Zir'in

1
Mając lekkie problemy z zachowaniem równowagi udało mi się przejść z małej rybackiej łajby na brzeg. Potrząsnąłem nogami aby trochę otrzepać zwilgotniałe buty, oraz rzuciłem dwie monety jednemu z rybaków dziękując za przysługę. Kiedy obróciłem się w stronę wioski zrozumiałem, iż nie jest to miejsce, w którym ktoś często rzuca jakimikolwiek monetami. Wioska zdecydowanie utrzymywała się z drobnych rzeczy jak rybołówstwo czy hodowla zwierząt, oraz zapewne z podróżujących do miasta karawan. Rozglądając się można było zauważyć pojedyncze zwierzęta pozamykane w małych zagrodach czy nieduże, chaotycznie rozsiane pola z wszelkiego rodzaju zbożami i najprostszymi jarzynami, a także ludzi przy pracy jak choćby innych rybaków oglądających zawartość swoich sieci. Budynki były skromne zarówno z wyglądu jak i rozmiaru, skonstruowane z drewna oraz uszczelniane tym co akurat było pod ręką, zaś mieszkańcy chodzili w prostych odzieniach. Można by wręcz orzec, iż to nie krój, a czystość stroju stanowi o zamożności w tym miejscu.

Zapewne wiele takich wiosek się tutaj znajduję, jednak ta jest względnie blisko miasta. Czy to mogło być to miejsce? Niestety nie mogłem tego poznać niezależenie od chęci. Podpierając się kosturem, powolnym krokiem, oraz ciągle się rozglądając wkroczyłem na ścieżkę, a raczej coś co nią prawdopodobnie było, po prostu wydeptana ziemia gdzie trawy było mniej niż w innych miejscach. Jak to bywa w takich miejscach, obecność kogoś nowego, kto nie wyglądał jak zwykły człowiek pracy przykuwała uwagę. Może i lokalni mieszkańcy byli specjalistami w ostrożnym spoglądaniu, przez co dobrze się kamuflowali, jednak uczucia przynajmniej kilku par oczu nie potrafili ze mnie strzepnąć. Po przejściu parudziesięciu metrów, zaczepiłem osobę stojącą przy drodze, zdecydowanie nie wyglądającą na zachwyconą tym faktem, wręcz trochę przerażoną. - Proszę mi wybaczyć, że przeszkadzam, jednak chciałem tylko zapytać czy jest tutaj jakieś miejsce gdzie można napić się czegoś ciepłego oraz spędzić noc? - Wprawdzie chętniej napiłbym się czegoś wyskokowego, jednak padający z nieba deszcz, oraz przemoczone nim ubrania sugerowały mi, iż lepiej dla mojego zdrowia spożyć coś co może mnie przede wszystkim rozgrzać. A nóż znajdzie się jakiś grzaniec, w co jednak mocno powątpiewałem.

Re: Zir'in

2
Kilkudziesięcioletni Goblin zmełł coś w ustach, podrapał się po niemal łysej głowy i otworzył bezzębne usta. Krople ciepłego deszczu spływały mu po parchatej głowie, kapiąc z wielkiego nosa i ponadgryzanych uszu.
- Panu, my i mamy tu karczmę, co dobra i do jedzenia, i do wypitki, i do bitki... - powiedział z wahaniem, mnąc w dłoniach koniec swej długiej do kolan koszuli. - ale, panu, czarowniki i magiki to gospodarzą w mieście. My tu ugościm, czym możem, ale gildie i inne takie to w Porcie Erola są. Tam pewnie i cieplej, i dostatniej...
Pewnym było, ze Hakaela chłop wziął za maga - przybysz jednak nie potrafił poznać, czy kierowane do niego słowa przepełnione są życzliwością, czy też zwykłą obawą, że korzystający z odrzucającej maski obcy mógłby się choćby na chwilę zatrzymać we wiosce. Wiadomo - panowie zazwyczaj i złoto za żarcie zostawiają, prawda - ale i przechędożyć córkę mogą, i żonę, a jak który chłop się złemu panu napatoczy, to nie tylko nahajką, ale i ostrzem po czerepie może dostać. A jak taki magik się jeszcze przybłąka, to w ogóle nie wiadomo czego się spodziewać!

