Koszary Armii Królewskiej

16
POST POSTACI
Norio
Gdy weszli na dziedziniec, Norio spojrzał na słońce. Do Strażnicy Świtu nie było ani blisko, ani zbyt daleko. Jeśli obaj posiadali konie w tutejszej stajni, mogli je wziąć przed opuszczeniem twierdzy, z pomocą stajennych osiodłanie nie zabrałoby zbyt wiele cennego czasu. Jeśli nie, pozostało im ruszać jak najszybciej pieszo, wyciągając nogi, by nie mitrężyć zbyt długo.
- Erola, miasto piękne i zachwyca feerią barw - odrzekł Norio gdy rozmawiali o miejscu ich pochodzenia, wspominał swe krótkie wizyty na zachodzie Archipelagu. - Ponoć Syndykat ma tam spore wpływy - dodał, ciekaw, czy obiegowe opinie miały jakieś odzwierciedlenie w rzeczywistości.
- A twoja matka pochodzi z Taj'cach, skoro pracuje w stolicy? - spytał, a myślami kibicował półorczycy, gdy mijali ją podczas treningu. Była wytrwała, trenowała od dłuższego czasu. Jednocześnie wsłuchiwał się w słowa Callena o znajomościach zawartych w pałacu, domyślając się ich natury. Sam miał pewne doświadczenia w tych kwestiach, lecz wolał ich nie poruszać.
- Rozumiem - pokiwał głową - W takich sprawach lepiej nie wiedzieć wszystkiego - dodał z nieco tajemniczym uśmiechem, przypominając sobie pewną zamężną damę dworu, która raz czy dwa zażyczyła sobie jego towarzystwa. Sprawy te jednak należały do tych, o których nikt nie powinien wiedzieć.
- Pojedynkowałeś się często? - zagadnął, nie kryjąc ciekawości, ciekawość brała w nim jednak górę, ileż to romansów Callena doprowadziło do starć. Sam również musiał szlifować miecz, a każda okazja była dobra, by ćwiczyć.
W miarę opowieści o kapitanie Varrosie jego podziw wobec dowódcy rósł z każdym usłyszanym słowem.
- Kapitan walczył ze smokiem!? - popatrzył na Callena z wysoko uniesionymi brwiami. W myślach widział już Varrosa w lśniącym pancerzu, galopującego naprzeciw pradawnej bestii. Skoro kapitan przeżył, wynik starcia był dla Norio oczywisty. Nie lada heros trafił mu się za dowódcę! - Muszę kiedyś koniecznie usłyszeć tę historię. - Pokiwał głową, na potrzebę pomocy kapitanowi w negocjacjach, zatem był to człowieka czynu, podobnie jak jego ojciec. Młody Vi'sziro szanował taką postawę. Ojciec często mawiał, że wojownik nie powinien mleć językiem po próżnicy. Norio widział, iż tutaj, w mieście, a zwłaszcza na dworze, słowa miały niekiedy iście magiczną, to znów zdradliwą moc. Szermierka na słowa wśród dworzan była czasem intrygującą rozgrywką. Sam stał się bardziej otwarty i nabrał swobody w rozmowach przez lata akademii, takie miał wrażenie.
Zmarszczył odrobinę na moment brew, gdy Szybki opowiadał o Iliar. Później uniósł ją, rzeczywiście nie będąc pewny czy chciał usłyszeć o chętnym poznaniu Iliar przez Callena.
- Niektórzy wolą zagadki, które nie dają się tak łatwo rozwiązać - No cóż, fakt, że Iliar była najwyraźniej przyzwoitą dziewczyną sprawiał, że stała się bardziej intrygująca. Norio rozbawiło, że Callen narzekał na jej przewracanie oczami, na jego komentarze ale powstrzymał śmiech.
-Nie każda elfka to książka z obrazkami, która tak "chętnie" daje się przewracać z jednej strony na drugą - rzekł uśmiechnąwszy się tylko półgębkiem.
Rozmowa zeszła wkrótce na lojalność w drużynie. Być może rzeczywiście był zbyt podejrzliwy szybko rzucając w myślach podejrzenia wobec elfki. Dobrze było słyszeć, że nie pracowała nigdy dla Syndykatu.
- To piękne, że pokładacie w sobie taką wiarę, gdy niebezpieczeństwo zagląda wam w oczy. Będę się czuł zaszczycony mogąc wraz wami stawić czoło przeciwnościom losu - rzekł z szacunkiem, słysząc o braterstwie broni w oddziale - Ze słów Iliar mógłbym wywnioskować, że nasz porucznik to kawał krasnoludzkiego rębajły? - przypomniał sobie zasłyszane w karczmie określenie.
- Tak - odparł na pytanie Callena o jego rodzinę. - Rodowi Vi'sziro powierzono niewielką, ufortyfikowaną strażnicę w głębi Ishary, to wyspa w północnym Kattok. Mój ojciec jest kapitanem garnizonu w centralnym miasteczku. Ale skąd ten Taron bierze te wszystkie informacje? - zapytał, wciąż pełen podziwu dla wiedzy półelfa.
- Moja siostra natomiast mieni się Werbena - ciągnął w odpowiedzi. - Wcześniej uczyła ją nasza babka, lecz brakowało jej dyscypliny. Teraz ma znacznie lepsze wyniki - rzekł z uśmiechem, wspominając, jak zmieniło się podejście do nauki jego siostry. - Uczy się w Strażnicy Świtu od trzech lat. Nie wiem, czy zastanę ją teraz w ogrodach... Jeśli nie, skreślę do niej kilka słów pożegnania i zostawię list. Służba, nie drużba. Choć lubię do niej zaglądać, życie w dużym mieście jest inne niż na prowincji - zerknął na Callena wnosząc, że nie musi mu niczego tłumaczyć - Czasem czuję się w obowiązku sprawdzać czy nie kręci się koło niej jakiś... bakłażan - mruknął bardziej do siebie.
Obrazek

