[Przedmurze] Chram Usala

1
Obrazek
W całej Herbii chyba tylko w porcie Salu można natrafić na taką świątynię. Chram Usala! Na dźwięk tych dwóch niepozornych słów pochodnie same zapalają się Sakirowcom w dłoniach. Ale tu Zakon nie ma wpływów. Na szczęście?[/akapit]

Chram jest zlokalizowany w dogodnym dla kapłanów boga zmarłych miejscu, to jest przy cmentarzu złodziei. Miejscu „ostatniego spoczynku” dla skazanych na śmierć, więźniów, wszelkiej maści degeneratów oraz plebsu, którego nie stać na pogrzeb na cmentarzu miejskim znajdującym się dwadzieścia minut drogi stąd, również poza murami miasta.

Sama świątynia jest iście okazała i nie powstydziłoby się jej żadne bóstwo, a już na pewno nie Usal, którego wyznawcy chowali się wcześniej po jaskiniach i piwnicach. Duży murowany budynek kryty drewnianą dachówką poprzebijany jest ogromną ilością małych okienek, przez które wpada światło, oświetlając wielki pomnik pana mroku znajdujący się centralnie w głównym pomieszczeniu budynku. Wokół niego są porozstawiane drewniane ławki, na których można spotkać ludzi, którzy przyszli porozmawiać ze swoimi zmarłymi, zapalić im symboliczny ogarek i zapłacić grosik Usalowi za opiekę nad miastem. Wszędzie też krzątają się kapłani w ciemnych strojach z kapturami zarzuconymi na głowę. Co rusz wchodzą i wychodzą do i z pomieszczenia, które znajduje się na tyłach świątyni. Ludzie gadają, że pod tym budynkiem znajdują się ogromne katakumby, a kto raz tam wejdzie, przepada bez śladu. Ale... to pewnie tylko bajania starych bab.


EMPEREL Przejście zamknęło się ze zgrzytem kamiennych cegieł a pomieszczenie wypełnił teraz zgoła inny dźwięk. Metal tarł o metal. Zbroje budziły się do życia. Stojące początkowo w niby losowo wybranych miejscach przy ścianach pomieszczenia, na pierwszy rzut oka zdawałoby się puste, teraz stawiały kroki w stronę grupy, dobywały mieczy z pochew u pasa. Było ich dziesięciu. Emperel domyślił się że nie są to puste skorupy. W środku pewnikiem znajdowali się nieumarli. Jaki budynek taka ochrona...

Serpico wyciągnął rękę przed siebie i wypowiedział szybko kilka niezrozumiałych słów. Nieumarli rycerze zatrzymali się w pół kroku z nadal wyciągniętą bronią gotowi w każdej sekundzie do ataku. Staruch podszedł do stojącego najbliżej żołnierza i położył mu rękę na głowie. Ten natychmiast się wyprostował, schował miecz i ruszył w kierunku schodów a kapłan obrócił się w kierunku gości z uśmiechem na twarzy.

- Aaa... Nie ma to jak w domu... Nie obawiajcie się. Oni- wskazał dłonią nieumarłych - tak reagują na obcych. Tak zostali... zaprogramowani. W przeciwnym razie mielibyśmy tu tłumy wieśniaków szukające skarbów a tego nie chcemy. Posłałem po mojego najzdolniejszego ucznia. Pokaże wam waszą komnatę oraz wręczy medaliony dzięki którym będziecie mogli bez obaw poruszać się po budynku. Ooo to chyba on.

Emperel najpierw usłyszał szybkie kroki dochodzące z korytarza ze schodami, potem zobaczył żółte migotliwe światło pochodni w którego blasku szedł... młody wysoki chłopak. Nie mógł mieć więcej niż dwadzieścia lat choć w jego twarzy było coś dziwnego. Emperel dopiero po chwili zauważył o co chodzi. Chłopak był całkiem łysy. I nie chodzi tu tylko o brak włosów na głowie, ale też brak brwi, rzęs i jakiegokolwiek innego zarostu. Ubrany był w długą czarną szatę z kapturem która wisiała na nim jakby była ściągnięta ze starszego brata.

- Mistrzu? Myśleliśmy, że... - Adept nie krył zdziwienia z obecności starucha w komnacie.

- Nieważne. - Serpico przerwał mu ostro. - To są moi przyjaciele. Zaprowadź ich do najlepszych komnat. Daj im przepustki. Zrozumiałeś? Igorze połóż Telano... hmm... tutaj... na tym postumencie. Ja go już stąd przeniosę do laboratorium.
Spoiler:
"Tylko medyk może bezkarnie każdego zamordować" - Kaligula

Re: [Przedmurze] Chram Usala

2
Wychylając swoją głowę przez dziurę Emperel przechylił ją, pozwalając, żeby białe włosy spłynęły w powietrzu. Rozejrzał się z ciekawością - ufał Serpico. Musiał mu ufać, skoro mieli razem walczyć z chyba największym obecnym przeciwnikiem Wieży Crucios Turinn - z bogiem zwanym Ulem. Wielkim Rybakiem. Gdy więc wstąpili do chramu, Czarownik Bez Twarzy był lekko zdenerwowany - przecież od tak dawna nie opuszczał swoich komnat, a teraz był prawie, że pod Salu. Było to dla niego bardzo niekomfortowe i trochę niepokojące. Nie wiedział, czego ma oczekiwać po ludziach, którzy tutaj mogą się znaleźć - to byli obcy ludzie. Jestem Czarownikiem Bez Twarzy. Jestem Włodarzem Wieży Crucios Turinn. Moim przeznaczeniem jest władać i rozkazywać. A jednak się boję? Nie, nie. Nie mogę się bać. Nie będę się bał. Nie mogę się bać. Gdyby nie maska, która zasłaniała jego twarz, to dałoby się wyczytać z niej zwykły strach. Co, jeżeli coś pójdzie nie tak? Co, jeżeli do chramu wpadnie uzbrojony oddział, albo Zakon Sakira, największy wróg demonologów i nekromantów? Nie bądź głupi. Zakon Sakira tu nie sięga.

Poruszające zbroje cisnęły jego sercem o mostek. Bijące serce zabolało od tego nagłego ukłucia niepokoju. Myśl o zasadzce jakoś zrobiła się nagle bardziej rzeczywista. Czy to możliwe, że Serpico by mnie zdradził? pojawiła się krótka myśl. Emperel rozpostarł ręce na boki, czując, jak rośnie w nim zmieszany gniew ze strachem. Może i nekromanta był stary, ale z pewnością musiał dojrzeć, kim jest Czarownik, którego wybrał Ten w Koronie z Jelenich Rogów. Myśl, że zakuci w stal rycerze czekali tu na niego wydobywała w nim najmroczniejsze jego oblicze, kiedy szaleństwo przyćmiewa umysł. Tak jak wtedy, gdy Hazad mogła umrzeć - był gotowy zamordować wszystkich obecnych, gdyby nie wymyślili jakiegoś rozwiązania. Teraz jednak stali przed nim rycerze - ich ludzkie, wykrzywione gniewem twarze mówiły wszystko. Albo więc zastał tutaj Zakon Sakira, albo Łowców Demonów. Tych samych, którzy torturowali jego i jego pobratymców w obozach pracy. Tych samych, którzy gonili go ogniem i żelazem. Musiał zabić ich wszystkich. Musiał zabić Serpico. Infernalis Maxima. Chcąc rzucić zaklęcie podniósł ręce do góry, gotowy, by wypuścić z ust ogień. Nie zwinął jednak dłoni w trąbkę, nie skumulował magicznej energii.

- Powinieneś mnie ostrzec. Sanaesh. Ja bym Cię ostrzegł, gdybyś zawędrował do... Zresztą, zapewne zajrzałeś do każdego pomieszczenia. Teraz moja kolei na zwiedzanie - stwierdził na sam koniec, wymuszając ukryty za maską uśmiech, który dodał mu trochę odwagi i pozwolił na dalsze rozejrzenie się. Ukryci nieumarli, nic zaskakującego w domu nekromanty. Uspokój się. Jak tu było ciemno, a jak mrocznie. Nie wiedząc, jak zachować się wobec nieumarłych zajrzał niepewnie do hełmu jednego z nich, zbliżając do niego swoją twarz - Paskudztwa. Przydatne paskudztwa - powiedział na głos w języku demonicznym, spoglądając w kierunku Igora i kiwając na zbroje. Inni użyliby tych słów co do jego syna - dla niego był piękny.

- Łysy - stwierdził od razu bardzo głośno Emperel, gdy chłopak wszedł do pomieszczenia i nie kryjąc zdziwienia zaśmiał się, od razu przechodząc do wyjaśnienia - Przeprowadzałeś na nim znajdywanie źródła mocy, czy co, że tak wyłysiał, Serpico? - zapytał nie dbając o najbardziej uzdolnionego adepta. Musiał utrzeć starcowi nos, skoro ten był tak początkowo niemiły dla dzieci Emperela - Ale nie martw się, powiedz, co myśleliście? Wyglądasz bowiem na zdziwionego, adepcie - wyprostowany postawił krok w jego stronę, splatając ręce na klatce piersiowej. Był ciekaw, co powiedział im Serpico, zanim wyruszył na tą daleką wędrówkę. Z tego bowiem, co powiedział mu Latający Fred, który udał się po starca, gdy tylko Hazad wróciła ranna i otruta, to mag miał mieszkać na małej wysepce gdzieś wśród południowych wód, na południe od Wieży Crucios Turinn.

