57
autor: Aishele
- Dobrzy bogowie, co tu się stało?! Emasan!
Ardran rozpoznał głos Kamaha. I chociaż z beczki rzecz jasna go nie widział, to z jego tonu mógł wywnioskować, iż tamten jest czymś mocno zszokowany. Potem usłyszał, jak mężczyzna miota się, podbiega gdzieś...
- Emasan! Siostro!
Jeszcze jedne kroki, tym razem cięższe, dostojne i wolne... Trzask dłoni uderzającej o policzek.
- Co, co? - "Ciocia" wreszcie się odezwała, ale jakoś słabo i nieprzytomnie.
- Siostro, żyjesz? Co za ulga... Co tu się stało?! Co to wszystko ma znaczyć? Co oni ci zrobili...? To oni, tak? Bogowie, ulitujcie się nade mną, jaki ja jestem głupi... To wszystko moja wina! Ale musiałem, sam wiesz, że musiałem... - Głos brata Emasan przybierał przepraszające, rozpaczliwe, przesiąknięte łzami tony. - Nie współpracowałbym z tymi łotrami, a zwłaszcza z tym przeklętym usalowcem, gdybym nie musiał, zrozum... A zobacz, kto dzięki temu tutaj jest.
- K-kto to? - wyjęczała udręczonym głosem kobieta.
- Hadiire. Były sługa Sulona, Wędrowiec Ścieżki - przedstawił się ciepłym, głębokim głosem jakiś starszy mężczyzna. - Przysłano mnie, bym obejrzał śpiącą.
- Ayoel jest tam - odrzekł Kamah. - Proszę nie zwlekać!
- Może zechce pan na początek zobaczyć wyniki naszych badań, panie Hadiire? - zapytała Emasan, jak gdyby pomału dochodząc do siebie.
- Badań? Owszem, z najwyższą ciekawością. Co to były za badania?
- Parę testów porównawczych... zaraz znajdę, to wszystko pokażę... A chyba warto, bo wyniki wyglądały dosyć nietypowo. O, tu są! Proszę spojrzeć! Ekhm... - Kamah zniżył głos, ale dzięki świetnemu słuchowi Ardran nadal był w stanie rozróżnić jego słowa. - Ema, gdzie jest nasz... no wiesz, obiekt kontrolny? Dzieciak? Zabrali go?
- Zabrali... chyba zabrali... albo uciekł... Nie wiem, pobili mnie, chyba widzisz... nie pamiętam, chyba zabrali...
- Nie płacz, kochana... Przepraszam, to wszystko moja wina... Ja już nigdy więcej... nigdy... ale musiałem. Nie płacz. Co z twoją ręką, jest cała? Daj, opatrzę to...
Tu kobieta zaszlochała. Ukryte w beczce diabelstwo nie mogło mieć już pewności, czy ciocia Ugafa nadal go kryje, czy pomieszało jej się coś w głowie i w ogóle o nim zapomniała... Hasła do wyjścia w każdym razie nadal nie słyszał.
Odnawianie iluzji szło chłopakowi całkiem nieźle i po paru chwilach warstwa ciemnych gwiazdek znów zakrywała faktyczną zawartość beczki. Pytanie tylko, czy było to nadal potrzebne, skoro nikt go nie szukał...
Tymczasem rozmowy tam na zewnątrz robiły się coraz bardziej interesujące. Hadiire chyba skończył zapoznawać się z wynikami testów i przystąpił do oglądania samej Ayoel. Zadawał Kamahowi różne pytania na jej temat.
- Jest ciężarna... - stwierdził wreszcie nad wyraz odkrywczo Wędrowiec Ścieżki.
- No właśnie, z tym jest dziwna sprawa... - Kamah zawahał się, jakby głupio mu było o tym mówić. - Nie wiem, jak to ująć, ale... noo... trzy dni temu jeszcze nie była.
Zapadła nieco krępująca cisza. Pierwsza odezwała się Emasan.
- To prawda, panie Hadiire. Słowo daję, trzy dni temu nie miała jeszcze tego brzucha! A mój brat może potwierdzić, że... że nie miała prawa mieć. Zresztą, bądźmy poważni. Wszyscy wiemy, że tak zaawansowany stan nie następuje z dnia na dzień! A u nastąpił.
- Hmm... Przedziwny wypadek... - zadumał się starzec. - Wszystko byłoby prostsze, gdybyśmy mogli z nią porozmawiać...
- Jakbym nie wiedział! Ale gdybyśmy mogli, to pańska pomoc nie byłaby potrzebna!
- Niekoniecznie... Nie unoś się, młodzieńcze. Jest pewna możliwość, by skontaktować się z osobą w jej stanie. Słyszałeś o Mysim Oku?