Karczma "Złota Sakwa"

1
Obrazek


Znajdująca się w sercu Portu Erola Złota Sakwa uchodzi za jedną z elegantszych, lecz nie przesadnie drogich karczm. Jest duża, zazwyczaj głośna, gości częste występy przeróżnych artystów i wykonawców jak i wieczorki tematyczne. Jest miejscem spotkań tak mieszkańców, jak i przyjezdnych, ciesząc się dobrą renomą i bezpieczeństwem, którego pilnują wynajęci strażnicy. Oferuje kuchnię typową dla Archipelagu kuchnię, a także możliwość wynajęcia pokoju
Obrazek

Karczma "Złota Sakwa"

2
-> Z Portu Erola

Vera i przyjaciółki miały bardzo zajęty dzień. Zaczęły od łaźni, gdzie dostały własny okrągły basenik z pachnącą wodą, a także propozycję skorzystania z pomocy łaziennej dla dokładnego wyszorowania ciała, a także masażysty, który mógł rozbić spięte mięśnie. Dopiero po tym udały się do dzielnicy handlowej, by wpaść w zakupowy szał, a z niej prosto do Złotej Sakwy. Wynajęcie pokoju było problemem, ale ostatecznie udało się dostać dwa trzyosobowe pokoiki, które mogły rozdzielić między sobą - Vera musiała mieć w pokoju koleżankę. Po zostawieniu rzeczy i odświeżeniu się, miały spotkać się w głównej sali.

Miejsce zmieniło się odrobinę od czasu, gdy Vera była w nim ostatni raz. Część stolików wyniesiono, wprowadzając na ich miejsce niskie ławy otoczone przez poduszki, na których goście mogli spocząć. Na modłę Urk-hun zmieniono nieco wystrój, nadając mu nieco bardziej surowego wyglądu. Mimo to, wnętrze wciąż wydawało się przytulne, bogate i egzotyczne.

Na jednej z takich poduszek już siedziała Gerda z Oleną.

- Pani kapitan! - Zawołała Gerda, unosząc ku górze rękę, by zwrócić jej uwagę. - Tu jesteśmy, proszę pani! Te podusie są taaakie wygodne!

- Niedługo zacznie się występ. - Dodała nieco spokojniej Olena. - Stąd będzie dobry widok.
Obrazek

Karczma "Złota Sakwa"

3
POST POSTACI
Vera Umberto
Po wszystkim, co wydarzyło się na Dłoni Sulona, dzień odpoczynku był czymś, co ukoiło ciało i duszę Very jak upragniona szklaneczka chłodnej Grozany. Pachnąca kwiatowymi olejkami, z włosami sypkimi i gładkimi, układającymi się w fale, ubrana w nową, wygodną suknię z rozcięciami na nogi i zakrywającą blizny na ramieniu, czuła się tak spokojna i wypoczęta, jak dawno nie była. I nie żałowała już, że dała się Corinowi namówić na te krótkie wakacje od Siódmej Siostry, choć nigdy w życiu nie wpadłaby na to sama.
Zostawiając załatwianie prywatnych spraw na kolejny dzień, ten spędziła z dziewczynami - zabrała je do swojego ulubionego krawca, do sklepów z biżuterią i do parku na klifie, który lubiła odwiedzać, choć długo wahała się, czy będą tym w ogóle zainteresowane i czy nie odsłoni się tym za bardzo. W końcu Vera Umberto nie chodziła po parkach i nie podziwiała widoków; Vera Umberto była lodowata, pyskata i pozbawiona zdolności postrzegania piękna. Z godziny na godzinę jednak rozluźniała się coraz bardziej i powoli przyzwyczajała się do myśli, że grupka towarzyszących jej czterech kobiet nie jest tu w roli jej załogantek, a towarzyszek do picia i korzystania z uroków miasta. I choć wiedziała, że granica między nimi nigdy całkowicie się nie zatrze, to tutaj naprawdę traciła na znaczeniu. Mogła zafundować im przynajmniej satysfakcjonujące zakupy, zanim resztę tego złota, jakie przeznaczyła na wyjazd, wyda na książki, amulety, konsultacje z magami i datki na świątynię... i zanim dowie się, jaki był ostateczny koszt remontu Siostry, bo wtedy najpewniej zacznie się jej dużo bardziej spieszyć na północ.
Bez wahania opadła na dużą poduszkę obok Gerdy, wzdychając błogo.
- Jaki występ? - spytała. - To nie ten teatr, o którym mówiłyście, co?
Wyciągnęła przed siebie nogi i skrzyżowała je w kostkach, rozglądając się za podpowiedzią tego, co miało dziać się dzisiaj. Na kolanie oparła kubek z jakimś owocowym alkoholem, na jaki namówiono ją przy barze po drodze, gdy tu szła. Wątpiła, by miał jej smakować, ale w sumie co za różnica? Rum mogła wziąć za chwilę.
Zerknęła też przez ramię, szukając wzrokiem Yali i Pogad. Nie była przyzwyczajona do dzielenia pokoju z kimś innym, niż Yett, ale nie narzekała, gdy przyszło jej mieć współlokatorkę, lub dwie. Gdy dostały klucze, powiedziała dziewczynom, by podzieliły się tak, jak chcą, obiecując, że nie chrapie, ani nie mówi przez sen, za to lubi pospać dłużej i może wpaść w morderczy nastrój, gdy ktoś specjalnie, lub przypadkiem, obudzi ją zbyt wcześnie. To były wolne dni; nie zamierzała podnosić się przed południem, nawet jeśli miało to wiązać się z wylegiwaniem się po przebudzeniu z książką jeszcze przez godzinę lub dwie. Nikt nie miał jej zepsuć tego wyjazdu - nie było tu Aspy z jego parszywym uśmiechem, Ilithara i jego beznadziejnych zalotów, pasiastego kota, obrażalskiego Sovrana, ani szalonego Ignhysa (Vero Umberto).
Swoją drogą, ciekawe, że źródłem problemów prawie zawsze byli mężczyźni.
Jedyny dyskomfort wciąż budziła w niej Olena, ale póki co w miarę radziła sobie ze spychaniem go na dno umysłu, choć wiązało się to z unikaniem spędzania z nią czasu sam na sam; mimo, że obiecała Corinowi, że postara się naprawić z nią relację, to uważała, że piłka nie była teraz po jej stronie, a po stronie felczerki. Vera wyciągnęła do niej rękę wystarczająco mocno, zabierając ją tutaj i traktując ją mniej-więcej tak samo, jak wszystkie pozostałe kobiety.
- Zamówiłyście coś do jedzenia? Umieram z głodu. Widziałam, że mają tu takie duże półmiski, pełne różnych rzeczy, mięs, serów, owoców, bakalii... ale nigdy nie byłam tu w tak dużej grupie, więc nie było sensu brać tego dla samej siebie.
Obrazek

