Posiadłość Rubików

1
Wychodząc z Portu przez bramę kuszników, podróżnik trafiał na mało uczęszczany trakt. Po kilku kilometrach drogę zaczyna obejmować bujna roślinność. To ona sprawia, że tak niewiele osób wybiera właśnie tą drogę w głąb wyspy. Wszak wiadomo, co się czai w puszczy. Ogromne koty, jadowite węże, owady o rozmiarach dużego dziecka... Czyż nie?

Ale jeśli komu te opowieści nie straszne i na własne oczy chce zobaczyć potęgę Erolskiego lasu, to po kilkunastu kilometrach jazdy konnej uświadczy rozstaj. Od i tak już wąskiego traktu odchodzi jeszcze węższa dróżka a drogowskaz oznajmia: „Posiadłość Rubików”. Podążając za znakiem, wędrowiec dostrzega, że puszcza się przerzedza, choć nie ustępuje całkowicie. Wnet pojawia się brama i otaczający okazałą posiadłość kamienny mur. Za jego ścianami widać tropikalne ogrody, nieco zaniedbane, gdzieniegdzie wypalone ogniem czarne place. Brukowana już teraz ścieżka prowadzi nas wprost na placyk przed okazałym dworkiem. A domu tego zaprawdę można pozazdrościć. Urządzony z klasą, ale bez zbędnego przepychu, którym szczyci się Erolska magnateria - kilka pokoi dla gości, jadalnie bawialnie, biblioteka i inne udogodnia. Zaiste, można pozazdrościć. Widać, że rodzina, dla której dom ten zbudowano do biednych nie należy.

Obrazek
PUSTY

Ogień to zaiste potężny żywioł. Niszczy i trawi wszystko na swej drodze. Powstrzymać jest go trudno a wymóc na nim posłuszeństwo jeszcze trudniej. Aczkolwiek niektórzy próbują. Z różnym skutkiem.

Ale przecież ogień nie tylko niszczy. Bez ognia nie byłoby życia. Ogień odradza ziemię. Wyjałowiona rola po pożarze znów staje się żyzna. Pożar lasu wypala stare drzewa dając miejsce dla nowych. Ogień usuwa to co stare i wypaczone dając młodym iskrę i siłę do działania.

Pusty stał pośrodku zrujnowanego pomieszczenia. Światło słoneczne padało wprost na niego przez wyrwę w dachu. Dookoła niego nadal unosił się smród spalenizny. Reszta domu stała tak jak wcześniej choć konstrukcja była mocno naruszona. Bieganie po piętrze nie było już tak bezpieczne jak kiedyś. Gdy tak stał rejestrując wzrokiem zniszczenia w drzwiach nagle pojawiła się służka.

- Paniczu... przepraszam że przeszkadzam Paniczu ale... ktoś przyszedł z wizytą... Gustaw... Koh... wypytuje o Pana... nie wpuściłam... czeka na ganku... mam go wprowadzić? ...czy odesłać? - młoda kobieta wyrzucała z siebie słowa kwitując każde Pan, Pana, Paniczu pochyleniem głowy. Unikała patrzenia wprost na mężczyznę.
"Tylko medyk może bezkarnie każdego zamordować" - Kaligula

