Re: Mieszkanie Avrala

16
A jednak sprawdziło się pierwsze z podejrzeń Avrala. Przechodzień. Kłopoty. I to, co gorsza, nawet nie zwykły przechodzień, a przechodzień w postaci przedstawiciela miejskiej straży Portu Salu. Jeszcze większe kłopoty.

- Co tu się dzieje?! Co to za hałasy?! - Nalane, wciśnięte w pozbawiony ozdób hełm oblicze strażnika wsunęło się do mieszkania przez wybite okno, lustrując uważnie pomieszczenie. Wobec braku natychmiastowej odpowiedzi mężczyzna chciał zastukać w szybę. A że była wybita, to po chwili zastanowienia zastukał we framugę. - Halo! Halo, żądam natychmiastowych wyjaśnień! Co to za burdy?

Cóż, wybite okno, nadtłuczony i kołyszący się jeszcze żyrandol, dywan i wielkie księgi zachlapane krwią, nieprzytomna, cuchnąca ohydnie, (na domiar złego jeszcze pokaleczona) żebraczka, a przed chwilą dzikie wrzaski, które musiały słyszeć nawet dzikusy z Thirongadu... To w oczach strażnika jakoś nie przemawiało na korzyść pana Lithencoxa.
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Mieszkanie Avrala

17
Świetnie! Po prostu świetnie! Żebracze kurwisko ściągnęło na nekromantę spojrzenia mieszkańców Salu. Zaczęło się od strażnika, ale Lithencox był pewien, że na tym nie koniec i zainteresowanych całą awanturą było znacznie więcej, o ile nie cały Port! Cóż, nieprzytomne na ziemi dziadostwo i krew na ręce przemawiały raczej za istną sceną morderstwa niżeli zwykłego wypadku niezdarnej sieroty nie mniej trzeba było się jakoś z tego wytłumaczyć.

- Ta baba! - Avral pokazał na leżące na ziemi ścierwo - wybiła szybę i wtargnąwszy do domu, rzuciła się na mnie usiłując zabić! - nekromanta musiał tłumaczyć się szybko, nie było czasu na wyjaśnienia a to co powiedział przed chwilą było pierwszym co wpadło mu do głowy i patrząc na sprawę obiektywnie to faktycznie nie minął się z prawdą, no może trochę... - zażądała ode mnie muszelek, bo jeśli nie to ugryzie mnie i zarazi tą swoją śmiertelną chorobą, a później, cytując wypruje mi wszystkie flaki! Chora kobieta, wystraszony rzuciłem mieszek z monetami a ona podskoczyła i huknęła głową o podłogę padając na ziemię nieprzytomna, co to za ludzie! - westchnął Avral udając wielkie zestresowanie całą sytuacją - Teraz może Pan ją zabrać i zająć się w odpowiedni sposób, mam nadzieję, że za nękanie porządnych obywateli spotka ją zasłużona kara - spojrzał na mężczyznę wzrokiem, który raczej nie znosi sprzeciwu i jasno daje do zrozumienia, że strażnik powinien zabrać nieprzytomne dziadostwo z nekromanckiej podłogi i wyjść grzecznie zamykając za sobą drzwi, w lepszym przypadku okno.

Re: Mieszkanie Avrala

18
- Taaak? Tak było? To się jeszcze okaże! - Strażnik najwyraźniej nie zamierzał dać Avralowi tak łatwo spokoju i przyczepił się jak ten rzep do psiego ogona. - To, mój panie, wyjdzie wszystko w śledztwie! - Oho, zaczynało się robić poważnie. - "Podskoczyła i huknęła głową o podłogę", tiaa? Podskoczyła? I o podłogę? To czego żyrandol wam się buja i brzęczy, że na ulicy słychać, a szkło się z niego sypie, hę? Zastanówcie się dobrze! "Rzuciłem mieszek z monetami"? Jakoś nie widzę przy ofierze żadnego mieszka, za to u waszego paska, owszem! - Przy "ofierze". No ładnie... Szybko poszło ustalenie, kto tu jest stroną poszkodowaną. - Jak to więc było z tym mieszkiem, zastanówcie się no!

