Re: "U Borina i Finrotfela" - Tajemnice

151
Tak jak inni członkowie Srebrnej Ręki, także i ten miał na sobie kapalin oraz twardy pancerz skórzany, nasmarowany owym olejem, jakie nosili Ci, których Elernai spotkał w karczmie, gdzie zaczęła się jego historia z Tygrysami. Kamień wyleciał w powietrze, powodując, że kusznik spiął się nagle, ale nie zdążył go uniknąć - kamień, tak jak otoczenie nocy, był ciemny. Trafił go głucho w kapalin, powodując, że się zatoczył, a głowa mu odskoczyła w bok od uderzenia. Przelatujący srebrzyście sztylet z metalicznym zgrzytem rozciął metal, utknąwszy w naramienniku, który pojawił się jako największy cel zasłaniający korpus, gdy kusznik się odchylił. Nóż trafił z taką siłą, że mężczyznę wygięło w drugą stronę, jakby ktoś uderzył go w ten naramiennik młotem bojowym.

Jęknął głośno, po czym upuścił kuszę i zatoczył się na ścianę koło bramy, osuwając na nią. Strażnicy w ogóle tego nie zauważyli, chociaż Rybak, idący z tyłu, lękliwie się schylił, jakby odruchowo wykonując unik. Uśmiechnął się, oświetlony pochodniami przez biegnących z przodu mężczyzn. Pokazując swoje nieco naznaczone czasem zęby, rozsuwając ręce wyposażone w noże na boki i przyspieszając kroku wyglądał jak Bóg Wojny tej ulicy. Sakir miasta Erola.

- Za Televana - szepnął jakiś męski głos obok Elernaia. Mógł należeć do Loga, ale równie dobrze mógł należeć do któregoś z dwóch młodzieńców, czy samego Janka, bo jego ochrypły głos podobny był do ludzkich, gdy mówił cicho. Nawet ucho diabelstwa, będącego na wpół elfem nie pozwalało tego wychwycić. Wszyscy gotowali się do walki - w chwilę wyjęto noże i miecze. Janek postąpił do przodu, wyjmując zza pleców miecz i zakładając na lewą rękę tarczę, montując ją na przedramieniu - Za Syndykat - powiedziała pewnie Anna, chociaż jej głos brzmiał dziwnie. Przepełniony emocjami - strach, czy ekscytacja?

Dwóch strażników wpadło do zaułka, przed sobą mając pochodnie. Log i Anna, którzy wysunęli się do przodu, wykonali kilka kroków do tyłu, zmuszając resztę, w tym Elernaia, by się cofnęli. Miejsca tu było, by dwie osoby stały obok siebie z wyciągniętymi ramionami. Da się walczyć mieczem, ale nie w dwie osoby w szeregu. Gdy krąg światła z pochodni sięgnął dwójki z obnażonymi mieczami, Ci skoczyli do strażników niczym wygłodniałe wilki, nadziewając ich na ostrza raz za razem. Widząc to, reszta Strażników z większą agresją naparła, widząc już swoich przeciwników. Janek, wyskakując z tarczą zasłonił bezbronnych teraz z powodu mieczy w cudzych torsach Annę i Loga. Kilka metalicznych brzdęków rozległo się, gdy na tarczę naparły klingi - Hu zah bat! - warknął ork, po czym zaczął okładać mieczem dwóch atakujących go strażników, bo kolejna dwójka stała za nimi, nie chcąc przeszkadzać. Światło nie sięgało tak daleko, by oświetlić Elernaia i dwóch młodzieńców tuż za plecami walczących, więc Straż nie mogła wiedzieć, ilu jest przeciwników. Czwórka uzbrojonych mężczyzn zdawała się czuć pewnie w przewadze liczebnej, pomimo tego, że Janek wygonił ich z zaułka swoim atakiem. Rybak, stojąc do tej pory w bezruchu pojawił się między kilkoma mężczyznami, którzy pozostali, spokojnie między nich wchodząc. Kilkoma ruchami i obrotami wbijał swoje noże i ciął nimi po gardłach, żebrach, twarzach, nogach i rękach, wijąc się i obracając między wrogami niczym tancerz. W kilka sekund, tuż po skończeniu piruetów, uśmiechnął się, gdy osunęło się ostatnie ciało.