- Laboratorium? Co zamierzasz zrobić z Telano? I nie zbywaj mnie wyjaśnieniami, że nic bym nie zrozumiał. Zapewne widziałeś i moją pracownię - mówiąc to stanął obok Igora, kładąc jedną rękę na nieprzytomnym Telano, a drugą na ramieniu swojego najsprawniejszego fizycznie syna, Igora. Tylko Bogan był silniejszy od niego. Igor jednak był wojownikiem idealnym - Jesteś magazynem energii. Wykorzystaj więc to zatem. Chyba dawno nie używałeś swoich magicznych zdolności, nie będziesz więc zmęczony, jak zarwiesz noc czy dwa. W takim razie bądź obecny przy Telano. Masz moje pozwolenie na jego obronę i brania spraw we własne ręce, gdyby sytuacja życiowa moja albo jego były pod znakiem zapytania. Spójrz na te zakute łby. Ciekawe, prawda? - Czarownik Bez Twarzy używając częściowi zaklęcia Aknologii. Powiedział, co miał do powiedzenia.
Obrazek
- Ciekawe te zbroje. Dobre puchy, to dobrzy żołnierze. Ale nie tak dobrzy, jak prawdziwi wojownicy. Może i są groźni, trudniejsi do zabicia i ślepo oddani pod komendę jednostki, więc działają jak jeden organizm. Ale kiedy tą jednostką nie jest wojskowy strateg, równie dobrze wprawni wojownicy mogą ich rozkuć. Chętnie bym spróbował im towarzyszyć w boju. Będzie szansa? - mówił to na głos, kierując swoje słowa głównie do Emperela, przyglądając się wysokim postaciom. Były ciężkozbrojne, a więc wytrzymałe, a i zwykłe ciosy mogłyby nie poskutkować na takie istoty. Miecze pewnie również szybko świszczą. Gdyby Ojciec by nie zainterweniował w przypadku potyczki, prawdopodobnie poległbym od ran poniesionych w tej walce. Kto bowiem by mnie tu opatrzył? Nie Serpico. Jego zabiłbym pierwszego. Ucina się głowę węża, bo to nią kąsa. Podejrzany staruch. Nie lubię go, tak samo, jak nie lubiłem Narii. Czy wszyscy nekromanci tak bardzo prowokują mojego Pana? Daj mi tylko powód, ashator. Igor nie znał znaczenia słowa ashator, pomimo tego, że Emperel uczył go języka ich ojców. Usłyszał je od tego stworzenia, które zabił w tunelu - magia jest silna, ale czasami ostrze sprawdza się lepiej. Ojciec pewnie je zna. On jednak nie znał - wiedział jednak, że było negatywne. I tak zacznie zapewne nazywać Serpico w swoich myślach. Chciał być równy, bądź wyższy od Mistrza Wieży.

- Prowadź do komnat, adepcie. Najlepiej do takiej z oknem na świat. Chcę zobaczyć, czy widać stąd mury miejskie - podskakując z nogi na nogę, Emperel ruszył do przodu, minąwszy Serpico, zatrzymując na nim jedyne widoczne elementy jego twarzy - pomarańczowe oczy. Zachichotał i wskoczył na schody, czekając, aż jego przewodnik go poprowadzi. Zaufajmy Serpico. Zobaczmy, jak to się rozwinie. Chcę je zobaczyć. Chcę zobaczyć Salu!

- Nie zrozum mnie źle, Serpico. Ale nie chcę, by oni go dotykali. Ja przeniosę swojego brata i pomogę Ci w tym, co zamierzasz z nim robić. W końcu powinniśmy sobie pomagać, jako... Sojusznicy, a także przyjaciele - Igor jak zwykle miał twarz nie wyrażającą żadnych uczuć. Wielu uważało go za tępego - on po prostu wolał działać, niż myśleć. Wolał walczyć, niż czytać. Wcale nie dlatego, że Emperel zawsze się denerwował, gdy go uczył. Uczuć miał jednak w sobie wiele. Nie lubił nekromantów i nie lubił nieumarłych. Armię powinno budować się z przekonań i idei. Ze strachu, emocji i dyscypliny. A nie bezrozumnego rozkazu. To zabijało element niewiadomej i improwizacji. Jak nieumarły pokona maga? Mozolną szarżą? Igor czekał na dalsze polecenia Serpico, nie chcąc rozstawać się z bratem, spoglądając bez wyrazu prosto w oczy starca.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: [Przedmurze] Chram Usala

3
Serpico zmrużył stare oczy i skierował je na Igora. Otworzył usta, już miał coś powiedzieć, ale zawahał się. Chwilę analizował coś w umyśle po czym wypowiedział bardzo powoli w stronę diabelstwa.

- Dobrze Igorze... Skoro ci na tym zależy możesz pilnować swojego brata chociaż na prawdę nie widzę ku temu potrzeby... Ale! - Mag rozchmurzył się niespodziewanie -Ruszajmy! Szkoda czasu! Wyjaśnię wam wszystko w drodze.

Kamienne schody nie ciągnęły się długo i po kilku chwilach dotarli do drewnianych drzwi za którymi ujrzeli szeroki tunel oświetlony światłem licznych pochodni. Podziemie musiało być dobrze wentylowane gdyż nigdzie nie czuć było dymu a zewsząd duło chłodem. Korytarzem co rusz przechadzali się mężczyźni i kobiety w czarnych strojach kapłanów Usala wpatrując się uważnie w nowo przybyłych. Adept a zaraz za nim Serpico ruszyli w ścieżką prawo.

- Znajdujemy się pod ziemią więc okien u nas niestety nie uświadczysz. Jeżeli chodzi o puszki to tak... Nieumarli to doskonali wojownicy. I nie są tak bezrozumni jak mogłoby się wydawać. Oczywiście, wykonują posłusznie każde polecenie zdolnego nekromanty, ale i bez niego potrafią być śmiertelnie niebezpieczni. W grupie zachowują się jak rój i tak jak rój. Tak jak mrówki zabijają dużo większe od siebie owady tak grupa nieumarłych powali i najsilniejszego woja... Ale dość już o tym bo to temat rzeka a zbliżamy się do rozstaju.

Faktycznie przed nimi pojawiła się odnoga, nieco węższa od głównego tunelu, prowadząca na prawo.

- Pytałeś Emperelu co zamierzam zrobić z Telano - Staruch ponownie się odezwał - Zamierzam mu pomóc. Zapytasz jak? Nie wiem jeszcze, ale nie odpowiem ci póki nie położę go na stole i nie zbadam dokładnie. Gdy tylko czegoś się dowiem to natychmiast przekażę ci tę informację. A teraz... Gorgonie podaj gościom medaliony. - Cichy adept bez słowa wyciągnął z głębokiej kieszeni dwa kamienne wisiorki - Jeszcze kilka słów o nich. Pozwolą wam one na swobodne poruszanie się po chramie, ale nawet z nimi nie wolno wam wchodzić do niektórych pomieszczeń. Pokoje takie są oznaczone czerwoną gwiazdą. Niektóre tajemnice muszą zostać tajemnicami. To chyba wszystko co miałem wam przekazać - Serpico zamyslił się chwilę po czym energicznie pokiwał głową - Tak... Igorze ruszajmy.
● ● ● Adept bez słowa ruszył w głąb bocznego korytarza a Emperel ruszył zaraz za nim. W całkowitej ciszy mijali kolejne dębowe drzwi prowadzące, jak się domyślał Czaromiot, do komnat okupowanych przez stałych mieszkańców chramu. Wszelkie próby nawiązania kontaktu z Gorgonem spełzały na niczym. Milczenie przerwał dopiero gdy znaleźli się na końcu tunelu i drzwiach go zamykajacych.

- Tu jest twoja komnata. Ale zanim do niej wejdziesz... - adept zasłonił swoim ciałem drzwi - powiesz mi kim jesteście, co tu robicie, i co to za tobołek dźwigasz na szyi.
● ● ● Igor ruszył głównym tunelem za Serpico. Minęli jeszcze dwa skrzyżowania nim dotarli do grubych dębowych drzwi. Namalowana na nich była duża czerwona gwiazda. Symbol nie do przeoczenia. Mag zamaszystym ruchem otworzył drzwi i gestem zachęcił diabelstwa by trzymało się blisko niego.

