Re: Poddasze (mieszkanie Tessy)

31
Ani trochę nie spodobał się wzrok, jakim obdarowała ją Amanda; miała wrażenie uprzedmiotowienia, zostania pionkiem w nieznanej grze. Tessa nie zamierzała zanadto ufać kobiecie. Wystarczyła sama wiara w to, że Garen zostanie wskrzeszony. To był jedyny punkt, o który miała zaczepienie. Reszta to nic, rozpływała się w kolejnych pytaniach. Takiej osobie jak Amanda nie można zawierzać, jedynie w dokonywane transakcje. Ona sama wydawała się zanadto śliska w swej niebezpiecznej otoczce.
Wysłanniczka Usala zrobiła wrażenie na pół elfce, nie dało się temu odmówić. Jej manifestacja mocy, wszechobecnej śmierci, samej esencji ciemności, podniosło adrenalinę, a równocześnie zapaliło w niej duchowy ogień. Nie zamierzała kulić się ze strachu.
- Co to znaczy, że jego moce są osłabione? - zapytała ostrożnie, niejasno kojarząc pewne słowa dawnego kochanka o niebezpiecznym nekromancie. - Czym jest to spowodowane? Rozumiem, że jego działalność jest na tyle niebezpieczna, co ostentacyjna? Co powinnam jeszcze o nim wiedzieć?
Lód objął jej serce, ścięło w żyłach. Zamrugała parokrotnie.
- Keron? Saran Dun? To cholerna północ - powiedziała szeptem, w którym pojawiła się niebezpieczna nuta. - Podróż zajmie tam kilka tygodni, jeśli nie więcej. Ile czasu ma Garen zanim nie będzie można go wskrzesić? W tą i z powrotem... to szmat czasu. Ile mam czasu?
Wbiła gorejące spojrzenie w Amandę.
- Mam nadzieję, że jest to samotna wyprawa. Mam rację? - zapytała na sam koniec po dłuższej chwili milczenia.

Re: Poddasze (mieszkanie Tessy)

32
- Jego moce są osłabione, ponieważ przebywa w świecie, do którego nie należy. Powinnaś wiedzieć o nim tyle, że jest bardzo niebezpieczny, ale tam, gdzie się znajdziesz, będziesz mieć zdecydowanie większe szanse niż tutaj - powiedziała kobieta, lecz jakby pospiesznie. - Czasu masz niewiele, nie wiem ile, nie liczę go w dniach. Jednak od pośpiechu ważniejsze jest wykonanie zadania, na tym powinnaś się skupić. - Obróciła się i ruszyła w stronę drzwi. Otworzyła je i stała chwilę w progu, pomiędzy blaskiem świec a światłem księżyca, z głową uniesioną w stronę nocnego nieba. Przez moment zajęta była własnymi myślami, całkowicie ignorując Tessę i jej ewentualnie słowa. Amanda zdawała się teraz zachowywać tak, jakby istniała na świecie tylko ona i ciemność - jej nieodłączna towarzyszka. W końcu ust kobiety wydobyło się ciche westchnienie, niemal sygnalizujące zmęczenie. Obróciła powoli głowę w stronę Czerwonowłosej.
- Tak, to samotna wyprawa - odpowiedziała tylko na to jedno pytanie. - I niech taka będzie. To ważne, byś wykonała misję sama. Zapamiętaj to. Teraz odejdę, wrócę jutro o północy. Bądź gotowa. Podróż nie będzie krótka, a tym bardziej nie będzie łatwa. To może być twoja ostatnia w życiu, przygotuj się na to.
To mówiąc wyszła za drzwi i z gracją zamknęła je za sobą. Powolnym krokiem zeszła na dół, by zniknąć za rogiem. Jej kroki nie wydawały żadnych odgłos. W pomieszczeniu zrobiło się cieplej, a za drzwiami zerwał się nagły wiatr, jakby tłumiony przez cały ten czas. Płomienie świec przestały tańczyć jak szalone, a Tessa została sama ze swoimi myślami i pokrytym krwią mieczem kochanka spoczywającym na łożu.

Re: Poddasze (mieszkanie Tessy)