- Prowadź, Elernaiu - wytarł nóż w ciało martwego Rybak, po czym wyprostował się z uśmiechem. Ktoś za plecami Elernaia wesoło syknął - Tak jest - nie mogąc się zapewne doczekać kolejnej walki. Nie znał tego głosu. Musiał należeć do któregoś z młodzieńców.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: "U Borina i Finrotfela" - Tajemnice

152
Po zobaczeniu masakry jaką Rybak urządził strażnikom, Elernai wyprostował się i bez słowa schował sztylet z powrotem do pochwy. Był naprawdę zdumiony zręcznością i precyzją starca. Był zadowolony z poczynań Loga, Janka i Anny, ale tego się po nich spodziewał. On zaś niespodziewanie zabłysnął i sprawił, że diabelstwo wzdrygnęło się lekko na myśl co by się stało gdyby nie byli po tej samej stronie. - Rybaku, tu było niesamowite. - Powiedział kłaniając się lekko. Zasmucił go fakt, że nie miał okazji samemu zabawić się ze strażnikami, gdyż od małego wyrządzanie im krzywdy zawsze przynosiło mu satysfakcje. Jednak uradował go fakt, że ta akcja dodała wszystkim otuchy i pewności, a przynajmniej jemu. - Świetna robota, jak tak dalej pójdzie to jeszcze zdążymy oblać śmierć Periana przed świtem! Panowie, jeden z was niech pozaciąga ciała do zaułka a potem zostanie z nimi obserwując bramę. Zgodnie z planem potrzebujemy kogoś by pilnował, aby nie sprowadzono posiłków. Reszta, wchodzimy na mur. Niech Janek zarzuci linę. Wejdę pierwszy, dzięki oku będę mógł szybko rozejrzeć się w ciemności. Poza tym jest tam ranny kusznik, którego chciałbym przesłuchać... Ruszamy, żwawo! - Powiedział cicho półelf, a następnie udał się cichym krokiem pod mur.
Imperare sibi maximum est imperium.

Re: "U Borina i Finrotfela" - Tajemnice

153
- Jak człowiek robi coś całe życie, to robi to dobrze - rzucił Rybak, ze schowanymi już nożami, chociaż oddychał teraz trochę szybciej. Widocznie wiek wdawał mu się już we znaki. Nie ważne, jak bardzo utalentowany będziesz i czego się w życiu nauczysz. Kiedyś i tak staniesz się stary. Może to skłoniło Rybaka do przyłączenia się do tej misji? Ostatnia przygoda?

Jeden z bezimiennych po usłyszeniu planu pokiwał głową i zaczął szybko przeciągać ciała wgłąb zaułka, chociaż nie były bardzo widoczne. Przy świetle księżyca w ogóle mało było widać tej nocy. Jego znajomek pomagał mu przez chwilę, lecz potem skierował się ku bramie, wraz z resztą.

- Tak jest, chłopaku - rzucił stary zabójca, wyjmując łuk i nakładając strzałę na cięciwę, chociaż jej nie naciągał. Stał tak, przypatrując się w zdziwieniu Elernaiowi - Jaki kusznik? - rzekł w końcu.

Elernai zrozumiał, o co mu chodziło. W bramie nie było nikogo - jedynie krwawa plama na ścianie. Nigdzie nie było widać owego kusznika, chociaż brama pozostawała otwarta, więc na obecną chwilę nie zdążył jej jeszcze zamknąć, o ile to zamierzał. Jak szybko jednak może się poruszać bardzo ranny człowiek, albo jak głośno krzyczeć? Gdyby mógł, to prawdopodobnie dawno by to już zrobił. Janek podbiegł prędko do muru, machając przy tym masywnymi barami, po czym zarzucił linę na haku, którą zaczepiwszy, przepuścił Elernaia. Na górze było światło nieruchomych pochodni, więc raczej nikogo tam nie było. Gdy jednak tylko chłopak wciągnął się po sznurze, co przyszło mu z dziwnie zaskakującą łatwością, to nagle, z trzepotem skrzydeł, przechwycając jakby całe światło księżyca, w powietrze wzbił się gołąb pocztowy. Poruszał się zbyt chaotycznie, by go trafić nożem, a dodatkowo Elernai miał zajęte ręce liną. Przerażony ptak gnał gdzieś z małej wieżyczki w rogu, przelatując nad drużyną, a jego wielkie oczy wypatrywały gdzieś celu, do którego ma lecieć. Były duże i czarne, pełne determinacji do wykonania wyuczonej czynności.