Re: Posiadłość Rubików

2
Arkanis otrzepał się z popiołów i zwęglonych resztek biblioteki będących na jego szacie. W domu nie nosił maski, jednak czar oczu pozostawał, on sam nie chciał i nie potrafił go odczarować. Prawda była taka, że jeszcze kilkanaście minut temu byłby w stanie to zrobić, w którejś z ksiąg musiało być poświęcone temu kilka stron. Czuł rozczarowanie, które powoli ustępowało miejsca złości. Kto w ogóle wpuścił tutaj Chandrę? Każdy w tym domu wiedział, że są miejsca, w które nie powinno się chodzić. Dla niej była to przede wszystkim właśnie skarbnica ksiąg. Spojrzał na dziurę w ścianie, którą zrobił samodzielnie, żeby się wydostać, zanim ogień przejdzie na jego ubranie. Ale wtedy ogień zgasł. Czy to była sprawa jego siostry, która upodobała sobie władanie ogniem, czy po prostu materiał jego szaty był ognioodporny? Teraz to nie było zbyt ważne, przydałoby się, aby rodzice dowiedzieli się o zajściu. Jednak w tym momencie odezwała się służka. Odwrócił się. Nienawidził, gdy odzywała się w ten sposób, to znaczy przerywając co słowo, zamiast powiedzieć wprost. Jednak podczas przynoszenia złych wieści, mieszkańcy tego domu musieli uważać. Gdy mała Chandra wybucha gniewem... z reguły kończy się to pożarem. Jednak Pusty nie był gniewny, nie miał zamiaru karać nikogo, oprócz winowajcy, rzecz jasna. Po kilku chwilach odrzekł:
- Wprowadź go do salonu, powiedz, że zaraz przybędę.
Ta już się odwróciła do wyjścia, gdy dodał:
- Jeszcze powiedz ojcu, żeby przyszedł. Z nim także muszę się rozmówić.
Uśmiechnął się. Rzadko ten gest gościł na twarzy młodego Rubika. Jego mimika najczęściej była bezemocjonalna, po co ma okazywać cokolwiek, skoro i tak nikt tego nie zauważy?
Arkanis odrzucił teraz wszystkie myśli i ocenił zniszczenia. Jednocześnie rozejrzał się za czymkolwiek, czym mógłby załatać dziurę w ścianie. Nie była zbyt wielka, jednak człowiek potrafiłby się przez nią przecisnąć. Postanowił to jednak zostawić komuś innemu. Wyszedł więc do salonu, zamykając za sobą drzwi.
"Wiedza to potęga. Strzeż jej dobrze."

Re: Posiadłość Rubików

3
-Tak Paniczu...- Służka skłoniła się głęboko, cofnęła się kilka kroków, odwróciła się na pięcie i szybko wyszła zostawiając Arkanisa samego w zrujnowanym pomieszczeniu. Niewiele świadczyło o tym, że kiedyś była to biblioteka. Nie ostała się żadna księga czy chociaż zwój pergaminu. Papier, niestety, stanowi idealną podpałkę, a drewniane półki też nie należą do niepalnych. Zaiste o cud zakrawa to, że od tego pożaru nie zajęła się reszta domu.

Pomieszczenie wymagało kapitalnego remontu a co za tym idzie niemałego wkładu finansowego. Należało wzmocnić strop i ściany, zerwać przypalony parkiet i ułożyć go na nowo oraz sprowadzić całe wyposażenie biblioteczne - stół, ławy, szafy... Wymagało to sprowadzenia ludzi, sprzętu i materiału. Najbliższym miejscem w którym można by się o nich postarać był Port Erola, ale najpierw ktoś musiałby się tam udać.

Niestety żadne pieniądze nie wrócą do istnienia spalonych tomów a biblioteka miała w swoich zasobach prawdziwe białe kruki. Księgi które ciężko uświadczyć na kontynencie ze względu na wzmożoną działalność Zakonu Sakira.

Arkanis wyszedł z pomieszczenia zamykając za sobą osmalone z jednej strony drzwi, i skierował swe kroki w kierunku salonu. Jego mentor siedział w fotelu a naprzeciw niego stała służka. Mężczyzna coś jej pokazywał a ta nie mogła powstrzymać chichotu. Przynajmniej do momentu w którym zobaczyła Pustego. Gdy tylko kobieta zorientowała się, że syn jej chlebodawcy stoi u wejścia do pokoju oczy jej rozszerzyły się (ze strachu? zażenowania?). Ukłoniła się szybko kilka razy i wybiegła z pokoju w kierunku kuchni.

Gustaw powiódł za nią wzrokiem.

-Podczas mojego pobytu w tym domu nie było takich młodych dziewek. Same pomarszczone staruchy służyły.-Powiedział ni to do siebie ni to do Arkanisa po czym zwrócił głowę w jego kierunku i uśmiechnął się znacząco. -Wszystkie wymieniliście?

Mag wstał z fotela zrobił kilka kroków i wyciągnął prawicę w kierunku Pustego -Witaj mój młody adepcie! Powiedz ile nauczyłeś się od naszego ostatniego spotkania? - Gustaw niewiele zmienił się od ich ostatniego spotkania. Ile to czasu minęło?
"Tylko medyk może bezkarnie każdego zamordować" - Kaligula

