Re: Tawerna "Pod Żaglami Ula"

91
Elernai siedzący dotąd spokojnie momentalnie zerwał się po mieszek. Jednym, wyuczonym już ruchem zabrał go tuż spod ręki mężczyzny. Wracając na miejsce powiedział kpiąco - Sam sięgnę po wygraną, ale doceniam gest - Nonszalancko zarzucił nogi na stół i z triumfalnym uśmiechem patrzył prosto w oczy kupca podrzucając przy tym mieszek. Zdecydowanie starał się rozdrażnić tym mężczyznę.
Po chwili wziął głęboki wdech, ścisnął mieszek w dłoni i powiedział - Nigdy mówisz? Zawsze jest ten pierwszy raz, zwyczajnie źle dobrałeś przeciwnika, ale gratuluję, dobrze Ci szło - Rozłożył ręce i skinął głową w geście gratulacyjnym. Gdy ponownie spojrzał na kupca na twarzy zagościł mu lekki grymas zniesmaczenia. - Ale to bardzo niegrzeczne z Twojej strony tak oskarżać mnie bez żadnych podstaw, poza tym ta marna próba zabrania pieniędzy nie była godna uczciwego kupca, którym jesteś, prawda? - Popatrzył na grubasa tajemniczym, przeszywającym wzrokiem, jego fioletowe oko błysnęło spod kaptura pelerynki.
Zaśmiał się krótko starając rozluźnić napiętą atmosferę. Sprawdzając zawartość mieszka powiedział - Chodź Televan, dzięki tym miłym panom mamy za co się napić!
Imperare sibi maximum est imperium.

Re: Tawerna "Pod Żaglami Ula"

92
Opierścieniona ręka tkwiła w miejscu, a czerwony z gniewu, wyglądający tak, jakby gotował się w środku mężczyzna zamarł w bezruchu, unosząc się lekko z krzesła, pochylony do przodu. Jego niski wzrost nie pozwalał na sięgnięcie po mieszek w pozycji siedzącej. Rozdziawiając usta jeszcze szerzej wytrzeszczył oczy i mlasnął kilka razy, nie mogąc nic powiedzieć. Zmarszczył brwi i jeszcze bardziej czerwieniejąc wstał gwałtownie, odrzucając krzesło do tyłu - Co?! Ty?! Jak to?! Ty parszywy...- słowa uwięzły mu w gardle, gdy spoglądał na chłopaka. Elernai czuł od niego bijącą złość, wiążącą się z dziwną dawką pewności siebie i przekonania, że to on ma tu wyższość oraz rację.

Przyjmował słowa bez przerywania, chociaż z każdym kolejnym wydawał się jeszcze bardziej zły, ściskając małe, pulchne piąstki tak mocno, że pierścienie prawie nie wystrzeliły mu z dłoni, pękając na grubych palcach. Gdy wstawał, wcale nie wyglądał na wyższego, niż gdy siedział. Widoczny od pasa w górę oddychając ciężko nadymał białą, wspaniałą szatę niczym pod naporem pompy w kuźni, a z każdym oddechem złote guziki niebezpiecznie napinały się na materiale.

Marynarz, lekko zdziwiony, odchylił się do tyłu, odkładając karty i spoglądając to na Elernaia, to na kupca. Kilku siedzących nieopodal gości karczmy spojrzało nerwowo lub z perfidnym zaciekawieniem w poszukiwaniu nowej plotki lub tematu rozmów, lecz nie odezwali się. Televan zaś, jak to elf, uśmiechnął się pod nosem, powstrzymując się od chichotu i wbił spojrzenie w swoje karty. Przesuwając nimi dziwnie przy rękawie, prawdopodobnie wymieniając je tak, by nie uznano, że on też oszukiwał. Druga ręka znalazła się pod stołem, chowając się pod nim od łokcia.

- Ty bezwartościowy śmieciu! - ciągnął kupiec, poprawiając dziwne nakrycie głowy, składające się ze skórzanej czapki i długiego pasma z tyłu. Pokazał jakimś gestem za plecy Elernaia i niemalże od razu zza jego pleców wyszło dwóch mężczyzn. Stanęli przy stole pomiędzy dwiema drużynami przed chwilą jeszcze grającymi w karty, po czym skierowali się za plecy kupca, na przeciwko Elernaia, mierząc go wzrokiem z dziwnymi uśmieszkami. Kątami oczu młodzieniec wyłapał jeszcze, że trzeci stanął za jego plecami, czyli też za plecami Televana.