Re: Zir'in

3
Przyjrzałem się dokładnie chłopu, czym chyba tylko bardziej go speszyłem. Odchrząknąłem aby przełamać drobną niezręczność, która przez to powstała. - Nie jestem człowiekiem wybrednym, przywykłem do różnorakich warunków. Pragnę po prostu znaleźć zadaszenie do skrycia się przed deszczem by dać wyschnąć szatą. Co zaś do Portu Erola, dziękuję za życzliwą sugestię, jednakże moje nogi nie niosą mnie tam za bardzo, przynajmniej na ten moment. Nie jestem żadnym z żurnala wyjętym szlachcicem czy dworskim magiem. Dlatego byłbym wdzięczny za wskazanie mi drogi do tej karczmy. I może powie mi pan parę słów na temat tego miejsca... Nie mam zamiaru sprawiać problemów. - Powiedziałem dość mocno akcentując ostatnie zdanie, widząc jak oczy goblina latają po każdym możliwym punkcie dookoła, który nie jest mną.

Re: Zir'in

4
- Karczma jako karczma... - odmruknął, nie do końca przekonany co do szczerości Hakaelowych intencji. Zakręcił ustami, splunął na bok i wyciągnął chudą, pomarszczoną łapę w kierunku drogi, którą czarownik zmierzał.
- Tamój, za chatą wójta w prawo! - zaskrzeczał. - Toż poznacie, panie... Stoi na górce, a pewnie i jest tam dość luda, bo w taki deszcz to i roboty nie ma, i w chałupie się siedzieć nie chce - nic, tylko co wypić i pogwarzyć zostaje. Wiela tędy przejeżdża - i wojaków, i magusów, czasem kto z miasta zajrzy i sprzeda błyskotki jakieś. Żeście, panie, pewnie i byście się nie wyróżniali, gdyby nie ta... eee...
Goblin urwał w pół słowa, omal nie zachłystując się wciąganym w płuca powietrzem, jakby chciał cofnąć ulatujące w przestrzeń słowa. Wybałuszył tylko oczy, z zieleni na twarzy przeszedł w brąz i zakasłał nerwowo w zaciśniętą pięść.
- No, trudno was, panie, nie zapamiętać... Ale jużem drogę wskazał, to i mi pora do siebie.
Chłop w dziurawej nieco koszuli postąpił krok w bok, jakby chcąc się wymknąć przed Hakaelem. Zdecydować się jednak nie mógł - nerwowo rzucił okiem na trupią maskę, jakby oczekując przyzwolenia.

Re: Zir'in

5
Dziękuje za pomoc dobry człowieku. - Powiedziałem patrząc na goblina, który oddalał się z prędkością znacznie większą niż taką, której można było się spodziewać po kimś w tym wieku. - Bez maski to byś mnie dopiero nie mógł nie zapamiętać. - Powiedziałem sam do siebie w myślach i ruszyłem w górę ścieżki brodząc w błocie, które obsuwało się pod naciskiem butów i nawet powolny marsz zmieniało w męczarnie. Karczma znajdowała się niestety blisko centrum wsi, jeśli w tym wypadku można mówić o jakimś centrum, a to oznaczało więcej ciekawskich oraz zaniepokojonych spojrzeń, które musiałem udźwignąć na plecach. Zgodnie z instrukcjami dotarłem w końcu do całkiem zatłoczonego budynku, który na pewno był poszukiwaną przeze mnie karczmą. Przed wejściem parę razy stuknąłem butami o jeden ze słupów podtrzymujących daszek aby strzepać większość przyklejonego błota. Odetchnąłem przy okazji z ulgą kiedy uderzenia buta nie spowodowały uszkodzenia tegoż słupa. Samo stanięcie w progu spowodowało nagłą zmianę atmosfery, oraz przyciszyło typowy dla takich miejsc szmer. Chociaż niektórzy zdecydowanie woleli udawać, że nic się nie dzieję i zajmowali się dalej swoimi sprawami. Ignorując pozostałą część ludzi podszedłem dość dynamicznym i pewnym krokiem do kogoś kto był tutaj niemal na pewno właścicielem. Albo kimś kto mógł go zawołać. - Witam. - Powiedziałem przybierając jak najprzyjemniejszy ton. - Macie może jakiś ciepły napitek? I co najważniejsze... posiadacie jakieś wolne miejsce, w którym można spędzić noc?

