Okręt "Tam i z powrotem"

1
// Zaczynamy. Wybacz obsuwę, ale życie realne jest bezlitosną suczą *^*


Miał to przed oczami. Płonące zgliszcza, krzątających się wokół ludzi z cebrami wypełnionymi po brzegi zimną wodą ze studni i pokrzykiwania.
"Wody! WODY, NA STRASZLIWY GNIEW BOGÓW!!!" zawodził któryś ze strażaków, żałośnie wpatrzony w niebo, jakby oczekiwał, iż jego błagania dotrą do samej Opatrzności i wywołają burzę z piorunami. W istocie, tak się jednak nie stało, a Ty, pozostałeś bez domu oraz tych, których kochałeś. Pozostał jedynie list...

Fala uderzyła o burtę okrętu. "Tam i z powrotem" przechylił się gwałtownie na lewo, a wraz z jego subtelnym ruchem, Twoja głowa mimowolnie oderwała się od poduszki w koi, uderzając przy tym o drewnianą poręcz. Obudziłeś się w swojej kabinie, ale ponura scena ogarniętego płomieniami domu dalej stała Ci przed oczami niczym niechciane widmo. Echa przeszłości widocznie nie można stłamsić. A szkoda, bo widok zwęglonych szczątków członków rodziny potrafi zapaść w pamięć na długo, zwłaszcza, że ich krew była częściowo także na Twoich rękach. Rodziców pochowano zgodnie z obrządkiem, a Tobie potajemnie przekazano list, w którym, o dziwo, figurował podpis Twojego dziadka. Wiadomość była bardzo krótka, ale klarowna.

"Karlgaard"

Jedno słowo, które sprawiło, że resztę pozostałych Ci przy boku pieniędzy bez większego namysłu wydałeś na rejs, po którego odbyciu miałeś nadzieję na spotkanie. I wyjaśnienia. Dlaczego akurat tam?
Jedno było pewne. Słońce właśnie wstało znad linii widnokręgu, a jego złote promienie wpadły do wnętrza kabiny, smagając Cię po źrenicach. Była bardzo ciasna, ale na swój sposób przytulna i wyposażona w to, co trzeba- łóżko, hamak, szafę na ubrania i niewielkie biurko, na którym stała niewielka misa ze słodką wodą- zapewne do umycia twarzy oraz rąk. O bali z gorącą wodą raczej można było zapomnieć.
Dzień właśnie się zaczynał. I jako, że byłeś zaledwie pasażerem w podróży, to od Ciebie zależało jak wykorzystasz dany Ci czas.
Spoiler:
Obrazek

Re: Okręt "Tam i z powrotem"

2
Nie spał, ale śnił. Tkwił w czymś pomiędzy snem a jawą. W końcu niedawno jego życie wywaliło się do góry nogami. Jeno obraz ognia tkwił mu przed zamkniętymi oczami i skręcał nim niczym najgorszy koszmar. W końcu wyrwał się z niego w nieco niecodzienny sposób.
Wydobyła się z niego krótkie a zarazem niezbyt głośnie "ała!", które na dobre go obudziło. Przetarł oczy przed otwarciem, a jak już to zrobił, zamknął je z powrotem.
- Już świta? - zapytał sam siebie. Każdy człowiek od czasu do czasu powie coś do siebie, więc nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Leżał jeszcze chwilę z ręką położoną na linii oczu. Zastanawiał się wtedy co począć ze sobą, czy wydanie ostatnich monet na podróż w nieznane było dobrą decyzją. No cóż, zaryzykowało się. Jednak czy warto, to się okaże.
W końcu wstał, władował stopy w buty i zbliżył się do misy z wodą. Nachylony nad nią wpatrywał się w nią dłuższą chwilę, znowu tonąc w przemyśleniach swojej decyzji. W końcu jednym ruchem zanurzył łeb w wodzie, poruszał twarzą i ją wyciągnął. Obudzony już na sto procent wytarł się w ubranie, chwycił za pochwę z mieczem i wyszedł z pomieszczenia, rozglądając się za wyjściem na świeże powietrze. Nie tylko w celu jego zaczerpnięcia, chciał się dowiedzieć nieco więcej o celu podróży no i świecie poza archipelagiem.

