„U Borina i Finrotfela” - Tajemnice

1
Obrazek
Raczej mały, kamienny budynek, wyglądający na solidny, odróżniający się lekko od drewnianych szop, magazynów i kamiennych kamienic, które właściwie były całością krajobrazu, poza drewnianymi pomostami, prowadzącymi ku łódkom i statkom. Odróżniał się chyba jedynie sporymi, wysokimi oknami, zakratowanymi co prawda, oraz podwójnymi drzwiami, nad którymi wisiał ciemny, trochę stary szyld "Karczma u Borina i Finrotfela". Oprócz napisu nie było nic. Było tu trochę ciemniej i szarzej niż w innych karczmach. Więcej było kamienia, niż drewna, a kominek i lampy dawały mniej światła w zamglonej części portowej, gdzie słońce musiało przebijać się często przez mgłę. Okna, pozasłaniane kratami, oświetlały co prawda wnętrze, ale i tak nie było to jasne, komfortowe światło, przy którym można by było czytać. Po pomieszczeniu unosił się biały, kłębiasty dym, który wydobywał się z drewnianych fajek marynarzy, robotników, poszukiwaczy przygód i młodzianów, szukających rozrywki.

Ewenement tego miejsca przejawiał się głównie tym, że ta Karczma nie była bardzo znana poza Portem i uważało się, że przychodzą tutaj jedynie Ci, którzy nieoficjalnie walczą z królem i jego rządami. Rzadkie naloty Straży, a nawet wojska i najemnych zbirów z czasem ustały zupełnie, gdy nie dawało się niczego znaleźć, a pozbawieni swojego piwa goście wpadali zazwyczaj w bojowe nastroje. Dlatego też każdy, kto tu przychodził, mógł się potem pochwalić wśród znajomków tym, że był w tym miejscu. Było ono skromnym symbolem ruchu wyzwoleńczego Eroli. Poza tym, tanie piwo i całkiem dobra kuchnia również miały swój udział w popularności miejsca. Główna sala, w której niemalże zawsze ktoś siedział, niezależnie od pory, zapełniona była długimi ławami i wysokimi stołami. Było ich parę, a pomiędzy nimi wiódł do lady szeroki przesmyk pomiędzy pijącymi. Dużo pustych kufli, pustych talerzy i kilku uzbrojonych typów dawało wygląd całkiem popularnej Karczmy. Na przeciwko od wejścia, za podłużnymi, upchniętymi stołami oraz ławami były kolejne drzwi, tuż obok lady, za którą stał jakiś niski karczmarz, prowadzące zapewne na zaplecze.

Tytułowy Borin mieszkał w wysokim budynku piętrowym, połączonym korytarzem z karczmą i kilkoma pokojami, które były raczej skromne. Niemniej, było tutaj trochę surowo i każdy był poddawany podejrzliwej ocenie.

Pomimo tego, że był znacząco zajęty piciem i dyskutowaniem z siedzącymi najbliżej, Gorg dostrzegł gest i również kiwnął w jego kierunku, po czym jego twarz zniknęła, zakryta obszernym, mosiężnym kielichem. Spojrzenie Elia zbyła jedynie zalotnym spojrzeniem i dziwnym, jakby lekceważącym prychnięciem. Odwróciwszy się do stołu skupiła się na słuchaniu rozmów. Elernai wyłapał uszami, że właściwie nie mógł podpisać tego towarzystwa pod jedną kategorię. Niektórzy rozmawiali poważnie o sztuce, o planach walki, przyszłym zagospodarowaniu gospodarki Eroli, gdy ta zdobędzie niepodległość, a inni żartowali i śmiali się, opowiadając dowcipy o królu, marynarzach i krasnoludach. Zapewne nie raz dochodziło tutaj do kłótni przez sprzeczność ideałów, lecz ich sprawa na pewno trzymała ich w ryzach, przypominając, że to nie oni są najważniejsi, a to, czym się zajmują.

