Re: Poddasze (mieszkanie Tessy)

46
Z wolna pokiwała głową. Myślami powędrowała ponownie w stronę rodziny, znajomych, tych zmarłych i żywych, także dawnych wrogów - nie chciała ich spotkać po drugiej stronie, nie tych gorszych, bardziej złych, okrutniejszych. Możliwość, że spotkałaby któreś z nich, przyprawiła ją o ciarki. W jej świecie wystarczy zabić, nauczyłaby się tego; tam nic to nie da, i tak zjawią się ponownie. Jak bardzo mnie to odmieni?, pomyślała, wpatrując się w czarne oczy Śmierci.
- Będę wdzięczna - odpowiedziała jednym tchem, zaskoczona słowami Amandy, jak i jej pieszczotliwym dotykiem. Wpatrywała się w czarne usta. - Dobrze. Oddam całą siebie.
Pozwoliła, aby to najpierw jej wargi dotknęły Tessy. Nie wiedziała, jak ten pocałunek powinien tak naprawdę wyglądać: beznamiętnie czy z iskrą, namiętnością, czy miał wypaść przekonująco. W momencie, gdy delikatnie, nieśmiało oddała pocałunek, do nozdrzy ponownie doleciał zapach trupiego rozkładu, w ustach poczuła tchnienie śmierci, zimno wbiło się w skórę igiełkami. W oczach Wiedźmy pojawił się ogień; zmysły oszalały, krzycząc o niebezpieczeństwie, o czyhającą na nią zgubę. Tessa nie była kobietą, która słuchała rozsądku, nie w takich sytuacjach, wtedy waliła naprzód bez strachu. Zamknęła oczy, nie obawiając się ponurej bogini, bo nigdy tak nie było. Zawsze Śmierć traktowała jak swoją przyjaciółkę, towarzyszkę niedoli, która zawsze znajdowała się blisko, której nie należało się obawiać, a jedynie wyciągnąć szeroko ramiona, witając z uśmiechem. Była wojownikiem z krwi i kości, a tacy jak oni wyglądali z radością pięknej Śmierci. Tessa pogłębiła pocałunek, czując swego rodzaju miłość do tego, czym Amanda była; jej ogień, namiętność, żar mogły nie spodobać się bogini, która mogła tego nie znać i nie rozumieć.
Kiedy skończyła pocałunek, nie odsunęła się, zaczynając szeptać modlitwę do Śmierci. Powtórzyła kilka wersetów z brewiarza, które zdążyła zapamiętać, aby zaraz dodać coś od siebie:
- Nie dbam o to w jaki sposób umrę, czy będzie to ciężka śmierć, czy łagodna. Zrobię wszystko dla tych, których kocham. Spraw, abym jedynie miała siłę, by to przetrwać, by zabić tego, który łamie porządek świata.
Następnie podąży za instrukcjami Amandy, pozwalając dopełnić rytuał, o ile wszystko wcześniej zrobiła dobrze.

Re: Poddasze (mieszkanie Tessy)

47
Śmierć i zimno, które odczuwała Tessa, gdy jej usta przyległy do ust Amandy, szybko zostały przytłumione przez niewyobrażalną ilość energii emanującej z ciała rozmówczyni. Czysta moc szybko stała się niekontrolowana, w sposób niemal destrukcyjny zaczęła wpływać na otaczający świat. Płomienie świec buchnęły błękitnym ogniem, szaleńcze cienie na ścianach z pewnością były tajemniczymi istotami, a znienacka pojawiająca się, mroźna i cuchnąca mgiełka szybko zaczęła sięgać do kolan.
Kiedy Tessa zmówiła modlitwy i powiedziała, co miała, Śmierć jedynie skinęła głową. Obraz zaczął się zamazywać, głowę Reyes wypełniły śmiechy i chichoty, krzyki i wycia, prośby i błagania. Poczuła ból, jakby wszystkie rany, których dorobiła się podczas licznych wypraw, nagle powróciły, otworzyły się. Piekło ją całe ciało, zupełnie jakby została wrzucona do kotła z wrzącym olejem. Straciła oddech, nie mogąc ponownie złapać powietrza do emanujących bólem, ciężko, lecz na próżno pracujących płuc. Świat zawirował wiele razy, jakby ktoś okręcił nią wokół własnej osi. Ostatnim co ujrzała był widok Śmierci pochylającej się nad nią ze smutnym uśmiechem.


