Re: Bursztynowa Winnica

76
Kali i Durga wędrowały z portu do domu dawnego przyjaciela pierwszej z nich, gdzie miały zatrzymać się na jakiś czas i otrzymać wszelką niezbędną pomoc w urządzeniu się w mieście.

Droga w południowym upale była dość męcząca, ale kiedy opuściły hałaśliwy i zapchany ludźmi port, a dostały się na skrytą w cieniu figowców, niezbyt uczęszczaną drogę do samej winnicy, zrobiło się naprawdę urokliwie. Zwłaszcza, że przyjaciółki nie miały przecież powodów do pośpiechu i mogły w międzyczasie odpoczywać do woli. Loki też wyglądał na zadowolonego. Po długich dniach spędzonych na statku potężny shasharath w końcu mógł zażyć trochę ruchu.

W czasie wędrówki Durga dowiedziała się tego i owego o miejscu, w którym czekał na nie Ush.

Bursztynowa Winnica swoją wdzięczną nazwę zawdzięczała unikalnej odmianie uprawianej tu winorośli, której owoce były złote i półprzejrzyste, z czarnymi pestkami podobnymi do inkluzji w prawdziwych grudkach bursztynu. Rzędy winnych krzewów ciągnęły się wielkimi połaciami poza murami miasta – wiecznie ktoś wokół nich chodził, doglądał, pielęgnował czy pilnował przed złodziejami.

Niski i dość rozległy kamienny budynek, pokryty ciemnobrązową dachówką, miał tę zaletę, że dawał naprawdę mnóstwo cienia – tak przyjemnego i ożywczego w tutejszym gorącym klimacie. Wielkie piwnice kryły w sobie ponoć nieprzebrane skarby w postaci setek butelek najprzedniejszego trunku, a także, od czasu gdy Ush tu zamieszkał, skromną nekromancką pracownię, dobrze skrytą przed oczami ciekawskich.

Właścicielką tego miejsca była Emasan Ugafa. Odziedziczyła je po pierwszym mężu, któremu niestety zmarło się niedługo po ślubie. Żałobę młoda i ambitna wdowa odbyła ponoć prędko, po czym wzięła się do roboty. A że była osobą przedsiębiorczą, dobrze zarządzającą majątkiem, wkrótce przywróciła winnicy utraconą za rządów jej męża, a może nawet jeszcze teścia, świetność. Dziś Bursztynowa Winnica przynosi spore dochody, a produkowane tu wino o pięknej, słonecznej barwie jest eksportowane w coraz dalsze rejony – zdążyło już podbić serca nawet najbardziej wybrednej szlachty z Keronu.

Ush z kolei, który z dawnej pozycji pirata, ochlejmordy, zabijaki, później narkomana i adepta nekromancji, poprzez małżeństwo z Ugafą awansował na pozycję pana na włościach, odnajdywał się tu bardzo dobrze. Nadal chlał, ale teraz już same wykwintne trunki. W bursztynowym winie szczerze się rozmiłował, zwłaszcza, że było za darmo. Nadal odurzał się prochami, ale już nie najgorszym i najtańszym syfem, a najznakomitszym czerwonym snem, czystym jak dziewicze łzy. Stroił się w perły i haftowane jedwabie, oddawał się słodkiemu lenistwu i twórczości artystycznej, zapraszał zblazowaną magnacką młodzież z Eroli na uczty, które nierzadko przeradzały się w orgie, i szastał pieniędzmi, w ogóle nie wiedząc, co mądrego z nimi zrobić. Sprowadził sobie nawet oswojonego tygrysa.

— ...i jak to wszystko znosi Emasan, kobieta obrotna i praktyczna, to ja nie mam pojęcia. Znaczy, mam pewną koncepcję. Pewnie dzięki niezwyciężonej sile miłości! — Kali zachichotała, kończąc swoją opowieść. — O, co jak co, ale kochać to on umiał...

Przysiadły pod ostatnim figowym drzewem, które rzucało kojący cień. Dalsza droga – końcowy odcinek – prowadziła dość gwałtownie pod górę i była pokryta spieczonym w upale piachem.