- A siadaj, siadaj. Nie mówiłeś, że taki z Ciebie harcownik. Ale cóż, ja o sobie też wielu rzeczy nie mówiłem. Jestem Kapitanem naszej organizacji. Mam mały oddział, który mi podlega. Jako elf znam także kilka magicznych sztuczek, a w rzucaniu jestem niepokonany. Umiem trafić małą muszlą w rybę pływającą dwie stopy pod wodą - zaczął przechwalać się Televan, mówiąc bardzo szybko i czasem nawet trochę niezrozumiale. Przeżuwał z lubością coś w ustach, delektując się każdym kęsem i unosząc brwi do góry przy każdym słowie coraz bardziej jakby pochłaniany był przez swoje samouwielbienie.

- Tak? A co było tydzień temu? Jak nie mogłeś przez całą noc w tarcze trafić? - zaśmiał się siedzący na przeciwko elf, zwracając uwagę może około pięciu najbliżej siedzących osób, które zachichotały cicho, jakby doskonale wiedząc, o jaką sytuację chodzi - Oj tam, oj tam. To było po miodzie pitnym. A po miodzie pitnym się nie liczy - obruszył się Televan, chwytając za jakiś wolny talerz ze środka, który przysunął pod nos Elernaiowi. Na krótki monolog półelfa piątka słuchaczy machnęła rękami, podśmiewając się z uprzejmości chłopaka - Pij, jutro możesz być martwy - obok talerza pojawił się także pusty, srebrny kielich. Ostatnie słowa, które padły z nie wiadomo których ust wszyscy przyjęli skinieniami głowy, wznosząc toast, co przyjęła większość, unosząc kielichy - Bo jutro możemy być martwi! - przed Elernaiem stały dwa półmiski - z dziwnymi, brązowymi, jasnymi kulkami, które być może wyglądały jak ziemniaki, oraz ze smażonymi, panierowanymi rybami. Trzy pootwierane, upite w różnych stadiach butelki kusiły wonią czerwonego wina.

- Jak się podoba? - rzucił pod nosem Televan, gdy rozmowy pochłonęły innych, więc nikt nic nie słyszał.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: U Borina i Finrotfela

2
Elernai spojrzał ze zdziwieniem na zastawiony stół. Nie zwracając uwagi na Televana złapał za butelkę wina i nalał go do kielicha. Wypił wszystko szybko, jednym ciągiem. Następnie z hukiem postawił kielich na stole i nalał sobie ponownie, tym razem do połowy. Westchnął ciężko, widocznie był niesamowicie spragniony. Po tym zabrał się niespiesznie do jedzenia. Już nie wykonywał tak szybkich i agresywnych ruchów co przed chwilą.

Wybornie! - Rzucił z uśmiechem w stronę elfa. - Podoba mi się tu, swojsko. - Kontynuował z kiwając głową powoli. Po chwili milczenia powiedział przeciągle - Też jestem nie najgorszy w miotaniu nożami, za dzieciaka pracowałem w cyrku, to była moja specjalizacja. - Spojrzał tajemniczo na Televana i dodał - Może zmierzymy się kiedyś? Kto wie? Może nauczę się czegoś od Ciebie? - Zaśmiał się krótko, wziął następny kęs - Mówisz, że jesteś kapitanem, więc rozumiem, że wszyscy są przydzieleni do jakiegoś oddziału. Do kogo ja jestem przydzielony? - Zapytał elfa przeżuwając jeszcze jedzenie.
Imperare sibi maximum est imperium.