Szybki rzut oka pozwolił zlustrować ich ekwipunek - jednakowe, długie, skórzane pancerze, błyszczące się od czegoś podobnego do oleju, żelazne naramienniki, kapaliny z misiurką i jaskrawe tabardy, które najbardziej zwróciły uwagę Elernaia. No, może poza jednoręcznymi mieczami przy pasach. Tabardy bowiem, co było przykrą niespodzianką przedstawiały niebiesko-białą szachownicę. Elernai doskonale pamiętał, że wcześniej ich tutaj nie było. Zwrócił uwagę na paru zbirów, najemników i awanturników w karczmie, ale Srebrne Ręce, czyli nieoficjalne, ciche ostrza rodziny królewskiej to ktoś, kto zwróciłoby jego uwagę wcześniej.

- Masz dwa wyjścia - powiedział kupiec, sapiąc i uspokajając się trochę po dłuższej chwili - Albo moi chłopcy skopią Ci Twoje elfie dupsko, po czym zabiorę moje pieniądze, albo będziesz mnie teraz przepraszał na kolanach. I dopiero wtedy je wezmę, jako moją prawowitą własność. To jak zrobimy, gogusiu? - uśmiech wypłynął na pyzatą twarz, wykrzywiając ją w dziwny sposób. Cisza zaległa nagle w tej części karczmy, przerywana jedynie szklanymi stuknięciami, szuraniami i szeptami. Televan niewinnym wzrokiem spojrzał na Elernaia, unosząc pytająco brwi.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: Tawerna "Pod Żaglami Ula"

93
Elernai doskonale wiedział, że prawdziwa walka w miejscu publicznym może mieć fatalne skutki. Bójka wydawała się logicznym rozwiązaniem, ale był tylko on i Televan o którym nie wiedział za wiele, a na pewno nie był pewien co do jego umiejętności klasycznej bitki na pięści. Opierając twarz na złożonych dłoniach wpatrywał się spokojnie w kupca. Tak naprawdę był zestresowany zaistniałą sytuacją, ale nie dawał po sobie tego poznać. Po chwili milczenia uśmiechnął się lekko.~To nie są jedyne wyjścia, mała świnko...~

Wstał powoli. nie chciał denerwować mężczyzny za plecami gwałtownym ruchem. Rozejrzał się po karczmie i zaczął mówić patrząc na wszystkich zebranych wokół. - Nie pochodzę stąd. Przypłynąłem tutaj zachęcony licznymi opowieściami o waszych pięknych kobietach, wspaniałych ludziach i wybornych trunkach - Elernai nie słyszał aż tyle dobrego o okolicach, ale koloryzując swoją wypowiedź starał się zjednać sobie ludzi. Kontynuował więc nonszalancko gestykulując jak to miał w zwyczaju. - Niestety, zawiodłem się. Przyszedłem do karczmy odprężyć się, napić piwa i zagrać w karty... A tu co mnie spotyka?! Kupiec, który zarzuca mi oszustwo, chociaż nie ma dowodów, domagający się oddania pieniędzy. Na dodatek grozi mi swoimi zbirami! Drodzy mieszkańcy Portu Erola, to tak traktuje się u was nowo przybyłych? Chcecie pozwolić, aby ten bandyta obrabował mnie w biały dzień, kiedy wy tylko stoicie i nic z tym nie robicie? - Teraz spokojnie czekał na rozwój wydarzeń.
Imperare sibi maximum est imperium.

Re: Tawerna "Pod Żaglami Ula"

94
Gdy wstawał, mężczyzna za nim drgnął gwałtownie i odruchowo, hałasując delikatnie jakimiś metalowymi sprzączkami i elementami ekwipunku. Elernai nie poczuł jednak dotyku - strażnik pozostawał w miejscu. Czujny i spięty z powodu tej zmiany sytuacji. Gruby mężczyzna, uśmiechnięty szeroko w chytry i pełny obrazy dla wszystkich patrzących sposób chichotał pod nosem co chwila, słuchając tego, co miał do powiedzenia całej karczmie Elernai. W całej bocznej izbie o okrągłych stołach zapadła głęboka cisza. Jedynie głos półelfa, nerwowe szepty i niezbyt ciche szmery trwały w pomieszczeniu. No, może poza gwarem głównego pomieszczenia tawerny. Kilka osób stanęło w drzwiach, spoglądając z zaciekawieniem, co się dzieje.

