Zalesie

1
Z równie mało gęstego lasu wyłaniała się równie mało zaludniona osada. Wioska, o ile można było ją tak nazwać, obejmowała ledwie kilka zniszczonych, drewnianych sadyb, które rozmieszczone były na kształt dwóch podków skierowanych ku sobie ramionami. Z tych wszystkich nijakich budowli, choć do budowli im wiele brakowało, wyróżniały się posady, takie jak świetlica, szynk, tartak i w końcu obszerniejsza od reszty chałupa starszego wioski. W każdym z wymienionych miejsc mrowie ludzi, tudzież goblinów, zajmowało się własnymi codziennymi bądź niecodziennymi sprawami. Między miejscowymi oraz ich domostwami swobodnie spacerowała trzoda. Poranne słońce grzało ziemie i wszystko na niej, zaś pojedyncze kłęby chmur niemal stały w miejscu. Nic nie mogło przerwać tej sielanki.


Nawet wagabunda w ćwiekowanym pancerzu z karym towarzyszem nie zdołał przerwać owej sielanki. Ba, póki co nie, zwrócił niczyjej uwagi. Miał szczęście, iż występki nie są wypisywane na twarzy, zwłaszcza te świeże, minionego wieczoru.
.

Re: Zalesie

2
Wioska wyglądała przyjaźnie, biegające gobliny dawały nadzieję na milsze przyjęcia gościa. Blask słoneczny sprawiał, że na twarzy Aleksa można było dojrzeć uśmiech. Zmęczony doświadczeniami wieczoru mężczyzna postanowił skorzystać z karczmy. Przywiązał ukochanego Zefira do palika i jeszcze raz bacznie patrząc na okolicę, wkroczył do karczmy. Nie rozglądał się za specjalnie, teraz należało się posilić, a być może i odpocząć. Zamówił pożywne śniadanie, zapłacił z całkiem sporych swoich funduszy, po czym popijając winem siadł przy stoliku i pałaszując posiłek patrzył na wnętrze budynku. Jedzenie jednak szło mu z trudem, cały czas miał wizję płonącej Dorotki przed sobą, oraz Hakaela, choć mu pomógł to był demonem. A niewinna dziewka, która liczyła na własne korzyści spłonęła w ogniu razem z piekielnymi istotami. Zafist jednak skupił się na burczeniu brzucha i dalej się posilał.
Aleks Zafist przybył z Zir’in
Spoiler:

Re: Zalesie

3
Najwyraźniej tutejsi nie miewali gości, bowiem spoglądali na nowo przybyłego z taką ciekawością, z taką wrogością, niczym łowca na zwierzynę domniemając jak będzie smakowała jego zdobycz. Słodko kwaśna czy słono pikantna? Niemal nie spuszczali wzroku z Aleksa. Obserwowali każdy jego ruch zaprzestając picia i konsumowania.

Podróżnik nieśpiesznie posilając się zamówionym pasztetem z cielęciny, warzywami, wątróbką gęsią, miał okazję spozierać się na podchmielonych goblinów, na zaspanego i znudzonego gospodarza, na wbiegającego w przestrachu mężczyznę. Ten ostatni był nieco chudy, co mogło dziwić. Chłop, a wątły.


- Co wy Goździk? - zaczął ożywiony, zaintrygowany szynkarz. - Co wam? Bladzi wy.

- A no nie dacie wiary. Odyniec nam wparował, rozgonił świnie, kury. W szale ludzi począł nacierać. Kalat ranion cholera.

- Trzymaj
- podsunął cynowy kubek z bliżej nieokreśloną zawartością - pijcie. I mówcie, pomóc wam w czym?

- Tak, tak. Macie przecie tą sieć. Właśnie i po nią do was pośpieszyłem.
.

Re: Zalesie

4
Aleks jednak pomylił się co do swoich przypuszczeń, ludzie by go chętnie zjedli wzrokiem, gdyby tylko mogli. Właśnie w takich chwilach zastanawiał się, czy porzucenie habitu byłą dobra decyzją, czy nie mógł walczyć pod ubraniem mnicha. Jednak oprócz wrogich spojrzeń mieszkańców, nie tylko to przerwało Zafistowi jedzenie. Nagle wpadł zmachany chudy chłop, niby nic dziwnego, może ucieka od żony, uśmiechnął się w myślach człowiek. Jednak sprawa była poważniejsza: dzik to tylko zwierze, a wielki odyniec szarżujący na ludzie to nie przelewki. I ten zmachany mężczyzna maił rację, prosząc o sieć, choć to może nie był jego pomysł. Aleksa znowu wzięło na przemyślenia, lecz teraz nie było na to czasu, takie wydarzenie, mogło przysporzyć przyjaźni w wiosce, choć szczerze nie zamierzał tu zostawać dłużej. Wstał od stołu i powiedział do chłopa:
- Pomoc będzie potrzebna! Bierz pan sieć, włócznie są na miejscu? Tylko panie gdzie ten odyniec, chętnie pomogę.
Zafist miał nadzieję, że mężczyzna odpowie na pytanie i pokaże droge, w razie czego zawsze można było wyjść i po rozejrzeniu się po wiosce, odnaleźć pole zamętu.