Re: Okręt "Tam i z powrotem"

3
Wychodząc z kabiny, mogłeś poczuć jak do Twoich nozdrzy dociera zapach świeżo ugotowanej strawy. Swego czasu trochę pływałeś, więc nietrudno było odgadnąć, że to kucharz krząta się o wczesnych godzinach porannych, by przygotować strawę dla wszystkich członków załogi oraz pasażerów. Zwykle, nic specjalnego, zazwyczaj zwykły gulasz lub kawałek kiełbasy z dołączoną pajdą chleba i kubkiem kompotu, ale w tym przypadku, woń jadła była na tyle przyjemna, iż ciężko było jej się oprzeć. Mogłeś iść to sprawdzić teraz... lub przyjść później. Czas Cię tutaj nie gonił.

Bez problemu odnalazłeś też schody, które prowadziły na górę, przez drzwi w forszocie, to znaczy w przedniej części tej takiej dużej nadbudówki na rufie statku, gdzie były wszystkie pomieszczenia mieszkalne i gospodarcze. Gdy wyszedłeś, w twarz uderzył Cię przyjemny powiew morskiej bryzy. Było już po zmianie wachty, a jakiś majtek na dziobie właśnie wybił na dzwonie pełną "szklankę", to znaczy dwa uderzenia. To oznaczało, że byłą punkt siódma. Tam i ówdzie marynarze krążyli po pokładzie, pochłonięci pracami jakie otrzymali od oficera wachtowego. Wśród nich był także kowal, który zachęcony przez jasno świecące na niebie słońce wywlókł warsztat na zewnątrz, i obrabiał na kowadle rozgrzany do czerwoności pręt. Na Twoje oko, kuł jakiś oręż, choć we wstępnym stadium ciężko było stwierdzić co dokładnie. Twarz rzemieślnika wyglądała jak pognieciony kawałek pergaminu- była pomarszczona oraz pokryta licznymi bliznami. Sam kowal wyglądał na na prawdę tęgiego.
- Ej, młody! Chodź no tu! Pomożesz!
Zawołał w kierunku Amidara, ocierając pot z czoła. Niemal w tym samym czasie, kilka metrów nad wami, gdzieś spomiędzy rei, dobiegła was melodia wyśpiewywanej i wygrywanej na lutni szanty. Czas mijał powoli...
Obrazek

Re: Okręt "Tam i z powrotem"

4
Zapach jadła o poranku zawsze bywa kuszący na morzu, gdzie wybrzydzać nie wypada. Jednak po postawieniu kilku kroków, zawahał się. A co jak przyjdzie w czasie przyrządzania posiłku? Trochę tak niezręcznie by było. Wybrał więc przeciwny kierunek prowadzący na schody.
Od razu po przekroczeniu poczuł jeden z uroków morza. Zapach morskiej bryzy. Tak, tak, niby mieszkał w porcie i mógł się nią delektować codziennie, ale ta na daleko od lądu jest inna, "świeższa". Stał tak chwilę rozglądając się po pokładzie, badając sytuacje. Pierwszy wniosek jaki mu przyszedł na myśl, to to że chyba jednak zaspał i mógł śmiało pójść coś zjeść. Tym bardziej, że charakterystyczne uderzenia młota o stal przyciągnęły jego uwagę. A gdy już kierował tak kroki z ciekawości i kilkoma pytaniami, sam został zawołany przez kowala. To tylko przyśpieszyło jego dojście do celu:
- W czym problem? - zapytał wprost zatrzymując się na bezpiecznej odległości od rozgrzanej stali i iskier jakie mogłyby polecieć podczas uderzenia młotem. Aczkolwiek na kowala popatrzył przez moment, bowiem jego uwagę bardziej przyciągał czerwony pręt niż osoba trzymająca go w szczypcach (czy czymś innym).
A muzyka? Póki co nie zwrócił na nią uwagi, bowiem sprawa kowala bardziej go interesowała.