Koszary Armii Królewskiej

17
POST BARDA
- Moi rodzice nie są już ze sobą. Ojciec i moja macocha żyją tam, razem z resztą gromadki, wnukami włącznie. Ja z matką przypłynąłem tu - wyjaśnił Callen. Nie mieli koni, pozostało im więc iść pieszo, ale droga nie była nieprzyjemna, a oni dzięki temu mieli chwilę na rozmowę. Gdy Norio spytał o pojedynki, mężczyzna zaśmiał się i pokręcił przecząco głową.
- Raz. To mi wystarczyło. Szlachcice to banda wariatów - podsumował, zanim rzucił towarzyszowi przepraszające spojrzenie. - ...Przynajmniej ci, z którymi ja miałem do czynienia. Ale... gdybyś chciał, kiedyś chętnie stanę z tobą w szranki. Dla treningu, oczywiście. I trochę też dla udowodnienia, że jestem od ciebie lepszy.
Szybki lubił żartować, nawet jeśli przy kapitanie zachowywał powagę i skupienie. Z pewnością był lepszym kompanem do pogawędek, niż taki małomówny Kael, chociażby. Istniała niewielka szansa, że wcześniej czy później Norio będzie miał tego dość, ale póki co jego charakter stanowił przyzwolenie na pewną swobodę, jakiej elf nie spodziewał się uświadczyć w oddziale. I dopóki Callen nie będzie miał wobec niego takich samych planów, jak wobec Iliar, może nawet nie będzie na co przewracać oczami?
- Wiem, że nie każda - mężczyzna machnął ręką niedbale. - Ale jest ich wystarczająco wiele, nie tylko elfek. I podoba mi się ten tekst. O przekładaniu, jak książkę, ze strony na stronę. Zapamiętam go sobie.
Skinął głową.
- Garrick... słynie z twardego charakteru i niewybrednego poczucia humoru. Rębajłą bym go nie nazwał, ale to tylko dlatego, że preferuje młot. To chyba nie pasuje? - zerknął znów na Vi'sziro. - Nie przejmuj się jego złośliwościami. Nie jest rasistą, tak tylko gada. Chociaż według jego obliczeń Iliar to tylko ćwierć żołnierza, to przecież wie, jakie ma umiejętności. Szybko namawiałby kapitana do pozbycia się jej z oddziału, gdyby było inaczej. To dość konkretny czło... krasnolud. Ma tylko... tendencję do podważania rozkazów kapitana Varrena, ale nigdy nie robi nic przeciwko niemu i na własną rękę. Nawet jeśli bardzo chce.
Szybki wzruszył ramionami, obracając się mimowolnie za przechodzącą obok kobietą w błękitnej sukni, która posłała im nieśmiały uśmiech, gdy ją mijali. Zapewne momentalnie pożałował, że nie mają czasu się przedstawić.
- Nikt tego nie wie - odparł na pytanie dotyczące Tarona. - Chociaż nie, poprawka: ja tego nie wiem. Ale trzeba przyznać, że spora większość jego informacji się sprawdza.
Skupił się z powrotem na elfie, gdy ten zaczął opowiadać o siostrze, a w jego oczach zabłysło zainteresowanie. Trudno było pozbyć się myśli, że był doskonałym przykładem tego bakłażana, który powinien trzymać się z daleka od Werbeny. Ale przecież Norio miał zaufanie do jej rozsądku, prawda? Całkiem prawdopodobne było, że na zaloty Callena reagowałaby dokładnie tak samo, jak Iliar... chociaż nie miał co do tego pewności.
- Trzy lata to już dużo czasu. Nie wiem dlaczego uznałem, że dopiero zaczęła. W jakiej magii się specjalizuje? - zagadnął Szybki, zaciekawiony. - Zawsze żałowałem, że nie dostał mi się po matce talent magiczny.
Obrazek

