POST POSTACI
Krinndar
Misja polegająca na przywróceniu Sebellianowi dobrego nastroju zakończyła się sukcesem. Dzięki śmiechowi hrabiego nawet Kiri uśmiechnął się niewymuszenie, ciesząc się, że tamtemu wrócił nastój. Krinndar
- Bycie hrabią brzmi jak dużo, dużo pracy! - Zamarudził, ale raczej dla żartu, aniżeli przez taką opinię na temat piastowania wysokiego stołka. Zamierzał wtulić się w dłoń Sebelliana jak kot, którego pogłaskano po łebku. Skoro tamten widział go jak niemal zwierzątko, nie pozwoli mu odnieść innego wrażenia, gdy odpowiadał na pieszczoty i miłe gesty. - Przekonaj króla, żeby wysłał cię w podróż w ramach obowiązków! Żebyś poznał nowe kraje, nowe... strategie? Mówiłeś, że jesteś strategiem. Dlaczego tego nie wykorzystać?- Podpowiadał, wiedząc, że jego słowa nie mają większego sensu, chciał się tylko niemądrze podroczyć. - A kiedy ciebie nie będzie, towarzystwa będzie dotrzymywał mi Leo! Tylko dzięki niemu nie uschnę z tęsknoty. Wolę zostać na Archipelagu, razem z nim. Nie obawiaj się, nie zapomnę o tobie. - Zaśmiał się, zerkając na hrabiego, choć odszedł od niego na kilka kroków. Nie potrafił utrzymać równego tempa, tańczył wokół postaci gospodarza jak pszczółka, która zastanawiała się, z której strony najlepiej dobrać się do wyjątkowo nektarodajnego kwiatka. - A... a moja ostatnia wizyta na kontynencie nie była miła nie ze względu na klimat, ale raczej... okoliczności? Byłem na statku, zaganiali mnie do najgorszych prac! Mówię ci, najgorszych! Codziennie musiałem szorować pokład i obierać ziemniaki! - Wspomniał z oburzeniem i nawet spojrzał na swoje dłonie, jakby ciężka praca zostawiła na nich swoje piętno. Wolał nie wspominać o tym, że ścięto go na krótko, bo złapał wszy od współzałogantów! Jego piękne, złote włosy na szczęście szybko odrosły. - Choć masz rację, rzeczywiście, jest tam dla mnie trochę zbyt zimno. I nie czczą Krinn tak samo, jak my.
Krinndar nie pałał szczególną miłością do wysłanników z głównej świątyni w Karlgardzie, a oni wzajemnie, nie widzieli w nim żadnej wartości dla kapłanek. Dla nich był tylko rozpraszaczem i darmozjadem, nawet jeśli służył bogini tak, jak inni, choć nie znajdował się w oficjalnych ramach rang i tytułów!
Wyjaśnienia na temat rodziny nie spodobały mu się ani trochę, a na wzmiankę o obcięciu uszu, złapał się za swoje długie małżowiny.
- Mam nadzieję, że pani Narhaimma nie będzie zazdrosna o moje towarzystwo. - Mruknął, chcąc wybadać teren. Z opowieści, kobieta nie brzmiała jak ktoś, kto darzy Sebelliana szczególnym uczuciem, ale z takimi w szczególności niczego nie było wiadomo! - Pamiętaj, kochany, że pani Krinn zrozumie, jeśli zechcesz zachować wierność. Nie chcę się napraszać. - Wyjaśnił, powoli przesuwając palcami po wykolczykowanych uszach, choć przeczył nie tylko swoim poprzednim słowom, ale też czynom. Jeśli Sebellian chciał czcić Krinn, obowiązkiem i przywilejem elfa była pomoc ku osiągnięciu tego celu!
Szukając bezpieczństwa u boku hrabiego, Krinndar wrócił do jego osoby i lekko ujął jego ramię. Łączył ich ledwie dotyk, ledwie oparcie dłoni na przedramieniu. Tyle wystarczyło, by cały ogród ze wszystkimi jego wspaniałościami nie mógł elfowi zagrozić.
- Ibis! - Powtórzył po Sebellianie nazwę ptaka. - Nigdy takiego nie widziałem. Och, ma piękne upierzenie! Bardzo chciałbym zobaczyć te kwiaty!
Elf był wrażliwy na piękno. Spacer był przerywany, gdy chciał zatrzymywać się nie raz, nie dwa, by podziwiać kolejne okazy, pytał o szczegóły związane z ptactwem i roślinami, rozglądał się tez za porzuconymi piórami! Czyż nie wspaniale byłoby wplątać je we włosy, jeśli Sebellian pozwoli je zebrać?