Re: Zir'in

6
Łysy, wąsaty mężczyzna miał już wiele zmarszczek na twarzy, która z pewnością przez wiele lat smagana była morskim wiatrem i gorącym, południowym słońcem. Pomimo panującej pogody, wyglądał na bardzo zadowolonego z siebie - zapewne przez wielość klienteli, która piła, grała w kości, a niektórzy nawet jedli smażone warzywa i ryby. Zdawało się, że nawet wygląd Hakaela nie zbił go z pantałyku, bo nie przestał on podrzucać na patelni czegoś, co wyglądało na jajecznicę i rybę.
- Jeśli tylko jest moneta, to znajdzie się i napitek, i jadło, i nocleg! - odpowiedział z miejsca, nie mrugnąwszy nawet okiem. - Za 40 srebrnych koron to ugościmy pana, że hej! Z jadłem na wieczerzę i na poranek, ale za mocniejsze napoje to już będziesz pan musiał zapłacić. Garniec piwa 10 koron, a wina 20 koron stoi... ale wino wyśmienite, polecam! Z Keronu i z Chandi mam!

Karczma wyglądała całkiem schludnie. Część była typową, wiejską gospodą, zabudowaną z każdej strony, z paleniskiem za szynkwasem, słusznej postury gospodarz i obowiązkowa ozdoba u góry - w tym wypadku była to imponujących rozmiarów ryba. Hakael rozpoznał w niej dziwną odmianę sikawki, jak była nazywana przez prostych chłopów w zaciszu chałupy, a wołana "zajebaną kurwimątwą", gdy przyszło któremuś rybakowi się z nią spotkać. Były drapieżne, a przyciągał je między innymi mocz i pot, kiedy więc jakiś poławiacz pereł lub chłop zwijający sieci na płyciźnie wyjść z wody nie mógł i pęcherzowi ulżył tam, gdzie stał, sikawka zwykła albo pożywiać się na złowionych rybach, rwąc przy tym sieć, albo nawet podgryzać samego rybaka, niszcząc ubranie i zostawiając paskudne ślady.
Kilka upieczonych sikawek stało nawet na stołach - zdawało się, że okoliczności ich pożywiania się nie odstraszały tutejszych mieszkańców. Dominowały jednak drewniane kufle i zachwalane przez karczmarza garnce, stojące na długich, koślawo zbitych ławach, ciągnących się od lady, przez niewielkie, zadymione pomieszczenie będące główną salą, aż na zewnątrz, gdzie właściwie znajdowała się większość przybytku. Część jednej ze ścian pokrytej strzechą i wielkimi, gładkimi liśćmi karczmy była rozebrana, w łatwy sposób otwierając wspomnianą główną salę na taras zadaszony tak umiejętnie, że nawet ulewny deszcz nie przeszkadzał nikomu raczyć się alkoholem.

