Amaydy", Wschodnie Wody

16
Chłopakowi zrobiło się przykro, co miało widoczny efekt na jego twarzy.

"Przykro mi... ja taki się urodziłem, gdyby kontakt ze mną spaczał..."

"Pół Eroli wyglądałoby tak, jak ja. A co do iluzji..."

Westchnął ciężko. Jak to wytłumaczyć?

"Im mniej zaawansowany kształt, tym łatwiej go utrzymać. Taki napis zniknie, gdy się zdekoncentruję..."

Następnie przerobił napis na kulkę, a z kulki na kolejny napis:

"A kulka jest w stanie wytrzymać z dala ode mnie... zazwyczaj. Ale nic, co nabrałoby kogokolwiek"

Pokręcił głową, uśmiechając się.

"Może cię nie wyrzuci?"
(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)?
Leevakk pisze:*(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)* - czar sprawiający, że wszystkie istoty poniżej trzydziestego poziomu uciekają w popłochu. Koszt many: 10. Czas odnawiania 120 sec .

Re: Pokład "Rozbujanej Amaydy", Wschodnie Wody

17
- Akurat, nie wyrzuci... Ale ja nie mogę wracać do Eroli, za nic... mój tato naraził się panu, u którego pracował... spadł z drabiny i się okaleczył, a medyk mówi, że już nigdy się nie obudzi i nie będzie mógł mówić ani pracować... a mną kto się zajmie? Nie mam już domu... będę żyła na ulicy jak żebraczka albo... albo... albo la-da-czy-ca - przesylabizowała dramatycznie, choć nie do końca poprawnie. - Ja nie po to uciekłam, nie po to ich wszystkich oszukałam, żeby teraz... teraaaz... musisz coś wymyślić i mi pomóc! - Ciąg dalszy monologu Meli utonął w jej łzach, słonych i obfitych jak otaczające ich morze.

Tymczasem... właśnie, morze. Morze kołysało łagodnie i monotonnie. Szumowi jego tłukących o burty fal zawtórowała nagle jakaś piosenka. W kubryku, gdzie siedziała cała załoga, jakiś grajek począł szarpać niemiłosiernie struny jakiegoś instrumentu i silnym, czystym głosem zaintonował:

- "Płynęliśmy dwa miesiące
przez wody złote i gorące,
które wrzały niby zupa w wielkim kotle morza!

Dwa miesiące bez ustanku,
nocą, dniem i o poranku,
ponad fal spienianą masą lśniła jasna zorza!"

A wtedy... do grajka dołączył nieco fałszujący kobiecy głos. Dziwne. Czyżby kapitan nie zarzekał się, że baba na morzu to pech i na pewno żadnej nie zabierze...?

- "Od Płonącej Zatoki aż po Salu wody białe
strzeżcie się! Ach, strzeżcie się!

Tego blasku, co wabi marynarzy
strzeżcie się! Ach, strzeżcie się!

Niech odwaga wypełni wasze serca małe,
lecz strzeżcie się! Ach, strzeżcie się!

Niechaj Ul opieką was obdarzy,
strzeżcie się! Ach, strzeżcie się!"
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Pokład "Rozbujanej Amaydy", Wschodnie Wody

18
Chłopakowi zrobiło się trochę głupio - choć nie powinno. Dziewczyna sama zachowała się głupio.

"Spokojnie. Coś wymyślimy" - napisał, lekko ją pacając po głowie.

Źle się czuł kłamiąc. Nie było pewności, że da radę...

"Słyszysz? Ktoś śpiewa" - dodał, chcąc odwrócić jej uwagę. Piosenka brzmiała ładnie... aż nagle...

Skąd tu kobiecy głos? Ardranowi wydawało się, że jedyną dziewczyną na pokładzie była Mela...

