Re: Zir'in

31
Z zadowoleniem spoglądałem na spowijający wioskę mrok i ledwo tlące się oświetlenie ulicy. Powietrze było wilgotne, a na ziemie spadała delikatny, niezbyt gęsty deszcz... uśmiechnąłem się do siebie samego pod maską z satysfakcją. - To jest ta wasza miłująca pokój wioska? - Rzuciłem z ironią spoglądając na orka. - Masz rację, trzeba go zabrać przed radę, tylko powiedz mi jak? - Ork wzruszył ramionami widocznie mając parę opcji w głowie, jednak nie wiedząc którą wybrać. Wyszedłem parę kroków naprzód, oparłem się mocno na swoim kosturze i w skupieniu opuściłem głowę mamrocząc niewyraźnie pod nosem. Po chwili uderzyłem kosturem o ziemie i dwie tlące się, lekko zwilgotniałe pochodnie zgasły, tak samo jak świecę trzymane przez niektórych przybyłych, czy to w lampach, czy po prostu na zwykłych małych świecznikach. Tłum zdziwiony tym zdarzeniem przez chwilę zamilkł, a ja sam podniosłem głowę. - Czy tym zyskałem sobie uwagę? - Krzyknąłem z dużą pewnością. - Wy, ludzie w tłumie... w wielkich grupach zawsze odważni, jednak rzadko kiedy w masie myślący. Chcecie sądu na miejscu? Chcecie od razu palować, oraz zabijać w imię waszego widzimisię? Pomyślcie ludzie, przemawiam do waszych rozumów... pomyśleliście nad tym co robicie? Ten człowiek... - Powiedziałem wskazując palcem, na wojownika. - ...jest posądzony o ciężką zbrodnie. Ale czy samo podejrzenie wystarczy? A co gdyby się okazało, że wszyscy padliście ofiarą oszustwa? Manipulacji? Jak spojrzelibyście w oczy swoim dzieciom, albo bliskim i powiedzieli, że jesteście mordercami? Że z zimną krwią i satysfakcją rzuciliście się na niewinnego człowieka, bądź z radością to oglądali? Wiele podróżowałem, widziałem takie sytuacje. Prowadziły do wstydu, hańby, cierpienia rodzin i niesłuszne katowanych przez porywczy tłum. Chcecie tego? Nie zakładam, iż ten człowiek nie popełnił zbrodni. Mógł, na pewno. Ale zasługuję na sąd. Dlatego proszę was, uspokójcie swoje głowy i nie dajcie się ponieść chwili. Czy ta Rada, o której tyle się dzisiaj nasłuchałem, ma dla was znaczenie? Jeśli tak, to powinniście jej ufać i wierzyć, że jeśli on jest winny, sroga kara go nie pominie. A jeśli nie jest... - Spojrzałem naglę na dziewczynę. - ... dowiedzie się, czy ktoś bawi się waszymi uczuciami. Więc co wybieracie? Sprawiedliwy sąd, czy ryzyko noszenia na sobie brzemienia mordercy? - Wyciągnąłem dłoń w stronę wieśniaków i gestem niejako oddając głos tłumowi. Cały czas nerwowo spoglądając na zachowanie trójki idiotów niedaleko. Mam nadzieję, że to zadziała.