Karczma "Złota Sakwa"

4
POST BARDA
Olena zabrała ze stolika swoją szklankę, nie pozwalając, by nagły ruch Very strącił ją na ziemię. Najwyraźniej to, co zmieszał jej barman w wysokiej szklance, podeszło pod jej gusta.

- Nie, pani kapitan, to nie jest teatr! - Gerda śmiała się, jakby był to najzabawniejszy żart tego dnia. - To tylko muzykanci, może jakieś pokazy, może jakiś mówca! - Wytłumaczyła spokojnie, przerywając tylko po to, by napić się z kufla. Gerda, wbrew oczekiwaniom, wybrała piwo. - Tak jak u nas, na wyspie!

- Nie mów o wyspie w takim miejscu, Gerduś.
- Zwróciła jej uwagę Olena.

- Aj, przepraszam!

Wkrótce ze schodów prowadzących na piętro zeszła również Yala, której przyszło dzielić pokój z Verą. Ustalono, że te dwie kobiety będą najlepszymi współlokatorkami, gdy Gerda, Olena i Pogad zajmą drugi pokój. Kapitan będzie mieć wygodniej, gdy osób w pokoju będzie mniej. Gerda zawołała do stolika Yalę tak, jak uprzednio Verę. Kobieta nie wystroiła się zbytnio, założyła te same lniane spodnie i luźną, białą bluzkę, które miała wcześniej. Dodała jedynie biżuterię, choć wiele brakowało by była tak wystawna, jak ta Very Umberto. Brakowało już tylko Pogad.

- Czekałyśmy z zamówieniem na panią i resztę. - Dodała Olena. - To niezbyt dobre miejsce na zjedzenie pełnego posiłku... może powinnyśmy zmienić stolik?

- Nie, to dobre miejsca!

Yala usiadła po drugiej stronie Very, naprzeciw Oleny. Między nią i felczerką zostało akurat miejsca, by wpasowała się w nie orczyca.

- Pani kapitan, ja zamówię ten półmisek! - Gerda była zdecydowanie zbyt energetyczna jak na dzień, który spędziły na chodzeniu po zakupach. - Zaraz wracam! Przyniosę ci coś do picia, Yala, nie wstawaj!

- W porządku? - Zagadnęła Yala Verę. - Wieczór się jeszcze nie zaczął, a ona już czegoś się nawdychała?

- Jest po prostu szczęśliwa.
- Skontrowała sucho Olena. - Nieczęsto mamy okazję bawić się w taki sposób.
Obrazek

Karczma "Złota Sakwa"

