[Ulica Płatnerska] Dom Kirkena Tańczącego w Sztormie

1
Piętrowy budynek leżący w centrum dzielnicy średnio zamożnego mieszczaństwa. Urządzony przytulnie i całkiem bogato. Na ścianach głównej komnaty wiszą różne rodzaje broni, od wielkich i ciężkich toporów Uratai, przez miecze i tarcze z tajemniczymi znakami herbowymi wymalowanymi na nich, łuki z Fenisteii z charakterystycznie zdobionymi łęczyskami i ramionami, a kończąc na egzotycznych rohatynach, sztyletach i włóczniach z dalekiego Urk-Hun.


Tias wszedł przez próg, by natychmiast zostać skierowanym do pokoju, w którym jadano. Opuścili we trójkę Karczmę „Pod Trytonem" i szybkim korkiem przemierzyli ulicę portu.

- Marilka! Marilka! - wołał kapitan. - Dawaj jeszcze jedno nakrycie! Gościa mamy!

Marilka okazała się niską kobietą przy kości, z długimi, ale rzadkimi włosami, masą zmarszczek na twarzy i wymęczonym wzrokiem. Odetchnęła jednak wyraźnie, widząc męża. Chciała zadać pytanie, ale Vennie uprzedziła ją.

- Mamo, to znajomy taty, szanowny Tias... - zająknęła się, nie wiedząc, jak młodzieniec ma na nazwisko. - Tias. Po prostu. Tato zaproponował mu gościnę, a ja chętnie na to przystałam - lekko zakłamała dziewczyna.

Marilka skinęła głową i powiedziała tylko;

- Rada jestem z każdego gościa pod naszym dachem, który ma szczere intencje i szuka jedynie wypoczynku w podróży.

Widać było, że poznała obce pochodzenie Irisio. Po tych słowach wyszła, a Kirken usadził Tiasa przy stole. Vennie poszła za matką.

- Siadajcie, siadajcie, wnet podadzą jadło. W końcu będę miał do kogo gębę otworzyć, miast z babami ciągle siedzieć. Skąd to jesteście, panie Tias? O, idzie i jedzenie.

Jedzenie szło na rękach dziewczyny. Nie była to jednak znana już córka, a druga, starsza, wiekiem z pewnością bliższa podróżnemu. Włosy i oczy miała niemal identyczne, ale wzrostem przewyższała siostrę, a i piersi, drobne, ale jędrne u Vennie, odstawały jej znacznie pod lnianą suknią, którą nosiła.

- Liria. Moja starsza córa.

Re: [Ulica Płatnerska] Dom Kirkena Tańczącego w Sztormie

2
Po przejściu przez próg, Tias odrobinę zaniemówił.
Nie spodziewał się, że nieznajomy poznany w niezbyt przytulnej karczmie okaże się człowiekiem z takim majątkiem.

Gdy Vennie przedstawiała łowce, ten wtrącił z uśmiechem.
-Tias Iriso, miła Pani. Dziękuje Za gościnę.
Znów przelotnie spojrzał na córkę gospodarza.
Gdy ten wręcz wepchnął Młodzieńca na krzesło, ten zaśmiał się.
-Tak jak mówiłem, zwą mnie Tias Iriso i pochodzę z Archipelagu, a dokładniej z Eroli. Trudzę się łowieniem zwierzyny na zlecenie.
Gdy weszła druga córka, młodzieniec znów zaniemówił.
-Co jak co, ale córki ci się udały Kapitanie.
Rzekł z uśmiechem do Kirkena.

Re: [Ulica Płatnerska] Dom Kirkena Tańczącego w Sztormie

3
- Ha! Pewnie, że się udały! - krzyknął uradowany. - Po matce, wyznam wam, panie Tias. Marilka moja takoż była pięknością za lat swej młodości. Ale widzicie, u faceta trochę siwizny, trochę obwisłej skóry i blizn, a dalej wygląda potężnie, a dostojnie. A u baby obaczcie, urodzi dzieciaka, potem drugiego, trzeciego i zaraz odchodzi uroda. Nie myślcie tylko o mnie źle, kocham mą poczciwą żonkę.

