Karczma „Pod Trytonem"

1
Osadzona w ciasno zabudowanej dzielnicy rzemieślniczej karczma stoi pomiędzy zakładem rymarskim, a kramem bednarza. Szyld, na którym wymalowano trytona liczył sobie ładnych kilkadziesiąt lat, morskie powietrze i czas odcisnęły na nim swoje piętno i teraz w niewielkim stopniu rzeczywiście przypominał humanoidalnego stwora z morskich głębin, na którego cześć karczmę nazwano.Wewnątrz panuje zaduch, w powietrzu unosi się odór przypalonego tłuszczu, dymu z fajek i delikatna woń pleśni, pochodząca z gnijących desek lokalu. W tej strefie klimatycznej niemal wszystkie budynki wykonane z drewna nieustannie podlegały renowacji, gdyż wilgotność powietrza była zbyt duża.


Tias spokojnie popijał sobie z cynowego kufla kolejne piwo. Było to drugie dzisiejszego dnia, a południe minęło jakiś czas temu. W lokalu nie było zbyt wielu gości. Ot, kilku lokalnych rybaków, paru przedstawicieli lokalnych cechów i, oczywiście, lokalnych pijaczków, nieodłącznego elementu tutejszej okolicy. Sama karczma nie miała wybitnie dobrej opinii, ale była względnie niedroga, a w piwie nie widać było drożdży.

Mężczyzna zażywał tu chwili spokoju, bo kto wie, dokąd poniesie go dalej? W którą stronę się uda? Skąd zawieje zew przygody? On sam pojęcia nie miał. A kiedy tak spokojnie poddawał się rozmyślaniom, naprzeciw niego ktoś się usadowił.

Jegomość ubrany był w obszerny kaftan podszywany foczym futrem, sam też zajmował dość dużo miejsca. W dłoni trzymał róg pełen piwa i patrzył na Tiasa małymi, świńskimi oczyma. Policzki miał obwisłe, a włosy rzadkie. Za pas zatknął niewielki toporek. Wyglądał na pewnego siebie

- Nietutejszy, hę? - zagadnął go.

Re: Karczma "Pod Trytonem"

2
Po kolejnym bezrobotnym dniu, Tias znów siedział w karczmie chlejąc miejscowe piwo i myśląc o tym że jak najszybciej musi zarobić, bo te 50 monet na długo mu nie starczy.
Wciąż nie mógł przyzwyczaić się do zmiany temperatury.
Gdy na zewnątrz panowały bezlitosne wiatry i chłody, w środku było gorąco jak diabli.
Wszędzie śmierdziało zapijaczonymi mordami i wszechobecną pleśnią. Z początku nie mógł się przyzwyczaić do tego smrodu, choć na Archipelagu bywało gorzej.

A piwo także miało większego kopa, niż na archipelagu, więc łowca pijąc drugie z rzędu, zaczął czuć przyjemne zawirowania w głowie. I miał ochotę na więcej.

Gdy obcy zwrócił się do Tiasa, ten odwrócił się z wolna w jego stronę z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Jak na to wpadłeś, Przyjacielu ? Aż tak to po mnie widać ?

Re: Karczma "Pod Trytonem"

3
- Ha! - Krzyknął mężczyzna z bijącą od niego, niezachwianą pewnością siebie. - Jasne, że widać. Nie wiem, skądeście przybyli, ale widać, widać, żeście nietutejszy. Czego to szukacie w naszym wspaniałym, tfu, mieście?

Charakterystyczne splunięcie oznaczać mogło tylko jedno - Salu było jego domem, który kochał i nienawidził jednocześnie. I Tias mógł go zrozumieć, w tym pochmurnym, zimnym, surowym miejscu nie było zbyt wielu rzeczy, które można pokochać. Klimat był paskudny, ludzie ponurzy, większość karczem obskurna, a panny wszeteczne drogie niepomiernie, jak na swój wygląd. Dlatego zachowanie nieznajomego niemal nie dziwiło. Niemal, bo dosiadanie się do obcych bez powodu, zazwyczaj jednak miało jakiś powód.
Tymczasem o dach i szyby zaczął bębnić deszcz. Wnioskując z roznoszącego się po pomieszczeniu dźwięku, całkiem spory.

- Na sztorm idzie. A, cholera, nie jest dobrze, nic się nie ułowi.
- O wa, jeszcze na straty pójdzie, bo kutry poniszczy.
- Do rzyci z tym wszystkim.


Ot, takie rozmówki prowadzili siedzący w lokalu mężczyźni. Tutaj widac było codzienne trudy mieszkańców tych rejonów Herbii.