- Pocztowy. Leci gdzieś z informacją o ataku - rzucił prędko Log z gniewem w głosie.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: "U Borina i Finrotfela" - Tajemnice

154
Elernai przeczuwał, że nie będzie mogło być aż tak łatwo. Głupio mu było, że stało się to z jego powodu. Sam go obecnie nie trafi, a nie spodziewał się po starcu, że jest na tyle utalentowany, by w takim wieku trafić w środku nocy ptaka w locie. Spojrzał więc na gołębia zniesmaczony i zamyślił się na chwile. Przypomniał sobie, że jego moc znacząco się zmieniła. Skoro potrafił czytać i po części wpływać na uczucia ludzi, to może da radę wpłynąć na zwierzęta? Przymknął swoje oko, jak w momencie, kiedy zawsze miał zaraz użyć swojego daru. Następnie spojrzał gwałtownie na gołębia i zamiast doszukiwać się uczuć zwierzaka, sam zaczął myśleć. ~ Uspokój się. Wróć tutaj i wyląduj. ~ Nie miał zielonego pojęcia czy to zadziała, ale spróbować nie zaszkodzi... A przynajmniej miał taką nadzieję.
Imperare sibi maximum est imperium.

Re: "U Borina i Finrotfela" - Tajemnice

155
Krwawe oko wejrzało wgłąb umysłu zwierzęcia, gdzie Elernai czuł ogromny pokłady strachu i niezrozumienia. Leć, leć. Machaj skrzydłami albo giń. Machaj skrzydłami albo giń wyczytał tylko, gdy nakazał zwierzęciu się uspokoić. Zwierzę łomotało się chwilę w powietrzu, po czym łagodnie zleciało pod nogi zgromadzonych pod murem, gdzie przechwycił je Log, łapiąc w obie dłonie - Pocztowy gołąb. Z wiadomością przy nodze. Czemu jednak kusznik wysłał gołębia, zamiast krzyczeć o alarm, zagrać w rogi czy bić w dzwony? - zapytał zdziwiony, gdy Anna minęła go, by tuż za Elernaiem zacząć wspinać się po linie. Za murami nic nie było jeszcze słychać poza trzaskaniem pochodni. W wieżyczce, z którego wyleciał gołąb faktycznie znajdował się mały róg, wokół którego zapanowało poruszenie. Kusznik powiesił się przy rogu, zamontowanym na małym podeście. Nie miał chyba jednak siły, by w niego zatrąbić - Powiedz, a trafię - rzucił Rybak, celując teraz w nowy cel - kapalin Srebrnej Ręki.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: "U Borina i Finrotfela" - Tajemnice

156
Półelf był zdumiony, że pomysł przechwycenia zwierzęcia faktycznie się udał. Widocznie krew Rogatego nie tylko dała mu możliwość przybrania bestialskiej postaci, ale również poszerzyła zakres możliwości jego poprzedniej klątwy, nieznanemu mu z imienia demona. A może potrafił to od zawsze, tylko nigdy nie próbował? Diabelstwo było zagadką dla samego siebie.
Log zadał naprawdę dobre pytanie, na które Elernai nie znał odpowiedzi. Zauważył, że kusznik nie ma tyle sił, by zadąć w róg, ale przecież mógłby spróbować krzyczeć. Wszedł do końca na mur i słysząc propozycję Rybaka wykonał powstrzymujący gest i powiedział cicho. - Nie zabijaj go, chciałbym go przesłuchać. Strzel dopiero gdyby się okazało, że ten zacznie hałasować zanim do niego dojdę. - Po tych słowach wskazał reszcie drużyny, że mają dalej za nim podążać, a sam zaczął szukać drogi na szczyt wieżyczki, tym samym uważając na ewentualne patrole wewnątrz koszar.
Imperare sibi maximum est imperium.

Re: "U Borina i Finrotfela" - Tajemnice

157
Znaleźli się na murze - pierwszy Elernai, a potem za nim następni, zręcznie wskakując między blanki i lądując na twardym, kamiennym gruncie. Pochodnie chwiały się w lekkim, niemalże niezauważalnym podmuchu nocnego wiatru, a dobrze oświetlony kilkoma stojakami z ogniem dziedziniec pozostawał pusty. Bramy były dwie. Jedna od południa, przez które weszli i jedna od wschodu, która pozostawała zamknięta. Garnizon leżał na planie kwadratu - mury, dwie bramy, oraz dwie wieżyczki. Jedna w rogu pomiędzy bramami i jedna w przeciwległym kącie. Na dziedzińcu koło murów stały drewniane budynki - zapewne stajnie i jakieś inne gospodarcze pomieszczenia. Drugą część dziedzińca zajmował właściwy garnizon. Budynek zaczynający się parterem od kamieni, by na pierwsze, drugie i trzecie piętro przejść w drewno. Był masywny, solidny, prowadziły do niego podwójne drzwi, a okna były osłonięte drewnianymi okiennicami.

