Re: Sieć ulic Portu Erola

76
Gdy wycelował w nią łuk, wiedziała, że nie zdąży rzucić zaklęcia. Gdy strzała pomknęła obok, odebrała to jako ostrzeżenie. Gdy spojrzała za siebie, dostrzegając skradającego się, już konającego zbira, wściekła się. Rzuciła towarzyszowi lodowate spojrzenie.
- Nie waż się więcej tak ze mną pogrywać. Jeżeli to miała być groźba, daruj sobie - warknęła, ściskając włócznię tak, że aż pobielały jej knykcie. Zbliżyła się do mężczyzny, łapiąc drugą, wolną ręką za jego myśliwską tunikę. Kipiała w niej złość. Duma podpowiadała, że powinna dać sobie sama radę, zaś rozum wskazywał, że przeprawa do Keronu będzie także ogromnym wyzwaniem. Wkurwiało ją to, że wyszła z wprawy i omal nie została nadziana na ostrze. Patrzyła nieustannie w oczy martwego. Zauważyła, że nie był wiele od niej wyższy. - Na kontynent też ze mną popłyniesz? Przebijesz się przez śniegi Keronu i pomożesz mi dotrzeć do Saran Dun? Bo właśnie tam się wybieram. Nie jest to wyprawa dla zabawy ani tym bardziej dla pierdolenia się po kątach. To mnie nie interesuje. Wybieram się na zatracenie w tym popierdolonym świecie. I co? Pewnie teraz już nie chcesz iść? Nawet lepiej. To podróż dla jednej osoby. Jeżeli mam mieć towarzysza, to takiego, któremu mogę zaufać.
Tessa puściła mężczyznę i jeżeli pozwolił jej, nie wykonując żadnego gwałtownego ruchu, cofnie się do niedoszłego napastnika. Jeżeli wciąż żył, dobije go opuszczając grot włóczni na jego gardło, jeżeli już był martwy, sięgnie do wystającej strzały i wyszarpnie ją tak, aby nie połamać jej. Jeżeli wszystko będzie w porządku, odda ją łucznikowi ze słowami:
- Przepraszam za te poprzednie.
Następnie ruszy, jeżeli nie stanie się nic nieoczekiwane. Oczywiście przy tym cały czas jest czujna, gdyby ponownie nadszedł skądś atak.

Re: Sieć ulic Portu Erola

77
Mężczyzna wydawał się wręcz wniebowzięty, kiedy Tessa, pełna agresji i nienawiści, chwyciła go za ubranie. Spojrzał głęboko w jej oczy i uśmiechnął się szerzej. Maślany wzrok zdradzaj silne pożądanie, podniecenie, kobieta nie musiała nawet patrzeć w dół by domyśleć się, że jej rozmówca gotowy jest już do zrobienia jej dobrze na wiele różnych sposobów. Właściwie, otrzymała jeszcze jeden, prawdziwy dowód. Wolna ręka łucznika znalazła się wpierw na jej biodrze, a następnie zeszła na pośladek, ściskając go jak dojrzały, miękki i soczysty owoc. Sprawca tego haniebnego czynu nie przejął się ani trochę ewentualnym opierdolem, a dotknięcie cudownego tyłka Tessy było dla niego jak dotknięcie samego Sulona... albo Krinn.
- Dzięki - odpowiedział, kiedy otrzymał od Tessy strzałą wcześniej wyjętą z martwej już osoby. - Oczywiście, że możesz mi zaufać. Nie rozumiem, po co wybierasz do Keronu, skoro mamy tyle zabawy wokół. Znudziłaś się? To nawet dobrze! Szykuje się świetna rozrywka, twoja spontaniczność podnieciła mnie jeszcze bardziej. Zabawimy się po drodze nie raz, jeszcze nie robiłem tego na śniegu, ale nie pożałujemy oboje - powiedział, ciągle się szczerząc i wyraźnie walcząc z emanującą od niego chęcią rzucenia się na Tessę.
Ruszyli oboje do portu. W tym miejscu sceneria była dość zaskakująca. Z jednej strony działo się wszystko to, co wcześniej - gwałty i morderstwa na środku placów i ulic, z drugiej strony chmary pracujących ludzi robiły to, co Tessa widziała na co dzień w swoim świecie. Marynarze przenosili ciężkie skrzynie i beczki, właściciele statków wykrzykiwali rozkazy, najemnicy stali czujni i pilnowali kład prowadzących do licznych statków handlowych. A było ich niemało. Długa linia szerokich, białych jak morska piana żagli wyglądała niemal bajecznie. Kolor w takim natężeniu przypominał jedyną cnotę na tle morza grzechu. Wyróżniał się niebywale wśród gryzącego, znajdującego się w powietrzu i gromadzącego na niebie czarnego dymu, pokrytych gęstą i lepką krwią czerwonych ulic oraz setek złowieszczych błysków zakrwawionych broni.
- Nienawidzę tego miejsca. Nieźle cię pojebało, jeśli chcesz zostać tutaj dłużej niż kilka minut - syknął złowrogo łucznik, napinając cięciwę i gotując się do walki; coś w jego głosie sugerowało, że nawet taki wyszkolony zabijaka jak on boi się przebywać w takim miejscu, na pierwszy rzut oka nie wyróżniającym się niczym szczególnym w tym świecie, a jednak skupiającym z pozoru nieszkodliwych, ciężko pracujących obywateli.

Re: Sieć ulic Portu Erola

78
O bogowie, ten mężczyzna jest poważnie nią zainteresowany, zdołała jedynie pomyśleć Tessa, kiedy łucznik w ogóle nie posłuchał jej ostrzeżenia. Zdawał się nic z tego nie robić. Być może uważał, że ma nad nią przewagę, władzę, być może był tak pewny, że go pragnie, że nie wierzył w ani jedno słowo odmowy. Tessa, kim jesteś w tym świecie? Kim on właściwie dla ciebie jest? Zabawką? Jednym z kochanków? A może to coś więcej? Dlaczego on tak za tobą lata? Tu nie chodzi przecież jedynie o seks, a nie wierzę, że w tym świecie może pojawić się chociaż cień miłości.
Kobieta czuła się nieco przytłoczona otwartością towarzysza, jego stwierdzenia brzmiały tak, że przez krótką chwilkę zastanawiała się, jak sprawuje się w łóżku. Szybko skupiła się na otoczeniu i zagrożeniach czyhających na każdym kroku. Wchłaniała każdym zmysłem brud, krew, brutalność, nienawiść, zło jawnie demonstrujące swą obecność. W uszach ponownie zadźwięczał szaleńczy śmiech, a przed oczami ujrzała scenkę śmierci dwójki dzieciaków.
Nie mogła tracić czasu. Trzeba było znaleźć odpowiedni statek i wypłynąć. Wtedy podróż o własnych siłach będzie mieć z głowy przez jakiś czas. Jedynie będzie musiała pilnować się, aby nie dobrano się do niej. Miała nadzieję, że obecność łucznika pomoże jej odpędzić zabójców.
Zerknęła na niego, gdy ten spiął się, czujnie obserwując okolicę portu.
Tylko jak długo będę musiała utrzymać go w ryzach zanim nie zmusi mnie do zabicia go?
- Potrzebuję znaleźć statek, chyba że widzisz jakiekolwiek szanse płynąć kilkaset mil malutką łódeczką bądź na tratwie - odparła, idąc za przykładem towarzysza i trzymając włócznię w pogotowiu. Skoro towarzysz obawiał się tego miejsca, to ona także powinna. Dlatego w razie czego, gdyby napadło ich kilka osób i łucznik nie dałby rady ustrzelić wszystkich, użyje Kamiennej skóry, a następnie przystąpi do ataku, próbując nadziać wrogów na grot. W innym przypadku spokojnie kieruje się w stronę białych żagli, zamierzając pytać się po kolei o ich kurs oraz czas wypłynięcia.