Re: Okręt "Tam i z powrotem"

5
- Słuchaj no, młody. Sprawa jest. Zanim żeśmy zawinęli do Eroli, podczas ostatniego rejsu jakiś chłystek buchnął mi rapier. Świeżo wykuty. Wyobrażasz to sobie? Nówka sztuka! Cenna rzecz, powiadam Ci.
Przystopował na moment żeby okiełznać nerwy. Odłożył ciężki młot, którym przed chwilą obrabiał stalowy pręt, a sam kawałek metalu, który teraz rozbłyskał niczym świetlik, wsadził pieczołowicie do niewielkiej beczki z olejem. Zasyczało, zaskwierczało, a powierzchnia płynu na ułamek sekundy zajarzyła się jasnym płomieniem.
- Małe ptaszki dużo ćwierkają, a ja słyszałem, żeś taki, no... forfiter, do roboty różnej.
Zażartował, po czym przysiadł na drewnianym zydlu. Musiał go sobie przysunąć, gdyż niespodziewanie bujnęło wami nieco mocniej, przez co i Tobie ledwie udało się utrzymać na nogach. Tymczasem, rzemieślnik zniżył ton głosu, jakby obawiał się, że mogą was podsłuchiwać.
- Nie żebym Cię przymuszał... ale nieco długa podróż nas czeka, a jakby Tobie się udało ogarnąć co to za dowcipniś z załogi uszczuplił nam arsenał na swoją korzyść, to jeszcze przed zawinięciem do Kaarlgardu sypnę Ci co nieco do kieszeni. Tylko nikomu nic nie mów! W załodze jestem od niedawna i mało któremu skurczybykowi można tutaj ufać. To co? Wchodzisz w to?
Pytanie wieńczące wypowiedź poparł spojrzeniem w bok. Szczęśliwie, nikt na pokładzie nie zwrócił na was szczególnej uwagi. Marynarze zajęci byli pracą.
Obrazek

Re: Okręt "Tam i z powrotem"

6
Słuchał, rozmyślał, zastanawiał się nad propozycją. Ale jak bujnęło mocno, to całą uwagę skupił na utrzymaniu się. Niewiele brakowało. W odpowiedzi, czy też zachowaniu poufności wobec nieznajomego, również ciszej odpowiedział:
- Niczego nie obiecuję. - a następnie już normalnym tonem. - Miecza już nie znajdziesz zapewne, jeżeli ten ktoś ma nieco oleju w głowie. - po czym zrobił krótką przerwę przechodząc kawałek w miejsce gdzie spojrzał kowal, zakładając tam ręce na klacie i nogi rozstawiając szerzej dla utrzymania równowagi.
- Skoro nowe, cenne, pewnie na lądzie poszło dosyć szybko. Poza tym, skąd mam wiedzieć, że nadal jest w załodze złodziejaszek? I czemu w oleju chłodzisz? -

Re: Okręt "Tam i z powrotem"

7
Kowal w odpowiedzi pokiwał głową. Rozumiał. Tak to już bywało, że nie można było uznać obcego człowieka za wszechwiedzącego i wszechmocnego.
- To nie jest powiedziane. Ta broń to na prawdę cenny okaz. Coś takiego można na prawdę drogo sprzedać w Kaarlgardzie. Przy czym "na prawdę drogo" musisz rozumieć dosłownie. Był tu nam na pokładzie inny rzemieślnik, którego też okradli. Nim się obejrzał, gnida chwyciła część jego dorobku i zwiała na ląd. Już go nie złapali. A co do ... hehe- Rzemieślnik wskazał palcem beczkę z olejem, rechocząc przy tym starczym śmiechem, jakby pouczał małe dziecko- Tu nie o chłodzenie chodzi, chłopcze, ale o hartowanie.
Statkiem bujnęło znowu, gdzieś w oddali na niebie pojawiło się kilka poszarpanych chmur, leniwie pełznących pod kopułą nieboskłonu. Zapowiadało się na bardziej niż bardzo spokojną podróż. Chociaż jak to mówią, bywa różnie.
Kowal powrócił do swojego zajęcia, a młodzik mógł powrócić do eksploracji. Pytanie- gdzie się uda i co zrobi?
Obrazek

Re: Okręt "Tam i z powrotem"

8
- Rozumiem. Jak dowiem się czegoś konkretnego, powiadomię Cię. Tymczasem bywaj. - i ruszył chłopak na schody, by sobie przyklapnąć i pomyśleć nad życiem, co będzie robić. Różne rzeczy przychodziły mu do głowy przez kilka minut, nawet myślał przez moment czy to nie jest jakaś pułapka z tym listem. W końcu dał sobie z tym spokój i zszedł pod pokład coś zjeść. W końcu tylko kilka minut był na świeży morskim powietrzu, więc przez ten czas jedzenie nie znikłoby w magiczny sposób.
Ciągle jednak zastanawiał się nad jedną rzeczą - skoro hartował w oleju, to jak potem schłodzi stal? W morskiej wodzie? Głupio by wyszło gdyby teraz wyszedł i się zadał kolejne pytanie. Może innym razem.