Wyglądał na trudny do zdobycia w razie potrzeby, oraz na taki, który pomieści wiele osób. Wyglądał po prostu jak duży budynek. Nie było fortyfikacji, zdobień czy balkonów. Po prostu masa małych, zasłoniętych okien. Pochodnie wszędzie oświetlały wszystko, ale nigdzie nie było widać nikogo poza Elernaiem i jego drużyną. Wejście do wieżyczki było zamknięte, ale Annie wystarczyło dosłownie kilka sekund, by je otworzyć. Kusznik zaś, chociaż ranny, to dyszał głośno, kuląc dłonie gdzieś przy brzuchu, zasłaniając go, a z ramienia sączyła mu się rana po nożu.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: "U Borina i Finrotfela" - Tajemnice

158
Elernai uśmiechnął się ładnie do Anny i podziękował jej powolnym skinięciem głowy. Cały czas uśmiechając się powiedział do reszty - Jak już wejdziemy na górę to przytrzymajcie go. - a po tym wyszarpnął sztylet z pochwy i trzymając go ostrzem do dołu ruszył szybkim krokiem po schodach na górę z ponurym wyrazem twarzy. Jednym susem doskoczył do kusznika. Jednocześnie zasłonił mu usta i przystawił sztylet do gardła. Spojrzał na niego krwiożerczym wzrokiem i powiedział cichym, głębokim głosem. - Spróbuj chociaż unieść głos, a zarżnę cię jak świnię. Zacznij krzyczeć, a dopilnuję, że będziesz krzyczał przez resztę nocy, zrozumiano? Odpowiedz szczerze na moje pytania, a może dożyjesz ranka. Nawet nie próbuj kłamać. W tym momencie jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, a ja naprawdę nienawidzę, gdy przyjaciel mnie oszukuje. Przez to straciłem ich wielu... No więc ilu strażników jest w garnizonie i gdzie mogę znaleźć kwaterę Periana?
Imperare sibi maximum est imperium.

Re: "U Borina i Finrotfela" - Tajemnice

159
Zasłoniwszy usta kusznikowi był w wygranej pozycji ze sztyletem przy gardle mężczyzny. Ten chciał coś powiedzieć głucho przez dłoń wyciszającą jego słowa. Z dziwnym strachem i podejrzliwością Elernai wyczytał jakby - Za króla - a do jego umysłu napłynęła radość i chora satysfakcja. Taka sama, jaką on sam odczuwa podczas zabijania. Kusznik dwiema rękami odsunął od siebie nóż do rzucania i silnym sztychem próbował wbić go w diabelstwo. Nóż ugodził w płaszcz, przebijając go na wylot i zatrzymał się na skórzanej kurtce, po której przejechał, rozcinając zewnętrzną warstwę.

Elernai nie zdążył nic zrobić, bo nagle z ciemności koło jego ramienia wyleciała ciemna, skórzana rękawica, zwinięta w pięść, która uderzyła kusznika, tak nim wstrząsając, że nóż do rzucania, który wcześniej wyjął z rany upadłby z brzękiem na podłogę. Anna, która zadała cios złapała nóż i zręcznie okręcając go w dłoni przystawiła broń do nosa kusznika - Spróbuj czegoś takiego jeszcze raz, a utnę Ci nos. Nie, nie zabiję Cię, jeżeli nie dostanę takiego rozkazu. Będziemy Cię torturować, do świtu długo - twarz Anny zmieniła się diametralnie, gdy z kusznika przeniosła spojrzenie na Elernaia, uśmiechając się lekko, jakby trochę zawstydzając się tym, co powiedziała.

