Re: Sieć ulic Portu Erola

91
- Oferta nie musi ci się podobać, po prostu to zaakceptuj - odpowiedział od razu Elf. - Będziesz pracowała, a w zamian za to dopłyniesz do Keronu. Uczciwa oferta. Oczywiście, jeśli zdezerterujesz, osobiście cię zabiję. Może być też tak, że nic się nie przydarzy i dopłyniemy spokojnie. Oboje będziemy zadowoleni, Tesso. Naturalnie, nie musisz na to przystawać. Pozwolę ci zabrać się z nami pod innym warunkiem, na przykład zapłacisz mi tysiąc koron albo zostaniesz pokładową dziwką. Którą opcję wybierasz? - Mówiący dopiero teraz przelotnie spojrzał na Łucznika, jakby nagle przypomniał sobie o jego obecności. - Twojego... towarzysza również dotyczy oferta, jednakże tylko ta dotycząca pracy ochroniarza, skoro tak bardzo nalegasz.
O ile elf nie drgnął, o tyle jego ludzie zaczęli powoli się przemieszczać. Bardzo szybko niemal okrążyli Tessę. Większą uwagę zdawali się poświęcać Łucznikowi, który z całych sił walczył z chęcią wymordowania wszystkich, a sądząc po jego umiejętnościach niejednego przeciwnika położyłby w kilka sekund.
- Zakładam, że jesteś nie tylko piękna i wojownicza, ale też spostrzegawcza. Rozejrzyj się po tłumie. Każdy mężczyzna ma na ciebie ochotę. Ile wytrzymasz wraz z towarzyszem? Ledwo załatwiliście parunastu, a w samym porcie są setki, przewijają się tutaj tysiące. Zabijesz, powiedzmy, pięćdziesięciu. Każda piątka zada ci delikatne ranki. Dziesięć ranek, może więcej. Zniszczą ci pancerz, broń, nie będziesz miała sił ustać. Wiesz, co się stanie? Nie umrzesz, nie od razu. - Zamilkł i wykrzywił usta w smutny grymas. - Zostaniesz zagwałcona na śmierć. Stawiam, że popełnisz samobójstwo po... - zamyślił się na krótką chwilę - kilkunastu godzinach. Będą wpychali ci do ust jedzenie, bukłaki z wodą, która zaleje ci płuca. Ból emanujący z dolnej partii twojego ciała będzie tak silny, że nawet taka wojowniczka tego nie zniesie. Upokorzenie będzie niewyobrażalne. - Podkreślił ostatnie słowo. - Magia nic nie pomoże. Brutalnie zgwałcą cię twoją własną włócznią, będziesz się wykrwawiała, a im sprawi to przyjemność. - Podszedł do Tessy tak blisko, że niemal stykali się ciałami. Ściszył głos. - U mnie na statku panują zasady. Nikt cię nie tknie. Za zwykle klepnięcie odcinam rękę. Pozwalam patrzeć, ale nie zabraniam wydłubywania oczu. W zamian oczekuję bezgranicznej lojalności, wierności i poświęcenia. - Powoli przeliterował każdą z cech, które wymaga. Nieprzerwanie patrzył Tessie prosto w oczy, jego intensywny, błękitny wzrok przypominał najzimniejsze obszary północy, choć dusza emanowała gorącem pustyń południa.
Łucznik był na tyle blisko, aby usłyszeć każde słowo. Napiął łuk i wycelował prosto w głowę elfa, któremu nawet nie drgnęła brew.
- A może sam czekasz na okazję, co? Mnie zabijesz, a ją weźmiesz dla siebie? - powiedział towarzysz Tessy. - Dziękujemy za ofertę, pierdol się i wypierdalaj. Tessa, to pułapka, pewna śmierć. Zrobi ci to, co sam właśnie opisał, uwierz mi.
Nikt nie odpowiedział, jednakże bronie zabrzęczały złowrogo. Składający propozycję mężczyzna wydzielał przyjemny, pobudzający zapach ziół i olejków. Emanował dziwną, niezrozumiałą aurą. Otaczała go tajemniczość, która skrywać mogła zarówno prawdziwą szczerość i dobro, jak i podstęp zło. Elf musiał zdawać sobie z tego sprawę, gdyż ponownie uśmiechał się, a twarz przybrała wyraz, który każdy mógł zinterpretować wedle własnego widzimisię.

Re: Sieć ulic Portu Erola

92
Nie podobał jej się fakt, że ponownie zostali okrążeni. Jednak nie spojrzała się w kierunku zbrojnych, tocząc nieprzerwanie pojedynek z elfem na spojrzenia. Nic, co powiedział, nie było żadną niespodzianką. O tym wszystkim już wiedziała. Opis, jak będzie cierpiała, także nie zrobił na niej wrażenia. Żaden grymas nie przeszedł przez jej oblicze, nawet nie drgnęła powieka. Na zbyt wielu wyprawach była, aby jakiekolwiek groźby odnosiły skutek.
Tessa nie łudziła się, że zbliżenie się do niej na zbyt małą odległość jest jedynie dyktowane chęcią przekonania jej, wzbudzenia zaufania; z pewnością chciał się do niej dobrać tak jak cała reszta. Propozycja elfa była jak dotąd jedyną i najlepszą; niczego lepszego nie mogłaby się spodziewać w tych warunkach. Zapewnienie, że nikt jej nie tknie, było cenne, warte przyjęcia oferty. Jedynie pozostawała kwestia, czy mężczyzna jest słowny, czy jedynie chce ją zaprowadzić prosto w pułapkę.
Kobieta doszła do wniosku, że elf, nawet jeśli niegodny zaufania jak cała reszta zasranego świata, nie będzie chciał się nią z nikim podzielić. Nie wyglądał na kogoś, kto je z tego samego stołu co reszta. Pewnie będzie próbował swoich sił samodzielnie, lecz uważała, że na początku nie wywinie niczego innego.
- Lojalność, wierność, poświęcenie - powtórzyła za nim wolno, równie cicho, jakby zaczynała opowieść od "dawno, dawno temu...", z nieprzyjemnym błyskiem w oku. Usta delikatnie wykrzywiły się w kpinie. - Co za towar masz, że wymagasz tak wielkich cnót? I dlaczego mam wierzyć, że dotrzymasz warunków umowy? Masz honor? A może jesteś zwykłym łgarzem? Bez urazy, ale wyglądasz mi na strasznego skurwysyna. Mam wątpliwości czy nie lepiej zbudować tratwę i za rok nie dopłynąć do Keronu.
Kusiło ją, aby spojrzeć w bok na towarzysza, kontrolując jego reakcję. Z pewnością wszystko słyszał i być może tym bardziej chciał pozabijać wszystkich dookoła. Oparła się temu, kontynuując ten mało znaczący pojedynek na spojrzenia. O ile z postawy elfa emanowała dziwna aura zmieszana z tajemniczością, tak z postawy Tessy - trudną do zrozumienia godność oraz pewność siebie, choć to ona była ujebana we krwi i ranna, w dodatku ponownie okrążona przez innych wojowników.
- Jak długi planujesz rejs? Do jakiej części Keronu? - zapytała, powstrzymując się przed dodaniem: "O ile w ogóle planujesz rejs do Keronu".
W każdej chwili była gotowa do obrony.