Re: Posiadłość Rubików

4
Cały Gustaw. Zanim spojrzy na cokolwiek, rozgląda się za dziewkami. Pusty osobiście lubił grubaska przede wszystkim za jego umiłowanie do płci pięknej.
- Witajże, Gustawie. Ta dziewka jest tu nowa, dopiero tydzień tu służy. Szczerze mówiąc, to nie wiem, dlaczego tak na mnie reaguje. - Odezwał się młody Rubik ściskając dłoń rozmówcy. - Cóż mogę Ci powiedzieć? Nauczyłem się dość sporo. - Tutaj przerwał, by telekinetycznie nalać sobie wina do pucharu i zasiąść w fotelu naprzeciw nauczyciela. - Ale zamiast zajmować się mną, powinieneś zobaczyć, co udało osiągnąć się Chandrze.
Wskazał głową na drzwi do biblioteki. Gdziekolwiek teraz jest jego siostra, wątpił, by nie próbowała uciekać od odpowiedzialności. A i naprawa na pewno będzie kosztowna.
- Jaki jest cel Twojej wizyty? - Spytał. W końcu skoro ktoś odwiedza dwór szlachcica, musi mieć w tym jakiś interes. A szczególnie Gustaw. Pusty był ciekaw, czy dziewczyna wezwie ojca. Przede wszystkim on musi ujrzeć zniszczenia.
"Wiedza to potęga. Strzeż jej dobrze."

Re: Posiadłość Rubików

5
Karafka z winem uniosła się o kilka centymetrów po czym przechyliła się powodując przepływ czerwonego płynu do pucharu. Przy całym manewrze naczynie drgało lekko doprowadzając do tego, że niektóre krople płynu trafiły tam gdzie trafić nie powinny to jest na biały obrusik który leżał pod karafką. Telekineza jest sztuką nie łatwą a precyzyjne operowanie przedmiotami wymaga oprócz odpowiedniego zakresu wiedzy również dużej koncentracji i siły magicznej. Wszak nie jest to tylko wprawienie przedmiotu w ruch kopniakiem energetycznym ale manipulowanie materią znajdującą się wokół przedmiotu w odpowiedni sposób.

Wszystko to sprawia, że taka niewinna i mało spektakularna z pozoru magia bardzo zmęczyła Arkanisa. Gdy tylko karafka opadła z powrotem na obrusik z głuchym dźwiękiem (na szczęście nie rozbijając się), młody mag szybko sięgnął po puchar i usiadł w fotelu starając nie okazywać po sobie osłabienia.

-Takie sztuczki dobre są dla kuglarzy na targu i nie przystają dorosłym magom. Wszak wystarczy mi spojrzeć na twoją aurę by stwierdzić, że urosłeś w siłę- Gustaw obserwował cały spektakl z mieszanką rozbawienia i dezaprobaty na twarzy. Ewidentnie ciężko mu też było wyzbyć się roli mentora. -Zapamiętaj! Taka beztroska w posługiwaniu się magią może kiedyś przysporzyć ci kłopotów... Nie mówiłem Ci tego nigdy? Od razu pytasz jaki jest cel mej wizyty a nie spytałeś czy nie jestem przypadkiem znużony po podróży... czy nie jestem głodny lub spragniony? Oj widzę że gościnność znacznie potaniała w tych progach od czasu gdy się stąd wyniosłem... Trzeba cię jeszcze wiele nauczyć- Gruby mag uśmiechnął się szeroko. -Nalej mi chociaż tego wina... ale normalnie... rękami... boję się o wytrzymałość tej karafki.
"Tylko medyk może bezkarnie każdego zamordować" - Kaligula

Re: Posiadłość Rubików

6
Oczywiście, to zaklęcie nie mogło pójść dobrze, gdy zostało zaprojektowane do miotania przedmiotami. Najlepiej ciężkimi. Ale trening czyni mistrza. Może kiedyś Rubik zadecyduje się na naukę korzystania z telekinezy w sposób bardziej... zręczny. Jednak - po co to jemu? Gustaw pewno i tak zauważył, że już z samego rana Arkanis jest wykończony. Powoli miał dość tego dnia. Od samego świtu prześladowała go zła passa.
Jak zawsze, Pusty wysłuchał mentora. Zapomniał o grzecznościach, to fakt. Ale to z nerwów. Po za tym spragniony? Powinien zapytać raczej czego się napije. Nie wierzył bowiem, że Gustaw odmówi sobie przyjemności wypicia dobrego alkoholu. Odrzekł lekko już poddenerwowany nalewając wino:
- A czy służka nie zaproponowała Ci już tego? Przecież właśnie wysłałem ją w tym celu. Zapewne zapomniała o tym, będąc zajęta proponowaniem staremu mentorowi czegoś zupełnie innego. Zapewne i ja będę zmuszony zaprowadzić ojca do biblioteki samemu. Nigdy nie myślałem, że pracowanie jako sługa może być dla niektórych takie trudne. Tak w ogóle, zgłodniałeś pewnie podczas podróży - dodał przypominając sobie o uwadze swego rozmówcy - Czego chciałbyś skosztować?
"Wiedza to potęga. Strzeż jej dobrze."