Re: U Borina i Finrotfela

3
Co prawda Borg był zajęty rozmową, ale gdyby widział, w jakim tempie Elernai pochłonął swój kielich wina, zapewne urosła by w nim nadzieja na to, że znajdzie kolejnego kompana do picia. Televan zachichotał pod nosem i również wypił zawartość swojego kielicha, chociaż trochę spokojniej i wolniej. Widocznie nie chciał być gorszy w tym niepisanym wyzwaniu. Rozmowy przybierały na sile, ludzie śmiali się, przekrzykiwali. Być może była to jakaś zabawa, bądź było tu tak codziennie - tego Elernai nie wiedział. Pierwsze, co sięgnął półelf, okazało się półmiskiem z dziwnymi, różowymi rzeczami, przypominającymi bardzo krótkie, grube glizdy. Półmisek musiał zostać jakoś przesunięty niedawno. Natomiast półmisek z rybami stał już trochę dalej, poza zasięgiem. Miało dziwny smak - jakby lekko słodkawy, ale bardziej czuć było lekko piekące przyprawy, które zmusiły do popicia winem. W zasięgu chłopaka znalazło się coś bardziej odpowiedniego - owe dziwne, lekko brązowe kulki. Okazało się to jakimś rodzajem ciasta, w którego środek włożono mięso. Ciasto jednak smakowało lepiej od mięsa, które było trochę podejrzanie suche.

- Nie rozumiesz - zachichotał elf, spoglądając spod ściągniętych brwi wyzywająco - Ja na prawdę jestem niepokonany. Rzucam wszystkim i trafiam we wszystko. Co prawda nie jestem dobrym szermierzem, a w karczemnych bijatykach raczej właśnie rzucam, to i tak trudno mnie pokonać. Sam widziałeś, jak rzuciłem kartami i dyskiem. Mam też specjalne karty do rzucania, z metalowymi krańcami i cięższą budową. Są mało praktyczne do samej gry, ale ciekawa to broń - zaczął produkować Televan, pochłaniając się całkowicie w tym monologu, przerywając jedynie niemalże co każde zdanie na zjedzenie czegoś glizdo podobnego, co niesamowicie mu smakowało. Nie tykał już natomiast wina. Być może wypił już dostatecznie dużo.

- W Eroli jesteśmy jedną z paru organizacji podlegających pod Syndykat Tygrysa, ale trochę inną. Nie wiem, jak Ci to do końca wyjaśnić, ale my staramy się działać nieoficjalnie, po cichu. Gdy do nas wstępujesz, jesteś Kotem, kimś najniżej w hierarchii. Potem zostajesz opcjonalnie Słowikiem, albo Adeptem. Słowik to ktoś, kto działa sam - szpieg, skrytobójca. Odpowiada on przed Kapitanami oraz Mistrzem. Jak zostajesz Adeptem, to masz pod sobą jednego, lub dwóch Kotów. Razem ze swoimi Kotami odpowiadacie przed swoim Kapitanem. A Kapitanowie odpowiadają przed Mistrzem. Jak jesteś kotem jakiegoś Adepta, to nie musisz słuchać innych Adeptów, ale Kapitanów już tak. Ty jesteś kotem, a ja jestem teraz Twoim Kapitanem. Nie masz jednak Adepta, bo będziesz odpowiadał bezpośrednio przede mną. Resztę poznasz przy okazji, a teraz ciesz się naszym towarzystwem i zadawaj pytania, jeśli jakieś masz, bo nie codziennie będziesz tu siedział - uśmiechnął się zawadiacko, przeżuwając w ustach kolejne, różowe coś, oczekując na możliwe pytania.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: U Borina i Finrotfela

4
I dobrze, że działacie nieoficjalnie, nie lubię jawnej działalności, szczególnie w takich sprawach. - Powiedział w stronę elfa przeżuwając z lekkim skrzywieniem na twarzy następne kęsy jedzenia niewiadomego mu pochodzenia. Nie były to najbardziej wykwintne dania jakie jadł, lecz i tak uważał je na całkiem smaczne jak na te okolice. No i był naprawdę głodny, więc nie wybrzydzał.

Zamyślił się by po chwili niepewnie dodać - Skoro o pytaniach mowa... - spojrzał z lekkim uśmiechem na Televana - Zakładam, że współpracujecie z innymi organizacjami. Są jakieś o których powinienem wiedzieć? Poza tym jestem wyjątkiem, czy wcześniej czy później przydzielicie mnie do jakiegoś adepta? No i ostatnie... - rozejrzał się szybko po sali - Są jakieś rzeczy które powinienem wiedzieć o osobach które się tutaj znajdują Szefie? - zachichotał krótko i klepną tajemniczo uśmiechnięty elfa w ramię.
Imperare sibi maximum est imperium.