Re: Sieć ulic Portu Erola

93
- Twoja wiara mnie nie interesuje, oboje ryzykujemy tak samo. Honor... nie wiem nawet, co to za słowo. Nie zabraniam ci zbudować tratwy, powodzenia. - Jego zbrojni odsunęli się i ponownie stanęli za nim, wypuszczając Tesse i jej towarzysza z klatki. - Oferuję ci najuczciwsze warunki jakich możesz doświadczyć. O ile w ogóle istnieje takie słowo jak "uczciwość". Mam zasady i tylko one mnie obchodzą, bo tylko dzięki nim dotrzemy na kontynent w jednym kawałku, nie paląc własnego statku. - Nawet nie mrugnął patrząc Tessie w oczy, nie odsunął się o milimetr, ciągle utrzymywał spokojny, charyzmatyczny ton; jego słowa zdawały się być czystą, nieskazitelną emocjami formą przekazywania informacji, można odnieść wrażenie, że te słowa, które inni wypowiadają w złości, on potrafiłby wypowiedzieć z szerokim, radosnym uśmiechem.
Łucznik opuścił łuk, ale wciąż, ze zmarszczonym czołem i morderczym spojrzeniem, obserwował Elfa i jego świtę. Przybliżył się bardziej do Tessy, bynajmniej nie dlatego, by lepiej słyszeć, a raczej dać znać drugiemu samcowi, że również tutaj się znajduje. Nic nie mówił, lecz bez wątpienia chciał. Tessa mogła wyczuć morderczą aurę, niczym falę ciepła, emanującą od jej towarzysza, tak samo jak mogłaby bez problemu wyczuć rozmówcę, gdyby tylko zamknęła oczy, którego obecność przybrałaby w jej umyślę formę gęstej, lodowatej mgiełki.
- Podróż może zająć nawet kilka tygodni, ale mamy spore zapasy. Więcej ci nie zdradzę, jeśli nie przyjmiesz mojej oferty - powiedział Elf. Chrząknął cicho i na chwilę odwrócił wzrok, pierwszy raz ukazując prawdziwy, szczery wyraz twarzy jakim w tym wypadku było zamyślenie. - Ponieważ polubiłem cię i spodobałaś mi się, podpowiem ci, że właściciel statku niedaleko stąd, którego jeszcze nie odwiedziłaś, handlarz, szuka dodatkowej załogi. Nie znam człowieka, ale wydaje się mieć praktyczne podejście, takie jak ja, no i wiele płaci. Ciekawi mnie, dlaczego jesteś tak zdesperowana by dostać się do Keronu? Zdradzisz mi? Jeśli się rozejdziemy, będę wyobrażał sobie ciebie przebijającą się przez bezlitosny mróz i śnieg. I nie tylko.
Łucznik chciał ponownie podnieść łuk, ale brzęk przygotowywanej broni odwiódł go od tego zamiaru. Elf był tak blisko Tessy, że dotykała go piersiami. Czuła na twarzy jego świeży, miętowy oddech.

Re: Sieć ulic Portu Erola

94
Między młotem a kowadłem. Między Scyllą a Harybdą. Między lodem a ogniem. Mam przejebane tak czy inaczej, filozoficznie skonstatowała w myślach Tessa, wyczuwając od obu mężczyzn dwie zupełnie odmienne aury. To z pewnością będzie ciekawy rejs.
Wywróciła oczami, słysząc ostatnie zdania. Mało ją obchodziły jego wyobrażenia, czego głośno już nie powiedziała. Jej reakcja powinna elfowi dać do zrozumienia, że daleko mu jeszcze do zaciągnięcia jej do łóżka. Z pewnością nie w najbliższym czasie, kiedy przeżywała żałobę i nie dostrzegała, jak w rzeczywistości pomiędzy nimi iskrzy. Tak samo jak w przypadku łucznika.
- Muszę znaleźć pewną osobę - odpowiedziała zdawkowo, wzruszając ramionami. Wyjawienie tego nie było niczym ważnym, i tak w jakiś sposób będzie musiała wyjaśnić tę sprawę kompanowi. - Daj mi chwilę na przedyskutowanie tego z moim towarzyszem.
Odsunęła się, nie okazując ulgi, którą odczuła nabierając dystansu. Zdecydowanie mężczyzna był za blisko. Pociągnęła za rękaw łucznika, prowadząc nieco dalej, aby grupa zbrojnych nie usłyszała ich głosów. Uważając na otoczenie, Tessa przystanie, odwróci się w stronę towarzysza i zacznie mówić:
- Uważam, że powinniśmy skorzystać z oferty. Wiem, że nie podoba ci się, ale z kimś trzeba się zabrać. Jak sam się przekonałeś, nie ma zbyt wielu chętnych, aby mnie zabrać, a przynajmniej nie w charakterze dziwki pokładowej. Ten układ mi odpowiada, choć pewnie jest w tym jakiś haczyk. Zachowamy czujność. Nic się nie stanie. Ostatecznie zrobimy rozpierdol.
Ostrożnie badała nastawienie rozmówcy. Stała też tak, aby nie pozwolić mu na żadną niespodziewaną akcję, gdyby przyszedł mu do głowy pomysł pokazania do kogo należy. Przynajmniej według niego.
- Pominę twoją oczywistą zazdrość, choć wcale jej nie rozumiem, bo nie jestem twoją własnością ani nikogo innego. Chcę żebyś to szanował. Zamierzam skorzystać z oferty, ale nie będę cię ciągać za sobą na siłę. To twój wybór. Zdaję sobie sprawę z tego, że mogą mnie oszukać i skrzywdzić, ale wszędzie indziej będzie tak samo. Mnie przekonuje to, że jest utrzymywany porządek, nie ma samowolki. To może być gwarancja mojej nietykalności jako kobiety, jeżeli w ogóle ci na tym zależy. Jeśli chodzi o tego drugiego handlarza, to myślę, że może to nie wypalić, ale w ostateczności można spróbować. Wiem jednak, że typowi handlarze kiedy szukają kogoś do ochrony, chcą kogoś na stałe, i mogą wcale nie płynąć do Keronu. Podróż morska wcale nie będzie łatwa, zwłaszcza na samym wstępie, więc mimo wszystko wybrałabym kogoś, kto zna się na robocie, a on na takiego wygląda. Masz coś jeszcze przeciwko? W czymś mylę się?
Jeżeli towarzysz ostatecznie zgodzi się, Tessa wróci do grupki, stanie w znacznej odległości od elfa i lakonicznie oznajmi, że przyjmują ofertę.