Re: Sieć ulic Portu Erola

79
Tłok stawał się czasem nie do zniesienia. Tessa odczuwała częściej cudze dotyki na swoich pośladkach niż mieszku. O dziwo próby kradzieży były raczej nieudolne, jakby złodzieje mieli gdzieś, czy im się uda. Mordy i gwałty stanowiły już zasadę. Jakiś ogromny marynarz wymachiwał dwuręcznym mieczem krzycząc, że wkurwia go tłum; szybko zginął. Trójka mężczyzn trzymała i gwałciła młodą dziewczynę, która zdawała się dopiero wejść w kobiecy wiek, od oprawców była dwa razy mniejsza, przypominała jeszcze zwykłą dziewczynę niż kobietę. Jej krzyki nikogo nie obchodziły, a wokół zbierali się gapie, czekający na swoją kolej by posiąść zmęczoną, zrezygnowaną i pozbawioną nadziei ofiarę niż szukać innej. Towarzysz Tessy przyglądał się tej scenie przez jakiś czas.
Kiedy Czerwonowłosa w końcu dotarła do brzegu, skąd odpływały liczne statki, sytuacja nie wyglądała za dobrze. Wcześniej otrzymała niezliczoną ilość uderzeń z barku, wyzwisk i macnięć. Teraz nic nie wyglądało na to, by miała popłynąć do Keronu. Zajęci zarządcy, jeśli łaskawie znaleźli dla niej chwilę, dosadnie oznajmiali, iż nie potrzebują więcej kurw, bo tych i tak mają o wiele więcej niż samych marynarzy. To była najczęstsza odpowiedź, dalej słyszała już tylko brak miejsca, brak powodu do zabrania "jakiejś kurwy" i tak dalej. Za każdym razem kazano jej wypierdalać, czasem od razu kiedy tylko zaczepiła kapitana. Mogła zauważyć, że nie tylko ona pragnęła płynąć do Keronu, mimo grasujących piratów, bojówek Zielonych, którzy stacjonowali na morzu niedaleko ujścia oraz oczywiście wojny, nienaturalnej zimy i różnych plag w kraju docelowym.
Tessa, czy chciała czy nie, musiała przerwać próby załapania się na wyprawę. Otoczyła ją grupa uzbrojonych, mniej lub bardziej, mężczyzn. Ich motywy były różne: począwszy od chęci zwykłego gwałtu, poprzez chęć mordu, na połączonym pierwszym i drugim kończąc. Towarzysz kobiety zdążył wystrzelić strzałę i zabić jednego z napastników, nim został zmuszony do wyciągnięcia noża (identycznego jak ten, które jego drugie "ja" kupiło w innym świecie ku ślinieniu się Tessy) i odpierania ataków z własnej strony, póki co ubezpieczając plecy towarzyszki. Ta przed sobą miała sześciu mężczyzn, aczkolwiek zaciekawieni przechodnie mieli takie miny, jakby tylko czekali na swoją kolej i włączenie się do zabawy.
Przeciwnicy Tessy nic nie mówili. Nie musieli, ich twarze ukazywały wszystko to, co można by ubrać w słowa. Pogarda, wyższość nad kobietą, traktowanie jej jak zwykłego worka na nasienie. W ich mniemaniu Reyes była gorsza od zwierzęcia, nie miała prawa nawet do życia. I zamierzali dać jej tego wyraźny znak. Jeden z mężczyzn zaatakował od prawej. Miał żelazną pałkę i był bardzo szybki, nie krzyczał jak pojebany, nie dawał więcej znaków niż powinien, a jego ruchy sugerowały jakieś doświadczenie w rozwalaniu cudzych głów. Broń uderzyła w ramię kobiety, a użyta wcześniej Kamienna Skóry sprawiła, że Tessa poczuła jedynie silne uderzenie, niczym z pięści, które bez zaklęcia pokiereszowałoby jej rękę. Włócznia z czarnym grotem błyskawicznie wbiła się w ciało atakującego, prosto w serce.
Pozostała piątka. Jedni wydawali się bardziej podnieceni takim obrotem spraw, inny stali się czujniejsi, wyczuwając nadchodzące wyzwanie. Wszyscy byli jednak wyposażeni lepiej. Jeden z mężczyzn miał miecz i tarczę, drugi szeroką szablę, trzeci włócznię, czwarty, który był zielonym orkiem, dzierżył miecz i topór, kiedy piąty stał w pogotowiu z długim sztyletem.

Re: Sieć ulic Portu Erola

80
Tłum napierający z każdej strony irytował Tessę. Zatęskniła za widokiem opustoszałego portu w brzasku dnia, kiedy mieszkańcom nawet nie przychodziło na myśl, aby wstawać z łóżka. Dostając co chwila barkiem bądź czując na sobie dotyk obcej dłoni, rozdrażnienie wzrastało. Na tyle, by po którymś razie jej brwi nerwowo ściągały się. Miała ochotę każdemu delikwentowi przywalić solidnie pięścią. Próbowała zachować spokój, lecz słysząc co chwila odmowę przy każdym napotkanym statku, coraz bardziej burzyło się w niej. Wyzwiska nie pomagały. Dlatego, kiedy otoczyła ją grupa zbrojnych i dwóch ludzi padło, walkę przyjęła z ulgą. Cios pałką dodał jej animuszu, adrenalina podskoczyła. Bez zbędnych słów, skupiła się całkowicie na starciu. Musiała być szybka, zwinna, zabijać sprawnie, bez wdawania się w pojedynki na wytrzymałość. Być może prócz piątki przed nią, jeszcze więcej przybędzie przeciwników. Tych z tyłu póki co nie liczyła.
Tessa nie wiedziała, jak zareagują ludzie w tym świecie, kiedy wykończy zbrojnych, nie dając się ani zabić, ani zgwałcić. Przestraszą się? A może to ich skłoni do dołączenia do walki? Bardzo szybko przekona się o tym.
Stojąc w pozycji bojowej, gotowa w każdym momencie uskoczyć w bok, pierwsze, co chciała ustalić, to czy w jej zasięgu, najlepiej pod ich stopami, znajdował się budulec, który mogła wykorzystać do rzucenia czaru Dziecko ziemi. Jeżeli tak będzie, to spróbuje na szybko zablokować wszystkich tych, którzy do tej pory nie ruszą się z miejsca (budulec wyrósłby z podłoża, oplatając szczelnie wokół kostek u nóg w nieokreślonym kształcie. Jeżeli każdy rzuci się na nią, to użyje tego zaklęcia, aby przed nimi wyrosła niewielka przeszkoda, przez którą wywróciliby się. Wtedy nie szaleje za bardzo z ilością, starając się, aby ta przeszkoda była dłuższa i zatrzymała jedynie kilku z nich, którzy znajdowaliby się obok siebie. W zależności od sytuacji, albo paruje włócznią nadchodzące ataki z boku bądź przy sprzyjających warunkach atakuje przewróconych, wytrąconych z równowagi, zamierzając szybko, z umiarkowaną siłą uderzyć, chcąc przebić grotem ich plecy, gardła bądź klatkę piersiową. Tessa nie zamierza mitrężyć czasu na jednego przeciwnika. Przy kilku ruchach zmienia pozycję tak, aby mieć baczenie na każdego z osobna, starając się nie stać w miejscu i nie dostać w plecy.
Jeżeli nie będzie szans na użycie Dziecka ziemi, Tessa nie ma innego wyboru, jak walczyć póki co normalnie. Mając obie ręce zajęte przez włócznię, skupiała się na obronie i ataku dzięki niej. Stara się nie dopuścić do sytuacji, gdzie atakowałoby ją więcej niż dwóch przeciwników. Jej ruchy są szybkie i precyzyjne, nastawiając się na zbijanie słabszych ataków i natychmiastową kontrę, którą zamierzała zakończyć życie wroga uderzając w pierś. W przypadku silniejszych ciosów, stara się ich unikać. Cały czas porusza się tak, aby nie złapali jej w jednym miejscu, biorąc w krzyżowy ogień. Jeżeli przy uniku wyniknie szansa, aby zajść go z boku lub z tyłu, zamieniając pozycjami, wykorzysta go, uderzając w plecy lub w bok. Na ten moment Tessa stara się unikać bezpośredniego starcia z mężczyzną z tarczą oraz orka (chyba że to oni będą najzacieklej atakować). W przypadku mężczyzny z włócznią chce go jak najszybciej wyeliminować w swej taktyce.
Z kolei jeśli chodziło o jej towarzysza łucznika, miała nadzieję, że wytrzyma na tyle długo, aby Tessa zrobiła porządek na przedzie. Niefortunne byłoby dla niej, aby wrogowie zaszli ją także z tyłu.

