Srebrnoujście

1
Niewielkie miasteczko, które łączy górnicze osady jednej z wielu górzystych wysp Północnego Archipelagu ze światem. To stąd właśnie nieprzerwany strumień najlepszej jakości kruszcu i rudy płynie prosto do kuźni i zakładów jubilerskich reszty Archipelagu. Pomimo bogactwa okolicznych wysp, to właśnie ta niewielka mieścina, oddalona zaledwie o 30 minut przy dobrym wietrze od Chandi, ma aspiracje do dominacji lokalnego rynku dostawczego. Krzepkie ręce górników rekrutujących się ze wszystkich ras, jak jeden mąż wykradają skarby ziemi, które następnie brodaci kupcy wysyłają do swych pobratymców w Dekha Chandi. Krasnoludzki zmysł do interesów pozwolił Srebrnoujściu rozkwitnąć, plątaniny alejek z ładnymi, choć prostymi domkami, są czyste, a lokalne karczmy zachęcają do odwiedzenia. Każdy, czy to człowiek, elf czy też krasnolud może przyjść i wypić kufelek dobrego, złocistego piwka. Dla górników za darmo od kompanii handlowych! Prawdziwą dumą Srebrnoujścia jest jednak port – ogromny jak na niewielkie miasto. To właśnie z niego regularnie krążą ciężkie fregaty transportowe na Chandi, a czasem i mniejsze lub większe statki z kontynentu. I to tu właśnie mają swoją siedzibę krasnoludzkie kompanie handlowe, pod czujnym okiem burmistrza Srebrnoujścia – Johnatanna.
Burmistrz jest swoją drogą intrygującą postacią… znany i ceniony szlachcic z Taj’cah, często wzywany do stolicy i aktywnie uczestniczący w jej polityce, oczytany i niezwykle inteligentny. A także potrafiący wyczuć interes, jaki oczekuje na każdego, kto odważnie złapie stery miejsca takiego jak Srebrnoujśćie.
Spokojne, może nie opływające w luksusy, ale na pewno nie klepiące też biedy miasteczko ostatnio jednak nawiedziło tchnienie chłodu. I nie chodzi o spadające z nieba białe gwiazdki, wynik skuwającej cały świat zimy, ale o niepokój. Pomimo tego, że krzepkie krasnoludy i ludzie od lat żyli tutaj w harmonii, korzystając z dobrodziejstw współpracy, ostatnio górnicy zaczęli przejawiać wobec kupców niechęć. Początkowo objawiało się to grymasem czy uszczypliwym komentarzem, nie było też zbyt powszechne. Jednak z czasem sytuacja się zaogniała, aż w końcu niewielkie miasteczko znalazło się na krawędzi bratobójczej wojny. Straż miejska stara się utrzymać jako taki porządek, ale nawet i ona powoli zaczyna ulegać powszechnej wśród górników rasowej nienawiści. Dumne krasnoludy, nie chcąc uklęknąć przed „zgrają niewdzięcznych śmierdzieli” i porzucać swych dobrze prosperujących biznesów, tylko zaogniają sytuację, sprawiając, że ludzie coraz bardziej widzą w nich dyktatorów trzymających faktyczną władzę w mieście i wyzyskujących ciężką pracę górników. W środku tej historii jest jeszcze burmistrz, od zawsze bliski przyjaciel głównego handlowego magnata Berguliniego, a także innych krasnoludzkich szych. Teraz jednak nieoczekiwanie odsunął się od nich, a nawet mówi się, że to on jest prowodyrem niepokojów.

Re: Srebrnoujście

2
Lilian uważnie słuchała jednego z marynarzy, Herzflika, który postanowił ją odprowadzić do karczmy. Niski blondyn przyczepił się do niej już na początku rejsu ale co dziwne nie wydawał się zainteresowany jej płcią. Idąc spokojnym krokiem pomiędzy rzędami schludnych ale jednakowych budynków, mężczyzna opowiadał jej sytuację i po krótce nakreślał historię niewielkiego miasta. Mijani po drodze strażnicy miejscy, postawni mężczyźni trzymający dłonie zaciśnięte na swych kuszach i rękojeściach mieczy, dodawali jego opowieści uroku. Nie miała okazji z nim pogadać kiedy "Rudy Bażant" wyruszył w stronę Chandi, więc miała wrażenie że chłopak próbuje wykorzystać każdą minutę pozostałą do odpłynięcia statku z powrotem na kontynent. Czyli do jutra. Gdy doszli do karczmy, ciemnooki blondyn pchnął drzwi i przepuścił ją do środka. Na jego przystojnej twarzy wykwitł czarujący uśmiech. Podprowadził ją do kontuaru a następnie zapłaciwszy brodatemu, wyglądającemu trochę jak szafa i łysiejącemu barmanowi o wodnistych, niebieskich oczach za dwa ciemne piwa, usiadł koło niej i pociągnął łyka. Oprócz nich w ciemnym pomieszczeniu siedzieli jeszcze tylko dwaj mężczyźni którzy szeptali coś do siebie, od czasu do czasu łypiąc na ostatniego gościa, dobrze ubranego krasnoluda który zatopiony w papierach popijał złociste piwo.