Re: Sieć ulic Portu Erola

95
Elf obserwował Tessę, kiedy odchodziła na bok ze swoim towarzyszem. Nie spuścił z niej wzroku ani chwilę, a dokładniej z jej twarzy. Uśmiechał się, kiedy ta mówiła, zupełnie jakby mimo odległości słyszał każde jej słowo. Lub umiał skutecznie czytać z ruchu warg. Łucznik z kolei nie wyglądał na zadowolonego. Z trudem hamował złość, zaciskając mocno swój łuk, który aż drgał. Dopiero po chwili uspokoił się, jednakże jego mina wciąż okazywała głębokie niezadowolenie.
- Zgoda, ale pożałujesz tego - powiedział. - Zabiją nas bardzo szybko, jeśli nie od razu, to kiedy przestaniemy być im potrzebni. Mylisz się we wszystkim, ale skoro przyszliśmy tu razem, to ktoś musi uratować twoje dupsko. Z tymi tutaj akurat sama nie masz szans.
Tessa wróciła do Elfa i oznajmiła mu swoją decyzję.
- Świetnie - oznajmił ten, nie ukazując jakiejś ogromnej radości. - Zapraszam na statek.
Cała grupa ruszyła, a zebrani ludzie rozchodzili się na boki. Nikt nie atakował, nie stawiał oporu. Formacja przypominała klucz ptaków szybujących po niebie, a na czele stał Elf. Weszli na pomost, a z niego na szeroką kładkę prowadzącą na ogromny statek.
Deski pokładu były śliskie od krwi. Smród śmierci dominował w tym miejscu, zdając się całkowicie odcinać je od naturalnego powietrza. Czuć również było smród spalenizny, zgnilizny, odchodów i potu - właściwie wszystkie zapachy, jakie egzystowały w Porcie, z małymi dodatkami.
Załoga nie grzeszyła liczebnością. Kilku najniższych stopniem marynarzy szorowało pokład, byle jak, sprawiając jedynie, że czerwony kolor na deskach tracił na intensywności. Grupa zbrojnych, nieco liczniejsza od tej stanowiącej obstawę Elfa, pilnowała porządku. Kapitan, wielki, brodaty mężczyzna-człowiek, zakomunikował, iż wszystko jest w porządku. Rozwinięto białe żagle, a statek powoli ruszył do przodu. Kapitan wrócił chędożyć opartą o ster kobietę. Zbrojni rozeszli się.
- Zatem, ruszyliśmy - zwrócił się Elf do dwójki nowych członków załogi. - Za chwilę pokażą wam kajuty. Odpoczniecie chwilę, ale potem chcę was tutaj, u góry. Waszym zadaniem będzie wyglądanie niebezpieczeństwa i obrona statku. Piraci, potwory morskie, dezerterzy, buntownicza załoga. Zauważycie coś podejrzanego, zabijcie to, nawet jeśli to członek załogi. Jednakże, sami jesteście pod tą zasadą. Zrobicie coś, co wzbudzi podejrzenia, a umrzecie. - Spojrzał prosto na łucznika. - Ciebie tyczy się to szczególnie. Nie wiem, jaki jest twój cel tutaj, ale zacznij zabijać dla przyjemności, a będziesz cierpiał. Gwarantuję ci to. Na moim pokładzie powstrzymujesz się. Nie pijesz, nie zabijasz bez wyraźnego powodu, gwałcić można. Wyszalejecie się wszyscy jak dopłyniemy. - Spojrzał ponownie na Tessę; wydawał się być o wiele poważniejszy, jakby powrót na statek zmienił go. - Jakieś pytania?

Re: Sieć ulic Portu Erola

96
Tessa nie przeoczyła faktu, że elf przez cały czas patrzył na jej twarz. Postanowiła uznać, że obcy doskonale znał treść rozmowy z łucznikiem. Poza tym nie trzeba było być jasnowidzem, aby domyślić się, że wiedźma przyjmie ofertę. Z racjonalnego punktu widzenia mogła tylko to wybrać, ponadto elf wydawał się manipulantem. Tessa nie musiała zdradzać tego, że sama pozwoliła na to wszystko.
Skrzywiła się nieznacznie, lustrując wzrokiem stan statku. Śmierdziało na nim równie obrzydliwie, co w samym porcie. Wzniosła oczy ku niebu zmawiając w myślach modlitwę do Usala, by nie utopiła się w gównie i szczynach.
Spróbowała wyłowić wzrokiem całą widoczną załogę, licząc zbrojnych i zwykłych marynarzy. Oceniała na ile mogą być niebezpieczni. Zerknęła także na kapitana, próbując na wstępie wysnuć jakiś trafny osąd. Na koniec spojrzała na morze, na tę stronę, gdzie było jedynie ono samo. Szukała bezwiednie oznak, że także jest zanieczyszczone przez idiotyczną społeczność. Na elfa przeniosła uwagę dopiero wtedy, gdy przyszło zadawać pytania.
- Gdzie dokładnie zamierzacie zakończyć rejs? Panuje tutaj jakaś szczególna hierarchia? - Oczywiście nie miała na myśli jedynie elfa i kapitana, którzy z pewnością byli najwyżej postawieni wśród załogi.
Jeżeli otrzyma odpowiedzi i znak, że może odejść z towarzyszem nieco odpocząć, zrobi to, zamierzając od razu zająć się raną, kiedy znajdzie się w odosobnionym pomieszczeniu.