Re: Sieć ulic Portu Erola

81
Przeciwnicy czekali chwilę, dosłownie moment, obserwując swoją ofiarę. Być może w innych okolicznościach rzuciliby się na nią bez wahania, ich twarze i malujące się na nich żądze dawały jasny znak, iż napastnicy tego właśnie chcą. A jednak coś ich powstrzymało. W tym świecie kobiety, jak mogła zaobserwować Tessa, są lepiej wyposażone, uzbrojone, niż w jej świecie. Co druga tutaj nosiła sztylet, bądź ukrywała inne ostre narzędzie. Nawet, jeśli nie miała na pierwszy rzut oka morderczych zapędów, wciąż gotowa była do obrony własnej. To osobliwe zjawisko wydawało się o tyle ciekawe, że nasuwało nowe, abstrakcyjne, aczkolwiek mające realne podstawy wnioski. Noszenie broni nie było tutaj niczym specjalnym, traktowano to jako fragment odzieży bądź biżuterii, a jednak nie wszyscy chodzili uzbrojeni, jakby pragnęli żyć tak, jak żyje się w świecie po drugiej stronie. Tessa jednakże przypominała istną wojowniczkę stworzoną do walki, jakby chciała usadowić się na równi z mężczyznami. Podczas podróży do portu widziała takie jak ona: był gwałcone najbrutalniej, skatowane, cierpiące, nie mogąc wykrztusić słowa, oblepione brudem, krwią, potem i nasieniem. Tessa miała do nich dołączyć.
Wykorzystując sytuację i chwilę zawahania przeciwników, którzy zrozumieli, iż nie mają do czynienia ze zwykła ofiarą, użyła zaklęcia. Ziemia zmieszana z kamieniem, pochodzącym z kamiennych płyt wyścielających cały port, żwawo oplotła nogi napastników. Zdziwili się jedynie przez moment, bowiem twarze szybko wykrzywiły się w grymasie gniewu. Każdy próbował rozbić pułapkę, najsłabiej szło to mężczyźnie ze sztyletem, najlepiej orkowi i temu z włócznią. Pierwszy wykazał się siłą, rycząc ze złością na cały głos, drugi zręcznością i pomysłowością, używając swojej broni niczym łomu bądź dźwigni. Właśnie ta dwójka zaatakowała Reyes pierwsza.
Nie nosili żadnych zbroi, dzięki czemu mogli skupić się na silnych, zmasowanych atakach oraz unikach, nie dając przeciwniczce chwili wytchnienia. Ork atakował najzacieklej, nie przejmując się niczym. Włócznik wykazywał nieco więcej inteligencji, starał się zajść przeciwniczkę od boku. Ta nie pozwalała wziąć się w krzyżowy ogień, cofała się, w miarę możliwości unikała, lecz aktywna Kamienna Skóra, choć zapewniała obronę, zmniejszała szybkość i zwinność. Bronienie się włócznią, choć magiczną, to wciąż bronią przeznaczoną do śmiertelnych ataków, nie mogło wypalić na dłuższą metę. Siła i zaciętość orka zbijała grot, w pewnym momencie zmuszając kobietę do obrony samym drzewcem. Ataki odbijały się raz po raz, jeszcze bardziej prowokując zielonoskórego, który wkładał w uderzenia coraz więcej siły.
Włócznik, zrozumiawszy, iż nie zajdzie przeciwniczki od boku, dołączył do bezpośredniej ofensywy. Szał towarzysza mocno utrudniał mu sprawę, wobec czego mężczyzna zmienił taktykę i wykorzystywał każdą lukę w obronie. To szybko okazało się bardzo skutecznym wyjściem i ciągle cofająca się i broniąca Tessa znalazła się w prawdziwych opałach; podstępny włócznik dodatkowo utrudniał jej podjęcie jakichkolwiek innych działań. Wroga włócznia w pewnym momencie dotarła do celu. Silne i precyzyjne pchnięcie uderzyło w skórzany pancerz, w brzuch, w lewą stronę. Nie dotarło do ciała, jedynie uszkodziło osłonę. Drugi atak był jednak bardziej niebezpieczny. Stalowy grot uderzył prosto w lewe udo Czerwonowłosej. Kamienna Skóra zdała egzamin, jednakże atak przebił się i przez nią, powodując niezbyt głęboką i uciążliwą, lecz wciąż krwawiącą ranę.
Ork zaczął atakować zacieklej. Włócznik poczuł się pewniejszy i również zwiększył tempo. Z tyłu coraz częściej dobiegały ochrypłe przekleństwa łucznika, przebijające się przez odgłosy walki. Tłum gapiów rósł, robiąc ogromny, przesuwający się okrąg. Wszyscy kibicowali mężczyznom.