Stróż prawa był bardzo gorliwy, bardzo obowiązkowy i chyba bardzo spragniony sensacji. Jakby to mało sensacji było na Północy. Jakby nie mógł sobie pojechać do Morlis, pod Wieżę, i tam szukać wrażeń, zamiast nachodzić ludzi w ich własnych domach.

- Coś się plączecie w tych kłamstewkach, a ja już znam takich jak wy, oo, znam doskonale! A może to wasza własna matka, nad którą się znęcacie, ha? A może nawet już ją zabiliście?!
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Mieszkanie Avrala

19
Stróż prawa, stróżem prawa, ale przecież nawet nieumarli mają swoją cierpliwość, która kiedyś z całą pewnością się im skończy, to też nie dziwota, że nekromanta był na skraju wytrzymałości i już zaciskał pięści na swoim kosturze co by huknąć tego idiotę prosto między oczy. Musiał też pamiętać o tym, że jeżeli wieść o martwym strażniku rozniesie się po okolicy to cała rzecz działa się w jego mieszkaniu a przecież zwykła starowinka pod postacią rozkładającej się żebraczki nie byłaby w stanie zgładzić tego nieroba, który najwidoczniej szukał guza.

- Słuchaj no! - zaczął oficjalnie i pomaszerował w kierunku stróża - Nie jesteś od tego by prawić mi kazania, czy przesłuchiwać mnie na posterunku. - Lithencox wymierzył do mężczyznę swoim kosturem, rzucając przy okazji na niego zaklęcie "Pech". Profilaktycznie, w razie, gdyby ten cieć chciał zaatakować, Avral miał teraz stuprocentową pewność, że matoł chybi i atak zakończy się niepowodzeniem. - Albo zabierzesz tę starą kurwę z mojej podłogi i grzecznie odejdziesz, albo naprawdę szukasz guza, matole! - powiedział i stuknął mężczyznę w ten jego hełm, aż mu tam w środku najprawdopodobniej zadzwoniło. Zachowanie to mogło być naprawdę niemądre, ale patrząc na to z drugiej strony, najlepszą formą obrony w niektórych sytuacjach może być tylko i wyłącznie atak. - Jeśli w tej chwili się nie oddalisz to rzucę na dusze Twoich zmarłych przodków takie klątwy i cierpienia, że będą mieli Tobie to za złe nawet gdy zejdziesz z tego świata, a zaręczam Tobie, że będą chcieli się zemścić, już teraz są za Tobą i wyczuwam ich złą, pełną nienawiści do Ciebie aurę! - odparł mierząc niezdarnego i dociekliwego strażnika swoim chłodnym, nieznoszącym sprzeciwu spojrzeniem.

Re: Mieszkanie Avrala

20
- Zdziwisz się pan, bo właśnie od tego jestem! O, czekaj pan! Czekaj! - Dzielny stróż prawa przelazł przez wybite okno, w odpowiedzi na stuknięcie kosturem grożąc gospodarzowi nie tylko palcem, ale i dzierżoną w dłoni halabardą.

Strażnik trochę jeszcze Avrala postraszył, ale w końcu uległ. Chyba przeląkł się na słowa o zmarłych przodkach, bo pobladł okropnie. Zaczął kląć na nekromantów i w ogóle wszystkich tych obrzydliwych czarowników, których nie można palcem tknąć, a są jak szarańcza, jak wszy i jak wrzody na rzyci. Potknął się, usiłując podnieść żebraczkę (pewnie za sprawą tego "Pecha"). Wściekł się, kopnął szafę. Napluł Lithencoxowi na dywan (ten drogocenny dywan!), złapał obdartą kobiecinę za kołnierz i wywlókł z mieszkania. Drzwiami.

Poza smrodem i bałaganem w mieszkaniu Avrala zostało po żebraczce jeszcze coś. Coś, co musiało wypaść jej spomiędzy licznych części odzienia, z których jedna była brudniejsza od drugiej. Coś, czego nekromanta na pewno się nie spodziewał. Coś, czego w pierwszej chwili wolał nawet nie dotykać, lecz ciekawość zwyciężyła...