-Moja droga, poradzisz tu sobie ? - obrzucił spojrzeniem pozostałe postacie - Uważaj na te krasnoludy... tak jak mówiłem, ostatnio sytuacja robi się tu nieciekawa z tego co opowiadali mi... przyjaciele. - pociągnął jeszcze jednego, solidnego łyka i uśmiechnął się z zadowoleniem - I co w ogóle masz zamiar tu robić? Praca? Czy może uciekasz dalej... do stolicy?

Re: Srebrnoujście

3
Lili była dziś niezadowolona, starannie to ukrywała ale była potężnie zirytowana. Pierwszym co się do tego przyczyniło była zima. Nie znosiła zimy! Zwykle spędzała ją w jakiejś przytulnej gospodzie, w ogrzewanym pomieszczeniu. W pomieszczeniu w którym mogła się adekwatnie ubrać. Zimowe ubranie, nawet najlepiej skrojone nie było czymś co uznawała za odpowiedni ubiór. Odpowiednie było eksponować to co miało się najlepszego, a grzechem i zbrodnią było nie eksponować jej sylwetki! Do tego od zimna marzła (jakkolwiek było to naturalnie brzmiało było też baaaardzo irytujące), szczególnie w twarz, stopy i dłonie. Drugim powodem jej niezadowolenia było samo miasteczko. I to, że musiała do niego przyjechać. Nienawidziła małych miasteczek. Były nudne. Rozumiała oczywiście co oznacza przykręcenie przez kogoś dostaw i jakie to może mieć skutki. Mimo jednak chęci wyładowania złości na pierwszej lepszej osobie ukryła emocje za uśmiechem. Udając niewiedzę i przejęcie słuchała swojego przewodnika. Uważnie nasłuchując.

Kobieta uśmiechnęła się i dotknęła dłoni marynarza.
- Poradzę sobie. Dziękuję za odprowadzenie i uroczą opowieść.
Spojrzała mu w oczy. Powolnym ruchem zsunęła swoją dłoń z jego, przez sekundę zatrzymując jeszcze opuszki palców na stwardniałej od pracy skórze. Na zadane pytanie od razu skłamała, bez chwili wahania czy drgnienia powieki.
- Stolica jest taka nużąca... A takie miasteczka mają swój urok. Boję się jednak trochę tego co tu się dzieje. Nie wiedziałam, że tak tu niebezpiecznie. Jesteś taki bywały, może mógłbyś mi polecić kogoś kto mógłby się mną zająć? Ochronić od tych złych przygód?

Re: Srebrnoujście

4
Marynarz zaśmiał się serdecznie, tak bardzo że aż się trochę zasmarkał. Przetarł dłonią nos i machnął w stronę ziemi, a potem pociągnął jeszcze potężnego łyka, opróżniając kufel do dna. Wyciągnął z kieszeni niewielki drewniany posążek i postawił przed nią.
- Widzisz Panienko, to jest Cyphilis, nie myl z Syphilisem. Cyphilis jest symbolem lokalnego cechu marynarzy, jak do nich pójdziesz i to pokażesz to myślę że Ci pomogą. - powiedziawszy to poprawił się na krześle i wyraźnie zamyślił, stukając opuszkami palców po zębach, zadziwiająco białych zębach. - Poza tym jeśli byś chciała to są jeszcze dwie szychy w tym mieście... zazwyczaj przyjaciele ale teraz się trochę pożarli... Johnatann, szlachcic ze stolicy, który tutaj spędza trochę czasu i tak w sumie to jak mówiłem jest tu burmistrzem. Drugi to Bergulini... to jest prawdziwa szycha Słoneczko. Szef największej faktorii tutaj i właściciel paru fregat. Nawet raz miał odkupić naszego Rudego od armatora ale staruszek uznał że za mało za taką... wartość sentymenteralną... psia jej mać. - Gdy podszedł barman marynarz poprosił o jeszcze jedno piwo. - Ten tam w kącie, pokurcz, to jeden z jego uczniów tak swoją drogą... ale zaraz zobaczysz jak Ci panowie tam mu skórę wygarbują. Smutne to... kiedyś tu normalnie było - Głęboki łyk piwa zostawił mu coś na kształt wąsa z piany pod nosem - No ale Panienko... Uważałbym na siebie to prawda... Na mnie jednak już czas, miejmy nadzieję że do zobaczenia ! - Dopiwszy duszkiem piwo, bez dodatkowych słów opuścił karczmę, po drodze strącając przypadkiem kufel jednego z dwóch mężczyzn. Tamten poderwał się z krzykiem, ale marynarz skruszony podał mu tylko srebrną monetę i kłaniając się znikł z progiem.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Chandi”