Schody w dół były strome i Igor musiał się nad wyraz skupiać by z nich nie spaść i nie skręcić karku sobie i Telano przy okazji. Szczęściem nie ciągnęły się długo a na dole czekały ich kolejne drzwi. Po ich otwarciu w nozdrza uderzyła mieszanka zapachów trudna do porównania z czymkolwiek. Smród rozkładu i śmierci mieszał się tutaj z zapachem ziół i mikstury. Na palenisku stał kocioł wypełniony pomarańczowym bulgocącym wywarem. Każda ściana udekorowana była regałami pełnymi ksiąg i fiolek z płynami nieznanego pochodzenia. Tu i uwdzie można było dostrzec słój z przezroczystą cieczą i w niej zanurzonymi różnymi częściami ciała. A to ręką, a to stopa, a to głowa. W każdym z rogów pomieszczenia stała zbroja.

Serpico zamknął drzwi zaraz za Igorem, szybko uprzątnął stół stojący na środku pomieszczenia po czym zwrócił się do diabelstwa.

- Połóż go tutaj i odsuń się... muszę mieć miejsce. Najlepiej tam... koło paleniska jest krzesło. Tam możesz odpocząć.
"Tylko medyk może bezkarnie każdego zamordować" - Kaligula

Re: [Przedmurze] Chram Usala

4
Rój. Mrowisko. Wilk, pozbawiony głowy, nadal gryzie, tak oddział nieumarłych, pozbawiony swojego nekromanty, nadal pozostaje groźny. Chyba, że to tylko kłamstwo, mające trzymać nas w ryzach. Jeśli to faktycznie kłamstwo, to zabicie nekromanty pozbawiłoby ich tej groźby czającej się w zimnych oczach. A jeśli to prawda, to i tak zabicie nekromanty ułatwi sprawę z oddziałem. Silny przeciwnik. Silny sojusznik. Mam nadzieję, że wiesz co robisz, Mistrzu. Igor miał twarz wyzbytą z wszelkich emocji. Spoglądając w nią można by ulec wrażeniu, że nie myśli o niczym i niczego nie czuje. Ulec wrażeniu, że jest zbyt głupi, by myśleć, zbyt zimny, by czuć. Nie był jednak bezrozumną machiną do mordowania przeciwników sprawy Tego w Koronie z Jelenich Rogów. Emperel nazywał go żołnierzem doskonałym. Nie bez powodu.

- Chodźmy - wymówił spokojnie Igor, poprawiając swój ekwipunek, ciągnąc za pas i szelki. Miecz na plecach dodawał mu odwagi. Pancerz dodawał mu spokoju. Wyćwiczone ruchy. Walka, na tym znał się najlepiej, a znał się na niewielu rzeczach. W chwilach takich jak te, zastanawiał się, jak może wyglądać przyszłość. Zastanawiał się, czy faktycznie jest tak głupi, czy może wszyscy uważają, że jest głupi, a on udaje, by im się przyporządkować. Emperel jednak go doceniał - stanął z nim do walki i dał się sprawiedliwie pokonać. Nie jestem głupi. On na pewno o tym wie. Takie chwile sprawiały, że rozmyślał o tym, kim jest, kim będzie i kim był. Było to dla niego trudne, ale dziedzina umysłu wydawała mu się nowa i egzotyczna. Ciekawa. Bardzo chciał dożyć momentu, gdy rozpocznie się wojna pomiędzy Rybakiem, a Rogatym. Wojna bogów, w której pionkiem będzie Mistrz. Ja sam też będę pionkiem. Jakiej jednak wartości?

Posłusznie, wobec brata, nie wobec Serpico, położył Telano na kamiennym piedestale, ostrożnie i delikatnie. Tuż po tym przejechał pomarszczoną lekko dłonią po czole czarnookiego. Zawsze go lubił i podziwiał. Widział w nim drugiego Emperela. Lubił go na pewno bardziej, niż Uga i Filasa. Jeden z nich już nie żył, drugi zajął jego miejsce łowcy i myśliwego. Igor zawsze chciał być łowcą i myśliwym. Umiał przecież tropić i polować - Dziękuję. Powiedz mi, o ile możesz. Jak oceniłbyś obronę Salu? - zapytał bez ociągania się, wpatrując się pustym, bezuczuciowym wzrokiem w starca. Niepokój nie mógł go jednak opuścić - zbroje go trochę przytłaczały. Gdyby go otoczyły, musiałby aktywować swoje magiczne umiejętności. Musiałby przecież jakoś wyrównać szanse.
Obrazek
- Łysy, ale i głuchy? Czy po prostu źle wychowany? Pha! Phi! Ksszz - skomentował Emperel, tanecznym krokiem rozkopując szatę na boki, podnosząc nogę za nogą. Dwa razy prychnął, kończąc swój monolog syknięciem jak kot, kręcąc głową i tułowiem na boki, chodząc to z lewej, to z prawej strony Łysego, niczym wąż. Mając na sobie nadal szatę, kawałek pancerza, koronę i maskę, czuł się bardzo pewnie i wyjściowo. Sztylet, księga. Wszystko to składało się na to, że podobał się sobie, poprawiając od czasu do czasu włosy, rozczesując je i rozrzucając je do tyłu w białych, mlecznych pasmach. Uśmiechał się przez maskę do świata. Każdą mijaną osobę obdarzał nagłym i bardzo dynamicznym spojrzeniem, by potem śledzić ją wzrokiem. Ciekaw był tych ludzi. Ciekaw był potencjału i aktualnych zasobów Serpico. Podobał mu się jego chram. To taka Wieża w wersji dla animatorów zimnych stóp i miłośników brzydkiego oddechu, cuchnącego robakami i zgnilizną.

- Ejo! - zakrzyknął do jednej z kobiet, wodząc za nią wzrokiem, próbując zgadnąć, jak mogła wyglądać pod tą całą szatą. Ciekawe, czy Serpico używa sobie z adeptami. I adeptkami. Hihi. Spodziewanie dostali się do końca podróży. Zachowanie Łysego lekko zaskoczyło Emperela. Niespodziewanie. Przystanął nie wiedząc, co powiedzieć. Tylko krótką chwilę.

- Adepcie. Oj, oj, oj. Mój drogi adepcie - słodkim tonem pełnym smutku i żalu zwrócił się do chłopaka i pochylił się w jego kierunku, stawiając krok do przodu, by zbliżyć się do niego niemalże jak najbliżej. Uciszył się i stał tak kilka chwil, zbierając myśli. Kto, ja? Kim ja? Kto ja? Ja to kto? Ja to ja, ja to Ty, kto ja Ty ja? Co? Co ja miałem... A. Dobre wrażenie wywrzeć - Kim ja jestem? Dobre pytanie. Sam chciałbym znać odpowiedź. Jestem Czarownikiem Bez Twarzy. Pracuję w ciemności, by ratować światło. Jestem zwiastunem dnia. Ogniem w ciemności, jutrzenką poranka. Popatrz! - Emperel chwycił za jeden ze swoich rękawów i podwinął szatę, pokazując popękaną korę. Oczy pomarańczowe jak najpiękniejszy z zachodów słońca wbijały się w adepta pełne zapału, a głos zaczął drżeć z podniecenia - Chcesz wiedzieć, czemu tak wyglądam, czemu nie pokazuję twarzy? Opowiem Ci, jak chcesz. Chodź, posłuchaj. Jak byłem mały, zostałem poddany torturom. Bardzo złym, bardzo długim, które sprawiały IM wielką satysfakcję. Cierpiałem, ich to bawiło, sprawiało przyjemność. Postanowili użyć igieł tkackich, by mnie trochę... Ukryć. Mówili, że za bardzo rzucam się w oczy. Że jestem za blady. Zbyt biały. Postanowili się więc zabawić. Igłami przyszywali mi kolejne części znalezione w lesie, gałązki, korę. Wszystko to sprawiło, że wyglądałem jak jakiś źle przystrzyżony krzak w bogatej rezydencji. Postanowiłem więc, że nie zginę, a uczynię z tej tortury moją zbroję, która ochroni mnie przed dalszym cierpieniem. Potem zapuściłem korzenie, którymi wydłubałem im oczy. Zapytasz więc, kim jestem. Jestem chaosem, stworzonym przez ludzi, wbrew własnej woli. Chodź, przypatrz się, widać tutaj ściegi - przybliżył obnażoną część przedramienia do adepta, z dziwnym, miłym akcentem.