33
Przytaknęła ze zrozumieniem głową, nie kryjąc ulgi, że musiałaby zabrać ze sobą kogoś jeszcze. Nie chciała w tej chwili nikogo blisko siebie. Pewnie współtowarzysz zapłaciłby za to życiem. Nie pragnęła mieć na sumieniu kolejnej duszy, a przynajmniej nie kogoś, kto byłby po jej stronie.
- Podróże to całe moje życie - odpowiedziała z wolna, zastanawiając się nad doborem słów. - Nie strasz mnie nią, Amando, bo i tak nie wezmę sobie twoich słów do serca. Chcę Garena z powrotem, więc mam nadzieję, że wiesz, co robisz wybierając kogoś po drugiej stronie świata.
Nie ruszyła się ani na krok, gdy kobieta przekroczyła próg mieszkanka. Wyglądała jak zjawa, istota nie z tego świata, odchodząc zabrała ze sobą zimno; Tessa miała wrażenie, że przy tym ukradła też jej coś ze zbolałej, zszarganej duszy. Długo spoglądała w tępym przeświadczeniu, że to wszystko nie wydarzyło się. Po kilkunastu minutach zdecydowała się wolnym krokiem podejść do drzwi i zamknąć. Wtedy zaryzykowała spojrzenie na łóżko. Widok skrwawionego miecza sprawił, że osunęła się na ziemię, obejmując głowę. Nie broniła się przed zalewem rozmaitych uczuć, które wkrótce przytłoczyły ją.
Ból i rozżalenie wiodły prym. Myśl, że Garen zginął tuż przy niej, sprawiała, że kolejne łzy dołączały do poprzednich. Ściskało ją w gardle, nie wydawała z siebie żadnych dźwięków prócz tych przypominających walkę o oddech. Było jej słabo. Miała ochotę zwymiotować, lecz nawet gdy podparła się dłońmi o ziemię, nachylając nad cudem znalezioną miską, nic się nie wydarzyło. W pewnym momencie Tessa po prostu zwinęła się w kłębek na łóżku, obejmując między nogami ostrze, które także przytulała do piersi. Nawet nie wiedziała ile minęło zanim zasnęła, mamrocząc słowa do ukochanego.
W Tessie coś pękło. Wraz z odejściem Amandy poczuła się inną osobą. Nie wnikała w to, co jej odebrała, lecz z pewnością dowie się tego podczas podróży. Kobieta miała tylko jeden cel: przywrócić z martwych Garena. Bez względu na cenę.
Jeżeli do rana nie wydarzy się nic szczególnego, pół elfka po mechanicznym przebraniu się w nowe ciuchy, uda się do rodziców, aby wyjaśnić całą sytuację.

[zt -> Dom Reyesów]

Re: Poddasze (mieszkanie Tessy)

34
[Z dom Reyesów]

Tessa starała się nie płakać, pozostać twardą do końca, jednak ostatnie, żegnające spojrzenie ojca przeszyło jej nieszczęśliwe serce. Zanim drzwi zamknęły się za nią do końca, pchnęła je z powrotem otwierając. Niewiele myśląc rzuciła się ojcu w ramiona czy tego chciał, czy nie chciał. Nie chciała później żałować, że nie pożegnała się z nim jak trzeba.
- Przepraszam za wszystko - wyszeptała do ucha Estevo, starając się aby nikt nie usłyszał, nawet przyłożyła dłoń udaremniając podsłuchiwanie, dalej mówiąc: - To będzie moja ostatnia wyprawa. Obiecuję.
Zaraz potem pośle uśmiech rodzinie i wyjdzie z mieszkania, mając nieco lżej na sercu.


Z tobołkiem na plecach i z nałożonym pancerzem wróciła do mieszkania. Każdy krok w jego stronę powodował pogłębianie się uczucia samotności, beznadziejności, jak i niepewności. Nie wiedziała, czego miała się spodziewać, lecz za to doskonale zdawała sobie sprawę, co zostawiała za sobą. Momentami pogrążała się w rozmyślaniach, aby zaraz rozejrzeć się dookoła, upewniając czy ktoś jej nie śledzi, czy nie czeka ją przykra niespodzianka. Pomimo tego, że wyruszała w daleką podróż, nadal musiała brać pod uwagę Syndykat i to, że mogli ją już teraz namierzyć. Nie mogła sobie pozwolić na to, aby jej przeszkodzili. Tą sprawą zajmie się, gdy wróci. Nie wcześniej.
Kiedy w końcu znalazła się w środku małego mieszkanka, całe zmęczenie tego dnia opadło na nią. Zwiesiła ramiona, pozwalając sobie na chwilę bezrozumnego patrzenia się w ścianę. Kiedy wzrok padł na zaschniętą krew na pościeli i mieczu Garena, coś wzburzyło się w niej, gniew i tęsknota. Wyciągnęła następne przedmioty, które zamierzała ze sobą zabrać: dziennik podróży, włócznię, igłę, szpulę nici, pusty bukłak. Gdy schylała się pod łóżko, zauważyła jeszcze jedną rzecz. Wyciągnęła dłoń prawie wchodząc pod mebel. Wyciągnęła kawałek ułamanego drewna, prawdopodobnie z deski. Oczy zaszły jej łzami, gdy dostrzegła wyryte imiona jej i Garena. Przypomniała sobie okoliczności towarzyszące temu. Obracała nim w dłoniach, zaciskała w pięść, tuliła do siebie, aby na koniec położyć obok reszty przedmiotów.
Napełniła balię ciepłą wodą. Wzięła długą kąpiel, nawet przysnęła raz czy dwa, rozmyślając o możliwych zdarzeniach po drodze. Wciąż nurtowały ją słowa Amandy o naruszeniu wymiaru, o rozdarciu granicy. Miała bardzo złe przeczucia. Rodziło to pytania, na które wolała póki co nie odpowiadać. Nie oswoiła się z myślą o tak wielkim celu.
Przed ustalonym czasem spotkania z tajemniczą kobietą, Tessa postanowiła zmusić się do kilkugodzinnej drzemki, aby ostatnią wolną godzinę poświęcić na przygotowanie. Obudziła się z krzykiem, przerażeniem przyprawiającym ją o drżenie ciała. Śniła jej się śmierć Garena. Po opanowaniu emocji, ubrała się w jeden z nowych podróżniczych strojów. Wybrała kolor bordowy. Pancerz schowała pod kamizelką, włosy związała w gruby, długi warkocz. Na ramiona zarzuciła swój stary, wysłużony czerwony szal, który stanowił jej nieodłączną towarzyszkę oraz był talizmanem szczęścia. Za pas zatknęła sztylet i nóż ząbkowany schowane w pochwach, zaś nóż myśliwski wylądował z tyłu. Była uzbrojona po zęby. Jeszcze wypełniła świeżą wodą bukłak, po czym schowała resztę do tobołka, zaś drewnianą tabliczkę schowała do kieszeni kamizelki, dbając o to, aby przez przypadek nie zgubiła się. Czekając na Amandę w międzyczasie zjadła wszystko, co znalazła w zapasach swojego mieszkanka, oczywiście nie przeżerając się.

