Rezydencja hrabiego Napier

181
POST BARDA
Birianna, starająca się nie poddać zupełnie czarowi Krinndara, wydała z siebie jeno pomruk zastanowienia mogący, ale nie muszący oznaczać zgody w kwestii słodyczy. Ukorzyła się nieco dopiero za sprawą komplementów.
- Paskudny pochlebca - niby prychnęła, choć z uśmiechem. - Nie musisz się tym w każdym razie przejmować. Ja już dawno przestałam - dodała lekkim tonem. - Dzięki hrabiemu mam teraz możliwość ćwiczyć i grać na instrumentach, na które nigdy nie byłoby mnie stać. Mogę poświęcić dla nich trochę życia towarzyskiego.
Jeśli Sebellian zechciałby w nadchodzącej przyszłości być tak samo wyrozumiały i dobroduszny wobec Krinndara, jak potrafił najwyraźniej być w stosunku do niektórych ze swojej służby, być może istniała jednak szansa, że dostanie pozwolenie na opuszczenie terenów posiadłości znacznie szybciej, niż przypuszczał? Szybciej niż wydawał się to insynuować sam hrabia? Nigdy nie wiadomo! Wystarczyło tylko niczym niemądrym nie podpaść! I czy nie wydawało się to dość proste? Mężczyzna ewidentnie nie miał nic przeciwko jego prostodusznemu sposobu bycia. Nie to, co zaprzysiężeni mu rycerze. Był również łasy na komplementy, a w czym innym, jak nie właśnie w komplementowaniu innych mógł poszczycić się mistrzostwem Krinndar? Cóż. Może jeszcze nie mistrzem. Wciąż stali przed nim tacy przeciwnicy, jak choćby niełatwa w ugłaskaniu Begonia.
- Tch! - w irytacji kliknęła językiem o podniebienie starsza kobieta. - I sądzisz, że tak po prostu będę czekać na wyjaśnienia nie wiedzieć ile i pozwalając ci rozpraszać-... NO I CZEGO SIĘ GAPIĄ, JAK CIELĘTA W MALOWANY PŁOT?! - przerwała w połowie, by huknąć z niebywałą mocą w stronę pozostałych pracownic, z których niektóre zaraz za plecami nieświadomego niczego Krinndara zwolniły tempa, by móc mu się lepiej przyjrzeć. Lub jego plecom. - Wracać do pracy! Ruchy! Chcę widzieć wszystko gotowe na czas! A ty czego tu szukasz, Birian? Nie miałaś mieć dzisiaj wolnego?
- A-... haha - zaśmiała się niemal niezręcznie Bibi. - To... Odrobinę skomplikowane.
- Hmpf! Czyżby? W takim razie mam nadzieję, że mi to zaraz odkomplikujecie! I oby te komplikacje były warte mojego czasu! Wystarczy, że obydwoje mi dziewuchy rozpraszacie - oznajmiła i trzepnęła Kiriego szmatą dla zwrócenia jego uwagi. - Nie będziesz mi tu jak jakiś gargulec siedział, żeby trzeba było nad tobą skakać. I żebym nie musiała cię ciągnąc na siłę za uszy! Za mną - wydała ostateczny rozkaz, ruszając w stronę otwartych na oścież drzwi do kolejnego, kuchennego pomieszczenia. Znajdował się tu jeden ogromny, nie będący obecnie w użytku piec oraz szafki zastawione najróżniejszego rodzaju porcelaną oraz szkłem. Z boku stały dwa szerokie stoły oraz dwa tuziny otaczających je krzeseł.
- Siadać. Obydwoje. I lepiej zacznijcie tłumaczyć, zanim przyniosę jaki wałek, coby was do tego zachęcić.
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

182
POST POSTACI
Krinndar
Słowa Bibi były warte zapamiętania - potrafiła grać na instrumentach! Czuł, że dziewczyna ma przed nim jeszcze wiele sekretów, którymi nie dzieliła się przy pierwszym spotkaniu. Pokazała talent w chwale dla Krinn, to na razie musiało mu wystarczyć.

- Przepraszam, Begonio. - Ukorzył się przed główną kucharką. - Przepraszam panie!! - Dodał, by i pozostałe nie czuły się pominięte. Uniósł nawet dłoń, by do nich pomachać! Opuścił ją jednak, gdy Begonia huknęła mu nad uchem. - Bibi zaproponowała, że się mną zajmie. - Podsunął Krinndar. - Była ze mną cały dzień. - Dodał, by dać jej niepodważalne alibi. O ile jego słowo mogło cokolwiek znaczyć w tym momencie, w takich okolicznościach!