5
POST POSTACI
Vera Umberto
- Nie no, wiem, że teatr to osobny budynek. Myślałam, że... może... - Vera urwała i niedbale machnęła ręką, rezygnując z prób wytłumaczenia, co miała na myśli, zadając to pytanie. Uśmiechnęła się tylko lekko, widząc zadowoloną Gerdę. Przynajmniej ona się dobrze bawiła. Jak najbardziej wyglądała, jakby nawdychała się czegoś, albo poczęstowała od kogoś jakimś narkotykiem, tak roześmiana i podekscytowana była. I nawet jeśli tak było, kimże była Vera, żeby oceniać? Sama nie stroniła specjalnie od używek.
- Możemy zostać tutaj. Stąd będzie dobry widok - zgodziła się. - Ten półmisek nie wymaga innego stołu, wszystko je się rękami. To nie sos, albo zupa, która kapie. Zamów go, Gerda.
Odprowadziła dziewczynę spojrzeniem, a potem rozsiadła się wygodniej ze swoim kubkiem. Przeszło jej przez myśl, że mogłaby przyzwyczaić się do takiego życia. Szkoda, że trzeba było na nie zarobić, a jedyny sposób, w jaki zarabiała, leżał ukosem na plaży na Harlen i czekał, aż skończą remontować uszkodzone dno. Może powinna była za młodu znaleźć sobie jakiegoś bogatego męża i mieć jedynie te problemy, które ma kerońska szlachta. Jakie one były? Vera nawet nie wiedziała. Na pewno ci wysoko urodzeni nie musieli przejmować się tym, że jedynym, co będą jeść przez tydzień czy dwa, będą suchary i sztywne, słone paski z mięsa. Nie musieli martwić się uszkodzonym statkiem, załogą, której trzeba było zapłacić i którą wypadało wykarmić, ani tym, że po wydaniu złota będzie trzeba jakoś uzyskać go więcej. Oni po prostu to wszystko mieli, podane na talerzu. A na pewno miały to kobiety, bo interesami zajmowali się mężczyźni.
Inna sprawa, że w Keronie nie byłoby mile widziane, gdyby tak rozbijały się grupą po mieście, jak planowały to robić wieczorem - beztroskie, pijane i niepilnowane przez nikogo. Takie rzeczy tylko na Archipelagu.
- Może? Nawet jeśli, to tylko szkoda, że się nie podzieliła - zaśmiała się, słysząc komentarz Yali, a na słowa Oleny nie znajdując odpowiedzi, bo właściwie nie wiedziała, czy to było czyste stwierdzenie faktu, czy zawoalowana krytyka decyzji podejmowanych przez dowództwo Siódmej Siostry. Postanowiła chwilowo się nie doszukiwać.
Obrazek

Karczma "Złota Sakwa"

6
POST BARDA
Yala rozsiadła się, krzyżując przed sobą nogi. Poduszki były wygodne, lecz z pewnością byłoby lepiej, gdyby kobiety mogły mieć lepsze oparcie. Mogły albo się rozłożyć, albo garbić. Gerda uciekła w stronę baru, ale zaraz wróciła, tupiąc drobnymi bucikami po parkiecie.

- Olena, pożycz mi swoją sakiewkę! - Zagadnęła do felczerki. - Nie wiem, gdzie jest moja!

- Już cię okradli?
- Yala uniosła lekko brwi.

- Nie, jeszcze nie! To znaczy, chyba nie! - Gerda nie pozwalała, by wydarzenie wpłynęło na jej nastrój, ale jasnym było, że trochę ją to zestresowało. - Jestem pewna, że zostawiłam w pokoju, na górze!

- Miałaś ją, gdy wchodziliśmy?
- Dopytała Olena, samej interesując się koleżanką.

- Nie wiem...

- Idź sprawdź, ja zamówię. - Zadecydowała felczerka, podnosząc się z miejsca. Piękna blondynka w jasnej, zwiewnej sukni, kupionej ledwie parę godzin wcześniej, wyglądała zjawiskowo. Przyciągała wiele oczu w Sakwie, gdy sunęła w kierunku szynkwasu. A mimo to, Corin wybrał Verę?

Olena odeszła złożyć zamówienie, zaś Gerda powędrowała na piętro, w poszukiwaniu sakiewki. Yala znów zmieniła pozycję, tym razem wyciągając nogi przed siebie.

- Dzięki za te wakacje, kapitanie. - Odezwała się do Very. - Proszę się o nic nie martwić. Rozmawiałam z Pogad, będziemy mieć na wszystko oko. Pani, Olena i Gerda możecie się bawić. - Dodała, by nie było wątpliwości. - Tylko proszę nie odchodzić od nas zbyt daleko.

Tytułowanie się w towarzystwie koleżanek nie było zbyt praktyczne, lecz żadna nie zamierzała porzucać uprzejmości póki Vera sama nie zwróci na to uwagi. Gdziekolwiek były i jak pięknych sukni by na sobie nie miały, Umberto pozostawała kapitanem, choć teraz bez statku, bez załogi, bez chociażby kordelasa.

