Ulice Portu Erola

1
Jak każde większe miasto, Port Erola posiada swoje własne sieci ulic łączące poszczególne dzielnice. W przeciwieństwie do ciasnych, brudnych i zniszczonych uliczek miast na kontynencie, w miastach Archipelagu, gdzie panuje dostatek, stosunkowo trudno się zgubić. Wybrukowane drogi, naprawiane na bieżąco i czyszczone co najmniej raz na parę dni, wolne są od nieczystości, które w innych krainach ludzie wyrzucają z okien wprost na głowy przechodniów. Doskonała jakość dróg umożliwia szybkie poruszanie się i wygodę, koła wozów nie niszczą się od wybojów, kopyta zwierząt jucznych nie zapadają się w błotnistą drogę, a i nogi samych pieszych nie męczą się tak bardzo.
Kilka głównych ulic, prowadzących głównie z portu, rozchodzi się w głąb miasta. Wiele wspaniałych budynków, takich jak urzędy, sądy, karczmy, a nawet ekskluzywne domy rozkoszy znajdują się właśnie przy owych drogach, jeśli oczywiście nie zostały wybudowane z jakiegoś powodu w odosobnieniu. Główne ulice rozgałęziają się na dziesiątki mniejszych uliczek, a te na jeszcze mniejsze, najczęściej prowadzących do stojących nieco z tyłu budynków użytkowych czy znajdujących się poza dzielnicą mieszkalną domów. Ze względu na taką sieć ulic tłok w mieście spada do minimum, choć w godzinach szczytu główne ulice są tak zatkane, że ludzie wpadają na siebie, towary spadają bądź giną bez śladu, a nie jeden kieszonkowiec obławia się w złocie. Ktoś, kto zna miasto dłuższy czas, może przejść z jednej jego części do innej w czasie o wiele krótszym, niż zrobiłby to ostrożny wędrowiec poruszający się tylko głównymi drogami, stosując się do licznych drogowskazów i bazując na widniejących przy budynkach szyldach.

Re: Sieć ulic Portu Erola

2
Dwa miesiące minęły Tessie tak szybko, że mogła tego nawet nie zauważyć. Jej życie przez ten okres różniło się znacznie od życia jakie miała do tej pory. Teraz jej poczucie czasu, w myśl idei "szczęśliwi czasu nie liczą", mocno zanikało, a to przez pewnego nachalnego, przystojnego i groźnego kiedy trzeba osobnika, który niemal nie dawał jej chwili wytchnienia. Garen spotykał się z Tessą za każdym razem, kiedy ta miała czas i nie była w pracy, bądź on sam nie był zajęty jakimiś sprawami, co zdarzało się raczej rzadko. Mniej przejmował się jej chęciami, a jeszcze mnie siłami i nie było dla niego problemem nachodzić ją w domu, przynosząc jedzenie i gorzałę. Szanował jednak jej prywatność, starał się nie wchodzić aż tak na głowę i po prostu miło spędzać czas. Jego perswazja działała na nią niemal wyśmienicie. Często podróżowali na pobliskie wysepki, zwiedzali archipelag, spędzali czas na plaży bądź morzu, w karczmach na grach i rozmowach z innymi ludźmi o podobnym usposobieniu. Bardzo szybko jedną z ich ulubionych atrakcji stały się krótkie sparingi na drewniane miecze. Garen traktował to jako luźną rozrywkę, nie zgadzał się jeszcze na pełen trening. Pokazywał Tessie kilka przydatnych ruchów mieczem, dzielił się z nią wiedzą i doświadczeniem, a i oboje szkolili się w walce włócznią. Czasami mężczyzna zapraszał kolegów, tylko po to, by popisać się przed swoją kobietą i pokonać ich, przeważnie z łatwością, choć nie jednego siniaka musiała mu Tessa opatrywać. Takie ich zabawy miały również często na celu wymęczenie się, dzięki czemu alkohol lepiej wchodził do głów, a późniejszą porą oboje mogli odpocząć w swoich ramionach.
Garen dawał kochance poczucie bezpieczeństwa, ciepło, oparcie. Był jej szczerym przyjacielem, lecz wszystko to zmierzało we wiadomym kierunku. Mężczyzna nie naciskał na otwarty związek, ale pojawiało się coraz więcej aluzji, a ludzie szeptali, również rodzina Tessy. Jakby nie było, wyglądali jak para, spędzali ze sobą wiele czasu i dobrze się razem bawili. Koszmary kobiety mocno straciły na sile, a kilka nocy, kiedy spała w mocnych objęciach kochanka, nie pojawiły się wcale. Mogła z nim porozmawiać na wszystkie tematy. Zdawało się, że tylko on ją rozumie, akceptuje jej chorą część charakteru, która normalnego człowieka przyprawiłaby o dreszcze, a nawet zmusiła do ucieczki. Poświęcał się dla niej również, pytając o magię, która choć nie interesowała się go i czuł lęk, była jedną z rzeczy znanych Tessie i ta miała okazję zrobić użytek ze swej wiedzy i doświadczenia. Oboje często zwiedzali różne sklepy. Garen był bardzo żywy i energiczny, rozwijał się przy kochance. Zastanawiał się nad wzięciem dodatkowej pracy, by kupić większe mieszkanie, a przy tym planował rozwinąć swe umiejętności w dziedzinie kowalstwa. Dzięki niemu również Tessa czuła się jak prawdziwa kobieta i z pewnością nie jedna mogła jej zazdrościć, gdyż Garen był kochankiem niemal idealnym, a rutyna rzadko witała zarówno w ich codziennym życiu, jak i łożu.
Było już kilka godzin po północy i obecnie wracali z karczmy, w której, przy kilku dzbankach gorzały, grali w kości, plotkowali i wymieniali się opowieściami z doświadczonymi weteranami podróżującymi po statkach jako dodatkowa ochrona przed piratami. Oboje byli nieco wcięci i zmęczeni, lecz humory mieli idealne. Na gwieździstym niebie wisiał czerwonawy Mimba i błękitny Zarul. Ulica, którą akurat szli, była dość dobrze oświetlona stojącymi po bokach metalowymi, splecionymi z pasków metali koszami, w których buchały płomienie oraz pochodniami wiszącymi na ścianach. Garen ubrany był w czerwoną tunikę dobrej jakości (był to jeden z licznych ciuchów, które kupował by bardziej podobać się Tessie, z pewnością tracąc większość wypłaty), czarne spodnie z cienkiej skóry i również czarne buty. Przy pasie miał swój miecz, z którym poruszał się często.