Re: Zalesie

5
- Gdzieżby, włóczni my nie... - urwał stwierdziwszy, iż się zagalopował. Na jego licu zjawiło się głupkowate zdziwienie. Wybałuszył oczy, a usta otworzył. Po chwili zmarszczył czoło. - Ten, no... pomoc? Co wy, kto wy jesteście?

Zapanowała cisza, ani chybi niezręczna i krępująca.

Szynkarz zjawił się z relewantną siecią, której można było zarzucić sporo. Stanął ramię w ramie z chłopem, zaś na jego pytające spojrzenie odpowiedział nieznacznym wzruszeniem ramion. Wstawione gobliny wstały, acz w dalszym ciągu trzymali kufle niczym klingi gotowe do rychłej potyczki. Cisza jak gęsta mgła w powietrzu utrzymywała się nadal.
.

Re: Zalesie

6
Chłop zaczął coś mówić, lecz zdecydowanie za mało, oczywiście nie dziwiło to Aleksa. Zdążył zrozumieć ze wszędzie patrzą wrogo na nowych turystów, szczególnie uzbrojonych podróżnych. Niedopowiedziany wyraz bardzo źle świadczył, czy ten mężczyzna chciał powiedzieć, że to było głupie pytanie i oczywiście maja włócznie, czy wręcz przeciwnie, co mogło się skończyć kilkoma rannymi. Obrona przed dzikiem przypomina przecież atak na niedźwiedzia czyli ustawiony krąg ludzi z widłami, włóczniami i dodatkowo jakieś psy, czy łucznicy. Teraz jednak nie było czasu na przemyślenia więc Zafist od razu odpowiedział chłopowi:
- Panie - pomóc, tak z moją kuszą prędzej odyniec zginie, a z waszych nikt nie będzie ranny. Nie ma czasu, trza ubić zwierza – Kerończyk miał nadzieję, że wizja całych mieszkańców, a rannego przybysza, która powinna zakiełkować w umyśle i przekona chłopa. Teraz Aleks miał nadzieję, że za uratowanie kogoś spod dzika wpadnie kilka groszy, albo wskażą ludzie kierunek gdzie można zarobić.

Re: Zalesie

7
- Pomóc? - wypowiedział to tak jakby nie znał znaczenia owego słowa bądź nie zdawał sobie sprawy na czym takowa pomoc pomoc polega. Na ogół cała sytuacja zdawała się równie komiczna jak niemądra mina chłopa. - Nam?

Jeden z goblińskich biboszy powoli odstawił kufel. Wysuwanemu długiemu, zakrzywionemu nożowi towarzyszył nieprzyjemny szczęk, zwłaszcza nieprzyjemny na tle niepokojącej ciszy. Ostrze choć cyklicznie poszczerbione, przebarwione zaschniętym deseniem szkarłatu, prezentowało się niebezpiecznie i na swój sposób intrygująco. Właściciel mógł reprezentować tutejsze zgrupowanie bezlitosnych uliczników albo zwyczajny cech rzeźników. W każdym bądź razie nie sposób było się domyślić po jego kamiennym wejrzeniu.

Przypuszczalnie na zewnątrz działo się o wiele więcej niż tu, a świadczyć mógł o tym choćby krzyk, kto wie czy nie ranionego śmiałka. Nie zrobił on jednak wrażenia na goblinach, oberżyście czy chłopie. Nikogo nie wybudził z tego niepojętego stanu. Również narastający tam tumult nie mógł tego dokonać.
.