Vennie i Liria kolejny raz pojawiły się w pokoju, kolejno układając talerze i dwa półmiski, jeden z gęstym gulaszem, drugi z aromatyczną zupą, chyba z krewetek. O ile młodsza jedynie przelotnie spojrzała na łowcę, o tyle starsza wyzywająco uśmiechała się i wracała, rytmicznie poruszając zgrabnymi biodrami.

- Mówicie więc, że polujecie na zwierzynę. Rozumiem, że to - lekko wskazał głową przepaskę na oku - to po jakimś stworzę, hę? Pewnie niemałe było bydle. Słuchajcie tedy, podpytam znajomych mi rybaków, oni często mają problemy z różnej maści stworami, nawet z trytonami. Może i dla was będzie robota. Bo u mnie, rozumiecie, to robotę już macie.

Przerwał na chwilę, po czym nachylił się do Tiasa i spojrzał w jego niezasłonięte oko.

- Ale o tym pogwarzymy później, po jedzeniu, jak baby przestaną się kręcić. Bo to, rozumiecie, niezła historia jest. A tera mam coś dla was!

Zaśmiał się i wstał, po czym zniknął na chwilę w jakimś pomieszczeniu obok i wrócił w gąsiorkiem w wiklinowym koszyku.

- Własna produkcja, bimberek na ostrokrzewie, łyżniku i paru innych składnikach, o których nie powiem, bo moja produkcja i moja tajemnica. Pijcie!

Nalał do cynowego kubła trunku i dał Iriosowi na skosztowanie. Alkohol był całkiem smaczny, nie zalatywał niczym nieprzyjemnym, a wręcz przeciwnie, czuć było w nim zioła, których nie potrafił rozpoznać, zbyt mocno przesiąknęły spirytusem, by wciąż prezentować oddzielne kompozycje zapachowe. Swoją moc ujawniał dopiero w przełyku i żołądku, rozlewając się gorącą falą. Trudno było powstrzymać kaszlnięcie.

- I jak? Niezły, co?

Re: [Ulica Płatnerska] Dom Kirkena Tańczącego w Sztormie

4
Po przełknięciu bimberku młodzieniec poczuł porządne pieczenie w gardle.
-Kopie jak szalone, ale jest wyborne, wyrazu uznania Kapitanie.
Po usłyszeniu anegdoty o przemijaniu kobiecego piękna, Tias zaśmiał się, lecz nie obraźliwie dla Pań.
Gdy Gospodarz domu spytał się o opaskę, łowca z uśmiechem zdjął opaskę, odsłaniając całkowicie zdrowe oko.
-Opaska jest tylko dla zmylenia potencjalnego napastnika, w miastach i tawernach zawsze ją nosze. Takie zabezpieczenie Kapitanie.
Wyzywające spojrzenia Lirii wprowadziły Tiasa w jeszcze lepszy humor.
Miał głęboką nadzieje ze gospodarz się nie obrazi jak z nią trochę poflirtuje w wolnym czasie.
-Masz przyjacielu racje co do tego że o robocie lepiej porozmawiać później. Jadło wygląda i pachnie niesamowicie zachęcająco. Dobrze będzie w końcu zjeść domowe jadło.

Re: [Ulica Płatnerska] Dom Kirkena Tańczącego w Sztormie

5
- Ma się rozumieć! O, chyba kończą, moje kobity, rozstawiać się z tym całym bałaganem. Smacznego, panie Tias!

Kiedy pani domu wraz z córkami zawitały do pokoju, wszystkie trzy zdziwiły się niewerbalnie brakiem opaski i całkiem zdrowym okiem. Żadna nie skomentowała, choć na ich twarzach mieszały się najróżniejsze uczucia.

Najpierw nalano mu zupy. Była ciepła, ostra, pachniała owocami morza, a i dało się w niej znaleźć jakieś drobne kawałki mięsa. Smakowała wyśmienicie, prawdziwie domowego jedzenia Irisio nie jadł od dawna. Jedzono w milczeniu, Kirken pochłaniał posiłek, jakby nie jadł od kilku dni. Skończyło się na trzeciej dokładce zupy. Potem był gulasz. Również smaczny, z sarniną i kompozycją warzyw. Wypełniał brzuch gorącem, a i nastrój potrafił poprawić.