Re: Sieć ulic Portu Erola

97
- Trasa rejsu jest prosta - powiedział Elf. - Nie możemy zatrzymać się w Ujściu z powodu wojny, więc popłyniemy w górę. Miniemy Wyspę Kryształowego Powiewu, następnie przez Cieśninę Epoit, aż dotrzemy do Heliar. Nie wiem, czy te nazwy coś ci w ogóle mówią. - Odwrócił się od Tessy by wbić wzrok w załogę. Zbrojni zakończyli pogawędki, deski pokładu zaczęły być szorowane będzie zawzięcie, nawet dźwięki uprawianej miłości, zagłuszające szum morza i dochodzące z różnych części statku, straciły na intensywności. - Hierarchia jest prosta, trójstopniowa. Na szczycie jestem ja. Poniżej są wszyscy inni. Na samym dole są ci, którzy złamali zasady, nazywamy ich trupami, nawet jeśli jeszcze oddychają - odpowiedział nader zimno. - Muszę wracać do swoich obowiązków, zaraz ktoś was przejmie - powiedział i odszedł.
Statek łapał w żagle coraz więcej wiatru. Umięśnieni marynarze siłowali się z dziesiątkami lin, którymi opleciony był niemal cały statek, a które przypominały jedną, wielką pajęczynę. W kątach stały liczne beczki, skrzynie, worki i jeszcze więcej zwojów lin. Pokład w prawdzie był wielki, ale zapchany taką ilością sprzętu zaczął wydawać się coraz mniejszy. Potężny maszt robił wrażenie.
Nie wiadomo kiedy, przy Tessie i Łuczniku znalazła się nowa postać. Miała czarne, lekko falowane, spięte złotą spinką włosy, które jak długi wąż spoczywały na lewej piersi. Obcisła, niebieska bluzka w czerwone, pionowe paski, z dekoltem, ukazywała iście kobiece kształty. Szeroki, skórzany, czarny pas, ze srebrną klamrą w kształcie płomienia, podtrzymywał brązowe spodnie. Postać wieńczyły wysokie, czarne buty z licznymi zapięciami. Wyróżniał się również trzymany w zgrabnej dłoni, z powtykanymi na palce kolorowymi pierścieniami, kostur - długi, drewniany drąg, którego zakończenie wyrzeźbione zostało na kształt głowy smoka z maleńkimi rubinami w miejscach oczu.
Nieznajoma zmrużyła podkreślone, brązowe oczy. Miała śliczną, gładką twarz, przyozdobioną nieco bojowym grymasem, który tylko dodawał jej uroku i tajemniczej zadziorności. Otworzył piękne, czerwone usta, ukazując szeregi równych, białych zębów.
- A więc to was kazano mi oprowadzić? - spytała niezbyt uprzejmie. Miała melodyjny, przyjemny dla ucha głosik, w którym powiewało jakieś zimno. - Co za udręka, a to wszystko za karę - powiedziała bardziej do siebie. - Chodźcie. Spróbujcie jakiejś sztuczki, a zginiecie. Jak macie na imię? - spytała.
- Oliver - odpowiedział Łucznik.
Nieznajoma nie przedstawiła się sama, właściwie nie okazywała większego zainteresowania nowo przybyłymi. Zeszła z nimi pod pokład, do części, którą uznała jako przeznaczoną dla nich, gdzie znajdują się kajuty i mniejsze magazyny. Do drugiej części zabroniła im wchodzić pod groźbą natychmiastowej śmierci.
Tessie została przydzielona kajuta z dwoma piętrowymi łóżkami, a dzielić ją miała z trzema innymi kobietami, których akurat tutaj nie było. Niewielkie, ciasne pomieszczenie było w miarę czyste, jednakże niemiłosiernie cuchnęło potem i męskim nasieniem. Łucznik miał spać gdzie indziej, ale póki co cała trójka znajdowała się w jednym miejscu.
- Wiecie już wszystko. Pilnujcie się, zwłaszcza ty - zwróciła się do Olivera - pilnuj swojego kutaska, przynajmniej jeśli chodzi o mnie. Reszta mnie nie interesuje. Pytania na szybko?
Była niższa od Tessy o dobrą głowę, jednakże Czerwonowłosa mogła wyczuć od rozmówczyni jakąś mocno skrywaną niechęć, nawet jeśli tej nie drgnęła nawet powieka.