Tymczasem na podwyższeniu, które było również sceną, zaczęły zbierać się kobiety. Ubrane w karminowe suknie, tak długie, że aż ciągnęły się po podłodze, przygotowywały instrumenty i pozycje do śpiewu. Gerda nie kłamała, gdy mówiła o zbliżającym się występie.
Obrazek

Karczma "Złota Sakwa"

7
POST POSTACI
Vera Umberto
- Ja zapłacę - wtrąciła się w rozmowę dziewczyn. - Za wszystko dzisiaj, czy teraz, tutaj, czy potem gdzieś indziej, jeśli nas stąd wywieje. Bierzcie, na co macie ochotę i powiedzcie barmanowi, że to na mnie. Jak nie znają mnie z nazwiska, to przynajmniej kojarzą z widzenia. Wiedzą przecież, że zawsze płacę. Gdyby mieli z tym jakiś problem, to zawołaj mnie, Olena, podejdę.
Utrata sakiewki na samym początku nie brzmiała jak dobre rozpoczęcie wyjazdu, więc Vera miała szczerą nadzieję, że to jednak zwykłe roztrzepanie Gerdy sprawiło, że zostawiła ją w pokoju. Z drugiej strony, trochę się dziś nachodziły po mieście, a jeśli dziewczyna nie miała zwyczaju pilnować swojego złota przy pasku, mogła stracić ją już dawno temu, zwłaszcza, że nawet nie pamiętała, czy miała ją ze sobą, gdy wchodziły do karczmy. W takim wypadku nie istniała nawet nikła szansa na to, by ją odzyskać. Powinna być jednak nauczona ostrożności; na Harlen były zabronione morderstwa, ale nie kradzież - nawet jeśli nie patrzono na to przychylnym okiem.
- Co? Nie jesteście tu jako nasza ochrona - Vera zaprotestowała, słysząc deklarację Yali i zaśmiała się cicho. - A przynajmniej ja takiej nie potrzebuję.
Z Gerdą i Oleną mogło być trochę inaczej, ale nie musiała tego mówić, rozumiało się to samo przez się.
- Wszystkie pilnujemy się nawzajem. Wy też powinnyście trochę odpocząć. Zrzucić ciężar z barków. Przez chwilę nie myśleć o problemach dnia codziennego, najebać się bez konsekwencji i Nepala za ścianą. Nikt tu wam nie mówi, co macie robić, a już na pewno nikt nie każe wam robić za żadne strażniczki. Przez te kilka dni nie jestem żadnym kapitanem, mój statek i załoga zostały w pizdu stąd - zakręciła alkoholem w kubku. - Nie podoba się wam tutaj? Możemy przejść potem gdzieś indziej. Do innej karczmy. Albo zamówić po butelce rumu na głowę i pójść z nimi w miasto. Albo, jeśli masz ochotę, możesz zaraz przejść się tam... co kapitan Hewelion mówił. Do Krinn. Tylko za to ci płacić nie będę.
Obrazek

Karczma "Złota Sakwa"

8
POST BARDA
- Nie musi pani, pani kapitan. - Olena spojrzała na Verę poważnie, gdy ta zaproponowała płacenie za uciechy wieczora. - Proszę nam pozwolić rozpieścić również panią. - Dodała z lekkim uśmiechem, by całość nie brzmiała jak szorstkie upominanie, a propozycja, której kapitan nie mogą odrzucić. Felczerka odeszła do baru, by zamówić jedzenie i napitki.

Yala westchnęła lekko, poprawiając się po raz kolejny. Chwyciła za wolną poduszkę i podsunęła ją sobie pod plecy, dopiero wtedy poczuła, że jest jej wygodnie i mogła odprężyć się. Skrzyżowała nogi w kostkach i chwyciła za kufel Gerdy, podpijając jej piwa.

- Strzeżonego Sulon strzeże. - Posłużyła się przysłowiem. - Proszę pozwolić nam zrobić też coś dla pani, skoro już jesteśmy tu same, bez mężczyzn. Nie jestem jeszcze pewna co do przybytku Krinn, ale miło byłoby choć raz być rozpieszczoną. Och... na wszystkich bogów. - Westchnęła Yala, a jej wzrok utkwił w zejściu z piętra. - Proszę spojrzeć, pani kapitan.

Szok Very wywołał nie kto inny, jak Pogad. Orczyca powoli, ostrożnie, schodziła ze schodów trzymając rąbek sukni, tak, by na niego nie nadepnąć. Jasnym było, że nie ma wprawy w chodzeniu w tego typu garderobie. Vera nie mogła przypomnieć sobie, czy w ogóle kiedykolwiek widziała Pogad w sukni! Teraz jednak zielona przyodziała wzorzysty, niebieski materiał, przewiązała go wąskim paskiem, założyła nawet na głowę srebrny łańcuszek, który leżał na jej ciemnych, krótkich włosach niczym wianek. I chociaż nie była w stanie ukryć szerokich, umięśnionych ramion i orczej twarzy, to chyba pierwszy raz w życiu wyglądała kobieco.

- Dlatego tyle jej to zajęło... - Westchnęła Yala.

Droga Pogad przez lokal pozostawiała wiele do życzenia, gdy orczyca chód miała sztywny, żołnierski, daleki od dziewczęcej delikatności. Czym prędzej opadła obok Very i Yali.

- Wszyscy się na mnie gapią. - Powiedziała z krzywą miną.

- Dobrze wyglądasz. Niech tylko zobaczy cię Gerda. - Ostrzegła Yala.