Re: Sieć ulic Portu Erola

3
[Z poddasza (mieszkania Tessy)

Zbyt szybko minął ten czas, właściwie to w tym tempie życia przeleciał w oka mgnieniu. Dopiero co spotkała po siedmiu miesiącach Garena, a tu już przewinęły się kolejne dwa. Była zakochana, oddychała pełną piersią, znowu brała garściami z życia, nie zaznając nudy. Nie miała kiedy snuć dalekosiężnych planów, praktycznie cały czas zajmował kochanek, który bardzo pilnował i starał się, aby ich znajomość tak szybko nie zakończyła się. Jedynie podczas rejsów, nocy czy wyjątkowej chwili samotności mogła zagłębić się w swych rozmyślaniach, zanalizować całą tę sytuację, myśleć o swoim dalszych życiu. Z początku nie potrzebowała takich chwil, lecz z biegiem czasu Tessa odkryła, że czasami brakuje jej samotności, uczucia zdania tylko na samej sobie, złych warunków, spania na świeżym powietrzu, niebezpieczeństwa, niepewności jutra. Garen dawał jej zupełnie co innego. Niejednokrotnie złapała się na myśli, że byłby idealnym mężem i ojcem, aby zaraz łapała ją konsternacja, ponieważ dzieci nigdy nie miała zamiaru posiadać. Małżeństwa także nie planowała, a mimo to zastanawiała się nad tym. Kobieta dalej nie wiedziała, co zrobić ze swoim życiem, jednakże w ciągu dwóch miesięcy nastąpiła znacząca zmiana: nie rozpatrywała przyszłości w pojedynkę, gdzieś tam do serca wkradł się Garen i juz nie potrafiła wyobrazić sobie, aby wyruszyła na wyprawę i nie zobaczyła kochanka przez dwa, trzy lata.
Tessie brakowało adrenaliny, niebezpieczeństwa, szalonych przygód. Małe wyprawy na pobliskie wyspy, spacery po plażach oraz samym archipelagu nie wystarczały jej. Coraz częściej wodził ją zapach morza, fale, pieśni marynarzy, mity o potworach. Często opowiadała o tym z rozmarzeniem Garenowi, lecz nie powiedziała ani słowa, że zamierza gdziekolwiek wyruszyć. Mężczyzna mógł być jednak pewien, że dawny duch odzywa się w niej, wzywając na dalsze rozboje. Ona jednak trwała z nim, spędzając czas, bawiąc się świetnie, nawet ucząc się podstaw walki na miecze. Czerpała z tego przyjemność, z uśmiechem witała każdy poranek, każde małe starcie, nawet każdy nabyty siniak. Tessa była szczęśliwa i nie ukrywała tego. Jedynie wciąż nie odpowiadała na aluzje. Rodzina już pytała się o Garena od blisko dwóch tygodni, najbardziej brat, który odkąd dowiedział się, że spotyka się z kimś, przestał nachodzić ją w mieszkaniu. Najwyraźniej przeczuwał, że natknie się na trzecią osobę. Zaciekawiony zaczepiał ją co i rusz na wspólnych, rodzinnych obiadach. Kobieta nigdy nie wiedziała jak na to odpowiedzieć, więc po prostu ich wszystkich spławiała jednym zdaniem. W duchu czuła, że gdyby przyprowadziła Garena ze sobą, to ktoś z rodziny zaciągnąłby go na bok, doradzając jak by ją tu zatrzymać w Eroli na zawsze. Oczywiście to jemu by kibicowali, nie jej. A mimo to coraz częściej zastanawiała się czy nie powinna przedstawić go rodzicom.
Zdarzały się noce, gdy nie miewała koszmarów. Uznała to za dobry znak. Żal odchodził, chyba w jakiś sposób zaczęła akceptować stan rzeczy. Ostatnio nawet siadała w wolnych chwilach, najczęściej, gdy kochanek spał, kartkując swój dziennik. Czytała stare wpisy, dodając nowy, dłuższy, o samym Tuk'kok, nie szczędząc szczegółów. Przelewała myśli oraz wydarzenia, które później pozwalała przeczytać Garenowi jako dowód zaufania. Nie kryła się z tym, co sądziła na jego temat i poległych towarzyszach, w pewnym momencie opowiedziała więcej o Meruemie, oszczędzając intymnych szczegółów. Powoli w Tessie zrodziło się inne uczucie. Było ciepłe, miłe, niegasnące. Wiedziała, że tak szybko nie zgaśnie. Z każdym dniem było mocniejsze. Zdawała sobie sprawę z tych znaczących zmian. Zazwyczaj wtedy leżała obok, w mroku splatając palce z kochankiem, czasami nawet przyłapywał ją na tym, jak wpatruje się w niego, gdy spał, z zagadkowym, zamyślonym wzrokiem. Nic nie mówiła. Opadała na poduszkę, obejmując go. Doskonale wiedziała, że chciał od niej odpowiedzi, na którą jeszcze nie naciskał.
Jeżeli Garen pragnął zwierzyć się, cokolwiek powiedzieć, zawsze słuchała z uwagą. Ona także mówiła mu wiele rzeczy. Mężczyzna doskonale wiedział, co znaczy dla niej ich więź i jak wyglądały jej ostatnie dziesięć lat, a także o nieudanym narzeczeństwie jeszcze dawniej. Opowiedziała mu dlaczego zdecydowała się na rezygnację z urody na rzecz wypraw, wyjaśniła, jak wygląda tam rzeczywistość i że nie miałaby szans przetrwać, gdyby nie ten radykalny krok. Miała nadzieję, że rozumiał ją. Ona sama nie naciskała na Garena. Nie chciała na siłę zwierzeń, czekała, aż sam jej to opowie. Chciała wiedzieć o nim więcej niż sam pokazywał, lecz zdawała sobie sprawę, że zajmie to jeszcze więcej czasu niż dotychczas. Widziała, że on stara się jak najlepiej zapewnić jej wsparcie, lecz ona sama nie była pewna, czy on chciałby w ten sposób ją postrzegać. Miał swoje tajemnice, która pragnęła poznać.
Tej nocy humor dopisywał jej. Pijana, rozbawiona, szła z nim pod rękę. Spoglądała w niebo z szerokim uśmiechem. Dawniej przystanęłaby z melancholią i próbowała złapać księżyc. Tessa była ubrana w brązowe spodnie, w które wsadziła żółtą, luźną bluzkę z długim rękawem rozciętym od zewnętrznej strony, odsłaniając praktycznie całą rękę, oraz ze zdecydowanie za dużym dekoltem. Na szyi miała zawieszony medalik z czarnego kamienia. Chodziła w lekkich trzewikach. Dla odmiany spięła włosy w kitkę, która sięgała połowy pleców.
- Ostatnio myślałam nad pewnymi sprawami - oświadczyła ni stąd, ni zowąd, poddając się wpływowi gorzały. Tej nocy wypiła jej bardzo dużo. - Doszłam do trzech wniosków. Nawet jeżeli nie chcesz, to i tak je wysłuchasz. Po pierwsze, chciałabym cię zaprowadzić do moich rodziców. Czas ich w końcu poznać. Po drugie, widziałam jak na ciebie patrzą inne kobiety, więc jeżeli zdradzisz mnie z którąś z tych siks, jakąkolwiek babą, to zamorduje was oboje. Ją szybko, ale ciebie nie. - Ton głosu był poważny, daleki był od żartów. Przez czoło przebiegł nerw, który sugerował, że na samą myśl o tym gotuje się w niej. Po chwili rozpogodziła się, przypominając sobie o najważniejszym, co miała powiedzieć. - Po trzecie, Garen, ja cię... No, kurwa, ja cię chyba kocham.
Koniec wypowiedzi zabrzmiał melodramatycznie, jakby Tessa właśnie oznajmiła koniec świata, deszcz meteorytów, tsunami, śnieg na Eroli, wojny bogów i inne kataklizmy.