Ale cóż... chłopak nie wiedział, o co chodzi... prawdę mówiąc, był nieco zmęczony. Drzemka była niedawno... ciekawe czy uda mu się zasnąć? Tamte zioła zwykle dawały mu kilka dni...
(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)?
Leevakk pisze:*(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)* - czar sprawiający, że wszystkie istoty poniżej trzydziestego poziomu uciekają w popłochu. Koszt many: 10. Czas odnawiania 120 sec .

Re: Pokład "Rozbujanej Amaydy", Wschodnie Wody

19
Tym razem już nie sam grajek, ale cały chór marynarzy zaśpiewał gromko kolejną zwrotkę pieśni:

- "Złote blaski nas mamiły,
i syreny nas wabiły,
byśmy poszli w fale wnet na zatracenie!

Lecz kapitan nasz roztropny,
wziąć nam kazał sznur konopny
i przywiązać sobie do pokładu... przyrodzenie!" He he!

Mela swoim cienkim chichotem zawtórowała chóralnemu śmiechowi załogi, po czym zaczerwieniła się jak mały buraczek. A Ardran nie byłby w stanie teraz zasnąć za żadne skarby. Czuł, że ma mnóstwo energii, którą jakoś musi spożytkować. Tylko jak, tutaj, w tej ciasnej kajucie... Ale przecież równie dobrze mógł zajrzeć do kubryku, z którego dobiegały rubaszne piosenki, czy też wyjść na pokład i popatrzeć na morze!
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Pokład "Rozbujanej Amaydy", Wschodnie Wody

20
"Daj mi chwilę" - napisał chłopak, słuchając melodii. Następnie wstał i udał się w stronę wyjścia. Nie wydawało mu się, żeby drzwi były zamknięte...

Powoli poszedł wyżej. Aż w końcu kogoś spotkam, myślał. A kiedy już do tego doszło...

- Przepraszam bardzo... słyszałem, że śpiewacie o syrenach... kto to jest?

Zaciekawił go ten temat... i może odwróci uwagę od burczenia w brzuchu, które jak na razie jeszcze nie było aż tak głośne... oby fale je zagłuszyły na czas wyjaśnień.
(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)?
Leevakk pisze:*(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)* - czar sprawiający, że wszystkie istoty poniżej trzydziestego poziomu uciekają w popłochu. Koszt many: 10. Czas odnawiania 120 sec .

Re: Pokład "Rozbujanej Amaydy", Wschodnie Wody

21
Pokładowy grajek popatrzył na chłopaka, zaśmiał się... i odpowiedział mu kolejną pieśnią, tym razem dość liryczną:

- "Czyś widział syreny - pytała mnie żona -
podczas twych podróży wśród zielonych mórz?
Te córki Krinn Czarnej, z którymi ona
śpiewa i tańczy pod osłoną burz?

Widziałem ja - mówię - ich smukłe ciała
i grzywiastą falę, która wśród nich kona,
lecz żadna nie była tak gładka i biała,
jak ty, najdroższa, moja poślubiona!

Ich twarze śliczne, ale zamiast nóżek
mają ogony niby węgorze,
zimne i śliskie! Cóż po buziach wróżek,
gdy rybie ciała dało im złe morze...

Cóż nawet po piersiach, co wiatrem rzeźbione,
cóż po włosach jak morskie bałwany,
gdy w tych piersiach rybie serca mają one,
pod łuską skryte dusze z morskiej piany...

Po stokroć ja wolę ludzkie dziewczyny,
po stokroć wolę, kochana, ciebie,
niż zimne i straszne księżniczki głębiny,
choć śpiew ich piękniejszy od tęczy na niebie.

Długo mnie żonka wypytywała
I wiele jej wówczas opowiedziałem,
aż w snów krainę pożeglowała...
Lecz muszę wam wyznać jedno - kłamałem."