I znów oberwał szmatą, więc jego dłonie na powrót znalazły drogę do jasnych kosmyków, by osłonić głowę. Może i niewiele w niej miał, ale i tak była dla niego bardzo cenna! Nie pozwolił ciągnąć się za uszy - gdy Begonia pogoniła ich do innego pomieszczenia, ruszył za nią bez momentu wahania.

- Begoniooo... - Jęknął znów, gdy jego tyłek znalazł już drogę do krzesła i spoczął na nim. - Prosto z kuchni poszedłem razem z Bibi do koszar. Chciałem spotkać Leosia, mówiłem ci wcześniej, że go znam! Ale nie był tam sam, pozostali rycerze nie byli tacy mili! - Żalił się nieprzerwanie. - Chciałem z nimi porozmawiać, dać im ciasteczka i mleko... ale uznali to za żart. I wtedy... w-wtedy Bibi mnie upomniała, że nie zwracam się do nich w prawidłowy sposób. I było już za późno! Zabrali mi koszyk i mleko, chcieli mnie pobić, ale Leo stanął w mojej obronie i wziął winę na siebie! Miał tu przyjść jak tylko... skończą. - Jego głos znów opadł do cichszych, spokojniejszych tonów. Leopold dostał łupnia przez niego! - Mogę na niego poczekać? Tutaj? Proszę...
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

183
POST BARDA
Begonia zaskakująco sprawnie wskoczyła na krzesło stojące po drugiej stronie blatu, zaraz naprzeciwko Krinndara oraz zasiadającej obok niego Bibi. Mimo bycia tak drobną, jak była, z całą pewnością potrafiła roztaczać wokół siebie potężną aurę napięcia oraz autorytetu. Jej nieukontentowanie w stosunku do sytuacji było aż nadto wyraźne i wydawało się jedynie rosnąć z każdym kolejnym, wypowiadanym przez elfa zdaniem.
- Innymi słowy - zaczęła niziołka tonem oznajmiającym, że ktoś miał ostro przekichane. - Zrobiłeś dokładnie to, przed czym cię przestrzegałam i napytałeś biedy nie tylko sobie, ale jeszcze osobom dookoła - wywnioskowała krótko, dobitnie i brutalnie, mrużąc swoje drobne oczka, które zaraz przeskoczyły na Biriannę. Krinndar nie musiał na nią nawet patrzeć, żeby wiedzieć, że dziewczyna mocniej wbiła się w swoje siedzisko. - A ty? Miałaś jedno jedyne zadanie, z tego, co zrozumiałam. Nie potrafiłaś nawet upilnować jednego, absolutnie nieporadnego elfa?
- Pani Begonio! Proszę. Proszę, nie gniewaj się na nas! Żadne z nas nie przypuszczało, że sprawy potoczą się aż tak źle! - niemal zakrzyknęła w próbie uratowania ich skór przed złością kucharki. - W drodze powrotnej spotkaliśmy młodego panicza. Obiecał pomóc.
Begonia zamarła w połowie ruchu, który zapewne miał być przygotowaniem do uderzenia pięścią w stół. Zmarszczki pomiędzy brwiami i w okolicy nosa zaczęły stopniowo łagodnieć. Ostatecznie starsza kobieta powoli położyła dłoń z powrotem na blacie z pełną kontemplacji miną.
- Żeby mieszać w to wszystko jeszcze naszego panicza - westchnęła. - Cóż. Jeśli nie nasz panicz Selim, to kto inny miałby cokolwiek z tym zrobić?
Ledwie zdołała się nieco uspokoić, gdy nowe zamieszanie rozpętało się słyszalnie w kuchni obok.
- Na wszystkie demony...! - zaklęła Begonia, zsuwając się z krzesła. - Głupie dziewuchy! Wystarczy, że na moment spuszczę z nich oko! Oh.
Będąc w połowie drogi do wyjścia, zatrzymała się i oparła obie dłonie na biodrach, unosząc głowę i oczy na wychodzącą im naprzeciw dwójkę. Młody rycerz o posiniaczonej twarzy, kilku zadrapaniach i rozciętej brwi niósł na swoich plecach bardzo zadowolonego z siebie chłopca. Tego samego chłopca, o którym dopiero co wspominali. Rzeczonym rycerzem był naturalnie Leos. Uśmiechając się przepraszająco do Begonii, skinął jej uprzejmie głową.
- Potrzebujemy czegoś zimnego, żeby nie spuchło mu oko - oznajmił Selim, wyciągając rękę ponad ramieniem swojego wierzchowca, palcem wskazując na rozciętą, wciąż pokrytą skrzepami krwi brew.
- Nie sądzę, żeby zdążyło spuchnąć... - mruknął Leo.
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

184
POST POSTACI


- Nie, ja... - Zaczął Krinndar, ale jedno spojrzenie na Begonię wystarczyło, by porzucił dalsze tłumaczenia. Zwiesił głowę, aż jasna grzywka przykryła mu oczy. - Masz rację, kochana Begonio. Ale to moja wina! Tylko moja... Nie Bibi. - Wytłumaczył bez dramy, bez płaczu i krzyku, a ze... Zrezygnowaniem? Zaczynało do niego docierać, że było właśnie tak, jak mu mówili! Ignorował przestrogi i sprawiał kłopoty sobie i wszystkim naokoło. I właściwie wszyscy go nie interesowali, ale Begonia, Bibi, Leo... Oni już tak. - Słodka Bibi mówiła mi, że powinienem przestać. To ja nie słuchałem!

