POST BARDA
Zamiast roztrząsać to, co rzeczywiście mogło siedzieć w jego sercu, Sebellian widocznie wolał podjąć temat pawia.
-
Ah, Adonis! - przytaknął z zupełnie nową dumą i entuzjazmem. -
Można chyba powiedzieć, że mam pewną słabość do białego umaszczenia wśród zwierząt. W naturze często padają ofiarami jako pierwsze w warunkach innych, niż mroźne i górzyste, co sprawia, że są wyjątkowo rzadkie! - tłumaczył z pasją podobnej do tej, z jaką Krinndar potrafił opowiadać o swojej Pani. -
Adonis nie jest oczywiście jedynym zwierzęciem tego typu w mojej skromnej kolekcji, ale to jedyny, biały paw, o jakim słyszałem. Jest to pewnie zresztą powód, dla którego już raz usiłowano go wykraść - prychnął krótko. -
Mówisz, że świątynia będzie zadowolona, otrzymując zaledwie kilka piór?
Kwestia
wieczornego wielbienia Krinn również nie pozostała zostawiona luzem. Hrabia zaśmiał się głośno na żarliwość, z jaką elf podchodził do całej propozycji.
-
Czemu nie? Niech będzie i obietnica - zgodził się swobodnie, przecierając usta jedną z karmazynowych serwetek, ułożonych na stole. -
Dobrze ci w takim razie zrobi, jeśli przed kolacją odpowiednio wykorzystasz swój czas na odprężenie się i relaks. Minęło trochę czasu, odkąd miałem szanse wyczekiwać pewnego urozmaicenia w codziennej rutynie. Poza tym - postukał lekko kawałkiem mięsa o usta ze szczwanym uśmieszkiem. -
Gdy coś mnie zaintryguje, mam tendencję spędzać nad tym całe noce~
Aluzja była aż nadto jasna i lepiej, aby Kiri wziął ją sobie do serca. Może to i lepiej, że przespał wcześniej twardo całą noc oraz sporą część poranka. Nie zapowiadało się na to, żeby Sebellian zamierzał mu odpuścić tylko dlatego, że nagle poczuje się zmęczony. Służba Krinn również mogła być czasami ciężką i wymagającą pracą!
-
Nasz drogi Leopold wciąż wyraźnie zaprząta ci głowę, czyż nie? - w słowach mężczyzny nie było zawodu, złości czy choćby cienia irytacji, jak to często bywało w podobnych przypadkach. Wyglądało na to, że w ogóle nie przeszkadzało mu, że mimo tego, iż właśnie doszli do zgody gwoli spędzenia upojnej nocy, elf wciąż powtarzał imię kogoś innego. -
Cóż, zdaje się, że i tak zgodziłem się już wcześniej na wasze spotkanie. Mooogę w ostateczności odroczyć nieco w czasie przydzielenie mu jakichś wyjątkowo uciążliwych i nudnych obowiązków za błędy, których się dopuścił, to prawda. Postaraj się mu tego jednak nie powtarzać. Bądź co bądź, muszę wciąż dbać o reputację wśród swoich ludzi.
Kiri mógł nie wiedzieć, ponieważ nie znał się na zasadach panujących w dworach, ale to co robił Sebellian, było dużo większą przysługą, niżby należało oczekiwać w położeniu kogoś takiego, jak on. Fakt, że Leopold nie został z miejsca zrugały albo gorzej, w hańbie oddalony ze służby, mógł zostać potraktowany, jako wielka łaskawość.
-
Reszta rodziny z reguły wie lepiej niż dobrze, żeby trzymać się z daleka od mojej ulubionej części rezydencji, poza którą ty również nie powinieneś się zbytnio zapuszczać - na chwilę zmarszczył nos i brwi. -
Przynajmniej większość z nich... - dodał z pewnym niesmakiem, który szybko postanowił przepłukać większym łykiem wina.
Po odstawieniu kielicha, hrabia raz jeszcze wygodnie rozłożył się w swoim krześle, pozwalając sobie na przybranie maksymalnie leniwej pozycji, z której mógł również wygodnie obserwować wciąż posilającego się elfa - z rękoma założonymi za głowę i luźno wyciągniętymi nogami.
-
Zdradzenie twojego pobytu na ten moment, obawiam się, że odpada. To jedyna rzecz, na którą nie mogę się jeszcze zgodzić.
Reszta obiadu przebiegła sprawnie i bez większych wrażeń. Sebellian zaczął opowiadać co nieco o nudnych, ale wielkich i pękających w szwach od przepychu balach oraz uroczystościach, na które ostatnimi czasy była zwiększona moda, a zamiast których osobiście wolał raczej polowania i podróże w dzikie ostępy dżungli Archipelagu, gdy ktoś ośmielił się stanowczo zapukać do drzwi. Krinndar zdążył do tego czasu poczuć, że zaczyna mu brakować miejsca w żołądku.
-
Sir! - rozległ się uprzejmy, acz mocny, męski głos. -
Wybacz mi tę bezczelność! Młody panicz prosi was, byście poprowadzili dzisiaj jego szkolenie.! Jeśli nie jesteście zbyt zajęci, oczywi-
-
Jestem. Zajęty. - przerwał nieoczekiwanie chłodno-... Nie, ZIMNO, podnosząc się ze swojego miejsca i wzrocząc w kierunku drzwi, jakby samym spojrzeniem zamierzał zdezintegrować zarówno je, jak i tego, kto za nimi stał. Był to pierwszy raz, odkąd Kiri widział go równie oziębłym i nieprzystępnym. Kompletne przeciwieństwo poznanej przez niego osoby.
-
...Tak jest - odpowiedział jedynie z pewną rezygnacją, acz wciąż uprzejmie osobnik zza drzwi.
Sebellian kliknął językiem o podniebienie, unosząc rękę do punktu między brwiami, który zaczął masować.
-
Przejdźmy się. Zanim ktoś jeszcze wpadnie na genialny pomysł, żeby psuć mi humor - zasugerował, choć tym razem z bardzo wymuszonym uśmiechem.