Re: Zir'in

32
Tak więc czarownik pokazał w tym momencie całą swoją silę. Jego charyzma objawiła się w idealnym momencie, kiedy to tłum był wzburzony i chciał zlinczować być może niewinnego człowieka. Hakael użył kuglarskiej magicznej sztuczki (a może nie) do zgaszenia pochodni. Następnie wygłosił przed wioską przemówienie w którym odwoływał się do zdrowego rozsądku wieśniaków. Charyzma szamana była tak wielka, że przyciągnął on sporą ilość mieszkanców Zir'in do tego, aby go posłuchała. Większa ilość grupy, która wcześniej skupiła się na nienawiści na Aleksandrze, teraz w skupieniu słuchała Hakaela. W trakcie jego oracji wiele osób zaczęło kiwać głowami, aprobując słowa długowłosego. Po skończonej mowie, wieśniacy jak jeden mąż zaczęli dyskutować czy też przekrzykiwać się w wymienianiu swoich poglądów na temat tego co powiedział przybysz. Z wielu ust dało się słyszeć słowa odnośnie udania się do Rady. Tak więc wiele osób połknęło mowę, którą zaserwował Hakael.
Najbardziej niezadowolona z całego obrotu sprawy była Dorotka, która patrzyła nienawistnym wzrokiem na czarownika. Jego mowa sprawiła, że przestałą być w centrum zainteresowania, a ludzie zaczęli zastanawiać się nad sensem jej słów.
W tym momencie na przód wysunęli się elf i ork, towarzysze Hakaela przed karczmą. Ork nazywany Goranem czym prędzej rozkazał ludziom rozejść się. Zielonoskóry podszedł do Aleksandra, który znajdował się gdzieś pośród tłuszczy wściekłych wieśniaków. Dłonią nakazał krewkim młokosom z kijami odsunięcie się, a sam zaś powiedział do Aleksandra, kiedy już zbliżył się na dość bliską odległość:
- Panie, najlepiej będzie jak pójdziesz z nami przodem.
Po czym przyjacielskim gestem wskazał mu drogę między wieśniakami, na przód, gdzie znajdował się Hakael i elf.
Dziecię lasu, zwane Legolasem, powiedział do czarownika po skonczonej przemowie:
- Wybornie. To było naprawdę zacne panie. Nie wiedziałem że umie waćpan tak pięknie i porywająco mówić. Na pewno spodoba się pan Larissie. Ale trzeba nam w drogę go Rady. - po tych krótkich słowach wysunął się na przód i zaczął prowadzić cały pochód do miejsca w którym znajdowała się Rada.
W trakcie pochodu osobą, która szła najbliżej Hakaela była .. Dorotka. Kobieta łypała na niego złym okiem, jakby chciała go zabić. Mamrotała także coś pod nosem, jakby zaklęcia. A może mówiła po prostu do siebie.
Droga do domku Rady biegła przez całą wioskę. Trzeba było z niej wyjść, a następnie udać się polami i łąkami do małego zagajniczka znajdującego się niedaleko strumyczka. Było już ciemno, więc droga mogła wydać się nieco trudna. Niemniej cały pochód był oświetlany pochodniami, co stanowiło naprawdę niesamowity widok. Jednak przez panującą ciemność nie dało się zobaczyć domku Rady.
Po mniej więcej 14 minutowym marszu pochód zatrzymał się. Legolas i Goran przystanęli, wymienili między sobą parę słów, a następnie odrzekli do Hakaela i Aleksa:
- Musicie iść prosto przed siebie, nie oglądając się po bokach. Dojdziecie do paru brzózek. Tam powinna znajdować się chata Rady. Powinniście zobaczyć dym wydobywający się z chaty. Z wami pójdzie też sprawczyni całego zamieszania, Dorotka. Tak więc droga wolna, nie ma na co czekać!
W tym momencie nie pozostało naszym bohaterom nic jak pójscie we wskazanym przez nich miejscu.

Re: Zir'in

33
Spojrzałem na odchodne głęboko w oczy elfa. - Mam nadzieje, że nie będę tego żałował elfie. - Powiedziałem niskim tonem, mocno zaciskając dłoń na kosturze, aż skóra z którego zrobiono rękawiczkę lekko zatrzeszczała. Odwróciłem się naglę w stronę pozostałej dwójki zarzucając mocno płaszczem. Nie patrząc na nich nawet ruszyłem przed siebie w stronę budynku, a pozostała dwójka po chwili ruszyła również, nie mając lepszego wyboru. W głowię miałem wiele wizji tego co może kryć się za drzwiami. Ogólnie coś złego, albo dobrego i bardzo, ale to bardzo błagałem wewnątrz siebie, żeby to nie było nic złego. Zrównałem po chwili krok z oskarżonym mężczyzną. - Mam nadzieję, że warto było Cię ratować od linczu. - Burknąłem cicho pod nosem, jak najbardziej poza zasięgiem słuchu kobiety.

Re: Zir'in

34
Mowa osobnika w masce, zrobiła wrażenia nawet na Aleksie, sam pewnie by kupił tą historię, ważne było to, że sami go nie zlinczują. Ludność już nie wierzyła we wszystkie słowa Dorotki, co okazywała ona swoim grymasem, a Zafist uśmiechał się nawet pod nosem. Gdy ork rozgonił towarzystwo, co poszło mu nad wyraz szybko i zbliżył się do Kerończyka, on oczywiście zgodził się na jego propozycje. Aleksander nie mógł ryzykować, odwrotem, czy sprzeniewierzeniem się radzie. Teraz miał wystarczająco kłopotów na głowie. Droga do Rady była długa, a obecność Dorotki, która mordowała wzrokiem mówcę w masce, jeszcze bardziej podgrzewała atmosfera. Dyby wzrok kobiety mógł zabić,, to ta piękna wioska, przypominała by drogę do Wieży: krew, smród, czerń; dzięki Bogu, nie mogła tego zrobić. Znaleźli domek Rady, osoba która uratowała Aleksa wyruszyła przodem, sam zainteresowany również szybko dołączył do kroków naprzód, choć cały czas czuł morderczy oddech blondynki na plecach. Po słowach mężczyzny, Zafist odparł tylko krótkie:

- Dzięki. Teraz nie było czasu, na rozpoczynanie kontaktu, czy znajomości, w tej chatce, przed którą stali, miał odbyć się sąd, stara Rada, największy ludzie w wiosce mieli władzę pod sobą. Aleksander zastanawiał się gdzie i kiedy ostatnio można było zobaczyć takie rządzy, w wiosce w Keronie. Taki sąd mógł się okazać zmiłowaniem dla Zafista, albo najgorszym wspomniem, gdyby samym przybyciem zburzył wieczny spokój. Teraz jednak drzwi się zamknęły, Dorotka i dwójka mężczyzn była w domku Rady, czekając na sąd.