Wśród załogi, zajętej jedzeniem, piciem i podśpiewywaniem, Ardran zauważył kobietę. Nie żadną syrenę. Poznał - to była ta sama, która wykłócała się wtedy z kapitanem, by ją zabrał na pokład. Opalona, w białej jak morska piana koszuli i skórzanych spodniach, niemiłosiernie opiętych na jej kusząco krągłych kształtach, z ciemnorudymi lokami, opadającymi w nieładzie na twarz. Widocznie dopięła swego i jakimś sposobem dostała się na statek. To właśnie ona zagaiła do Ardrana:

- Co tam, mały? Nudzisz się? Głodny jesteś? Rzygałeś już za burtę, czy jeszcze się trzymasz?
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Pokład "Rozbujanej Amaydy", Wschodnie Wody

22
Spoiler:
Piosenka była ładna. Chłopakowi też się podobała. Choć to, w których częściach kłamał, pozostawało tajemnicą. Czy chodziło o same syreny? Pewnie nie. A więc pewnie kłamał z tym, jakie to były obślizgłe i złe. Bo po co inaczej miałby kłamać żonie?

A więc śliczne, smukłe... blada cera... O pięknym śpiewie. Może to właśnie syrenę usłyszał? Choć nie, niby głos miły, ale fałszował...

Wtedy zobaczył tamtą kobietę. Przez chwilę miał to niemiłe wrażenie, że skądś ją zna... To była ta sama, która kłóciła się z kapitanem! Czyli jednak udało się! Co prawda wątpił, żeby jego prośba wtedy przyczyniła się do tego, ale jakoś tak czuł się lepiej.

Może i nie był wystarczająco... dojrzały, tak, to dobre słowo... ale musiał przyznać, że kobieta należała do ładniejszych, jakie spotkał. Może nawet była ładniejsza od cioci Emasan? Tak, całkiem możliwe, pomyślał. Ale ciocia pewnie jest milsza. Z drugiej strony, przy cioci był Kamah, a on był straszny. Kiedy tak myślał, raz czy dwa razy zdarzyło mu się poruszyć prawym uchem. Jednak przecież miał kaptur, prawda?

No właśnie nie zorientował się, że go nie miał. Chyba coś było z nim nie tak, no cóż, takie życie diabelstwa. Pewnie by się zorientował, gdyby ktoś do niego nie zagadał - właśnie ta kobieta, o której myślał.

- Nudzić... trochę się nudzę... głodny jestem, a na rzyganie jakoś mi się nie zbiera - Odpowiedział na każde pytanie. Właściwie to jeszcze był w trakcie poprzedniego toku myślowego, i gdyby się go w tym momencie zapytała, ile ma lat, całą operację szlag by trafił. Ale na szczęście takie pytanie się nie pojawiło. Po chwili dodał:

- Czyli jednak się udało... to dobrze. Bałem się, że panią wyrzucą i coś się stanie... mijałem panią, kiedy wchodziłem na pokład.

Panią, panią, panią. Nudne trochę.
(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)?
Leevakk pisze:*(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)* - czar sprawiający, że wszystkie istoty poniżej trzydziestego poziomu uciekają w popłochu. Koszt many: 10. Czas odnawiania 120 sec .

Re: Pokład "Rozbujanej Amaydy", Wschodnie Wody

23
Spoiler:
- Wyrzucą? Nie żartuj. - Kobieta zaśmiała się hałaśliwie. - Mój brat, ten pajac w kapeluszu, pan kapitan znaczy się, nie ma jaj, żeby to zrobić. Za każdym razem próbuje i jakoś za każdym razem jednak mnie zabiera. Ale to urocze, że się martwiłeś. - Znów ten śmiech i ogień w oczach. - W ogóle, nie żadna "pani", tylko Matis jestem. Chodź, siadaj tu, mały. Masz, jedz. - Podała mu kawałek jakiegoś ciemnego placka, pachnącego daktylami.