Dalsze tłumaczenia zostały jednak przerwane przez zamieszanie w głównej sali kuchni i Krinndar wiedział już, że to Leo! Poderwał się z miejsca, ale stanął w połowie kroku. Jak mógł rzucić się na szyję komuś, kogo naraził na ból? Jak mógł udawać, że cieszy się na widok jego pokiereszowanej twarzy? Choć rzadko do tego dochodziło, Krinndar musiał przemyśleć swoje zachowanie. Zastanowić się nie tylko nad tym, co robił, ale również z kim. Czy ten kochany Leopold, ulubieniec chłopca, dobra dusza, która uratowała go przed dostaniem łupnia, zasługiwała na towarzystwo kogoś takiego, jak Krinndar? Kogoś, kto nie potrafił zachować się odpowiednio? Był zbyt nieokrzesany. W posiadłości Sebelliana... Powinien wybrać samotność.

- Bibi, zabierz mnie gdzieś. Daleko stąd. - Poprosił cicho. - Poczekam w tym gdzieś, aż hrabia mnie wezwie. Pani Krinn dzisiaj patrzy w inną stronę.
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

185
POST BARDA
Begonia nie zdążyła niestety właściwie docenić dużo bardziej przekonującej tym razem strony Krinndara, który wreszcie brzmiał, jakby naprawdę wziął sobie swoje przewinienia do serca, głównie za sprawą nowej pary gości wkraczającej do jej bezcennej kuchni. Klikając językiem o podniebienie w akcie oddania swej dezaprobaty, uderzyła swoją słynną szmatą w nogę Leopolda, acz tym razem nieszczególnie przekonująco.
- Wszyscy jesteście mi winni co najmniej dziesięć lat mojego życia! - fuknęła, krytycznym okiem oceniając szkody na twarzy rycerza. - Dajcie mi chwilę. I na bogów, BŁAGAM, choć przez jeden MOMENT postarajcie się nie wywracać niczego do góry nogami! - rzuciła do nich z lekką rezygnacją, zanim zawróciła do głównego pomieszczenia.
Leo ostrożnie przykucnął i pozwolił młodemu chłopakowi zsunąć się ze swoich pleców. W tym samym czasie Bibi ostrożnie chwyciła Krinndara za rękę i ścisnęła w pocieszającym geście.
- Będzie dobrze - szepnęła, a widząc ponownie prostującego się i zwracającego w ich kierunku Leopolda, wypuściła dłoń elfa i odstąpiła krok w tył.
Młody rycerz skrócił dystans w kilku krokach. Z powrotem miał na sobie koszulę, ale w miejscach, gdzie skóra odsłonięta była na ramionach, również poznać się dało świeże ślady po uderzeniach. Odrobinę niepewnie przestąpił z jednej nogi na drugą, podrapał się po karku, a następnie wyciągnął rękę i położył ją na puszystych włosach Kiriego.
- Wszystko w porządku? - spytał ostrożnie, zupełnie, jakby to nie on wrócił skądś pokiereszowany.
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

186
POST POSTACI
Krinndar nie ruszył się ani o milimetr. Obserwował ze swojego miejsca Leopolda, a w sercu czuł coraz większy ból. Kochany Leo, choć popełniał błędy, był skarbem, którego Sebellianowi można było tylko pozazdrościć. Dobry chłopak - było to określenie, które pasowało do niego jak do nikogo innego.

Słowa Begonii już go nie dotyczyły. Przecież już był grzeczny? Przecież zrozumiał? Miał cenną chwilę refleksji, cenną, bo tak rzadką! I to przez nią wahał się przed podejściem do Leopolda.

Krinn postanowiła z niego zadrwić i gdy rycerz pozbył się balastu na swoich plecach, skierował się ku Krinndarowi. Elf wiedział już, że nie będzie to łatwe spotkanie. I kiedy chłopak zbliżył się i niemądrze odsłonił, unosząc dłoń, Kiri przeszedł do ataku.