Re: Zir'in

35
Droga go chatki Rady nie była długa ani zbyt niebezpieczna. Po paru minutach cała trójka znalazła się przy niewielkim budyneczki krytym strzechą. W okienkach widać było niewielki blask, jakby z ogniska. Ponadto z domku unosił się dość specyficzny zapach, dość słodkawy i ciężkawy. Jego dłuższe wdychanie mogło spowodować zawroty głowy i niejakie otępienie.
Oprócz specyficznego zapachu chatynka nie wyróżniała się niczym szczególnym. Dwoje okien, niedomykające się drzwi przez które również wydobywał się dym. Dach z strzechy, ściany zrobione z tworzywa trzcinopodobnego, nigdzie nie zaprawione żadną zaprawą.
Tak więc cała trójka stałą przed drzwiami. Dorotka cała drogę nie odzywała się ani do jednego ani do drugiego. Teraz również była bardzo milcząca i nieprzyjazna. Kobieta wyszła przed szereg i otworzyła drzwi. Nie czekając na Alaksandra i Hakaela.
Wrota zostały otwarte przez co coraz więcej dziwnego dymu wydobyło się na zewnątrz. Z wnętrza chaty zaś dało się słyszeć charakterystyczne dźwięki. Jednostajne i monotonne. Przypominające nieco bzyczenie owada, natrętnej muchy. Dźwięk ten nie przypominał żadnej pieśni, nie posiadał także żadnych słów. Wibrował w uszach i usypiał przy dłuższym słuchaniu go.
Wtem dziwne brzęczenie przerwał mocny, kobiecy głos. Był on niski, nieco agresywny:
- Przyszliście parszywe i marne robaki. Zakłóciliście spokój w Zir'in, naszej kolebce i oazie spokoju. Teraz szukacie pomocy wśród ludzi, którzy niekoniecznie chcą Wam pomóc. Co takiego zrobiliście, czym zakłóciliście spokój naszej spokojnej braci, że zostaliście tutaj odesłani? - Głos kobiety był nieprzyjemny, nie zapraszał do wejścia dalej.
Tak więc czy nasi bohaterowie pójdą za przykładem Dorotki i wejdą do środka chaty, pozostaną na miejscu, wdadzą się w polemikę z kobietą z rady?

Re: Zir'in

36
Nazywasz mnie robakiem, kiedy nie wiesz kim jestem i po co tu jestem. Elf przedstawiał tą radę jako mędrców, tymczasem przedstawienie wygląda nieco inaczej. - Odpowiedziałem z grobowym spokojem w głosie, jakby chcąc upokorzyć kobietę faktem, że kiedy ona strzępi swój język ja zachowuję opanowanie. - Ale gdzie moje maniery się podziały... - Dodałem sugerując brak jakichkolwiek u kogoś innego, jednakże tylko w głowie. Gdyż po zaprezentowaniu pewności siebie chciałem od razu uspokoić atmosferę. - Proszę mi wybaczyć, zwą mnie Hakael i nie zostałem przysłany tutaj ze względu na przewinienie. Ja jedynie powstrzymałem możliwość nadejścia takiego. Zatrzymałem waszych mieszkańców przed linczem na tym człowieku. - Powiedziałem wskazując głową na wojownika. - Kobieta nieopodal niego osądza go o gwałt na sobie, stąd pragnienie wymierzenia natychmiastowej sprawiedliwości wśród tłuszczy. Ja jestem tutaj jedynie dlatego, iż niejaki Legolas... - Zacząłem myśląc o tym jak durne to imię. - ... uznał, iż warto abym poznał osoby przebywające tutaj. Wrogość nie jest potrzebna. - Rzekłem zaciskając dłoń na kosturze, oraz zaczepiając drugą o pas, blisko rękojeści sztyletu pod płaszczem.

Re: Zir'in

37
Pomieszczenie było normalne, nie świeciło przepychem, żadnych symboli sprawiedliwości, prawdy czy wiary, dość zwykły duży dom. Chata Rady nie robiła wrażenia, słowa kobiety jak najbardziej tak: słowa o robakach, to, to wkurzało, nie pozwalało się skupić. Mowa o zakłóceniu spokoju , była dość standardowa dla takiej utopijnej wioski. Aleks słuchał Hakaela, teraz znał jego i elfa imię, a mag, bo tak wyglądał Hakael, szybko przedstawił sedno sprawy, lecz jednak każdy musiał się przedstawić. Gdy osoba w kościanej masce skończyła, Aleks powiedział:
- Aleksander Zafist, Kerończyk, turysta, bezpodstawnie osądzony o gwałt, przez znajdującą się tu damę.
Ton człowieka był suchy i rzeczowy, bez akcentowania słów, czy nadmiernych emocji. Oczywiście całą mowę chciał wygłosić po ewentualnej przemowie Rady do Hakaela. Teraz zostały oskarżenia Dorotki i nadzieja, że słowo „dama” podziała na sąd.

Re: Zir'in

38

Panowie więc odpowiedzieli mocno i zdecydowanie na traktowanie z góry. Hakael oprócz sprzeciwu powiedział oględnie całą sytuację jaka miała miejsce w wiosce. Do długowłosego przyłączył się Aleks, który poniekąd potwierdził wersję szamana. Za drzwiami chatki na słowa obu bohaterów zapanowało milczenie. Nie było słychać nic oprócz monotonnego dźwięku. Po dobrych kilku minutach kobiecy głos znowu sie odezwał. Tym razem brzmiał on inaczej. Był zmieszany i nie tak pewny siebie. Nie pobrzmiewała w nim także agresja.
- Wejdźcie do środka.- Najwidoczniej wypowiedziane słowa dały szamance do myślenia.