Liria nie przestawała zerkać na łowcę. Suknię, którą spinały guzowate guziki z materiału, rozpięła pod szyją, więc kiedy się nachylała, można było ujrzeć co nieco. Robiła to celowo i z premedytacją, ale nikt tego nie zauważył. Poza Vennie, która od początku zdawała się rozumieć sytuację i wciąż zerkała na Tiasa, choć w jej spojrzeniu było więcej tajemniczości i ciekawości, niż jakichkolwiek innych uczuć. Nade wszystko, jej suknia zapięta była na ostatni guzik.

Na koniec podano indyka. Ptaszysko było nienaturalnie wielkie, spokojnie mogło wykarmić i dwie rodziny, ale apetyt starego kapitana nie słabł i w końcu z ostatnim posiłkiem częściowo poradzono sobie również, choć sporo go zostało. Później kobiety zaczęły sprzątać, a Kirken postawił gąsiorek i dwa kubki na stole.

- Wasze zdrowie, panie Tias! - zakrzyknął i wychylił trunek do dna.

Re: [Ulica Płatnerska] Dom Kirkena Tańczącego w Sztormie

6
-Wzajemnie.
Posiłek smakował Tiasowi wyśmienicie. Zupa była genialnie doprawiona, ostry smak bardzo dobrze komponował się z smakiem owoców morza. A gulasz zaś powodował przyjemne uczucie ciężkości na żołądku. Spożywając posiłek, łowca co jakiś czas posyłał badawcze spojrzenie w stronę córek gospodarza.
Podobała mu się bezpośredniość Lirii, ale bardziej ciekawiło go zachowanie Vennii. Ciekawiło go o czym myśli młodsza siostra.

-Za wasze zdrowie, Kapitanie. Za zdrowie twojej małżonki i pięknych córek.
Wspominając o córkach, puścił niezauważalne oczko w ich stronę.

Re: [Ulica Płatnerska] Dom Kirkena Tańczącego w Sztormie

7
Kapitan wyglądał, jakby narodził się na nowo, promieniał szczęściem i beztroską. Szybko polał następny kubek. Na oczko siostry zareagowały dwojako. Liria uśmiechnęła się, przygryzając zmysłowo wargę, a Vennie udawała, że tego nie zauważa. Trójka kobiet szybko uporała się z talerzami i zniknęły w kuchni, skąd dały się słyszeć odgłosy zmywania. Kirken hojnie rozlewał kubek za kubkiem.

- O, tera to my pogwarzymy bez zbędnych uszu. Widzicie, sprawa wygląda tak, że przy jeziorku zaraz za miastem zalęgła się jakaś paskuda. Jedni mówią: wodnik. Inni utopiec, Jak zwał, tak zwał, ale cholerstwo napada na podróżnych, którzy przy stawie nocują, a wcześniej i dzieciaki, które tam ryby łowiły. - W między czasie wypili po kolejnym kubku, a to, w połączeniu z porządnym i smacznym jedzeniem, sprawiło, że Tias zrobił się nagle senny. Twardo jednak stawał w tępie, jakie narzucił kapitan.
- Teraz wokół stawu już pusto, nikt tamtędy nie jeździ, nie chodzi, a ryby się marnują. Próbowało już kilku łowców, straż miejska, ale niełatwo takiego utopca złapać, to raz, a dwa, że on ma zębiska jak rekin i poszarpać każdego jest gotowy. Nagroda jest za takowego od naszego od naszego Protektora. Mówią, że pięćset srebrnych monet. Niemało, co? Jak myślicie, dalibyście radę?

Kolejny raz napełnił kubki.

Re: [Ulica Płatnerska] Dom Kirkena Tańczącego w Sztormie

8
Gdy starsza siostra przygryzła wargę, Tias uśmiechnął się do niej promiennie.
Gdy kobiety wychodziły, młodzieniec obserwował jak siostry wychodzą. Wiedział w 100% że starsza jest chętna na małe co nieco.
Kolejka za kolejką, robiło mu się coraz przyjemniej, lecz stawał się senny i zaczął myśleć o tym jak wrócić do karczmy w takim stanie.
Po wysłuchaniu Kirkena, łowca zamyślił się.
-W sumie to głównie na stwory lądowe polowałem, ale na wodnego też mogę odpowiednią zasadzkę zrobić. Myślę że dałbym rade.
Wlał w siebie kolejny kielich gorzały i uderzył kielichem o stół.
-Jeżeli mi się uda to będę ci dozgonnie wdzięczny Kirkenie, oraz podzielę się nagrodą z Tobą.
W czasie wypowiedzi Tiasa gospodarz zdążył znów napełnić kielichy.
-Za nasze zdrowie, przyjacielu!