Ludzie słuchali wywodu chłopaka. Większość z lekko zmarszczonymi brwiami, z konsternacją na twarzy. Niektórzy wydawali się podrywać pod słowa, które zobowiązywały ich do pomocy, lecz większość smutno spuszczała wzrok, lub zajmowała się czymś innym, odwracając głowy i próbując nawiązywać rozmowy, które zagłuszyłyby Elernaia, chociaż to nie skutkowało. Dwóch mężczyzn, ubranych w marynarskie, białe koszule i skórzane spodnie, o szerokich, zakrzywionych kordelasach przy pasie wstało, mierząc gniewnym wzrokiem pomieszczenie i ubranych w skórzane pancerze strażników.

- Siadajcie - rzucił pod nosem jakiś starszy mężczyzna do nich - To poborca podatkowy ze stolicy. Nawet za wstanie od stolika mogą Was wrzucić do więzienia - to zbiło ich z tropu. Po chwili przemyśleń usiedli niemalże w tym samym momencie, co wstał jakiś jegomość. Jego długi, fioletowy frak był wspaniale widoczny.

- Poborcy podatkowemu nie przystoi okradać ludzi - rzucił z przekąsem, poprawiając dłonią w rękawiczce włosy, zaczesując je za długie, elfie ucho - Mogę wezwać Kapitana Straży Miejskiej i zobaczymy, co on powie. Hm?

Gruby mężczyzna znów poczerwieniał z gniewu - Jak śmiecie! Dobrze, wzywaj go! - burknął trzęsąc się jak galaretka i uderzył rękoma w stół, który pod naciskiem z jednej strony podniósł się z długiej. O wiele zbyt gwałtownie, niż powinien. Poderwany od ziemi z pomocą ręki Televana wywrócił się na urzędnika, który padł jak worek ziemniaków, wywołując w całej sali śmiech. Świst żelaza poprzedził rękę z nożem przy szyi Elernaia. Taka sama sytuacja zapanowała u Televana.

- Stop! Jak tak Wam zależy na tej wygranej, to ją spłacę! - zaoferował mężczyzna w fraku i spojrzał nerwowo w stronę Televana, jakby z wyrzutem i pytaniem.

- Co chcesz zrobić, Elernaiu? - zapytał Televan, spoglądając na umieszczony przed twarzą, dobrze widoczny nóż. Nóż tak tępy, że nie mógłby pokroić rozpuszczonego masła.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: Tawerna "Pod Żaglami Ula"

95
Elernai popatrzył krytycznie na nóż, który znajdował się blisko jego szyi. Cały czas w bezruchu spojrzał kątem oka na mężczyznę we fraku. - Dziękuję za szlachetną propozycję, ale nie śmiałbym pana naciągać. - Uśmiechnął się ciepło, jakby zupełnie nie przejmował się swoim położeniem. Po chwili głośno westchnął i zaczął mówić jakby do siebie. - Próba kradzieży, groźba bronią. W sumie nie wiem czego innego się spodziewałem po poborcy...
Uśmiech zniknął z jego twarzy. Nagle ponuro spojrzał na mężczyznę na podłodze. - Ale nawet jakbym miał zamiar zwrócić pieniądze, będzie trudno mając nóż przy gardle. To nie są dogodne warunki - Następnie przechylił głowę powoli do góry, by spojrzeć prosto w oczy mężczyźnie, który go właśnie trzyma. Dotknął ostrza i odsuwając je od siebie, przejechał palcem po całej długości klingi ukazując, że zdaje sobie sprawę z zupełnej bezużyteczności broni. Dodał głębokim, chrapliwym głosem - Odłóż to, zanim komuś stanie się krzywda.
Imperare sibi maximum est imperium.

Re: Tawerna "Pod Żaglami Ula"

96
Mężczyzna w fioletowym fraku zacisnął pięści i oparł jedną z dłoni na rękojeści dziwnego, cienkiego miecza, który Elernai widział po raz pierwszy. Pochwa wyglądała, jakby miecz był grubości strzały. Jego blade lico lekko poczerwieniało, gdy w akompaniamencie grubego poborcy również się zdenerwował, wpatrując się gniewnie w leżącego na ziemi, któremu dwóch mężczyzn zaczęło pomagać wstać, podczas gdy ten trzeci pilnował Elernaia.

Gdy ten przejechał palcem po klindze, strażnik na prawdę będąc zdziwionym odrzucił nóż w bok, dynamicznie sięgając do rękojeści po miecz, lecz jego ręka chwytając niczego, nie dobyła żadnej broni. Jego broń, wyjęta z pochwy, zniknęła gdzieś, a on, nie wiedząc co zrobić, pchnął Elernaia na leżący stół, a ten zataczając się przeskoczył nad nim, wyuczenie i automatycznie robiąc to tak, jak uczył się wiele lat temu, lądując przy mężczyźnie w fioletowym fraku i pozostałych dwóch strażnikach.