Matis nie zwróciła w ogóle uwagi na kocie uszy Ardrana. Albo ich nie zauważyła, albo nie robiły na niej wrażenia. Skoro regularnie pływała "Rozbujaną Amaydą", to pewnie nie takie rzeczy już widziała. Reszta załogi też nic nie komentowała, zajęta posiłkiem bądź podrzucaniem grajkowi pokładowemu pomysłów, jaką kolejną szantę ma zaśpiewać. "Tawerna pod Muszelką" oraz "Złota Rybka Ula" miały najgłośniejszych zwolenników. Siostra kapitana głośnym okrzykiem oznajmiła poparcie dla tych drugich.

- Dawaj o rybce, panie śpiewak! - Doprawdy, Matis nawet jak po prostu mówiła, to tak, jakby chciała przekrzyczeć sztorm, a co dopiero, gdy podnosiła głos. - No, a coś ty za jeden w ogóle? - zwróciła się znów do diabelstwa. - Z Eroli jesteś?
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Pokład "Rozbujanej Amaydy", Wschodnie Wody

24
Tak... wygląda na to, że to ona wtedy śpiewała. Skoro tyle pływa, to po prostu głos jej się dostosował do sytuacji... No cóż. - myślał chłopak, starając się zignorować fakt, że właściwie to sam się oszukał. Przecież marynarz nie mówił nic, co by potwierdziło wersję o wyrzuceniu kobiety... wręcz przeciwnie. Lekko się zarumienił.

Może i głos zbyt donośny, ale ta cała Matis miała ładne oczy - dodał sobie po chwili, a następnie usiadł i grzecznie wziął placek. Ostrożnie ugryzł, po czym zaczął jeść coraz szybciej. Bycie zawieszonym w jednym wieku ma swoje zalety i wady, a jedną z tych pierwszych było dość specyficzne zapotrzebowanie na jedzenie - niby starczało mało, ale, jak to "dwunastolatek", mógł jeść ile chciał i nie za bardzo zmieniać wagę. A może po prostu to też była część natury jego ciała? Niee, raczej metabolizm.

Osobiście miał nadzieję na "Złotą Rybkę", ale wolał się nie wtrącać... po chwili kobieta podniosła głos. Nie zrobił żadnych gwałtownych ruchów, ale jego uszy same postanowiły się bronić, opuszczając na dół. Skończył już ten placek, więc mógł odpowiedzieć.
- Ardran... Tak, z Eroli...
Od takiego przymykania ucho go zaswędziało, spróbował więc jednej z metod drapania go pod kapturem tak, by nie wyglądało podejrzanie... I coś mu nie pasowało.
- Kaptur... - powiedział sam do siebie, sięgając do tyłu. Oczywiście, że tam był. Mela go odciągnęła do tyłu w tamtej kabinie, by móc dotknąć jego uszu...
Zarumienił się. Kiedy zorientował się, że nie ma go na sobie, czuł się co najmniej częściowo nagi... a teraz już nie było sensu w nakładaniu go. Wszyscy widzieli.
- Jak... Jak długo jest zdjęty? - zapytał dość głupio, zmieszany. Jak mógł zapomnieć o tak podstawowej czynności, jaką było założenie kaptura przy zmianie pomieszczenia? Nie było nic, co by mogło go zdezorientować...
(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)?
Leevakk pisze:*(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)* - czar sprawiający, że wszystkie istoty poniżej trzydziestego poziomu uciekają w popłochu. Koszt many: 10. Czas odnawiania 120 sec .

Re: Pokład "Rozbujanej Amaydy", Wschodnie Wody

25
- Gadatliwy to ty nie jesteś, co? - rzuciła kobieta i znów, swoim zwyczajem, zaśmiała się głośno. - Kaptur? Ach, chowasz coś pod nim...? - pojęła dopiero po chwili. - E, daj spokój, tutaj to nie dziwota, że dzieciakowi wyrastają ze łba czułki jak u krewetki albo szczypce jak u kraba! Nie takie rzeczy już "Amayda" widziała...