Re: Sieć ulic Portu Erola

82
Chwila, którą uzyskała przytrzymując ludzi za pomocą zaklęcia, wystarczyła na dodatkowe kalkulacje. Walcząc, tak, jak z początku zakładała, obmyślała różne warianty. Przez cały czas musiała brać pod uwagę, że do tej dwójki mogą dojść kolejni, gdy uwolnią się. Dlatego, kiedy taktyka obrony, zbijania i szukania momentu na uderzenie nie przynosiła rezultatu, ponownie użyła zaklęcia Dziecka Ziemi, jedynie kątem oka zerkając w stronę reszty napastników. Nie zależało jej na konkretnym kształcie, zamierzała opleść nogi mężczyzn ziemią, po czym naciskać masą do środka, aby zmiażdżyć kości. Wystarczyło osiągnięcie wysokości kolan, aby wyeliminować ich. I aby nie zużyć zbyt wiele energii magicznej. Potrzebowała jej do walki. Po przekleństwach łucznika wnosiła, że długo nie utrzyma się i będzie musiała mu pomóc. Pod tym względem doświadczyła krótkiego uczucia deja vu.
Tessa, nadal broniąc się, starając się nie wpaść w krzyżowy ogień oraz ignorując krwawiącą ranę, czeka do momentu, kiedy Dziecko Ziemi zadziałała tak, jak tego oczekuje. Oczywiście jeśli do tego dojdzie. W takim wypadku zbiorowy wrzask bólu wykorzysta jako moment zaskoczenia, dopadając w jednej chwili do orka i uderzając raz (zamierzając trafić w serce, brzuch bądź gardło). Jego zaciekłość przeszkadzała w rozprawieniu się z włócznikiem, który najwyraźniej sprawdzał się w roli wsparcia. Być może sam nie wykaże się umiejętnościami porównywalnymi do Tessy.
Jeżeli uda się ten manewr, oczywiście uważając, aby drugi przeciwnik nie wykorzystał także sytuację oraz wtedy gdy zabija orka, skupia się na samym włóczniku. Jej styl walki zawsze polegał na wykorzystywaniu siły i masy przeciwnika, choć coraz częściej ją samą ponosiło do brutalnej, mało wirtuozyjnej techniki. Zamierzała w tym przypadku to wykorzystać, manewrując tak włócznią i swoim ciałem, aby przeciwnik stał się rozdrażniony, niezgrabny, tracił równowagę. Kiedy tylko dostrzeże te słabości, zaatakuje szybko, z zaskakującą siłą oraz z agresją, chcąc zakończyć to jak najszybciej.
W przypadku, kiedy nadal będzie walczyć przeciwko tej dwójce, w dogodnym momencie zacznie bronić się jedną ręką trzymając włócznię i z dalszym zamiarem wykonywania uników i nie pozwoleniu na zajściu od tyłu, aby w drugiej na szybko wygenerować zaklęcie Grzmotu. Nie musiało być idealne, ale na tyle silne, by odrzucić orka do tyłu i pozbyć się włócznika tak jak zaplanowała. Jeżeli to się uda, nie tracąc ani chwili spróbuje dopaść także orka, chcąc wykorzystać efekty zaklęcia, przebijając go śmiertelnie grotem w odsłonięte miejsce. Jeżeli takiego nie będzie i przeciwnik szybko pozbiera się, walczy w dalszym ciągu tak samo, aczkolwiek momenty, kiedy mogłaby drasnąć przeciwnika grotem, także wykorzysta, mając nadzieję, że świerzbienie zdekoncentruje go na tyle, by popełnić błąd w obronie, którą ona natychmiast wykorzysta, wykonując pchnięcie bronią.
Jeżeli zabije tę dwójkę, a reszta jej przeciwników nadal jest uwięziona, zabija każdego z nich po kolei, nie podchodząc za blisko, aby nie wykorzystali broni przeciwko niej. Jej włócznia zapewniała utrzymanie dystansu, więc zabicie ich nie powinno nastręczać wielu problemów. Także pozwoli jej na kontynuowanie walki, pomagając łucznikowi i nie martwiąc się o plecy.
Jeżeli w czasie walki ktoś uwolni się z pułapki, dochodząc do orka i włócznika bądź pozostając sam na placu boju, Tessa nie pozwoli mu się rozkręcić za bardzo ani wzmocnić ich siłę i skuteczność ataku, natychmiast zmieniając pozycję i atakując trzeciego tak, aby pozbyć się problemu, tak samo jak w innych przypadkach. Cały czas ma na uwadze swoje założenia odnośnie obrony, unikania oraz nie dopuszczenia do sytuacji, gdzie byłaby w krzyżowym ogniu. Tessa wcześniej badała sytuację, teraz, gdy mięśnie rozruszały się, wpadła w morderczy rytm. Nie chciała zwalniać, narzucając tempo. Była wojownikiem, który nie zamierzał paść na samym początku przygody.
Przy najbardziej optymistycznej wersji zdarzeń, kiedy wszyscy są martwi, odwraca się w stronę łucznika, zamierzając od razu wtrącić się w walkę, kryjąc towarzysza.

Re: Sieć ulic Portu Erola

83
Ponowne użycie Dziecka Ziemi nie przyniosło takiej skuteczności, jak się Tessa spodziewała. Spętani zaklęciem, kierowani adrenaliną i wolą przetrwania wobec tego nienaturalnego zjawiska, zdążyli już znaleźć własne sposoby by nie dopuścić, aby zostali jeszcze bardziej uziemieni, odnosząc przy tym obrażenia. Mężczyzna z mieczem i tarczą skutecznie kruszył kolejne kawałki ziemi, ten z szablą również znalazł sposób na skuteczne pozbywanie się nadmiaru złowrogiego żywiołu, trzeci spętany natomiast wykazał się jeszcze innymi zdolnościami. Kątem oka, blokując ataki orka i włócznika, Tessa mogła spojrzeć jak wróg ze sztyletem wyciąga dłoń nad swoje nogi, z której po chwili wyleciały błyskawice. Przypominały Grom; skutecznie niszczyły ziemię, aż w końcu mag uwolnił się i zaczął wyciągać z pułapki pozostałą dwójkę.
Tessa, ciągle walcząc z dwójką przeciwników, w pewnym momencie rozpoczęła defensywę używając tylko jednej ręki. Było to bardzo nieporęczne i trudne, atakujący od razu wywęszyli okazję i natarli jeszcze brutalniej i energiczniej. Mogło się to skończyć bardzo źle dla Czerwonowłosej, gdyby nie fakt, iż taką taktykę kontynuowała jedynie przez krótką chwilę, podczas której zbierała energię niezbędną do zaklęcia. Nie posiadało ono silnej, destrukcyjnej siły, jednakże wystarczyło, by po trafieniu w pierś orka odrzucić go na niewielką odległość i lekko przypalić. To dało Tessie cenne sekundy na rozprawienie się z drugiem przeciwnikiem.
Włócznik nie był zły, ale kobieta przeważała nad nim zarówno siłą, jak i doświadczeniem. Starał się wykorzystywać swoją zwinność. Trafił kilka razy w jej pancerz, lekko go uszkadzając. W pewnym momencie to on przeszedł do defensywy, stracił zimną krew, a twarz wyrażała strach przed śmiercią. Agresja Tessy szybko wybiła włócznika z rytmu, jej siła zmusiła go do uników, aż w końcu zaczął tracić równowagę i pewność siebie, widząc, że nie jest w stanie wyrządzić jej większej krzywdy. Jeden zły ruch kosztował go odwiedziny czarnego grotu we własnym brzuchu. Upuścił włócznię i, plując krwią, upadł na kolana. Tamowanie krwawienia nic nie dało, przechylił się na bok i wykrwawił bardzo szybko. Dawka zwiększonego bólu, który odczuwał, uwięziła mu głos w gardle, aczkolwiek twarz szpetnie wykrzywiona w agonii do samego końca, dawała chociaż częściowe pojęcie o tym, jakie męki przeżywał nim skonał. Cała walka nie trwała więcej niż pół minuty.
Ork zdążył się podnieść, nie przegapił również śmierci swego towarzysza. Zawył ze złości, spowodowanej raczej parującym śladem na jego klatce piersiowej. Mocniej chwycił bronie i ponownie zaszarżował na Czerwonowłosą. Zmusił ją do defensywy, która nie trwała zbyt długo. Szaleńcze machanie bronią w końcu go zmęczyło, na tyle, by stać się wolniejszym. I Tessa zaczęła odczuwać ubytki w energii, parowanie włócznią ciosów orka nie należało do najwygodniejszych, a ponadto musiała ciągle mieć się na baczności. Niemniej, dostatecznie szybko wypatrzyła luki w obronie oponenta, które wykorzystywała natychmiast. Nie zawsze się udawało, ale kiedy już, czarny grot zadawał płytkie rany orkowi. Kilka takich wystarczyło, by specyficzny efekt broni Tessy zadziałał. Atakujący atakował coraz bardziej szaleńczo i nieporadnie, w pewnym momencie zdawał się machać rękoma na oślep, a chwilę później odsłonił się na tyle, by Tessa błyskawicznie wykorzystała sytuację i pchnęła przeciwnika prosto w klatkę piersiową. Ork, plując krwią i charcząc, z brzękiem upuścił bronie, zawył głośno z bólu i upadł do tyłu, a z rany, niczym z fontanny, wytrysnął strumyczek krwi, oblewając Tessę szkarłatnymi kropelkami.
W tym momencie pozostała trójka uwolniła się już całkiem. Tym razem, kątem oka obserwując wcześniejsze zmagania towarzyszy, byli bardziej ostrożni i przygotowani. Zaczęli podchodzić do Tessy z dwóch stron. Jeden zasłaniał się tarczą, za plecami mając szykującego zaklęcie maga, drugi wykonywał powolne, niemal hipnotyzujące ruchy szablą.
Towarzysz Tessy jeszcze żył, aczkolwiek w pewnym momencie powietrze przeszył krzyk pełen bólu.