Re: Zalesie

8
Zwykłe chłopstwo, tak najkrócej można było opisać myśli Aleksa. Pomoc dla wieśniaków mogło się zdawać obca szczególnie jeśli chciał się podzielić nią obcy i uzbrojony. Niektóre zasady się nie zmieniały, bez względu na miejsce pobytu. Zgrzyt ostrza przerwał ciszę, niewiadomo czy goblin chciał atakować, czy bronić chłopa, czy broń Boże, targnąć się na życie Zafista. Teraz jednak to nie było ważne, skoro wioskowi nie rozumieli słowa pomoc, to jej nie otrzymają. Kerończyk zatrzymał się tutaj głównie dla odpoczynku, lecz hałas przed szynkiem, mógł oznaczać zainteresowanie się jego koniem, co bardzo źle mogło się skończyć dla zainteresowanych. Nie zamierzał przecież na siłę uszczęśliwiać ludzi. Człowiek zamierzał pchnąć drzwi do przodu i z wyciągniętym mieczem odjechać w siną dal na koniu, bądź otwierając drzwi do siebie wyciągnąć przed siebie ostrze i również się oddalić z tej nędznej rudery.

Re: Zalesie

9
Wyszedł bez problemów, lecz...

Najsampierw gdzieś tuż nad jego głową świsnęło kilka strzał. Potem rozległ się krzyk zarzynanego człowieka. Aleks mógłby podzielić jego los, lecz szczęśliwie dzierżył klingę, którą to mógł użyć niemal instynktownie. Łut szczęścia. Strach pomyśleć co by było gdyby. Sparował zatem spływające na niego z góry ostrze. Napastnik w łachmanach jednak nie rezygnował. Odskoczył i zamierzył się sztychem. Na jego brudnej twarzy gorzała czysta żądza krwi.

Wprawie niemożność rozejrzenia się i zorientowania się w sytuacji mogła zostać przypłacona życiem bądź w najlepszym przypadku poważnymi obrażeniami, dźwięki docierające do uszu poniekąd uzmysławiały w jakie łajno, albo nawet szambo, właśnie wlazł. Przeraźliwe wrzaski mieszały się z plugawymi przekleństwami, z gwiżdżącymi w powietrzu brzeszczotami, z głuchymi uderzeniami, ze strzelającym drewnem pożeranym przez płomienie. Dało się słyszeć zarówno rżącego konia zapewne odciąganego siłą od pierwotnej pozycji.
.

Re: Zalesie

10
Najpierw strzały, potem martwy człowiek, przed chwila sparowanie ciosu – wyjście z karczmy obfitowało w wydarzenie, choć niestety nie był to koniec całego zamieszania. Gdzieś płonęły domy, żelastwo było słychać raz tu, raz tam, Aleks musiał przyswoić naraz kawał materiału. A teraz należało szybko reagować na ostrze zmierzające ku środkowi klatki piersiowej.

Skoro przeciwnik odskoczył i chciał wykorzystać prosty cios, Zafist mógł go szybko pokonać. Postanowił odskoczyć, bądź odsunąć się na swoje i zadać cięcie w brzuch oponenta, który wtedy będzie idealnie odkryty. Skoro cios opierał się na pchnięciu wystarczyło ominąć cios i odsunąć się w odpowiednim kierunku, krok lewo mógł spowodować cięcie ze strony przeciwnika, a zamierzone ruchy w prawo pozwalały na atak, wtedy kiedy oponent był tuż z boku i pozbawienie nędznego życia.

Wszystko jednak może się źle skończyć, jeśli przeciwnik jest leworęczny, wtedy zostają uniki, bloki i prosty atak. Jeżeli się Aleksowi uda, to on szybko się rozejrzy w sytuacji i spróbuje odzyskać Zefira.

Re: Zalesie

11
Minięcie ciosu z lekka zostało poczynione zbyt machinalnie, zwłaszcza, iż wagabunda Aleks bardziej baczył na szczegóły, choćby takie jak której ręki w walce używa przeciwnik. Szczęśliwie jak dla tego pierwszego oponent był praworęczny, a jego szych ledwie sięgnął mu pancerza. Rzecz jasna poczuł tu. Poczuł również ulgę, bowiem takiej rany nawet nie trzeba doglądać, rana niczym pryszcz.

Natomiast cięcie w brzuch zostało wykonane niemal książkowo. Łotr zgiął się, zwalił na kolana, a później na twarz. Nie podniósł się już z czerwonej kałuży.

Bogowie czuwający nad równowagą nie zaniedbywali swoich obowiązków. Po dobrej passie, co prawda krótkiej, nastał czas krewy. Odwróciwszy się Aleks mimowolnie zamarł. Widział dwóch osobników w półpancerzach, jeden szamocący się z wierzchowcem uprzednio uwiązanym do palnika, drugi mierzący z kuszy. Nie było szans na ofensywę, gdyż kusznika i Zafista dzieliła odległość co najmniej trzech sążni.