- Pierdolcie się - wysapał kusznik, dysząc ciężko, a życie z niego uchodziło. Nie wyglądał na kogoś, kto mógł jeszcze krzyczeć. Chyba, że grał - My wiemy. Wiedzieliśmy - kusznik zaczynał osuwać się na ziemię, a krew rozlewała się po jego zbroi z rannego ramienia. Bez wątpienia za kilka chwil będzie już po nim. Większość zgromadziła się w wieżyczce, bądź obok niej, na murze. Gdzieś przy bramie stał Janek. Nadal panowała cisza, ale na jak długo?
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: "U Borina i Finrotfela" - Tajemnice

160
Elernai nie spodziewał się takiej determinacji i lojalności u strażnika, szczególnie po jego teatralnym zastraszeniu. Stracił już rachubę ile razy jego skórzana kurtka uratowała go od okaleczenia. Był zadowolony, że wolał ją kupić zamiast pójść z chłopakami z Ujścia do zamtuzu. Szkoda mu było jednak płaszcza, gdyż zdążył już się do niego przywiązać, ale miał nadzieję, że uda się go jeszcze zszyć. Głupio mu było, że uratowała go akurat Anna, ale starał się tego nie ukazywać, więc odpowiedział jej miną pełną wdzięczności i uznania. - Cholera, lubię ten płaszcz, a ty go tak bezczelnie dziurawisz? - Powiedział w stronę strażnika podnosząc nóż i zerkając krytycznie na dziurę po pchnięciu. Podszedł do kusznika i wymierzył mu szybki cios w brzuch, by ten szybciej się osunął na ziemię. Następnie przykucnął przy nim i zaczął wycierać nóż z krwi o jego twarz, przy okazji wbijając mu lekko sztych w polik. - Jestem pełen podziwu twojego oddania, ale skoro wiedzieliście, że przybędziemy, to nie powinniśmy stanowić dla was żadnego zagrożenia, prawda? Więc odpowiedz mi grzecznie gdzie jest Perian, ilu was jest w środku i skąd o nas niby wiedzieliście? - Diabelstwo widziało, że nie zostało mu zbyt wiele czasu, ale miało nadzieję, że ten zechce i zdąży odpowiedzieć przynajmniej na jedno z tych pytań.
Imperare sibi maximum est imperium.

Re: "U Borina i Finrotfela" - Tajemnice

161
Kaszląc i bełkocząc coś, ostatkami sił kusznik ochryple zaśmiał się, krztusząc własną krwią, z ostatnią iskierką nadziei i radości w oczach wpatrując się w zgromadzone wokół niego Tygrysy - Khe, khe, khe. My wiedzieliśmy. Od momentu, gdy zabiłeś Hut'huta zrozumieliśmy, że Tygrysy są zbyt silne. Wiedzieliśmy, że się zjawicie. Seon też wiedział. Sprzedał Was za pomoc z Ligą Cieni. Kha, kha! Ale i tak wszystko przestanie istnieć. Tygrysy, Krąg. Wszystko. Nie ma znikąd dla Was pomocy, Syndykat nie przyjdzie. A król? Król już tutaj jest - skrzecząc ostatnią dawką krwi z gardła udusił się nią, bez życia odrzucając głowę do tyłu. Uszło z niego życie, lecz wydawałoby się, że nie na próżno.
- Elernai! Log! - dało się słyszeć z zewnątrz panicznym krzykiem, a wokół zawirował hałas. Gdy Elernai spojrzał zza drewnianej, wysokiej może do klatki piersiowej ścianki na szczycie ich wieżyczki, zobaczył to, o czym mówił kusznik. Główną ulicą przy bramie, przez którą weszli z obu stron nadchodziły pochodnie, oświetlające ruchome kształty - nie dało się jeszcze ich rozróżnić, ale przebłyski zaświadczać mogły o metalowych pancerzach. Pochodni było sporo, po kilkanaście w każdej grupie. Było też tam głośno - grube, męskie głosy krzyczące coś niezrozumiale.

Drzwi garnizonu z trzaskiem otworzyły się tak, że niemal wyrzuciły ciężkie odrzwia z nawiasów. Mur wysokich, żelaznych pawęży ukazał się na kilku schodkach, wychodząc na plac. Trzy rzędy ustawionych po czterech pawężników w kapalinach i szachownicach królewskich - Srebrnych Rąk marszowym krokiem kierowało się ku małym drzwiczkom przy wieżyczce, tuż u jej podstawy. Za nimi szedł widocznie inny mężczyzna - w pełnej zbroi, tabardem z symbolem białej dłoni. Ciągnęła się za nim długa peleryna, a twarz zacięta, nie osłonięta hełmem wpatrywała się w szczyt wieżyczki. Za nimi tłoczyli się Strażnicy Miejscy w bezładzie. Nie wyglądało to za dobrze. Rybak wychylił się zza drewnianej ścianki, nakładając strzałę na cięciwę i niemalże od razu posłał ją ze świstem gdzieś na dziedziniec.