Re: Sieć ulic Portu Erola

4
Garen, kiedy tylko Tessa zaczęła mówić, spojrzał na nią zaciekawiony, z uśmiechem. Najwidoczniej w pierwszej chwili spodziewał się usłyszeć coś zabawnego, gdyż w jego oczach tańczyły wesołe iskierki, a poliki były lekko czerwone, co sugerowało również wesoły stan po spożyciu odpowiedniej ilości alkoholi. Mężczyzna przycisnął się mocniej do kobiety, wbił w nią wzrok i z uwagą słuchał słów, jakby czekając tylko na to, by się roześmiać z jakiegoś dowcipu. Słysząc następne zdania błyskawicznie zrozumiał, iż jego śmiech nie rozedrze nocnej ciszy. Z każdym kolejnym usłyszanym słowem jego twarz jaśniała bardziej, w oczach pojawił się istny blask. Na pierwszy rzut było widać, iż długo czekał na te słowa. Nie mógł się śmiać w tej sytuacji, był szczęśliwym mężczyzną. Objął Tessę w pasie i przycisnął do siebie, zwalniając tempa marszu.
- Z chęcią poznałbym twoich rodziców. Myślisz, że im się spodobam? Jestem tylko zwykłym ochroniarzem do wynajęcia, umiem jedynie machać mieczem i nie zarabiam dużo. Nie przyniosę ci wstydu i zrobię dobre wrażenie. Jak powinienem się ubrać? Twój ojciec lubi wino? - uciął, zrozumiawszy, że rozpędza się za bardzo, a myślami już jest na spotkaniu z najbliższymi Tessy. Westchnął i spojrzał na dekolt swej kochanki. - Ciebie też to obowiązuje. Widziałem, jak patrzyli na ciebie inni faceci. Czemu ubrałaś tak głęboki dekolt? Nie lubię, jak inni na ciebie tak patrzą, a kilku chyba robiło sobie dobrze pod stołem. Nawet mój miecz już ich nie zniechęca. Następnym razem, jak będziesz tyle pokazywać komuś innemu niż mi, będę chodzić z kuszą! - odpowiedział pół żartem, pół serio; jego wyznanie również było szczere, choć może w tym momencie nie tak poważne i romantyczne (na ich sposób) jak te Tessy.
Szli spacerkiem, rozkoszując się sobą. Wiał lekki, chłodnawy wiaterek, przyjemnie muskający skórę. Choć pora była bardzo późna, mijali ich inni ludzie. Przeważnie były to pary, patrole straży miejskiej, wracające z popijawy grupki marynarzy, bądź prostytutki, znikające ze swymi klientami w ciasnych zaułkach, skąd po chwili dobiegały odgłosy uprawianej miłości. Tessa z Garenem nie raz musieli ominąć leżącego we własnych wymiocinach człowieka, a na całe szczęście ci, którzy jeszcze z trudem chodzili, nie przeszkadzali im w romantycznym spacerze, nawet w złym stanie dobrze dostrzegając miecz Garena.
W końcu nastało wyznanie Tessy.
Mężczyzna, nie do końca na to przygotowany, zatrzymał się. Z szeroko otwartymi oczyma spojrzał prosto na towarzyszkę. Usta miał lekko otwarte, próbował coś z siebie wydusić, ale stał zamurowany, zapominając na moment o oddychaniu. Nagle cały świat wokół przestał istnieć. Garen był autentycznie zaskoczony tak nagłym wyznaniem, jego twarz przez chwilę nie wyrażała żadnej emocji poza zdziwieniem. Dopiero jakiś nic nie znaczący krzyk w oddali przywrócił mężczyznę do świata rzeczywistego. Garen otrząsnął się i zaczął uśmiechać coraz szerzej. Był to uśmiech tak ciepły, jakiego Czerwonowłosa jeszcze nie widziała u kochanka. Właśnie miała przed sobą prawdziwy okaz szczęśliwego człowieka. W dodatku, kiedy już odzyskał głos, wydał się bardziej energiczny, jakby tak szczere i romantycznie wyznanie dodało mu sił.
- T-tessa! To wspaniale! - wykrzyknął radośnie. - Znaczy, że powiedziałaś to. Myślałem, że nigdy tego nie zrobisz. Chciałem tego. - Chwycił jej dłonie w swoje. - Zaskoczyłaś mnie teraz. Nie wiedziałem, czy czujesz do mnie coś więcej. Ja też niedawno uświadomiłem sobie, że cię kocham. Tak, myślę, że to jest już miłość, a nie zwykłe zakochanie. Nie jestem w tym specjalistą, ale wszyscy tak to określają. Nie mówiłem tego, bo nie chciałem naciskać, wiedziałem, iż potrzebujesz więcej czasu. - Spojrzał jej głęboko w oczy i pogładził dłonią po policzku. Nie odzywał się chwilę. Tessa mogła poczuć ciepło płynące od mężczyzny, zarówno te wyczuwalne, jak i duchowe. Jego serce biło mocno, wzrok przepełniony był szczęściem i nadzieją na wspaniałą przyszłość. - Moja piękna Tessunia. Uśmiechnij się, masz minę, jakby nastąpił koniec świata. Przecież to dobrze, że się kochamy, prawda? Tylko mi nie zacznij tutaj żałować! Wiem, co sprawi, że się uśmiechniesz. - Przybliżył twarz i pocałował ją czule.

Re: Sieć ulic Portu Erola

5
- Tessunia? - spytała ze zdziwieniem, odrywając nieznacznie od mężczyzny i spoglądając z rozbawieniem. - Nikt mnie tak jeszcze nie nazywał. Tessunia... Brzmi jak zdrobnienie dla małej dziewczynki albo pupilka. Czyżbym aż tak złagodniała, że tak mnie nazywasz?
Kobieta droczyła się, oddając niespiesznie pocałunek. Dłoń leżała mu na piersi, więc wyczuwała, jak bije mu serce. Zamruczała z zadowoleniem, gdy przyspieszyło rytm. Wydawało się, że nic nie robi sobie z ich wyznań, zachowywała się nonszalancko, jakby jedna rzecz wpadała do ucha, a druga wypadała, jakby zapomniała już o wcześniejszych słowach. Garen mógł być pewien, że to tylko pozory. Jedno jej spojrzenie, którym obdarzyła go, łapiąc za dłoń i kontynuując spacer, powiedziało wszystko, czego ona nie wykrztusiła już z siebie: teraz to on był jej całym światem, wokół którego wszystko się kręciło. Kochała go do szaleństwa.
- Co dalej? - spytała, zdobywając się na luźny ton. - Skoro tak się stało, że jesteśmy razem, to co robimy dalej? Tak się zastanawiam. Moi rodzice pewnie też się o to zapytają, żebyś nie był zdziwiony. W zasadzie to ojciec będzie chciał od razu wydać mnie za ciebie za mąż, a reszta pytać o dzieci. Bądź przygotowany. Wymyśl sobie jakieś odpowiedzi, możesz nawet ich zwodzić, wyręczysz mnie w tym. Aha, i pewnie będą bardziej po twojej stronie niż mojej. Nie przeoczą okazji, aby mnie zakotwiczyć w jednym miejscu.
Wzruszyła nagle ramionami.
- Żebyś nie myślał, że oczekuję czegoś od ciebie. Tak teraz przyszło mi do głowy, że powinieneś o tym wiedzieć. Oni nie rozumieją całej tej idei umawiania się bez małżeństwa. No, może Jardir, ale reszta ma sztywne poglądy. Uznaliby, że szargam swoje imię, ale ja w końcu aż tak dobrej opinii nie mam... Ale nie martw się. Jakiś kit trzeba im sprzedać.
Uśmiechnęła się nagle, spoglądając na kochanka.
- Uważam, że lepiej, abyś ty mnie pilnował niż ja ciebie. Poza tym nie pokazałam aż tak wiele. Nie mogę też chodzić jak wieczna dziewica. No, chyba że na wyprawach! Zamiast mnie karcić za ubiór, powinieneś powiedzieć, że wyglądam w tym ładnie. Reszta gapiów mnie nie obchodzi, jeśli tobie się to podoba - powiedziała, śmiejąc się.