Mała buteleczka o grubych ściankach z kryształu mieściła w sobie dosłownie jedną kropelkę bladoróżowego płynu. Po jej odkorkowaniu Lithencox poczuł czarowną i upajającą woń - nie mogło być to nic innego, jak tylko jakieś niezwykłe, elfie pachnidło. Od razu znać, że zaklęte. Skąd, na bogów, cuchnąca kobieta z ulicy miała coś takiego? Co z tym robiła? I czy zamierzała użyć tego, by niecnie uwieść urodziwego nekromantę...? Och, strach pomyśleć.
Spoiler:
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Mieszkanie Avrala

21
Avral nie miał na co czekać, perfumy z każdą kolejną sekundą od otwarcia butelki roznosiły swój zapach po pomieszczeniu a to był niezawodny znak, że parują co za tym idzie robi się ich coraz mniej. Zamknął szybko buteleczkę i schował ją do swojej szaty, skoro to małe cudo, taka niewielka jego ilość, wydawała z siebie taki przyjemny zapach, to z całą pewnością mogłyby się one mu przydać w przyszłości. Nekromanta wzrokiem odprowadził strażnika i nieprzytomną kobietę, tym razem udało mu się uniknąć skandalu i zachować jakoś twarz. Sprawa chyba ucichnie, ale Lithencoxa zaniepokoiło to, że wieści rozniosły się już chyba po całym Salu, wyssane z palca, ale mimo wszystko szkodliwe dla jego wizerunku. Szybko będzie musiał coś z tym zrobić, póki nikt nie mówi jeszcze o nim jako o złu koniecznym, gdy złe wieści szybko się rozchodzą, nic nie stanie na przeszkodzie kolejnym plotkom, które mogą pociągnąć za sobą kolejne konsekwencje, tym razem i prawne.

Avral wziął swoje księgi zbryzgane krwią i zamknął je wpatrując się jak rozlana krew powoli wchłaniana jest przez czarnomagiczne tomy, szkoda tylko, że dywanu już nic nie uratuje i na zawsze pozostanie w nim plama, cienka kałuża krwi, której wielkie Lithencoxowe tomiszcza nie wchłonęły.
- Eh... trzeba będzie sprawić sobie nowy - rzucił pod nosem biorąc głęboki oddech i klękając przed dywanem zaczął go zwijać odkrywając ukryte pod nim deski, które pierwszy raz od wielu lat miały okazję by zaczerpnąć trochę świeżego powietrza.

Re: Mieszkanie Avrala

22
Zniszczony dywan, wybita szyba, zszargane nerwy i prawdopodobnie naruszona dobra opinia wśród sąsiadów - tak krótkie spotkanie, a tyle przykrych konsekwencji. A przecież mogło się okazać, że na tym jeszcze nie koniec...

Tymczasem reszta dnia minęła Avralowi już we względnym spokoju, pomijając może fakt, że przez zniszczone okno raz po raz zaglądał ktoś z zaciekawionych przechodniów, do tego wpadały przezeń wszystkie zapachy i odgłosy ulicy. Jedne i drugie często niezbyt przyjemne w odbiorze. No i ten irytujący, a w dodatku zimny wiatr, rozrzucający po pokoju pergaminy pokryte ponurymi symbolami... Okolice Salu nigdy nie słynęły ze specjalnych upałów, ale tego dnia chłód był wyjątkowo dokuczliwy. Pod wieczór zaczął prószyć drobny śnieg.

Noc rozsypała już po niebie tysiące gwiazd, gwar ulicy ucichł i wszyscy co bardziej porządni obywatele poukładali się już w łóżkach, by zaznać choć trochę odpoczynku, nim kur zapieje i znów trzeba będzie zabrać się do pracy. Tylko Lithencox jeszcze nie spał. Ktoś obiecał mu przecież wizytę... A czas mijał i mijał. Wreszcie zaczął rozważać rychłe zakopanie się pod pierzyną (tam przynajmniej nie wiałoby mu tak po nogach!), poważnie wątpiąc już w przybycie tej smarkuli ze świątyni... I wtedy usłyszał nieśmiałe stukanie kołatki u drzwi.
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Mieszkanie Avrala

23
Avral przysypiał już powoli siedząc przy swoim stoliku i podpierając głowę ręką. Jego głowa stawała się coraz cięższa i cięższa, aż w koncu na równe nogi postawiło go ciche stukanie do drzwi. Chrząknął i ruszył w kierunku z którego dobiegł dźwięk, wyciągnął zasuwy chroniące go przed niechcianą wizytą złodziei, ale to chyba nie miało w tej chwili większego sensu patrząc na wybte okno przez które wciąż do środka wdzierał się wiatr.