— Niech to, wino mi się skończyło — westchnęła półelfka, potrząsając pustym bukłakiem. — Nie mam już siły. Zdawało mi się, że to bliżej, cholera... Odpocznijmy jeszcze chwilkę. Coś jeszcze chcesz wiedzieć o naszym gospodarzu?
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Bursztynowa Winnica

77
Na całe szczęście portowe obdartusy zrezygnowały z zaczepek, kiedy na czoło wysunął się Loki. Niesamowite, ile problemów potrafił ten zwierzak rozwiązać, zanim jeszcze na dobre się rozpętały.

Wolne od naprzykrzających się im samców, mogły ruszyć dalej. Durga z chęcią i uwagą słuchała opowieści o miejscu, do którego zmierzały - oczyma wyobraźni widziała już malownicza posiadłość, która wydawała się być w jakiś sposób zaprzeczeniem profesji, jaką parała się ona, Kali oraz - po części przynajmniej - gospodarz, do którego zmierzały. Miała nadzieję, że będą miały okazję spróbować trunku, którego sprzedażą od jakiegoś czasu trudniło się między innymi emporium jej rodziny. Niejasno kojarzyła, że kiedyś już zdarzyło jej się spróbować odrobiny wykwintnego trunku i perspektywa, że ktoś może mieć dostęp do niego na co dzień wydawała jej się oszałamiająca. Ewidentnie Ush doskonale się ustawił, aczkolwiek transformacja z pirata na właściciela ziemskiego wydawała jej się dość niespotykana. Z niejakim zdziwieniem odebrała również informację, że obrotna wdowa zdecydowała się wyjść za kogoś takiego... choć po namyśle - może nie było to aż takie dziwne? Jeżeli był on wprawnym kochankiem, który za to nie wtrącał się do interesów żony, jedynie odwiedzając jej alkowę aby spełnić swój małżeński obowiązek - była w stanie rozumieć profity z podobnego układu.

Kiedy się zatrzymały, sięgnęła najpierw do juków, aby upewnić się, że nie ma jeszcze zapasowego bukłaku z winem dla przyjaciółki - sama zresztą też była spragniona. Z winem bądź przynajmniej z wodą oklapła obok Kali, opierając się plecami o drzewo i spoglądając na sielankowy pejzaż przed nimi.

- Sporo mi już wyjaśniłaś i nie mogę się doczekać, aż będziemy mogły odpocząć jego posiadłości. Tereny dookoła są naprawdę śliczne. Ciekawi mnie jednak, jak poznałaś Usha? I czemu zainteresował się naszymi badaniami? Obraz byłego pirata, jaki wyłania się z twojej opowieści wydaje mi się jakoś... nie pasować do naszej profesji.- spytała z zaciekawieniem w głosie, obracając głowę w stronę półelfki. Jeżeli w jukach znalazła bukłak z winem - podała go jej.
KP