- Co robimy?! - krzyknęła Anna, przerażona ogromem wroga. Nie byli bardzo blisko, ale niedługo dotrą do bramy i do wieżyczki. Na bramie stał teraz Janek, dzierżąc tarczę i miecz, okrywając się płaszczem tak, że ledwo co było go widać nawet z bliskiej odległości kilkunastu kroków dzielących po murze bramę od wieżyczki. Na murze stał ten chłopak, którego Elernai imienia nie pamiętał - drugi musiał być nadal w zaułku. Za plecami, na wieżyczce, była Anna i Rybak. Log zaś gdzieś niżej w wieżyczce. Zegar tykał. Gniew wibrował wokół nich w powietrzu, śmierdząc od wszystkich tutaj zgromadzonych zbrojnych.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: "U Borina i Finrotfela" - Tajemnice

162
- Wiedziałem, że nie można temu skurwielowi ufać... - Diabelstwo było wściekłe, ponieważ jeśli jest coś w świecie co nienawidzi równie mocno co demony i okultyzm, to właśnie zdrada. - Wycofujemy się, aczkolwiek w obecnej sytuacji nie gwarantuję, że wszyscy wyjdziemy z tego cało. Nie wyjdziemy stąd tak jak weszliśmy, a skacząc z wieżyczki prawdopodobnie się pozabijamy. Ale jest mała szansa... Ja, Log i Janek możemy się przemienić. Dzięki bestialskiej formie nie powinno to nas aż tak zaboleć. Rybaku, idź szybko zawiadomić o tym Loga i Janka. Powiedz im, że płomień będzie znakiem. Spotkajmy się ponownie w porcie, będziemy się musieli jakoś znaleźć. Niech każdy z nich weźmie jedną osobę, Janek najcięższą, jest najsilniejszy. Ja chwycę ciebie, Anno, ale wybacz ewentualny brak delikatności, nadal nie potrafię do końca się obchodzić z tą mocą. - Schował swój sztylet do pochwy, a nóż z powrotem do paska. Następnie chwycił z torby czarny kamień i poczekał parę chwil, by Rybak miał czas na dotarcie do reszty. Wtedy wyrzucił półhakiem kamień w stronę armii, która ściskała się na placu i doskoczył do kusznika. Wbił zęby w jego ranę po nożu i zaczął pić krew, wymuszając przemianę. - Deyr ennin fjatla. - Miał nadzieję, że ogień wywoła małe zamieszanie wśród straży. Elernai starając się zachować kontrole nad sobą chwycił Annę i zarzucił ją sobie na ramię, tak by mieć choć jedną rękę wolną. Ma zamiar zeskoczyć z wieży najpierw na mur, a następnie wspomagając się ręką poza niego, by rzucić się w dziki bieg na trzech kończynach między uliczkami.
Imperare sibi maximum est imperium.

Re: "U Borina i Finrotfela" - Tajemnice

163
Rybak kiwną głową, że zrozumiał, ale posłał jedną, ostatnią strzałę - dziwną, całą czarną, jakąś dziwnie znajomą Elernaiowi. Widział ją już wcześniej - na wyspie, gdzie walczyli z dzikimi ludźmi i sługami Hut'huta, najsłabszego ogniwa Ligi Cieni - Fruń, Czarna Strzało - wyszeptał i wypuścił pocisk z brzękiem cięciwy, po czym nie patrząc, czy trafił celu, zbiegł po wieżyczce na dół, gdzie szybko coś mówił, musząc już spotkać loga. Diabelstwo zobaczyło tylko, jak strzała frunie i trafia pozbawionego hełmu dowódcę Srebrnych Rąk w sam środek czoła, powalając go na ziemię. Być może mieli na tyle szczęścia, że był to Perian.