Re: Poddasze (mieszkanie Tessy)

35
Wybiła północ. Tessa nie musiała liczyć czasu ani obserwować księżyca, by być tego pewną. Uzbrojona po zęby, przygotowana do wyprawy, najedzona i umyta czekała na tajemniczą kobietę. I ta, zgodnie z zapowiedzią, pojawiła się. Nagle w pomieszczeniu zapanował złowrogi chłód. Płomienie świec stopniały, skurczyły się do wielkości malutkich, niebieskich płomyczków. Zapanował półmrok, a z ust Tessy wydobywały się kłęby pary. Jednak nie zimno ani ciemność były najgorsze, a przytłaczające uczucie, które uderzyło w Tessę gdy tylko usłyszała ciche, aczkolwiek dźwięczne kroki za drzwiami, które echem dobijały się bezpośrednio w jej głowie. Poczuła, jakby na barki spadła niewidzialna góra lodowa. Nerwy zdawały się marznąć i rozsypywać, ciało przeszyły miliony niewidzialnych, lodowych igieł. I szepty, które zapanowały w pokoju. Wszystko było ciche, głuche, nie mogła słyszeć własnego głosu, lecz tajemnicze stworzenia wydzielały własne dźwięki, używały swojej mowy. Cienie, mroczniejsze niż ciemność, tańczyły na ścianach, wiły się w mękach palone przez czarny ogień, skute mrocznymi łańcuchami.
Rozległo się pukanie do drzwi. Presja zmalała, góra lodowa zmniejszyła się do rozmiarów głazu, cienie ucichły, płomienie świec zyskały odrobinę jaśniejszy blask. Amanda nie czekała na słowa, jeśli te nie padły, po prostu po paru sekundach weszła do pomieszczenia. Wyglądała tak, jak ostatnio. Miała bladą, białą jak żagle twarz, usta czarne jak noc, oczy przypominały studnię bez dna. Włosy zdawała się mieć utkane z kruczych piór, a czarną suknię odlaną ze smoły. Srebrna biżuteria okalająca jej szyję i nadgarstki była niczym wykuta z kawałków Zarula.
- Witaj, Tesso. Jak przebiegło pożegnanie z rodziną? Jesteś gotowa? - zapytała ze sztucznym uśmiechem lalki, a jej głos, choć z pozoru ludzki, zabrzmiał nienaturalnie i fałszywie. - Widzę, że dobrze się przygotowałaś. Cieszę się.