Re: U Borina i Finrotfela

5
Różowe rzeczy były już trudne do jedzenia, więc mimowolnie przyniosło to radość, gdy półmisek został przez kogoś przesunięty, a obok pojawiły się... Dziwne, szare, płaskie dyski, świecące się, jakby nasmarowane olejem. Wyglądały trochę jak surowa ryba, lecz nikt nie chciał ich tknąć. Elernai zaobserwował, że półmiski i jedzenie kursowało dookoła stołu w taki sposób, by każdy mógł czegoś spróbować. Niemniej, jeżeli różowe rzeczy były jedzone - być może tutaj ludziom smakowały zupełnie inne rzeczy, to szare rzeczy były w ogóle nie tknięte.

Televan nie odpowiedział od razu, zasępiając się i mrużąc brwi w dziwnym, jakby niepasującym do niego grymasie zamyślenia. Szybkim ruchem sięgnął po szarą rzecz, nabił ją na nóż i wpakował sobie do ust. Być może Elernaiowi się wydawało, ale szara rzecz wydawała się ruszać - Sou różne - rzucił niewyraźnie, próbując przeżuć szarą rzecz. Jego twarz wyrażała uczucie, jakim można by było opisać kogoś, kto dostaje nowy miecz, a gdy próbuje nim przeciąć jabłko, to miecz się rozpada.

Niemniej, gdy dziwnymi ruchami głowy pokonał szarą rzecz i ją przełknął, uśmiechnął się ze spełnieniem - Szefie. Hm. Co prawda, szefem nie jestem ja, a Seon, ale podoba mi się ten tytuł - wyszczerzył swoje białe, dziwnie zaostrzone zęby w typowym dla siebie uśmiechu i puścił Elernaiowi oko, szukając na stole czegoś, co mógłby zjeść - Ale jestem głodny. Nie jadłem od trzeciego śniadania - tą odpowiedzią na chwilę zbył pytania młodzieńca. Trochę spoważniał, namyślając się bardziej, by dać odpowiedź, która usatysfakcjonuje rozmówcę.

- Najważniejsze organizacje... Są Chłopcy z Czerwonego Kotła. Czerwone barwy, kapelusze, ładny ubiór i siekiery. Są Inspektorzy Lorda Hana, zrzeszający głównie urzędników, polityków, wszelkich kupców i tych, którzy walczą wszystkim, co nie jest bronią. Pieniądzem, piórem, swoimi wypowiedziami. Dużo jest grup, z którymi współpracujemy, z którymi walczymy. Erola bowiem to na prawdę ogromne ciasto, podzielone na wiele małych kawałków. Spiera się tu niemal każdy, nie tylko Król Uzurpator z Syndykatem Tygrysa, ale też wiele organizacji. Niektórzy to ruchy polityczne, jak my, inni, to zwykłe gangi i bandy przestępców. Mamy też wrogów, których nie można lekceważyć - tutaj Televan uśmiechnął się w stronę stołu. Półmisek z normalnym mięsem, którym były zapewne kurze części i różne kurze rzeczy, panierowane i posypane przyprawami, sprawił, że elf uśmiechnął się szerzej, chwytając za dwa udka, trzymając za kości. Gryząc raz jedno, raz drugie, gestykulował nimi w kierunku Elernaia, potrząsając z dziwnym, ostrzegającym gestem, jakby dawał wykład lub komuś wygrażał.

- Srebrne Ręce. Nie imają się ich sądy, czy straż, więc są w zasadzie bezkarni. Robią, co chcą i są bardzo niebezpieczni. Z mniej znanych światu, znajdą się Łowcy Kłów i Domownicy Królewskiego Kasyna - dodał z lekkim jakby smutkiem i zawiedzeniem - Tutaj? Tutaj na każdego musisz uważać i każdego szanować. Chyba, że chodzi Ci o konkrety?
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: U Borina i Finrotfela

6
Patrząc na miny jakie stroił Televan podczas jedzenie dziwnych dysków Elernai stwierdził, że tę kolejkę jedzenia sobie odpuści. Wziął tylko mały łyk wina, które mu całkiem smakowało. Pomimo tego, że zazwyczaj trudno odczytać z jego twarzy jego prawdziwe emocje, to na widok półmiska z mięsem kurczaka miał minę jak dziecko, które właśnie dostało nową zabawkę. Szybko złapał za największy z pozostałych kawałków nóżki i zaczął powoli się delektować.