Syknął złowrogo, z gniewem i zapałem w oczach, zmuszając się, by nie podnosić głosu - Może i jestem gościem, ale jestem gościem Serpico, nie Twoim. Więc zważaj na ton, kiedy mówisz do Czarnoksiężnika, adepcie. Chcesz informacji? Daj mi jakąś w zamian. I ciszej, na bogów. Bo go zbudzisz - odsunął się zdecydowanie od drzwi, chowając rękę w rękaw i delikatnie potrząsając tobołkiem, w którym spała słodko Wieży przyszłość. Prawdziwy i pełnoprawny syn. Musiał go dalej uśpić, żeby przypadkiem nie zbudził się z płaczem. Nie lubił, gdy jego syn płakał. Sprawiało to, że czuł się gorszym ojcem. Hazad zawsze lepiej sobie z nim radziła - u niej stawał się spokojniejszy, a chociaż u Emperela zawsze spał, to czuć w nim było jakąś energię, jakąś niepokojącą moc - może gniew, może smutek. Coś, co nie mogło wyjść, a było w środku. Siłą woli oraz drgnięciem magii zwiększył rozmiary ognia wśród najbliższych pochodni i przechylił głowę, spoglądając na Łysego. Nudziła go już ta pogawędka. Wszedłby chętnie do środka.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: [Przedmurze] Chram Usala

5
Z nieumarłymi problem był następujący: każdy z nich jest już martwy, a wizję kolejnej śmierci przeciętny kościotrup przyjmuje z chłodną obojętnością. Nie wszyscy, rzecz jasna, mowa tu oczywiście o nieinteligentnych, reanimowanych zwłokach. Igor być może nie był głupi, ale brakowało mu wiedzy jego przybranego ojca. Nie sprawiało to, że był bezwartościowy, wszak Emperel niezwykle go cenił. W tunelu zdołał natomiast pokazać, że jego mistrz może na nim polegać. Dobrze też, że miał świadomość bycia pionkiem w tej grze – niewielkim, choć relatywnie istotnym trybikiem w gnomiej aparaturze, elementem planu Czarownika Bez Twarzy – i nie przeszkadzał mu ten stan rzeczy. Lojalność w świecie Herbii jest ostatnimi czasy towarem szalenie deficytowym, o czym już wkrótce dzielny Igor lub jego "tatko" mogą przekonać się na własnej skórze...

Położywszy drobniejszej postury brata na piedestale i zająwszy miejsce na krześle (Serpico nalegał), wojownik mógł w spokoju przypatrywać się działaniom starego nekromanty. W spokoju, który mącony był przez grupę zdechlaków w zbrojach oraz duszną atmosferę na spółkę ze złowróżbną ciszą. Tą ostatnią z kolei postanowił przerwać sam gospodarz, odpowiadając jednemu ze swoich gości na pytanie:

— Kwestię Salu chciałbym podjąć, gdy już znajdziemy się w pełnym gronie — zaszemrał niewyraźnie. — Póki co, do myślenia powinien dać ci fakt, że nawet demony jeszcze nie znalazły sposobu na przedarcie się przez obronę miasta, więc nasze zadanie można śmiało uznać za absurdalnie trudne, chociaż z drugiej strony nie niewykonalne — stwierdził, a odbiorca przekazu musiał solidnie wytężyć słuch, by zrozumieć cokolwiek z tego mamrotu. Serpico dodał jeszcze, by od tego momentu mu nie przeszkadzać, bo musi pozostać w skupieniu i nie może się rozpraszać. Wtedy też zaczęły się cuda-niewidy – otoczenie mrocznego maga wypełniło się kilkoma krążącymi wokół niego, feerycznymi iluminacjami, a on sam przystąpił do inspekcji ciała Telano. Używał przy tym nieznanych Igorowi narzędzi, a także kilku quasi-magicznych instrumentów. Raz po raz, wielobarwne światełka wnikały w nieprzytomnego mężczyznę, wywołując przy tym bardzo nieprzyjemne dla uszu dźwięki, by po chwili wyfrunąć z niego, powracając do orbitowania wokół starca...
~ Tymczasem na górze, przedstawienie zaserwowane adeptowi przez Emperela spotkało się jedynie z niezrozumieniem ze strony czciciela Usala. Najwyraźniej gra aktorska włodarza Crucios Turin okazała się mało przekonująca. Jednakże, udało mu się wzbudzić w chłopaku coś jeszcze – odrazę. Gdyby uczeń Serpico posiadał brwi, z pewnością marszczyłby je teraz, wyrażając razem z pięknym grymasem na buzi wzgardę wobec zachowania osoby, której musi towarzyszyć.

— Rozumiem — odburknął lekceważąco, za nic mając demonstrację siły gościa. Wtedy też, dokładnie za Emperelem, zazgrzytały drzwi do jednej z komnat, uchylając się nieznacznie. Czaromiot instynktownie odwrócił głowę. — Radzę uważać. Nie jesteś u siebie. — Do uszu diabelstwa dotarł nieludzko zniekształcony szept, a Gorgon, pupilek nekromanty, chyba rozpłynął się w powietrzu lub wsiąkł w pobliską ścianę, bowiem suchotniczy wybraniec "Tego w Koronie z Jelenich Rogów" nie mógł go nigdzie odnaleźć.

Przekroczywszy próg, czarny mag zorientował się, że to co Serpico uważał za najlepsze komnaty, okazało się zwykłą, zaniedbaną izbą z dwoma solidnie wysłużonymi łóżkami, pustym regałem na książki i kilkoma zapalonymi świecami w różnych miejscach na podłodze. Istniały trzy możliwości: zdenerwowany adept albo się pomylił, albo postanowił zakpić sobie z Emperela, albo w istocie było to jedyne miejsce, które Serpico mógł zaoferować.

— Dlaczego się nie odzywasz? Przecież mówiłeś, że nigdy mnie nie opuścisz... — w głowie Czarownika Bez Twarzy wybrzmiał jakiś bełkot. Okazało się, że jego sprawny mózg zarejestrował kilka słów wypowiedzianych przez zakapturzoną istotę, siedzącą na środku pokoju i trzymającą w dłoniach dwie wypalone do połowy gromnice. Kapiący z nich wosk zastygał na rękach ubranej w błękitny przyodziewek postaci. Na jednym z łóżek leżał z kolei długi na sześć stóp, stalowy trójząb.

Niespodziewanie, silny podmuch powietrza, zapewne magicznego pochodzenia, wepchnął zaskoczonego Emperela do wewnątrz komnaty, a później zatrzasnął za nim drzwi. Zgasły wszystkie świece, oprócz tych trzymanych przez humanoida w kapturze. Diablęcie poczuło się osłabione, a jego skóra na całej powierzchni pokryła się wilgocią...
Obrazek

Re: [Przedmurze] Chram Usala

6
Igor nie miał wiele do powiedzenia w kwestiach następujących. Serpico nakazał mu zachować spokój, by nie wytrącać go z równowagi. Nie miał zamiaru być sprawcą tego, że Telano straci życie, bądź zdrowie z powodu jego chęci zaspokojenia ciekawości i wzbudzenia szacunku dla siebie, oraz dla Ojca. Zostało mu tylko rozmyślanie, co też może dziać się z Telano w tej chwili, no i co mogło się teraz dziać z Emperelem. Pewnie wypoczywa. Następne więc myśli skierował na powrót ku starcowi. Co tak na prawdę mu powiedział? Większe grono. Mogło chodzić o to, by pojawili się tu Emperel i Telano. Albo ktoś, kogo Serpico zna, a nie znają go oni. Gdybanie było pełne niewiadomych, a Igora to irytowało. Niepotrzebnie przysparzał się o kolejne zmartwienia. Znacznie swobodniej przyszło mu rozmyślanie o tym, jak zdobyć samo Salu. Demonom jak dotąd nie udało się dostać do Portu, chociaż on sam nie znał żadnych informacji o tym, jak działała ta ofensywa. Jedynie plotki o tym, że to nekromanci zatrzymali ten atak. Lecz czy nie usłyszał tego właśnie od Serpico? Demony musiały atakować z ogromną siłą. Czemu więc się nie przebiły przez fizyczne zabezpieczenia? Mają skrzydła, by przelecieć nad murami. Mają ogień, by strawić zabudowania. Mają... Czego więc nie miały? Dowódca odwołał rozkazy do ataku? Co takiego sprawiło, że oczywiste zwycięstwo zamieniło się w klęskę i odwrót z powrotem do Morlis? Co?
Obrazek
- Mówiłem? - zapytał, dla potwierdzenia słów Emperel, po czym zmarszczył twarz, niezbyt zadowolony tym, że jego głos nie zabrzmiał tak pewnie, jakby chciał. Przez dłuższą chwilę wpatrywał się w postać, a w jego głowie kotłowały się myśli, które przyswajały kolejne bodźce z otoczenia. Niewątpliwie, istota ta była tym, za kogo uważał ją Emperel, albo za tego chciała uważać. Tak czy inaczej, była to niezbyt bezpieczna sytuacja. Dla niego, jak i planu. Całego tego planu, budowanego stuleciami. Przecież Ten w Koronie z Jelenich Rogów nie mógł być w błędzie - mówił, że to właśnie on, Czarownik Bez Twarzy, przyczyni się do upadku tej krainy i postawi na niej nowy sztandar. Jednakże, Czarowników było wielu, a i wielu mogło być po nim samym. Nie było też sprecyzowane, że skoro miał się do tego przyczynić, to równie dobrze może przyczynić się do tego jego pokutnicza śmierć. Po magu przeszły dreszcze, które wstrząsnęły jego ciałem. Czy to wilgoć? Nerwowy pot nie był w jego nawykach. Za to gdy chwytała go choroba...