Grajek nie dał się przekonać krzykliwej Matis i zaintonował coś o tawernie, w której spełniają się żeglarskie marzenia. Ardran uświadomił sobie po paru chwilach, że nawet zna skądś tę piosenkę... Ale cóż się dziwić, skoro mieszka się w portowym mieście?

I może zanuciłby nawet, porwany ogólną wesołością, gdyby statkiem nie zakołysało nagle tak, że aż kawałek daktylowego placka wpadł mu nie tam, gdzie trzeba.

- ...drogą, mój brat nie ma wstydu, żeby taką niezłą łajbę nazywać imieniem tej taniej dziwki! Amayda, pfu! Ani to ładne, ani mądre... Amayda-ciamajda... Ale omotała go, mówię ci, mały, omotała, jak to tylko baby potrafią... - Matis, nie przejmując się kołysaniem, mamrotała w najlepsze o jakichś ciekawostkach z życia statku, kapitana i erolskich burdeli, kiedy wreszcie dostrzegła, że jej rozmówca, czy raczej nieuważny słuchacz, zaczyna się krztusić. - Hej, hej, Ardranie! Obyś sto lat po morzu pływał!

Huknęła go w plecy. Pomogło.

- Jeszcze nie raz i nie dwa tak zabuja! Lepiej się przyzwycza... aa... o, do cholery, do stu morskich diabłów! Co to ma być?!

Zakołysało jeszcze raz, teraz dużo mocniej. Na górze coś przeraźliwie huknęło i zaszumiało gęsto. Grajek odłożył gęśle, czy jak tam się zwał ten jego instrument, i łyknął sobie zdrowo rumu, a część załogi w popłochu pobiegła na górę, na pokład.
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Pokład "Rozbujanej Amaydy", Wschodnie Wody

26
Spoiler:
Chłopaka to zdziwiło. Jak długo już kursuje ten statek, że żadne dodatki nie robią wrażenia? Jednocześnie przyniosło mu to trochę... ulgi? Zniosło napięcie? To był chyba przedsmak największej zalety Domu Oczyszczonych. Kiedy jest tam tylu niezwykłych osób, łatwiej być sobą, nawet jak każą mu zdjąć kaptur...

Jeśli już o nim mowa, postanowił nie zakładać go ponownie. Tyle miesięcy krycia, najwyższy czas przywyknąć do bycia "na widoku".
- To dobrze... - powiedział, jednocześnie drapiąc i drapiąc to swędzące ucho. Niestety, jak to czasem bywa, to tylko pogarszało sytuację... ale jednocześnie sprawiało przyjemność, to był jeden z bardziej wrażliwych punktów. Jadł, słuchał piosenki, zastanawiając się, czy to na pewno ta, którą wcześniej słyszał...

I szarpnęło. Niby nic strasznego, ale kawałek placka, który jadłem wpadł mu do krtani. Zaczął się dławić... gdyby nie ogólnie rzecz biorąc dobra pamięć i uwaga, jaką jeszcze przed chwilą poświęcał tej głośnej, acz ładnej kobiecie, nie dosłyszałby jej słów. Z oczywistych względów nie był w stanie odpowiedzieć... Po chwili poczuł uderzenie w plecy. Kawałek jedzenia wypadł z niego jak kłaczek wyksztuszony przez kota... szkoda, smaczny był, a tak to już nie wypada podnieść.
- Dziękuję... - powiedział, po czym, lekko wyczerpany tą przygodą z jedzeniem, zauważył zaniepokojenie rozmówczyni podczas kolejnego, najsilniejszego do tej pory szarpnięcia.
- Co się dzieje? Coś nie tak? Może lepiej pójdźmy sprawdzić?
Nawet nie zorientował się, kiedy z pójdę zrobiło się pójdźmy. W sumie to właśnie takiemu zachowaniu, połączonemu z talentem do zabawy światełkami, zawdzięczał kilka mieszkań w... stop, lepiej nie myśleć o Eroli, przez jakiś czas tam przecież nie wróci. I naprawdę zamierzał iść tylko wtedy, kiedy Matis by poszła... czekając na odpowiedź rozpiął dwa guziki i lekko przesunął ogon, który po uzyskaniu luzu sam wrócił do normalnej pozycji. Może i nie widać go było całego, ale czubek mógł co jakiś czas pojawić się na dole szaty, no i lekkie wybrzuszenie z tyłu było zauważalne. Następnie ponownie zapiął szatę, bez kaptura. Trwało to krócej niż przeczytanie opisu tej czynności...