- Leo! - Pisnął, choć z kontrolowaną głośnościa, a następnie wcisnął się rycerzowi w bok, nie kontrolując już swojego ciała. Objął go mocno i przytulił się nie bacząc na obrażenia. I tym razem z jego oczu popłynęły łzy, jednak był to bardziej objaw cichego żalu i wstydu, aniżeli histerycznych emocji. Wcisnął głowę w ramię kolegi. - Tak bardzo cię przepraszam! To ja powinienem pytać, czy wszystko w porządku! To ja powinienem zostać pobity! - Wyjaśniał, nie ważąc się podnieść głowy. Czuł, że gdyby to zrobił, Leopold uleciałby z jego ramion. - Ja... ja więcej nie narobię ci problemów, w ogóle nie będę się do ciebie zbliżał. Przysięgam! Tylko nie nienawidź mnie, Leo...
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

187
POST BARDA
Leo wydał z siebie przytłumione stęknięcie i zachwiał się nieco w posadach, ale poza tymi drobnymi szczegółami nie wyglądało na to, żeby miał problem z wytrzymaniem impetu, z jakim wpadł na niego Krinndar. Nawet jeśli nie było przyjemnością branie na poobijane kości ciężaru drugiego ciała, nie było mu spieszno do utyskiwania. Zresztą, kiedy w ogóle było?
- Nie rozumiem - odparł po chwili rycerz. - Dlaczego przepraszasz? I dlaczego sądzisz, że miałbym cię nienawidzić? Nie musisz się czuć za nic winny. To ja nie wziąłem pod uwagę tego, jak mało możesz wiedzieć o zasadach panujących w tym miejscu. To ja nie wywiązałem się ze swoich obowiązków - westchnął z żalem.
- Niewiedza nikogo nie usprawiedliwia przed sprawianiem innym kłopotów - wtrącił krytycznie delikatny głosik Selima, któremu Bibi starała się poprawić zmierzwioną czuprynę. - Tak zawsze mówiła niania.
- Paniczu... - westchnął Leo.
- I sądzę, że miała rację! - dodał stanowczo. - Dlatego obydwoje jesteście winni i obydwoje powinniście przeprosić - skwitował z bardzo zadowolonym z siebie uśmiechem.
- Skoro mówi panicz o niesprawianiu innym problemów, może sam przestanie uciekać z ważnych lekcji i zajęć, że o pakowaniu się w cudze sprawy nie wspominając? - tym razem burknęła Begonia, wracając do kuchni z czymś, co wyglądało, jak wyszlifowana w sporą cegiełkę bryłkę metalu oraz tackę pełną różnorakich kawałków sera o kiści winogron.
- Zawsze pamiętam, żeby za to przeprosić! - odpowiedział Selim z nieskrępowanym niczym uśmiechem, zanim nie dosiadł się czym prędzej do stołu, wywijając po drodze Biriannie. Od razu dobrał się do winogron.
Z bryłką Begonia podeszła z kolei do Leopolda i Krinndara, tego drugiego traktując mocnym klepnięciem otwartej dłoni zaraz pond zadkiem.
- Nie wystarczy ci już tego mazania? Puść lepiej chłopaka, zanim jeszcze bardziej go uszkodzisz i przyłóż mu to do brwi - bryłka okazała się kamieniem do szlifowania noży
- Nic mi nie jest! - zapewnił Leo, ale orientując się, w jakim znajduje się położeniu z przyklejonym do niego elfem, prędko poczerwieniał na twarzy. - Uhm...
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

188
POST BARDA
- Co? Dlaczego przepraszam? - Powtórzył po Leopoldzie Krinndar, unosząc lekko głowę, by móc na niego spojrzeć. - Ty... Leo, nie mów tak! Nie masz prawa! - Zarzucił mu z małą złością. - Nie masz prawa brać tego na siebie! To nie jest twoja wina w najmniejszym stopniu! - Przypominał mu, nie puszczając. Jego ręce nie trzymały rycerza już tak kurczowo, ale wciaż mocno, wciąż nie chciał go puścić, jakby bał się, że to ostatni raz, gdy będzie mógł trzymać chłopaka w ramionach. To postanowił, tak przyrzekł - będzie trzymać się od niego z daleka, by nie narobić mu dalszych problemów! - Chłopiec nie ma racji! - Wtrącił się w wymianę zdań z Selimem. - Leo tu nie zawinił. Tylko ja. Tylko ja... Przepraszam cię, Leo.

Żadne z zebranych nie miało dotąd okazji widzieć tak szczerego Krinndara. Łzy, które ciekły po jego policzkach, były zupełnie inne od tych, które wcześniej wymusił desperacją i przesadnym dramatyzmem. Słowa nie miały frywolności typowej wyznawcom Krinn, były zupełnie szczere.