Re: Poddasze (mieszkanie Tessy)

36
Z momentem, gdy otoczenie zaczęło się zmieniać prócz strachu, który nagle owładnął jej serce, Tessa poczuła się tak, jakby znajdowała się w zupełnie innym świecie, mrocznym, zimnym, niekoniecznie złym, bardziej obojętnym jak sama Śmierć na próby wymigania się przed ostatecznym sądem. Igiełka strachu pobudziła w niej fascynację; przebiegała wzrokiem po cieniach, ich niezrozumiała mowa wciągała ją w zupełnie inny wymiar.
Mrugnęła parokrotnie, kiedy rozległo się pukanie.
Kiedy ujrzała w drzwiach Amandę, nie mogła oprzeć się wrażeniu, że ma przed sobą bestię, demona, który chowa oblicze przed innymi, że to, co przed chwilą widziała, to zaledwie ułamek tego, czym była. Że ta powłoka, którą zaprezentowała jej, jest jedną z wielu. Jej styl mówienia, sztuczność, wprawił w lekkie zmieszanie, które jednak nie pokazała na twarzy. Wyglądało to tak, jakby Amanda przeczytała gdzieś instrukcję obsługi kobiety i próbowała ją aktorsko zagrać.
- Witaj - odpowiedziała, śledząc ją w dalszym ciągu wzrokiem. - Pożegnanie było ciężko i nie obyło się bez wielkiej kłótni. Omal mnie nie wydziedziczono, pozbawiono nazwiska, nie pozbawiono do reszty wszystkiego, co posiadam, więc mam nadzieję, że będzie warto i nie okłamałaś mnie, bo nie chcę umierać na darmo. Dlaczego chciałaś, abym wyruszyła o północy? W jaki sposób mam wydostać się z Archipelagu? Znalezienie statku ot tak będzie ciężkie, jeśli nie niewykonalne. Jaki jest plan?

Re: Poddasze (mieszkanie Tessy)

37
Amanda zrobiła kilka kroków w głąb pomieszczenia. Stanęła około metra przed Tessą i uśmiechnęła się, czy raczej jej usta wykrzywiły się w kształt, który u normalnego człowieka nazywany jest uśmiechem. Wydawała się być o wiele bardziej inne niż wcześniej, jeszcze mniej ludzka. Dopiero teraz do nozdrzy Czerwonowłosej doleciała silna woń rozkładu, kwiatów i ziemi. Smród ten był okropny, silnie atakował zmysł węchu, przyprawiał o ogromny dyskomfort, a jednak w jakiś abstrakcyjny, niezrozumiały sposób pasował do Amandy tak, jak słodkie perfumy pasują do bogatej arystokratki.
- O północy posiadam największą moc, poza tym, kiedy się obudzisz powinien być już ranek. Plan jest prosty: wstajesz, ruszasz na statek, płyniesz do Keronu, znajdujesz nekromantę i zabijasz go. Wierzę, że dasz radę. Muszę cię jednak ostrzec. Nie możesz korzystać z niczyjej pomocy, dla własnego dobra. Nie możesz ufać nikomu, dla własnego dobra. Nie możesz spotkać się z tymi, których znasz lub kochasz, rozmawiać, nawet patrzeć na nich - dla własnego życia. Staraj się również używać magii jak najmniej. Najlepiej nie rozmawiaj z nikim. Twoja kobiecość będzie ci ogromną przeszkodą, wolałam, kiedy miałaś blizny. Nie rozpraszaj się niepotrzebnie i, co najważniejsze, nie zatrać się. Tylko tak przetrwasz - mówiła głosem bezemocjonalnym, jakby cytowała z pamięci puste formułki, a jego była w tym wszystkim jakaś przestroga, pouczenie, a nawet odrobina niezrozumiałej, dziwnej troski.

Re: Poddasze (mieszkanie Tessy)

38
Skinęła w zrozumieniu głową.
- Plan prosty. Co z tym statkiem? Masz jakiś konkretny na myśli? Wiesz, jak to brzmi władować się na statek bez uprzedzenia, ot tak? - Opadła ciężko na siedzenie, pocierając czoło dłonią w zastanowieniu. - Nie mam pieniędzy na zapłatę rejsu. W ogóle na nic już nie mam. Ja pierdolę. Co ma do tego północ i twoja moc, skoro ja na tym nie skorzystam? Chciałaś mnie postraszyć, zamanifestować siłę czy jak? Miałaś po prostu taki kaprys, jak sądzę. Mogłaś równie dobrze mnie obudzić chwilę przed świtem. Na jedno by wyszło.
Czuła się dziwnie z wiedzą, że ktoś obcy, zupełnie z zewnątrz tyle o niej wiedział.
- Amando, od jak dawna mnie obserwujesz? Wiesz za dużo, w dodatku o rzeczach, o których nikomu nie opowiadam. Jak to możliwe? I, swoją drogą, nie obraź się, ale twoje rady są beznadziejne. Doskonale zdaję sobie sprawę, że lepiej było mieć pociachaną twarz, ale do tego etapu już nie wrócę. Reszta... Wszystko to znam, jednak nie wiem dlaczego ty mi to mówisz. Czy to wiąże się z czymś bezpośrednio? Coś z Syndykatem? Pewnie już o tym wiesz albo od początku wiedziałaś. Co się stanie, jeśli zrobię wbrew twoim radom? Grozi mi jedynie śmierć? Jak dla mnie to żadna nowość. Są inne konsekwencje? Poza tym, Amando, nie wyglądasz mi na wróżkę. Umiesz przewidzieć przyszłość? Ja nie, ale wiem, jak takie sprawy wyglądają. Wszystko zależy od wyczucia sytuacji, instynktu, innych ludzi. Jeżeli coś jeszcze jest, czego powinnam się obawiać, łaskawie mnie oświeć.

