Dzielnica Portowa - Dom gościnny Złoty Maszt

16
POST POSTACI
Lyah
Nie zdążył posprzątać, kiedy pukanie się rozległo. To wyrwało go z jego stanu, zmusiło do skierowania myśli na jeden konkretny tor. Wiedział, co musi zrobić. Na wszystko przyjdzie pora. Chyba że po drodze pojawi się kolokazja, którą będzie trzeba wykorzystać, jednak na razie i tak jego możliwości były ograniczone. Miał jeden trop, całkiem ryzykowny. Przygotowania do skorzystania z niego zajmą. Podszedł do drzwi, otworzył je i nawet nie próbował ukrywać, że wszystko gra. Silvia widziała jego zachowania, nie udało mu się tego ukryć, więc teraz taka próba jedynie policzkiem dla jej inteligencji.
- Wejdź Luna, choć uprzedzam, mam delikatny problem z utrzymaniem porządku. - Stwierdził i zrobił jej miejsce, by mogła przejść. Zapewne miała pytania i przez wzgląd na długą współpracę, był to jej winień.
- Pokaż, co tam dla mnie masz. - Kiedy już była w środku, wyciągnął rękę po książkę, choć nie zamierzał jej otwierać przy sobie. Niby była bezpieczna, ale po tym wszystkim, co dziś przeszedł, postanowił najpierw ją położyć na stole. Oczywiście, by to zrobić, musiał go postawić w odpowiedniej pozycji. Otwieranie wciąż było ryzykowne, ale i tak należało to sprawdzić. Nie miał nikogo jeszcze, komu mógłby zaufać w tej kwestii.
Licznik pechowych ofiar:
8

Dzielnica Portowa - Dom gościnny Złoty Maszt

17
POST BARDA
Luna weszła do pomieszczenia pewnym krokiem, z ciekawością rozglądając się po wnętrzu, które zdawało się być pogrążone w chaosie pracy. Po krótkiej chwili jej wzrok zatrzymał się na stercie rozrzuconych map, a także na księdze, którą Mehren odłożył na bok. — Wygląda na to, że znowu zapuściłeś korzenie w tych papierach, co? — zauważyła z lekkim uśmiechem, skinąwszy głową w kierunku rozłożonych dokumentów. Jej ton był nieco żartobliwy, ale widać było, że zastanawia ją cel tej intensywnej roboty nocą.

Następnie przeszła na drugi koniec pokoju, gdzie dostrzegła niewielki stołek. Bez zbędnych ceregieli usiadła na nim, wygodnie się opierając. Wzrokiem przesunęła po twarzy skrytobójcy, badając jego reakcje, po czym westchnęła. — Nie musisz się tak męczyć, wiesz? — powiedziała, spoglądając na niego uważnie. — Zanim zapomnę, możesz mi przynieść filiżankę herbaty albo choćby trochę wody? Te papierzyska potrafią wysuszyć gardło nawet na odległość. -

Gdy półelf zajął się prośbą, Luna przyglądała się jego ruchom, a potem znów zerknęła na rozłożone mapy. — Nadal zajmujesz się poszukiwaniem członków rodziny? — spytała, tym razem tonem poważniejszym, ale nie bez nutki zmartwienia w głosie. — Wiem, że to dla ciebie ważne, ale... nie zastanawiałeś się, czy może mógłbyś zrobić coś, co przyniosłoby ci dodatkowy zarobek? Znasz się na tym jak nikt inny, a niektóre z tych... jednostek, które szukasz, mogą okazać się cenniejsze, niż myślisz… A przez to… lepiej chronione… -

Oparła się na stołku, splatając dłonie na kolanach, jej spojrzenie pełne było zarówno troski, jak i sugestii, że chciałaby mu w jakiś sposób pomóc. Była jednak świadoma, że nie będzie naciskać; była gotowa wysłuchać go, jeśli będzie chciał powiedzieć kobiecie więcej, ale jeśli nie, zaakceptuje jego decyzję. W każdym razie, znajoma czekała na chociaż krztę wylewności, cierpliwie obserwując, jak ten mężczyzna wraca do swojej pracy.
Obrazek