Romantyzm sytuacji przerwała Begonia, klepiąc go w plecy! Odskoczył od Leosia, trzymając już ręce przy sobie. Odsunął się, by kobieta mogła podać rycerzowi przygotowany zimny okład, on sam zaś wycofał się nieco wgłąb pomieszczenia. Przez ściśnięte emocjami gardło nie przeszłoby nawet najmniejsze winogrono, dlatego nie częstował się przekąskami. Nawet nie patrzył w tamtym kierunku, zamiast tego utkwił spojrzenie we własnych stopach.

- Begonio? Pozwól mi... coś dla siebie zrobić. Mogę zmyć podłogi. Albo umyć naczynia? - Zaproponował szczerze. Po winie przyszedł czas na pokutę.
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

189
POST BARDA
Ktoś w tle westchnął, zapewne widząc, że Krinndar nadal nie rozumiał, dlaczego wina faktycznie w znacznym stopniu leżała mimo wszystko po stronie Lepolda. Ten zaś, bardzo zresztą mądrze, postanowił jedynie uśmiechnąć się z zakłopotaniem, rezygnując z dalszego przekomarzania się o coś, w czym wiedział, że ma słuszność - przynajmniej do chwili, kiedy elf postanowił raz kolejny sięgnąć po łopatę, żeby zacząć samemu kopać sobie grób.
Leo zesztywniał wyczuwalnie dokładnie w tym samym momencie, w którym Bibi ze świstem wciągnęła powietrze.
- Kiri...! - syknęła dziewczyna, szybko jednak uciszona chichotem Selima.
Rycerz niemal od razu się rozluźnił. No, przynajmniej na tyle, na ile potrafił się rozluźnić, będąc nieustannie ściskanym.
- Omówimy to jeszcze. W porządku? - ni to zaproponował, ni to zadeklarował, nadal zerkając niepewnie w stronę chłopca, który obecnie wydawał się z jakiegoś powodu rozbawiony. - Omówimy i następnym razem, nawet gdybyś szedł gdzieś sam, będziesz dobrze wiedział co robić, a czego unikać.
Chwytając za rąbek swojej koszuli i nie bacząc na to, jak podciągnięcie jej na wysokość twarzy odsłoni znaczną część jego ciała, Leo zaczął uparcie, ale z wyczuciem osuszać twarz elfa. Odpuścił, dopiero kiedy Begonia zmusiła ich do odsunięcia się od siebie i zajęcia miejsc przy stole. Selim chętnie sięgał po kawałki sera, Bibi po winogrona.
- Chcesz coś dla mnie zrobić? - powtórzyła po nim Begonia, krzyżując pulchne ramiona na klatce piersiowej. - Świetnie. W takim razie wróć do swojego pokoju, zjedz coś, wyśpij się i wróć jutro. Nie potrzebuję pomocy od ponuraków pozbawionych motywacji.
Choć jej słowa były ostre, a ton rozkazujący, z całą pewnością nie brakowało tu skrzętnie skrytej troski. Begonia była z całą pewnością silną w każdym aspekcie kobietą mimo swoich niepozornych rozmiarów. Krytyczną, ale z całą pewnością daleką od okrutnej lub nieczułej.
Przyciskający bryłkę zimnego metalu do łuku brwiowego Leo, jak na zawołanie odsunął swoje krzesło, ale zanim zdążył wstać, Selim podniósł rękę ku górze, zatrzymując go do zatrzymania się w połowie ruchu.
- Zajmuje jeden z pokoi w skrzydle ojca, prawda? Odprowadzę go, żeby się nigdzie więcej nie zgubił - orzekł chłopiec po szybkim przełknięciu tego, co akurat miał w ustach.
Birianna o mało nie zakrztusiła się jednym z winogron.
- Ale... Panicz również nie wie-... - zaczął szybko Leo.
- Wystarczy, że powiesz mi, w której części - uciął go szybko Selim. - Jestem bardzo ciekaw paru rzeczy, więc chcę z nim porozmawiać. I tak nie zdążę już na swoje lekcje - dodał, wzruszając ramionami.
I choć rycerz wciąż wydawał się diabelnie niepewny, zerkając ukradkiem w stronę Krinndara, praktycznie od razu wyjaśnił, i to z maksymalną dokładnością, gdzie dokładnie mieściła się rzeczona komnata. Birianna bezradnie strzelała tylko dookoła oczami.
- W porządku! - ucieszył się mały Napier, zeskakując ze swojego miejsca. - Idziemy?
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

190
POST POSTACI
Krinndar


Krinndar nie rozumiał, ale nie przeszkadzało mu to we wzięciu całej winy na siebie. Nie widział winy Leosa w tym, że nie powiedział mu, jak należy lub nie należy się zachowywać. Leo miał swoje zajęcia w szkółce rycerskiej i nie mógł przecież prowadzić go za rękę. A to, że ostrzegali elfa inni? Kiri był jak dziecko - nie uwierzył, że coś było gorące, póki się nie sparzył.