Re: Zir'in

7
Na szczęście dla karczmarza nie widział jak moja twarz stała się nagle bardziej ponura niż najczarniejsze chmury. Lekko pochyliłem głowę by skryć na moment błysk złości w oku. - A ile kosztuję sam nocleg? Muszę się zastanowić czy potrzebna mi aż tak hojna oferta. - Powiedziałem odwlekając temat na dalszy plan. - Jako że jest pan karczmarzem na pewno wiele informacji przepływa przez pańskie uszy... działo się tutaj ostatnio coś ciekawego? Oraz może pan udzieli mi jakiś wartościowych informacji co powinienem wiedzieć o tej okolicy? Niektórzy miejscowi nie wydają się zbyt rozmowni, nie mogę ich w sumie winić. Może jest gdzieś niedaleko jakaś ciekawa praca? - Rzuciłem spojrzenie zarówno przez lewe jak i prawe ramię obserwując wydarzenia w lokalu. Na szczęście miejsce to wyglądało spokojnie, a w tłumie moja obecność nie była już tak interesująca jak dla znudzonych wieśniaków na dworze.

Re: Zir'in

8
- Hym, hym... - karczmarz zmarszczył brwi, zapewne zorientowawszy się, że z tego klienta wiele nie wyciśnie. Zresztą - kto wie, czy cenę 40 koron oferował każdemu podróżnemu, czy tylko dziwakom wyglądającym na członków magicznych gidlii?
- Sam nocleg, powiadacie? Za 15 monet znajdzie się jaki pokój, ale to tyle tylko... Jajecznica na murenie! Namaal, rusz zadek!
Namaal ruszył zadek i podszedł po swój posiłek - okazało się, że był kolejnym tu Goblinem. Mało tego - zdawał się być podobny do wieśniaka spotkanego na drodze, nawet był podobnie parchaty. Do tego znacznie młodszy - może syn?

Rozglądając się po przybytku, Hakael widział różnej maści wieśniaków raczących się prostymi rozrywkami. Wyróżniały się tylko dwa stoły - przy jednym siedziało trzech dobrze ubranych mężczyzn z kilkoma ozdobami i suto zastawionym stołem, z których jeden był wąsaty i zdawał się znacznie starszy od pozostałej dwójki. Drugi stół zajmował noszący długą do kostek męską spódnicę Wschodni Elf, zasiadający w towarzystwie uzbrojonego goblinoida - liczne blizny i grymas na twarzy uniemożliwiały stwierdzenie, czy jest to Pół-ork, mały Ork, Goblin, Hobgoblin czy cokolwiek innego z zielonym dziedzictwem we krwi.
Hakael spostrzegł, że Elf przygląda się uważnie osobie siedzącej na uboczu, przy ścianie, w miejscu, gdzie na poły zamknięta przestrzeń stykała się z tarasem, dając dobry punkt do obserwacji całości. Siedząca tam samotnie kobieta ostentacyjnie nie zwracała uwagi na Elfa, bawiąc się naszyjnikiem zrobionym z imponujących kości pazurów i kłów. Ubrana była po męsku - błękitny kaftan opadał na szerokie, czarne spodnie z ze złotymi pasami przy nogawkach. W pewnym momencie odwróciła głowę w stronę Hakaela, a ich wzrok się spotkał.
Choć przez dym z fajek nie widział jej dobrze, to coś go tknęło - ni to lęk, ni to kojące poczucie ulgi, ni to przypływ adrenaliny. Poczuł pewne napięcie - mały, krótki, bezdźwięczny trzask, jak tuż przed rzuceniem oczekiwanego zaklęcia lub niepewność oczekiwania na pierwsze efekty przeprowadzonego rytuału.