Re: Okręt "Tam i z powrotem"

9
Amidar zszedł pod pokład, mając nadzieję napełnić pusty żołądek. I słusznie, bo na otwartym morzu nie mogło być nic gorszego niż niezaspokojony apetyt.
Młodzieniec był już na korytarzu prowadzącym prosto do mesy, gdy dosłownie na kilka metrów od dzielących go od niej drzwi, wyleciał mu pod nogami mały, zielonoskóry karzełek- goblin o nadgryzionym przez szczury i przebitym kolczykami uchu, niosącym ogromne naręcze brudnych talerzy, które pod wpływem bujania i niezgrabnych kroków ciury pokładowej przesuwały się z brzękiem to na lewą, to na prawą stronę. W pewnym momencie nieborak stracił równowagę, wywijając orła i z hukiem potłukł delikatne naczynia.
- Przepraszaju, przepraszaju.
Pokiwał gorliwie głową w stronę Amidara w ramach przeprosin, po czym rozejrzał nerwowo czy w pobliżu nie ma czasem jakiegoś oficera albo co gorsza, kucharza lub samego kapitana.
Z drugiej strony, malec uwinął się szybciej, niże można było spodziewać... widocznie to nie pierwszy taki "błąd w sztuce" w jego wykonaniu.

Sama mesa była zadbana, ale widać było, że wszystko co znajdowało się w jej wnętrzu, było często eksploatowane. Krzesła poprzywiązywane do podłogi na wypadek sztormu, połatany dywan i porysowany długi stół biegnący przez całą izbę. Kilka szafek było wyraźnie niedomkniętych, przez co niektóre cicho skrzypiały ruchomymi zawiasami, a inne trzaskały. Mimo, że było już właściwie po śniadaniu, wewnątrz panował gwar oraz niesamowita duchota- to załoganci oraz pasażerowie razem stołowali się w jednym pomieszczeniu- i choć, w teorii, nie powinno tak być, najwyraźniej właściciel statku musiał mocno ciąć koszta.. Jadło stało dosłownie przed młodzieńcem- wielki gar pełen gulaszu, kosz ze wczorajszym pieczywem oraz nietknięty kufelek napełniony słodką, pitną wodą. I każdy inny podróżnik zasiadłby teraz do stołu, nie zwracając uwagi na resztę, lecz Amidar kątem oka mógł dostrzec, że jeden z marynarzy siedzących gdzieś w kącie mesy przy mniejszym, osobnym stoliku, od czasu do czasu łypie na niego nieprzychylnym spojrzeniem sponad miski pełnej polewki.

Czy to zwiastowało kłopoty?
Obrazek

Re: Okręt "Tam i z powrotem"

10
O! A skąd tutaj goblin? Nie spodziewał się takiej "niespodzianki" na zwykłym statku. Ale tego, że góra talerzy niesiona przez zieloną pokrakę poleci, już tak. Aż sam się prosiło o to. Natomiast samo miejsce wypadku ominął w kilku zgrabnych krokach na czubkach butów, starając się nie nadepnąć na jakiś kawałek stłuczonego, bądź co gorsza - nietkniętego talerza. Na sam koniec po prostu powiedział:
- Uważaj trochę. - i wkroczył do mesy.
Gdyby były dwa stoły, miałby faktycznie lekki problem z wyborem miejsca do zjedzenia posiłku. Z jednej strony niby zapłacił za transport, ale z drugiej czy nie będzie musiał pracować z marynarzami podczas rejsu? Na szczęście, jeden stół rozwiązał jego problem. Stanął w przejściu poprawiając pas i miecz, po czym zajął wolne miejsce przy kufelku z wodą pitną. Oczywiście nie umknęło mu spojrzenie jednego z członków załogi, bowiem siedząc i delektując się posiłkiem, sam spojrzał na niego kilka razu kątem oka. Wolał się upewnić czy to przypadkiem na niego tak spojrzał, bądź planuje coś wobec niego. Czas i obserwacja pokaże.