Nie wyłapał, że zaprzeczanie słowom Selima również było nietaktem.

- Dobrze. - Zgodził się Krinndar z Leosiem, pozwlając wytrzeć sobie twarz. Teraz, kiedy widział, że Leo nie jest zły, było mu odrobinę łatwiej, ale fakt, że przyjmował wszystko z takim spokojem, ciążył na sercu jak kamien! - Begoniooo... - Zajęczał, gdy kucharka odmówiła jego pomocy. - Jeśli wrócę do pokoju, nigdy już z niego nie wyjdę, chyba że na polecenie hrabiego. Zobaczymy... zobaczymy się jutro. - Obiecał, ocierając jeszcze raz oczy. Spojrzał na Leosa, a następnie na Biriannę. Było mu tak bardzo, bardzo wstyd! Opuścił wzrok na podłogę.

- Nie trafię sam do pokoju. - Przyznał. Pałac był duży, a on miał okazję tylko podążać za Bibi. Niewiadomym było, gdzie trafi i jakich szkód narobi po drodze! - To... to do zobaczenia, kochani. - Spróbował zabrzmieć nieco weselej, ale wyszło mu to tylko częściowo. - Do zobaczenia, spotkamy się... j-jutro. Leosiu, będzie mi bardzo miło, jeśli będziesz chciał odwiedzić mnie w mojej celi. I jeśli ty również, Bibi. I Begonia... - Paplał, gubiąc się w swojej spirali nieszczęścia. Otarł oczy rękawem. - Chodźmy, chłopczyku. Dziękuję, że mi pomagasz. - Krinndar wyciągnął dłoń, gotów ująć tą należącą do małego obrońcy. - Dziękuję, że stanąłeś w obronie Leopolda. Co chciałbyś wiedzieć?
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

191
POST BARDA
Kąciki ust Begonii zdradziecko zadrgały, gdy tylko usłyszała, jak Krinndar zaprzecza samemu sobie. Dla ukrycia własnego rozbawienia, prychnęła głośno i wywróciła pokazowo oczami, ale przychodzić ponownie do kuchni o dziwo mu nie zabroniła. Leo wciąż wdawał się niepewny oddaniem elfa pod opiekę Selima, za to Bibi, jakby w ogóle speszona od czasu pojawienia się go kuchni, ukradkiem i niemal nieśmiało posłała Kiriemu uniesiony w górę kciuk.
- Też mi więzień się znalazł - skomentowała Begonia, kompletnie nieświadoma tego, jak bardzo miała rację.
- Przyjdę z kolacją - wypalił pospiesznie Leopold, zupełnie jakby się bał, że "więzień" w swoim poczuciu niedoli zdoła potwierdzić słowa kucharki.
Selim jako pierwszy podszedł do drzwi, choć bynajmniej nie tych, którymi wszyscy tutaj weszli. Wyczekująco spoglądał w kierunku Krinndara, dopóki ten nie zdecydował się podejść i wyciągnąć do niego ręki.
- Jestem SELIM. Se-Lim! - naburmuszył się lekko młody panicz. - I dla twojej wiadomości, mam już całe dwanaście lat! - poinformował, choć bez cienia wahania złapał go za dłoń i w niemal pocieszającym geście uścisnął. Samemu uśmiechnął się do pozostałych zebranych, pomachał im wolną ręką, pożegnał i dopiero po wyprowadzeniu go do innego pomieszczenia, a potem jeszcze kolejnego (z czego wszystkie wyglądały na gospodarcze), pozwolił sobie odpowiedzieć na zadane pytanie. - Miewamy różnych gości, ale to chyba pierwszy raz, kiedy ojciec oddelegował jakiemuś jednego ze swoich rycerzy. Kim więc jesteś? Bo od razu widać, że daleko ci do szlachcica, wiesz? - zerknął w jego stronę ciekawsko, wyprowadzając po jakimś czasie na duże lepiej znane z wyglądu korytarze rezydencji.
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

192
POST POSTACI
Kiri


W swej żałosnej rozpaczy Krinndar nie miał wiele sił, by dyskutować z Begonią o tym, czy sobie zaprzeczał, czy nie. Gotów był spędzić całą wieczność w zamknięciu, ale chciał się z nimi widzieć, chociażby jutro! Ostatecznie otarł łzy, ograniczając się już jedynie do wygięcia ust w niezadowoloną podkówkę. Ależ nie do twarzy mu było w smutku!!