Słabość, która go ogarnęła, mogła pochodzić z różnych miejsc. Nie wiedział, czy bardziej złowróżbne byłoby, gdyby okazało się magicznym oddziaływaniem samego pobytu przy takiej osobie, czy może choroba dawała o sobie znać w nieodpowiednim momencie. Czuł kłucie w klatce piersiowej, jakby zęby leżącego na łóżku przedmiotu próbowały wkłuć się w jego zdeformowane, białe, wijące się wężowymi mackami serce. Widział je - nie miało się najlepiej. Teraz jednak bolało w dziwny, inny sposób. Trudniej oddychał - to płuca odzywały się, prawdopodobnie zwiastując krwawy, niemiłosierny kaszel, wyrywający wszystko w środku Emperela, aż rozerwany w środku wykrwawi się wewnętrznie. Nie. Dłoń Czarownika sięgnęła powoli wyżej, chwytając za maskę, lekko ją luzując i zdejmując, by zaczepić ją na pasku i ukazać swoją twarz w pełnej krasie. Białą, o pomarańczowych oczach, wykrzywioną w szerokim, pozbawionym radości uśmiechu.

To nie choroba. Ja się boję. Zrozumienie tego obudziło go z tego nagłego odrętwienia, a twarz lekko się rozluźniła, chociaż sztuczny coraz bardziej, aczkolwiek mniej już szeroki uśmiech pozostał, gdy diabelstwo w geście eleganckiej prezentacji skrzyżowało ręce na klatce piersiowej, wbijając wzrok w miejsce, gdzie spod kaptura powinna być widoczna jakakolwiek twarz. Trójząb. Błękitna szata. Jeśli to Ul, albo jakiś jego avatar, to faktycznie - Słabo. Nadal mógł paść ofiarą jakiejś intrygi.

- Uważaj, bo raczyłbym pomyśleć, że mam przed sobą Boga, Króla Ławicy. Nie pamiętam, bym mówił coś podobnego, niemniej, wydajesz się sprawiać wrażenie, że mnie znasz. Ja bowiem to Emperel, Włodarz Crucios Turinn z ramienia Tego w Koronie z Jelenich Rogów. A Ty, przedstawisz mi swoje imię? - przełknąwszy ślinę na sam koniec uznał, że jeśli ktoś wystawia go na próbę, lub jest to jakaś forma podstępu, to obrał właściwy, neutralny kurs. A jeśli faktycznie, miał przed sobą jednego z bogów, to tym bardziej neutralny kurs był wskazany. Emperel, Włodarz Crucios Turinn z ramienia Tego w Koronie z Jelenich Rogów. Tak, to dobry tytuł. Musiał mieć pewność, co w sumie się tutaj dzieje. Musiał stąpać ostrożnie. Nie mógł jednak lekceważyć możliwości, że ma przed sobą Ula, Dobrego Rybaka, którego moc przewyższała z pewnością jego własną. Czy więc Pan o tym nie wiedział? Czy świadomie zezwolił na to spotkanie? A może była to niewiadoma, o której On po prostu nie wiedział.

Przecież nie pozwoliłby, by Emperel spotkał się z Ulem, potencjalnym wrogiem całej tej wojny. Wojny pół-człowieka z bogiem. Przecież on mnie wybrał. Miałem zostać użyty do wyższych celów. Czy przeznaczona mi śmierć męczennika, zanim zebrałem wystarczająco sił obecnych w świecie żywych, by strącić boga z jego tronu? Odetchnął głęboko, wysyłając rozpaczliwie w swojej głowie, ciche, lecz pewne zapytanie. Panie? Wiedziałeś? Wysyłając je w eter na chwilę zmrużył oczy, wspominając srebrne lustro w komnacie Baldwina, gdzie oglądał Go w całej okazałości.
To na pewno nie Śmierć. Widziałem ją już i spojrzałem jej w oczy. Lecz Śmierci jest wiele. Może to twarz mojej śmierci?
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: [Przedmurze] Chram Usala

7
Strach potrafi przybierać różne formy, a każdą rozumną istotę dotyka w odmienny sposób. Emperel, diabelstwo z misją, potrafił gromadzić go, ujarzmiać i wykorzystywać do własnych celów, jednak sam nie był wolny od jego wpływów. Obecnie, Czarownik Bez Twarzy odczuwał lęk nieporównywalny do innych, który w dodatku nasilał się z każdym oddechem.

Wszystko jakby przycichło. Włodarz Crucios Turinn mógł teraz usłyszeć nieregularne skurcze pulsującego w szalony rytm serca, czy powietrze, które świszczało, gdy napełniał nim swoje płuca. Otoczenie zrobiło się na tyle martwe, że był przekonany, iż ten nienaturalny szmer dochodzący z jego ciała to po prostu płynąca w żyłach krew. Przez długi czas, zakapturzona postać nie odpowiadała Emperelowi, prawdopodobnie go ignorując. On sam zaś czuł, jak z każdą chwilą czuje się coraz gorzej. Wszelkie przesłanki wskazywały na to, że padł ofiarą podstępu.

Po dobrych dwóch pacierzach, nieznajomy osobnik powstał, jednocześnie zdmuchując i odkładając na bok obie świece, które trzymał w dłoniach. Nie zgasły one jednak, a ich blask rozprzestrzenił się po całej komnacie. Pomieszczenie ponownie wypełniło światło o ciepłej barwie, w postaci mgiełki unoszącej się tuż pod stropem. Obca istota w kilku ruchach pokonała odległość dzielącą ją od trójzębu, po czym pochwyciła go i kilkukrotnie wykonała młynek. Broń z każdą konsekutywną rotacją zmieniała swój kształt. Czarownik podczas szybkich obrotów dostrzegł wyłącznie włócznię, postawioną na sztorc kosę i gizarmę. Koniec końców, coś, co przed chwilą było trójzębem, teraz do złudzenia przypominało stalowy kostur.

Indywiduum z niepodważalnie magicznym orężem odwróciło się wnet na pięcie, spacerowym krokiem zmierzając tym razem w stronę Emperela. Mroczny mag poczuł, jak niewidzialna siła unieruchamia go i bez wyjątku paraliżuje każdą kończynę. Czas pozornie spowolnił, a na umysł białowłosego mężczyzny przypuściły szturm wspomnienia z całego życia...
~ — Ustabilizowałem go, Igorze — wysapał Serpico, osuwając się na kolana i przykładając prawą rękę do swojego czoła. Przedziwne, zaczarowane operacje, które nekromanta przed momentem dopiero zakończył, musiały poważnie nadwątlić jego siły. Z trudem podniósł się ponownie do pionu, otrzepując szaty. Odkaszlnąwszy, przekazał współobecnemu nieszczególnie pocieszające wieści. — Dopóki znajduje się pod moim zaklęciem, jego stan nie będzie się pogarszał. Sprawa jest niestety poważna. Obawiam się, że on umiera. — Westchnął, oparłszy się o krawędź stołu.

Igor dobrze wiedział, że obecna sytuacja stała się co najmniej kłopotliwa. Bez Telano, podbój Salu może w ogóle nie dojść do skutku. Co powinien w takim wypadku uczynić? Powiadomić Emperela, czy pozostać tu z bratem? Serpico z pewnością nie ułatwi mu podjęcia tej decyzji. Wyglądał na wyzutego z energii, nawet robienie użytku z aparatu mowy sprawiało mu pewien problem, a w dodatku był zajęty utrzymywaniem bariery, która otulała ciało nieprzytomnego ucznia Czarownika Bez Twarzy...
~ — Nie musisz mi się przedstawiać. Znam wszystkie Dzieci Jelenia. — Jegomość w kapturze zdjął nakrycie głowy, ukazując czaromiotowi swe lico. Sylwetka tego pierwszego błyskawicznie nabrała bardziej ludzkich kształtów. Przed Emperelem stał niewysoki młodzieniec o piegowatej twarzy, zielonych oczach i włosach w połowie miedzianych, a w połowie czarnych niczym smoła, poprzetykanych gdzieniegdzie siwizną. Zagadkowy młodzian był przy tym wątłej budowy, a na dokładkę z niesprecyzowanych powodów lekko się garbił. Nie mógł mieć na karku więcej, niż dwadzieścia wiosen. — Nie obawiaj się mnie. Czekałem tu na ciebie, ponieważ wiedziałem, że nasze drogi skrzyżują się właśnie w tym miejscu. Ktoś... ktoś bardzo mi bliski pragnie się z tobą rozmówić — zakomunikował, muskając dzierżoną laską oba policzki diabelstwa. Cała trwoga (razem z innymi negatywnymi uczuciami) bezzwłocznie odstąpiła od Emperela, co wiązało się także z odzyskaniem kontroli nad organizmem. W teorii mógł teraz zrobić cokolwiek – w praktyce natomiast jakaś nadświadomość tłumiła w nim jakąkolwiek agresję, złość, nienawiść... tak jakby coś zabraniało mu okazywać wrogość względem anormalnie wyglądającego... no właśnie, kogo?