Televan poderwał się z krzesła i rzucił kartami w powietrze. Białe prostokąty chwilę leciały do przodu, lecz pod naporem powietrza powykrzywiały się i poleciały w różnych kierunkach, zatrzymując się na chwilę. Wszystkie zaczęły opadać niemalże od razu po wyrzucie. Jednak spośród nich wyleciało także z ręki elfa coś innego. Srebrny, okrągły przedmiot ze świstem trafił strażnika pomagającego wstać poborcy w kapalin, wbijając się w niego i powalając mężczyznę. Nieprzytomny padł w tym samym momencie, co drugi strażnik, który uderzony łokciem w kark upadł na grubego, który znowu się przewrócił.

W sali zapadła cisza, gdy Televan i mężczyzna w fioletowym fraku, oraz dwóch innych mężczyzn, ubranych całkiem ładnie, stało nieopodal stołu, wpatrując się w trzeciego niedobitka - No, leć! Leć po Kapitana Straży i donieś mu, że Tygrysy Eroli znowu skopały jakiemuś królewskiemu dupę! - krzyknął jeden ze stojących mężczyzna o potężnych bokobrodach i czarnym płaszczu podróżnym. Televan i mężczyzna w fioletowym fraku zaśmiali się, tak jak połowa pomieszczenia, która zaczęła klaskać i się cieszyć.

- Walić króla! - krzyknął ktoś z tłumu. Czerwony poborca podatkowy wstał, zataczając się i szybkim krokiem w asyście swojego trzeciego strażnika opuścił lokal - Na trunek - rzucił Televan, wyjmując z sakiewki którą nagle miał w ręku parę monet i rzucił je do marynarza, który przegrał rozgrywkę. Razem z mężczyzną w fioletowym fraku i dwoma pozostałymi mężczyznami skierowali się do bocznych drzwiczek z karczmy.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: Tawerna "Pod Żaglami Ula"

97
Elernai nie spodziewał się takiego rozwoju zdarzeń. Nie miał zielonego pojęcia kiedy ktoś zabrał strażnikowi miecz, ale mało go to obchodziło. W końcu wyszedł z tego cało.

Popatrzył ze zdziwieniem na ruchy Televana. Już wcześniej wiedział, że jest całkiem zręczny i sprytny, ale nie spodziewał się aż takiej naturalności i spokoju, kiedy wykańczał strażników. Dopiero kiedy już było po wszystkim Elernai zdał sobie sprawę, że właśnie został wkręcony w niezłe bagno. ~Cholera, przecież sam nie dam rady się ukryć przed strażą królewską~ Bez słowa udał się za Televanem i jego towarzyszami. Chciał im podziękować za ratunek, no i nie chciał zostać sam w tej sytuacji. Potrzebował sojuszników za wszelką cenę, nawet jeśli oznacza to zbratanie się z Tygrysami Eroli. Dogoniwszy ich powiedział - Dziękuję za ratunek, bez was byłoby ciężko. - Po czym popatrzył z lekkim uśmiechem na twarzy w stronę sali z której właśnie wyszedł i dodał - Ale nie zamierzaliście mnie teraz z tym tak po prostu zostawić, prawda?
Imperare sibi maximum est imperium.

Re: Tawerna "Pod Żaglami Ula"

98
Mężczyzna w fioletowym fraku dziarskim, energicznym krokiem wyszedł przez drzwiczki i marszem tak szybkim, że niemalże truchtem ruszył w tłum, znikając Elernaiowi z oczu wraz z dwójką mężczyzn w czarnych płaszczach. Był wśród tej dwójki także ten siwy z bokobrodami. Rozpinając płaszcze i zakładając żeglarskie, trójkątne kapelusze zaczęli się śladowo przebierać. Jeden z nich, zanim weszli między ludzi, wcisnął jakiemuś chłopcu miecz - zapewne ten, który zabrano strażnikowi. Chłopiec zniknął w zaułku.

- Znaczy tego - zakłopotany Televan, również wychodząc i ciągnąc ręką Elernaia za sobą wzruszył ramionami, z grymasem dziwnego zawstydzenia i zaskoczenia. Poprawił niebieską, skórzaną kurtę, zdenerwowany skubiąc guzik. Założył ramię na plecy półelfa, przyjaźnie i ciepło się uśmiechając - W sumie to zależało nam. A właściwie nadal zależy, na szybkim zniknięciu. Jedna sprawa walczyć z kilkoma strażnikami w karczmie, gdzie niczego się nie spodziewają i wszystko może odwrócić ich uwagę, a druga sprawa walczyć z oddziałem na otwartej przestrzeni, gdzie nasze sztuczki i bronie mogą się nie przydawać - wyszczerzył zęby w uśmiechu, poklepał Elernaia po ramieniu i chowając wygraną sakiewkę w skórzaną kurtkę od wewnątrz rozejrzał się za fioletowym frakiem, za którym podążał.