Re: Posiadłość Rubików

7
Gustaw uśmiechnął się szeroko i poklepał przyjaźnie Arkanisa po ramieniu. Wziął puchar do ręki i wypił wino niemal duszkiem.

-Noooo... tak jest dużo lepiej. Droga z Portu trochę mnie zmęczyła to i chętnie coś przekąszę a potem... muszę z tobą porozmawiać na osobności. Pójdę teraz do jadalni... nie, nie kłopocz się... jeszcze pamiętam drogę.... zjem co tam mają teraz na kuchni a potem przyjdę do Ciebie do biblioteki.- Jeśli Arkanis nie zatrzymał maga pytaniem to ten wyszedł z salonu szybkim krokiem.

Pusty nie zdążył wziąć nawet do ust łyka wina nim w pomieszczeniu pojawił się jego ojciec. -Służba mówiła, że chciałeś mnie widzieć. O co chodzi?
Spoiler:
"Tylko medyk może bezkarnie każdego zamordować" - Kaligula

Re: Posiadłość Rubików

8
Arkanis nie zatrzymywał grubaska. Bo i po co? Sam się przekona co się stało z cennymi księgami. Pusty miał zamiar odprężyć się chwilę, jednak okazało się to niemożliwe, bowiem do sali wszedł jego ojciec, najsztywniejsza osobowość tego domu. Zupełne przeciwieństwo wiecznie wesołego, martwego już, dziadka. Średni wzrost nie zmieniał wrażenia, że ma więcej władzy i pieniędzy niż w rzeczywistości. Chodził nietypowo ubrany, bowiem miał szaty podobne do Arkanisa. Z tym, że brązowe i bez wzorów. Były doskonałe na taki klimat, bowiem pozwalały zarówno uchronić się przed słońcem, jak i zachować powagę. Były przy tym przewiewne. Łysina i wysokie czoło sprawiały, że Rubik wyglądał na starszego. Ręce zwykł mieć splecione za plecami. Palce przyozdabiały dwa pierścienie i sygnet. Bose stopy zdobiły sandały. Błękit jego oczu zawsze spoglądał w rozmówcę starając się przedrzeć przez ciało i zajrzeć w duszę.
Pusty rzekł, przygotowując się na furię ojca:
- Pamiętasz, jak mówiłem ci, żeby nie wpuszczać Chandry do biblioteki? Ona... Z resztą, zobacz sam.
Wskazał głową na drzwi do spalonego pomieszczenia. Nie wstawał z siedzenia. Wziął łyk wina.
"Wiedza to potęga. Strzeż jej dobrze."

Re: Posiadłość Rubików

9
Ojciec Arkanisa, miano jego nie zostało jeszcze przed nami odkryte, zmróżył oczy patrząc na syna ale nie powiedział nic. Mrucząc coś niezrozumiale ruszył w kierunku zrujnowanego pomieszczenia. Pusty nie patrzył za nim. W duchu przygotowywał się na furię która miała zaraz nadejść. Słyszał kroki ojca, skrzypnięcie nadpalonych drzwi, i jęk rozpaczy.

-Na Bogów... na Bogów... NA BOGÓW!!- Mężczyzna wyszedł z pomieszczenia które kiedyś nazywał biblioteką podszedł szybkim krokiem do syna i wytrącił mu puchar z ręki. Czerwona ciecz rozlała się po podłodze z towarzyszącym jej głuchym dźwiękiem pucharu uderzającego o parkiet.

-Żądam wyjaśnień! Natychmiast! Co wyście tam robili?! Zdajesz sobie sprawę ile kosztuje wasza nieodpowiedzialność?! Bezcenne tomy! I nie zwalaj wszystkiego na Chandre! Jesteś jej starszym bratem... Powinieneś jej pilnować! ... Dosyć! ... Dosyć tego!... Zakazuję... Zakazuję używania magii w tym domu!- Pan Rubik chwycił lewą ręką serce i oddychając ciężko oparł się o fotel na którym siedział jego syn. Po chwili dodał ale już znacznie cichszym spokojniejszym głosem -Chcesz się uczyć? Proszę bardzo, ale nie pod moim dachem.- Przeszedł wolno do drugiego fotela i usiadł na nim nadal ciężko oddychając.
"Tylko medyk może bezkarnie każdego zamordować" - Kaligula