Czy Śmierć zakpiła sobie z faworyta "Tego w Koronie z Jelenich Rogów"?
Ostatnio zmieniony 18 mar 2016, 14:54 przez Hrabia Wąs, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek

Re: [Przedmurze] Chram Usala

8
- Jestem pionkiem i narzędziem Emperela. Z własnej woli. Nie jestem zatem głupi. Miałeś uratować Telano, a teraz twierdzisz, że on umrze. Więc zapewne będziesz oczekiwał, że poprosimy o jego uzdrowienie, tak jak zrobiłeś to z Mistrzem. Ty się zgodzisz, Usal rozpostrze swoje wpływy nad Telano. Ten w Koronie z Jelenich Rogów jest naszym bogiem. Więc proszę, wyjaśnij mi, na czym dokładnie polega uzdrawianie, jakiemu poddałeś Mistrza Emperela, a jakiemu zapewne chcesz poddać również Telano - przemówił z lekkim wysiłkiem zachrypniętego gardła Igor. Nie zawsze ma okazję do długich rozmów i ważnych przemów. Nie mógł przez swoje niedbalstwo i niechęć do konwersacji pozwolić, by ukarany za to został Telano. Jeśli ktoś krzywdził jednego członka Rodziny, krzywdził ją całą. Na to Igor nie mógł pozwolić. Był w końcu pierwszym żołnierzem stojącym na pierwszej linii armii, jaką zbudować miało Crucios Turinn. Pierwsza linia obrony pomiędzy jego bliskimi, a nadchodzącymi zagrożeniami. Czy Serpico był takim zagrożeniem? On na pewno nadal nie ufał mu tak, jak robił to Emperel. To wydarzyło się specjalnie. Albo przypadkowo, ale pomyślnie dla Serpico. Czy jeśli uzdrowi Telano, będzie miał nad nim władze? Czy on bardzo się zmieni? A jeśli tak, to czy Emperel nie jest zagrożony tym samym, skoro spotkał się ze Śmiercią? To Serpico wtedy pomagał mu się obudzić z martwego stanu. Musiał podjąć decyzję - zabić starca, albo pozwolić mu działać. Nie sięgał jednak po broń - najpierw musiał pokazać, że nie jest zagrożeniem, by uśpić jego czujność. Te przeklęte zbroje były dla niego niepokojące. Czy da radę temu wyzwaniu?
Obrazek
Kogo miał przed sobą? Czyim może być przedstawicielem? Wcześniej obawiał się, że ma przed sobą awatara któregoś z bogów, lub jakiegoś jego czempiona. Najszybciej na myśl przychodził mu Ul, Bóg Rybak. Jednakże atrybuty tej osoby i jej charakterystyczne cechy w ogóle nie przypominały mu kogokolwiek. Włócznia, gizarma i kosa? Nie znał nikogo, kto dzierżyłby włócznię. Włosy wielokrotnego koloru. Młodzieniec, ale z siwizną. Piegowaty, ale zgarbiony. Być może chował tam skrzydła, które wcale nie były taką rzadkością w życiu Emperela.

Na chwilę nawet odpłynął, przypominając sobie, jak kiedyś wybił zaklęciem całą szybę, bo przez przypadek wybudzony uaktywnił swoją magię, gdy za oknem hałasu robiły trzy, latające, uskrzydlone istoty, przekrzykując się. Filas niestety był już martwy. Był on odwiecznym rywalem Telano i białowłosy zawsze zastanawiał się, kto finalnie okaże się najpewniejszym na to stanowisko. Wydawało mu się, że to Telano jest tym wybrańcem, ale rywalizacja z Filasem dodawała im obu sił. Teraz jego miejsce zastąpili Ug i Igor. Właśnie, Igor. Mam nadzieję, że on ma się lepiej, niż ja. Nie, raczej nie zginę. Ale sytuacja jest wielce niezręczna.

- Nie mam pojęcia kim, bądź czym jesteś, drogi panie. Nie przypominasz mi nic, z czym się spotkałem, lub o czym czytałem. Może odpowiedź jest wręcz banalna, ja jej niestety nie widzę. A szkoda. Chciałbym wiedzieć, z kim mam do czynienia. Wydajesz się dużo wiedzieć. Wielce bym chciał z Tobą porozmawiać, wiesz? - uśmiechnął się szeroko na sam koniec, pozwalając ciału na rozluźnienie. Nadal był zestresowany, ale nie obawiał się tak, jak przedtem. Co miało być, to będzie - z jednej strony strach, ale z drugiej pewność, że Najwyższy Lord nie pozwoliłby mu na śmierć. Nie w takich okolicznościach. Chyba, że to część większego planu. Cóż, wtedy, to w sumie wielka kicha. I chuj, kurwa. Ponad kichę większy i też kurwa rozleglejsza. Bo jak zemrę, to muszę mieć pewność, że moje dzieci to dokończą.

- Chętnie rozmówię się z tym, o kim mówisz. Zanim to nastąpi, powiedz proszę, ile jest Dzieci Jelenia? I co sobą przedstawiają? Daleka, ale w końcu rodzina, prawda? - zachichotał na samym końcu czarownik, dając tym upust nagromadzonym nerwom i niepewnościom. Śmierci się nie bał. Już raz się z nią spotkał i rozmówił. Może to zrobić ponownie. Nikt bowiem o Śmierci nie wiedział tyle, co on sam - może wprawni nekromanci i znawcy tej sztuki. Kto bowiem posiadał księgi o Wymiarze Lustra? Kto posiadał wiedzę o tym, że nie ma jednej, jedynej śmierci? On bowiem nie zostanie pocałowany przez Usala, a wzniesiony przez gorejące ogniem piedestały piekielne.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: [Przedmurze] Chram Usala

9
Serpico, choć fizycznie osłabiony, nadal zachowywał trzeźwość umysłu. Z kolei tyrada Igora mocno go ubodła. Nekromanta zazgrzytał zębami, kiedy to wojownik Emperela niegrzecznie zasugerował, że nie dotrzymuje obietnicy. Rzeczywiście, to w jego gestii leżało teraz życie Telano, ale czy nie robi teraz wszystkiego, co w jego mocy, by faktycznie mu pomóc? Mag przez chwilę zastanawiał się, dlaczego Igor pała do niego taką niechęcią. Kolejne słowa tego ostatniego sprawiły, że sługa Usala zaczął odczuwać rozgoryczenie. Rozgoryczenie i złość.

— Być może nie jesteś głupi, ale niczego nie rozumiesz... — Starzec machnął dłonią, jak gdyby próbował przegnać uciążliwe komarzysko. Igor kątem oka dostrzegł, jak jedna ze zbroi zazgrzytała i poruszyła się nieznacznie. Czyżby nieumarli reagowali na zmieniające się otoczenie? A może kierowały nimi bezpośrednio emocje Serpico? — Powiedziałeś, że musimy sobie pomagać. Że jesteśmy przyjaciółmi. Czy tak traktujesz swoich przyjaciół? — zapytał siepacza, przypominając mu jego wcześniejsze słowa. Trzeba przyznać, że wybrnął z tego bardzo dyplomatycznie, a przy tym postawił swojego rozmówcę przed bardzo trudną decyzją, od której zależeć może cała wyprawa drużyny.
~ Postać o zjawiskowej aparycji z pewnością nie posiadała skrzydeł. No chyba, że jegomość ukrywał je magicznie, wtedy Emperel miałby rację. Tak czy siak, zgarbiony siwek uniósł do góry dłoń, kulturalnym gestem przerywając czaromiotowi jego orację.

— Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie. Z pewnością będziemy mogli porozmawiać, jeśli tak zadecyduje... On. Wtedy też odpowiem na każde dręczące cię pytanie, naturalnie, o ile będę w stanie — zapewnił Włodarza Crucios Turinn, odchodząc od niego na kilka kroków. Zakręcił kilka młynków laską, którą trzymał w ręce, a potem podrzucił ją w powietrze. Długi kawałek stali przemienił się w niepozorną, srebrną obrączkę. — To przepustka, która umożliwi ci podróż do Jego domeny. Kiedy nadejdzie czas powrotu, przeniesie cię z powrotem tu, dokładnie do tej komnaty. Załóż pierścień na palec, jak będziesz gotowy — zalecił Emperelowi młodzieniec, kładąc błyskotkę na łóżku. Sam zaś pochwycił rąbek błękitnej szaty, w którą był odziany i zamaszystym ruchem zerwał ją z siebie. Porwane wdzianko szybko opadło na posadzkę, a po nowym znajomym faworyta "Tego w Koronie z Jelenich Rogów" nie było ani jednego śladu...
Obrazek

Re: [Przedmurze] Chram Usala

10
- Tak - odpowiedział po krótkiej chwili przemyślenia, chociaż być może nie przemyślał tego zbyt długo. Nie był głupi. Ale nie był też takim mędrcem, jak Emperel. Tak samo i Telano niezwykle przewyższał go inteligencją i przebiegłością. Igor był mieczem w ciemności, który rozświetlał noc łuną ognia buchającego z chaty, w której mieszkał wróg. Był "perfekcyjnym żołnierzem", jak zwykł na niego mawiać ojciec. Z rozmów z innymi diabelstwami, szczególnie z Latającym Fredem w Bibliotece, mógłby wyjść ze zdaniem, że jego prawdziwym ojcem jako demonem mógłby być potomek Xanda bądź Drwimira.