- Ani drgnij bratku - rzucił wolno, acz pewnie. Blizny na jego licu i łysinie uwydatniły się. Tenże nieprzyjemny osobnik nie zwracał uwagi na to co dzieje się za nim, a działo się dużo. Palone chałupy, zarzynani co wątli ludzie, bite i gwałcone kobiety, płaczące dzieci oddzielane od matek.
.

Re: Zalesie

12
Udało się, Aleks był prawie cały, przeciwnik przyczynił się do zmiany koloru brunatnej ziemi. Jednak oczywiście to nie był koniec, teraz należało przyjąć nowe wyzwanie na pierś. A do przyjęcia było całkiem sporo: dwaj mężczyźni w pół pancerzach, z czego na nieszczęście Zafista, jeden miał wycelowaną kuszę prosto w serce. Możliwości ucieczki i walki nie były zbyt widoczne, Kerończyk nawet nie myślał by nie słuchać słów przeciwnika. Sytuacja za mężczyzną też nie była radosna, świadczyła tylko o kilkuosobowym zbrojnym ataku na wioskę. Co przy widocznym braku milicji czy innej służby porządkowej oznaczało tylko tyle, że Aleks jeżeli chce uciec musi walczyć sam. Teraz co prawda mógł rzucić tekst w stylu: „Uważaj belka”, ale czy los, aż tak sprzyjał człowiekowi – raczej nie, jak patrząc na przeciwników.

Wagabunda nie mógł się poddać, bez pieniędzy i tak by długo nie przeżył, ale i nie mógł walczyć – za mało miejsca było do uniknięcia bełtu. Wyciągnięcie własnej kuszy niestety również nie wchodziło w rachubę. Jeżeli bandytom jak zwykle zależało na pieniądzach, oni albo Kerończyk będą musieli sakiewką wziąć albo wyrzucić. Zafist miał pewne plany co zrobi przy jednej ze sposobności, jednak teraz czekał i powiedział:
- Nawet nie zamierzam się ruszać, panowie.

Re: Zalesie

13
Pan rzep na kłopoty przeliczył się i to bardzo, już wtedy gdy pomyślał o ucieczce. Ogół wypadków przemknął niczym w kalejdoskopie. Najpierw był śmiech oponentów w odpowiedzi na jego słowa. Następnie pojawił się paraliżujący ból, który natychmiastowo zwalił go z nóg. Później wrzask. To właśnie Aleks krzyknął, niezrozumiałe dla innych, jak i dla siebie krótkie zdanie. Potem już migotały niepojęte kształty, kolory, dźwięki. Na koniec zapadła ciemność.

Wstał. Rozejrzał się. Słońce paliło niemiłosiernie. Błogi wiatr próbował stanąć z nim w szranki, aczkolwiek był zbyt słaby. Jedyne co mógł uczynić to nieznacznie targać ponad dziesięcino calową trawę, aż niemożliwie zieloną. W bezładnej oddali wystawały nieznaczne domki otoczone gromadą nierozpoznawalnych ludzi. Gdzieś wśród nich przewinęła się znana persona, opiekunka gaju.

Świat rozpłynął się. Zrobiło się mokro. Aleks został chluśnięty lodowatą wodą. Ból w ramieniu powrócił, ramieniu rzecz jasna obandażowanym, jednakże nie to powinno martwić. Ambarasem nie była ciemna plama na opatrunkach, lecz sytuacja wokół. Około trzech tuzinów ludzi czy goblinów, z czego połowa to kobiety, zostało skrępowanych i jednocześnie zespolonych owymi więzami z cienkimi, aczkolwiek solidnymi palami umiejscowionymi nad ich głowami, albo na ich ramionach. Zafist również został przywiązany.

- Podnosić dupy plugawe wieśniaki! Jak nie to rychło wam je odrąbiemy - wrzeszczał drągal w kolczudze, równocześnie kopiąc mniej przytomnych więźniów. Dwóch innych osobników, w skórzanych pancerzach pomagało mu. Ktoś jeszcze inny, noszący półpancerz poganiał batem pierwsze rzędy.

- Łut szczęścia bratku. Bełt przeszedł przez miękkie. Obyś jeno nas nie zawiódł, a przysporzył nam nieco wielej okrągłego złota - zaśmiał się kusznik. Można rzecz, że nie odstępował na krok od Aleksa, teraz z trudem podnoszącego się tudzież orientującego się, iż nie posiada już swojego ekwipunku, w tym pancerza, klingi, kusy, nawet małego nóża, a zwłaszcza wierzchowca. Rzuciwszy okiem w tył mógł przypuszczać, że ogół sprzętu znajdował się na wyładowanym wozie, ciągniętym między innymi przez jego własnego karego konia.