A najgorsze było to, że te uszy, tak, teraz obie sztuki, ciągle swędziały! Choćby nie wiem jak się próbował powstrzymywać - a tak się składało, że miał inne rzeczy na głowie, niż dbanie o coś takiego - co jakiś czas jego wzrok mimowolnie kierował się ku górze, prosto na praktycznie co chwilę drgające uszka. Jęknął lekko, świadom że będzie musiał to ignorować przez cały ten czas, bo raczej nie znajdzie się wystarczająco długiej przerwy, by samodzielnie wyeliminować problem.
(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)?
Leevakk pisze:*(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)* - czar sprawiający, że wszystkie istoty poniżej trzydziestego poziomu uciekają w popłochu. Koszt many: 10. Czas odnawiania 120 sec .

Re: Pokład "Rozbujanej Amaydy", Wschodnie Wody

27
- Siedź tu, mały, nie ruszaj się... albo nie, lepiej leć do swojej kajuty! No już, wracaj tam! - krzyknęła zdenerwowana Matis, po czym zerwała się na równe nogi. Znów zakołysało - w prawo, w lewo i znowu w prawo. Gwałtownie, nierówno. Zachwiała się na nogach, ale nie upadła. Grajkowi za to wypadła z rąk butelka rumu.

Matis najwyraźniej nawet nie przeszło przez myśl głaskać czy drapać po głowie młode diabelstwo. O nie, nie był to typ kobiety, której coś takiego wpadłoby do głowy. Zresztą - niebawem swędzące uszka stały się najmniejszym problemem Ardrana.

Ruda kobieta obejrzała się jeszcze przez ramię, by upewnić się, czy aby chłopak na pewno usłuchał jej polecenia, a potem - nie zważając już nawet na wynik tych oględzin, pognała ku drewnianym schodkom na górę. Gdy uniosła ramieniem pokrywę wejścia... masa wody wdarła się do kubryku i zwaliła ją z nóg. Z pokładu zaś słychać było krzyki załogi, ryk bijących o burty fal i potworny szum deszczu. Bardzo obfitego deszczu.

- Co to jest?! - Ardran rozpoznał z daleka głos kapitana. - Póki żyję, nie widziałem... Na Ula... - Gniew morza zagłuszył jego dalsze słowa.
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Pokład "Rozbujanej Amaydy", Wschodnie Wody

28
Spoiler:
Swędzi, swędzi... SWĘDZI! - o tym myślał chłopak. Swędziało jak jasna chol... Ale nie było na to czasu. Rzucało nim, rzucało Matis... Nie podobało mu się to. Nie dość że swędziała go najbardziej unerwiona (zdaniem tamtego doktora, który go kiedyś badał) część ciała po ogonie... albo raczej, części... to jeszcze to! Co się dzieje...

Kobieta dała mu dwa sprzeczne sygnały. Najpierw kazała zostać w jednym miejscu, a następnie uciec do innych dzieci... Przez to, oraz wiadome już uczucie na uszach, trochę się ociągnął z odejściem. W końcu szedł, a następnie obejrzał się...

Nie. Nie podobało mu się to, co zobaczył. Matis została powalona przez wodę... Coś w niej było nie tak. Cieczy, nie kobiecie. Futro nastroszyło się na nim, tak na ogonie, jak na uszach. Ale... coś naprawdę było nie tak. A on, mimo krótkiego czasu pobytu, zdołał się podczepić pod rudowłosą...