Koszary Armii Królewskiej

18
POST POSTACI
Norio
- Rozumiem - Norio pokiwał głową na słowa o rodzinnych przeżyciach Artema. - Zapewne nie było to łatwe dla was obojga - dodał, bowiem rozpad związku z pewnością nie był niczym przyjemnym. Na prowincji, gdzie dorastał, zdarzało się to znacznie rzadziej niż w mieście, przynajmniej tak widział to młody Vi'sziro.
- Cóż, szlachta w mieście rzeczywiście bywa... - Norio zawahał się, szukając odpowiedniego słowa - ekscentryczna, jak rzekłaby Werbena. Wielu z nich wydaje się być oderwanych od problemów zwykłych ludzi - dodał, marszcząc czoło. Twarz rozchmurzyła mu się jednak po ofercie sparringu, a uśmiech zagościł na jego ustach.
- Będę zaszczycony. Postaram się, by nie było ci zbyt łatwo - dodał nieco zaczepnie w odpowiedzi - Być może na pokładzie naszego transportu znajdziemy wolną chwilę na trening i drobną rywalizację - przystał chętnie na propozycję, bo czemu nie? Ćwiczył zarówno chętnie łuk i miecz, może dlatego w żadnym nie osiągnął mistrzostwa. Co do swobody Callena, oddział kapitana Varrosa zdawał się być elitarną jednostką, a jak słyszał, w takich formacjach mogło panować dość indywidualne podejście do dyscypliny wśród weteranów. Szybki, choć mógł być uciążliwy swoją gadaniną, zdawał się dotąd działać profesjonalnie. Norio zauważył także, że nie wydawał się zainteresowany osobami tej samej płci. W jego stronach, zarówno mężczyźni, jak i kobiety, jeżeli mieli takie skłonności, załatwiali te sprawy zwykle za murami świątyni Krinn. Nawet jeśli takie upodobania z czasem wychodziły na jaw, wielu nie przeszkadzało to w zakładaniu tradycyjnych rodzin.
Rozmowa zeszła wkrótce na Garricka.
- Dobrze to słyszeć - odparł, dowiadując się, iż krasnolud nie ma rasistowskich zapędów. - Takie też odniosłem wrażenie.
- Cóż, nie wydaje się też, aby podważanie rozkazów było wielkim problemem, bowiem gdyby tak było, kapitan zapewne dawno pozbyłby się Garricka, czyż nie? Porucznikiem nie zostaje się dla dobrego wyglądu, mądry dowódca potrzebuje różnych opinii od swych oficerów, by nabrać właściwej perspektywy - odparł spokojnie, po czym skłonił się uprzejmie damie w błękitach, życząc jej śpiewną, elfią mową miłego dnia. Widząc, jak Szybki ostentacyjnie się za nią ogląda, Norio pokręcił głową z uśmiechem. Sam również rozglądał się często po okolicy, lecz nie tylko w poszukiwaniu wzrokiem wyjątkowych dam. Niepokoiło go, że mroczni, mimo utraty przewagi militarnej na lądzie, wciąż jakimś sposobem uprowadzali poddanych króla. Obaj powinni mieć oczy szeroko otwarte, w końcu to oni strzegli spokoju na wyspach.
- Tak, ciekawa sprawa z Taronem. A te porwania, o których wspominał, to znak, iż nigdy nie powinniśmy tracić czujności - mruknął.
- To prawda, trzy lata to całkiem sporo - przyznał Callenowi, gdy rozmawiali o jego siostrze - Specjalizuje się w magii powietrza. Przybyła tu dwa lata po mnie - zerknął na Callena, zastanawiając się, czy ów żołnierz nie był przypadkiem kolejnym, który mógłby wpaść w oko jego siostrze. Sądził jednak, że Werbena szybko dostrzegłaby, iż kobieciarz takiego wagomiaru, jakim bez wątpienia był Szybki, nie byłby dla niej dobrą partią. Jego siostra, choć bywała buntownicza i nigdy nie wyzbyła się wszystkich młodzieńczych psot, była bystra, być może bardziej niż zdawało się to samemu Norio.
- Ufam, że gdy ukończy szkołę, znajdzie sobie kogoś dobrze sytuowanego, kto - Norio odchrząknął, zerkając poważnie na Callena i przybierając nieco zatroskany acz stanowczy ton - będzie traktował ją z należytą czcią oraz szacunkiem, i kto będzie miał poważny stosunek do, hm… dojrzałych relacji - myśl o jakichkolwiek niepoważnych zalotach wobec jego siostry nie powinna postać w niczyjej głowie.
- A twoja matka, wolno mi zapytać o jej miano, i jakie pełni stanowisko w Strażnicy Świtu? - zapytał z zaciekawieniem. Zastanawiał się, na ile mogłaby pomóc im w przyspieszeniu całej procedury wyszukiwania odpowiedniego kandydata na magiczne wsparcie dla ich ekspedycji?
Obrazek