- Ruszamy psia mać! - zakomenderował prawdopodobnie herszt, innymi słowy drągal w kolczudze. Wszyscy mniej lub bardziej posłusznie ruszyli. Więksi buntownicy nie mieli wyboru, gdyż ich sąsiedzi poprzez siłę wymuszaną na palach narzucali im tempo.
.

Re: Zalesie

14
Nie wyszło, albo wyszło jak miało być, zależy jak na to patrzeć. Przecież Aleks domyślał się, że będzie musiał walczyć, szkoda tylko, że palem przywiązanym do siebie. Zafist wstał, nie rozglądał się po ludziach, wbił wzrok w ziemie i myślał o śnie, czy wizji: gaj, wysoka trawa, czyż to by była wizja ukochanej, tej której bogowie postanowili odebrać Kerończykowi. Myśli wagabundy, szybko wróciły na normalny tor. Teraz sobie uświadomił, jak duża musiała być grupa od najazdu, skoro tylu mieszkańców było związanych, braki mężczyzn nie dziwiły, pewni byli martwi.

Człowiek zastanawiał się, czemu zostawili jego, czy po nieudanym strzale, o którym mówił kusznik, nie łatwiej było go zabić. Skoro otrzymali złoto i drogi ekwipaż, na co Aleks był potrzebny? Zafist zastanawiał się również, czy może nie sprzedadzą ich na jakimś targu niewolników, za silnego mężczyznę, jak Kerończyk, mogli dostać dużo funduszy, pewnie o tym przygadywał strzelec. Pilnowanie Aleksego, wcale go nie zdziwiło, to on pewnie jako jeden z niewielu mógł kilku z bandytów pokonać. Teraz jednak musiał się skupić, herszt bandy, albo ktoś wyglądający na niego kazał iść, a skoro nastąpił rozkaz, zaczęło się wykonywanie. Szkoda Zafistowi było konia, który właśnie ciągnął sprzęt Kerończyka, a brak konia mógł pokrzyżować jakiekolwiek najbliższe plany.

Człowiek zamierzał dalej iść, musiał też na oko przeliczyć bandytów, sprawdzić jak ma przywiązany pal, ile dokładnie strażników jest wokół niego i wyliczyć potem szansę na pokonanie kogoś palem przywiązanym do pleców. Szczerze jednak nie miał ochoty uciekać, bez niczego czekało go śmierć, a nigdy nie wiadomo co teraz się wydarzy po drodze.

Re: Zalesie

15
Uwolnienie się nawet nie graniczyło z cudem. Ono było cudem. Aleks prędzej czy później musiał sobie to uświadomić, a miał na to, aż nader czasu. Czy to szarpaniny, czy wygrażania, bądź błagania nie miały większego sensu. Miast pozytywów ponosiły ze sobą nawet nie małe kłopoty, o czym dobitnie mogli przekonać się uwięzieni w pierwszych rzędach. Spotkanie z solidnym buciorem albo batem nigdy nie należało do spotkań przyjemnych.

Wędrowali nie gościńcem czy też ścieżką, a najzwyczajniej bezdrożami. Bezdrożami naszpikowani bujną roślinnością i wszelaką maścią zwierzyny. Jednakowoż na największą niedogodność, oczywiście tuż po nietypowym skrepowaniu więzami, plasowały się wysokie paprocie chlaszczące po całym ciele, poczynając od goleni na ramionach kończąc. Później pojawiały się także namacalne przeszkody, których ominięcie wcale nie należało do prostych, zwłaszcza z palem na ramionach. Do takowych zaliczały się najczęściej głazy, wykroty czy też wysokie kłody obalonych drzew. Uciążliwościom nie było końca. Skwar jednocześnie wilgoć. Dochodziły także szydzenia tudzież szturchańce rzezimieszków.

Ból w ramieniu nie ustępował, co niewątpliwie dostrzegał kusznik. Co rusz uśmiechał się złośliwie, rzadziej prychał w samozadowoleniu. O dziwo nie zaczepiał Aleksa, tym samym różnił się pod tym względem od swoich kompanów, używających przemocy nieomal co chwila.


- Boli? Pewno boli. I na co ci to było bratku? Po coś ubił mojego kamrata? Zemsta zbiera swe żniwa, o tak...

- Bagniska przed nami żesz jego mać! - zakrzyknął ktoś z przodu.

- Żwawo! - dodał herszt.

- Miej baczenie, że to dopiero początek nieznajomy - kontynuował kusznik.
.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Erola”