Jednakże to Emperel zajmował się nim, kiedy oswobodził go z obozu ciężkich prac. Jemu był wierny. Nie jestem taki głupi, jak wszyscy myślą. Mogę być przydatny nie tylko do zabijania wzburzył się w nim również gniew, który przelał w słowa, gdy mówił bardziej dosadnie, wpatrując się w oczy Serpico, nie ruszając z krzesła, które zostało mu wskazane. Nie podjudzał jednak słów gniewem, a pozwalał mu wraz z nimi wypływać, by nie spowodować nieszczęścia - Tak traktuję przyjaciół. Muszę tak ich traktować. Muszę na każdym kroku wymagać od nich szczerości. Muszę być w stanie im zaufać i uwierzyć. Nie mam zbyt wielu przyjaciół. Mógłbym nawet powiedzieć, że żadnego - w oczach Igora pojawiła się wtedy iskierka zapalczywej nadziei. Takiej, kiedy Emperel spoglądał na niego i dawał mu zadanie, a wszyscy z jego rodzeństwa spoglądali na niego. Pewnie mu nawet zazdrościli. On nie walczył z nikim innym - tylko z nim stanął w szranki. Mało udane, ale nadal to zrobił. Nie mógł go zawieść.[/akapit]

- Ja nie mam przyjaciół. Ja mam rodzinę. Rodzinę, którą muszę chronić, bo to wszystko, co mam. Jesteś przyjacielem. Przyjacielem rodziny. Przyjacielem Emperela. Na prawdę, nie powinieneś mieć do mnie żalu, że jestem podejrzliwy. Że zadaję pytania. Pokazałeś, że można Ci ufać, bo uratowałeś Mistrza. Ale nie możesz ode mnie wymagać, że nie będę się troszczył o swoją Rodzinę. Muszę ich chronić za wszelką cenę. To wszystko, co mi zostało. To wszystko, czego tak na prawdę pragnę. Więc błagam, nie myśl, że nie chcę, byś i Ty stał się częścią tej wspólnoty. Tyle, że tylko Rodzinie mogę ufać. Inni przynosili jak dotąd tylko cierpienie. Zbyt wiele cierpienia. Zbyt wiele śmierci. Wszyscy, którym ufałem. Jeden po drugim. Za to, że jesteśmy... Że jesteśmy tacy, jacy jesteśmy - opuszczając głowę wraz z mówieniem Igor zacisnął zęby, a z jego zdeformowanych polików spłynęły małe, chociaż doskonale widocznie dzięki zagłębieniom i górkom na skórze łzy.

Podniósł swój wzrok na czarownika, by dokończyć swój monolog, pozwalając przelać w swoje słowa cały swój smutek - To nie ja decydowałem, jakim człowiekiem się stanę. To świat mnie takim ukształtował. Jedyne, komu mogłem ufać, to mojej Rodzinie i sile moich ramion. Więc proszę. Nie. Błagam. Pozwól mi wiedzieć, co czynisz Telano. Muszę być przygotowany na to, czy umrze. Muszę wiedzieć, czy jest nadzieja. Nadzieja na to, że moja Rodzina zostanie kompletna, pomimo... Pomimo tego, że umarł już Filas... Telano nie może umrzeć... Nie może... - zacisnął pięści Igor i przyłożył je do oczu, łkając. Nie jestem głupi. Nie jestem tylko narzędziem. Jestem synem Emperela, Włodarza Wieży. Bogowie podarowali mi moje ciało takim, jakim jest. Stworzyłem sobie zbroję z moich wad. Przeczytałem o tym w księgach. A czytałem ich wiele. Musiał zaufać temu, że Serpico zrozumie. Że zaufa Igorowi. Płacz był szczery. Intencje również - ochronić Rodzinę ceną wszystkiego. Życia Serpico również. Przewaga liczebna nigdy nie była dla mnie problemem. Jeśli dzisiaj zginę, to zabiorę go ze sobą. Igor łkając zza zasłony pięści czuł, jak ból opuszcza jego ciało wraz ze strachem. Wstępowała w niego determinacja i podniecenie. Bóstwa, wysłuchajcie mnie... Zaczął wymieniać dzieci Drwimira, prosząc o zrozumienie dla jego następnych czynów. Telano musi przeżyć.
Obrazek
Emperel stał kilka dłuższych chwil na środku swojego pokoju, szeroko otwartymi oczyma wpatrując się w obrączkę leżącą na łóżku. To takie łatwe? Tak proste? Postąpił krok do przodu, lecz zatrzymał się, marszcząc czoło i oblizując jasne jak jego kredowa skóra wargi - Jeden krok. Jeden gest. Tyle lat czekałem na chwilę taką jak ta, a ona przyszła nagle, niezapowiedziana. Szansa, na którą tyle czekałem. Moment, w którym Pan doceni moje starania i pozwoli mi na takie spotkanie, pozbawione luster, które by nas oddzielały. Mogę wejść i wyjść. Czemu akurat teraz... - obawy i podejrzenia zabolały jego serce, bo chwycił się za klatkę piersiową, próbując bezowocnie złapać swój żywotny organ przez skórę i mostek. Spojrzał z wygiętymi jak litery "u" brwiami na swoje nieoddychające dziecko i zagryzł wargę. Zbyt wiele jego dzieci może nigdy nie otworzyć oczu. Fakt, że mógł być zmuszony wszystko to poświęcić sprawiał, że miał ochotę odebrać sobie życie. Jednak to Pan dał mu siłę. On nie pozwolił mu umrzeć i obdarzył go możliwością objęcia Crucios Turinn. Dzięki niemu powstała Wieża. Ta mniejsza, naturalnie. Dzięki niemu powstała Rodzina. Jest teraz o krok. Czy aby na pewno?

- Nie bój się! Nie walcz z tym! Czekałeś na to tak długo, a gdy to przyszło, to nie masz odwagi? - zapytał samego siebie, po czym zmarszczył się okropnie i fuknął, wyrzucając z ust niemiłe przekleństwo, chodząc w kółko nerwowo.

- Jam jest Emperel! Jestem Włodarzem na Crucios Turinn! Jestem sługą Tego w Koronie z Jelenich Rogów. Moim przeznaczeniem jest władać. Moim przeznaczeniem jest brać odpowiedzialność za swoje czyny. Ryzykować... - zacisnąwszy pięści spiął się cały, aż na jego bladą twarz wypłynęła delikatna oznaka zmienionej cery.

- To, to, to... Toż to absurd. Domena bogów. Kimże jestem, by tam wstępować. A kimże mógłbym się stać, gdybym to zrobił? Emperel, pół-bóg i Książę Szaleństwa. Albo głupoty i monologów. A raczej dialogów z samym sobą. Cholera jasna! Świat się zmienia. Wstaje słońce na wschodzie, a na zachodzie sobie zachodzi. Wino po beczkach się kończy. Świece się wypalają. W kościach ból coraz większy. Świat się kończy. Życia ubywa. Trzeba kolekcjonować mocne wrażenia, póki jest na to szansa! A kiedy spłodzę syna? A kiedy nie wiem, drzewo posadzę? O domu już nie mówiąc. Jedynie chaty postawiłem pod Wieżą, która trwa od początków początków. Lepiej zaryzykować i zginąć, czy nie ryzykować i żyć ze świadomością, że zmarnowałem wszystko, co planowano od wieków? To by był psikus. Jak wtedy, co... Nie zmieniaj kurwa tematu - Emperel chwycił się za głowę i przeczesał nerwowo długie, piękne pasma siwych włosów, targając je we wszystkie strony w nieładzie. Poprawił swoją szatę i aż prawie krzyknął, zaskoczony tym, co zrobił. Wyczesał długimi, smukłymi palcami włosy, by je jakoś uporządkować. Nie mógł przecież stanąć przed Panem nieuczesany, potargany. Jak kto? Jak biedak jaki. Ja elita. Ja. Ja to zrobię. Założę obrączkę. Poproszę o pomoc.

- Tak. Porozmawiamy. Przy winie. A jak nie będzie wina? Mógłbym dać w podarku. Ale nie mam. Co dam? Nic nie mam. To co dam, skoro nie mam nic, co dać bym mógł. A dać nie mogę czegoś, czego nie mam, a miałbym, gdybym wiedział, że dać będę mógł. A teraz nie mogę. Bo nie mam. To nie dam. A jak mylę nocne niebo z gwiazdami odbitymi w powierzchni stawu? Czyli co? W sumie nie wiem. BEZNADZIEJA. BEZNADZIEJA. Wołajcie go! Gdzie jest kaznodzieja?! Ojojo. Ojojo. Oj, oj, oj. U, u, uuuu-u. Uf, spokojnie. Jesteś przecież Czarnym Magiem. Dzieci Tobą straszą. Doprowadź się do porządku. Ładnie. Prosto. O, stopy razem. Zepnij pośladki. Podbródek wyżej. Ale nie. Alee nieee. No nie wypada, cholera, podbródka wyżej. Powinienem się ukłonić. Ale na kolana padać chyba nie. Raz tak zrobiłem. Cholera nie wypada. Nie wypada, no nie. Beznadzieja. Co robić? Jak żyć. Jak żyć, panowie i panie bogowie. E, dobra! Jak to mówią po chłopsku - Nadchodzi w życiu taki moment... Nie, zbyt elicko. No bo czasum chodzi u to, że czeba albo się wysrać, albo ze sracza wyjść, co by nie korkować. Ale nie wypada. Cholera, nie wypada - Emperel obracając w dłoniach obrączkę, którą mocniej złapał, odetchnął kilkakrotnie. Uniósł nad siebie rękę trzymając w niej obrączkę. Drugą ręką, prawą, wysunął trochę ponad pas. Palec wskazujący wycelował w górę.