Re: Sieć ulic Portu Erola

98
Przytaknęła z zadowoleniem głową. Ta trasa odpowiadała jej. Co więcej - była idealna, bo z Heliar do samego Saran-Dun to już czysta formalność. Jeśli rejs potrwa zgodnie z planem, to znajdzie się szybciej w miejscu docelowym niż zakładała. Być może także wieczna zima nie zajdzie jej zanadto za skórę.
Krótkie, treściwe przedstawienie hierarchii było proste i łatwe do zapamiętania. Tessa jednak nie spodziewała się, aby tak w rzeczywistości pozostawało. Może dla rządzącego zgrają, lecz zawsze w takich środowiskach tworzyły się wewnętrzne kliki. Pewnie jeszcze dzisiejszego dnia przekona się o tym.
Na przybycie niezadowolonej i zrzędzącej kobiety, nie zareagowała jakoś szczególnie. Przyjrzała się jej uważnie, kiedy oprowadzała ich po statku. Tessa uznała, że skoro jest ładniejsza od niej, to nawet lepiej dla niej. Pozytywnie także odnotowała fakt, że nieznajoma osiągnęła na statku pewnego rodzaju autonomię.
Gdy zapytała o jej imię, bez większego entuzjazmu wyjawiła swoje. Nigdy nie grała na siłę tajemniczą, a wychodziło na to, że tutaj każdy zgrywał się na takiego. Sztucznie niebezpieczni i tajemniczy. Muszą na każdym kroku przypominać o karze śmierci, biorąc ich za idiotów. Bo przecież zaciągnęli się na statek, aby zaraz wywijać numery... Tessa czuła się nieco obrażona, a przynajmniej jej inteligencja.
Wskazaną kajutę obejrzała sobie dokładnie, wchodząc głębiej do środka. Nie podobał jej się zapach, ale i tak dalej był o niebo lepszy niż na zewnątrz czy w porcie. Albo w jej mieszkanku. Chyba w tym wytrzymam, pomyślała Tessa, choć bardzo chętnie wyjebałaby całą pościel, wyprała hurtowo i wytresowała współlokatorki do dbania o higienę.
Nie zawracała sobie głowy pytaniem, które łóżko jest wolne. Zdjęła plecak i położyła na podłodze z boku, aby nikomu nie przeszkadzało. Obok oparła włócznię.
- Wszystkich traktujesz z niechęcią czy tylko ja ci nie przypadłam do gustu? - zapytała mimochodem nieznajomą, opierając się o framugę drzwi i krzyżując ramiona na piersiach. Nie była jakoś szczególnie zainteresowana odpowiedzią, ale uznała, że warto cokolwiek powiedzieć. Spokojnie patrzyła prosto w oczy czarnulce.

Re: Sieć ulic Portu Erola

99
W kajucie, poza łóżkami, znajdowała się niewielka komoda, a na niej lampa z płonącą świecą w środku. Było to obecnie jedyne, wątłe źródło światła. Na korytarzu, z którego wchodziło się do poszczególnych kajut, panował półmrok. Nie słychać również było żadnych dźwięków, z wyjątkiem popiskiwań szczurów, które szurając pazurkami po deskach przemykały z jednego punktu do drugiego. zaduch, jaki panował pod pokładem, sprawiał, iż ubranie błyskawicznie kleiło się do ciała.
- Wyjaśnijmy coś sobie, czerwona - powiedziała obojętnie nieznajoma, patrząc na Tessę z góry. - Mi nikt nie przypadł do gustu i nikt nie przypadnie, zwłaszcza taka sierotka jak ty. Po prostu wykonuj swoją robotę, nie patrz krzywo na nikogo, to może przeżyjesz do końca podróży. Wszyscy z jakiegoś powodu chcą się stąd wyrwać, dlatego jeszcze się nie pozabijali. No, nie wszyscy przynajmniej, jeszcze wczoraj była nas połowa więcej. Kapujesz?
Oliver, który do tej pory siedział cicho i czujnym wzorkiem mierzył nieznajomą od góry do dołu, postanowił się odezwać. Jego twarz była iście pokerowa, jakby chciał stać się niemy, niewidzialny. Jego zmysły wyglądały na wyostrzone; sprawiał wrażenie niemal niewinnego.
- Dlaczego nie mogę mieć kajuty z Tessą? Kto wpadł na taki pojebany pomysł? - zapytał.
- Bo, kochaniutki - zareagowała błyskawicznie kobieta - chłopcy są zbyt niegrzeczni i nie dają odpoczywać dziewczynkom. Biedne nie dość, że przyjmują kutasy przez cały dzień, to jeszcze praktycznie w nocy. A potrzebują kilku godzin snu i spokojnego posiłku, innego niż te wasze małe potworki w spodniach. Nadążasz? Jeśli zajeździcie kurwy, zostaną wam wasze własne, niemyte dupska, a i one w końcu się zużyją. - Zaśmiała się delikatnie.
- A ciebie kto zajeżdża? Masz taką niewyparzoną mordę, że chyba dawno żaden kutas nie zagrzał w niej miejsca. Baba bez bolca dostaje pierdolca, jak to mawiają. Wymień kiedyś ten swój śmieszny patyk na coś bardziej... mięsnego - powiedział Oliver, hardo patrząc kobiecie w oczy.
Czarnulka zaśmiała się ponownie. Szczere rozbawienie wymalowało się na jej pięknej twarzy. Kobiece, czarujące oczy, zgrabny, idealnie dopasowany do twarzy nos, zaokrąglone, różowe policzki. I ten arogancki, urokliwy uśmieszek, który z pewnością kusi niejednego mężczyznę.
- Zabawny jesteś, postaraj się nie umrzeć, może mnie rozbawisz raz jeszcze, błazenku. Zachowujesz się tak, jakbyś miał kutasa dłuższego od swoich strzał, ale lepiej uważaj, bo "coś mięsnego" zawsze łatwo pokroić. - Ruszyła w głąb korytarza. - Macie godzinę, potem stawcie się u góry i zaczynacie robotę. Witamy na "Chętnej Kurwie"! Pewnie jakąś setną, tak swoją drogą - powiedziała i zniknęła w mroku.
Oliver wszedł do Kajuty i stanął przy Tessie.
- Mówiłem, że to zły pomysł. Coś z nią jest nie tak, czuję to. Nie powinniśmy odstępować się na krok - powiedział.