Kiedy to nasza dwójka weszła do środka chaty mogli zobaczyć dość sporych rozmiarów izbę na której środku znajdowało się ognisko. Ogień na nim nie był za wielki. W środku dachu, na wysokości ogniska znajdowała się dziura, którą wylatywała większa część dymu. Przy ogniu znajdował sie prowizoryczny rożen nad który naziany był sporych rozmiarów szczur, który się piekl. Na ścianach domku zawieszono dziwne zioła, trawy, kwiaty, zasuszone zwierzęta, organy ludzkie i zwierzęce. W kątach izby stały wszelakie naczynia, misy, dzbany, wazony. Z niektórych z nich wystawały dziwne metalowe przedmioty przypominające noże, nożyczki, haki, krótką broń białą. Z innych naczyń można było dojrzeć ... kończyny zwierzęce i ludzkie. Całe pomieszczenie wyglądało strasznie czy też groteskowo.
Przy ognisku siedziała zaś Rada. Cztery osoby. Trojka z nich to byli mężczyźni o różnych rasach - elf, człowiek, krasnal. Wszyscy wiekowi o czym świadczyły pomarszczone ciała, siwe włosy i brody, które posiał śmiertelnik a także mały, krępy krasnal. Wszyscy z nich posiadali przymknięte oczy, kiwali się jak w transie.
Jednak to oni byli główną osobą w radzie. Najważniejszą persona siedziała w centralnym miejscu przy palenisku, nieco odsunięta od pozostałej trójki. Była to kobieta odziana w skórę wilka. Trofeum miała zarzucone na plecy, na głowie zaś założony łeb zwierzęcia. Widać było, że pod nią nic nie posiada. Piersi wylewały się spod wilczego futra. Na twarzy szamanka posiadała maskę bardzo podobną do tej, którą nosił Hakael. Spod niej wystawały jasne kosmyki włosów. Wiek kobiety ciężko było określić. Skóra nie była skórą młódki, jednak jędrna, pozbawiona większych zmarszczek i bruzd.

Trójka mężczyzn z Rady kołysała się i nuciła monotonną pieśń. Kobieta zaś siedziała w kucki, przyglądała się ognisku. Co chwilę dosypywała coś do niego. Ogień wtedy syczał, stawał się odrobinę większy, a ulatniający się dym pachniał słodko i ciężko. Opary stawały się gęste, przesłaniające wszystko co znajdowało się w chacie. Od dłuższego przebywania w tym człowiek czuł się strasznie zmęczony, otępiały i śpiący. Tak też mogli poczuć się nasi bohaterowie.

Szamanka, po wrzuceniu czterech czy też pięciu garści ziela w ognisko, odezwała się swoim spokojnym głosem do przybyłych:
- Zasiądźcie przy ognisku. – potem nastąpiła chwila ciszy, podczas której szamanka wskazała miejsca naprzeciwko siebie dla obu panów. Oczywiście propozycja była nie do odrzucenia.
- A więc ten tu mężczyzna – tu wskazała na Aleksandra – Został oskarżony o gwałt na jednej z naszych mieszkanek wioski. – na te słowa znikąd (dosłownie) wyłoniła się postać Dorotki. Kobieta jedna była dość ulotna niczym mara senna, przewijała się między oparami ciężkiego powietrza, wiercąc Aleksa złym i zawistnym spojrzeniem. Mara zniknęła szybko, wraz z podjęciem przez szamankę rozmowy:
- Powiedz więc w jaki sposób dotarłeś do Zir’in, czy znasz Dorotkę, dlaczego mogła cię posądzić o tak haniebny czyn? Czy mogłeś zrobić jej coś takiego po czym ona mogła poczuć się urażona i dotknięta? – Szamanka mówiła spokojnie, nie natarczywie. W głosie kobiety można było wyczytać chęć doprowadzenia sprawy do końca, próbę dowiedzenia się prawdy. Nie wyjaśnień z jednej strony, ale z obu. Szamanka dała czas na zastanowienie się nad odpowiedzią dla Aleksa.

W trakcie zastanawiania się domniemanego gwałciciela wilcza czarownica zajęła się Hakaelem. Tak zdawać by się mogło bliskim jej sobkiem. Wszak mężczyzna posiadał również maskę na twarzy.
- A więc ty jesteś tym, który porwał lud swoją przemową, człecze – ostatnie słowo zaakcentowała dość dziwne – Musisz być niezwykle uczony. Skąd nauczyłeś się tak ładnie i porywająco mówić? Ponadto chciałabym poznać twoje oblicze. Tez masz maskę, pod którą skrywasz oblicze jak ja. Pokaż je, tu nie musisz się niczego bać – szamanka w ten sposób chce zachęcić Hakaela do zdjęcia maski o ile ten ma ją założoną na twarzy. Jeśli zaś nie, to uznajemy, że przez przez opary znajdujące Si w chacie ciężko jest coś zobaczyć.
Na razie same aromaty i dym powodują u bohaterów lekkie zawory głowy i małe uczucie znużenia. Ale sama orientacja, percepcja jest na dość dobrym poziomie.