- Pracy to u nas nie ma... Znaczy się: jest... - podjął karczmarz, odwracając uwagę Hakaela od kobiety. Gdy spojrzał na nią ponownie - głowę miała odwróconą, ale na wargach tańczył jej grymas - ni to uśmiech rozbawienia, ni to zirytowane skrzywienie. - ... ale pewnie nie taka, jakiej potrzebujecie. W mieście to pewnie coś znajdziecie - w gildiach musowo znajdzie się robota dla alchemików, czarowników i zielarzy. Ale toż to wiedza powszechna, darmowa - z pewnością nic, co byście, panie, nie wiedzieli.
Hakael może i wiedział, ale szczegółów nie znał. Inna sprawa, że niekoniecznie go to interesowało - było to w końcu przepełnione różnorakimi ludźmi miasto, a praca dla jakiejś gildii była w jego przypadku... wątpliwa.

Re: Zir'in

9
Tak, tak... - Odparłem mocno rozkojarzony zaistniałą sytuacją oraz zaintrygowany tajemniczą kobietą. Kątem oka starałem się spoglądać na tą osobę, tak aby karczmarz nie miał wrażenia, iż totalnie go zignorowałem. Co robiłem i tak skupiając się na tym dziwnym odczuciu i próbach odczytania go w myślach. - Wezmę ten pokój, ale wrócimy do tego później. - Dodałem beznamiętnie będąc zamknięty w świecie swoich myśli, z których nie wszystkich były mądre. Gdyż to właśnie one posunęły mnie do tego aby odejść od lady i powolnym krokiem podejść do miejsca, w którym mógłbym przystanąć w pobliżu tejże kobiety. Udawałem że obserwuję coś innego, wyglądam przez drzwi, cokolwiek starając się odczytać cokolwiek z twarzy tajemniczej osoby. Tam nie było jednak nic, mina wykuta ze skały, nieruchoma i totalnie bezuczuciowa. Po chwili uśmiechnąłem się sam do siebie pod maską i lekko prychnąłem. - Nie jestem najlepszy w podglądaniu prawda? - Powiedziałem takim tonem jakby kobieta spodziewała się, iż w końcu się odezwę. Cały czas zastanawiałem się czy dobrze robię, w końcu równie dobrze mogłem zaraz sprowokować jakąś agresję, której mogłem uniknąć gdybym siedział cicho. - Nie jesteś osobą stąd... ale za to masz tutaj oddanych, cichych fanów. - Powiedziałem wykonując niemal niewidoczny gest głową w kierunku stolika zajętego przez elfa i zielonoskórego.

Re: Zir'in

10
Kobieta najpierw prychnęła, a potem roześmiała się dźwięcznym śmiechem, odchylając głowę do tyłu i falując biustem. Siedzący tuż obok chłop omal nie zakrztusił się pitym piwem.
- Tak, jakbyś Ty był stąd. Od kiedy to chłopi noszą na pustym łbie inne puste łby, hę? - zapytała przekornie, mrużąc oczy. Zagryzła wargi, wyraźnie się nad czymś zastanawiając. W końcu przechyliła się nad stolikiem i wsparła, zręcznie zachęcając do rozmowy opinającym się na biuście kaftanie.
Sięgnęła po stojący z boku kielich, zakręciła nim w dłoni i postawiła przed Hakaelem. Wyczekujące spojrzenie spod uniesionych brwi czekało zapewne na wino lub inny trunek.

Teraz, gdy był blisko, Hakael niemal wiedział już, co przykuło jego uwagę - jeśli nie była to cała postać kobiety, która, jak się zdawało, aż pachniała magią, to był to pulsujący energią naszyjnik. Aura, jaką roztaczał, zdawała się nieuchwytna zmysłom, wymykająca się konkretnym myślom i skojarzeniom. Miała jednak w sobie coś z dżungli - trudno jednak było powiedzieć co dokładnie. Patrząc na kościany naszyjnik, nasuwały się obrazy gęstej dziczy, tętniącej życiem zielonej otchłani, powiązanym systemem roślin i zwierząt, które nieprzerwanie rodziły się i ginęły, cierpiały, parzyły się, walczył o przetrwanie... żyły.