Słuchał elfa jedząc w milczeniu. Kwestia bandytów i gangów go nie zdziwiła, lecz ilość zorganizowanych grup jak na jedno miasto była dla niego zaskakująca. Mimo to sprawiał wrażenie niewzruszonego podczas słuchania. Mlasną powoli i rozejrzał się po ludziach. Jego wzrok zatrzymał się na Seonie. Odwrócił się do Televana i przecierając lewe oko z lekkim uśmiechem na twarzy powiedział - Podoba mi się kolor jego ubrań. - Zaśmiał się krótko, wziął łyk wina i kontynuował - Co możesz mi powiedzieć o Seonie? I w powinienem dawno o to zapytać, ale jakie będą moje obowiązki? No i... Kiedy zaczynamy? - Zapytał ochoczo elfa. Po skończonej wypowiedzi jak gdyby nigdy nic wrócił do zajadania się kurą.
Imperare sibi maximum est imperium.

Re: U Borina i Finrotfela

7
Niczym ciasto, wypieczone przez mistrza cukiernictwa, tak Erola zbudowana została przez ludzi, którzy nie lubili się z innymi budowniczymi. Spowodowane to mogło być tym, że kiedyś Archipelag nie był zjednoczonym Królestwem, a masą miast, które funkcjonowały także w formie państw. Teraz to Erola była małym Archipelagiem, a organizacje państwami-miastami. Może trudno w to uwierzyć, ale tam, gdzie jako jedną z głównych wartości uznaje się politykę, przestępczość rośnie w zastraszającym tempie. Nie jednak tempo budzi największy lęk, a powód. Elernaiowi zajęło chwilę zrozumienie, co właściwie to oznacza. Tygrysy Eroli i ich sprzymierzone organizacje były przestępczymi organizacjami, poszukiwanymi przez prawo. Srebrne Ręce i im podobni, działali z ręki króla. A król stanowił prawo. Co prawda było to trochę śmieszne, ale popełniali oni przestępstwa zgodnie z prawem.

- Seon, Seon, Seon - zasępił się zauważalnie i trochę zbytnio zmarszczył brwi Televan. Młodzieniec dostrzegł w elfie jakąś dziwną zmianę, czytając w ruchach jego twarzy skrywaną urazę - Seon to dobry przywódca. Odważny, silny i niezwykle przebiegły. Tygrysy rozwinęły się pod jego panowaniem, a on sam zyskał miano kogoś bardzo ważnego. Wśród biedoty jest czasem nazywany bohaterem. Bywa, że wynika to nawet z tego, że napadnie na jakiś konwój. Daje ludziom nadzieje, że można walczyć z władzą - fioletowe oko jakby odbijając lustrzanym odbiciem obraz elfa ukazywało w nim dziwny, skrywany gniew, który rósł z każdą godziną, kiedy był tłumiony.

Nagle Televan spojrzał się na Elernaia z dziwnym zdziwieniem i wymusił swój szeroki uśmiech, chociaż tym razem mało w nim było radości, a prawdziwe uczucia trudno było zamaskować przed okiem - Ale, znaczy tego... Jest też trochę groźny, więc musisz o tym pamiętać. To bardzo twardy przywódca, nie lubiący rywalizacji. Ale, co będziemy smęcić - szczerząc białe kły długouchy wypił zawartość swojego kielicha, jakby rezygnując ze swojej wcześniejszej wstrzemięźliwości.