- Będę cię wyczekiwał, Leo. - Powiedział do rycerza z niepotrzebnym namaszczeniem, czując się jak bohater jakiejś powieści, a może ballady. Rozdzielony ze swoim oblubieńcem, mógł tylko cierpliwie wyglądać go oknem... Lub wychylając blond główkę przez drzwi komnaty, w której teraz miał pozostać do końca swoich dni, a przynajmniej do wieczora.

Musiał podążyć za swoim nowym przewodnikiem.

-Selim. Przepraszam, Selimie. - Zreflektował się szybko, zaraz też przyjmując na twarz uśmiech. Nie była to jednak jego zwyczajowa radość, a wdzięczne zadowolenie, które jednak nie wpłynęło nijak na jego podkrążone, podpuchnięte i zaczerwienione oczy. - Dwanaście lat to już całkiem poważny wiek. - Dodał. Nie miał pojęcia, jak obchodzić się z dziećmi. W świątyni z oczywistych powodów nie było dzieci innych, niż on sam, a i los zarówno odmówił mu dzieciństwa, kradnąc mu niewinność w zdecydowanie zbyt młodym wieku, jak i jednocześnie przedłużył młodość aż do teraz, gdy Krinndar mógł beztrosko żyć na garnuszku kapłanek, nie martwiąc się problemami, przed którymi stali inni mężczyźni w jego wieku. - Żegnajcie, przyjaciele! Dziękuję za waszą opiekę. Teraz zadba o mnie Selim. - Pożegnał tych, którzy byli w kuchni, po czym bez wahania podążył za książątkiem, ściskając je wciąż za rękę.

Nie łudził się nawet, że zapamięta drogę powrotną do kuchni przez pomieszczenia gospodarcze. Nie tylko nie musiał, bo nic nie wskazywało na to, by miał poruszać się po pałacu samemu, ale również zarządził sobie przecież wieczny areszt domowy, którego miał się trzymać przez następne przynajmniej pół godziny, a nawet dłużej, jeśli przyjdzie mu zasnąć. Płacz zawsze go męczył, do tego rozbolała go głowa. To nie były emocje, które sprzyjałyby komukolwiek.

Z chwili, gdy stracił poczucie rzeczywistości na rzecz kontemplacji pulsujących skroni, wyrwał go głos Selima.

- To Leopold zaprosił mnie do pałacu twojego taty, żebym go poznał. - Powiedział płynnie, nie zająkując się nawet na jednej głosce. Nie skłamał! Ledwie wygładził rzeczywistość! - Spotkaliśmy się na jarmarku. Byłeś kiedyś na jarmarku, Selimie? To takie miejsce, gdzie ludzie świętują, bawią się... I są różne występy. Leoś wypatrzył mnie na scenie. Masz rację, nie jestem jeszcze szlachcicem! Jestem aktorem. - Pochwalił się, ukrywając swoją drugą peofesję. Selim mógł być za młody na zapoznawanie się z tajnikami magii Krinn. Z jakiegoś powodu Krinndar sądził, że Sebellian nie byłby szczęśliwy, gdyby jego młody syn zaczął wspominać o tajnikach sztuki miłości rozpustnej bogini. - Sądzisz, że mógłbym zostać kiedyś szlachciem? Twój ojciec powiedział, że jestem nieokrzesany. To znaczy, że można mnie... Okrzesać? Sprawić, żebym nauczył się zachowywać tak, jak wy? - Uśmiechnął się nieco weselej. Droczył się tylko, wiedział, że nie mógł zostać wysoko urodzonym! Nie znał ani swojej prawdziwej matki, ani ojca, ale wątpił, by któreś z nich okazało się choćby zubożałą szlachtą. Nie znał też sposobu, by odnaleźć swoich rodziców. Przestał szukać dawno temu. - Może mógłbyś mnie nauczyć, żebym nie robił więcej kłopotu Leosowi? Dziękuję, że stanąłeś w jego obronie. Sam chciałem to zrobić... Ale jestem za słaby. Nie mógłbym stanąć naprzeciw tej okropnej, okropnej grupy, choćby była ze mną bogini. Powiedz... Kochany Leo zawsze staje w obronie słabszych? - Dopytał. I miał nadzieję, że odpowiedź będzie przecząca. Jakże wspaniale byłoby mieć szczególne miejsce w serduszku rycerza!
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