Re: Poddasze (mieszkanie Tessy)

39
Amanda słuchała Tessy w spokoju. Kilka razy chciała przerwać, otwierając usta i ukazując szereg śnieżnobiałych, równych zębów oraz krwistoczerwony język, lecz ostatecznie postanowiła jedynie kiwać głową. Tessa zarzuciła ją potokiem słów i pytań, a kiedy skończyła, zapadła cisza. Amanda wydawała się analizować to wszystko, szukać odpowiedniej odpowiedzi, może kolejności ich udzielenia, a przynajmniej było to jedyne usprawiedliwienia dla martwej ciszy i kobiety w czerni, z białą maską zamiast twarz, bez najmniejszej emocji wpatrującej się w niemal jej przeciwieństwo - bojową, pełną emocji, gotową do walki Tessę. Mimo to, Amanda spróbowała odpowiedzieć na chociaż część pytań.
- Moja moc jest niezbędna do rozpoczęcia misji. Ze statkiem sobie poradzisz, musisz, to jeden z pomniejszych celów wiodących do głównego. Słyszałam o Syndykacie, ale nie ma on miejsca w moim planie. Tesso, właśnie mówię, że powinnaś się omawiać wszystkiego i wszystkich. - Zawiesiła się na parę chwil. Zmrużyła oczy, co było gestem celowym, aczkolwiek zapewne miało za zadanie okazać odpowiednią emocję.
Amanda, powolny krokiem pełnym gracji i dostojeństwa, podeszła do siedzącej Tessy i nachyliła się, przybliżając twarz na tyle blisko, by skutecznie naruszyć przestrzeń osobistą. Wydała z siebie krótki dźwięk, brzmiący jak "Aa", zapewne mający wyrażać nagłe przypomnienie sobie czegoś lub wpadnięcie na odpowiednią ideę. Wytłumaczenie tego nie-emocjonalnego "okrzyku emocji" nadeszło od razu.
- Chyba rozumiem, dlaczego nie rozumiesz i zadajesz takie pytania. Nie mówiłam ci? Może zapomniałam, może nie pytałaś, może nie uznałam tego za warte powiedzenia. - Zamilkła i spojrzała Czerwonowłosej prosto w oczy, a chłód, rodem z najdalszej części Północy, owinął się wokół Płomiennej Włóczni niczym wąż morski. - Tesso, wysyłam cię do innego świata.

Re: Poddasze (mieszkanie Tessy)

40
- Ale ja o tym wiem! Zawsze tak jest, nie pouczaj mnie w tej kwestii. Wysyłasz mnie w podróż - wiem jak postępować i jak będzie najbezpieczniej, co więcej bycie odludkiem może nie być taką wspaniałą strategią jak sądzisz. Zaufaj mi w tej kwestii. Podróżą nie martwię się, bardziej tym, że każde zlecenie zabójstwa wiąże się z rozlewaniem krwi także po drodze. Skoro uważasz, że ten statek to tylko pomniejszy cel, to użycz mi trochę pieniędzy. I tak jesteś moim zleceniodawcą, jakbyś sypnęła mi kasą na rzecz przetrwania rejsu i długiej wędrówki, to byłabym wdzięczna - powiedziała, oddając drapieżny uśmiech Amandzie.
Ten moment, kiedy kobieta nachyliła się w jej stronę, zachowywała się, to, jak ciężki, nieprzyjemny odór śmierci przytłoczył ją, sprawiło, że obserwowała ją z fascynacją. Zadawała sobie pytanie: "Z czym właściwie mam do czynienia?", aby zaraz zamknąć oczy na dłuższą chwilę, osunąć jeszcze bardziej na krześle i złapać dłonią za skroń.
- Tak, kurwa, czułam - jęknęła, nie do końca dowierzając w ostatnie zdanie Amandy. Pełna złych przeczuć, zaczęła zadawać dalsze pytania: - Co to za świat? Dlaczego to takie ważne? Co będę tam robić? Jaki jest sens wysyłania mnie gdzieś, abym zaraz obudziła się i dopiero wtedy wsiadła na statek? Wybacz, ale to brzmi jak jakiś nonsens. Wytłumacz mi to wszystko.