- Obowiązki są różne, zależnie od dnia, misji, pogody, mojego samopoczucia, czy rozkazów Mistrza. Ogółem, masz mnie słuchać, pojawiać się codziennie rano w tej Karczmie, jeżeli nie powiem Ci inaczej. Jak w normalnej pracy. Robić będziemy różne rzeczy. Możemy iść kogoś zamordować, pochodzić po okolicy, albo pójść napić się piwa, by utrzymać przyjazne stosunki z innymi grupami. Zaczynamy od jutrzejszego dnia, więc ja niedługo będę się zbierał do moich komnat. Masz gdzie spać, jeżeli tutaj nie zostaniesz? - zapytał na sam koniec, wyrywając się z przyjaznej, chociaż nie tak bardzo, jak na początku, rozmowy. Współczucie i troska wylały się z jego oczu. Być może uważał, że Elernaiowi słabo się wiedzie. Ale, w sumie, to młodzieniec faktycznie nie miał gdzie się podziać, bo pieniądze z wygranej, które miały pokryć koszta noclegu, zniknęły gdzieś w tej jaskini.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: U Borina i Finrotfela

8
Po skończonej wypowiedzi elfa, Elernai zaprzestał używać swojej mocy. Nie używał jej długo, lecz podczas odczytywania emocji osoby, które są utalentowane magicznie mogłyby wyczuć, że coś jest nie tak. To nie byłby zbytnio dobry start, gdyby ktoś z towarzystwa zauważył, że już pierwszego dnia półelf używa jakiś sztuczek.

Szczerze mówiąc, to nie. - Powiedział krótko Elernai i dopił do końca kielich wina. Zaczynał powoli odczuwać efekty alkoholu, którego wypił. Wzruszył lekko ramionami i z lekkim grymasem na twarzy powiedział - Od paru dni pałętam się po karczmach i żyję albo z występów, albo z hazardu. Jak zapewne wiesz po mojej ostatniej grze nie wyniosłem żadnych pieniędzy. - W tym momencie spojrzał podejrzliwie na Televana. - Nie macie może jakiegoś łóżka na zbyciu? Spokojnie, nie jestem wybredny - Mrugnął do elfa i uśmiechnął się ciepło.
Imperare sibi maximum est imperium.

Re: U Borina i Finrotfela

9
Dziwnie znudzony Televan poprawił swój niebieski, barwny frak i dość twardo oparł się łokciami o stół, stawiając głowę na dłoniach. Bardziej jednak wyglądało to na upadek twarzy, który skończyłby się niemiłym uczuciem smakowym. Stół bowiem był nawet gorszy od szarych dysków-rzeczy. Tylko łokcie go powstrzymały. Słuchał teraz Elernaia z dziwnym spokojem, co jakiś czas spuszczając spojrzenie z jego twarzy, by bacznie zlustrować kątem oka wszystkich tych, którzy siedzieli gdzieś z boku. Rozmowy powoli przestawały być takie żywe, parę osób wstało od stołów i się rozeszło w dziwnych kierunkach. Nowy wśród Tygrysów Eroli zaobserwował, że niektórzy kierują się do dużej beczki, czyli do karczmy, a niektórzy schodami w górę, na kamienne półki, chowając się do korytarzy i przechodząc przez ukryte w skałach drzwi. Jeden mężczyzna nawet odpłynął na jakiejś łódce tym całym odpływem, znikając w ciemnościach jaskini.

- Pieniądze w razie potrzeby jakieś dostaniesz, chociaż po ostatniej mojej przygodzie, kiedy odwiedziłem parę takich, no... Znaczy tego, Domów Uciech - tutaj oparł się twardo o oparcie i trochę nieśmiało, jakby odkrywając jakiś sekret, kontynuował - Byłem też w paru gospodach. W ciągu kilku nocy potroiłem moją sumkę poprzez oszustwa i hazard, zabiłem jedną osobę, pobiłem kilkanaście, wszcząłem parę burd i zwymiotowałem chyba na każdy stół w mieście, to ten. To Seon od tamtej pory woli kupować to, co potrzebne, niż dawać pieniądze - wzruszył ramionami wymijająco, po czym łapczywie skierował swoje spojrzenie na półmisek chyba winogron. Spoglądał na niego kilka na prawdę długich chwil, po czym po westchnięciu sięgnął po małą kiść, skubiąc ją, jakby całe winogrono mogło mu zaszkodzić.