Dzielnica Portowa - Dom gościnny Złoty Maszt

18
POST POSTACI
Lyah
Na szczęście nie domyśliła się, że ten chaos był spowodowany jego aktem wybuchu i braku kontroli nad jego własnymi emocjami. Ta słabość nie mogła zostać ujawniona. Odebrał od niej rzeczy, która ta zdrajczyni Verna dla niego zostawiła i zamierzał przeczytać je później. To był pragmatyzm, bo mogła głupio zostawić mu wskazówkę, jak do niej trafić. Ewentualnie to jakiś sentyment, który nie pozwalał jej odejść bez słowa. Nie mniej to problem do rozważenia już samemu. Uniósł jedną powiekę na tę prośbę, zastanawiając się, czy to zwyczajna bezczelność lub próba odwrócenia jego uwagi. Nie potrafił jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, ale nie miał ku temu teraz głowy.
- Nie zapuściłem. - Podszedł do jednego z nielicznych miejsc, które nie zostało przez niego doszczętnie zniszczone i nalał jej wodę z dzbanka do szklanki, po czym podał jej. Sprawdzoną wcześniej pod kątem trucizny. Będzie potem musiał tu trochę posprzątać, ale to nie problem. Problem pozostał inny. Jak dużo udzielić jej informacji. Po dezercji Verny był jeszcze mniej chętny mówić, ale ukrywanie planów nigdy nie przynosiło dobrych rezultatów. Zwłaszcza przy tak małym zespole, jaki posiadał.
- Sylvia. - Wypowiedzieć jej imię, by zamieniła się w słuch i nie wypowiadała głupich zdań w tej chwili. Jego cierpliwość praktycznie nie istniała w tej chwili. - Patrzę na to inaczej. Szerzej, niż można by przypuszczać. To nie jest gra o małą stawkę. Tu łączy się wiele rzeczy. Zemsta to tylko jeden z nich. - I naprawdę przyjemny, czego nie musiał dodawać. - Mój beznadziejny brat ma zaplecze z racji, że moja rodzina zajmuje się handlem. Dlatego wystarczy przejąć stery w rodzinie. To pozwoli nam ustanowić połączenie ekonomicznie pomiędzy Ujściem, który drastycznie potrzebuje w tej chwili stabilnych dostaw, a Archipelagiem. A to nie jedyny nasz atut. Mamy szansę mieć po swojej stronie część Syndykatu, który osłabiony, chętnie znajdzie sobie nowy rynek zbytu. Dodatkowo masz dług krwi u jednej z ważniejszych rodzin tu w Archipelagu. To jest gra, przy której jakiekolwiek zlecenie wypada blado. Długotrwałe zyski są czymś pewniejszym. A dzięki mojemu staremu gangowi, będzie szansa na powiększenie osób, które dołącza do nas. - To co prawda nie był cały plan, jaki zamierzał, bo jeszcze była kwestia ratowania matki, próba nauki magii, jeśli miał ku temu jakieś predyspozycje. To właśnie było coś, co nie mogło zostać ot, tak rzucone. Wykorzysta wszystko, co ma pod ręką i stworzy w końcu podwaliny pod własną organizację.
- To wymaga przygotowań, przemyśleć i taktyki negocjacyjnych. I ma całkiem dużą szansę powodzenie, bo obecnie nie ma tutaj statusu neutralnego. Istnieje cicha walka o wpływy, bo ktoś postanowił zburzyć stary układ. -
Licznik pechowych ofiar:
8

Dzielnica Portowa - Dom gościnny Złoty Maszt

19
POST BARDA
Sylvia wzięła od niego szklankę z wodą, chwilę się wahając, zanim przystawiła ją do ust. Widać było, że nie przestała mu całkowicie ufać, ale po ostatnich wydarzeniach napięcie między nimi było wyczuwalne. Spojrzała na niego przez chwilę, a potem skupiła się na oknie, jakby szukając odpowiedzi w dalekim krajobrazie.

Gdy zaczął mówić o swoich planach, słuchała go uważnie, nie przerywając ani na moment. Jego wywód był długi i pełen szczegółów, ale jej twarz pozostawała nieprzenikniona. Dopiero po chwili, kiedy wydawało się, że zakończył, zdecydowała się odezwać.

- Przemyślałam kilka rzeczy... - zaczęła powoli, z ostrożnością w głosie. -I muszę przyznać, że mam sporo wątpliwości. To, co planujesz, jest ryzykowne. Nie jesteśmy przygotowani do walki z całym jego zapleczem. Twój ojciec nie odda ci tego tak po prostu. Wiesz, że ci ufam... ale jak sobie z tym poradzimy? Jakie będą twoje najbliższe kroki? -

Po tych słowach wstała i zaczęła się przechadzać po pomieszczeniu, jej spojrzenie raz po raz zatrzymywało się na nim, jakby próbowała coś z niego wyczytać, coś, co nie było oczywiste na pierwszy rzut oka.

W końcu zatrzymała się przed nim i zapytała, z pozorną prostotą: - Jak się czujesz w związku z Verną? Myślisz, że może przekazać te informacje dalej? Jeśli wie coś więcej... może nas zdradzić? - Jej pytanie było wyraźnie ukierunkowane na zbadanie jego emocji, ale jednocześnie wynikało z troski o ich dalsze losy. Poza tym ciężko było mu się skupić na tym wszystkim z powodu narastających negatywnych emocji.
Obrazek