Re: Poddasze (mieszkanie Tessy)

41
Zleceniodawczyni Tessy wyprostowała się. Twarz nie wyrażała żadnej ekspresji, najmniejszej reakcji na zachowanie i słowa Czerwonowłosej. Odczekawszy jedynie krótką chwilę, aż ta się uspokoi i powie co ma do powiedzenia, zaczęła swoje tłumaczenia:
- Nie rozumiem słowa "wszystko", powiem to, co uważam, że warto powiedzieć - oznajmiła i spojrzała na tańczące na ścianie cienie, jakby szukając natchnienia w groteskowych kształtach. - Tesso, nie słuchałaś nic co mówiłam? Nekromanta ukrywa się w okolicach Saran Dun, w Keronie. Jednak, w tamtym świecie... w świecie Śmierci. W moim świeci, bowiem jam jest Śmierć. - Westchnęła, lecz było to westchnięcie najprawdziwsze, najszczersze. - Tak naprawdę, to świat Usala, mego pana. Jest bardzo tajemniczy, uczynił mnie namiestniczką swej domeny i zniknął, moim obowiązkiem jest naprawa Zasłony. Nekromanta ukradł pewien przedmiot, dzięki któremu odesłał moją świadomość tutaj, a większą część mocy, która utrzymuje Domenę Usala w całości, zostawił tam. Do czasu. Niedługo rozpęta się prawdziwy chaos. Kiedy Nekromanta rozedrze granicę światów, z pewnością zaatakuje domeny innych bóstw. To będzie koniec wszystkiego. Nie można do tego dopuścić. - Przez moment wydała się smutna i nieszczęśliwa, niczym prawdziwa kobieta, na której spoczywa ogromna odpowiedzialność. - Po podróży stracisz przytomność na parę godzin, dlatego ważne jest, byś wyruszyła teraz, a tam rankiem. Rozumiesz, jak ważna jest twoja misja? Nie wiem, jak inaczej ci to uświadomić, rozumiem zaledwie cząstkę ludzkich uczuć, próbując je nieudolnie odgrywać. Skup się na zadaniu, a ożywię twojego ukochanego, dla którego gotowa jesteś poświęcić życie.



Before us great Death stands
Our fate held close within his quiet hands.
When with proud joy we lift Life’s red wine
To drink deep of the mystic shining cup
And ecstasy through all our being leaps—
Death bows his head and weeps.
~“Death,” Rainer Maria Rilke

Re: Poddasze (mieszkanie Tessy)

42
Tessa zmarszczyła brwi. Długo nie odzywała się, próbując to wszystko ułożyć w głowie. Zawsze miała bujną wyobraźnię, niewiarygodne pomysły i jeszcze barwniejsze historie z życia wzięte, ale to, co Amanda opowiedziała, wykraczało poza jakąkolwiek skalę wiarygodności. Westchnęła ciężko.
- Twoja historia brzmi równie wspaniale, co moja, gdy opowiedziałam ją rodzinie. Ojciec wyśmiał mnie, nazywając kłamcą. Na twoje szczęście wierzę ci, bo za dużo posranych rzeczy mnie spotkało, aby wątpić. Poza tym to czuć. - Spontanicznie, z łagodnym, uspokajającym uśmiechem ujęła dłonie bogini. Nawet jeśli były lodowate, nie poruszył się ani jeden mięsień w grymasie. - Amando, nie traktuj mnie jak najemnika. Dałaś mi zadanie, ale ja nie jestem bezmózgą marionetką do zabijania, lecz żywą istotą wrażliwą na krzywdy. Dziękuję za szczerość, to dla mnie wiele znaczy. Nie musisz mi też powtarzać, że ożywisz mojego Garena, wiem o tym. Czuję się... zaszczycona tym, że właśnie do mnie przyszłaś, pomimo tego, że jestem kompletnym wrakiem. Chcę, żebyś wiedziała, że wykonam to zadanie nie tylko ze względu na siebie, na Garena, dobro innych ludzi, ale także ze względu na ciebie. Chcę ci zwyczajnie pomóc, bo uważam, że jest to słuszne. Łamanie praw Natury jest niewybaczalne. Zaufaj mi, zrobię wszystko co w mojej mocy. Opowiedz mi tylko coś więcej o tym wymiarze, czego mam się spodziewać, czy będzie to wyglądać zupełnie inaczej (albo jak bardzo odmiennie) od tego świata. Tam będą sami zmarli? I dlaczego to takie istotne, że rozpocznę podróż tutaj, a nie przejdę do wymiaru w Keronie? Czy to ma coś związanego z tobą i tego, że zostałaś odesłana na Erolę? Nadal niewiele rozumiem, próbuję to jakoś ułożyć sobie w głowie, jednak nie jest to takie proste.