Drzwi skrzypnęły cicho a nekromanta przetarł oczy, nie widział dokładnie kogo ma przed sobą, choć wszystko podpowiadało mu, że będzie to ten upragniony i spóźniony gość, cóż lepiej późno niż wcale , jak to mówią... Postać stała w mroku, ledwie widoczny zarys sylwetki pozwolił mniej więcej oszacować wzrost postaci, mogła mieć ona góra kilkanaście lat, lub w gorszym przypadku mogła być też karłem...

- Dzień... Wieczór - powiedział pół przytomny Avral po czym puknął się w głowę i naprawił szybko błąd, który nie powinien zdarzać się osobom oczytanym, a już na pewno nie Lithencox'owi - Dobry Wieczór, w czym mogę pomóc? - zapytał z uprzejmością, swoją drogą rzadko u niego spotykaną. Jednak mając na uwagę wszelkie możliwości, jego oczy mogły mu już płatać figle i z pozoru krucha istota mogłaby być naprawdę rosłym mężczyzną a jak wiadomo "czasem w lampe dostać można".

Re: Mieszkanie Avrala

24
Stojąca u drzwi istota dygotała z zimna. Przestępowała z jednej chudej nogi na drugą, stukając o próg ciężkimi chodakami. Jej czarne warkocze o niezbyt imponującej długości (i czystości) podskakiwały śmiesznie, targane przez szalejące na dworze wietrzysko.

- Mogę wejść? - wyszeptała z wahaniem postać i Avral rozpoznał w niej swoją małą znajomą ze świątyni. Okrywała się jakąś przydużą, szarą kapotą, pewnie należącą do jej ojca. Wydawała się drobniejsza, niższa niż poprzednio. Chyba dlatego, że kuliła się i garbiła z zimna. - Mogę? No wpuść mnie! - syknęła już odważniej, może nawet bezczelnie... - Ale dziura! Myślałam, żeś lepiej się urządził. Czemu masz wybite okno?
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Mieszkanie Avrala

25
Avral spojrzał na biedne dziewczę, musiało być jej niesamowicie zimno, cóż więc pozostało mu innego, jak wpuścić dziewczynkę do środka?

- Wejdź... - powiedział z obojętnością godną człowieka, który w swoim życiu widział już wszystko. Przez jego głowę przebiegło naraz kilka myśli, ale najbardziej zaciekawiła go ta, dlaczego małolata pojawiła się dopiero późnym wieczorem pod jego drzwiami, w dodatku bez asysty ojca? Lithencox czuł, że mogą być z tego poważne kłopoty, ale marznące nieszczęście stojące pod jego domem, było zbyt rozczulające, nawet jak na nekromantę, by pozwolić jej marznąć dalej. Spojrzał na okno i bez namysłu odpowiedział na pytanie dziewczynki - Przeklęte mewy! Biednemu zawsze wiatr w oczy a te jak nie srają po dachach to wybijają ludziom okna! - odparł kręcąc przy tym głową z udawanym oburzeniem - Rozbierz się i siadaj! - odpowiedział grzecznie, choć lekko rozkazującym tonem - Przygotuję herbaty! - Ta... herbaty, Lithencox miał do niej słabość i co tu dużo mówić, w mieście portowym, zawsze miał do niej niemalże nieograniczony dostęp!

Nekromanta ruszył w kąt pomieszczenia, do kuchni, która choć nie była elegancka to świetnie spełniała swoje zadanie. Nastawił wodę na paleniskiem dosypując do niej odrobinę suszu, nie był skąpy. Herbata była zwyczajnie mocna i nie był pewny jak małoletnie dziecko może na nią zareagować.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Port Salu”