Idąc w coraz rzadszym tłumie kierowali się w stronę mniej używanej części portowej, gdzie cumowały mniejsze statki, łodzie rybackie, przemytnicy i wszyscy Ci, którzy nie przybijali tam, gdzie wielkie statki - Jak chcesz, to możesz już gdzieś odbić. Niedługo wejdziemy do naszej Karczmy, więc jeżeli chcesz się ulatniać, to teraz jest do tego odpowiednia pora. Tygrysy Eroli muszą się zmywać, a Tobie też radzę nie pokazywać się w tamtym rejonie parę dni. Strażnicy zapomną, grubas zapomni. A jak nie zapomni, to coś się z nim zrobi - zachichotał Televan, gdy weszli w uliczkę, w której przechadzali się ludzie dopasowani do miejsca. Zmęczeni tragarze, doświadczeni grymasami morza marynarze, paru żebraków i ciemnych typów.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: Tawerna "Pod Żaglami Ula"

99
Przez całą drogę półelf nerwowo oglądał się za siebie. Myślał o zaistniałej sytuacji. Nigdy by się nie spodziewał, że Televan może należeć do Tygrysów Eroli. Jednak po dłuższym zastanowieniu ucieszył go ten fakt. Gdyby nie to prawdopodobnie nikt by im nie pomógł, a to źle mogłoby się skończyć. Po usłyszeniu rady elfa zdał sobie sprawę, że Tygrysy mogą okazać się pomocne. Mógłby przeczekać z nimi w spokoju czas poszukiwań przez strażników. Poza tym Elernai nadal poszukiwał swojego mistrza. ~ Ich informatorzy mogą coś wiedzieć. No i po całym tym zajściu strażnicy pewnie i tak wezmą mnie za ich członka... Przyłączenie się do nich może okazać się wcale nie tak głupim pomysłem.

W jednej z uliczek półelf zatrzymał Televana ściskając go mocno za ramię. Uśmiechając się zachęcająco powiedział. - Słuchaj, dzięki za poradę, ale nie znam dobrze tych stron i nie mam gdzie się podziać na ten czas. Z resztą Twoi ludzie mogą znać kogoś, kogo szukam... Nie mógłbym chociaż na jakiś czas przyłączyć się do was?
Imperare sibi maximum est imperium.

Re: Tawerna "Pod Żaglami Ula"

100
Elf dynamicznie i nerwowo odwrócił się, z brwiami mocno ściągniętymi i drugą ręką schowaną w rękawie. Zamarł w miejscu, lecz po chwili zachichotał cicho, po czym roześmiał się. Uśmiechnął się ciepło, zawadiacko spoglądając ku Elernaiowi - Ah, no proszę, proszę. Kto by pomyślał? - wzruszywszy ramionami westchnął głośno i jakby trochę ostentacyjnie, pokazując swoją grę aktorską. Pociągnął chłopaka za sobą, ciągnąć go ku następnemu rogowi, za którym ukazała się Karczma.

Raczej mały, kamienny budynek, wyglądający na solidny, odróżniający się lekko od drewnianych szop, magazynów i kamiennych kamienic, które właściwie były całością krajobrazu, poza drewnianymi pomostami, prowadzącymi ku łódkom i statkom. Odróżniał się chyba jedynie sporymi, wysokimi oknami, zakratowanymi co prawda, oraz podwójnymi drzwiami, nad którymi wisiał ciemny, trochę stary szyld "Karczma u Borina i Finrotfela". Oprócz napisu nie było nic.

- Słuchaj, do nas raczej nie dołącza się na jakiś czas, od tak. Pewnie, mogę spróbować Cię wprowadzić. W końcu masz coś z nami wspólnego - nie lubisz się z królem - zachichotał pod nosem Televan, rzucając okiem na przechodzących nieopodal marynarzy i robotników, którzy pozdrowili go podniesionymi rękoma. Televan odwzajemnił to jedynie skinieniem głowy.