Re: Sieć ulic Portu Erola

100
Fakt, że czarnulka patrzyła na nią z góry, kiedy było wręcz odwrotnie, wydał się Tessie nader zabawny. Kąciki ust uniosły się nieco wyżej, pokazując kawałek górnych zębów.
- Rozumiem, że bardzo przeżywasz wczorajszy kryzys, ale to nie powód, abyś pluła jadem na nas. Cenię sobie cięte, inteligentne riposty, także mądre rady, ale ciągłe przypominanie o zabijaniu za byle gówno, robi się nudne. Czyni cię to także śmieszną - odparła spokojnym, monotonnym tonem, gdzie trudno byłoby się doszukać gniewu, prowokacji czy zwykłej złośliwości. Nawet nie zareagowała jakoś specjalnie na aluzję, że jest dziwką. Uniosła brwi w zadumie, mierząc czarnulkę zamyślonym wzrokiem. Pozwoliła Oliverowi na potyczkę słowną. Sama nie zaangażowała się w nią zbytnio, uznając, że nie ma to żadnego sensu i pożytku.
- Poetycka nazwa. Podoba mi się - stwierdziła mimochodem wiedźma, obserwując, jak czarnulka znika w ciemnym korytarzu. Spojrzała z delikatnym, nieco szelmowskim uśmiechem na łucznika. - A tobie chyba spodobała się pyskaczka. Mam rację?
Zamknęła drzwi kajuty i dopiero wtedy odpowiedziała poważniejszym, ściszonym tonem:
- To nie był zły pomysł, a jedyna możliwość. Poza tym wydaje mi się oczywiste, że coś jest z tym nie tak. Rozgryźmy to, ale nie dawajmy po sobie niczego poznać, dobrze? - Zdjęła z siebie pancerz, następnie bluzę, pozostając w podkoszulce. Położyła rzeczy na pierwszym lepszym łóżku, po czym podeszła do komódki, aby zabrać lampę i wręczyć łucznikowi ze słowami: - Muszę sprawdzić dokładnie w jakim stanie są moje ubrania po tej wcześniejszej walce. Trzymaj tak, abym widziała wszystko, dobrze? Nie chciałam tego robić przy otwartych drzwiach, bo przy okazji możemy porozmawiać, a lepiej, żeby nikt tego nie podsłuchał. No i zaraz będę bez spodni. Muszę się opatrzyć i zaszyć materiał. Bądź grzeczny, Ollie.
Gdy tylko wypowiedziała zdrobnienie imienia, zmarszczyła brwi będąc samą zaskoczoną. Spojrzała na łucznika.
- Nie przeszkadza ci to zdrobnienie?
Następnie sięgnie do tobołka, z którego wymaca szpulę nici razem z igłą oraz bandaże. Z westchnieniem wyciągnie także wodę oraz chustkę. Siedząc już na skraju łóżka, nasącza nieznacznie materiał, po czym przemywa najpierw zakrwawione ręce, a potem twarz. Potem zajmuje się ranami, lustrując, czy już zdążyły się same goić, czy jeszcze musiała tamować krew. Je także delikatnie obmywa, uważając na to, aby nie wykorzystać zbyt wiele wody. Starała się być oszczędna. Kiedy skończy, ewentualnie bandażując nogę, spojrzy na łucznika, proponując, aby także przemył się. Jeżeli odmówi, to (o ile miał zakrwawioną twarz) sama to robi, nie przyjmując słowa nie. Sam fakt, że siedziała przed nim w podkoszulku i bieliźnie, ignorowała. Nie było w tym żadnego podtekstu ani zachęty. Zwyczajne praktyczne podejście, gdzie nie było miejsca na wstyd.
Gdy upora się z tą częścią, Tessa przyjrzy się ubraniom. Nawlekając na igłę nić, zacznie zszywać w miejscach cięć. Warunki bolały, ale musiała jakoś to przeżyć, mrużąc oczy.
- Zawsze bawi mnie zero-jedynkowe myślenie, gdzie nawet kobiety uważają inne kobiety za kurwy, choć nic o nich nie wiedzą. O facetach nie ma co gadać, bo zazwyczaj są ograniczeni pod tym względem. Dyskryminacja i to ze strony samych kobiet. Wyzwiska, bo chcą dominować i wyczuwając zagrożenie. To przykre, ale też zabawne. Na świecie jest zbyt wiele tępych idiotów, aby dostrzec coś więcej. A ty, jak sądzisz? Też mnie bierzesz za zwykłą kurwę? A może masz to w dupie, bo chcesz mnie jedynie wychędożyć? - Westchnęła, przyjmując dość zrezygnowany ton na stan rzeczy w domenie Usala.

Re: Sieć ulic Portu Erola

101
- Spodobała? Jestem tu z tobą, nie z nią - odpowiedział poważnie Łucznik. - Nie wiem, czy nie pozabijam ich przy pierwszej okazji. Najlepszą obroną jest atak. W razie problemów liczę na twoje wsparcie. - Położył na wolnym łóżku swój ekwipunek.
Przydupas Tessy bez najmniejszych oznak buntu chwycił lampę i trzymał tak, by kobieta mogła dokładnie widzieć co robi. Zdziwił się nieco, kiedy powiedziała do niego skrótem, ale uśmiechnął się szeroko. I nieco lubieżnie. Oczy mu zabłysnęły.
- Nie przeszkadza, przecież już mnie tak nazywałaś. Tak mogłaś szybciej i częściej wykrzykiwać moje imię jak było ci dobrze i dochodziłaś. Przez chwilę myślałem, że jesteś inną osobą i zapomniałaś moje imię. Wciąż jesteś dziwna, ale uznaję, że to taka twoja gierka. Podniecają cię różne rzeczy, ty chora pojebko - powiedział z wyraźnym uznaniem i ucieszeniem.
Tessa przemyła twarz i rany, te dokładnie badając. O ile ślad po włóczni, na udzie, był już skrzepem krwi, o tyle rana na łydce, wciąż krwawiąca, wymagała zabandażowania.
Oliver uklęknął. Odmówił przemycia się, ale zatrzymał się niczym spetryfikowany, kiedy dłoń Tessy dosięgnęła jego twarzy. Nasączony wodą materiał delikatnie ścierał kropelki zaschniętej już krwi. Mężczyzna wydawał się wręcz zszokowany taką czułością, której z pewnością się nie spodziewał. Patrzył towarzyszce prosto w oczy i ani drgnął, pozwalając jej dokończyć dzieło.
- Zero-jedynkowe podejście? Nie rozumiem - powiedział, kiedy Tessa zaczęła szyć ubranie. Właściwie zrobił taką minę, jakby kobieta mówiła w nieznanym języku; w pewnym momencie mogła dojść do wniosku, że jej słowa minęły się z nim w progu. - Jeśli chodzi o chędożenie - zaczął, kładąc jej dłoń na kolanie i delikatnie przesuwając w górę - nie trzeba być od razu kurwą, by lubić się zabawić. A wy kobiety to lubicie, wszystkie. Zwłaszcza ty. Pomijając twoją zmianę wyglądu i dziwne zachowanie, pokaż mi, że jesteś tą samą Tessą. Niech usłyszą nas aż u góry. Mamy całą godzinę. Potraktuj to jako odpoczynek i relaks, a potem załatwię nam wspólną kajutę.
Miał rację co do jednego - Tessa wciąż była zmęczona. Ubytek krwi i magicznej energii wciąż dawał się we znaki, nawet jeśli płuca nie pracowały już tak ciężko. Głos Olivera był zachęcający. Mężczyzna w wątłym świetle wyglądał niczym tajemnicze bóstwo, które nawiedziło swoją wybrankę. Blizny nadawały mu niemal nadnaturalnej męskości, a błyszczące kropelki potu rozjaśniały przystojną twarz. Klejąca się do ciała uranie podkreślało umięśnienie, szeroka klatka piersiowa wyglądała jak dwie postawione obok siebie tarcze. Oczy błyszczały niemal zwierzęco. Choć byli na wodzie i dokładnie czuli kołysanie statku, przy Oliverze Tessa mogła poczuć się jakby była w samym sercu dżungli. Aura dzikiego pożądania, która niemal w nią uderzała, stawała się coraz silniejsza.