Nagle otworzyły się drzwi, a do środka weszło niewysokie, drobne dziewczę z płaszczem na ramionach i kapturem na głowie. Rozglądała się chwilę po lokalu, aż wzrok jej padł na stolik Tiasa. Zgrabnie przebrnęła przez całą salę i stanęła przy nich.
- Tato, prosiłam cię, żebyś tu nie przychodził. Chodźmy, wracajmy do domu.
Rozmówca wyszarpnął się i warknął na nią:
- Nie jestem dzieckiem, żebyś mną rozporządzała, smarkulo!

Dziewczę spojrzało w oczy młodzieńca. Miała zielone oczy i kasztanowe, falowane włosy. Usta miała wąskie, nosek drobny, jak ona sama, a uśmiech, zażenowania i smutku, bardzo ładny.

- Tato, proszę, wracajmy...

Re: Karczma "Pod Trytonem"

4
Łowca widząc zachowanie nieznajomego, przypomniał sobie że tak samo traktował Erole.
Też nienawidził tego miasta ale także je za coś kochał.

-Ja ? Ja jestem prostym łowcą, szukającym roboty.
Uniósł kufel w stronę nieznajomego
- Zwą mnie Tias, a jakie jest twoje miano ?
Spytał się z uśmiechem, zderzając swój kufel o jego.

Trochę się zaniepokoił zbliżającym sztormem, ale może chociaż to mu pomoże w znalezieniu jakiegoś zarobku. Gdy młoda dziewoja weszła do karczmy, Tias od razu zwrócił ku niej swój wzrok.
Po sprzeczce poklepał nieznajomego po ramieniu.
-Przyjacielu, dzisiaj może jednak naprawdę ci starczy ? Jutro też jest dzień, a na dodatek ja stawiam.
Mówiąc to z uśmiechem puścił oko do dziewczyny. W jakiś sposób go zaciekawiła i chciał jej pomóc.

Re: Karczma "Pod Trytonem"

5
Mężczyzna skrzywił się i pokręcił głową.

- A dajże spokój, ledwiem zaczął, a ta już chce mi odebrać tą jedyną przyjemność. Ja zwę się Kirken Tańczący W Sztormie, a tą tu panną się nie przejmuj. Do domu, Vennie, ale już! Nie trza nam tu baby, kiedy chłopy rozprawiają!

Vennie zdjęła z głowy kaptur, uwalniając burzę włosów, którym udało się uchować od deszczu. Zamknęła na chwilę oczy, jakby szukała w głębi siebie cierpliwości, by nie wybuchnąć krzykiem. Tias zauważył, że dziewczyna nie może mieć więcej, niż dwadzieścia lat.

- Tato, mama w domu martwi się, kiedy tak sam wychodzisz. Chodź, w domu czeka obiad. Proszę.
- Powiedziałem: nie! Kobiety nie będą wydawały mi rozkazów. Jestem kapitanem, do cholery jasnej! Filian! Dawaj jeszcze po antałku dla mnie i mego nowego kompana! Ale żywo!


Ludzie zerkali przez ramiona, patrząc dziwnie na Kirkena. Vennie zaciskała pieść pod stołem, walcząc wyraźnie ze sobą.

- Dobrze - rzekła w końcu. - A może zamiast wydawać pieniądze po karczmach, zaprosisz swojego towarzysza do domu? Dasz mu posmakować tej swojej nalewki, zje z nami obiad, co ty na to?

Uparty rozmówca spojrzał na młodzieńca pytająco.

- Może to i nie jest głupi pomysł. Panie Tias, co rzekniecie? Dacie się zaprosić na wypitkę w przyjemniejszych warunkach? Może i jakąś robótkę będę miał dla was, skoro prawicie, żeście łowca i szukacie pracy.

Re: Karczma "Pod Trytonem"

6
Tias siedziała zdumiony, oczarowany urodą Vennie.
Gdy Kirken wspomniał o tym że jest kapitanem, w umyśle łowcy zakiełkowała myśl o robocie.
- Miło cię poznać Kirkenie.
Rzekł z uśmiechem po czym spojrzał na Vennie.
Podobała mu się propozycja dziewczyny, oraz jej upór.
-Jeżeli nie sprawi to problemów, to chętnie. Przyda się trochę domowej atmosfery.

Re: Karczma "Pod Trytonem"

7
- Ha! - powtórzył swój okrzyk Kirken. - Tedy ustalone! Zapraszam do siebie, nie zabraknie ni jadła, ni napitku, będziecie radzi!

Jednym haustem opróżnił kufel i huknął o stół. Uśmiechał się szeroko, kiedy wstał, szurając krzesłem.