Re: Sieć ulic Portu Erola

6
Garen szedł powoli, od czasu do czasu zerkając na swoją kobietę. Uśmiech nie schodził z jego twarzy. Taka dawka szczęścia, lekko wspomagana przez alkohol, sprawiła, że mężczyzna aż błyszczał. Z pewnością każdy, kto by go teraz zobaczył, uznałby, iż jest po czymś mocniejszym. Normalni ludzie, przytłoczeni ciężką rzeczywistością, nie cieszą się jak niespełna rozumu. Ale prawda jest taka, że niewielu mogło pojąć miłość, jaką obdarzyli się Garen i Tessa, zwłaszcza w tych czasach, kiedy to uczucie schodzi całkowicie na daleki plan.
Kiedy rozpoczęła się rozmowa o przyszłości, mina Garena nieco zrzedła. Wciąż się uśmiechał, a raczej starał robić to na siłę, tak, by kochanka tego nie zauważyła. Twarz mu poszarzała, a przełknięcie śliny wcale nie było tak dyskretne, jak tego chciał. Patrzył wciąż przed siebie, próbując udawać, że nic go nie rusza. Być może był marnym aktorem, a być może alkohol nie pozwalał mu zatuszować emocji, jednakże niezwykle spostrzegawcza Tessa mogła bardzo szybko wywnioskować, że jej partnerowi nie spodobał się ewentualny pomysł dzieci i ożenku. Zmarkotniał, ale szybko próbował przywrócić się do poprzedniego stanu.
- Z pewnością wyglądasz pięknie! Bardzo mi się podoba, ale wciąż bym wolał, abyś częściej chodziła jako wieczna dziewica, bo i taka mi się cholernie podobasz. Nawet bardziej by mnie to podniecało, wyobrażałbym sobie, jak zdzieram z ciebie te ciuchy i twoje dziewictwo idzie w zapomnienie. - Zaśmiał się lekko, choć nic nie wskazywało na to, by żartował.
Garen nie odniósł się do tematu wizyty u rodziców Tessy, a przynajmniej nie od razu. Stał się bardziej milczący, zamyślony, ale wciąż uśmiechał się mechanicznie. Jego wzrok wpatrzony był w dal, a przez twarz przetaczały się różne emocje, niekiedy w małym stopniu negatywne, jakby coś go bolało bądź martwiło, ale zawsze, czując na sobie wzrok partnerki, starał się błyszczeć szczęściem.
- Tessa, a tak w ogóle... - zaczął w pewnej chwili, niepewnie, z trudem trzymając zakłopotanie na wodzy. - Co byś chciała, bym odpowiedział twoim rodzicom, jeśli zapytali by o dziecko? Albo m-małżeństwo? Jakie kłamstwo masz na myśli? Cieszę się, jeśli staną po mojej stronie i pozwolą zatrzymać cię w miejscu, tutaj jesteśmy sojusznikami, ale o co chodzi z całą resztą? - Bezgłośnie i szybko przełknął śliną, wpatrując się w partnerkę poważnym wzrokiem, choć usta wciąż delikatnie się uśmiechały. Jeśli kobieta trzymała jego dłoń, mogła poczuć, że ta czasami odruchowo się zaciska, ponadto stając się coraz bardziej śliska.

Re: Sieć ulic Portu Erola

7
Tessa uśmiechnęła się nieznacznie, dostrzegając emocje na twarzy partnera.
- Nie pamiętam już kiedy byłam dziewicą - wymruczała pod nosem, odwracając wzrok.
Szła dalej w milczeniu, pozornie nie zwracając uwagi na zdenerwowanie Garena, aczkolwiek słuchając go uważnie. Sens słów docierał do niej dopiero po dłuższym czasie. Temat nie był dla niego wygodny. Czuła, jak dłoń mu się poci, choć w dalszym ciągu zgrywał twardziela, jakby to wcale nie ruszyło. Stanęła mu na drodze, nadal nie wypuszczając jego ręki, i zmuszając do zatrzymania. Spoglądała mu w oczy przez dłuższą chwilę, szukając najlepszych słów.
- Wystarczy powiedzieć, że w najbliższym czasie tego nie planujemy. Wiem, że tego nie chcesz. Widzę to - powiedziała. - Rodzice od lat próbują mnie wydać za mąż, a ja tego unikam. Oni doskonale znają moje zdanie, więc nie będą się o nie pytać. Oni chcą, żebym ustatkowała się, dla nich nie do pomyślenia jest, abym była z kimś bez tego wszystkiego. Póki co jesteśmy ze sobą krótko, więc da się ich spławić, ale z czasem ojciec będzie naciskać. Nie zaakceptuje innego układu. Zwłaszcza, że w oczach innych jestem beznadziejną starą panną. Drugiej szansy na ułożenie sobie życia nie otrzymam od Losu.
Wypuściła go, delikatnie objąwszy go za szyję i przyciągając do krótkiego pocałunku.
- Nie dbam o ich zdanie. Bądź po prostu przygotowany. Chcę tylko, żebyś wiedział, jeśli chodzi o moje zdanie na ten temat, że jeśli dalej będziemy ze sobą, za jakiś czas, nie wiem, za dwa, trzy lata, to - zniżyła głos do ledwo słyszalnego szeptu, spoglądając partnerowi w oczy, z lekkim przestrachem, ale także ze szczerością - będę to wszystko chciała. Jeśli tylko zrezygnuję dla ciebie na dobre z przygód.
Westchnęła i ruszyła dalej, nie dotykając już Garena. Zdawała się zagłębić we własnych, niewesołych rozmyślaniach, nieco wyprzedzając.
- Jest jeszcze jedna rzecz, którą powinieneś wiedzieć - powiedziała nagle grobowym tonem, nie spoglądając na niego. - Jeżeli nie będziemy ze sobą długo, to nie ma problemu, lecz jeśli będzie odwrotnie, to... Garen, mam trzydzieści lat. W moim wieku nie zdarzają się pierwsze ciąże, więc być może za parę lat nie będę w stanie dać ci dzieci, jeśli, oczywiście, będziesz tego chciał. Będę po prostu za stara.
Po wypowiedzeniu tego na głos Tessa poczuła się przytłoczona emocjami, które napłynęły wraz z wyobrażeniami. Nieświadomie objęła się ramionami, spoglądając pod nogami i idąc coraz szybciej w stronę swego mieszkania.