Re: Zir'in

39
Byłem zaskoczony i cieszyłem się, że w tym momencie maska znajdowała się na mojej twarzy, by skryć zdziwienie. Chociaż miałem wrażenie, iż nawet maska nie skrywała moich emocji przed szamanką. Miałem wrażenie, iż czuję ją w swojej głowie, przez co cały czas wyciszałem swe myśli, skrywając je. - Poznałem wielu ludzi podczas moich podróży, w tym takich dla których język był najcięższą bronią, mocniejszą od miecza czy magii. Rana się zagoi, a ślad który potrafią zostawić słowa w głowię są o wiele trudniejsze do usunięcia, to słowa potrafią zwrócić miecz, który ma cię przebić w inną stronę. Dzięki tym ludziom doceniam wartość i siłę słowa. Uznałem, że lepiej być tym, który stoi po właściwej stronie przemowy. - Brzmiałem jakbym miał mówić dalej, jednak potok słów naglę się zatrzymał. Zawahałem się, nie wiedziałem co zrobić z prośbą kobiety, a zarazem starałem się ciągle wpatrywać w jej maskę, nie spoglądając na inne części jej działa. Wiedziałem, że by to odczuła, że mogłaby to odebrać źle. Zastanawiało mnie co miała do końca na myśli mówiąc o wspólnych cechach, wiele myśli, żadna nie była odpowiedzią, tylko sugestie... - Wybacz pani jeśli cię urażę, ale wolałbym gdyby maska pozostała na mej twarzy... mam zresztą wrażenie, że sama domyślasz się z jakich powodów. Gdyby nie jej obecność raczej nie udałoby mi się nikogo dzisiaj przekonać do swoich racji i ten człowiek prawdopodobnie już by wisiał... - Opuściłem głowę patrząc w ognisko, myśląc nad tym co powiedziałem i walcząc z dziwnym uczuciem, które zaczęło mnie ogarniać od ciężkich oparów. Jakby były on czymś więcej niż tylko dymem.

Re: Zir'in

40
Dalsza część chaty była dziwna: zioła, które były normalne dla czarodziei, a jednocześnie części ciał zwierząt, a może, co najgorsze i ludzi, wydobywały czarnoksięski charakter dekoracji. Na widok Rady, Aleks się ucieszył, różne rasy – różne decyzje. Jednak dość szybko przestał o tym myśleć, opary, dym którego zapach był wszędzie, usypiał, nudził, a jednocześnie skłaniał do jakiejś reakcji. Aleksander wiedziony wręcz snem usiadł naprzeciwko kobiety w samym trofeum. W końcu padło pytanie, należało przemyśleć, co i w jaki sposób powiedzieć, mówić o nożu, swoich przygodach. Zamyślenie nawet trwało, gdy Hakael mówił. Lecz teraz człowiek wiedział co powiedzieć
- Przypłynąłem z Keronu, pochodzę z Iros. Postanowiłem dać sobie spokój i nie ryzykować kolejnych spotkań z nieumartymi. Jestem łowcą, poluję na groźne zwierzęta, jeżeli gdzieś znajdę, również na magiczne. Poznałem Dorotkę z imienia, przybywając tu ona machała, ja podjechałem, ale nie dała mi spokoju jej uroda, nie wyglądała na zapracowaną wieśniaczkę, choć tak mówił strój. Przestraszony, że ona, może jest wysłana, bądź przetrzymywana przez bandytów, zapytałem o jej prawdziwe intencje. U nas wiele jest podobnych pułapek, lecz zrobiłem błąd, cholerny ludzki błąd, wyciągnąłem nóż i dotknąłem jej skóry, nie chciałem jej zranić, chodziło o jej reakcje – ewentualny krzyk na bandytów, bądź jakąś prawda.
Aleks nie miał pojęcia, dlaczego mówił tak dużo, może to opary, a może chęć udowodnienia swej niewinnośći

Re: Zir'in

41
Szamanka najpierw zwróciła uwagę na Hakaela i jego przemowę. W sumie szaman mówił gładko, wprawnie i miło. Wiedział jak rozmawiać z kobietą, wiedział jakich ruchów nie popełnić, aby poczuła się urażona. Ciemnowłosy w masce spoglądał cały czas na twarz szamanki ukrytą pod maską. Kobieta doskonale wyczuwała intencje przybysza.
Szamanka wysłuchała go do końca. następnie zaś rzekła:
- Widzę wędrowcze że jesteś naprawdę światłą osobą. Umiesz się wysłowić, a także nie patrzysz na moje piersi. Co jest tym bardziej godne pochwały. Niejeden już spojrzał na nie, a wtedy było po nim. Ponadto chyba wiem co chcesz ukryć, waćpanie. Domyślam się twojego pochodzenia i tego dlaczego nie chcesz pokazać światu to co masz najpiękniejsze. A ja bardzo chciałabym je poznać .. - tu szamanka zawiesiła głos.
Ogień tańczył przed Hakaelem. Głosy pozostałych członków z Rady stawały się ponownie monotonne, jednostajne, opary sprawiały, że głowa zaczynała być coraz bardziej ciężka. Człowiek znajdujący się w tej atmosferze mógł poczuć się dość ociężale, jego umysł i postrzeganie nie pracowały za dobrze. Tak samo działo się z Haakelem. Diabelstwo mogło wyczuć, że atmosferę w chatce, przy ognisku staje się coraz bardziej gęsta.
Płomienie z ogniska stawały się większa. Widocznie szamanka dorzucała do nich ziela zwiększającego jego objętość. Samo patrzenie na ogień było hipnotyzujące i fascynujące. Jednocześnie piękne i groźne. Monotonna pieśń intonowana przez innych członków Rady uspokajała i usypiała.
Nagle z ognia wyskoczyło coś na kształt kościstej i bardzo chudej ręki osoby dość chorej. Widziadło było pokryte brzydkimi pęcherzami i bąblami, a także guzkami. Chude palce zakończone były ostrymi, czarnymi szponami. Łapa sunęła z sporą szybkością w kierunku Hakaela, jego twarzy i maski, w którą było ubrane diabelstwo.