Re: Bursztynowa Winnica

78
— Hm... O, dzięki! — Nekromantka łapczywie wypiła ostatni łyk wina, jaki się jeszcze uchował w bukłaku jej przyjaciółki. — Opowiadałam ci o moim krótkim epizodzie studiów na Akademii w Nowym Hollar? Jeszcze zanim wyjechałam na dobre do Salu i wkręciłam się w tamto towarzystwo, próbowałam zgłębiać magię na własną rękę, ale po paru latach doszłam do ściany. Potrzebowałam kogoś, kto mną trochę pokieruje, pokaże nowe ścieżki. Skontaktowałam się wtedy z ojcem... Mój ojciec był Czarodziejem, pamiętasz, nie? To był chyba jedyny raz w życiu, kiedy mi w czymś pomógł, wiesz? Załatwił mi miejsce na uczelni właściwie od ręki. Na Wydziale Oddechu Bogów. Ba, moją prowadzącą – bo tam każdy ma jakby indywidualny tryb nauczania i naukowego opiekuna – została sama Pogoda Szklana Perła. Sama rektorka, rozumiesz? Tatuś musiał się naprawdę przejąć, że tak to poustawiał, nie wiem, może nagle poczuł, że musi i może nadrobić w ten sposób te wszystkie lata, przez które nie było go w moim życiu. Zrezygnowałam po semestrze. Uh, ale się wtedy wkurzył! No, to był chyba ostatni raz, kiedy rozmawialiśmy. Nie żeby przedtem było tych rozmów na tyle dużo, żeby stanowiło to doniosłą zmianę... Ale zaraz, o Ushu miałam mówić, nie o moim starym. No więc tak się złożyło, że Ush w tym samym czasie też trafił na tę samą uczelnię. Hahaha, jak on tam się znalazł, to już w ogóle osobna historia, zapytaj go, to ci na pewno opowie. W każdym razie też dostał się pod skrzydła Pogody. Już wtedy był zblazowany. Dopóki się z nim nie zgadałam, właściwie olewał kompletnie naukę magii, a najbardziej interesowało go spraszanie gołych koleżanek do pokoju, żeby mu niby pozowały do obrazów, co to je zawzięcie malował. Obstawiam, że byliśmy dwójką najgorszych studentów w całej długiej historii tej szacownej instytucji, ale przynajmniej dobrze się bawiliśmy. Wreszcie razem wciągnęliśmy się na poważnie w nekromancję. On to chyba na początku tylko dlatego, że podniecało go wszystko, co zakazane, tak na przekór wszystkim, wiesz. Ale okazało się, że potrafi też potraktować to poważnie. A że mimo całego tego liberalnego stosunku do zakazanej wiedzy w moim rodzinnym mieście prawo jest prawem, zdecydowaliśmy rzucić studia w cholerę, nie marnować więcej czasu i uczyć się dalej już gdzie indziej. Wtedy ja pojechałam do Salu, szukać tam nauczycieli, a on wrócił na Archipelag. Pobawił się jeszcze trochę w pirata, bo taki ma charakter, a później poznał Emasan i dzięki mojej małej pomocy żyje z nią od tego czasu długo i szczęśliwie. No więc to nie tak, że konkretnie nasze badania jakoś strasznie go interesują, choć pewnie chętnie powymienia się z nami różnymi sztuczkami, to raczej kwestia starej, wieloletniej przyjaźni, braterskiej pomocy i długu wdzięczności.

Po tej całej opowieści półelfce wyraźnie zaschło w gardle, ale wszystkie bukłaki były już opróżnione do ostatniej kropelki. Aby choć troszkę ugasić pragnienie, Kali’metis zdobyła się na nadludzki wysiłek podciągnięcia się odrobinę, by zerwać z najbliższej gałęzi owoc figowca.

— Hej, Durga, a ty nie myślałaś nigdy o studiach magicznych? Takich, wiesz, na którejś Akademii? Ja to ja, wiadomo, świetna mistrzyni, a ty jesteś moją ukochaną uczennicą... — mówiąc to, Kali obróciła się do kompanki i połaskotała ją w bok — ...ale prawdziwe studenckie życie to świetna sprawa. Szczerze mówię. Nie kusiło cię nigdy?
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Bursztynowa Winnica

79
Durga słuchała przyjaciółki i nauczycielki z przymrużonymi oczami, chętnie korzystając z chwili odpoczynku. Pod przymkniętymi powiekami zaczyna malować sobie kolejne obrazy z opowieści Kali - swoją nauczycielkę, jak rozmawia z ojcem, następnie na sali uczelni, gdzie chłonie - przynajmniej częściowo - wiedzę, albo w bibliotece. Do tego obrazu domalowała sobie postać człowieka, który zaprzyjaźnił się z Kali - z jakiegoś powodu w jej umyśle rudowłosego, z bujną brodą i całkiem przystojnego. Oczywiście z opaską na oku. Co prawda nie można było powiedzieć, że przepada za ludźmi - ba, w zasadzie to nie zmrużyłaby oka, gdyby całą tę zgraję szlag trafił, zamiast elfów w ostatnim kataklizmie - jednak uznała, iż osobnikowi, który zdobył przyjaźń Kali należy się pewien kredyt zaufania. Nawet, jeśli jest ochlejmordą i narkomanem.

Kiedy przyjaciółka ją połaskotała, zachichotała od razu - półelfka doskonale wiedział, gdzie celować - i zaczęła się od niej odpędzać, chociaż raczej teatralnie tylko, a nie na poważnie.