Re: [Ulica Płatnerska] Dom Kirkena Tańczącego w Sztormie

9
Usłyszawszy obietnicę Tiasa, Kirken zachłysnął się. A może to alkohol wpadł tam, gdzie nie powinien? W każdym razie po wszystkim nalał jeszcze hojniej do kubków.

- Ha! Wiedziałem, żeś honorowy człek, że byle kogo pod dach nie zapraszam. Przyjmij mą gościnę! Zostań na noc! Po co masz się tułać po karczmach, wydawać gorsza? Mam wolny pokój, chętnie ci go udostępnię, a jutro z rana możemy przejść się razem na nabrzeże i wypytać rybaków, czy nie potrzebują kogoś dodatkowego. Co ty na to? Będzie ugoda?

Dla podtrzymania atmosfery kolejny raz nalał po kubku, a gąsiorek w zastraszającym tempie tracił swą zawartość. Tias poczuł przyjemne kołatanie w głowie, a sam Kirken lekko się przechylał, to w prawo, to w lewo. Mimo wszystko, wyglądał na bardzo szczęśliwego.

Re: [Ulica Płatnerska] Dom Kirkena Tańczącego w Sztormie

10
- Z przyjemnością skorzystam z Twojej gościny, o ile to nie sprawia kłopotów.
Młodzieniec dawno nie czuł się tak dobrze. Polubił starego kapitana i jego rodzinkę.
- Ano, to niegłupi pomysł by na to wybrzeże jutro rzucić okiem. A co do tego stwora. Postaram się by jego głowa trafiła do twego domu, będziesz mógł ją powiesić na ścianie i opowiadać Historie, jak to dzielnie stawiłeś czoła zmorze z jeziora.
Ostatnie zdanie zakończone zostało głośnym śmiechem obydwóch mężczyzn.

Niestety, Tias poczuł potężne parcie na pęcherz.
-Przyjacielu, przepraszam ale gdzie udać się za potrzebą ? Bo nie ręczę za swój pęcherz, jeżeli szybko tam się nie udam.

Re: [Ulica Płatnerska] Dom Kirkena Tańczącego w Sztormie

11
- Jakie tam kłopoty, to sama radość! Nie zabraknie tu niczego dla mych gości!

Następnie wypił ostatni kubek gorzały i parsknął śmiechem na temat słów o pęcherzu.

- Te drzwi - wskazał za jego plecy - korytarzem prosto i tam wychodek znajdziecie, na końcu. Traficie bez ochyby, wierze w to.

Tias poszedł więc, faktycznie trafiając bez trudu. Wychodek zbudowany był z drewna i z pewnością nie należał do oryginalnej konstrukcji domu. Iriso ulżył swojemu pęcherzowi, co trwało dłuższą chwilę, zważywszy na ilość wypitego alkoholu, po czym skierował się z powrotem ku swemu gospodarzowi.

Kiedy wszedł do pokoju, przekonał się, że Kirken odpłynął. Ledwie trzymał się na nogach, kiedy żona podnosiła go z krzesła.

- Liria, chodź tu i mi pomóż. Vennie, zaprowadź gościa do pokoju.

Liria skrzywiła się, jakby słowa matki zdenerwowały ją, ale polecenie wykonała bez słowa. Obie zabrały ledwie przytomnego kapitana gdzieś w głąb mieszkania, a młodsza z córek skinęła głową na łowcę.

- Proszę, tędy.

Ruszyli schodami na górę. Vennie szła przed nim, miał więc oczy na wysokości jej pośladków, jednak nie wydawało się, by dziewczę kręciło nimi prowokacyjnie, jak to robiła Liria. Kiedy dotarli na górę, przeszli przez cały korytarz, aby zatrzymać się przed ostatnimi drzwiami. Córka Tańczącego w Sztormie otworzyła drzwi i pozwoliła mu wejść.