Koszary Armii Królewskiej

19
POST BARDA
- Wy tacy nie jesteście? - spytał Szybki. W jego słowach nie było złośliwości, ot, czysta ciekawość. - Może wasza ekscentryczność polega na czymś innym, niż beztroskie wyrzucanie innych na ulicę.
Mężczyzna wzruszył ramionami.
- Nie wiem. Nie wiem, co tam zaszło. Szczegóły tego są ostatnią rzeczą, o których Iliar chce z nami rozmawiać... a przynajmniej ze mną.
Potem uśmiechnął się tylko i skinął głową z uznaniem, wyraźnie ciesząc się, że choć żartował, to Norio podjął rękawicę. Przyjacielski pojedynek mógł być miłą odskocznią od okrucieństwa czasów, w jakich przyszło im żyć. Jeśli potraktują to czysto sportowo, a nie jako wzajemną przemoc, będą mieli okazję wyrzucić z siebie stres i inne negatywne emocje, w zamian może nawet ucząc się czegoś od siebie. Pytanie tylko, czy na statku znajdą na to miejsce i czas... i czy w ogóle się na ten statek dostaną.
- Już tak nie kręć tą głową - parsknął śmiechem, gdy dostrzegł reakcję towarzysza. - To tęsknota za prostszymi czasami. Za bezpieczeństwem i spokojem na wyspach, dla takich jak ona.
Droga prowadziła w górę, jeszcze bardziej w głąb wyspy. Już stąd widzieli biały szpikulec wieży Strażnicy Świtu, lśniący w słońcu, jakby wybudowano go wczoraj, a nie wiele dziesiątek lat temu. W tej części Taj'cah było spokojnie, a jej mieszkańcy nie zastanawiali się codziennie rano, czy przyjdzie im dożyć zachodu słońca. Do nabrzeża stąd było wystarczająco daleko.
- Oczywiście - odparł Callen tylko na mało subtelne ostrzeżenia dotyczące Werbeny i z jakiegoś powodu Norio był prawie pewien, że zadziałały one na niego zupełnie odwrotnie, niż powinny. Przystojna twarz mężczyzny stanowiła w tej chwili tak doskonałe ucieleśnienie niewinności i praworządności, że zdawało się to aż niewiarygodne.
- Moja matka, Sorina Arten, jest tkaczką. Nie wiem, na ile przy okazji nauki twojej siostry zagłębiłeś się w temat tej organizacji. Tkacze stanowią raczej wysoką, ważną kastę w Strażnicy. Pomagają mniej doświadczonym w tworzeniu zaklęć i odpowiedzialni są za kontrolowanie tychże. Strażnica nie wypuszcza nikogo, kogo mocy i możliwości nie znaliby wystarczająco dobrze, by móc brać za nich w najbliższej przyszłości odpowiedzialność. Jeśli twoja siostra uczy się tam już tyle czasu i ma jakieś czary w swoim repertuarze, z pewnością z którymś z tkaczy miała do czynienia.
Skręcili w jedną z uliczek, prowadzącą do wschodniego wejścia na tereny gildii. To, w przeciwieństwie od głównego, przeznaczone było dla gości i tych, którzy byli w Strażnicy znani. Zarówno Callen, jak i Norio wpasowywali się w tę kategorię. Ta brama nie była strzeżona, a jedynie obłożona zaklęciami, jakie pozwalały odpowiednim osobom wejść do ogrodów, całą resztę zatrzymując na zewnątrz.
- Matka zawsze narzeka, że odwiedzam ją zbyt rzadko. Czy twoja siostra też to robi? - zagadnął. - Odwiedzałbym częściej, gdybym za każdym razem nie musiał słuchać jej marudzenia.
Zamilkł na chwilę, jakby uświadomił sobie właśnie, że nie idą tam w celu towarzyskim, tylko z konkretnym zadaniem. Obaj, odziani w zbroje i barwy Armii Królewskiej, prezentowali się zupełnie inaczej, niż normalnie, gdy przychodzili tu spędzić czas z bliskimi. Jako, że żołnierze rzadko kiedy się tu zapuszczali z oficjalnych powodów, jeszcze przed przekroczeniem muru przyciągali zaciekawione spojrzenia.
- Oby dopisało nam szczęście.

Spoiler:
Obrazek

Koszary Armii Królewskiej

20
POST BARDA
Spoiler:
Gdy Norio i Callen dotarli na teren koszarów, słońce zniżało się już ku zachodowi. Ptaki cichły, a pomiędzy gałęziami pojedynczych drzew, zasadzonych na dziedzińcu, kładły się długie promienie, nadając wszystkiemu ciepłych barw. W jednej z takich plam słońca siedziała część ich oddziału - łatwo było ich zauważyć z daleka, bo w złotym świetle rude włosy Layli natychmiast przyciągały spojrzenie. Były tam obie, razem z Iliar, przy stercie rzeczy, które nie mogły być niczym innym, jak ładunkiem, przygotowanym do transportu na statek. Elfka siedziała na jednej ze skrzyń, jedząc jabłko, a ludzka kobieta opierała się biodrem o barierkę i mówiła coś do niej, żywo gestykulując.
- Kapitan jest w środku - poinformowała ich zwięźle Iliar, gdy je mijali. Zauważyła trzymany przez Norio pergamin, ale nie skomentowała go, ani o nic nie spytała, najpewniej zakładając, że wcześniej czy później i tak się dowie, na czym stoją. Skoro coś przynieśli, zamiast rozkładać ręce z rezygnacją, to musiało znaczyć, że udało się coś ugrać, prawda?
I mówiła prawdę. Thoren Varros, razem ze swoim krasnoludzkim porucznikiem, znajdowali się w tej samej sali, w której Vi'sziro spotkał ich po raz pierwszy. Przyjął raport, a potem przełamał pieczęć i przeczytał treść listu. Jego twarz wykrzywiła się w dziwnym grymasie, który trudno było przyporządkować do konkretnej emocji.
- Magowie to banda szaleńców - mruknął pod nosem. - Muszę to przemyśleć. Możecie odejść. Garrick, wiesz co robić.
Krasnolud skinął głową i gestem dłoni zachęcił Norio i Callena do wyjścia. Poprowadził ich z powrotem na dziedziniec, po drodze zgarniając jeszcze resztę oddziału, która plątała się gdzieś po okolicy i wkrótce cała ósemka stała przy skrzyniach, bądź na nich siedziała.
- Kapitan podzieli nas na dwie grupy. Jedna pójdzie grać w otwarte karty, najpierw z kimś w porcie, potem z przedstawicielem Syndykatu. Druga ma ich osłaniać z bezpiecznej odległości i nie zwracać na siebie uwagi - wyjaśnił. - Powiedział, że mamy sami się podzielić, bo wiemy, do czego nadajemy się najlepiej. Stary skład znam i tu nie mam wątpliwości. Jak nowi?
- Ja to nie nadaję się do negocjacji - mruknął Niedźwiedź i nikomu nawet nie przyszło do głowy, żeby to zakwestionować.
- Norio ma gadane. Szkoda by było zostawić go do czekania za winklem - powiedział Szybki, przysiadając na skrzyni obok Iliar. Po chwili wahania milcząco zaproponowała mu swoje nadgryzione jabłko, ale pokręcił przecząco głową.
- W tej zbroi i tak najpierw go słychać, a potem widać - podsumowała i uniosła wzrok na elfa. W plamie słońca jej oczy zdawały się nienaturalnie jasne. - Czujesz się na siłach, żeby iść z kapitanem?
Obrazek