- Filian, jednak obejdzie się bez antałka. Rozliczym się jutro, dobra? Wiesz, stara w domu czeka, zaraz będzie awantura, znasz ją, dyć to twoja kuzynka. Ha! Wiedziałem, żeś swój chłop. Bywaj tedy, bywajcie ludziska! Chodźmy, chodźmy, panie Tias!

W ten oto nagły i niespodziewany sposób, Tias Irisio wyszedł z karczmy do domu Kirkena Tańczącego W Sztormie.

Re: Karczma "Pod Trytonem"

8
Kiedy Tias przekraczał próg karczmy, na dworze zapadł już zmierzch. Pochodnie paliły się na ulicy co kilka kroków, dając słabe, ale jednak oświetlenie. Tylko dzięki temu znalazł drogę z domu, w którym chwilowo kwaterował do przybytku, w którym poznał Kirkena i jego córkę.

Wewnątrz było dość tłoczno, prawie wszystkie stoliki były już zajęte, a dym z paleniska i fajek unosił się w powietrzu, przemieszany z wonią potu i starego tłuszczu. Wypatrzenie samotnej dziewczyny w tym tłumie nie mogło należeć do zadań łatwych. Szczególnie, że nie miał pojęcia nawet, jak panna była ubrana.

Re: Karczma "Pod Trytonem"

9
Nie mogąc znaleźć Vennii, Tias zaklnął cicho pod nosem i zaczął przeciskać się przez tłum.
Dotarł do karczmarza i rzucił mu na stół 5 monet.
-Była tu córka Kirkena, Vennia ?
Czekając na odpowiedz karczmarza łowca ściągnął opaskę z oka i dalej szukał Venni.

Re: Karczma "Pod Trytonem"

10
Karczmarz szybko sprawdził monety i ukrył je pod ladą.
- Nie, nie widziałem jej tutaj od waszego ostatniego przybycia, kiedy to wyszliście z nią i tym świrem, Kirkenem.

Po tych słowach stracił zainteresowanie Tiasem. W lokalu tymczasem robiło się coraz głośniej i burzliwiej. Mieszkańcy śpiewali sprośne piosenki, prostytutki kokietowały mężczyzn w chęci zarobienia. Chyba nie było to miejsce, w którym Vennie mogłaby spędzać wolny czas.

Iriso nie miał zbyt wielu pomysłów, gdzie szukać dziewczyny. A może wróciła już do domu? Może spokojnie kładła się spać? Nie znał zbyt dobrze miasta, nie tak, jak ona na pewno. Poczuł, że ogarniają go wątpliwości, ale i niepokój. Nie wiedział, co zrobić. A przecież nie mógł po prostu tu zostać.

Re: Karczma "Pod Trytonem"

11
-Dzięki za informacje.
Rzekł zawiedziony Tias, i ruszył ku drzwiom karczmy.
Co prawda to prawda, nie wiedział do końca gdzie iść, lecz nagle zaświtała mu pewna myśl.
Zaczepił z uśmiechem najtrzeźwiej wyglądającą osobę.
- przyjacielu, którędy dojść na cmentarz ?
Vennia mgła być na grobie brata. Jeżeli tam jej nie będzie to wróci do Domu Kirkena.

Re: Karczma "Pod Trytonem"

12
Mężczyzna obrócił się i popatrzył dziwnie na Tiasa. Po chwili pokręcił głową i dopiero zaczął mówić.

- Cmentarz? O tej porze? Coście, powariowali, czy jak? Niby cmentarz otwarty, ale po co tam chodzi po nocy? To miasto i tak jest przykre. No, ale dobra, wasza wola. Widzicie, jak wyjdziecie z karczmy, to musicie iść w dół, ulicą karczemną, potem do nadportowej, na nadportowej w prawo, a potem przy kaplicy Ula w lewo, wejdziecie na... Na jaką ulice? Na rymarską! I rymarską do końca, do murów miejskich, w murze będzie furta pilnowana przez dwóch strażników. Zwykle problemów nie robią, bo jest przyzwolenie na nocne szwendanie się po cmentarzu, ale w razie czego rzućcie im po monecie i powinno wystarczyć. No i tyle. Nie, nie wygłupiajcie się, nie musicie nic stawiać. Nie mam zamiaru zasnąć dziś pod stołem. Swoje wypiłem. Pamiętajcie mnie przy kolejnej okazji.

Tias podziękował skinieniem głowy i wyszedł. Choć droga, którą mu podano nie była taka znowu łatwa, zapamiętał ją. Ruszył na cmentarz.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Port Salu”