Spoiler:

Re: Sieć ulic Portu Erola

102
- Lepiej, żebyś nie palił się aż tak do zabijania. Trzeba jakoś dotrzeć na kontynent, a załoga i tak jest uszczuplona, co podkreśliła nasza urocza pyskaczka. Nawiasem mówiąc, lepiej żebyśmy nie wchodziły sobie w drogę, bo pewnie skończy się to rzuceniem sobie do gardeł, a z tym za wiele problemów. Uważam, że powinniśmy być sprytniejsi zamiast wzbudzać podejrzenia. Słyszałeś zresztą, za byle co mogą chcieć cię zabić. - Wzruszyła ramionami. - Nie musimy być potulni, ale też nie głupi, podkładając się jak ostatni frajerzy.
Zdziwiła ją informacja, że już tak zdrobniale nazywała Olivera. Wyglądało na to, że ich znajomość była dość długa, skoro znał pewne dziwne zachowania jej drugiej wersji. Ukłucie niepokoju nie dawało spokoju - skoro w tym pojebanym świecie jakaś kobieta wykrzykuje imię mężczyzny podczas stosunku, to ta relacja zdecydowanie była czymś poważnym. Na tyle, by bez wahania wybrać się z nią na statek i popłynąć do Keronu.
- Nie nazywaj mnie w ten sposób. Nie chcę słyszeć nawet takiego określenia jak "chora pojebka" - powiedziała stanowczo.
Z pewną satysfakcją obserwowała zaszokowanie towarzysza. Czułe gesty nie były na porządku dziennym, tak jak spodziewała się tego. Nikt nie spodziewałby się czegoś takiego od kogokolwiek. Nawet od niej. Uśmiechnęła się szerzej, bardziej do siebie, przyglądając się bacznie rysom twarzy mężczyzny. Bez wątpienia był bardzo przystojny, męski. W jej typie.
- Proste myślenie oparte na widzeniu jedynie koloru białego i czarnego, nic pośrodku - wyjaśniła spokojnie, spoglądając zmieszana na wędrującą dłoń Olliego po jej udzie. Położyła swoją na jego i nie pozwoliła na dalszą wędrówkę. Jej dotyk był delikatny. - Owszem, lubię to, ale nie jestem w nastroju. Przykro mi, ale nie jestem tą samą Tessą, którą znasz. Przyjmij, że poznajemy się na nowo i nie uprawialiśmy jeszcze seksu. Przyjmij, że potrzebuję wsparcia, nie ostrego seksu.
Spojrzała prosto w oczy łucznikowi, który w tym momencie wydał jej się szczególnie pociągający. Wiedziała, że gdyby była kimś innym, nie była z Garenem, nie przeszła przez istne piekło, a przede wszystkim, gdyby nie miała złamanego serca, oddałaby się temu grzechowi, wstępując w czeluście mroku. Iskrzyło pomiędzy nimi i nic nie mogła na to poradzić. Czysta biologia.
Chciała powiedzieć, że przeczucia go nie myliły, że jest inną osobą, ale domyślała się, że źle by to odebrał, że obróciłby to przeciwko niej. Nie mogła mu zaufać na tyle, aby zdradzić cokolwiek o sobie. Kusiło ją, wrodzona moralność nakazywała jej być szczerą, lecz zdrowy rozsądek podpowiadał jej, że może być jedynie wredną suczą. Jeżeli pokaże słabość, to zginie. Śmierć jasno się przy tym wyraziła.
Ujęła obie jego dłonie w swoje, zbliżając się nieznacznie do niego. Nieświadomie ulegała jego urokowi, choć wcale nie miała takiego zamiaru. W tym momencie Oliver przypominał jej Meruema. Ta aura, w której wyczuwała samo serce dżungli, powodowało przyspieszenie bicia serca. Pomyślała o Tuk'Kok, śmierci pierwszego kochanka, rzezi niewinnych, potem o miesiącach apatii, a na końcu o... Garenie. Choć chwila nie sprzyjała temu, łzy stanęły jej w oczach. Za bardzo kochała swojego mężczyznę, aby kochać się z innym.
W dalszym ciągu nie docierało do niej, że Garen jest martwy i nie są już razem.
- Przepraszam - wyszeptała, rujnując nastrój. Wycofała się pospiesznie. - Nie potrafię spełnić twoich oczekiwań.