Gniew. Gniew. Gniew. Z każdym spitym małym łyczkiem krwi napływającym do ust pijącego, do umysłu napływały coraz to ciemniejsze myśli i jeszcze bardziej ciemne zamiary. Gniew i złość przepełniały go na zmianę. Czuł, jak rozsadza go od środka nowa energia - Nie tak dużo, Elernaiu! - zawołała Anna. Nie słuchał. Mocne ramiona oderwały jego usta od kusznika i odsunęły go lekko. Trochę owłosione, ale nie za bardzo rozległe, nabrzmiałe niebieskimi żyłami wśród ciemnej, szarej skóry. Log, bo jego twarz jeszcze trochę go przypominała, wyglądał teraz jak szary, brzydki stwór. Jego twarz nie była zwierzęca - po prostu jakaś inna, trudna do wytłumaczenia w słowach. Był silny, silniejszy od Elernaia. Głos jednak jego był czysty - Starczy. Szybko, musimy zbiec - wymówił słowa, a Elernai jakby się uspokoił. Nie było tak źle, jak za pierwszym razem, gdy pazury mu się wydłużały, a białe włosy zamieniały w kudły. Zmieniał się, ale nie tak dziko - już nad tym panował. Chwilowo.

Janek już przemieniony pojawił się na murze koło wieżyczki. Szeroki w barach, łysy na całym ciele, bardzo duży. Wściekły. Z tłumu na dziedzińcu wyleciały w niego dwa bełty, trafiając w masywne ramię, czego ten w ogóle zdawał się nie zauważać - Ghhrgh! Haaa! - zaryczał w stronę wieżyczki, gdy Rybak wskoczył mu z tyłu na plecy i trzymając się go nogami wyjął z kołczana strzałę, którą posłał gdzieś na dziedziniec. Brama, którą przeszli, była teraz zamknięta, więc duża grupa z pochodniami kotłowała się po prostu pod wejściem, wykrzykując gniewne hasła i wyzywając grupę od kurew i synów suk.

Słowa, z jakimi rzucił kamień, były jak zaklęcie. Teraz już przychodziło mu to łatwe. Wydawało się, że urodził się władając tym językiem - nie łamał już tak języka. Powoli rozumiał także każde słowo. Skąd jednak, skoro się nie uczył? Płoń Gwiazdo Północy. Płomienie buchnęły w górę, rozpalając na dziedzińcu istne piekło. Ogień pokrył cały oddział, rozpalając peleryny, pochłaniając zbroje. Wszystko stanęło w płomieniach.

Log zabrał na plecy jednego z chłopaków, po czym czepiając się muru prędko zsunął się z niego, jak pająk. Janek zaś, wraz z Rybakiem, ciężko upadli na ziemię, wywalając się, lecz wstali po chwili. Rybak, odwrócony teraz plecami do tłumu z pochodniami posłał kolejne strzały, lecz po chwili mu ich zabrakło. Z ognia pod bramą wyleciało kilka strzał - większość minęła całą czwórkę, ale wystawieni najbardziej Rybak, który wskoczył na Janka i jego tymczasowy wierzchowiec oberwali dwiema strzałami. Ork w łydkę, a Rybak prosto w plecy, wydając głuchy okrzyk. Oboje upadli pod naciskiem, chociaż Log i chłopak byli już przy Elernaiu, który wyskoczył z akrobatyczną gracją. Anna uniosła głowę i ze strachem wydała okrzyk - Janek! - piskliwym lekko głosem. Za plecami więc mieli Janka z Rybakiem, rannych, oraz drugiego chłopaka, którego zostawili w zaułku tuż obok tłumu, który mógł teraz być już w przejściach, którymi tutaj przyszli. Tłum wzniósł zachęcający, triumfalny okrzyk. Do przodu pobiegło kilkanaście osób z pochodniami i mieczami. Nie była to ani Srebrna Ręka, ani Straż Miejska. Albo najemnicy, albo jakieś wojsko królewskie, bo chronił ich kolczugi i napierśniki, a to nie byle ekwipunek. Strzała nie uleciała ani jedna. Rybak za to widząc, że Janek nie da rady dalej biec, odwrócił się do Elernaia, pytającym wzrokiem. To od niego teraz polegała decyzja, co dalej zrobią. Zostawią ich z tyłu, czy wrócą, by walczyć. Przewaga przeciwnika była jednak znaczna. Być może znowu wszystkich pozabijają, będąc świetnymi wojownikami, chociaż teraz wizja straty była większa. Bardzo możliwe, że zginęłaby więcej, niż dwójka. Bycie dowódcą polega na podejmowaniu trudnych decyzji. Naucz się ich, jeśli chcesz być wielki, mój synu. Usłyszał tylko to w głowie, odległe i syczące, nie podobne do głosu Arvana, ani żadnego znanego mu i zapamiętanego głosu. Ot tak, po prostu.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: "U Borina i Finrotfela" - Tajemnice