- Tygrysy Eroli to mała grupa podchodząca pod Syndykat Tygrysa. Na pewno słyszałeś. My raczej nie walczymy. My rabujemy króla, dbamy o dobre imię Eroli, ogólnie, no, takie różne akcje i inne, prawda? - zasępił się elf, po czym machnął ręką i skierował się w kierunku Karczmy, otwierając podwójne drzwi na oścież. Dziarskim krokiem wmaszerował do środka, zakrzykując - Czołem psie syny! - pozdrowił karczmę. Elernaiowi mniej spodobało się wnętrze, niż poprzedniej karczmy. Było tu trochę ciemniej i szarzej. Więcej było kamienia, niż drewna, a kominek i lampy dawały mniej światła w zamglonej części portowej. Parunastu marynarzy odwzajemniło pozdrowienie. Elernai w chwilę rozgryzł popularność tego miejsca - reputacja kogoś, kto walczy z władzą, tanie piwo i całkiem dobra kuchnia. Dużo pustych kufli, pustych talerzy i kilku uzbrojonych typów dawało wygląd całkiem popularnej Karczmy. Na przeciwko od wejścia, za podłużnymi, upchniętymi stołami oraz ławami były kolejne drzwi, tuż obok lady, za którą stał jakiś niski karczmarz.

Televan bez słowa pociągnął Elernaia dalej, do drzwi. Po wymienieniu ukłonu głową z karczmarzem przeszli dalej, do drzwi, które prowadziły do piwnicy. Tam, o dziwo, stały rzędy beczek i skrzyń - Tygrysy Eroli to powiedzmy taka organizacja zajmująca się dobrym imieniem, dostarczaniem informacji, złota, rozrywki i kary dla tych, którzy na nią zasługują. Myślimy nad zabiciem tego poborcy podatkowego, ale chyba wygadał coś o nas jakimś urzędnikom. Teraz nas szukają. Nie pomyśleli jednak, żeby szukać nas w beczkach - młody elf napiął się cały, gdy przekręcał dziwny korek w wieku ogromnej beczki. Wieko uchyliło się, pokazując drewniany, okrągły korytarz do jakiegoś oświetlonego pokoju - Zanim wejdziesz. Wiesz, w co się pakujesz? To organizacja polityczna. Syndykat Tygrysa to potężna organizacja, a my się do niego zaliczamy
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: Tawerna "Pod Żaglami Ula"

101
Elernai rozglądał się dyskretnie przechodząc przez karczmę. Starał się nie zwracać na siebie zbyt dużo uwagi, ale było to raczej trudne kiedy podążał za elfem, który widocznie był tutaj dosyć znany. Z uwagą wysłuchiwał Televana uśmiechając się przy tym ironicznie. Kiedy zobaczył beczkę podszedł i przejechał po niej ręką. Zaśmiał się krótko - Sprytne!

Następnie spojrzał z tajemniczym uśmiechem na elfa i zaczął mówić - Niezbyt dobrze się znam na polityce,szczególnie tej dotyczącej tych rejonów. Ale jeśli tutejsze władze mają więcej osób podobnych do tego sukinsyna z karczmy, to chętnie się przymierze z każdym, który jest temu przeciwny. Zazwyczaj nie obchodzi mnie kto rządzi, o ile nie są to tacy tyrani. Co do tego, że nie zabijacie... Może to i dobrze, bo to lepiej o was świadczy, ale widziałem, że jak zajdzie potrzeba to robicie to całkiem sprawnie. - Popatrzył na górę i zamyślił się chwilę. - No i poza tym będzie to dobra okazja do zarobku i narobienia sobie nowych przyjaciół. A osobę którą chcę znaleźć i tak najlepiej szukać w świecie polityki... Przynajmniej tak mi się wydaje. - Elernai po tej wypowiedzi zdjął kaptur. Rzadko to robi, gdyż nie czuje się wtedy zbyt pewnie. Głównie z tego względu, że wiele osób źle reaguje na kształt jego uszu, które zdradzają jego mieszane pochodzenie, no i lepiej widać jego fioletowe oko, a wtedy niektórzy zadają niewygodne pytania. Dlatego właśnie zdjęcie kaptura jest u niego gestem zaufania. Ukłonił się niczym cyrkowiec zapraszający na spektakl wskazując wejście do beczki. - Nie ma nad czym się zastanawiać. Prowadź!
Imperare sibi maximum est imperium.