Po krótkim dialogu z Hakaelem odnośnie jego ogłady, a także niesamowitości, szamanka przeszła do domniemanego gwałciciela. W spokoju wysłuchała jego opowieści o swoim pochodzeniu, a także okolicznościach nadobnej Dorotki. Szamanka słuchała spokojnie. Kiedy Aleks skończy, odpowiedziała mu:
- Twoje słowa wydają mi się szczere. Jesteś osobą prawą, przynajmniej tak wynika z twojego zachowania, fizjonomii, a także sposobu mówienia. Ale to nie jest wystarczający dowód. Musisz przejść test na prawdomówność - szamanka tutaj zrobiła chwile przerwy, aby zaczerpnąć oddech. Następnie kontynuowała:
- Będziesz musiał wyjąć z tego ognia rozpalone do białości żelazo. Sztabka znajduje się w płomieniach. Jeśli to co mówisz jest prawdą nie powinieneś mieć problemu z wydostaniem jej z niego. Osobie szczerej i uczciwej nic nie powinno się stać. To jest twoje zadanie - szamanka skończyła mówić.
Ogień trzaskał wesoło przed Aleksem. A więc wsadzić ręce do ogniska, wyjąć z niego rozpalone żelazo? Bardzo optymistyczna perspektywa.

Re: Zir'in

42
W momencie kiedy upiorna ręka wypadła w moim kierunku dość donośnie krzyknąłem i mocnym zamachem ręki wraz z płaszczem zakryłem swoją twarz upadając na ziemie. Ręki już nie było, ale moja maska była przesunięta, szybko naciągnąłem ją na odpowiednie miejsce. To musiał być jakiś pół materialny byt stworzony z dymu... banał. - powiedziałem sam do siebie w myślach. Nie podnosiłem się, oddychałem głęboko łapczywie chwytając powietrze, moja klatka piersiowa unosiła się w szalonym tańcu. Nagle poczułem zarówno zamach ręka jak i upadnięcie na ziemie. Ból jakbym naciągnął w niej mięsień, do tego mocno uderzyłem się w łopatkę, która też wyraźnie teraz czułem, po tym jak opadł już szok. Po chwili wróciłem do pozycji siedzącej, masując ciągle obolałe ramię, co na szczęście pomagało. Odetchnąłem z ulgą wiedząc, że to nic groźnego. Spojrzałem na szamankę. Zaszła duża zmiana - w miejscu moich oczu gdzie zazwyczaj panuję czarna próżnia połyskiwała teraz czerwona łuna przebijająca ciemności. Wyglądało to chyba jeszcze nieprzyjemniej niż przy zwykłej czerni.
-Znam wiele milszych sposobów aby zasugerować to czego się chcę... - Powiedziałem pełnym złości głosem, dalej głęboko oddychając. Szamanka nie wyglądała na szczególnie poruszoną tym co się stało, chociaż wyczuwałem bijącą od nią złość, bądź rozczarowanie. W każdym razie nie była zadowolona z niepowodzenia swojej sztuczki. - To jest dyskusja, w której nikt nie wygra i nikt nie przegra, jeśli będziemy uparci przy swoim. - Stwierdziłem na głos, jednak jakby do siebie. Nagle chwyciłem się z tyłu głowy luzując maskę i powoli zsuwając ją z siebie. Na początku na opuszczoną twarz opadły włosy, jednak szybko je odgarnąłem i uniosłem głowę wyżej. Przy ogniu dobrze było widać moje oblicze. Lewa strona wyglądała jak u normalnego człowieka, prawa wyglądała już o wiele gorzej. Przewijało się przez nią parę deformacji, które wyglądały jak bardzo głębokie i lekko zaczerwienione blizny. Jedna z nich wiła się przez policzek, druga od szyi aż po same usta. Kolejna przechodziła również po karku, jednak bliżej włosów dochodząc niemal do oka, również część czoła była oszpecona identycznym elementem. Oczy pozbawione były już blasku, który rozświetlił ciemność czaszki, teraz były tylko mocno bordowe. Wbrew temu jak brzmiałem, na twarzy miałem wymalowany spokój, a przynajmniej dobrze go pozorowałem. - Tak więc ja ustąpię. - Mój głos był bardzo niski, oraz totalnie pozbawiony emocji. Siedziałem w bezruchu czekając na reakcję szamanki ze strachem w głowie.