Koszary Armii Królewskiej

21
POST POSTACI
Norio
Gdy Werbena zniknęła na schodach, pojawili się Artenowie. Norio, pożegnawszy się z czarodziejką, zerknął zaraz na Callena, wyraźnie rozczarowanego szybkim odejściem Werbeny.
Och, cóż za niepowetowana strata! - Elf omal nie powiedział tego na głos. Odparł jednak tylko uprzejmie, że czas naglił już bardzo Werbenę, w końcu jego matka upomniała ją, że powinna wracać na zajęcia.
I tak z pewnością siostra będzie miała doskonały pretekst by z nim pomówić, jeśli go zobaczy, skoro nie oddała mu tej feralnej chusteczki - pomyślał - Będzie musiał mieć na nich oko.
Przytaknął tylko Callenowi, że wracają i spojrzał jeszcze raz na list, będąc pełen wiary, że niesie on sensowne propozycje. Rzeczywiście nie rozmawiali tyle co w drodze do Strażnicy. Myśli Norio również szybowały gdzieś w oddali, przy rodzinnym domu, przez dłuższą chwilę.
- I co o tym wszystkim myślisz? - zagadnął wreszcie towarzysza bez szczególnych nadziei, że ten dowiedział się czegoś więcej.
- Jest szansa, że zaproponowali nam kogoś sensownego do tej wyprawy? - ciągnął, bo może jednak matka wspomniała mu o czymś istotnym, skoro wydawał się być nieobecny?
Spoglądał też z lekkim zafrasowaniem na kołyszące się w porcie okręty, miał nadzieję, że pogoda się nie pogorszy. Rozważał na kogo trafią szukając najemników Syndykatu, i czy wyznaczą go do wsparcia w pertraktacjach.

Gdy dotarli do koszar cienie już się wydłużały. Na dziedzińcu ich oczom rzuciły się przygotowane skrzynie, zapewne z ekwipunkiem, który zamówili ludzie z ich oddziału. Uśmiechnął się, widząc obie dziewczyny w swoich żywiołach, choć każda w odmiennym. Nie było jednak czasu na pogaduszki, musieli zameldować wszystko Thorenowi. Wkrótce elf zacisnął usta w wąską linię, gdy ujrzał reakcję kapitana. Skinął jednak tylko głową dowódcy i odmeldował się przepisowo.
- A niech to - rzekł gdy z Callenem podeszli do dziewczyn i zbierającej się reszty, skrzyżował ręce na piersi, aż zgrzytnęły płyty pancerza. - Myślałem, że kapitan po przeczytaniu wiadomości ze Strażnicy Świtu powie chociaż coś w stylu: "Lepsze to niż nic", lecz zdaje się, że nie był zachwycony - wzruszył ramionami i wyjaśnił, że Varros namyśla się jeszcze co do maga. Opowiedział pokrótce obecnym jak wyglądały negocjacje oraz o tym, czego wciąż nie wiedzieli.
- A wam jak poszło u kwatermistrza? - zapytał wskazując na skrzynie. Ciekawe ile z ich zamówień udało się zrealizować.
Wkrótce wszyscy się zeszli, a Garrick przedstawił im zarys dalszych działań na wieczór.
Norio przyznał w duchu, że Niedźwiedź rzeczywiście nie nadawał się do dyplomacji, chyba, że do zastraszania. Ale nie mieli tylu niedźwiedzi, by przestraszyć uzbrojony oddział najemników.
Iliar miała rację - jego zbroja nie była odpowiednia do skradania się w tej postaci. Ojciec nauczył go jak odchudzić rycerski pancerz i zadbać, by to, co zostało, nie zgrzytało, lecz wymagało to trochę czasu.
- Pewnie - odparł Iliar na pytanie, czy chce iść z kapitanem jako "dyplomaci" - Ty również pójdziesz przodem? - Zapytał elfkę. Skinął głową Callenowi - Szybki też świetnie sobie radzi w pogaduszkach - Dodał. Nie był pewien co do Layli, wydawała się bardzo bezpośrednia, co mogło mieć swoje plusy ale i minusy - Zatem wy, poruczniku, dowodzicie grupą w odwodach? - upewnił się, czy wszystko pojął.
- Często patrolowałem ulice w moim rodzinnym miasteczku. Mój starszy brat nuczył mnie sztuki gry w dobrego i złego strażnika - Norio skinął głową jakby był pewien, że to wystarczy za dobrą rekomendację.
- Jeśli gramy w otwarte karty - potarł szczękę - możemy przy Tygrysach zgrywać ważne figury pełną gębą, z którymi nie ma żartów - zastanawiał się głośno.
- Pójdziemy do kapitanatu? - zapytał Garricka o dalsze szczegóły. - Muszą mieć informacje na temat wypływających okrętów - no chyba, że kapitan miał w porcie jeszcze innych informatorów - Możemy też okazać listy przewozowe ze statków zaopatrujących Kattok - powinno to ułatwić wskazanie nam konkretnych jednostek - zaproponował.
Obrazek