Re: Poddasze (mieszkanie Tessy)

43
Amanda nijak zareagowała na łagodność, dobroć i altruizm Tessy. Pozwoliła, by jej zimna, pozbawiona pulsu dłoń, w dotyku przypominająca nagrobek, została ujęta.
- Powinnam powiedzieć, że się cieszę, prawda? Nie rozumiem ludzkiej wrażliwości na krzywdy, może rozumiałam ją ostatniej nocy, codziennie uczę się czegoś nowego zapominając o starym. Ludzkie uczucia nie są dla mnie. Ale odpowiem na część twoich pytań, a więc skup się - powiedziała i odczekała chwilę, aż Tessa da znak, iż jest gotowa na przyjęcie informacji, które nie otrzymują wszyscy ludzie, a zaledwie garstka na przestrzeni wieków. - Ciągle pytasz o podróż do Keronu. Musimy to zrobić tutaj, bo tutaj się znajduję i nie mogę tracić sił na znalezienie się gdzie indziej. Utrzymanie się w tej formie zabiera wiele mojej energii, która nie odnawia się jak energia magiczna żywych. Trzymanie ciała Garena w bezpiecznym miejscu zabiera wiele moich sił, wiele stracę wysyłając cię, a wiele utrzymując twoje lustrzane odbicie. - Spojrzała Tessie głęboko w oczy, a jej wzrok jeszcze bardziej przestał przypominać wzrok zwykłego człowieka. Stawała się Śmiercią coraz bardziej. - Nie mogę ci wiele zdradzić, nie leży to w interesie bogów. Znajdziesz się w miejscu, które możesz określić jako Lustrzany Świat. Ludzie, oraz oczywiście inne istoty zamieszkujące Herbię, poza demonami, skazane są na śmierć od samych narodzin. Takie prawo ustalił Hyurin, kiedy stworzył was, tworząc tym samym mnie i czyniąc poddaną Drwimira, który oddał mnie Usalowi. Przez to wy, rasy żywe, jesteście jednocześnie żywi i martwi. Tutaj chodzą wasze żywe "ja", w domenie mego pana natomiast, różniącej się od domen innych Patronów, są wasze martwe "ja". To świat, w którym wszystkie większe działania, odbywające się tutaj, mają swoje odzwierciedlenie. Jednak istoty są inne. Wasze najgorsze emocje, myśli, fantazje, pragnienia, również to wszystko ukryte w głębi was... to jest właśnie "śmierć", połowa waszej duszy. To świat śmierci, krwi, brutalności, wiecznej rzezi, walki i cierpienia. Wybacz, nie umiem tego ująć innymi słowami, mam nadzieję, że jestem rozumiana. Nie mogę jednak wiele więcej mówić, musisz się sama przekonać. Dlatego powinnaś uważać. Kończy nam się czas, zadaj mi ostatnie, krótkie pytania i dopełnijmy rytuału - powiedziała, zdobywając się na stanowczość. - Zapomniałabym - dodała szybko.
Zamknęła dłoń i kiedy ją otworzyła, pojawiła się w niej nieco mniejsza od dłoni kula. Była biała, lecz świeciła lekkim blaskiem. W środku posiadała nieskończoną ilość czegoś, co przypominało proszek, a po bliższym przyjrzeniu się okazywało się być śniegiem. Wiecznie spadający i gromadzącymi się białymi, błyszczącymi drobinkami.
- Mogę ci dać to, przedmiot zwany śnieżną kulą. To dzieło waszych magów. Nie pytaj skąd go mam. Przedmiot ten umożliwia jednorazowe skrycie się w niewielkim, własnym wymiarze, tylko jednej osobie i nie dłużej niż cztery godziny. - Schowała za plecy długą dłoń, a kiedy ją wyjęła, trzymała niewielki, czarny brewiarz. - Otrzymasz jeszcze to. Zawiera zbiór modlitw do mego pana, Usala. Jeśli pomodlisz się do niego szczerze, być może twoja śmierć będzie łagodna i spokojna. Skorzystaj z tego, jesteś teraz bliżej śmierci, w jakimkolwiek znaczeniu, niż była znaczna większość śmiertelników na przestrzeni tysięcy lat.

Re: Poddasze (mieszkanie Tessy)