Re: Sieć ulic Portu Erola

8
Garen wzdrygnął się delikatnie, kiedy Tessa zatrzymała się przed nim. Na jego czoło wstąpiły kropelki potu, ale starał się zachować kamienną twarz, przez co jeszcze bardziej robiła się czerwona. Z lekko rozchylonymi ustami, jakby gotując się do przerwania w każdej chwili, słuchał swojej kobiety. Usta mu wyschły, a dłonie zrobiły się zimne. Ciało jakby zesztywniało, mięśnie nieznacznie się napięły. Garen szykował się do walki z przeciwnikiem, którego nie może pokonać mieczem. Jego odruchowa reakcja, wyćwiczona przez dziesiątki, a może nawet setki trudnych i stresujących sytuacji, teraz miała się zdać na nic. Ale słuchał z uwagą, odruchowo kiwając głową i wpatrując się w oczy Tessy z nadzieją, jakby pragnął, by powiedziała coś, co całkowicie rozładuje napięcie.
Wcale nie poczuł się luźniej, kiedy kobieta objęła go i pocałowała. Instynktownie wiedział, do czego to wszystko zmierza, a koszmary miał niemal wypisane na twarzy. Walczył z nimi usilnie, tak samo jak postanowił walczyć z przeznaczeniem, które zaskoczyło go w najmniej spodziewanej chwili, przybierając jeszcze mniej spodziewaną postać.
- Myślałem, że nie obchodzi cię co myślą inni. Dla mnie nie jesteś starą panną, a tym bardziej beznadziejną. Twoje życie już jest ułożone, prawda? Nie musisz prosić Los o kolejną szansę, bo dopóki jesteś ze mną, nie będzie ci potrzebna. Przecież jesteśmy szczęśliwi. - Przełknął ślinę i oblizał usta. - Nigdy nie spodziewałem się, że jesteś kimś, kto pragnie dzieci i ślubu, nawet jeśli za trzy lata. Mówisz na poważnie? Możesz zrezygnować z przygód i żyć pełnią życia u mego boku bez zbędnych... dodatków. - Uśmiechnął się słabo. - Powinnaś chcieć tego wszystkiego dla siebie, a nie ze względu na innych.
Ruszyli dalej. O ile Tessa wyprzedzała, o tyle Garen z jakiegoś powodu szedł jeszcze wolniej, nie pozwalając tym samym partnerce na zbytnie oddalenie się. W powietrzu było aż czuć, jak bardzo pragnie przerwać rozmowę, zmienić temat, chociażby uciec od niej, ale wewnątrz targały nim sprzeczności. Męska duma nakazywała mu dokończyć trudny temat, który z pewnością będzie miał wpływ na ich przyszłość. Zdecydowanie też nie chciał urazić Pół Elfki, ale wkroczył na rejony tak bardzo obce dla niego, iż niechcący mógł czynić szkody innym. Był teraz niczym ślepiec w nocy, w zamkniętym pomieszczeniu bez okien i świateł, w dodatku znajdując się w magazynie z garnkami.
- Jak to za stara? - zapytał zszokowany Garen, wbijając wzrok w partnerkę. - Czemu za stara? Masz wprawdzie trzydzieści lat, ale utrzymujesz ciało w doskonałej kondycji. To wystarczy. Przecież kobiety mogą rodzić w każdym wieku - powiedział pewnie, choć łatwo szło wywnioskować, że przyjmując za prawdę rzeczy, które takie mogą nie być (i wszak w rzeczywistości nie są), próbuje odegnać narastającą panikę. Wpadł na nowy plan, nie dawał za wygraną, jednak był całkowicie szczery. - Kobiety umierają przy porodach, to niebezpieczne. Bardzo. Nie chcę cię tracić, żałować całe życie. - Błyskawicznie znalazł się przy niej i mocno przytulił, gładząc włosy.

Re: Sieć ulic Portu Erola

9
- Ależ ja tego chcę! Wiem, że to nieoczekiwane, właściwie dopiero przed paroma miesiącami zaczęłam zastanawiać się nad tym poważnie, lecz dopiero przy tobie czuję, że naprawdę chciałabym. Kiedyś. Możemy przecież być jeszcze szczęśliwsi. Jeśli tylko będziesz tego równie mocno pragnął, co ja.
Westchnęła ciężko, łatwo odgadując, że Garen spanikował na oba pomysły. Nie musiała pytać, aby wiedzieć, że do tej pory nawet tego nie rozważał. Uznała, że to dobrze, że je poruszyła. Za jakiś czas, jeśli dalej będą ze sobą, nie powinien być zdziwiony, jeżeli będzie wymagała od niego pewnych rzeczy.
Zaśmiała się nieoczekiwanie, uznając wzmiankę o wieku za dobry żart. Odwzajemniła uścisk, jeszcze bardziej przylegając do niego. Położyła mu głowę na ramieniu, spoglądając na ulicę.
- Chciałabym, żeby tak było, naprawdę - powiedziała cicho. - Groźba śmierci też mi niestraszna, przecież wiesz o tym. Także nie chcę niczego żałować, Garen, po prostu... przemyśl kiedyś ten temat jeszcze raz na spokojnie. Nie będę naciskać, to i tak wyjdzie... za jakiś czas. Póki co najważniejsze jest dla mnie to, że jesteśmy razem, że każdym skrawkiem mojego ciała pragnę cię każdego następnego dnia. Teraz także. Bardzo. Kiedy wrócimy do mieszkania?

Re: Sieć ulic Portu Erola

10
Garen uśmiechnął się słabo, wciąż jeszcze przytłoczony powagą tej rozmowy i jej następstw, atakowany przez natłok myśli, na które nie był gotowy.
- Przepraszam, ale potrzebuję czasu. Wyszłaś z tym tak niespodziewanie... - Widać było, że nie wie jak ubrać swe chaotyczne myśli w słowa. - Dobrze, zastanowię się nad tym. Nie będzie łatwo, ale ciesze się, że jesteś ze mną szczęśliwa. Wiem, iż oczekujesz tylko jednej odpowiedzi, lecz nie jestem teraz pewien, czy będzie ona taka. Chciałbym ulec, nawet zgodzić się już teraz, ale wolę nie ryzykować, że będzie ze mnie zły ojciec niż mąż. Naprawdę potrzebuję czasu. - Spojrzał jej głęboko w oczy, milcząc chwilę. W końcu odetchnął głęboko, pocałował Tessę, chwycił jej dłoń i powoli ruszył dalej. - A do mieszkania dojdziemy niedługo, ja też nie mogę się doczekać.
Jego dłoń nie była już taka zimna, a twarz odzyskała dawne kolory. On sam zdawał się nieco rozluźnić, choć wciąż większość czasu był zamyślony, nieco posępny i uśmiechał się raczej mechanicznie, wzrok skupiając na drodze przed sobą, a nie kochance. Szedł powoli, jakby wbrew własnym słowom nie spiesząc się do mieszkania. Czoło miał prawie cały czas zmarszczone, a ruch brwi podpowiadał, w jakich sferach rozmyślania znajduje się Garen. Kiedy pewnym było, iż uciążliwie zastanawia się nad czymś, postanowił sam się odezwać. Jednocześnie, szybko zrobił się czerwony. Nie przypominał już tego Garena, odważnego, gotowego na wszystko, pewnego siebie mężczyzny. Wyglądał raczej jak młodzik, który pierwszy raz zobaczył co kobieta ma pod sukienką.
- Tessa, a tak właściwie - podrapał się po głowie i niepewnie spojrzał w oczy partnerce; chrząknął i szybko wydusił z siebie pytanie - to jak się robi dzieci? - Uważnie obserwował reakcję Tessy, lecz zaraz dodał o co mu chodziło. Przełknął ślinę z taką prędkością, że musiał zakaszleć kilka razy. - Znaczy, wiem jak je się robi. Sypiamy ze sobą często. Ale mam nadzieję, że poczekasz aż uzgodnimy wspólnie i zgodzimy się na potomstwo, dobrze? Nie staniesz się brzemienna wcześniej, bez mówienia mi o tym i mojej zgody. Zaufam ci w tej sprawie, dobrze? - Starał się być poważny, ale w końcu zaczął unikać wzroku Tessy, patrząc gdzieś w bok i siłą woli walcząc z rumieńcami.