Koszary Armii Królewskiej

22
POST BARDA
Zgodnie z przypuszczeniem elfa, nadzieje okazały się płonne. Matka Callena nie podzieliła się z nim żadnymi szczegółami tylko dlatego, że był jej synem i że miała chwilę na rozmowę z nim sam na sam. Cokolwiek zaprzątało jego głowę, nie dotyczyło bezpośrednio sprawy, jaką załatwiali dla kapitana Varrosa, więc jego optymistyczne zgadywanki były niczym więcej, niż dokładnie tym: zgadywankami. Wszystko miało okazać się wieczorem.
- Kapitan rzadko wygląda, jakby był zachwycony - powiedział za to Szybki, gdy rozmawiali z resztą oddziału przy skrzyniach na dziedzińcu.
- To prawda - zgodziła się Iliar. - Ale przyzwyczaicie się do tego. Tak samo, jak do tego, że usłyszeć od niego dobra robota graniczy z cudem.
- Mhm. Z reguły to jest skinięcie głową i krótkie wracamy. Jak nie ma uwag, znaczy, że jest rewelacyjnie.
- A miał uwagi do was? Teraz? Jak wróciliście ze Strażnicy?
- Nie. Narzekał tylko na magów i ich szaleństwo. Dostał list z oczekiwaniami gildii w zamian za udział maga w wyprawie.
- ...Zgodzi się
- uznała elfka po dłuższej chwili namysłu, choć nie miała pojęcia, jakie te oczekiwania mogły być. - Zobaczycie.
Layla zastukała czubkiem wysłużonego buta w ścianę jednej ze skrzyni, a głuchy dźwięk świadczył o tym, że musiała być wypełniona po brzegi.
- Nieźle. Mamy wszystko co trzeba, łącznie z prowiantem na tydzień. Pytanie tylko, czy będziemy mieli dokąd z tym wszystkim iść.
Choć lekka skórznia elfki wydawała się idealna do skradania się bocznymi uliczkami i obserwowania wszystkiego z rozsądnej odległości, bez zwracania na siebie uwagi, na pytanie Norio odpowiedziała skinieniem głowy. Może nie była stworzona do działania z cienia - choć akurat to przypuszczenie wydawało się absurdalne, biorąc pod uwagę to, co reprezentowała sobą na pierwszy rzut oka i to, co już o niej usłyszał - a może po prostu kapitan z jakiegoś powodu podczas tych negocjacji chciał ją mieć przy sobie.
- Szybki mówi bardzo dużo, ale mało konkretnie - uznała. - Może do innych negocjacji się nadaje, ale nie takich, na które mamy mało czasu... i nie z Syndykatem. Nie chcemy się z nimi zaprzyjaźnić, tylko sprawnie załatwić jedną rzecz.
- To prawda
- zgodził się Callen, a w jego oczach błysnęło rozbawienie. - Iliar za to jest bardzo konkretna, a do tego małomówna i niesympatyczna. Idealna do tego zadania.
- Wypraszam sobie. Jestem bardzo sympatyczna.
- W każdym razie, ja tym razem zostanę w tyle.
- Zgadza się. Z kapitanem pójdzie Iliar, Taron, Norio...
- odezwał się krasnolud, który zdążył dołączyć do nich w międzyczasie. Zrzucił na skrzynię dwa kołczany strzał, z których jeden wydawał się dokładnie tym, o co prosił elf. Najwyraźniej zdobycie ich zajęło chwilę dłużej, niż całej reszty rzeczy. - Layla?
Rudowłosa skinęła głową, choć bez przekonania.
- Syndykat ma oficjalnych przedstawicieli w porcie. Prawdopodobnie właśnie bezpośrednio w kapitanacie, biorąc pod uwagę, jak duże posiadają wpływy - za plecami Norio rozległ się głos kapitana Varrosa. Dołączył do nich wcale nie tak późno; musiał podjąć decyzję dość szybko. - Rzecz w tym, że nie wiemy, kto to jest konkretnie. Może nie chcieć się z nami spotkać.
- Nie możemy kogoś przekupić?
- spytał krasnolud.
- Wolałbym tego uniknąć.
- To stary, sprawdzony sposób. Nie wszystko trzeba robić w zgodzie ze sztuką, jak to mówią. Grzecznie i porządnie.
- Wolałbym tego uniknąć
- powtórzył kapitan z naciskiem. - Planowałem zacząć od zorientowania się, które to statki, a potem dostać się do osoby decyzyjnej wskazanej przez załogę. Jestem otwarty na inne sugestie. Przyznam, że nie miałem czasu tego przemyśleć i dokładnie zaplanować, zrzucili to na mnie jak mewie łajno o poranku - cmoknął z niezadowoleniem. - Przekupstwo to ostateczność, chociaż zaoszczędziliśmy fundusze, które zakładałem, że trzeba będzie przeznaczyć na maga.
Choć mogło to brzmieć, jakby zdecydował się nie godzić na warunki Strażnicy i zrezygnować z pomysłu zabierania ze sobą czarodzieja, kapitan rzucił krótkie spojrzenie elfowi, od którego pierwotnie wyszła ta propozycja.
- Wyraziłem zgodę, chociaż to, czego chcą w zamian, jest dużo bardziej problematyczne, niż złoto - mruknął. - Ale o tym... później. Jesteście gotowi? Weźmiemy wóz, żeby nie marnować więcej czasu, niż to konieczne.
Obrazek