Re: Sieć ulic Portu Erola

84
Kiedy zabiła dwójkę przeciwników, dostrzegając od razu, że reszta oswobodziła się, natychmiast zdecydowała się na ponowne użycie Grzmotu. Kupa żelastwa i drewna, którą trzymał mężczyzna osłaniający maga, od samego początku przywoływała w Tessie tę jedną myśl - cios zadziała dużo skuteczniej, kiedy przepłynie przez swój przewodnik i równocześnie wznieci małe ognisko. Właściwie sytuacja była idealna, wręcz stworzona do tego, aby pieprznęła go tą konkretną magią. Dlatego cofając się nieznacznie, trzymając pewien dystans, generuje w dłoni zaklęcie, uważając na to, aby oni nie wykorzystali tego, szarżując na nią. Tessa zakładała, że mężczyzna z tarczą będzie osłaniać maga dopóki nie strzeli zaklęciem, więc jeżeli ktoś miałby ją atakować właśnie teraz, to byłby to szermierz. W jego przypadku nie zamierza konfrontować się bezpośrednio, wykonując uniki, które mają na celu nabranie dystansu i niestracenie z dobrej pozycji swego celu. Kiedy w dłoni będzie wystarczająca siła, aby powalić, ogłuszyć, dotkliwie zranić bądź (najlepiej) zabić zbrojnego, natychmiast natrze na przeciwnika, skracając dystans do długości jego miecza i nieco więcej, by nie sięgnął szerokim zamachem ramienia. Wypuści Grzmot (celuje prosto w tarczę, jeżeli odsłoni się, to w pierś), mając nadzieję, że to pozwoli jej od razu uderzyć włócznią w skrywającego się za jego plecami maga. Będzie celować głównie w gardło i ramię, obierając za najprawdopodobniejsze miejsca, w które zdoła dosięgnąć z tej pozycji. Jeśli będą inne możliwości zadania dotkliwych ran, nie zawaha się użyć ich, choć Tessie zależy na natychmiastowym zabiciu oponenta zanim wypuści w nią zaklęcie. Jeżeli będzie trzeba to do wykonania tego manewru nawet przeskoczy przez mężczyznę z tarczą, o ile będą ku temu warunki. W innych wypadkach nie ryzykuje wywrócenia ani złapania za kostkę u nogi. Jej natarcie będzie szybkie, silne, agresywne, nieustępliwe.
Jeżeli nie załatwi zaklęciem pierwszego celu, to Tessa spróbuje naprawić ten błąd włócznią, celując w odsłonięte udo, a następnie w gardło bądź serce. Po tym szybko przemieści się na bok niezależnie czy mag będzie chciał ją zgładzić zaklęciem czy jeszcze będzie potrzebował czasu - Tessa będzie chciała zajść go od boku i uderzyć tak samo jak w innych przypadkach, celując szybko i jak najdotkliwiej dla wroga. Z tej pozycji, jeżeli się uda, to w bok, w plecy bądź inne odsłonięte miejsce.
Jeżeli Tessa dostrzeże wcześniej, w sytuacji kiedy jeszcze nie natarła na zbrojnego lub kiedy jest w trakcie, natychmiast rzuci w niego Grzmotem, wykonując skok w bok, próbując przeturlać się, wstać i zająć dogodną pozycję. Nie będzie tracić czasu na celowanie, zadowalając się rzuceniem naprzód, prosto na tę dwójkę potężnej wiązki, która powinna przynajmniej zachwiać ich równowagę. Wtedy Tessa natrze jak planowała wcześniej, uznając, że zanim mag wygeneruje drugi czar, ma czas na pozbycie się jego osłaniającego. Wtedy używa jednak samej włóczni, kontynuując taktykę, którą stosowała w walce z orkiem. Małe ranki, aby zaraz potem potężnie uderzyć. Maga będzie chciała załatwić od razu, wchodząc głęboko w ich starcie, napierając agresywnie siłowo. Jeżeli trzeba, to przytrzyma dłonią jego sztylet. Tessa chce go od razu nadziać go na grot, celując na środek jego torsu, nawet w brzuch.
Jeżeli uda się którykolwiek manewr, kiedy zabija dwóch z nich, olewa szermierza (chyba że zmusi ją do obrony), natychmiast podbiegając do towarzysza, którego krzyk zaniepokoił ją. Pchnie jednego z najbliższych przeciwników grotem w serce bądź gardło, po czym powie łucznikowi (o ile będzie jeszcze żył), aby zajął się tym z tyłu. Tessa w tym wypadku zamieni się z nim miejscami, biorąc nowych przeciwników w swym bitewnym szale. Ku ironii nie chciała także oglądać śmierci dopiero co poznanego towarzysza. Wiedziała, że będzie go potrzebować.
Kobieta nie brała pod uwagi ucieczki. Kiedy usłyszała krzyk łucznika, zalążek myśli powstał jej w głowie, lecz widok tłumu żądnego krwi i zasłaniający drogę ucieczki, skłaniał ją do hipotezy, że prędzej sami im wsadzą nóż w plecy bądź wepchną z powrotem do kręgu, niż pozwolą na to. Nie mieli wyboru, jak zabić przeciwników czy to się podobało, czy nie. Tessa przez cały czas kontynuuje swą taktykę nie zajścia od tyłu ani z boku komukolwiek. Zależało jej na szybkim obrocie spraw, ale też nie na raptownych akcjach, które nie pomogą niczemu. Musiała mieć nadzieję, że towarzysz wytrzyma do momentu otrzymania od niej wsparcia. Także nie mogła wcześniej zamienić się z nim miejscami, ponieważ stałby się od razu celem dość dobrze współpracujących przeciwników. Mógłby nie dać rady.
Innego wyjścia Wiedźma nie widziała.