Re: Zir'in

11
Niezależnie od miejsca, z którego pochodzę... - Zacząłem delikatnie przechylając głowę i starając się nie spoglądać zbyt dużo na wylewający się biust. - ... jesteśmy na pewno przyjemniejsi dla obcych. A zdecydowanie dla takich, o których nie wiemy czy mogą nam coś zrobić. - Chwyciłem pusty kielich i odwróciłem go stawiając z powrotem na stolę. - Może jakoś mnie przekonasz, że warto zapłacić temu wąsaczowi jego zawyżone stawki na wino dla ciebie? - Odruchowo podkreśliłem zdanie lekkim stuknięciem kostura o podłogę i przechylając głowę w drugą stronę. - Bo ten elf wydaję się naprawdę zainteresowany Twoją osobą. Ma to coś wspólnego z wypełnieniem twojego kaftana, czy może tą błyskotką nieopodal? - Żeby sprawić wrażenie bardziej wiarygodnego zawiesiłem na palcu mieszek z monetami, jakbym był gotów wydać jego zawartość na wypełnienie kielicha. Cały czas bacznie jednak przyglądałem się naszyjnikowi... a czasem również biustowi, co zdecydowanie było genetyczną wadą wywodzącą się z płci.

Re: Zir'in

12
- Hm... A w tych Twoich okolicach dziewki ślinią się na widok zamaskowanych gołodupców, którzy od razu przechodzą do damy na "Ty", nawet się nie przestawiając? - zapytała, splótłszy ręce na piersi.
Jej naszyjnik wcale niezwykle nie wyglądał - ot, po prostu różnej wielkości zęby i pazury pochodzące od wielu, wielu różnych zwierząt. Kilkadziesiąt różnorodnych trofeów wisiało ciężko, nawleczone na srebrny łańcuszek, postukując przy każdym ruchu. Poszczególne elementy wyglądały już na stare, mocno wysłużone i wytarte, ale ten pozacielesny zmysł mówił czarownikowi co innego: poszczególne zęby zdawały się kipieć od magii. Nie była to energia szczególnie potężna - zdawało się raczej, że przedmiot był wykonany nieco nieudolnie lub celowo stworzono go takim, by moc magiczna stopniowo go opuszczała.

- Ten elf jest zbyt pewny siebie i nazbyt wścibski, a i Ty zaczynasz takim być. Nie Twój zasrany interes, chłopcze, ani co mam pod kiecką, ani co noszę na niej! Jeśli więc nie masz zamiaru zabawić damy inteligentną i grzeczna konwersacją, nie pozwalając jednocześnie, by jej w gardle zaschło lub zgłodniała, to możesz już się odwrócić i wrócić do rzeźni, z której wyciągnąłeś swoją maskę.

Re: Zir'in

13
Zaśmiałem się cicho pod nosem jednak tak, że dało się to wyłapać w szmerze panującym w karczmie. Pokręciłem głową i popchnąłem kielich tak, że stanął pusty przed kobietą. - Może gdzieś znajdziesz kogoś na tyle głupiego bądź zdesperowanego by na Ciebie wydać chociaż złamany srebrnik. - Odwróciłem się plecami i zrobiłem dwa kroki, przystając jeszcze na chwilę i zwracając głowę za siebie dodałem. - Radziłbym wśród tych, którzy wypasają świnie, albo bydło. - Ruszyłem do drzwi, pokazując po drodze karczmarzowi mieszek i wykonując dłonią gest wskazujący, że niedługo wrócę aby zapłacić za pokój. Zwolniłem kroku przy stoliku zajmowanym przez elfa i zielonoskórego, przyglądając się każdemu z osobna przez parę chwil, a potem wyszedłem przed drzwi przybytku i oparłem się o ścianę stojąc pod małym daszkiem. Wyjąłem bukłak z wodą i sztywny roślinny pęd wydrążony w środku. Wsunąłem go do bukłaka a drugi koniec rurki wsunąłem pod maskę i pociągnąłem parę łyków orzeźwiającej wody. Wychyliłem się jeszcze na chwilę aby spojrzeć czy elf dalej zajmuję się obserwacją tej kobiety.