Pokoi był mały, łóżko i niewielki stolik, ale raczej tyle wystarczy. Zwłaszcza, że jest za darmo.

- Mam nadzieję, że będzie panu wygodnie.

Re: [Ulica Płatnerska] Dom Kirkena Tańczącego w Sztormie

12
Tias nie był w lepszym stanie niż Kapitan, lecz nie stracił umiejętności chodzenia.
Widząc grymas na twarzy starszej córki gospodarza zaśmiał się. gdy na chwile ich spojrzenie spotkało się, puścił jej długie oczko i uśmiechnął się promiennie.
Gdy młodsza córka prowadziła go do jego pokoju, z lekkim uśmiechem spoglądał na jej pośladki.
Wolałby jednak by to Liria go prowadziła. Chciałby znów zobaczyć jej prowokacyjne ruchy i kto wie, może jeszcze tej nocy czekała by go przygoda.
Gdy doszli do pokoju, odpowiedział na słowa Vennii.
-Będzie idealne, przepraszam jeżeli sprawiłem ci kłopot. I dziękuje za gościnę, jeszcze raz.

Re: [Ulica Płatnerska] Dom Kirkena Tańczącego w Sztormie

13
Vennie szybko zamknęła drzwi i oparła się o nie, pozostając w pokoju.

- To ja pana przepraszam. Wpakowałam pana w niezłe kłopoty, choć pewnie nawet nie zdaje pan sobie sprawy, w jak wielkie. Niestety, musiałam inaczej ojciec... On by nie wrócił...

Zawahała się na chwilę, widać było, że znowu zastanawia się w duchu, co robić, co powiedzieć. A potem odetchnęła głęboko. I wyznała prawdę.

- Przepraszam, zacznę od początku. Tato jest chory. Ciągle powtarza, że jest kapitanem, ale w rzeczywistości od kilkunastu lat siedzi w domu. Owszem, niegdyś był szeroko znanym i cenionym wojownikiem i dowódcą Czarnego Feniksa, jednego z największych statków, które krążył po tych morzach. Pływał po odległych wodach i przywoził z nich niesamowite skarby i łupy. Dlatego dom jest tak bogato ozdobiony, jakby to jakiś szlachcic tu mieszkał. Odwaga granicząca z brawurą, szczęk mieczy i morze, to był jego żywioł. Tato śmiał się ze sztormów, wpływał w nie i zawsze wychodził z nich zwycięsko i bez szwanku. Ale w końcu los się odwrócił.
Dziś powiada się, że był to najsilniejszy sztorm w dziejach Herbii, zesłany przez bogów, by ukarali ojca za zuchwałość. Jak było naprawdę, tego nie wiem. Faktem jest, że jego łódź rozsypała się w drzazgi. Wszyscy na pokładzie zginęli, poza nim samym. Nawet nasz brat, Girion. Miał wtedy szesnaście lat, był z nas najstarszy.
Ojca znaleźli rano na brzegu morza. Początkowo wszyscy myśleli, że jest martwy, ale po prostu oddychał bardzo płytko. Obudził się po tygodniu. Sztormu ani wypadku nie pamiętał. Najmowaliśmy różnych lekarzy, znachorów, specjalistów z daleka, aby wyjaśnili, co mu się stało. Nikt jednak nie wiedział, a na czarodzieja stać nas nie było. Tłumaczyliśmy mu, co się stało, początkowo nie wierzył, płakał i zamknął się w sobie. Później trochę mu się pogorszyło i jakby całkiem zapomniał. Teraz wierzy, że cały czas jest kapitanem, że jego syn wypłyną w morze i wróci niedługo z ładownią pełną bogactw, a i on może znów pożegluje w stronę zachodzącego słońca. To my mu to wmówiłyśmy, bo ciągle wypierał ten wypadek z pamięci. Przez to wszystko nawet nie odwiedza grobu Giriona...


Westchnęła głęboko, walcząc z ochotę, żeby się rozpłakać. Wygrała na szczęście i kontynuowała opowieść.