- Nie słyszałyście tego pisku? - Poddała wątpliwości zielona, unosząc spojrzenie na sufit. Gerda musiała już zachwycić się wyglądem koleżanki, gdy spotkały się w pokoju.
Obrazek

Karczma "Złota Sakwa"

9
POST POSTACI
Vera Umberto
Vera nie miała argumentów, ani dla Oleny, ani dla Pogad. Nie czuła się, jakby zorganizowała dla nich szczególnie dużo, ale z drugiej strony też nie miała doświadczenia nie tylko w dawaniu ludziom prezentów, ale generalnie w robieniu dla innych miłych rzeczy. Czy zabranie ich tutaj, na Erolę, a potem zapłacenie za ich zamówienia u krawca wystarczyło? Nie chciały niczego więcej? Przecież mogła im zapewnić przynajmniej jeden wieczór, gdzie nie musiały martwić się niczym, w tym ilością wydawanych koron.
Uśmiechnęła się więc tylko niezręcznie i na moment schowała zakłopotanie za kubkiem. Alkohol niekoniecznie wpasowywał się w jej gusta, a i tak zdążyła już wypić ponad połowę.
- Możecie zrobić dla mnie coś innego - zaproponowała po chwili. - Jeśli chcecie zrobić dla mnie coś miłego... to nie ochrony potrzebuję. Potrzebuję, żeby ktoś mi pomógł wymyślić, co mogę kupić Corinowi. Tylko może... - zerknęła w kierunku baru. - Może niekoniecznie chcę prosić o to Olenę. Ze zrozumiałych powodów.
Westchnęła i idąc za wzorem Yali, podłożyła sobie poduszkę pod plecy, by rozsiąść się wygodniej.
- Jestem beznadziejna w dawaniu prezentów. W dostawaniu też - przyznała. - Nigdy dotąd nie uczestniczyłam w takich zwyczajach, nie miałam komu niczego kupować, a żadnych moich urodzin, ani niczego podobnego, też nikt od lat nie świętował. Dostałam tę czapkę w Svolvar i do tej pory...
Zamilkła, nie chcąc się przecież przyznawać przed Yalą do tego, że to wspomnienie sprawia, iż robi się jej cieplej na sercu. Zmarszczyła nos i skrzywiła się, jak przystało na Verę Umberto, która tego serca nie miała.
- Myślałam o jakimś płaszczu. Nie wiem. Ja nawet nie wiem, co on lubi - wyrzuciła w powietrze wolną rękę i pozwoliła jej opaść bezwładnie, z rezygnacją, gdzieś obok siebie. - Poza mną.
Pojawienie się Pogad sprawiło, że Vera powoli podniosła się z poduszki i wyprostowała, nie potrafiąc ukryć zszokowanego spojrzenia za jakąś maską, którą najpewniej wypadało przybrać. Dobrze, że w większości opróżniła już swój kubek, bo w szoku przechyliła go bezwiednie. Zamrugała, chcąc upewnić się, że to, co widzi, jest rzeczywistością i wcale nie śni. Pogad w sukni? A sądziła, że to ona wyglądała w nich absurdalnie.
- To jest... widok, jakiego się nie spodziewałam - przyznała, gdy orczyca usiadła przy nich. Wyprostowała kubek i oparła się z powrotem, nie odrywając jednak spojrzenia od swojej zielonej załogantki. Była dużo ciekawsza, niż przygotowujące się dalej tancerki. - Nie sądziłam, że to powiem, ale pasuje ci niebieski. A gapią się, bo musisz się rozluźnić. Idziesz spięta, jakbyś tylko czekała aż ktoś rzuci komentarz, za który będziesz mu musiała spuścić wpierdol. Wiem co mówię - uniosła kubek. - Miałam to samo. Potrzeba ci rumu... czy na co tam masz ochotę.
Obrazek

Karczma "Złota Sakwa"

10
POST BARDA
Wycieczka na Erolę była tak niezwykła dla kobiet, jak i dla Very. Nie był to zwykły postój Siódmej Siostry, na której miały obowiązki, a pozbawiony trosk tydzień, w którym mogły cieszyć się tylko i wyłącznie wolnością. Vera zrobiła im prezent, którego nikt inny nie mógł dać.

Yala uniosła brwi.

- Jeśli chodzi o prezenty, to z tym do Gerdy. - Podsunęła, dalej racząc się piwem koleżanki. - Ja podrzucę pani pomysły na to, co pani już sama wie. Broń. Może jakieś porządne buty. Ozdoby? Nie wiem, czy pan Yett lubi ozdoby. - Skomentowała sucho, marszcząc przy tym nos. O ile nie była to gra, to Vera mogła zrozumieć, że Yala nigdy nie patrzyła na Corina w sposób taki, jak choćby Olena.

- Albo coś, co lubi. Jakieś prochy? Alkohol? - Pogad również starała się być pomocna. - Na Eroli mają świetne narkotyki, lepsze niż te w Ujściu. - Księżniczkowy wygląd orczycy nie pasował do jej słów i prostego tonu. - A jeśli lubi panią, to kup mu taki... wisiorek z obrazkiem.