Re: Zir'in

14
Kobieta po usłyszeniu takiej dawki komplementów spojrzała na przybysza zimno i nie odpowiedziała na żadne słowa człeka. A może i nie człeka. Co do orka i elfa, którzy również siedzieli w karczmie i stali się obiektem rozmowy z dziwnym osobnikiem. Ni to czarownikiem, ni szamanem. Długowłosym mężczyzną, odzianym na czarno niczym śmierć. Wzbudzał on zainteresowanie w karczmie, Niemniej inni biesiadnicy nie chcieli się za chętnie przyłączyć do jego osoby. Wyjątek stanowiła kobieta, a także elf z orkiem, którzy wdali się z szamanem w rozmowę nim ten wyszedł z przybytku. Kiedy tak patrzył na nich, mogli poczuć się nieco niepewnie.
Kiedy Hakael wyszedł z karczmy towarzystwo znajdujące się w niej wyraźnie się rozluźniło. Rozmowy przybrały weselszy obrót, dziewki zaczęły chodzić z trunkami, piszcząc wesoło na podszczypywania pijanic.
Elfi i ork siedzieli nadal przy swoim stoliku z posępnymi minami. Długo milczeli, aż wreszcie dziecię Lasu powiedziało:
- Idziemy za nim! - i nie czekając na odpowiedź orka pognał przed karczmę. Nie oglądał się za orkiem. Ten jednak pobiegł za nim. Kiedy obaj znaleźli się przed karczmą bez trudu odnaleźli szamana, który nie śpieszył się z oddaleniem się. Z początku elf miał pewne opory aby podejść bliżej posępnego typa. Zrobił dwa małe kroki, a następnie zakrzyknął do niego:
- Przybyszu, czego tutaj szukasz?! To spokojna okolica, w której ludzie i inne rasy żyją ze sobą w przyjaźni. Ty zaś nie chcesz tego. Pragniesz zła i krzywdy innych! odejdź od nas, z tej krainy i nie wracaj nigdy więcej! - przemowa elfa była dość kwiecista i pełna patosu. W rzeczywistości mówca miał pewne obawy przed nieznajomym. W głębi duszy elf i ork żywili nadzieję, że Hakael odejdzie od nich i nie wróci w te tereny.


Sorry, za taką lipną odpowiedź, ale muszę wbić się w wątek.

Re: Zir'in

15
Westchnąłem ciężko kręcąc głową, a potem nagle unosząc ją i zatrzymując spojrzenie na Elfie, spojrzenie które czuł, ale go nie widział. - Zawsze tak witacie tutaj ludzi? Muszę przyznać, że widywałem milszych ludzi. Z tym, że widzisz elfie, Twój wywód ma jedną wadę... jest nieprawdziwy. - Na ostatnie zdanie położyłem taki nacisk, jakbym chciał jego wydźwiękiem zmiażdżyć rozmówcy głowę. - Nie przybyłem tutaj siać zamętu, a jeśli fakt że nie jestem ubrany we wszystkie kolory tęczy wystarczy Ci aby mnie o to oskarżać, znaczy że powinieneś zmienić trochę swoje postrzeganie świata. - Na chwilę zapauzowałem podchodząc bliżej elfa i wwiercając w niego spojrzenie. - Nie jestem tutaj na długo, tylko przejazdem i jak każdy chcę po prostu spędzić swój czas w spokoju. Jesteś zły o zachowanie względem tej kobiety? Wybacz, ale nie jestem workiem treningowym dla obelg pierwszej lepszej kobieciny z karczmy. Ale wnioskuję, że to o nią chodzi, bo w końcu po co tak bardzo byś się w nią wpatrywał... i po co byłbyś jak to określiła... zbyt ciekawski?
ODPOWIEDZ

Wróć do „Erola”