Koszary Armii Królewskiej

23
POST POSTACI
Norio
Norio doskonale znał podejście do życia, jakim cechował się kapitan, więc nie był specjalnie zaskoczony tłumaczeniem członków ich drużyn. - Mój ojciec, człowiek skromnych słów i jeszcze skromniejszych pochwał, potrafił czasem rzucić krótkie: "No, no…" i już wiedziałem, że, jak na mnie, to uważa, że dokonałem jakiegoś cudu - mruknął. Layla zdała dobre pytanie, pozostało odnaleźć ich transport, żeby te skrzynie znalazły swoje miejsce. - Dzięki poruczniku, wierzyłem w was! - Rozpromienił się, widząc kołczan pełen strzał, i na szybko ocenił, co też tam było - Garrcik poprawił mu nastrój.
- Powinniśmy zacząć prowadzić dziennik waszej wymiany zdań - Parsknął krótko, słysząc pogaduszki elfki z Szybkim.
Wybór Tarona do ich zespołu nie zdziwił go, z racji tego, że informacje mogły być cenne przy wymianie argumentów. Norio wciąż nie dawały spokoju feralne podręczniki, które ktoś zamówił na wyspy Kattok. Może gdyby poszukali wydawcy i zapytali, kto zamawiał je hurtowo... Cóż, to i tak nie dawało pewności, że był to człowiek Syndykatu. Teraz nie było już na to czasu. Poświęcili go na próby zrekrutowania czarodzieja. I hej, gdy pojawił się kapitan, okazało się, że Iliar miała rację - kapitan zaakceptował przydział ze Strażnicy Świtu! Norio ciekawiło oczywiście, czego też zażądali od Varrosa magowie, ale teraz mieli o wiele bardziej palące sprawy na głowie.
Elf słuchał z zaciekawieniem informacji o kimś z Syndykatu Tygrysa, kto prawdopodobnie pracował w kapitanacie. Potem oficerowie wymienili zdania na temat próby przekupstwa. Jak rozumiał, ich dowódca chciał uniknąć rozdawania cudzych pieniędzy ludziom niegodnym. To było honorowe i Norio szanował takie podejście.
- Za pozwoleniem, kapitanie - odezwał się Norio, gdy dowódca poprosił o ewentualne sugestie. - Jeśli złoto to marchewka, i nie chce pan go użyć, to możemy spróbować przekonywać, że mamy kij. - Dostali wszak królewskie rozkazy, by sprawę załatwiać polubownie, nie prowokując konfliktu, ale nie wszyscy musieli to wiedzieć, prawda? Syndykat chyba nie miał człowieka w królewskim sztabie. To było raczej niemożliwe, a przynajmniej Norio nie mógłby w to uwierzyć.
- No cóż, jeśli dostałbym konia, mogę pojawić się nawet w kapitanacie przed panem i resztą, jako pański adiutant - Norio wyrwał się z pomysłem, jak to młody rycerz, gotów do szarży - nastraszyć ich, że sprawa jest poważna i nagląca, i trochę, jak to powiadają... podkręciłbym atmosferę przed waszym przybyciem - zaproponował, choć bez wielkich nadziei, że dowódca się zgodzi.
Jakakolwiek była odpowiedź kapitana w tej materii, ciągnął dalej co też przychodziło mu na myśl, gdy ruszyli po wóz. - W teorii oficer dowodzący portem powinien potrafić dowiedzieć się o dużej grupie najemników, którzy okrętują się na co najmniej jedną dużą jednostkę czy kilka mniejszych. - Dostali wszak informację, że grupa uderzeniowa Syndykatu była całkiem liczna. - W razie potrzeby możemy uświadomić, że konsekwencje opieszałości oficera, którego poprosimy o pomoc, mogą być bardzo nieprzyjemne. W takim wypadku możemy to przedstawić tak, iż dostał pan szerokie uprawnienia i dowództwo naciska na pana, przez to nie jest pan w nastroju do żartów. Musimy dostać nazwy statków i ewentualnie jakiś kontakt do Tygrysów. Choć również nie wiem, czy jakiś klerk pracujący dla Syndykatu przy kapitanacie zechciałby się spotkać tak bezpośrednio z grupą królewskich zbrojnych - zastanawiał się Norio, do tego trzeba było zapewne kogoś przekupić i załatwić sprawę po cichu, jak proponował Garrick. - Możemy jednak spróbować dostać nazwisko dowódcy wyprawy Tygrysów i kapitana okrętu - dodał kolejne przemyślenie, które pokrywało się z tym co proponował kapitan.
- Myślę, że mamy dość szeroką gamę argumentów i przedstawiania nieprzyjemnych konsekwencji braku współpracy z nami... - stwierdził, marszcząc czoło, bo mogli tu być całkiem kreatywni. Kapitan portu lub oficer dyżurny był królewskim żołnierzem lub urzędnikiem odpowiedzialnym przed koroną - Lepiej dla osoby decyzyjnej w kapitanacie, by pomógł nam wpakować się na ten statek, niż byśmy zostali na lądzie i postarali się uprzykrzyć mu poważnie życie - elf wzruszył ramionami, jeśli ktoś celowo robiłby im pod górkę, to naprawdę chyba tylko dlatego, że bierze złoto od Tygrysów.
- I oczywiście odwrotnie, im więcej załatwi nam urzędnik, tym bardziej może pan obiecać wspomnieć o nim przełożonym w sztabie. - Skoro Thoren Varros nie był skory do sypania królewskim złotem, trzeba było mu przypomnieć, że można choć czasem użyć obietnicy pochwały przed kimś wysoko postawionym.
- Taronie - zagadnął towarzysza - czyje nazwiska mogą robić wrażenie na urzędnikach w porcie? Hrabia Napier? - Był obecnie dowódcą sztabu, jeśli Norio się nie mylił. - Któryś z admirałów jest szczególnie znany z niezapowiedzianych kontroli w porcie? A może minister Servin? - Dotąd Norio nie zdarzyło się korzystać z reputacji krewnego swej matki, gdyż nie wydawało mu się to honorowe, ale może powierzone zadanie oraz racja stanu będą tego wymagały? - zastanawiał się.
Obrazek