- To właściwie dobry pomysł. - Zgodziła się Yala. - Zamykany zegarek albo kompas, z pani podobizną w środku, wygrawerowaną albo malowaną.

Do stolika powoli wróciła Olenka. Dziewczyna wydawała się załatwić wszystko, co zamierzała.

- Pogad! Pięknie wyglądasz! - Zgodziła się z obecnymi i objęła orczycę na moment tylko po to, by ucałować ją w policzek. - Prawda, pani kapitan, że pasuje jej niebieski? Rum niedługo doniosą. Poprosiłam o butelkę rumu i dzbanek tego kolorowego napoju. - Zaraportowała. - Oraz jedzenie.

Tymczasem kobiety na scenie rozpoczynały grę. Światła zdarzały się nieco przygasnąć, jak przy obecności verowego miecza i jasnym było, że magia również miała w tym swój udział. Atmosfera zgęstniała, gdy goście ucichli, skupiając się na wykonawczyniach. Pieśń rozbrzmiała przy dźwięku bębnów i dzwoneczków. Kobiety rozpoczęły przedziwną, uroczystą pieśń i choć Vera nigdy wcześniej nie słyszała tego wykonania, poczuła w powietrzu znajomą iskierkę magii. Lecz czym mógł być ten głos, rozbijający się echem po Złotej Sakwie?
Obrazek

Karczma "Złota Sakwa"

11
POST POSTACI
Vera Umberto
Vera zmarszczyła nos, nie do końca usatysfakcjonowana propozycjami. Broń, buty, to wszystko Yett mógł kupić sobie sam, ale w gruncie rzeczy tak samo było z płaszczem, a to było coś, co wymyśliła ona. Zafiksowała się na tym przez fakt, że on sam zaproponował jej, żeby załatwiła mu złoty płaszcz. Naprawdę była przypadkiem beznadziejnym; ani jednego samodzielnego pomysłu, z którego mogłaby być zadowolona. I w tym wszystkim najgorsze było to, że Corin byłby równie zachwycony, gdyby kupiła mu pozłacaną fajkę, jak gdyby przywiozła mu butelkę piachu z Eroli. Skąd miała więc wiedzieć, co lubił?!
- Prochy... chyba nie. Nigdy nic nie mówił, ale zawsze patrzył na mnie w ten... oceniający sposób, kiedy ja coś brałam - przyznała. - Ale to jest słuszna uwaga, Pogad. Tu są lepsze. Muszę kupić coś dla siebie.
Zmarszczka między jej brwiami zniknęła, a jej spojrzenie rozjaśniło się.
- Tak! To jest to! To jest świetny pomysł - zgodziła się. Nareszcie, miała coś sensownego! - Dziękuję! Czegoś takiego potrzebowałam.
Dopiła duszkiem zawartość kubka do końca i ze stuknięciem odstawiła go na niski stół.
- Mój ojciec nosił podobiznę matki na sercu, zawieszoną na łańcuszku. To trochę ckliwe, przyznaję, ale ten kompas... ten kompas to świetny pomysł.
A gdyby kompas był magiczny, mógłby wskazywać mu zawsze drogę do niej. Może mogłaby kupić takie dwa, które byłyby ze sobą połączone. Co by się nie działo, gdziekolwiek by ich nie rzucił los, inwazja mrocznych, Kompania, czy cokolwiek, potrafiliby się zawsze znaleźć. Była absolutnie pewna, że ktoś takie produkował, w szczególności tutaj, na nasyconym użytkową magią Archipelagu. Z drugiej strony, w jej życiu ostatnimi czasy było tej magii zdecydowanie zbyt wiele. Powinna wrócić do stania twardo na ziemi i nie kombinować; zwykły kompas był mniej romantyczny, ale sądziła, że mógł wystarczyć. Zresztą, uganianie się po Porcie za amuletami i artefaktami, jakie wymyśliła sobie sama, zajęłoby jej zdecydowanie zbyt dużo czasu.
- To samo jej powiedziałam - zgodziła się z Oleną, uśmiechając się do Pogad. - A wy? Macie coś do załatwienia przez najbliższe dni, czy idziecie w słodkie nieróbstwo?
Muzyka, która rozbrzmiała, w niczym Verze nie przeszkadzała. Nigdy nie była szczególnie wrażliwa na sztukę i nie inaczej było w tym wypadku. Głos kobiety jednak skutecznie przyciągnął jej uwagę, a iskra magii, która przeniknęła powietrze, przywołał wspomnienie syren. Ale przecież żadnych syren tu nie było, prawda? Nie na Archipelagu, w środku miasta? Dziewczyny miały rację, naprawdę powinna przystopować ze swoją paranoją.
Obrazek

Karczma "Złota Sakwa"

12
POST BARDA
Pogad westchnęła.

- Nie ma nic złego we wzięciu od czasu do czasu? Poza tym, przecież pan Yett sam ćpie, aż miło?