Re: Okręt "Tam i z powrotem"

11
Posiłek co prawda daleki był od nazwania go wytwornym czy nawet smaczny lecz młodzieniec zdołał się do takowych przyzwyczaić. Wczorajszy chleb zanurzony w gulaszu, w który nawet Ul - Pan Mórz lękałby się zajrzeć w obawia co kryje się w jego odmętach smakował... znośnie. A słodka woda była wręcz błogosławieństwem dla jego gardła. Miał oto jedną z nielicznych okazji aby nieco się zrelaksować... jednak marynarz co chwila łypiący w jego stronę skutecznie niszczył tą niewielką chwilę szczęścia zasiewając w jego umyśle domysły i podejrzenia.

Śniadanie spływało mu mimo to bez żadnych nieprzyjemności. Podróżni żalili się na władców, konflikty i podatki, a okazyjnie opowiadali dlaczego zdecydowali się na rejs. Były to jednak historię nudne i schematyczne. Ucieczka przed długiem, kochanką, żoną lub żoną i kochanką, które zostawiło się z długiem. Oczywiście pojawił się idealista twierdzący, że chce odnaleźć siebie i ruszyć w nieznane... ale i tak po chwili okazało się, że zostawił w ostatnim porcie kilka bękartów. Natomiast starzy marynarze opowiadali o odległych lądach i dziwach o jakich nie sposób usłyszeć nawet z ust najkreatywniejszych bardów i grajków. O kobietach z dwiema twarzami, z których jedna nęciła nieszczęśliwych mężczyzn, a druga pożerała. O wężach długości trzech statków żyjących w morzu i zatapiających okręty. Słowem... cuda i dziwy płynęły z ich spękanych ust... od pijackich deliriów zasłyszanych w karczmach po rymowane opowiastki recytowane przez wędrownych poetów.
Spoiler:
Jednak najpopularniejsza z opowieści, która zdążyła się przetoczyć w ciągu tego jednego posiłku, aż trzy razy dość znacząco różniła się od wszystkich innych. Nie była przepełniona magią czy rozbujaną fantazją lecz prostą treścią... choć niewiarygodną. Opowiadał ją zdecydowanie posunięty w wieku marynarz... a może najemnik? Ciężko było stwierdzić gdyż siedział bez koszuli i w samych portkach. Zarośnięty, z kilkoma bliznami na klatce piersiowej i paskudnym śladem po ugryzieniu na lewym ramieniu. Słowem... postać budząca lęk i strach. Ale gdy opowiadał... milkła większość rozmów.

— Wierzcie lub nie moi mili. Lecz to historia jeszcze świeża. Rok i miesięcy z parę temu w tych okolicach! W tych! Ja wam to rzecze. Te wody są przeklęte i uważać musimy! Jeśli Ul zbytnio zirytujecie to biada nam wszystkim! Ale słuchajcie! To było tak. Płynęliśmy sobie spokojnie do Eroli... a tutaj nagle w dzwon alarmowy biją. "Statek na horyzoncie" ktoś się drze. No i racje mieli. Piraci zapluci się pojawili. Ale kiedyśmy chcieli wszystkich pasażerów poupychać pod pokład to znalazł się taki jeden cwaniaczek co chciał walczyć. No tośmy mu pozwolili zostać na pokładzie. Bo to zawsze dodatkowe ostrze jakieś jest. I tuśmy moi drodzy popełnili wtedy cholerny błąd. Wiecie co ten cwaniaczek zaczął robić!? Czary rzucać! Wiedźmojebca pierdolony! Ogniem się zaczął na statku bawić... kretyn jeden. Trza go było wtedy kijem przez łeb i za burtę... ale nieeee. Pomógł nam walczyć tośmy mu pozwolili... i już po chwili żałowaliśmy. Nie wiem czy ten czort w ludzkiej skórze coś spartolił z magią, czy zrobił to celowo, czy Ul się wnerwił za takie bezeceństwo na morzu... ale z nieba okręt zleciał! Okręt! Z nieba! Jeśli to nie był sąd boży to nie wiem co. Ja żem cudem przeżył. Ale pasażerowie... większość załogi... towaru... wszystko psu w dupę!

