Kajak pruł równo unosząc się na nienaturalnie wytworzonej fali. Nad ich głowami krążyły ptaki, które co chwila zanurzały się w wodzie, by wypłynąć ze zgrabną rybą w dziobie. Woda była taka czysta. Dało się dostrzec pokrywający dno piach i rafy. Wszędzie pływały kolorowe rybki. Malutkie kropelki osadzały się na zaciśniętych powiekach Dao. Poczuł, że zbliża się do domu i mimowolnie uśmiechnął się przez zamknięte oczy. Podczas długotrwałego korzystania z mocy starał się odizolować umysł od ciała. Nadmierne ruchy to zbędne impulsy zakłócające koncentracje. Dobrych kilka godzin siedzi na piętach ze skrzyżowanymi na piersiach rękami.
- Chcesz mi powiedzieć, że wynaturzenie goni cie od samiuśkiego Keronu? Skoro jest takie zawzięte, to może powinienem w miarę szybko opuścić twoje pechowe dupsko? Nienaturalne byty są niebezpieczne również dla otoczenia.
- Widziałeś kiedyś, żeby ozdobą można było tak pięknie w głupi łep przypierdolić? Ostatnio, gdy pływałem bez wiosła to jakiś dobroczyńca z okrętem chciał mnie wziąć na hol. Głupio odmówić nie wzbudzając podejrzeń. W ten właśnie sposób zmarnowałem kilka cennych dni podróży na marynarskie szanty, szorowanie okrętu, odprawianie nabożeństw i rum. Dużo rumu. W sumie, to było nawet ciekawe przeżycie. Jak leciała ta piosenka... "Piję dużo rumu, bo mnie żona bije w dumu?"
Przez resztę drogi Dao bezskutecznie próbował przypomnieć sobie tekst piosenki. Odbiło się na prędkości niesionej ich fali. Krajobraz niezbyt się zmieniał jak to bywa na morzu. Przynajmniej pogoda im dopisywała. Na horyzoncie pojawiały się już pierwsze zarysy wysp.
- Czy z tej beczki nie wystaje przypadkiem głowa Wiktorze? - Wskazał na dryfujący obiekt pośród czystych wód. Poruszył się? Wypuścił wodną masę z myślowej formy. Łódź powoli straciła swój pęd. Podał wiosło Chłopakowi. - Przydaj się na coś, wiosłuj w jego stronę. - Nie lubił chwalić się swoją mocą, zwłaszcza przed Innymi Ludźmi. Do teraz mu przeszkadzało, że wtajemniczył Kerończyka. Miał jednak dosyć samotności i to przeważyło.
- Ahoj! - Zawołał, gdy znaleźli się na odległości umożliwiającej komunikację krzykiem. Teraz nie miał pewności, czy to co wystaje z beczki to rzeczywiście głowa. Wygląda bardziej jak worek ziemniaków. Ale to nawet lepiej.