- Ufff, aleś się rozbawiła... - mruknęła z uśmiechem, kiedy miała moment na złapanie oddechu. Potem zastanowiła się krótki moment. - Wiesz... zastanawiałam się. Matka nawet to proponowała, pewnie byłoby ją stać na zafundowanie mi uczelni. Do tego dostęp do ksiąg, jakie mają nawet najgorsze uniwersytety magiczne jest nie do pogardzenia... - orczycy zaświeciły się oczy na tę myśl. -...ale cenię sobie jednak wolność, jaką daje mi podróżowanie i nie do końca wyobrażam sobie zamknięcie w jednym miejscu przez długi okres czasu. Z reguły to się źle kończy i to nie tylko dla mnie, ale dla całej okolicy. Poza tym... - łypnęła chytrze na Kali. -...tęskniłabym za ulubioną nauczycielką! - zaśmiała się, rzucając do kontrataku, tym razem sama łaskocząc półelfkę.
KP

Re: Bursztynowa Winnica

80
— Rozumiem, rozumiem... — pokiwała głową Kali, rozrywając palcami owoc figowca i wysysając czerwony miąższ. — No cóż, pozostaje mi się cieszyć twoją obecnością, haha. Ej, dość, dość, przestań już! — zaśmiała się i uskoczyła na bezpieczną odległość. — Dobra, nie wiem jak ty, ale ja to już chyba odzyskałam siły. W drogę!

Piaszczystą ścieżkę, choć prowadziła pod górę, dziewczęta pokonały zadziwiająco szybko, choć trzeba wspomnieć, że spociły się i zakurzyły po drodze co niemiara. Na zboczu, po obu stronach drogi, widziały było gromady owych niezmordowanych pracowników, o których wspominała przedtem Kali. W milczeniu i skupieniu napełniali wiadra winogronami, z wiader z kolei zsypywali je do wielkich koszy, które kilku rosłych mężczyzn nosiło na plecach na sam szczyt i tam opróżniało. Robotnicy nie narzekali na skwar ani znój, nie rozpraszali się rozmowami, nie zabawiali się nawet wspólnym śpiewem, jak to często przy takich pracach bywało. Słychać było tylko trzask odcinanych lub obłamywanych kiści i głuchy dźwięk napełnianych owocami wiader.

Kiedy przyjaciółki stanęły u drzwi domu Usha, z cienia przedsionka wyszła jakaś drobna istotka o pochylonej skromnie głowie i w milczeniu zaprosiła je do środka. Później zniknęła, ani na moment nie przerywając ciszy.

Ush okazał się nie odbiegać tak bardzo od wyobrażeń Durgi. To znaczy, opaski na oku akurat nie miał, nie był też rudy, lecz czarnowłosy, ale bujnego zarostu ani urody nie można mu było odmówić. Leżał akurat na pistacjowej otomanie i stercie żółtych poduszek, z przymrużonymi powiekami i z ogromnym tygrysem śpiącym u jego stóp. Głowę mężczyzny spowijał turban z turkusowej tkaniny, a resztę ciała – powłóczysta czerwona szata. Jeden rękaw Ush miał akurat podwinięty; wbijał sobie w przedramię cieniutką drewnianą strzałkę. Obok, na niskim stoliku, leżały rozłożone w nieładzie osobliwe utensylia: mała łyżeczka z ażurową rączką, flakonik z przezroczystym płynem, kilka węgielków na porcelanowym talerzyku, hubka z krzesiwem, jeszcze parę długich igieł. A poza tym też parę pustych kielichów, sterta książek, jakieś szkice i klatka z kanarkiem.

Kanarek nie był jedynym ptakiem w pomieszczeniu. Właściwie cały salon był jak rozśpiewana setką różnych ptasich głosów dżungla. Przyjemnie chłodna w cieniu namalowanych na ścianach liści. Grube kotary chroniły wnętrze przed spiekotą południa, a orzeźwiającego chłodu przydawała jeszcze niewielka kamienna fontanna, która była usytuowana na środku pokoju.