- Oj biada, biada. Jeśli się mylę? Tyle niewiadomych. Tyle ode mnie zależy. A jeśli Pan będzie zawiedziony? Oszaleję chyba. I jeszcze Serpico. O Usalu rozprawiać będzie trzeba. Miasto Salu zdobyć trzeba. O Usalu rozmawiać, a potem o Salu. Przecież jak on się dowie, to w gniew wpadnie, że pomocy udziela mi sługa innego boga. Ale przecież Naria też z trupami obcowała. A i demona na usługach miała. Pan ją wpuścił. Kruk od Pana to ją znalazł, a nie jakiegoś innego podróżnika. Sprowadził ją prosto do niego. Nie nikogo innego, a ją. Może więc wybaczy? Biada. Pies Barabas w powieściach o Claviusie Złośliwym, demonie od Garona przybywającym, pewnie czuł się tak samo, jak i ja teraz się czuję. O BARABASIE! Czuję Twój ból i Twoją tęsknotę. Doskonale rozumiem, co musiałeś napotkać, by stać się tym, czym się stałeś. U boku swego Pana wiernie szczekałeś. Tak. Stałeś się dzięki temu czymś więcej, niż śmiertelną istotą. A któż by nie dał daru tak gorliwemu wyznawcy, jak mnie? Ale czy wypada? Oj, nie wypada, cholera. Nie wypada wymagać, jak jaki łasuch na artefakty, podarunki i boskie moce. Nie wypada chyba. W mleku bym się wykąpał, jakbym boskie moce za to dostał. Uh! Pies jebał mleko. Biedny pies - Emperel opuścił rękę w dół, czując, jak powoli jego stan zmienia się. Szaleństwo z pozoru odpływa tak, jak przypłynęło falami do umysłu, który był szalony od dnia, kiedy oczy pierwszy raz zobaczyły światło słoneczne, a uszy dosięgnęła muzyka.

- Jakbym nie był wierzący i nie był jako-tako potężnym magiem, to uznałbym, że skoro jakaś poza śmiertelna istota z innego wymiaru podarowała mi obrączkę do teleportacji do boskiego wymiaru, to po prostu porządnie się nastukałem. Tak jak było w przypadku obudzenia się na tej przeklętej łodzi. Z wiadrem mleka. Uh. Biada mi, że mleko krowy dają, a nie wino. Tak to krów by było w murach, że aż by się z Wieży wysypywały, jak teraz wysypują się niespełnione nadzieje i marzenia bez pokrycia. Co innego ser. Ser jest do zjedzenia. Zupełnie inna sprawa, niż mleko. Zabiję następnego mleczarza, którego spotkam w drodze do Salu - Emperel raz jeszcze wycelował palec i powoli sunął nim w powietrzu, celując końcem palca w kierunku otworu w obrączce.

- Zamilcz. Głupcze. Nie mów mi, co mam robić! Będę. Nie umiesz się nawet porządnie zachować. A kim Ty jesteś, by mi rozkazywać, matka? Nie, jestem Tobą. Sam jesteś Tobą - wytknął sobie samemu, gdy ochłapy szaleństwa przedostawały się do niego zza zasłony ostrożnego obłędu.

- Bez poświęcenia nie ma zwycięstwa. Jak wrócę do domu to wypiję tyle wina, ile pozwoli mi na to moje ciało, zanim organy wewnętrzne zaczną się skręcać z powodu choroby, a z ust zamiast czerwonego wina pocieknie krew. Jedynym pocieszeniem mojej starości i mojej choroby mógłby być fakt, że chociaż moja krew miałaby dobry rocznik - Czarownik Bez Twarzy wsunął obrączkę na dłoń, na której miał swój pierścień z czerwonym oczkiem, mającą mu zapewnić pasywną ochronę i regenerację. To akurat przydawało się w piciu.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: [Przedmurze] Chram Usala

11
Serpico pokręcił przecząco głową, machając jednocześnie dłonią w powietrzu, tak jakby próbował przegnać sprzed swojego oblicza łkającego Igora. Z pewnością nie była to najlepsza chwila na rozklejenie się sztandarowego wojownika Emperela, choć z drugiej strony, czy taka chwila powinna w ogóle kiedykolwiek nadejść? Diabelstwo zapomniało o tym, że jego intencje mogą zostać opacznie zrozumiane. A jeśli nawet płacz i wszelkie wypowiedziane przezeń słowa był tylko elementem jakiejś farsy, to wyłącznie od starego nekromanty zależało, w jaki sposób przyjmie deklaracje i prośby prostego siepacza. Igor ryzykował działając zarówno z pozycji siły, jak również przyjmując znacznie mniej dominujące podejście do sprawy. Zaufanie buduje się na pewnego rodzaju konsekwencji i właśnie w tym miejscu przybrany syn czaromiota zawiódł.

— Z rodziną najlepiej wychodzi się na płótnie. Choć i tam nie zawsze... — rzekł Serpico, kompletnie zrezygnowany i chyba nieco zniesmaczony mazgajstwem brata Telano. Nieciekawie wyglądające zbroje po raz wtóry zazgrzytały złowieszczo. Chłodne podejście sługi Usala można zapewne usprawiedliwić zbyt długim przebywaniem wśród nieumarłych, aczkolwiek jego rozmówca nie mógł mieć pewności, że on także nie odgrywa przed nim jakiejś roli. Kolejnym błędem Igora, w dodatku bardzo poważnym, było potwierdzenie niezwykłego statusu Telano w familii z Crucios Turinn. Brodaty gospodarz był teraz jedyną osobą, która utrzymywała następcę Emperela przy życiu, co dawało mu swoistą kartę przetargową. Co stanie się, gdy zabraknie tego pierwszego?
~ Na nieszczęście Czarownika Bez Twarzy (a może i szczęście?), w pomieszczeniu nie było nikogo, kto mógłby podziwiać jego nagły atak neurozy. Cały ten quasi-intelektualny bełkot stanowił kwintesencję Włodarza Wieży – trochę obłudny, paranoidalny, frymuśny, ponad wszelką wątpliwość skrajnie bezskuteczny, ale jednocześnie całkiem urokliwy.

Koniec końców, Emperelowi udało się zwyciężyć własne aberracje umysłowe, co skwitowane zostało założeniem podarowanej przez tajemniczą istotę obrączki. Początkowo nic się nie stało. Dopiero kiedy szalony mężczyzna poczuł się oszukany i zastanawiał się, czy nie znajduje się pod wpływem jakichś halucynacji, jego otoczenie uległo stopniowej przemianie. Z komnaty początkowo zaczęły znikać nieliczne przedmioty, które zarejestrował wcześniej wzrok Emperela. Później wyparowały ściany, a na samym końcu podłoże. W nieprzeniknionej ciemności, cichy, męski głos nakazał białowłosemu iść przed siebie. Tak też uczynił. Po kilkunastu krokach widział już w oddali migoczące, wielobarwne ognie, których z każdą upływającą sekundą przybywało. Głos powtarzał mu bezustannie, by za nim podążał. Popadłszy w swoisty trans, diablęcie nie spostrzegło się, gdy zaczęło stąpać po zielonej trawie, a jego buzię smagała przyjemna, ciepła bryza. Dopiero głośny szum wody wyrwał go ze stanu duchowego uniesienia i umożliwił odnotowanie rozpościerającego się po horyzont krystalicznie czystego morza, oddzielonego od niego pasmem kremowego w kolorze szczerku.

— Witaj, Dziecię Jelenia. Zbliż się, porozmawiajmy! — zawołała do czarownika, znajomym mu od niedawna głosem, postać znajdująca się na monumentalnym, drewnianym pomoście, wznoszącym się wysoko ponad taflę wody i fale. Jegomość znajdował się tak wysoko, że Emperel nie potrafił bliżej przyjrzeć się jego fizjonomii. Pozostało mu albo skorzystać z zaproszenia, albo zawrócić...
~ — Demoniczna energia, którą pochłonął Telano, próbuje rozerwać go od środka. Nigdy nie spotkałem się z czymś takim, więc nie potrafię powiedzieć, co stałoby się potem. Myślę, że prawdopodobne są dwa warianty: moc ze szczętem zniszczy jego ciało, bądź przemieni w coś, z czym ani ja, ani Ty nie chcielibyśmy mieć do czynienia. Mam pewien pomysł, by to wszystko odkręcić, ale bez konsultacji z twoim mistrzem nic nie zrobię — Serpico oświadczył stanowczo, a następnie kazał Igorowi na chwilę zamilknąć, by mógł zregenerować siły w spokoju.
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Port Salu”