Re: Tawerna "Pod Żaglami Ula"

102
- Pewnikiem sprytne! Gdyby nie spryt i lisia przebiegłość, to już dawno by nas stracili za zdradę korony! Phihi! - chichot Televana był wysoki, mając w sobie dużo z dziecięcego głosu, pełnego radości i bezinteresownego szczęścia. Przy jego uśmiechu i śmianiu się mrużył niesamowicie oczy, co dawało mu wygląd połączenia dziecka z lisem. No i te elfie uszy. Słuchając Elernaia położył dłonie na biodrach przypatrując mu się z podejrzliwym uśmieszkiem, studiując każde jego słowo. W trakcie monologu młodego akrobaty, Televan przestał się uśmiechać. Nie dało się zauważyć, w którym to dokładnie momencie. Trochę skonsternowany elf nie mówił nic przez chwilę, po czym wzruszył ramionami.

- Wcale nie powiedziałem, że nie zabijamy. My raczej nie walczymy. Zabijamy, jeśli trzeba. Takie są nasze realia, w których żyjemy. Musimy zabijać, by walczyć o niepodległość Eroli i wyzwolenie jej spod rządów króla - zachichotał na koniec, jak to widać, miał w zwyczaju, po czym wszedł do beczki, wchodząc w długi, drewniany, okrągły korytarz, którym mogły iść dwie osoby. Szedł wolno. W taki sposób, by zdążył jeszcze powiedzieć Elernaiowi to, co miał do przekazania.

- W karczmie chyba wszyscy przeżyli. Musimy dbać o dobre imię wśród ludzi. I tak jesteśmy bardziej popularni, niż władze. Ludzie nienawidzą straży i żołnierzy, a nas witają wszystkim, czym mają. To ogromny sukces naszej sprawy. Jeżeli chcesz się przyłączyć, to czemu nie. Ale jak masz się nam na coś przydać, to musisz nauczyć się lepiej oszukiwać w karty - zaśmiał się tym razem bardziej gromko Televan, wchodząc do bardziej oświetlonego pomieszczenia. W korytarzu rozbrzmiały głośne rozmowy, trochę śmiechów, a nawet cicha muzyka z instrumentu, którego Elernai nigdy nie słyszał. Od razu po wejściu ukazało się spore wnętrze, które nie było tym, czego można się było tutaj spodziewać. Raczej niezbyt wielka jaskinia, przez którą przechodziło kilka tuneli. Z jednej strony stała woda, chyba nawet morska, do której wlewał się jakiś strumień. W ciemnościach majaczyło duże przejście, zapewne prowadzące dalej ku jeszcze głębszej wodzie. Jaskinia nie była wielka, ale była dostatecznie duża, by na ją zagospodarowano. Miała właściwie dwa poziomy. Pierwszy, na który wchodziło się z małego, drewnianego pokoju bez jednej ściany, to spora skała z dużym, drewnianym pomostem wzdłuż linii wody. Obok skał, przy ścianie, po schodach dało się wejść na drewnianą półkę z drewnianymi drzwiami wbudowanymi w kamienie.

- Televan! A już myśleliśmy, że Cię gdzieś złapali, albo znowu pomyliłeś naszą Karczmę z Domem Uciech - zawołał znajomy z poprzedniego przybytku mężczyzna w fioletowym fraku. Obok skrzyń i różnych przedmiotów, narzędzi, ustawiony był długi stół, wzdłuż którego siedzieli różnorodnie ubrani mężczyźni, a także parę kobiet. Kilkanaście osób zwróciło na Elernaia swoje spojrzenia i głosy ucichły. Televan, nie mówiąc nic, usiadł.

- Dlaczego tu przyszedłeś? - zapytał podejrzliwie mężczyzna w fioletowym fraku. Wszyscy przestali pić, jeść, oraz rozmawiać, odstawiając sztućce, kielichy i noże. Z podejrzliwością i wyczekiwaniem wpatrywali się w Elernaia, chcąc odpowiedzi.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: Tawerna "Pod Żaglami Ula"

103
Wchodząc do pomieszczenia, półelf nie spodziewał się innej reakcji. Koniec końców właśnie znajdował się w kryjówce organizacji przestępczej. Pamiętał jeszcze z Ujścia jakie podejście mają tacy ludzie widząc obcych na swoim terytorium. Tutaj było podobnie.