Re: Posiadłość Rubików

10
Furia ojca była dla Arkanisa mocno zrozumiała. Ten to zawsze był nerwowy. Ale nigdy by się nie spodziewał, że jego złość odbije się rykoszetem... Nienawidził odpowiedzialności zbiorowej. Z resztą, jakże on miałby pilnować siostry, gdy ta już miała zakaz(co prawda od samego młodzieńca, a nie od ojca) odwiedzania biblioteki! W duchu dziękował staremu Eustachemu, iż ten wytrącił mu napój z ręki, bowiem w tym momencie najprawdopodobniej by się zachłysnął. Wstał i rzekł najspokojniej jak potrafił:
- Zwalać wszystkiego na nią? Przecież to ona bawi się ogniem wszędzie gdzie się da! Dobrze wiesz, że ja odwiedzałem bibliotekę tylko w jednym celu!
Rozumiał ojca. Te zbiory były bezcenne. Niektóre z nich były wyjątkowe, bowiem były rękopisami zawierającymi wiedzę, której teraz nie sposób poznać, a to wszystko przez zakon Sakira. Po deklaracji swego rodziciela, syn stwierdził, iż faktycznie nadeszła pora, by opuścić rodzinny dom. Tylko... Co by w życiu robił? Potrafił co najwyżej manipulować przedmiotami i to w ograniczonym stopniu. W głowie zrobił mu się mały zamęt, starał się tego nie okazywać. Korzystając z obecności Gustawa, poprosi go o radę. Tymczasem znowu usiadł. Znowu się odezwał:
- Tak w ogóle to Gustaw nas odwiedził, przybył przed chwilą.
"Wiedza to potęga. Strzeż jej dobrze."

Re: Posiadłość Rubików

11
Świetnie... kolejny... kolejny czarodziej do kolekcji... To wszystko jego wina... od niego się wszystko zaczęło... Nie chcę... Nie chcę go widzieć w tym domu... Jak chce to niech śpi w szopie na narzędzia w sadzie albo niech wyp... WYPIE... ekhm...-Ojciec Arkanisa zaniósł się ciężkim duszącym kaszlem. -Marina! eeekhm... MARINA!! hyyykhm... Gdzież ta służba kiedy jej potrzeba?! ekhm... Marina! Przynieśże wody!!

Służka wbiegła do salonu z kubkiem wody w ręku i niemal przewróciła się o stojącego w drzwiach Gustawa którego przyciągnęły krzyki Eustachego. Senior domu go nie widział gdyż siedział plecami zwrócony do wejścia do jadalni, ale Arkanis go zauważył. Nie wiedział ile mag usłyszał z wywodu ojca, ale jego mina wskazywała na to, że usłyszał wystarczająco. Gdy upewnił się że Pusty go widzi ruchem głowy skinął w kierunku jadalni zachęcając by ten poszedł za nim po czym zniknął w pomieszczeniu zamykając za sobą drzwi.

Długi i szeroki stół stanowił główne wyposażenie tego pomieszczenia. Przy nim stało dwanaście pięknie zdobionych krzeseł, ale gdyby była taka potrzeba, na pewno znalazłoby się miejsce dla jeszcze kilku gości. Stół stał na misternie plecionym dywanie, kredens stojący w kącie wypełniony był białymi porcelanowymi talerzami a na ścianach wisiały obrazy przedstawiające sceny polowań. Całe pomieszczenie oświetlone było teraz światło bijące przez duże okno zajmujące prawie całą południową ścianę. Gustaw siedział u szczytu stołu rozbierając właśnie kurczaka nożem i widelcem ze sprawnością której nie powstydziłby się chirurg z Akademii w Oros. Skinieniem głowy zachęcił Arkanisa by ten usiadł obok niego.

-Jakie są straty?- Mag wytarł usta w białą serwetkę którą miał zawieszoną na szyi - Czy ocalała jakakolwiek księga? To bardzo ważne... Muszę wiedzieć. Szukam pewnego dzieła. Księgi napisanej przez Aksymana Heraktona. Księgi traktującej o czasie. Wydaje mi się, że kiedyś natknąłem się tutaj na tego autora.
"Tylko medyk może bezkarnie każdego zamordować" - Kaligula
ODPOWIEDZ

Wróć do „Erola”