- Co gorsza, wymyśla sobie coraz więcej rzeczy. Pewnego razu namówił grupkę marynarzy ze starej Kerońskiej kogi, że nazajutrz wypływa w rejs do Ukr-Hun, żeby po stronie Zakonu Sakira wziąć udział w walce z Orkowymi piratami. Jak mówiłam, jego imię było szeroko znane, a rzecz miała miejsce niedługo po wypadku, więc zgodzili się na porzucenie swego poprzedniego kapitana. Wszystko to była bzdura, ale kiedy go znalazłam, już dobili targu, a ich macierzysty statek znikał za horyzontem. Nie pomogły tłumaczenia o chorobie, uważali, że ojciec celowo ich nabrał, zażądali więc rekompensaty. Jeden chciał mnie i Lirie, drugi życia taty. W końcu mama oddała im naszyjnik pełen szafirów, który dostała od ojca po którejś z wypraw. Wart był tyle, co nowa, szybka łódź, ale nie było wyjścia. Mama zniosła to ciężko, ale i tak wykazuje się niesamowitym hartem ducha i wytrwałością. Co gorsza, tato nie ustaje w wymyślaniu różnych bajek dla kolejno spotkanych ludzi. A pan dodatkowo na niego zadziałał, bo wyglądem nieco przypomina pan Giriona, a wiekowo powinniście być mniej więcej rówieśnikami. Gdyby tylko żył...
Słyszałem, że rozprawialiście o jakiejś pracy dla pana. Nie wiem, o czym ojciec mógł mówić, ale obawiam się, że to zwykła blaga, że nie ma w tym grosza prawdy, a pan niepotrzebnie się nastawił na zarobek. Dlatego przepraszam, to wszystko moja wina.


Po skończeniu monologu spuściła głowę i przez chwilę patrzyła na swoje buty. A potem uniosła oczy i ich wzrok spotkał się.

Re: [Ulica Płatnerska] Dom Kirkena Tańczącego w Sztormie

14
Po wysłuchaniu opowieści Vennii, Tias nie wiedział co powiedzieć.
- Dasz mi chwile bym pomyślał ?
Spytał i nie czekając na odpowiedz podszedł i zaczął obserwować co się dzieje za oknem.

Zrobiło mu się strasznie żal tych ludzi. Tragedia jaka ich spotkała, odcisnęła strasznie piętno na nich.
W jego umyśle toczyła się walka. Walka pomiędzy żądzą pieniądza a chęcią pomocy.
Stał jeszcze przez dłuższą chwile w zamyśleniu, po czym odetchnął głęboko i odwrócił się w stronę Córki gospodarza. Na jego ustach widniach uśmiech.

- Strasznie wam współczuje.
Rzekł po czym podszedł do Vennii i położył dłoń na jej ramieniu.
- Skoro powiadasz że jestem podobny do waszego brata. Może będę w stanie jakoś wpłynąć na Twojego Ojca.
Spojrzał w jej oczy pełne łez i otarł jedną która zdołała spłynąć.
-Nie martw się, wszystko będzie dobrze. Zrobię wszystko co w mojej mocy by wam pomóc.

Re: [Ulica Płatnerska] Dom Kirkena Tańczącego w Sztormie

15
Vennie spojrzała na niego, a kiedy położył jej rękę na ramieniu, zadrżała. Przez chwilę stała nieruchomo, po czym odzyskała głos.
- Jak? Jak chcesz pomóc? Ojciec święcie wierzy, że ma dla ciebie pracę. O czym rozmawialiście? Co od ciebie chciał? Nie chcę, żeby wciągnął pana w coś głupiego, bo w końcu ktoś może stracić cierpliwość.

Opanowała się i starła łzy z oczu. Znowu była zagadkową, trudną do odgadnięcia dziewczyną. I znowu jej spojrzenie nie wyrażało niczego, poza ciekawością.

- Obawiam się też, że ojciec zechce was zatrzymać przy sobie. To nie będzie dobre, ani dla niego, ani dla pana. Jeżeli jego choroba się pogłębi... Może być naprawdę źle. I może też... No może chcieć pana pożenić z którąś z nas. To już się zdarzało, że szukał dla nas mężów, a choć nasz majątek kurczy się szybko, to wciąż nasza rodzina znaczy nieco w tym mieście, dlatego chętnych nigdy nie brakowało.

Perspektywa ślubu z Vennie lub Lirii mogła zaskoczyć.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Port Salu”