— To wy? — powitał je cicho i ochryple pan domu, nie otwierając nawet oczu. Odchylił głowę do tyłu, oparł się wygodniej i błogi uśmiech rozlał się bo jego twarzy. Chwilę później igła brzęknęła o talerzyk, a dłoń Usha opadła powoli na mozaikową posadzkę. — Dołączcie do mnie.

Po drugiej stronie stolika stała długa ława z hebanu, zasłana chłodnym jedwabiem i poduszkami. Strużka dymu z żarzących się jeszcze węgielków wiła się w półmroku i było w jej ruchu coś zmysłowego.

Tygrys przeciągnął się leniwie na dywanie i wydał z siebie przeciągłe mruknięcie. Woda w fontannie pluskała rytmicznie.
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Bursztynowa Winnica

81
Zadowolona z odpoczynku i dobrego humoru Kali, Durga z uśmiechem wstała i podążyła drogą za nauczycielką. W trakcie wspinaczki już wiele więcej nie mówiła zamiast tego oglądając się na pracujących przy winorośli ludzi. Zaintrygowała ja cisza, z jaką oddawali się pracy. Czy to skwar słońca na tyle im doskwierał, że zabijał w nich chęć do rozmów, do śpiewu? Czy może ich pan nie chciał, aby cisza popołudnia była przerywana gwarem ludzkich głosów? A może chodziło jeszcze o coś innego? Pomyślała, że może spyta o to gospodarza, kiedy już dotrą na miejsce.


Kiedy wreszcie skryły się w cieniu domu, cisza okazała się utrzymywać - Durga coraz bardziej była przekonana, że faktycznie wynika ona z bezpośrednich rozkazów Usha. Co więcej, mimowolnie czuła, iż jej się poddaje - nie miała ochoty się odzywać, a zostawiając na zewnątrz swojego jaszczura przykazała mu się słuchać stajennego ściszonym tonem, jakby weszły do jakiejś świątyni.

Kiedy wreszcie ujrzała Usha, znowu poczuła dziwną mieszaninę uczuć - z jednej strony był w istocie urodziwym samcem rasy ludzkiej, z drugiej jednak... nadal widziała w nim wizerunek jednego spośród możnych panów miasta opanowanego przez zarazę, który próbował ze swoimi pachołkami sforsować siedzibę emporium jej rodziny. Spróbowała odsunąć od siebie tę myśl, aby nie przeszkadzała jej w kontaktach z gospodarzem, jednak czaiła się ona, nieproszona, w tyle jej umysłu.

Żeby nie wydawać się jednak nie wdzięczną, ukłoniła się lekko, po czym wbiła wzrok w tygrysa, który leżał na podłodze. Wyglądało na to, że nie tylko ona gustowała w niebezpiecznych zwierzakach. Czekała, aż Kali pierwsza zabierze głos i ją przedstawi.
KP

Re: Bursztynowa Winnica

82
— To my — potwierdziła Kali, uśmiechając się pod nosem. — Dobrze cię wreszcie widzieć. Fiu fiu! Ładnie się tu urządziłeś. Poznaj Durgę, moją...

— Ciiii... — przerwał jej gospodarz, kładąc palec na ustach. — Durga chyba sama umie za siebie mówić, co? Nie mam racji? To jak, dołączycie do mnie, dziewczynki? — ponowił propozycję i postukał igiełką w talerzyk. — Niech mnie, dorwałem chyba najlepszego serpensa na wyspach! — westchnął i jęknął z rozkoszy. — Chodźcie tu, zanim się rozmyślę.

— Odświeżę się najpierw — roześmiała się perliście Kali. — A wy się w takim razie tymczasem poznajcie, w końcu spędzimy razem trochę czasu!

Jak zapowiedziała, tak też zrobiła. Poszła za milczącą służką do łaźni i zostawiła Durgę i Usha samych. W niezręcznej ciszy... co mimo wszystko przynajmniej jemu zdawało się nie przeszkadzać, wnosząc z odmalowanej na jego cholernie ślicznej buźce błogości. Zdaje się, że bardzo, ale to bardzo lubił ciszę. Mimo wszystko w końcu zwrócił się do niej:

— Durga?
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Port Erola”