Elernai rozejrzał się powoli po wszystkich. Zatrzymał swój wzrok na mężczyźnie we fraku, który jako jedyny poza Televanem wydawał mu się znajomy. Uśmiechnął się do niego łagodnie, lecz tajemniczo. Nie chciał rozdrażnić ich swoim zachowaniem, bo to on teraz stara się wkupić w ich łaski, a nie na odwrót ale jednocześnie starał się mówić pewnie i przekonująco, bo nikt nie chciałby w swoich szeregach osoby uległej, która umie się tylko podlizywać. - Przyszedłem za Televanem, chciałbym się przyłączyć rzecz jasna! - Zaśmiał się krótko i gestykulując nonszalancko kontynuował - Po ostatniej akcji w karczmie straże i tak pewnie mnie teraz mają za jednego z was, no i widząc jak tutejsza władza funkcjonuje chce mi się rzygać. Nie jestem stąd i zazwyczaj nie obchodzi mnie kto rządzi, ale dla takich władz robię wyjątki, no i tutejsza okolica jest dosyć bliska memu sercu, więc chciałbym w jakiś sposób się przydać. - Rozejrzał się podejrzliwie po wszystkich i mówiąc przeciągle dodał - No i interesują mnie wasi informatorzy. Na pewno ich macie, a ja chętnie odpłacę się czynem w zamian za informacje na temat pewnej osoby... - Nagle uśmiechnął się szczerze, pacnął w czoło i kłaniając się teatralnie powiedział - Ale gdzie są moje maniery? Jestem Elernai, uliczny artysta, akrobata, były cyrkowiec.
Imperare sibi maximum est imperium.

Re: Tawerna "Pod Żaglami Ula"

104
Mężczyzna w fioletowym fraku, po uśmiechu Elernaia skrzywił się lekko, jakby ktoś podsunął mu pod jego elfi nos coś pachnącego brzydko. Przykładowo, jak krasnolud. Zmarszczył brwi i nos, kładąc jedną rękę na długim stole i zabębnił w niego. Gdy mówił, Televan w ogóle nie zwracał na niego uwagi i nie dawał żadnego potwierdzenia jego słów. Zamiast tego, gdy usiadł, zabrał się do jedzenia czegoś, co wyglądało jak małe, idealnie okrągłe, pieczone ziemniaki. Gdy się zaśmiał, kilka osób z niepewnością i czasem nawet z pogardą spojrzało się po sobie, jakby nie do końca wiedząc, o co chodziło.

Gdy jednak wspomniał o rzyganiu, zarówno Fioletowy Frak, jak i siedząca najbliżej kobieta o długich, rudych lokach uśmiechnęli się lekko, chociaż próbowali to zataić. Reszta siedziała nadal poważna, zniechęcona i znudzona, chociaż dało się wyczuć chwilową zmianę ich nastawienia.

- Aha - skwitował siedzący obok rudej kobiety, równie rudy mężczyzna o takich samych, chociaż krótszych lokach, po czym wzruszył ramionami i zabrał się na powrót za jedzenie, tak jak kilka innych osób. Kobieta trąciła go łokciem, więc przestał zdegustowany nakazem czekania - A więc, Elernaiu. Dlaczego uważasz, że potrzebujemy cyrkowca i akrobaty, którego poszukuje straż i przez którego mogą nas znaleźć? A wtedy więcej nam przysporzysz kłopotów, niż zalet. Więc? Co niby takiego masz, że mamy Cię do siebie zabrać? - wtrącił długim monologiem Fioletowy Frak, unosząc pytająco brwi.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: Tawerna "Pod Żaglami Ula"

105
Elernai westchnął krótko, jedyną osobą po której nie spodziewał się takiej reakcji był Televan, reszta go nie zaskoczyła swoim zobojętnieniem.

Przeleciał po wszystkich siedzących ponurym wzrokiem, ręką odchylił lekko włosy, żeby nie zasłaniały jego lewego, fioletowego oka i twardo powiedział - To oko to nie zwykła heterochromia. Jestem swego rodzaju empatą. Dzięki niemu wiem co czuje dana osoba. Złość, niepewność, strach... Nic się nie ukryje. Ponadto widzę w ciemności i mam wzrok porównywalny do sokoła. Znam kilka sztuczek, wychowywałem się w slumsach Ujścia, a to już samo mówi za siebie, potrafię o siebie zadbać więc nie ma co się martwić, że straż mnie może złapać. - Po tym opuścił głowę tak, żeby włosy ponownie zasłoniły oko i z tajemniczym uśmieszkiem dodał - Jak nie chcecie mnie przyjąć to nie będę się narzucał, ale weźcie mnie na próbę chociaż na parę dni, by władze trochę ochłonęły po akcji w karczmie. Kto wie? Może się z tego zrodzić owocna współpraca... - Półelf przekręcił lekko głowę i uśmiechnął się przekonująco. Stał przed nimi pewnie i mówił bez zawahania, lecz w głębi serca obawiał się, że jedno słowo za dużo może się źle skończyć.
Imperare sibi maximum est imperium.

Wróć do „Port Erola”