Re: Zir'in

43
Słowa szamanki uspokajały, przynajmniej na początku, powodowały, że Aleks myślał, że zostanie uniewinniony. Jednak szybko przypomniały mu się stare opowieści o testach na prawdomówność, los postawił go naprzeciwko próbie ogniowej, tak nazywali to plotkarze z targów. Człowiek postanowił mówić i działać szybko:
- W ogniu tylko demon, stwór ognisty przeżyje. Jeżeli ty mówisz prawdę, na temat próby tobie również nie powinno się nic stać. Nie potrzebuje mieć spalonych rąk, bo ktoś wyższy ode mnie, od ciebie i wszystkich królów nas osądzi.
Mężczyzna nie wiedział na co miał liczyć, po wszystkich słowach dopiero zobaczył twarz Hakaela. I teraz rozumiał dlaczego zakrywał twarz, odstraszała wszystkich, dawno by go już spalili, a może nawet próbowali, bo część deformacji wyglądała jak blizny. Maska również budziła strach, ale nikt raczej by nie próbowałby atakować, a sam kostur wskazywał, ze człowiek był czarownikiem. Teraz Aleks miał nadzieje, że może popodróżuje z magiem, oraz, że oszczędzi sobie spalonej niewinnej dłoni.

Re: Zir'in

44
Kuglarska sztuczka zaskoczyła Hakaela, któremu zręcznie udało się uciec przed widziadłem i zasłonić maskę - główny cel ataku. Po kilku minutach spowodowanych dojściem do siebie po incydencie, szaman powrócił do swojej dawne pozycji. I wtedy to właśnie nasz bohater pokazał swoje prawdziwe, diabelskie odbicie. Jego twarz i oczy zaczęły się zmieniać, a samo oblicze stało się roczne i demoniczne. Haakel w tym momencie stal się główną gwiazdą imprezy, mówiąc nieco niefantastycznie.
A co stało się na tą chwilę z innymi osobami znajdującymi się w chatce? Aleks zupełnie zapomniał o swoim zadaniu na uczciwość, patrząc na przemianę swojego towarzysza. A Rada i szamanka ... Kobieta w milczeniu spoglądała na całą procedurę zdjęcia maski i pokazania prawdziwego oblicza Hakaela. Po ukazaniu się czarciego widoku, szamanka rzuciła garścią ziela do ogniska, tak że płomień buchnął bardzo wysoko, zwiększył także swoją objętość, tak że każdy, kto nie chciał być poparzony musiał uciekać jak najszybciej od ognia (tu proszę panów o ustosunkowanie się do tego zdarzenia).
Płomienie buchnął tak wysoko, że na parę chwil bohaterom świat się zamazał na wskutek oparów i płomieni. W chatce zaczęło być nieznośnie gorąco, głowa zaczynała pękać. Tak więc Alaks i Hakael mogli odczuć te niedogodności.
Po tym jak płomienie nieco zelżały, cała rada wstała na czele z szamanką. Dziwne, bo wszyscy posiadali maski - także trzej członkowie Rady Szamanka zaś zrzuciła swoją wilczą skórę, ukazując w pełnej krasie nagie, opalone ciało ze wszystkimi kobiecymi detalami. Niemniej ono w tym momencie nie było najważniejsze. Kobieta patrzyła zahipnotyzowawszy wzrokiem na Hakaela. Nadal miała maskę na swoim licu, choć szykowała już dłonie, aby ją ściągnąć z siebie. Niemniej wcześniej powiedziała do diabelstwa:
- Wiedziałam, że jesteś niezwykły bracie .... - ostatnie słowo zostało powiedziane przez nią z pewnym rozrzewnieniem. I właśnie w tym momencie ściągnęła maskę.
Twarz szamanki była bardzo ładna. Regularne rysy twarzy, jasne oczy, pełne usta i zdrowa cera. Tyle że kocie oczy zmieniały barwę z zielonej na czarną, tęczówki zanikały, a w nich pojawiały się czarne dziurki smolistej barwy. Skóra zaczynała ciemniej, stawać się brunatna. Włosy zbielały, ręce zostały zaopatrzone w wielkie szpony, z kości ogonowej szamanki zaczął wyrastać ogon. Kobieta po chwili wypuściła z ust długi, wężowy język.
- Bracie - ponownie powtórzyła. W tym momencie jej słowa nabrały nowego znaczenia.
Także pozostali członkowie Rady zaczęli się powoli przeistaczać w diabelstwa na podobnej zasadzie co szamanka.
- Jak widzisz mamy wiele wspólnego ze sobą - diablica zbliżyła się do Hakaela i długimi szponami przejechała delikatnie po jego zmienionym policzku - Jest nas tak niewiele, musimy się ukrywać wśród tego plugastwa nazywanymi ludźmi. Musimy walczyć o każdy skrawek ziemi, która należy nam się. - tu jej słowa stały się ostre, głos bardziej nieprzyjazny - Musimy się jednoczyć, aby wziąc sobie należne swoje miejsce. - po czym ponownie popatrzyła z miłością na Hakaela. Ale nie zrobiła nic więcej, odeszła.
Teraz spojrzała się na Aleksa. Utkwiła w nim swoje czarne, czarcie oczy zionące nienawiścią do rodzaju ludzkiego.
- Plugawy robaku - powiedziała z nieskrywaną złością - Dałam ci szansę abyś udowodnił swoją niewinność. Nie przystąpiłeś do próby. Gdybyś przyjął na siebie to brzemię, może puścilibyśmy ciebie wolno. Może ... - uśmiechnęła się paskudnie - Tym razem jednak nie wyjdziesz cało. W wiosce jeszcze za tobą się ujęto, tym razem jesteś sam, plugawy człecze, sam, naprzeciwko całej braci, którą tak tępicie z gorliwością godną najprzedniejszych myśliwych. Ale to tym razem ty jesteś zwierzyną, ty ... - rząd jasnych, ostrych zębów pojawił się na twarzy szamanki - czarcicy.
- Bierzcie go - rzuciła od niechcenia do trzech członków dawnej rady.
Na Aleksa powoli zaczęły ruszać demony różnej wielkości i postury. Dwa były dość wysokie i smukłe, jeden niewielki i pękaty. Wyglądem przypominały czarcicę. Na razie diabelskie pomioty odeszły od ogniska i poruszały się wolnym tempem do Aleksa. Ich ruchy były wolne, nieskoordynowane. Przypominające poruszanie się golemów niż istot świadomych.