Re: Sieć ulic Portu Erola

85
Przeciwnicy wydawali się pewni swego, a choć ostrożni, byli jak najbardziej gotowi do ataku ze swoją nową taktyką i przewagą liczebną większą od ich poległych towarzyszy. Jednakże widok Gromu nieco spowolnił ich zapędy. Atakujący z szablą zatrzymał się nawet niepewnie, delikatnie kołysał się na boki jakby przygotowując do gwałtownego uniku; w przeciwieństwie do kolegów, no nie miał żadnej tarczy. I to pozwoliło mu przeżyć.
Tessa natarła gwałtownie na przeciwnika i uderzyła w niego Gromem. Tarcza rozsypała się z głośnym hukiem, poleciały iskry i drzazgi, buchnął ogień. Wróg został wytrącony z równowagi, a ona sama nie przejęła się zbytnio odłamkami lecącymi w jej stronę z racji doskonałej ochrony Kamiennej Skóry. Wykorzystała sytuację i wbiła włócznię prosto w udo ofiary. Ranny zawył z bólu i uniósł miecz, starając się wyprowadzić cios, jednakże czarny grot bardzo szybko znalazł się w jego gardle. Trysnęła krew, z rany i ust, twarz zastygła w grymasie cierpienia i przeciwnik upadł, charcząc i bulgocząc, plując własną posoką na wszystkie strony. Szybko umarł, jeszcze kilka razy zaatakowany przez silne drgawki.
Przemieściła się na bok, chcąc zajść maga z innej strony. Jego dłoń błyszczała, wyładowania elektryczne oplatały całe jego ciało jak węże. Z krzykiem wypuścił zaklęcie prosto w Tessę. Jaskrawa, oślepiająca błyskawica uderzyła w lewe ramię, niszcząc skórzany naramiennik, pozostawiając na jego miejscu kawałek śmierdzącej, stopionej i dymiącej skóry.
Drugiego zaklęcia przeciwnik nie zdążył wyprowadzić. Obrona sztyletem również na niewiele się zdała. Obrócił się twarzą do przeciwniczki, która zaatakowała szybko i brutalnie. Ostatnim, co ukazało się w jego oczach, był strach. Ostatnim wyrazem twarzy okazał się ból, kiedy czarny grot wbił się prosto w serce. Trysnęła fontanna krwi, sztylet z brzękiem upadł na ziemię, a martwy czarodziej osunął się i już więcej nie drgnął. Ale i Tessa odczuła ból, kiedy cięcie przeciwnika przebiło jej kamienną skórę, która natychmiast zaczęła krwawić, i delikatnie dosięgnęło mięśni lewej łydki.
Tessa nie mogła mieć oczu z tyłu głowy, nie była również na tyle szybka i zwinna, by jednocześnie atakować i obracać się tak, by przeciwnik nie zaszedł jej z boku lub tyłu. Ten z szablą, widząc już wcześniej upadek kolegi z tarczą, zwinnie i spokojnie okrążył przeciwniczkę i wystosował silny, celny atak mający za zadanie spowolnić ją, akurat chwilę po tym jak zabiła maga. Rana bolała i krwawiła, utrudniała poruszanie się, w dodatku znajdowała się na tej samej nodze co rana po pchnięciu włócznią w udo. Przeciwnik wydawał się być bardziej zdziwiony udanym atakiem i przestraszony jego konsekwencjami niż zadowolony. Natychmiast odskoczył do tyłu i, ponownie hipnotyzujące wywijając szablą, przygotowywał się do walki, będąc u szczytu swej ostrożności.
Tymczasem tłum wrzasnął, jednakże nie ten, który otaczał Reyes. Już wcześniej oddzieliła się od Łucznika, który znajdował się w ludzkim kręgu dalej, mniejszym, lecz tak samo cieszącym się walką. Krzyk mężczyzny i podniesione głosy sugerowały, że coś tam się stało.

Re: Sieć ulic Portu Erola

86
Nawet nie skrzywiła się, gdy poczuła ból. Zerknęła na cięcie na łydce, aby zaraz podnieść wzrok na szermierza, który wydawał się tym zdziwiony. Ten moment cierpienia, dał jej więcej animuszu. Poczuła w sobie złość, chęć, by trudy wczorajszego dnia zespolić w tej walce. Żal ustąpił wściekłości, adrenalinie, jej naturze, która nakazywała sianie zniszczenia właśnie w tym miejscu i w tym czasie. Tessa nie czekała na zbawienie ani na ruch przeciwnika. Wiedząc, że coś wydarzyło się z łucznikiem, musiała natychmiast działać. Nie zważając na rany ruszyła na szermierza, nie zamierzając bawić się z nim. Chciała go zabić, parując jego ciosy, posuwając się powoli do przodu, wręcz napierając; zamierzała przebić się przez jego obronę siłą, wykorzystując strach, który już wzbudzała. Spróbuje go zabić jak najszybciej się da, celując w serce lub gardło. Nie pozwoli na dłuższy pojedynek, zmusi go do stracenia zimnej krwi. Wtedy wykorzysta ten moment.
Tessę nie spotkało nic dobrego w ciągu ostatnich kilkudziesięciu godzin. Musiała odreagować. Wyglądało na to, że znalazła ujście rosnącej wściekłości na jej przeklęty los, na śmierć Garena, na to w jakim popierdolonym miejscu znalazła się. Pozwoliła, aby to wymalowało się na jej obliczu, by poczuli to ludzie wokół niej. Powinni się bać, bo tego w tej chwili pragnęła. Weszli jej w drogę, chcieli śmierci, pogardzali kobietami - dostaną to, o co prosili się. Kobieta ich wszystkich zapierdoli. Nigdy nie przepadała za gwałcicielami. Gdy podkładali się, zabijała bez cienia wyrzutu sumienia.
Jeżeli udało jej się pozbyć szermierza, natychmiast podbiega do drugiej grupy, z impetem atakując plecy przeciwników, chcąc przebić je śmiertelnie grotem. Zamierza wykorzystać element zaskoczenia, próbując zabić jak największą ich liczbę w jak najszybszym czasie. Momentami włócznię będzie wykorzystywać jak pałkę, uderzając drugim końcem włóczni w brzuch, bark, bok lub podcinając z boku. Drugim końcem zamierza zabijać tak samo jak wcześniej. Chce wykorzystać moment, w którym nie są w stanie jej okrążyć, a ona ma szansę wtargnąć pomiędzy nich niczym huragan, niszcząc ich pozycje, dać szansę łucznikowi pozbierać się, jeżeli nadal żył.
Jeżeli w momencie, gdy Tessa włączy się do walki, łucznik znajduje się w sytuacji, kiedy nie może się bronić, a jest o krok od otrzymania śmiertelnego ciosu, natychmiast próbuje przebić się tam, zamierzając go ochronić poprzez zbicie ciosu lub zabicie przeciwnika. W bitewnym szale spróbuje dokładnie zliczyć wrogów i mniej więcej ocenić ich możliwości. Także jej towarzysza, którego mogłaby po prostu zostawić. Przy tym nie zamierzała stać w miejscu, ciągle przemieszczając się na tyle, na ile pozwalała jej sytuacja. Nie chciała dać im szansy na ułożenie strategii. Im szybciej wyeliminuje ich, tym lepiej, a ona pomimo krwawiącej nogi, czuła się silna. Na tyle, by ludzie przed nią zesrali się ze strachu.