Re: Sieć ulic Portu Erola

103
Oliver starał się przesunąć swoją dłoń, na której delikatnie spoczywała dłoń Tessy, jeszcze parę centymetrów w górę, ale ostatecznie zaprzestał dalszej pieszczoty. Nie oznacza to, że się poddał, bo nie stało się tak w żadnym wypadku. Wręcz przeciwnie, wyglądał tak, jakby walczył z cisnącym mu się na usta szerokim, lubieżnym uśmiechem. Pachniał intensywnie, męsko. Tessa nie raz czuła pot, ale ten nie przywodził jej na myśl spoconego jak świnia grubasa, a prawdziwego wojownika, w którym drzemią tak niewyobrażalne pokłady testosteronu i libido, iż muszą znaleźć ujście - opuszczają ciało i przyjmują postać błyszczących kropelek niemal układających się w słowo "pożądanie, siła, namiętność, walka". Oliver nic nie powiedział, wpatrywał się jedynie prosto w oczy Tessy, jakby coraz intensywniej, szczerzej i głębiej. Można było odnieść wrażenie, iż jest blisko niej nie tylko ciałem, ale też uczuciami, niewidzialnymi, lecz doskonale wyczuwalnymi, które oplatają ją wąż ofiarę.
Nastrój nie został zrujnowany. Oliver chwycił dłonie Tessy i przybliżył się. Z jego ciała biło gorąco, inne niż te, które panowało w kajucie. Prawdziwe, szczere, silne ciepło mężczyzny, który gotowy jest walczyć z całym światem, który nie lęka się niczego i otwarcie ukazuje swoje emocje. Taki właśnie wydawał się być Oliver, a chociaż często szczędził słów, w jego oczach Tessa mogła wyczytać wszystko to, czego nie powiedział, a nawet wiele więcej. Teraz jednak postanowił uzewnętrznić część myśli, które zdawały się być jedynie wstępem do tego, co kobieta mogła wyczytać z aury swojego towarzysza.
- Chciałbym poznać nową Tessę, zobaczyć, jak różni się od tamtej. Zapewnię ci wsparcie, a seks wcale nie musi być ostry, będę delikatny - powiedział cicho. Usiadł obok kobiety, wciąż trzymając jej dłonie i kładąc na swoich udach. Nie odwracał od niej wzroku nawet na sekundę. Kiedy był tak blisko mogła ujrzeć, jak bardzo jest sprawny i umięśniony. - Nie wiem, co ci jest, ale jedyne czego teraz potrzebujesz to chwili zapomnienia. Nie pożałujesz, odprężysz się, zbierzesz siły. Czysta przyjemność, bez zobowiązań. Nic nie tracisz, a wiele zyskujesz. Bardzo wiele. - Jedną dłonią delikatnie przytrzymał jej dłonie, wciąż spoczywając na jego złączonych udach, a drugą stanowczo, lecz z uczuciem, położył na jej udzie. Jeszcze wyżej niż wcześniej. Zaczął przybliżać swoją twarz do jej twarzy, usta do ust.
Jeśli postanowiła spojrzeć bądź wykonać ruch dłońmi, mogła zauważyć, iż "brunatny wartownik na szczycie sprężył się na baczność".

Re: Sieć ulic Portu Erola

104
Wpatrywała się nieustannie w oczy Oliviera, nie mogąc do końca uwierzyć w to, co w nich dostrzegała. Przeczyło to wszystkiemu przed czym ostrzegała Amanda. Tessa nie sądziła, aby tak głębokie i szczere spojrzenie mogło być efektem kłamstw, chęci zwykłego posiadania. Nie po raz pierwszy przez jej głowę przemknęła myśl: "Kim właściwie jest dla ciebie druga Tessa?".
Pozwoliła się pocałować. Zaraz potem zabrała dłonie z ud towarzysza, nie patrząc na nie. Domyślała się, co może zobaczyć.
- Skąd możesz wiedzieć, co jest mi potrzebne, skoro nawet ja tego nie wiem? Uległabym ci, pewnie byłoby wspaniale, ale nie chcę potem czuć... - obrzydzenia do samej siebie, dodała w myślach - wyrzutów sumienia. Tu nie chodzi o ciebie tylko o mnie. Nie wiem czy chcę chwili zapomnienia, czy chcę być z jakimkolwiek mężczyzną, czy po prostu nie korzystać z każdej chwili samotności. Możesz mnie wyśmiać, uznać za słabą, nie zdziwię się, byłoby to nawet wskazane, ale ja najpierw muszę się pozbierać.
Bo Garen mnie zostawił, pomyślała nagle. Samą, samiuteńką, niepotrafiącą już żyć ze sobą. Odszedł tak nagle, jak się pojawił. Jest martwy. Okłamał mnie, cały czas kłamał. A ja chcę go ożywić. Czy to w ogóle możliwe?
- Rozumiesz mnie choć odrobinę?

Re: Sieć ulic Portu Erola

105
Pocałunek Olivera był krótki, ale namiętny. Mężczyzna z wyraźnym trudem odsunął się, by pozwolić towarzyszce mówić, lecz jego twarz tkwiła wciąż bardzo blisko, gotowa do kolejnego zbliżenia; wyraźny błysk w oku ukazał, jak bardzo pragnie więcej.
- Właśnie dlatego, że ty nie wiesz, czego chcesz, ja to wiem. Musisz zdać się na instynkt innych, zdaj się na mnie. Nie wiem, co to wyrzuty sumienia, ale wiem co to zapomnienie i odprężenie, ucieczka od bolesnych przeżyć. Można to zdobyć jedynie za pomocą sporej ilości alkoholu lub porządnego chędożenia. Alkoholu nigdzie nie mamy - powiedział szczerze.
Kiedy jedna jego dłoń masowała udo Tessy, zapuszczając się w coraz odważniejsze rejony, druga niepozornie zaczęła obejmować kobietę.
- Pomogę ci się pozbierać. Oczywiście, że cię rozumiem, dlatego właśnie wiem, czego potrzebujesz. Towarzystwa, drugiej osoby. Ale sama rozmowa i obecność nigdy nie wystarczy, to może zagwarantować każdy. Połącz przyjemne z pożytecznym, a za godzinę zrozumiesz, jak mogłaś tak długo zwlekać, poznasz też jedyny prawdziwy sposób na pogodzenie się z bolesnymi przeżyciami: ucieczkę do świata przyjemności.
Oliver ponownie przybliżył usta do ust Tessy, tym razem planując, by ich złączenie trwało dłużej i przyprawione było większą ilością przyjemności i pożądania.

Wróć do „Port Erola”