- To ze względów medycznych! - Fuknęła Olena, od razu wyłapując w słowach orczycy kpinę. Prawdą było, że opium uśmierzało ból Corina, lecz nieczęsto palił tyle, by dym uderzał mu do głowy.

- Wiem, wiem! Ale ciągle, to przecież narkotyki?

Rozmowę przerwało nadejście obsługi. Kelner na tacy przyniósł butelkę rumu wraz z małymi czarkami, przystosowanymi specjalnie do mocniejszych alkoholi. Nim odszedł, nalał alkoholu do każdego z kieliszków.

- Reszta zamówienia doniosę niedługo. - Wyjaśnił, kłaniając się jeszcze.

- Z toastem poczekamy na Gerdę. - Postanowiła Yala. Ziewnęła lekko i przeczesała palcami włosy. Naoliwione po kąpieli, były miękkie w dotyku i lejące się po ramionach. Nic, do czego przyzwyczajone byłyby kobiety morza. Morska sól nie sprzyjała zdrowiu włosów. - Pani kapitan, jesteście małżeństwem. To samo w sobie jest ckliwe.

- Przestań, Yala.

- Olena, jeśli masz syczeć na wszystkich, to może od razu idź do pokoju i połóż się spać.
- Yala nie pozwalała sobie dogadywać. - Albo się odpręż. Potrzebujesz alkoholu? To napij się jeszcze przed Gerdą. Ja nic nie będę robić, pani kapitan. Poza słodkim lenistwem.

- Ja chcę podjąć na rękę Tegana Rybożera. - Postanowiła Pogad.

- A ja... ja mam spotkanie z Samem. - Nieśmiało przyznała Olena. - Ale nie mówcie Gerdzie, bo zaraz wszyscy będą wiedzieć.

Kobiety na scenie tymczasem śpiewały. Ich piosenka brzmiała jak psalm dla któregoś z bogów, lecz w obco brzmiących słowach nie dało się wychwycić imienia żadnego z dobrze znanych bóstw. Niewiele osób rozmawiało, większość zapatrzona była w wykonawczynie.

- Pani kapitan? Czemu masz taką minę? - Zagadnęła spostrzegawcza Pogad.
Obrazek

Karczma "Złota Sakwa"

13
POST POSTACI
Vera Umberto
Rozmowy o Corinie nie chciała dalej prowadzić, gdy przy stoliku znalazła się Olena, więc temat małżeństwa podsumowała tylko rozbawionym prychnięciem, nie kontynuując go. Dostała to, czego chciała od bardzo, bardzo dawna, czyli pomysł na prezent, który odpowiednio łączył jej własny pragmatyzm z romantyzmem oficera. Do tego nie znajdowała się na wyspie, gdzie mogłaby kompas kupić co najwyżej używany, a o portret poprosić Ignhysa i liczyć na to, że nie rozrysuje jej anatomicznie, jak trupa syreny, tylko była w mieście, w którym dało się znaleźć odpowiednich specjalistów. Cudownie! To znacząco poprawiło jej nastrój.
- Przecież nie to, że się uzależniam za każdym razem, jak wciągnę trochę Czerwonego Snu. Zresztą, bogowie, nie brałam nic od tak dawna, że nie pamiętam już nawet, jak to smakuje. Ostatni raz... z Erinelem. Chociaż nie, sama. Ale Czerwony Sen miałam od niego. Potem tylko piłam - uniosła dłonie, przyjmując minę niewiniątka. - Inne rzeczy wystarczająco mieszały mi w głowie przez ostatnie miesiące. Powinnam się cieszyć, że do reszty mnie nie popierdoliło.
Opuściła spojrzenie na przyniesiony alkohol, ale faktycznie, wypadało poczekać na Gerdę. W końcu to był ich wspólny wieczór i nawet, jeśli miało się to z jakiegoś powodu zmienić w ciągu najbliższych godzin, to zacząć mogły go razem.
- Powinnaś to zrobić ubrana tak, jak dziś - Umberto uśmiechnęła się do Pogad szeroko. - Błagam, zrób to ubrana tak, jak dziś. Dam ci... dam ci pięćdziesiąt koron, jak to zrobisz - zaśmiała się. - Spełnisz jedno z moich marzeń, jak skopiesz facetowi dupę w sukience. Nie wiem, dlaczego wszyscy uparcie się od walki ze mną wymigują, jak mam jakąś na sobie, ale może tobie się uda.
Uniosła brwi, gdy Olena wyznała, że zamierza spotkać się z Samaelem na małe sam-na-sam. Nie sądziła, że felczerka będzie zainteresowana diabelstwem, gdy nie będzie Yetta w pobliżu i nie będzie mogła wzbudzić w nim tej nieziemskiej zazdrości, jaką z pewnością czuł za każdym razem, gdy widział ich razem. Może dziewczynie naprawdę już przeszło? Może gdy Ferbius umarł, fałszywe uczucia, jak to, zniknęły ostatecznie? Miała taką nadzieję, bo lubiła Sama i nie chciała, by Olena wykorzystywała go do swoich gierek. Nie zasługiwał na takie traktowanie.
- Jaką? Nie wiem. Nieważne - odpowiedziała cicho na pytanie orczycy. - Przypomniała mi się ta dziwka Caldwell, z jakiegoś powodu. Ta muzyka... w jakim języku one w ogóle śpiewają?
Zacisnęła usta i zerknęła przez ramię w stronę schodów.
- Gdzie ta Gerda...
Obrazek