Re: Sieć ulic Portu Erola

11
Gdy padło pytanie Garena, Tessa potknęła się o własne nogi i prawie wywróciła. Chwilę zajęło jej chwycenie równowagi. Następnie spojrzała się pobladła na ukochanego. Nie wiedziała, jak zareagować. Z jednej strony powinna ryknąć śmiechem, z drugiej przestraszyć takiej niewiedzy. Aby zyskać na czasie po prostu zapytała:
- Żartujesz sobie ze mnie, prawda?
Jednak pogłębiające się rumieńce na twarzy Garena utwierdziły ją w tym, że pytał na poważnie. Szła chwilę próbując nabrać spokoju, a także dobierając ostrożnie słowa.
- Nie sypiamy ze sobą często tylko prawie że codziennie - powiedziała cicho. - To nie działa tak, jak myślisz. Nie zachodzimy w ciążę wtedy, kiedy chcemy, jak za pstryknięciem palca. Nie mogę ci złożyć tak absurdalnej obietnicy, bo nie mam nad tym kontroli.
Po głębszym westchnięciu, z pewnym zażenowaniem Tessa zaczęła objaśniać te sprawy ściszonym głosem. Tłumaczyła wszystko, co chciał wiedzieć, jeszcze raz przełożyła jej ograniczenia związane z wiekiem. Chciała łagodnie dotrzeć do świadomości Garena. Po zakończeniu uśmiechnęła się słabo, choć śmiech, który zaraz dobył się z jej krtani był nieco szczerszy.
- Na dobrą sprawę może być też tak, że już jestem w ciąży. Póki co nie zanosi się na to, ale kto wie? Może jednak?
Ścisnęła go ciepło za dłoń.
- Nie martw się. Jakoś to będzie. Po prostu ułóż to sobie w głowie. Zawsze możesz porozmawiać z moją matką lub bratem na ten temat. Jardir ma doświadczenie jako tatuś wielu bachorów.

Re: Sieć ulic Portu Erola

12
Garen, zapytany o to, czy żartuje, wzruszył ramionami. Pewnym było, że tak nie jest, a on czuł się z tym wystarczająco głupio. Z tym, że musiał się upewniać w takich sprawach, przekonany, że tak właśnie jest. Chciał mieć wszystko na papierku, ostatecznie potwierdzone, by kamień mógł spaść mu z serca. Tak też się stało, jednakże kamień ten został zastąpiony przez prawdziwą górę, kiedy mężczyzna uświadomił sobie, iż coś tu nie gra. Tessa nie wyglądała jakby żartowała. Garen zmrużył oczy by wyłapać nawet najmniejsze zmiany w jej twarzy, wytężył słuch, skupiając się na głosie kochanki, ale i w nim nie zauważył niczego podejrzanego. To nie był żart. Wstrzymał powietrze, a serce zaczęło walić mu coraz mocniej. Alkohol krążył we krwi, ale to tylko pogarszało sprawę. Garen przez chwilę zobaczył ciemność, zakręciło mu się w głowie i żołądku, o mało co nie zwymiotował wprost na partnerkę. Wstrzymał się siłą woli, lecz jego twarz pobladła, ruchy stały się sztywne, a tunika lepiła do zroszonego zimnym potem ciała. Tłumaczenia Tessy wlatywały do jego umysłu i znikały gdzieś w czeluści zwątpienia, przytłumione walącym niczym bębny wojenne sercem i przygniecione górą stresu.
- Wielu... bachorów? To można mieć ich więcej na raz niż jedno? - zapytał słabo Garen, wciąż mając szeroko otwarte oczy i usta. - Jak to już możesz być? A skąd będziesz wiedzieć, kiedy będziesz? Możesz chociaż wybrać liczbę dzieci? - Przełknął nadmiar śliny tak gwałtownie, że aż skrzywił się z bólu, ale słuchał dalej.
Ostatecznie kiwnął głową i zamilkł. Szli powoli w stronę mieszkania Tessy. Twarz Garena wracała do poprzedniego stanu, ruchy stawały się coraz płynniejsze, wzrok nie był taki mętny; wszystkie reakcje wracały do normy. Wzdychał od czasu do czasu, ale w końcu częściej spoglądał na swą partnerkę, a po parunastu minutach nawet się uśmiechał. Po kolejnych paru chwilach jego zachowanie wróciło do normy, ale w oczach wciąż czaił się jakiś głęboko zakorzeniony, nieprzyjemny cień. Garen zaczął szczerze się śmiać z różnych rzeczy: a to z kłótni jakiejś pary, a to z rozebranego do naga pijaka śpiącego w solidnej kałuży własnych rzygowin i uryny, nawet pies próbujący wychędożyć kota był dla niego zabawny. Mijało ich coraz mniej ludzi, ale by dojść do domu potrzebowali około kwadransa.
W pewnym momencie pojawiło się przed nimi kilku ludzi. Nie byłoby to nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że była ich trójka i wyraźnie zagrodzili drogę. Ubrani byli na czarno, mieli długie płaszcze, a kaptury zasłaniały im twarze. Blask ogni rozświetlających ulicę odbił się w mieczach, które wyciągnęli zza pasów. Garen, będący dziesiątki razy w takiej sytuacji, zareagował błyskawicznie wyciągając własny miecz. Upojenie alkohole zniknęło, adrenalina rozsadzała jego żyły. Mięśnie napięły się, twarz przybrała groźny wyraz, w oczach widniała prawdziwa furia.
- Tessa, cofnij się. Zostaw ich mnie, uciekaj, kiedy tylko zauważysz lukę - powiedział stanowczo, nie przyjmując sprzeciwu; przybrał pozycję bojową i uważnie obserwował stojące przed nim towarzystwo.
Bardzo szybko zarówno on, jak i Pół Elfka zorientowali się, że wrogów było więcej. Wyszli z ciasnych, bocznych uliczek odgradzając im drogę powrotną. Z tyłu również było ich trzech. Poza wzrostem i budową nie różnili się zbytnio, wszyscy ubrani byli tak samo, mieli tylko różne bronie. Jedni trzymali długie i krótkie szable, charakterystyczne dla wojowników z Archipelagu, a drudzy miecze jednoręczne i półtoraki z kontynentu.
- No no, Garen, w końcu się spotykamy. Mówiłem, że osobiście cię dorwę, miałeś okazję mnie zabić. Teraz odetnę ci ręce i nogi i, nim uleci z ciebie życie, każę patrzeć jak zabawiamy się z twoją nową dziwką - powiedział pewnie mężczyzna stojący na środku, najwyższy i najlepiej zbudowany z całej szóstki.
Przeciwnicy powoli poszli do przodu. Choć mieli przewagę liczebną, nie odważyli się szarżować na tak znakomitego szermierza jak Garen. Starali się okrążać dwoje partnerów, ale w ich ruchach aż kipiała agresja, jakby wstrzymywali się przed dzikim, szybkim i śmiercionośnym atakiem, który miał pojawić się w ciągu najbliższych sekund.