44
- Właściwie to nie oczekiwałam żadnej reakcji - stwierdziła Tessa, przyglądając się zimnym dłoniom, które zdawały się należeć do trupa. Uznała to za fascynujące. W życiu by nie podejrzewała, że mogłaby dotknąć boginię, że śmierć będzie tak blisko niej. Nie czuła strachu, słysząc o tym, co ją czeka, bardziej niepokój. Obcowanie z gorszą naturą ludzką nie było jej obce, teraz wiedziała czego mniej więcej powinna się spodziewać. Bardziej obawiała się o samą siebie, znała tę mniej przyjemną część swojej natury.
Wypuściła dłonie Amandy z uścisku, przyglądając się dla odmiany swoim. Na twarzy Tessy pojawiło się zmieszanie.
- Co jeśli zatracę się w tym? Co jeśli twój wymiar wpłynie na tę gorszą, mroczniejszą część mnie? Nie chcę utracić człowieczeństwa. - Spojrzała w oczy Śmierci długo milcząc. - Czy po drugiej stronie spotkam Garena? Co stanie się z tymi, których zabiję po drodze? Ci, którzy nadal tutaj żyją i ci, którzy już są martwi. Czy jest w tym jakiś haczyk? Jak płynie czas w twoim wymiarze? Tak samo jak w ludzkim? Co znaczy, że utrzymasz moje lustrzane odbicie? Ten nekromanta... Będzie wiedział, że też jestem w tym wymiarze?
Na podarowane przedmioty spojrzała ze zdziwieniem. Ujęła śnieżna kulkę, uśmiechając się niepewnie. Minęło zaledwie parę godzin, gdy obiecała małym brzdącom śnieg. Brewiarz potraktowała z ponurą powagą. Przewróciła parę kartek, przesuwając szybko wzrokiem po zapisanych zdaniach. Odłożyła ją na obok obok drugiego podarunku.
- Staram się nie zawracać głowy bogom, jeżeli nie jestem w potrzebie - wyjaśniło cicho, lakonicznie, z zastanowieniem. - Dziękuję.
Jeżeli otrzyma wszystkie odpowiedzi na zadane pytania, nie pozostanie nic innego jak przejść do rytuału, aczkolwiek jeszcze zanim się zacznie, zapyta błagalnym, niepewnym tonem:
- Jeżeli umrę, dasz znać mojej rodzinie? Nie chcę, by żyli w nadziei, że wrócę. Proszę.

Re: Poddasze (mieszkanie Tessy)

45
- Definicje tego, co zwiesz człowieczeństwem są różne. Nie możesz się zatracić. Stać taka, jaka jesteś w tamtym świecie. Musisz skupić się na celu - powiedziała Amanda, po czym kontynuowała, jakby miała już gotowe odpowiedzi na każde pytanie. - Nie spotkasz Garena. Ci, którzy zabijesz wrócą. Nie od razu, po jakimś czasie. Wrócą zmienieni, pełni nowych, negatywnych cech, żądz i motywacji. Ciężko zdefiniować upływ czasu w moim świecie, ze względu na to, iż wydarzenia tutaj mają swoje odzwierciedlenie tam, zapewne płynie on podobnie. Nie umiem przewidzieć jakimi mocami dysponuje nekromanta i czy zostanie powiadomiony o twoim przybycie. - Zrobiła pauzę, na moment nie patrząc na Tessę, po czym powróciła do odpowiedzi na wcześniej zadane pytanie. - W większość przypadków, jeśli któreś "ja" przechodzi do drugiego świata, drugie "ja" zamienia się z nim miejscami. Nekromanta zaburza to, ja nie mogę. Nie mogę pozwolić, byś spotkała się z prawdziwą "sobą". Będę musiała spętać ją tutaj.
Brewiarz Tessy wewnątrz zawierał czytelne modlitwy, jednakże pisane groteskowym, jakby chaotycznym, ponurym pismem. Przypominało na myśl ostatnie słowa umierającego człowieka, zapiski pisane w ogromnym bólu i rozpaczy, a jednak widniała w tym widoczna organizacja, szacunek i porządek. Niedługie fragmenty umieszczono w niewielkich ramkach, naokoło ozdobione różnymi, licznymi rysunkami. W brewiarzu zdawały się mieszać artystyczne dzieła i wyobrażenia śmierci oraz Usala z różnych wierzeń, kultur, oczywiście ras. Charakterystyczne, w pewien sposób przyjemne i realistyczne obrazy rytuałów ku czci Usala według Keronczyków; nieco prostackie i prymitywne malowidła Uratai, przedstawiające śmierć i składanie w ofierze; podobne, bardziej brutalne i ostrzejsze sceny orków; znalazły się nawet specyficzne rytuały pochówków elfów leśnych, którzy zmarłych chowali pod drzewami.
Amanda podeszła do Tessy i stanęła blisko niej, jeszcze bliżej niż wcześniej.
- Dobrze, dam znak, lecz niezbyt jasny, twojej rodzinie. Zatem czas przejść do rytuału. - Chwyciła jej twarz w swoje zimne dłonie; o dziwo chwyt ten był delikatny, niemal czuły, jak pieszczotliwy, pełen miłości i romantyzmu dotyk kochanka. - Musimy się pocałować, wnosząc modły do mego pana, Usala. Jeśli rytuał się powiedzie, znajdziesz się po drugiej stronie wraz ze swoim ekwipunkiem. Dalej wiesz, co czynić. Powodzenia, Tesso. Nie zawiedź mnie. Nie zawiedź własnego świata. - Powoli przybliżała swoje usta w stronę ust Czerwonowłosej.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Port Erola”