Dzielnica Portowa - Dom gościnny Złoty Maszt

20
POST POSTACI
Lyah
Nie zdziwił go jej sceptycyzm. Nie wiedziała o wsparciu jego sojuszników z dawnego gangu. Oni go wesprą w pozbyciu się i ojca i Salamander. Im także nie podobało się to, że grasowali. I nie byli tak dużym graczem, jak chcieli wyglądać. Idealnie sprawdzali się w roli, do jakiej ktoś ich stworzył, aczkolwiek nic ponadto. Niestety nikt nie potrafił przewidzieć jego powrotu i konsekwencji, jakie z tym będą się tworzyć.
- I tu się mylisz. - Spojrzał na nią spokojnie, jak bardzo mógł w tej sytuacji. - Jesteśmy przygotowani. Mamy sojuszników, plan działania istnieje. Nie znaczy, że znam absolutnie każdy kawałek układanki, jednak pojmuję ogólną całość i zależności. I gwarantuje ci, że nie będzie miał nawet czasu wyrazić słowa sprzeciwu przy odbieraniu mu wszystkiego, co i tak sam wcześniej ukradł. - Wzruszył ramionami, bo na pewno będzie się napawał pewnym widokiem, jednak nie dawał się pogrążyć ogniu zemsty. To najszybciej było w stanie rozwalić jego plan.
- Rozmawiam z sojusznikami i odkrywam karty, by zrozumieli, że to akcja z ojcem to jedynie część większego planu. Nie przepadają za Salamandrami, a opcja ekspansji da mi możliwości, jakich nie mieli, a następnie rozliczenie się finalne z ojcem. Nie będę miał wolnej, bo zaraz po tym muszę przekonać odłam Tygrysów do współpracy, co przełoży się na także na wzrost ich wpływów. Na końcu anihilacja gangu i zebranie profitów z tego. - Oczywiście mogło to brzmieć prosto, ale zdawał sobie sprawę, że negocjacje z Tygrysami łatwe nie będą. Jedynie, co miał w tej chwili to przewagę zaskoczenia, co oczywiście daje mu inicjatywę w działaniu. I musiał w pełni ją wykorzystać. Był pewny, że przez długi czas nikt nie będzie wiedział, że on stoi za tym wszystkim.
- Verna ucieka przed swoim problemem, który uważa, że ją dogonił. Poza tym przypuszczam, że wpadła w nowe problemy. Wpadła w pułapkę swojego strachu. Obecnie nie stanowi już zagrożenia. Opuściła Archipelag. - To bardziej było przypuszczenie, ale wszystko na to wskazywało. Na pewno nie było jej w stolicy i nie mogła już dla niego stanowić zagrożenie.
Licznik pechowych ofiar:
8

Dzielnica Portowa - Dom gościnny Złoty Maszt

21
POST BARDA
Sylvia stała przez chwilę w milczeniu, delikatnie kołysząc się na piętach, jakby zastanawiała się nad tym, co właśnie usłyszała. Jej drobne dłonie, które dotychczas spoczywały na biodrach, zsunęły się powoli wzdłuż talii, jakby w geście rezygnacji lub akceptacji. Głęboko westchnęła, a jej oddech, choć cichy, zdawał się na moment wypełniać przestrzeń wokół.

Odwróciła głowę w stronę Lyahynna, spoglądając na niego spod zmrużonych powiek. Jej twarz, choć pozbawiona wyraźnych emocji, zdradzała subtelną mieszankę sceptycyzmu i niepewności. - Skoro tak mówisz, zrobimy to. - Jej głos, spokojny i rzeczowy, nie zawierał śladu entuzjazmu, ale też nie było w nim otwartego sprzeciwu. Wydawało się, że przyjęła jego plan, choć w jej tonie dało się wyczuć, że nie była w pełni przekonana co do jego powodzenia. Przez chwilę stała bez ruchu, patrząc na niego badawczo, jakby chciała wyczytać z jego twarzy coś więcej, niż tylko słowa. Po chwili jednak skinęła głową, jakby podjęła ostateczną decyzję. Powoli odwróciła się na pięcie i zaczęła kierować w stronę drzwi, kroki dziewczyny były lekkie, niemal bezszelestne, a jednocześnie pewne.

Gdy dotarła do drzwi, uchyliła je z cichym skrzypnięciem. Zatrzymała się na progu, spoglądając jeszcze raz na Lyahynna. Jej oczy błysnęły lekko, a na ustach pojawił się subtelny, niemal figlarny uśmiech. - Muszę załatwić kilka spraw. - Rzuciła to spokojnie, jakby było to coś oczywistego, choć jej ton zdradzał, że te „sprawy” mogły mieć większe znaczenie, niż chciała przyznać. Zanim jednak niziołczyca odeszła, odwróciła się jeszcze raz, patrząc na niego z wyczuwalnym, choć nieprzesadnym zainteresowaniem. - Będę dla ciebie dostępna pojutrze, jeśli mnie potrzebujesz. - Mówiąc to, zawiesiła na nim wzrok na dłuższą chwilę, jakby chciała się upewnić, że zrozumiał sens jej słów.

Potem, jakby przypominając sobie o czymś zabawnym, jej uśmiech stał się nieco szerszy. - I nie spiskuję przeciwko tobie, żebyś nie myślał. - W jej głosie słychać było nutkę przekory, a spojrzenie, którym go obdarzyła, pełne było delikatnej ironii. Mrugnęła do niego figlarnie, po czym, bez dalszych słów, zniknęła za drzwiami, pozostawiając go samego z jego myślami.
Spoiler:
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Stolica”