Re: Sieć ulic Portu Erola

13
- Oczywiście, że może ich być więcej. Coś ty sobie myślał? Że niby skąd biorą się bliźniaki, trojaczki i tak dalej? - Tessa nie kryła rozbawienia. Szok minął, przez co kobieta z każdą mijającą chwilą coraz bardziej doceniała komizm sytuacji. - Są różne objawy. Kręcenie się w głowie, poranne nudności, zmiany w nastrojach, pobolewanie piersi... Mam nadzieję, że to ostatnie mnie ominie. Ach, i jak nie będę mieć miesiączki. To wtedy jest bardzo prawdopodobne, że wpadliśmy. No, a nie wiem czy już nie jestem z prostego powodu: może wczoraj, może kilka dni temu, może tydzień lub dwa tygodnie temu zaszłam w ciążę i dopiero dowiem się o tym? Wszystko jest w rękach Natury.
Rozłożyła bezradnie ręce. Tessa świetnie się bawiła, drażniąc się z Garenem. Doskonale widziała, jak reagował, jak tak nagle zmienił się na jej w oczach w bezradnego mężczyznę. Nie mogła sobie odmówić tej przyjemności.
- Jak myślisz, ile będziemy mieć dzieci? Trójkę? Czwórkę? A może piątkę lub szóstkę? Osobiście myślę, że jak nam się uda, to będziemy mieć ich dużo. No, Garen, już nie rób takiej nieszczęśliwej miny. Ty nawet nie wiesz, że tego chcesz, a chcesz z pewnością. Zapewniam cię.
Na dowód tego, że cały czas stroiła sobie z niego żarty, objęła go za szyję, zaśmiała się radośnie, z błyskiem w oku i zaczęła go całować na tyle długo, że w końcu musiała zmusić się siłą woli, aby iść dalej. Także przeprosiła, choć wcale nie było jej przykro.
Po drodze nie komentowała już niczego. Uśmiech nie schodził z warg, kiedy obserwowała swego mężczyznę. To jak próbował dojść do siebie po lekcji życia, bawiło ją bez przerwy. Sama nie zagłębiała się w swoje odczucia względem poruszonego tematu. Do tej pory myślała jedynie o tym i to coraz częściej, ale była przekonana, że sama wizja nie sprawi, by tego wyczekiwała. Po tej rozmowie odkryła, że wcale nie będzie się bać, jeżeli zajdzie w ciążę. Czuła, że w momencie, gdy dowie się o tym, będzie to jeden z najszczęśliwszych dni w jej życiu. Ku ogromnemu zdziwieniu - pragnęła tego z całego serca.
Kiedy na ich drodze stanęło trzech ludzi, zauważając w blasku ognia ich bronie, w mig pojęła, że noc nie skończy się na miłym spacerze. Machinalnie stanęła w lekkim rozkroku, wysuwając lewą nogę nieznacznie do przodu. Przybrała pozycję bojową, wyprostowana, mierząc ludzi wzrokiem, nie bała się ani trochę. Czując nieznaczny przypływ adrenaliny, tak samo jak partner otrzeźwiała, choć w dużej mierze opanował ją spokój. Ścisnęła porozumiewawczo dłoń Garena, aby wiedział, że nie zamierza nigdzie uciekać. Odwróciła się w stronę nadchodzących, następnych przeciwników.
- Mi nic nie zrobią. Będę pilnować twoich pleców - wyszeptała tak, aby tylko on ją usłyszał.
Użyła czaru Kamiennej skóry. Skóra pobladła, choć tego w mroku nie łatwo byłoby zauważyć. Pojawiły się także charakterystyczne żyłki, pęknięcia. Tessa zacisnęła pięści, czując się odprężoną. Serce zabiło kilka razy mocniej. Tak bardzo tęskniła za walkami na śmierć i życie!
Obserwowała uważnie poruszających się przeciwników. Skupiła się przede wszystkim na trójce z tyłu, pozostałych z szefem na czele pozostawiła Garenowi, choć z chęcią zabiłaby człowieka, który śmiał im grozić. Taktyka Tessy musiała się różnić od tej, którą zazwyczaj obierała. Nie mogła poruszać się jak gdyby nigdy nic po całym obszarze, musiała asekurować Garena, bo to on będzie głównym celem. Ją brali za zwykłą dziwkę, a więc nawet nie widzieli w niej zagrożenia. Tessa zamierzała poruszać się blisko Garena, aby w każdej chwili osłonić go przed ostrzem, które mogło tylko ześlizgnąć się po jej skórze. Wtedy zamierzała pochwycić przeciwnika za nadgarstek, kopnąć z boku w kolano, próbując złamać je, aby zaraz wyrwać miecz i przebić mu gardło.
Dopóki przeciwnicy nie zaatakują Tessa kumuluje w zaciśniętej pięści magię. Trzyma ją za swymi plecami, ale tak też, by nie dotknąć Garena. Gdy poczuje, że Grzmot jest gotowy do użycia lub któryś z wrogów pierwszy wysunie się do przodu, rzuci w niego wiązkę energii i ognia przypominającą strzałę. Jeżeli nie uda jej się zabić go od razu, a zostanie porażony bądź zwolniony, a reszta także rzuci się na nią, zostawi go, zajmując się szybszymi przeciwnikami. Próbując wykonywać uniki, zamierza przejść przez jego obronę przez raptowne podejście do mężczyzny, aby zasięg broni był zbyt krótki, aby wyprowadzić sensowny cios. Wtedy Tessa skorzysta z tego, jak i zwiększonej siły swego ciosu, aby zasadzić mu hakiem w splot słoneczny, używając do tego Płomyka, który pomimo zamknięcia w dłoni, będzie miał ognistą aureolę wokół pięści. Tessa zamierzała mu wypalić dziurę, zabijając na miejscu.
W przypadku gdy trzeci ją zaatakuje i być może z pierwszym, jeśli otrzymał od niej cios i wstanie do ponownego ataku, skieruje w ich stronę własną aurę - zimnej chęci mordu.
W każdym innym przypadku próbuje postępować według tego schematu, jeżeli nie da rady, chroni cały czas plecy Garena, choćby miała przez to dostać wpierdol. Nie zamierzała pozwolić im zabić jej mężczyznę. A jeżeli choć krew mu upuszczą z nieznacznej rany, to niech bogowie mają ich w opiece.