Tessę obudziły dwie rzeczy. Jedną z nich były intensywne promienie światła, które przechodząc przez okna uderzały prosto w jej twarz. Drugą był odgłos, który po krótszym przysłuchaniu się okazywał się być odgłosem kopania w ziemi, a towarzyszyły temu szpetne przekleństwa. Dźwięki poranka, przyozdobione w niecodzienne krzyki i gwar, przechodziły przez wybite okna wychodzące na niewielkie podwórko.
Reyes leżała na ziemi, w dłoni trzymając brewiarz, obok znajdował się tobołek i włócznia. Nie znalazła tutaj niewielkiego dywanika, natomiast cała podłoga ubrudzona była zaschnięta krwią, gdzie niektóre plany z pewnością istniały od dawna. Łóżko było podniszczone, zapadłe, pościel dziurawa, również brudna od krwi. Szafa bez jednego skrzydła drzwi, a komodka istniała pod postacią sterty desek. Drzwi od środka nosiły liczne blizny po ostrzach, wyryto na nich trzy okręgi, każdy zamknięty w kolejnym, co do złudzenia przypominało tarczę strzelniczą. Na stoliku znajdowały się wypalone świece, których skapujący na podłogę wosk utworzył poszarpane szeregi stalaktytów. Dodatkowo, wśród świec, dzbanki i kufle, niektóre poniszczone. Ściany nosiły wszystkie możliwe ślady, począwszy od śladów po ostrzach, poprzez zakrzepłą krew, kończąc na wymalowanych różnymi kolorami farb, rzucających się w oczy, mniejszymi lub większymi hasłami typu "ostre rżnięcie ponad wszystko", "im większy tym lepiej", "gdy wchodzą trzy dopiero czuję", "lubię flaki i spermę", i tym podobne.
Pomieszczenie wypełniał ohydny, niewyobrażalny smród zacięcie przyprawiający o odruchy wymiotne. Najsilniejsza woń kału i uryny dochodziła z toaletki i to nią przesiąknięte były ściany, podłoga i umeblowanie. O pierwsze miejsce, konsekwentnie, konkurował smród rzygowin, których zaschnięte, lecz wciąż lepkie plamy znajdowały się tu i ówdzie, na jednej leżała obecnie głowa Tessy. Na trzecim miejscu usadowił się odór silnej gorzały, bardzo prawdopodobne, iż ta wcześniej musiała być wylana niemal na całą podłogę. Czwarte miejsce zajmowała intensywna woń spermy, za swą fortecę obrawszy łóżko i to stamtąd rozchodziła się na całe mieszkanie.
Tessę bolało ciało, każdy mięsień. Było to uczucie jak najbardziej do zniesienia, jednak drętwota mięśni nieco utrudniała sprawę. Szumiało jej w głowie, piekły i łzawiły oczy, a uszy pulsowały bólem. Miała przytłumione zmysły, bodźce z zewnątrz zdawały się sprawiać jej dodatkowy, lecz delikatny ból.

Re: Poddasze (mieszkanie Tessy)

48
Przejście na drugą stronę świata, przez wymiar Śmierci, nie należało do najprzyjemniejszych wrażeń. Tessa jęknęła, czując się tak, jakby noc spędziła na ostrym chlaniu połączonym z wszczęciem burdy w karczmie, lejąc się po mordach. Ostry, obrzydliwy zapach z czterech źródeł zaatakował ją, miała ochotę zrzygać się. Po krótkiej chwili poruszania palcami u dłoni, potem ręką, podźwignęła się do pozycji siedzącej, omiatając spojrzeniem otoczenie. Przeżyła szok, dostrzegając tyle różnic w jej mieszkaniu. Tysiące myśli nawiedziło ją. Złapała się za głowę, wstając niepewnie. Wycofała się w stronę okna, pragnąc poczuć świeże powietrze. Dłonią przejechała po włosach, upewniając się, że nie ma ich w rzygowinach. Odetchnęła z ulgą, wolała nie wchodzić do drugiego, mniejszego pomieszczenia, skąd dobiegał smród gówna.
Z każdym kolejnym badawczym spojrzeniem szok ustępował obrzydzeniu, jak i zimnu, które objęło jej ciało. Starała się zignorować fakt, że świat zewnętrzny uparcie atakował jej zmysły. Mimo to nie odważyła się od razu chwycić za tobołek i włócznię, i uciec z tego potwornego miejsca. Trzymając przy piersi brewiarz jedną ręką, a drugą dotykając zakrwawionej ściany z obscenicznymi napisami, zadała sobie pytanie: Jeżeli moje mieszkanie tak wygląda, to jak bardzo zmienił się świat na zewnątrz?
Nie spieszyła się z poznaniem odpowiedzi. Schowała brewiarz do tobołka, który następnie zarzuciła na plecy, sięgnęła do kieszeni kamizelki, wyciągając na parę chwil drewnianą tabliczkę, którą zacisnęła w spotniałej dłoni wymawiając bezgłośnie parę słów do ukochanego. Zaraz potem zgarnęła się, otrzepała ubranie z wszelkich brudów, chwyciła mocniej za włócznię i z podniesioną głową wyszła z mieszkania, zamierzając pójść prosto do portu, starając się przy tym nie wpaść w kłopoty i nie zatrzymywać, nieważne jak bardzo przerażający czekał ją widok Eroli.
Wolała też nie zastanawiać się czy autorką napisów było jej Lustrzane Odbicie, czy każda wyżłobiona ostrzem rysa, plama krwi, spermy, gorzały i każdy inny defekt, był w istocie jej dziełem, tej gorszej, martwej części.

[z/t -> sieć ulic]
ODPOWIEDZ

Wróć do „Port Erola”