Potrząsnął głową, próbując ignorować swędzące uszy, po czym zawrócił. I pobiegł w kierunku kobiety, by upewnić się czy się nie zraniła, spróbował ją odciągnąć nieco dalej, w bezpieczniejsze miejsce.

Na Ula... Tak, to był odpowiedni patron. Na Ula, co tu się działo... Niech przestanie... proszę... - jęknął, niezadowolony.
(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)?
Leevakk pisze:*(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)* - czar sprawiający, że wszystkie istoty poniżej trzydziestego poziomu uciekają w popłochu. Koszt many: 10. Czas odnawiania 120 sec .

Re: Pokład "Rozbujanej Amaydy", Wschodnie Wody

29
Prośba Ardrana nie została wysłuchana. Kolejna fala z ogłuszającym szumem wdarła się pod pokład. Woda sięgała już chłopcu powyżej kolan. Była ohydnie mokra i ohydnie słona - Ardran zdołał się osobiście przekonać o jednym i drugim, zanim jeszcze zdołał dotrzeć do Matis. A to był przecież dopiero początek...

Wysiłki diabelstwa, chcącego pomóc kobiecie, były może i szlachetne, ale skazane na porażkę - bezwładne ciało było ciężkie i choć chłopcu udało się przeciągnąć Matis parę kroków od wejścia na górę, jego ręce zaraz osłabły... A zresztą - dokąd miałby ją zawlec, skoro wszędzie była woda, coraz więcej, więcej i więcej wody?

- Zostaw, mały! - krzyknął ktoś, bezceremonialnie odpychając dzieciaka w kąt i biorąc rudą, nieprzytomną kobietę na ręce. - Hej, budź się, babo! Słyszysz?! - Usłyszała, obudziła się, trzasnęła swojego wybawcę w twarz, odwinęła się jak fryga i pobiegła na górę. Tym razem jej się udało. Chwilę później coś przedziurawiło burtę i woda poczęła zalewać kubryk jeszcze prędzej i obficiej.

- Wyłazić stamtąd, do diabła! Wyłazić! - zawołał kapitan z pokładu, przekrzykując wycie wichru. - Wyłazić, durnie, bo potopicie się jak szczury w beczce!
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Pokład "Rozbujanej Amaydy", Wschodnie Wody

30
Może i miał determinację, ale nadal był za słaby, by pomóc Matis... do tego ta woda. Niepokojąca, jak wcześniej zauważył - a do tego słona w ten charakterystyczny, nieprzyjemny sposób...

W końcu został odepchnięty, choć zaraz spróbował się dostać do wyjścia... Po chwili coś sobie uświadomił... A inne dzieci? W tym momencie padły słowa kapitana... O nie...

Jęknął, uświadamiając sobie, że choćby nie wiem jak chciał, nie da rady pomóc. I tak trudno było się dostać do schodów, przebicie się do tamtych kiedy woda lała się nie z jednego, lecz z dwóch miejsc graniczyło z cudem.
- A tamci? Na dole? - zapytał, jednocześnie wychodząc... To wszystko mu się nie podobało... Pomyślał, że gdyby nie Emesan, to by go tu nie było. Następnie, że przecież to przez niego ciocia została pobita... Po chwili pokręcił lekko głową poprawiając się - to jej brat wezwał tych łotrów... Czemu o tym teraz myślał, trzeba się skupić na przeżyciu, nie przeszłości! - to wszystko, kiedy wchodził po schodach, jak najszybciej, choć uważając by woda go nie zmyła.
(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)?
Leevakk pisze:*(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)* - czar sprawiający, że wszystkie istoty poniżej trzydziestego poziomu uciekają w popłochu. Koszt many: 10. Czas odnawiania 120 sec .
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kattok”