Karczma "Złota Sakwa"

14
Olena miała krzywą minę. Dziewczyna westchnęła, ale starała się zachować neutralną twarz, nawet wtedy, gdy słyszała wzmianki o swoim niedawnym ukochanym. Teraz miał zabawiać ją Samael, przejmując miejsce w serduszku felczerki.

Pogad westchnęła z uśmiechem na zębatej twarzy.

- Czerwony Sen! Dawno nie dostałam dobrego. Ale na Eroli wszystko jest możliwe. - Rozmarzyła się orczyca. - Kapitan Erinel, pamiętam go z Ujścia. Nikt nie powinien tak skończyć.

- Może powinniśmy poszukać Kompanii w Porcie.
- Zaproponowała cicho Yala. - Coś im spalić.

- To miał być odpoczynek. - Przypomniała Olena.

Pogad roześmiała się, słysząc sugestię Very. Pokonanie mistrza na rękę będąc ubraną w suknię z pewnością przeszłoby do historii Archipelagu! Orczyca aż odgięła się delikatnie i uniosła czarkę w toaście, przechyliła, nie czekając na Gerdę ani koleżanki.

- Niech bogowie pozwolą! - Ucieszyła się, lecz zaraz spoważniała, przyglądając się znów Verze. Na moment obróciła się w stronę śpiewających kobiet. - Hej, kapitanie? To tylko... to tylko piosenka, pewnie jakaś miejscowa. Co w tym widzisz?

Vera widziała wykonawczynie i gości zapatrzonych w ich kształty. Nie umknęło jej, że skupieni na ich śpiewie byli głównie mężczyźni, lecz nie tylko. Rozmarzone uśmiechy przyozdabiały twarze wielu bywalców Złotej Sakwy. Pierwsza z pieśni skończyła się, a ciszę natychmiast przeciął dźwięk oklasków. Gerdy wciąż nie było.
Obrazek

Karczma "Złota Sakwa"

15
POST POSTACI
Vera Umberto
- Kusisz - odpowiedziała Yali, uśmiechając się do niej znów. Nigdy dotąd nie spędzały razem zbyt wiele czasu, prawdopodobnie przez fakt, że załogantka wychodziła z założenia, że ani z koleżankami z Siostry, ani tym bardziej z Verą nie będzie miała zbyt wiele wspólnego. Ale Yala mówiła językiem swojej kapitan. Umberto bardzo chętnie by coś Kompanii spaliła, gdyby zupełnie przypadkiem natrafiła na jakąś ich placówkę.
- Ale chyba nie dotarli aż tutaj. Z tego, co wiem, Syndykat Tygrysa zakłada, że dobrze sobie radzi z piractwem w okolicy i nie potrzebuje wsparcia z kontynentu. I może tak właśnie jest - wzruszyła ramionami, by ciszej dodać: - My tu jesteśmy grzeczni, Dłoń też. Nie ma kogo o to spytać.
Założyła nogę na nogę i rzuciła Olenie rozbawione spojrzenie.
- Każdy odpoczywa w inny sposób. Jedni leżą na plaży, inni podpalają karczmy. Oby tylko tej nikt nie podpalił - podsumowała i machnęła czubkiem jasnego buta w kierunku występujących.
Oczywiście, że Pogad miała rację. To była tylko piosenka, a ludzie byli zapatrzeni dlatego, że podobał im się występ. Czy przecież Vera nie wyglądała tak samo, z zachwytem w oczach przyglądając się pokazom sztukmistrzów, kiedy Corin zabrał ją do restauracji na klifie? Nie potrafiła oderwać od nich wzroku i wcale nie dlatego, że opętała ją przedwieczna magia. Sama muzyka w żadnym stopniu nie stanowiła obszaru zainteresowań Very Umberto, ale potrafiła zrozumieć, że kogoś może ona fascynować.
- Nic, Pogad - machnęła ręką i uniosła czarkę z rumem. Idąc śladem orczycy, sama też się napiła. Skoro Gerda wciąż szukała sakiewki, mogło to potrwać jeszcze bardzo długo, a przecież nie mogły siedzieć o suchym pysku i czekać w nieskończoność. - To tylko moja paranoja. Pracuję nad tym. Mmm. Myślicie, że trzeba jej pomóc szukać? Pójdę pomóc jej szukać, to przynajmniej nie będę musiała tego słuchać. Dobre są... ale budzą złe wspomnienia. Zaraz wrócę, z Gerdą.
Machnęła dłonią w kierunku artystek, a potem wstała, by ruszyć po schodach na górę.
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Port Erola”