Re: Sieć ulic Portu Erola

14
Garen z krzykiem rozdzierającym spokojną noc ruszył na swoich przeciwników, a odgłosy zderzającej się stali rozbrzmiewały niczym błyskawice. Cała czwórka mężczyzn wydawała z siebie bitewne odgłosy, przeszywające powietrze ostrza wydawały charakterystyczne świsty, a iskry lały się przy każdym uderzeniu miecza o miecz.
Tessa w tym samym czasie skupiła się na swoich własnych przeciwnikach. Mogła wywnioskować, że z całą pewnością nie byli amatorami. Spojrzeli po sobie, a ich ruchy stały się ostrożniejsze. Widok kobiety, nie uciekającej w obliczu takiego zagrożenia, był tak wielce zastanawiający, że aż podejrzany, a oni najwyraźniej nie zamierzali ryzykować. Być może to intuicja, a być może nagła zmiana skóry Pół Elfki sprawiła, że mężczyźni postanowili atakować pojedynczo, przynajmniej dopóki z przodu toczyła się walka, a oni mieli szansę szybko wyeliminować swój cel i wspólnymi siłami zaatakować plecy Garena. Wywiązała się zacięta walka, pełna zaskakujących dla obu stron zwrotów.
Przeciwnik, który pierwszy ruszył w stronę Tessy, w pewnym momencie zatrzymał się i rzucił nożem, uprzednio błyskawicznie wyjętym z pasa. Jako odpowiedź, niemal w tym samym czasie, w jego stronę poleciała strzała ognia i błyskawicy, uprzednio naładowana przed kobietę. Do gammy odgłosów bitewnych dołączył grzmot. Zaklęcie uderzyło wprost w klatkę piersiową napastnika, który odleciał do tyłu na niewielką odległość i przestał się ruszać. Z jego ciała unosił się dym, rozwiewany przed nocny wiaterek. Rzucony wcześniej nóż nie poleciał jednak w próżnię, a trafił prosto w środek czoła Czerwonowłosej. Idealnie wyważona, ostra broń, rzucona przez prawdziwego mistrza, przebiła Kamienną Skórę, delikatnie uszkodziła czaszkę i upadła na ziemię. Tessa mogła poczuć przeraźliwy, pulsujący ból głowy, emanujący ze zranionego miejsca. Krew natychmiast zaczęła wypływać z rany, jej stróżki spływały po bokach nosa kobiety, kierując się w ku brodzie, by upaść na klatkę piersiową i ziemię. Przeciwnicy, choć zaskoczeni, nie zawahali się i, wykazując odwagą bądź szaleństwem, ruszyli do ataku.
Najbardziej wysunięty był ten po prawej. W dłoni trzymał jednoręczną, ząbkowaną szablę, którą władał po mistrzowsku, celując w najbardziej odsłonięte punkty, często w szyję i twarz. Uniemożliwiło to Tessie skuteczny atak i zmusiło do obrony. Wykonywała uniki na tyle, na ile była w stanie, lecz wróg wykazywał się ogromną zręcznością i oceną sytuacji, odskakiwał za każdym razem, kiedy kobieta podchodziła do niego chcąc wykonać swe zabójcze uderzenie. Nie miał jednak tyle siły, by całkowicie przebić Kamienną Skórę. Udało mu się tylko kilka razy delikatnie poranić ręce przeciwniczki, które w paru miejscach posiadały niewielkie ranki wypełnione pojedynczymi kropelkami krwi. Wróg znajdował idealny balans między siłą i szybkością uderzeń, przewidywał ruchy Tessy, dlatego tej nie udało się nigdy chwycić broni, która uderzała szybko i natychmiast wracała.
Przeciwnik po lewej próbował ominąć Pół Elfkę, lecz ta zagrodziła mu drogę. Nie mając większego wyboru postanowił wspomóc towarzysza swym jednoręcznym mieczem i teraz dwójka wrogów wykonywała całe serie uderzeń, której odbijały się od kamiennej skóry. Tessa musiała być ostrożna, za każdym razem, kiedy próbowała skupić uwagę na jednym wrogu, drugi atakował zacieklej. Nie była też w stanie uchwycić żadnej broni, odruchowo zasłaniała się przed falą ataków, delikatnie cofała do tyłu, a ilość ranek na jej rękach, a nawet torsie i nogach, zwiększała się. Garen wciąż walczył zaciekle, zdawało się nawet, że zabił jednego wroga, gdyż ilość okrzyków i uderzeń miecza zmalała. To, że nie został zaatakowany przez jeszcze jednego oponenta zawdzięczał tylko i wyłącznie swej partnerce, która skutecznie skupiała uwagę znudzonych już wrogów na sobie. Mogła być jednak niemal pewna, że prędzej czy później któryś z nich ominie ją i ruszy na Garena.

Re: Sieć ulic Portu Erola

15
Zawodowcy, podsumowała swoich przeciwników, trzymając ich z daleka od Garena, a równocześnie nawiązując dość wyrównaną walkę, choć kobieta musiała gołymi rękoma odpierać ataki.
Nie zamierzała im ustępować chociaż na krok. Głowa pulsowała bólem, lecz nie zważała na to. Uważnie obserwowała przeciwników, ignorując lejącą się krew. Rozsierdziło ją to. Szybko przekonała się, że obrana taktyka nie przyczyni się do zwycięstwa; zauważyła ich lekceważenie i znudzenie, jakby była jakąś płotką. Wkurwiło ją to. Posłała kolejną dawkę magii, próbując wzmocnić jeszcze bardziej Kamienną skórę. Zaraz potem, skupiając się na samych unikach oraz obronie, zamierzała w prawej dłoni ponownie skumulować ogień i czystą energię, i rzucić Grzmotem w jednego z przeciwników, który akurat będzie ją atakować. Jeżeli nie uda się ukształtować pełnego czaru, rzuci czym będzie miała, licząc chociaż na ogłuszenie.
Jeśli któryś z nich będzie chciał wyminąć ją, natychmiast zagrodzi mu drogę, równocześnie atakując. Tessa poddawała się coraz wyższej adrenalinie, czuła, jak mięśnie, całe ciało przypomniało sobie nagle, co znaczyło walczyć na śmierć i życie ponad dziewięć miesięcy temu. Wiele rzeczy zmieniło się od tamtego czasu. Wydawałoby się, że kobieta uspokoiła się, złagodniała, lecz teraz krew burzyła się w niej. Nie odpuści dopóki ta dwójka nie padnie trupem.
Poruszając się w ten sposób, aby przeciwników mieć cały czas przed sobą, nie po bokach, zamierza tak lawirować, aby w pewnym momencie pochwycić płynnym, szybkim ruchem sztylet leżący na ziemi. Jeżeli będzie go już miała, to zamierzała włączyć go do obrony, tnąc tam, gdzie była w stanie dosięgnąć. Nie zapominała także o możliwości wyprowadzenia kopnięć. Jeśli będzie mieć okazję, to kopnie albo w brzuch, albo z boku, tuż nad kolanem, aby zaraz skrócić dystans do minimum, wbijając sztylet w krtań albo inne miejsce.
Jeżeli żadne z działań nie odniesie skutku, pełna furii, spróbuje pochwycić za ostrze wroga, mając w dupie, czy ponownie poleje się jej krew. Szarpnie mocno albo przetrzyma w miejscu, aby ona mogła przebić go sztyletem albo pięścią otoczoną ogniem. Jeśli będzie taka potrzeba, to nawet narazi się na przebicie ostrzem, jeśli tylko uda się skrócić dystans. Jej ataki będą szybsze, silniejsze, naładowane magią, gniewem, jak i żądzą mordu. Nie zamierzała się cofać przed nikim.
Cały czas stara się mieć baczenie na plecy Garena.

Wróć do „Port Erola”