Koszary Armii Królewskiej

24
POST BARDA
- Nie podjudzaj ich - mruknął Taron cicho, czym wywołał tylko parsknięcie śmiechem, zarówno u Iliar, jak i u Szybkiego. Ich przekomarzanki musiały być utrapieniem półelfa, a może i całego oddziału. Dla elfki zdawały się być rozrywką, jak każda inna, podczas gdy Callena bolało serce, że do niczego więcej to nie prowadziło, ale trzeba było przyznać, że postronny słuchacz mógł bawić się przy tym całkiem nieźle.
Kapitana nie trzeba było długo przekonywać. Choć tak, jak wspomniano wcześniej, był on dość oszczędny w słowach, w szczególności w pochwałach, skuteczna pomysłowość Norio z pewnością nie została niezauważona. Jeszcze nie wiedzieli, czy jego propozycja zabrania ze sobą maga wyjdzie im na dobre, czy na złe, ale załatwił to, co miał do załatwienia i w tej chwili znów nie pozostawał bierny. Kapitanowi ewidentnie się to podobało.
- To dobre - krasnolud pokiwał głową, a Niedźwiedź i Layla uśmiechnęli się do elfa. Zraniony policzek rudowłosej wykrzywił się nienaturalnie, ale rana wciąż była względnie świeża. Istniała szansa, że nie zostanie jej tam blizna do końca życia. Może dlatego nie wyglądała, jakby przejmowała się tym jakoś szczególnie.
- Tak. Weź konia i jedź - zgodził się Varros. - Nie mam dziś cierpliwości do marchewki, lecimy z kijem. Nastrasz ich i zapowiedz nasze przybycie. Lepiej, żeby mieli konkretne informacje, jak dotrzemy na miejsce.
- To jednak nie chcesz, kapitanie, żebym spróbowała porozmawiać z nimi najpierw na spokojnie?
- spytała Iliar.
- Będziesz łagodzić sytuację, jeśli będzie to konieczne.
Elfka zawahała się chwilę, ale w końcu skinęła głową. Jak widać, nie takie rozwiązanie spraw sobie wyobrażała. Nie wyglądała jednak na niezadowoloną, nawet jeśli czasem trudno było wyczytać z jej twarzy konkretne emocje.
- Możesz spróbować powołać się na hrabiego Napier. Jest za mało czasu, żeby zdążyli to sprawdzić - zgodził się Taron.
- Powodzenia - rzucił Callen. - Będziemy zaraz za tobą.
- Trochę nam zejdzie na załadowaniu tego do wozu
- wtrącił Rowan.
- ...Prawie zaraz za tobą. Tak czy inaczej, nie będziesz miał szczególnie dużo czasu.
Spoiler:
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Stolica”