Re: Sieć ulic Portu Erola

87
Tessa, obolała, zakrwawiona i zmęczona, a przede wszystkim chcąca się wyżyć za wszystkie złe chwile, zaszarżowała na gotowego do obrony przeciwnika. Obserwując już wcześniej jej walkę i ruchy, ten wykazał się większymi zdolnościami niż można by przypuszczać. Z każdym sparowanym ciosem, nawet jeśli jego własne również nie dosięgały celu, nabierał pewności siebie i wiary w zwycięstwo. A przynajmniej w przetrwanie. Tessa męczyła się coraz bardziej. Użyte wcześniej zaklęcia i ciągle działająca Kamienna Skóra skutecznie uszczupliły jej zasoby energii magicznej, ponadto od dłuższych chwili nieprzerwanie walczy, blokuje, atakuje, porusza się. Zaczęła odczuwać ogień w płucach i ubranie klejące się do spoconego ciała, również włosy łączyły się w grube kosmyki niemal przypominające macki. Znacznie zwolniła, przez moment nawet została zmuszona do obrony, jednakże gniew, adrenalina i chęć działania skutecznie ją napędzały. Wytrzymałością również górowała nad oponentem, który choć wydawał się doświadczonym i wprawionym szermierzem, nie mógł dłużej odpierać śmiercionośnych ataków magicznej broni. W pewnym momencie jego pewność siebie spadła do minimum; zawahał się, jakby nie wiedząc, czy chce dalej walczyć czy uciekać. Kosztowało go to życie, czarny grot nie został zbity dostatecznie mocno i wbił się w prawe płuco, głęboko, niemal na wylot. Mężczyzna z szablą zaczął charczeć i pluć krwią, kolejna broń z brzękiem upadła na kamienne płyty. Umierał dłużej niż jego towarzysze, a ostatnim co widział była piękna, lecz groźna twarz pokryta ściekającymi plamami krwi i poprzeplatana czerwonymi niteczkami włosów.
Tessa dopiero teraz mogła zauważyć, że publiczność milczy. Niektórzy mieli wyciągnięte bronie, ale nikt nie odważył się zaatakować. Większość miała oczy i usta szeroko otwarte, a gdy tylko ostatni mężczyzna padł, gapie zrobili kilka kroków do tyłu. Ci, którzy byli na drodze Czerwonowłosej pędzącej na ratunek towarzyszowi, błyskawicznie rozstępowali się niczym płotki zwiewające przed większą rybą.
Kiedy znalazła się na polu bitwy Łucznika, ujrzała scenę nieco inną od tej, której się spodziewała. Jej towarzysz akurat dusił krzyczącego wniebogłosy przeciwnika, a po zobaczeniu Tessy, po prostu skręcił mu kark i rzucił truchło jak zwykłego śmiecia. Wokół leżały inne ciała, w ogromnych kałużach krwi. Z trupów wystawały różne bronie: miecze, włócznie, noże, strzały, a ciał łącznie było siedem.
- Tessa, przerwałaś mi zabawę. Już skończyłaś? Długo ci to zajęło i jak widzę oberwałaś - powiedział Łucznik i zaczął przeszukiwać martwe ciała, wyciągając z niektórych noże i strzały; był nietknięty, a nie miał na sobie najmniejszej ochrony, za jego pasem nie znajdowały się żadne noże, które obecnie znajdowały się z martwych przeciwnikach, a nieco dalej leżał łuk i kołczan.
Oba tłumy gapiów połączyły się i z ciekawością przyglądały tajemniczej dwójce. Na tym niewielkim terenie panowała martwa cisza, przerywana jedynie uderzeniami fal, skrzypieniem statków i tradycyjnym gwarem. Widząc, że nikt inny nie ma zamiaru atakować Czerwonowłosej i mężczyzny z blizną, publiczność zaczęła się rozchodzić.


Spoiler:

Re: Sieć ulic Portu Erola

88
Choć pojedynek z szermierzem potrwał dłużej niż przewidywała, to czuła się świetnie, mogąc wyżyć się jeszcze bardziej. Nawet palące płuca nie mogły sprawić, aby zatrzymała się przez moment, aby zaczerpnąć tchu. Z ulgą przyjęła fakt, że towarzyszowi nic się nie stało. Wyglądało na to, że mężczyzna świetnie sobie radził i bez łuku. Tessa zwlekała z odpowiedzią, przyglądając się otaczających ich gapiom. Byli bezpieczni, przynajmniej w tej chwili. Dezaktywowała zaklęcie ochronne z cichym westchnieniem. Wsparła się na włóczni, trzymając ją przed sobą, na nieco szerzej rozstawionych nogach, co wyglądało bardzo nonszalancko. Przez dłuższą chwilę przyglądała się łucznikowi, jak przeszukuje ciała, zabierając przy okazji swoją broń.
- Miałam dłuższą przerwę. Poza tym nie miałam wcześniej okazji sprawdzić, jak sprawuje się moja włócznia w walce. Ćwiczenia to nie to samo, co starcie na śmierć i życie. - Wzruszyła ramionami, zupełnie nieporuszona faktem, że ze spadkiem adrenaliny, animuszu oraz emocji, wzrasta poziom odczuwalnego bólu. - Ty także jakoś specjalnie nie spieszyłeś się. Obawiałam się, że jeszcze padniesz, ale sprawiłeś mi miłą niespodziankę. Radzisz sobie sam, to dobrze. Nie muszę się tobą przejmować. Jeżeli wcześniej miałam wątpliwości czy zabierać cię z sobą, to teraz je rozwiałeś. Przydasz mi się.
Skierowała wzrok na rany na lewej nodze, oceniając pobieżnie czy powinna teraz zainteresować się opatrzeniem ich, czy natychmiast ponowić próbę szukania statku do Keronu. Następnie zerknęła na przypaloną skórę pancerza. Westchnęła ciężko. Sięgnęła dłonią, delikatnie sprawdzając, czy temperatura już spadła, czy nadal było lepkie i rozciągliwe (jak się spodziewała). Póki co nie zamierzała tego ruszać, uznając, że może przeczekać na sam koniec jej listy potrzeb. Będzie musiała zastanowić się, czy uda się uratować coś z tego.
Wsparła włócznię o ramię, drugim, obolałym od pałki, poruszając ostrożnie. Skrzywiła usta z bólu, lecz nadal nim poruszała, jakby to miało pomóc w odzyskaniu jej sprawności i polepszeniu samopoczuciu. Czuła się zmęczona, a nieznaczne obrażenia potęgowały to uczucie. Mimo to nie przejmowała się tym, szukała w tym ulgi. Myślami była przy Garenie, przy wczorajszym starciu - ból w jej sercu został stłumiony przez przyjemność z własnego fizycznego cierpienia.
Zaśmiała się cicho, z nutką autoironii, posępnie, bez żadnej wesołości.
- Czuję się jak kiedyś, gdy wędrowałam nieustannie przez świat. W takich momentach czuję, że żyję.
Nie zagłębiając się więcej w temat, ruszyła w kierunku pozostawionych trupów. Śladem łucznika także ich przeszukała. Jeżeli mieli przy sobie pieniądze, krótkie ostrza, to przywłaszczała to sobie bez wyrzutów sumienia. Zastanawiała się nad zabraniem także pałki, jako broń, z którą całkiem nieźle sobie radziła, ale uznała, że nie ma co za dużo ze sobą taszczyć. Jeżeli nic więcej nie wydarzy się, to ruszy dalej z towarzyszem na poszukiwanie statku, który przyjmie ich. Po drodze spróbuje znaleźć miejsce, gdzie bez spojrzeń tłumu, mogłaby bliżej przyjrzeć się swoim ranom i je opatrzyć, jeżeli zachodziła taka potrzeba. Póki co wolała za długo nie pozostawać na widoku. Pomimo przedstawienia zawsze mógł znaleźć się jakiś śmiałek, który chciałby wykorzystać jej sytuację.
Jeżeli po drodze będą mieli okazję podejść brzegu morza, aby bez problemu umyć ręce i twarz, ignorując sól morską; to tak zrobi. Także przejedzie mokrą dłonią po włosach, zgarniając je z powrotem z twarzy.