164
Elernai zawahał się chwilę. - Log, nie zatrzymuj się. Wszyscy zdawaliśmy sobie sprawę, że tak mogło się stać. - Powiedział zupełnie beznamiętnie. Jednak w środku rozdzierały go uczucia i przemyślenia. ~ Log i Anna mi tego nie wybaczą. A nawet jeśli, to zeżrą mnie wyrzuty sumienia, bo zdążyłem polubić tego wielkoluda, a do staruszka nabrałem wielkiego szacunku. Młody sobie poradzi, czuję to, ale oni...? Cholera, znowu zostawiam bliskie mi osoby za sobą... ~ Biegnąc dalej, diabelstwo obróciło głowę na chwilę i krzyknęło dziko. Brzmiało to jak okrzyk bojowy, lecz było to pożegnanie. W jego oczach można było dostrzec nadzieję, że to nie jest ich ostatnie spotkanie, tak jak w momencie, gdy uciekał jako dziecko z cyrku.
Imperare sibi maximum est imperium.

Re: "U Borina i Finrotfela" - Tajemnice

165
Log spojrzał za ramię na biegnącego za nim Elernaia. Chociaż twarz wykrzywiała mu ból to kiwnął głową i nic nie powiedział. Po prostu pognał szybciej, by jak najprędzej zgubić za sobą czerwoną łunę pożaru, który zaczął pożerać garnizon Srebrnej Ręki oraz światła pochodni, które zbliżały się do Janka i Rybaka. Nie byli tak daleko. Diabelstwo mogło jeszcze dostrzec twarz Rybaka, gdy ten z pytającego spojrzenia zmienił wyraz twarzy na uśmiech i kiwnął głową w jego stronę - Ku śmierci, dowódco. Pamiętajcie o nas wspomnieć - rozsunął na bok ręce z nożami i nie mogąc biec ruszył wolnym marszem ku pochodniom. Zanim to jednak zrobił powiedział coś Jankowi. Ten wstał na dwie nogi i zaryczał niczym dziki zwierz, a jego ryk rozniósł się po mieście, niewątpliwie budząc wielu z tych, co spali w tej okolicy - Kragg nie ucieka z pola bitwy! - nie mając w rękach miecza zaczął wyjmować swoje strzały, postępując za starym zabójcą. Pochodni z tyłu się namnożyło, a na widnokręgu od wschodu niebo zaczęło powoli się rozjaśniać. Wśród tłumu ruszającego na rannych kilku zbrojnych nadjechało konno.

Tak też zniknęli za jednym z załomów, który minęli w morderczym biegu Log i Elernai. Biegli początkowo bardzo szybko, ale nawet z zmienionej formie zaczęli odczuwać zmęczenie, a ucieczka bez nikogo za ich plecami sprawiła, że może po niecałej godzinie byli już prawie pod Karczmą "U Borina i Finrotfela", już w ludzkiej formie, ale niezwykle wyczerpani. Wszyscy byli smutni, milczący. Najbardziej chyba przeżyła to Anna. Nigdy najwidoczniej nie myślała, że straci kogoś z najbliższych. Niemniej, gdy docierali do końca, trąciła Elernaia ręką - To była trudna decyzja. Podjąłeś najlepszą, byśmy wszyscy przeżyli - to powiedziawszy, zaniemówiła, otwierając usta i stając na środku ulicy.

Ulica prowadząca w kierunku karczmy była dziwnie bardziej cicha, niż zawsze. Wzdłuż niej leżało w sporych odległościach kilka mieszczańskich trupów, oraz dwóch martwych Strażników Miejskich. Pod wejściem do lokalu stała ich mała grupka, siedząc na skrzyniach, śmiejąc się i opowiadając sobie jakieś śmieszne historie. Okna były powybijane i powyrywane, drzwi wyciągnięte z zawiasów na zewnątrz, a koło samej karczmy stały dwa kryte wozy, do których teraz wprowadzili jakiegoś mężczyznę, którego Elernai widział gdzieś tylko raz - Najpierw Seon sprzedał nas, a potem całe Tygrysy? - zapytał Log z niedowierzaniem. Wersja jednak mogła być inna. Tak czy inaczej, nie wyglądało to za dobrze. Oznaczało to, że Karczma została napadnięta, a Straż Miejska i wojsko najwyraźniej wygrali z Tygrysami.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Wróć do „Port Erola”