- W sumie - spojrzał na Elernaia lustrując go od stóp do głów, oceniając go i kiwając głową lekko na boki - Nie jesteś wybredny... Z reguły wolę kobiety, chociaż dzisiaj i tak nie mam sił na folgowanie. Dostaniesz klucz z liczbą i pomogę Ci znaleźć pokój - uśmiechnął się szeroko Televan, wpatrując się w Elernaia z uniesioną jedną brwią. Jeżeli w taki sposób podrywał kobiety, to nie było czemu się dziwić, że ląduje w Zamtuzach. Wyglądał, jakby coś wpadło mu do oka.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: U Borina i Finrotfela

10
Elernai mrugną parę razy w zdezorientowaniu. Po chwili zastanowienia wybuchnął głośnym śmiechem. - Nie o to mi chodziło, nie lubię "tych" klimatów, ale dzięki za szczerość. - Pokiwał z niedowierzaniem głową. Zauważył, że elf wziął dobrze wypatrzoną przez siebie kiść, więc wolał nie ryzykować jedzenia tego co zostało.

Czyli mam rozumieć, że ostatnio dostaje się raczej nagrody rzeczowe, a nie pieniężne? - Powiedział ze smutkiem w głosie. Chociaż nadal miał nadzieję, że to będzie dało się ominąć chociażby poprzez handlowanie z paserami swoimi wynagrodzeniami. Jednak nie przeszkadzało mu takie rozwiązanie o ile zapłatą byłyby informacje na temat jego mistrza, bądź dawnego cyrku i matki.Wstał od stołu, przeciągnął się i powiedział - W taki razie prowadź szefie.
Imperare sibi maximum est imperium.

Re: U Borina i Finrotfela

11
- Oh. Ja, znaczy tego, żartowałem, Ty łatwowierny, wierzący we wszystko ni to elfie ni to człowieku - obruszył się Televan, chociaż po chwili roześmiał się całkiem głośno i trudno było właściwie stwierdzić, czy rzeczywiście żartował, czy jego oferta była poważna. Ale, widocznie nie miał zamiaru o tym rozmawiać i jak najprędzej chciał zmienić temat.

- Jeżeli coś zdobędziesz, musisz oddać połowę na rzecz grupy. Ale z resztą zrobisz, co będziesz chciał. Jednak od grupy dostaniesz raczej nagrody rzeczowe, jak to ująłeś. Potrzebujesz pieniędzy, by kupić łódź? Seon da Ci łódź. Potrzebujesz pieniędzy na naprawę rynsztunku? Seon obdaruje Cię kowalem. Czaisz? - zapytał dziwnie mlaszcząc i jeżdżąc językiem po wnętrzu swoich ust. Skrzywił się z grymasem podobnym do tego, gdy człowiek je cytrynę, lub zobaczy coś ohydnego. Wiercił się trochę na krześle, po czym wstał, odwrócił się i splunął gdzieś w skały.

- Pieprzone pestki - mruknął pod nosem, lecz na tyle głośno, że Elernai dosłyszał. Televan odwrócił się w stronę stołu, ukłonił lekko, trochę kołysząc się z powodów alkoholowych i unosząc rękę w geście pożegnania, z dziwną ciszą przeszedł koło Elernaia, nic nie mówiąc, kierując swoje kroki na schody. Kilka osób rzuciło jakieś pożegnania - naturalnie, kobieta w rudych lokach także, posyłając ten swój uśmiech. Miała tak samo zadbane zęby jak Televan. Być może używają tych samych ziół.

- Kopalnia? - rzucił gdzieś z góry Televan, idąc bardzo szybko w kierunku jakiegoś kamiennego tunelu, mijając kilka drewnianych drzwi.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: U Borina i Finrotfela

12
Ukłoniwszy się w stronę rudej kobiety, półelf uśmiechnął się do niej najmilej jak tylko potrafił i obrócił się na pięcie. O mało nie przewrócił się, gdyż dopiero teraz poczuł, że wypił dosyć sporo. Gdy usłyszał z góry jego głos był lekko zdziwiony. ~Jaka kopalnia?~ Następnie bez dłuższego zastanowienia ruszył szybkim krokiem za elfem, starając się go dogonić i zobaczyć o co mu chodziło.
Imperare sibi maximum est imperium.