Re: Sieć ulic Portu Erola

89
- Póki co wypadasz gorzej ode mnie, więc ciesz się, że ratuję ci życie - odpowiedział z lekkim droczeniem Łucznik.
Wydawał się być w o wiele lepszej kondycji od niej. Również oddychał ciężko, a ruchy zdradzały zmęczenie. Zielona tunika kleiła się do silnego i sprawnego, umięśnionego ciała, tak samo jak brązowe spodnie. Był brudny od krwi wrogów i spocony, ale uśmiechał się z zadowoleniem, wydawał się przy tym częściowo nieobecny, jakby myślami wciąż przeżywał walkę.
Tessa również przeszukała trupy poległych wrogów, jednakże nic nie znalazła. Mieszków nie mieli albo wcale, albo były puściutkie; żadnych dodatkowych broni również nie posiadali. Wyglądali zupełnie tak, jakby zgarnęli skądś bronie i po prostu uznali, że się zabawią, tym razem znalazłszy się w złym miejscu o złym czasie. Kosztem własnych żyć zadali niedoszłej ofierze niezbyt groźne rany, zmęczyli ją i uszkodzili pancerz, który w miejscu uderzeniu zaklęcia posiadał ciągle ciepłą i delikatnie klejącą skórę. Czerwonowłosa i Łucznik ruszyli dalej.
Nie znajdowało się nigdzie odpowiednio zakryte miejsce, by Tessa mogła się opatrzyć. Ciągle krwawiła, a rany i zmęczenie dokuczały. W prawdzie z czasem oddech się uspokoił, ale krew nieprzerwanie uciekała zaznaczając ścieżkę. Bolało, nawet bardzo. Łucznik wypatrywał czegoś cały czas, w tłumie. Trzymał łuk z nałożoną strzałą i rozglądał się, niekiedy nerwowo. Wciąż pozostawał czujny, ale było coś jeszcze. Dopiero po paru chwilach jego stan okazał się jasny. Znienacka napiął cięciwę i wystrzelił kilka strzał. Kilkanaście metrów dalej upadło paru ludzi, a Łucznik natychmiast do nich podbiegł. Zabrał całą zawartość z ich tobołków. Znalazł tam tylko żywność, ale uśmiechnął się z zadowoleniem, jakby o to mu chodziło. Wrzucił wszystko do swojego plecaka. Ludzie w pobliżu przygotowali się na atak, ale zrozumiawszy, że są bezpieczni, rozluźnili się i wrócili do swoich spraw.
- No, teraz możemy wyruszać! Radziłbym ci coś zrobić z raną, ciągle krwawi. Może się nie wykrwawisz od razu, ale znacznie osłabniesz. To już cię spowalnia - powiedział towarzysz Tessy.
Ruszyli dalej, szukając kolejnych statków, na które mogliby się zabrać. Strażnicy i zarządcy nie wpuszczali ich na pomosty, więc szukali dalej. Port był ogromny, ale w tamtej chwili wydawało się, że tak prędko nie znajdą żadnego transportu morskiego. W pewnym momencie usłyszeli dochodzące z tyłu klaskanie. Niezbyt głośne, głuche, ale z pewnością skierowane do nich.
Ludzie odsuwali się na boki, ustępując grupie uzbrojonych mężczyzn. Byli to zarówno Keronczycy, jak i mieszkańcy Archipelagu, choć widać było również orków, gobliny, Uratai, elfy wschodnie i Wysokie. I ta pokaźna i budzące strach oraz respekt gruba rozsunęła się. Przed szereg wyszedł ten, który klaskał.
Elf, wyższy od Tessy. Miał włosy w kolorze złota, odbijając promienie słońca niemal świecące, z grzywką z prawej strony sięgającej intensywnie błękitnego oka. Twarz jednocześnie niewinna i tajemnicza, choć zdecydowanie już dawno osiągnął wiek męski. Uśmiechał się delikatnie, a w całym grymasie każdy widział co innego: jedni aprobatę, inni pogardę, jeszcze inni zadowolenie myśliwego, który schwytał w sidła cenną zwierzynę. Nieznajomy nosił czysty i zadbany, długi, nabijany srebrnymi ćwiekami ciemnozielony płaszcz, z wysokim kołnierzem oraz dużymi, również srebrnymi guzikami w kształcie ludzkich czaszek, nałożony na fioletową, wyszywaną złotymi wzorami tunikę. Na nogach miał ciemnobrązowe spodnie ze skórzanymi ochraniaczami na kolana oraz czarne, skórzane buty z grubymi podeszwami i wysokimi cholewami. Na dłoniach miał cienkie, zielone, skórzane rękawice. Jednakże tym, co najbardziej rzucało się w oczy, była śnieżnobiała, długa rękojeść wystająca zza pasa. Elfi długi miecz, katana.
Nieznajomy zaprzestał klaskania. Dłonie splótł za plecami i spojrzał to na Tessę, to na jej towarzysza, po czym zatrzymał wzrok na kobiecie.
- Moje gratulacje, to była piękna walka. W prawdzie brakowało jej gracji, finezji i porządku, ale posiadała swój urok. Dostarczyła mi rozrywki. Dziękuję. To chyba najlepsze, co mnie w tym miejscu spotkało. Chciałbym jeszcze nie raz przyjrzeć się twojemu stylowi walki. Jest chaotyczny, niezorganizowany, nudny, przewidywalny i praktyczny, ale w tej czystej, naturalnej brutalności kryje się piękno - powiedział głębokim, melodyjnym głosem, w którym jedni widzieli rozmarzenie, drudzy pochwałę, a jeszcze inni kpinę.
Łucznik nie czekał. Błyskawicznie nałożył strzałę, napiął cięciwę i koło jego twarzy świsnął bełt, który zabił człowieka kilka kroków dalej. Towarzysz Tessy opuścił broń, z groźnym wyrazem tworzy wpatrując się w kusznika, z którym nie miałby szans i drugiego, nakładającego nowy pocisk.
- Tessa, prawda? - Elf ciągle wpatrywał się w kobietę. Nie mierzył jej wzrokiem, nie oceniał, po prostu patrzył jej w oczy. - Czy zechciałabyś dołączyć do mojej załogi statku? - zapytał kulturalnie. - Zapłacę dużo za pomoc w ochronie ładunku. Nie wydajesz się być w szczytowej kondycji, ale i tak doceniam ten ogień, który bucha w tobie. Jest piękny. Podoba mi się. Chcę go.

Re: Sieć ulic Portu Erola

90
- Opatrzę ranę, gdy znajdziemy odpowiednie miejsce do tego - odparła lakonicznie Tessa, rozglądając się nadal.
Spięła się nieznacznie, gdy do uszu dotarł dźwięk klaskania. Podskórnie przeczuwała, że one są dla nich. Zatrzymała się w miejscu, spoglądając w tym kierunku. Zmarszczyła brwi, dostrzegając sporą grupę zbrojnych. Miała nadzieję, że nie przyjdzie jej ponownie walczyć, choć palce świerzbiły ją, zaciskając się na drzewcu.
Fakt, że właśnie spotkała kogoś, kto najwyraźniej musiał przyglądać się im od samego początku, nie dziwił ją jakoś specjalnie. Bardziej, że był tak wyglancowany, zadbany i czysty. Zupełna odmiana w ciągu ostatnich kilkudziesięciu minut, gdzie wszędzie panował brud, smród oraz syf.
Spokojnie wysłuchała słów elfa, nie zdradzając żadnych emocji. Cały czas patrzyła prosto w oczy rozmówcy, nie obawiając się niczego. Jedynie na moment wzrok spoczął na towarzyszu, gdy znienacka wystrzelił z łuku, zabijając człowieka. Nie skomentowała tego ani słowem. Kiedy elf zapytał się, chcąc potwierdzić jej imię, skinęła głową.
- Nie jestem najemnikiem ani tym bardziej przedmiotem do nabycia. Interesuje mnie jedynie podróż do Keronu. Mam towarzysza, którego zignorowałeś. Twoja oferta póki co nie podoba mi się prawie tak samo jak wcześniejszy komentarz - odpowiedziała, nie spiesząc się zanadto. Tessa nie wyglądała na szczególnie przejętą "zaszczytem", który ją spotkał, nawet nie na obrażoną krytyką; pozostawała niewzruszona.
Jeżeli spotka się z agresją, natychmiast rzuci czar Kamiennej skóry, broniąc się jakkolwiek włócznią.

Wróć do „Port Erola”