Spoiler:

Re: Zir'in

45
W momencie kiedy buchnął płomień przeturlałem się jak najszybciej od ogniska, jednak podmuch powietrza spowodowany eksplozją ognia lekko mną zarzucił i leżałem na brzuchu podnosząc tylko głowę, kiedy nade mną stanęła rada. Piekły mnie oczy, łzawiły od dymu. Kaszlnąłem parę razy krztusząc się wszystkimi oparami. Rozejrzałem się za swoją maską, jednak leżała poza zasięgiem moich rąk, chwyciłem jedynie kostur leżący tuż obok mnie. Leżąc słuchałem wszystkich słów szamanki i obserwowałem jej transformacje, byłem w szoku. Nie pamiętałem kiedy ostatnio spotkałem inne diabelstwo. Kiedy dotknęła mojej twarzy przez całe ciało przeszły dreszcze. Potem usłyszałem słowa na temat wojownika i nagle wszystko dookoła się zmieniło. Nie... nie może tak być...
Podniosłem się korzystając z pomocy niesionej przez kostur, stanąłem wyprostowany i podszedłem naprzeciwko diablicy. Widziałem, iż była usatysfakcjonowana widokiem mnie, zadowolona. - Nie spodziewałem się tego... - Powiedziałem trochę niewyraźnie. - To prawda... ludzie są dla nas problemem, tropią nas, zabijają... - Obserwowałem z każdą chwilą bardziej ucieszoną twarz szamanki i z coraz większym trudem zabierałem się do tego co planowałem. - Ale on mi nie zawinił... a ja nie jestem mordercą. - Ścisnąłem mocniej kostur i wyciągnąłem naglę dłoń w kierunku jej brzucha i zacisnąłem mocno palce. Szamanka nagle skuliła się chwytając się wzdłuż pasa odczuwając chwilowy mocny ból. Korzystając z momentu wyciągnąłem sztylet zza pasa i chciałem wbić go w jej głowę, chwilowym zrywem od bólu machnęła jednak ręka i strąciła moją rękę z toru lotu. Jednak trafiłem ją i tak, ostrze zanurzyło się w jej karku. Wrzasnęła, zachwiała się mocniej i w tym momencie uderzyłem ją głowicą kostura, tak że zszokowana diablica upadła na ziemie. - Przepraszam... - Szepnąłem unosząc kostur i nagle opuszczając go w dół rozplatając jej głowę mocnym uderzeniem zwieńczenia. Przez chwilę stałem zszokowany nad jej ciałem, upuszczając kostur na ziemie. Wtedy przypomniałem sobie jednak o pozostałych trzech problemach, których uwadze nie umknął mój czyn. Cholera... chwila, chwila... ognisko... popiół, skrawki drewna... tak to jest to.
Wyciągnąłem ręce w kierunku ogniska rozkładając szeroko dłonie, a popiół, liście ziół i wszystkie drobiny dookoła ogniska, jak i z niego zaczęły podrygiwać. Ze zmęczenia przykucnąłem na jednym kolanie by utrzymać dalej czar. Czułem ból w ramieniu, taki sam jak po upadnięciu na ziemie, zamach kosturem i sztyletem musiał to odnowić. Śmieci zaczęły się unosić w powietrzu i otaczać dwa zdezorientowane diabelstwa, aż w końcu zaczęły tworzyć całkiem gęste, wirujące chmury odpadów, wpadając w ich oczy, utrudniając widoczność. Zacząłem czuć jednak, iż moje ręce drżą. - Zrób coś do cholery! - Krzyknąłem tak głośno na ile miałem sił w kierunku Aleksa.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Erola”