Re: U Borina i Finrotfela

13
Rude loki zatrzęsły się, gdy zachichotała. Elernai zaś, podążył po schodach i drewnianą półką skierował się za Televanem. Ten szedł kilka kroków, aż przed nim ukazało się przejście w skale i otwarte, podwójne drzwi, za którymi na krześle siedział jakiś dziwny, posiadający szarą skórę i szare oczy jegomość. Jego zęby były widoczniej ostre w niektórych miejscach, niż Televana, gdy wyszczerzył je do Elernaia - Nie strasz, nie strasz. Bo się zawiedziesz - rzucił od niechcenia Televan, jedynie kiwając do niego głową, gdy przechodził.

Przed nimi był kamienny korytarz. Miał on kilka odnóg, a zaczynał się dziwną salą, która posiadała dziwne wejście na górę - dotykający ścian, trochę toporny, kamienny wąż, piął się w górę, poprzekładany gdzieniegdzie kolumnami, ściankami z otworami strzelniczymi i pochodniami - Droga do najważniejszej części naszej Karczmy. A teraz, namyśliłeś się już? Kopalnia? Koszary? Bo na pokoje mi się z Tobą już nie chce wracać, na powierzchnie - znudzone oczy Televana skierowały się ku Elernaiowi, gdy trochę śpiący oparł się o skałę.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: U Borina i Finrotfela

14
Ostrożnie przeszedł obok mężczyzny o szarej skórze. Nie był do końca pewien czym on był. Szedł pewnym krokiem za Televanem rozglądając się przy tym z podziwem widząc jak wielką kryjówkę zbudowali, a jednocześnie tak dobrze ukryli.

Półelf nigdy nie był w kopalni, ale w różnych koszarach parę razy bywał, zazwyczaj okradając strażników miejskich, kiedy Ci byli na warcie. Dlatego też podświadomie wolał wybrać koszary, pomimo tego, że nie miał pewności, że te konkretne koszary na pewno nimi są, czy tylko tak się nazywają. - Koszary. - Rzucił krótko w stronę elfa. Obrócił głowę za siebie w stronę szarej istoty, która niedawno minęli. Wskazał kciukiem w tym kierunku i zapytał - Kto to był?
Imperare sibi maximum est imperium.

Re: U Borina i Finrotfela

15
Elf stał chwilę, z bezinteresowną miną, nie wyrażającą żadnych emocji, chociaż po chwili zmarszczył brwi, jakby zdziwiony. Widocznie nazwa Koszary mówiła mu zupełnie co innego, niż Elernaiowi. Albo mówiła mu to samo i to dlatego tak zareagował. Pokiwał głową i powtórzył niczym echo - Koszary - wzruszył ramionami i udał się w kierunku jakiegoś tunelu, oświetlonego przez dwie białe, oszklone kule, w których chyba tańczyły płomienie.

- Jak chcesz, to Koszary. Twój wybór. Wybierz sobie pokój, wybierz sobie łóżko. Jutro rano wstajemy - zaczął wymieniać Televan, wskazując ręką na długi korytarz przed nimi - po obu bokach widniały pozamykane, drewniane drzwi. Po trzy z każdej strony, oświetlone pochodniami i ponumerowane od I do VII. Elf widocznie nie miał zamiaru tłumaczyć "kim" był ten mężczyzna, którego mijali. Rzucił jedynie - On pełnił straż. Tobie zaś życzę dobranoc - uśmiechnął się delikatnie elf, odwrócił na pięcie i szybkim krokiem oddalał swoją niebieską sylwetkę od Koszar.

Elernai został sam z sześcioma drzwiami, zza których było słychać słabe, nieliczne głosy.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Wróć do „Port Erola”