Tu mąż walnął pięścią w stół tak mocno aż wszystkie kufle zadrżały. I rzucił posępnym spojrzeniem po zebranych.

— Więc jak ktoś tu chce do stu pieruńskich diabłów morskich czarować to niech od razu skoczy za burtę. Tak będzie lepiej i dla załogi i dla niego.

Tu mężczyzna skończył swoje trzecie już wspominanie tych dziwnych zdarzeń. Wstał i dość energicznie opuścił kantynę. To samo poczęło robić większość słuchaczy. Lecz jeden z nich z niewiadomych przyczyn przysiadł się do Bezmiena. Jego twarz jak i większość ciała zakrywała postrzępiona i niegdyś zapewne zielona szata z kapturem, która obecnie reprezentowała dziwny zgniłozielony odcień szarości. Jedynie dolna część twarzy była widoczna. Widać było na niej kilka spuchnięć jakby niedawno ktoś ją obił, a było one tym wyraźniejsze, gdyż twarz owa była niezwykle... koścista. Jakby nie tak dawno owa osoba wycierpiała okropny głód i dopiero ostatnio jęła odzyskiwać masę. Na owej twarzy pojawił się nieśmiały uśmiech gdy cichym głosem zapytała.

— Wierzysz w tą historię? W to, że magia zesłała na statek gniew Ula? — choć głos był cichy dało się słyszeć w nim lekkie... emocjonalne napięcie? Widać był to ten typ osoby, która lubi przeżywać cudze historie... no i oceniając po głosie była to dość młoda osoba. Może młodsza od Amidara. A młodzi mają tendencje do łatwowierności.

Niestety owo nagłe rozpoczęcie niezamierzonego dialogu miało swoją cenę. Oto gdy Amidar zerknął w kierunku owego osobnego stolika, gdzie wcześniej dało się ujrzeć obserwującego go marynarza... ujrzał puste siedzenie. Widać wyszedł razem ze słuchaczami. Może to i lepiej? Wreszcie zniknęło owe niepokojąc i nieprzyjemne uczucie... a może od samego początku wszystko było wytworem zbyt wybujałej wyobraźni?
Spoiler:

Re: Okręt "Tam i z powrotem"

12
Wszystkie te opowieści w większości już słyszał. W końcu całe swoje życie spędził przy morskich wodach, a teraz pierwszy raz opuścił rodzinne ziemie ruszając w nieznane. Niektóre z ciekawością słuchał, innych nie. Najważniejsze, że od żadnej nie chciało mu się rzygać. Wystarczyło, że jedzenie dało się zjeść i było syte, a zwracanie go, jeszcze może na oczach kucharza, mogłoby narobić mu nie lada kłopotów.
- Hę? Nie znam się na magii, ale chyba mógłby jakoś to zrobić... Aż trochę strach się bać, jeżeli tutaj też jest jakiś. - oznajmił żując końcówkę kromki chleba.

Re: Okręt "Tam i z powrotem"

13
Tajemniczy rozmówca widać spodziewał się bardziej entuzjastycznej odpowiedzi, gdyż Amidar łatwo mógł dostrzec jego rozczarowanie. Tajemniczy jegomość przez moment wystukiwał bliżej nieokreślony rytm o blat stołu po czym po widocznej chwili namysłu zapytał próbując podtrzymać rozmowę.

— Pracujesz na okręcie? Czy może jesteś pasażerem? Jaki jest cel twej podróży?

Widać młodziak bardzo lubił gawędzić i z jakiegoś powodu wybrał sobie na rozmówcę właśnie tego a nie innego nieznajomego. Z jednej strony wydawać by się mogło, że przy odrobinie dobrych chęci rozmowa zeszłaby na ciekawe tory... jednak kantyna była już niemal pusta, a Amidar czuł, że lepiej byłoby dla niego udać się już na pokład. Zarówno dla przewietrzenia się od zaduchu kantyny, jak i dla uniknięcia nieprzyjemności powiązanej z unikaniem jeszcze nie znanych mu dzisiejszych obowiązków. Jedynym problemem pozostawał natarczywy rozmówca. Tylko czy i jak go zbyć.
Spoiler:

Re: Okręt "Tam i z powrotem"

14
Przeżuwszy, chleb i odpoczywszy chwilę, zauważył dziwną ciszę w kantynie. Zero rozmów, beków, pierdów, tłuczenia się sztućcami i tym podobnych. Tylko stukot. Stukot palców o blat. W pierwszej chwili myślał, że może rozpozna piosenkę którą nieznajomy jegomość wystukuje, ale nic z tego. Na szczęście uprzedził falę pytań chłopaka:
- Nie pochodzisz z Eroli i okolic? - zapytał obracając tyłek, podnosząc nogi i kończąc podparciem się plecami o blat stołu. Wszystko wykonał w lewą stronę.
- Eh, pomagam kowali. Nic wielkiego. Czasem da coś roboty, czasem nie. - odparł na spokojnie bez nawiązywanie wzroku z rozmówcą. Zamiast tego oparł się ręką na ławie, a paznokciem z drugiej kończyny spróbował wydłubać kawałek czegoś z zębów.

Re: Okręt "Tam i z powrotem"

15
Rozmówca dziwnie się uśmiechnął słysząc pytanie o miejsce swego pochodzenia. Przez chwilę wydawało się, że chce coś powiedzieć jednak wpół otwarte usta zamknęły się równie szybko co kochanek szepczący do uszu swej oblubienicy i który nagle odnotowuje przybycie jej małżonka... a więc dość szybko. Jego wpół zakryta twarz na chwilę skierowała się ku wyjściu z kantyny jakby kogoś oczekiwał lub zauważył. Cmoknął jakby z dezaprobatą i wstał od stołu. Zdawać by się mogło, iż odejdzie nagle bez jakichkolwiek wyjaśnień lecz już w pół kroku odwrócił się i jakby po chwili namysłu wyjął z kieszeni niewielką muszelkę i położył ją przed Amidarem. Wyglądała jak dość znajomo, a jednocześnie obco. Brakowało jej opływowości i wdzięku, a miejscami przypominała raczej głaz niźli muszle. Nie była raczej kosztowna, a także tu i ówdzie się już kruszyła. Jednak miała dość... nietypowy kształt. Wyglądała bowiem łudząco podobnie do ludzkiego ucha. Nieznajomy popchnął ją delikatnie w kierunku młodego wędrowcy i nieco zirytowanym głosem, który zdawał się mocno kontrastować ze wcześniejszym młodzieńczym entuzjazmem rzekł.

— Pochodzę z wielu miejsc, które zbiegają się w jedno. A może z jednego które rozchodzi się na wiele? —
tu zachichotał jakby powiedział właśnie przedni żart — Chętnie bym ci opowiedział o tych rozbieżnych twierdzeniach... ale chyba wzywają mnie obowiązki. Mógłbyś to dla mnie przechować? Nie chce tego zgubić, a moje obecne szaty... cóż. Najszczelniejszych kieszeni to one nie mają.

Tu wstał od stołu i jakby nigdy nic ruszył ku wyjściu. Kiedy Amidar chciał go powstrzymać usłyszał delikatne stuknięcie i gdy odwrócił wzrok ujrzał, iż dziwna muszla lekko drżała.... podobnie zresztą jak większość zastawy. Widać statek się przekrzywił lub doszło do delikatnej zmiany kursu. Kiedy podniósł wzrok szukając wzrokiem nieznajomego ten już opuścił kantynę. Doprawdy... zdawać by się mogło, iż każdy na tym statku jest mistrzem dyskretnego znikania. A może to po prostu jemu brakowało skupienia? W każdym razie na pewno nie przegapił wejścia poddenerwowanego marynarza, który wymierzając palcem w neigo i kilku innych majtków, marynarzy i innych żeglarzy dość głośno oznajmił.

— Ty, ty, ty... i ty! Na pokład!

Widać upojne śniadanie skończyło się równie szybko jak jeszcze krótsza rozmowa.
Spoiler:
ODPOWIEDZ

Wróć do „Erola”