193
POST BARDA
Nienatarczywie ciągnąc Kiriego za sobą, Selim dumnie wypinał swoją dziecięcą i wciąż wątło wyglądającą mimo mającego to zamaskować przyodzienia pierś. Dla kogoś, kto jako tako znał się na dzieciach, wcale nie wyglądało, jakby naprawdę miał wspomniane dwanaście lat. Był raczej mały i szczupły, jak na swój wiek. Niepozorny, przez co wydawać się mogło śmiesznym, że ktoś taki mógłby unieść prawdziwy miecz, nawet jeśli stosunkowo niewielki. A przecież właśnie taki przez cały ten czas nosił przy pasie i jakoś ciężko było uwierzyć, że jest on wyłącznie dla ozdoby.
- Nie szkodzi! Wiem, że jestem najniższy z rodziny, ale w końcu i tak wszystkich przerosnę. Tak mówi matka, a ona nigdy nie kłamie. Poznałeś ją już? Jest bardzo ładna! Podobno moja narzeczona ma być nawet ładniejsza, ale nie wydaje mi się. Bo wiesz, za dwa lata mają mi jedną znaleźć i wtedy zostanę już mężczyzną! Ale nie wiem, czy to dobrze, bo dziewczyny są straaaasznie nudne.
Choć nad podziw dobrze ułożony i posiadający bogate słownictwo, dzieciak wciąż był tylko dzieciakiem, co doskonale potwierdzało jego zdanie na pewne tematy oraz sposób, w jaki do nich podchodził. Posiadanie narzeczonej nie wywierało na nim żadnego szczególnego wrażenia, ponad to, że stanowiło najwyraźniej wskaźnik dojrzałości. Zapewne w dalszym ciągu nie zdawał sobie sprawy, jak takie rzeczy wyglądały w praktyce i z czym naprawdę się wiązały, a jeśli wiedział, zwyczajnie nie przywiązywał do tego uwagi.
Idąc korytarzami, mijali większą ilość krzątających się służących oraz strażników, którzy pochylali przed Selimem głowy lub grzecznie się z nim witali. Sam chłopiec uśmiechał się, pozdrawiał innych lub machał ręką, co rusz zerkając w stronę bardzo rozgadanego Krinndara.
- Oo! Więc tańczysz i śpiewasz i robisz sztuczki? - dopytywał podekscytowany Selim, wyławiając to, co było w stanie zainteresować go bardziej. Krinndar miał szczęście, że jego rozmówcą było dziecko. W innym wypadku na pewno zwróciłby uwagę na nieprawidłowość w jego pojawieniu się w rezydencji. W końcu, kim był Leo, żeby swobodnie spraszać innych do jego rodzinnej rezydencji? - Słyszałem o jarmarkach! Szczęściarz! Też chciałbym kiedyś jakiś zobaczyć! - wyjęczał z żalem i chwilę szedł lekko naburmuszony, być może nawet zazdrosny, gdy oto kolejne pytania zmusiły go do zrobienia na elfa wielkich oczu. Przez chwilę gapił się tak na niego, niczym na wyjątkowe dziwadło. - Nawet jeśli się nauczysz, nie możesz tak po prostu zdecydować, że zostaniesz szlachcicem! - odpowiedział wreszcie, wciąż wyraźnie zszokowany. - Tylko król może ci nadać tytuł, jeśli nie masz swojego rodu! Musisz... Musisz zrobić coś niesamowitego dla króla i królestwa, żeby ci taki dał! Nie wiedziałeś?!
Nie mając pojęcia, że spiczastouchy przybysz zrobi sobie z niego żarty, Selim przez chwilę starał się tłumaczyć na tyle, na ile potrafił sobie przypomnieć, jakich rzeczy trzeba dokonać, żeby zarobić sobie na tytuł w ich ojczyźnie. Oczywiście najpopularniejszym i chlubnym było wygrać w jakiejś wojnie dla królestwa, wybijając się swoimi umiejętnościami oraz odwagą ponad innych. Można było też odkryć i zdemaskować spisek mający na celu zaszkodzenie rodzinie królewskiej czy też jego władzy lub zapobiec skrytobójstwu króla. Alternatywą poboczną i bardziej przystępną zwykłym obywatelom było małżeństwo, a więc wkupienie się w istniejącą już rodzinę szlachecką, ale do tego zazwyczaj potrzeba było ogromnych wypływów lub pieniędzy.
- Leo jest dzielny i lojalny i bardzo dobry. Wszyscy nasi rycerze tacy są - odpowiedział Selim, stając nie tylko po stronie swojego, rzekomo ulubionego rycerza, ale również pozostałych. - Nikt nie zaczepia tutaj słabszych bez powodu. Mieliby duże kłopoty, gdyby to robili - dodał, zatrzymując się i podnosząc głowę, wlepił swoje duże oczy w oczy elfa. - Jesteś gościem ojca i kimś, kto dostał dla swojej ochrony mojego najlepszego przyjaciela - kontynuował, marszcząc brewki. Jego dłoń mocniej zacisnęła się na Krinndarowej. - Jesteś więc... Ważny. I Leo cię lubi. Wiem, że ma tu za dużo przyjaciół, dlatego nie będę na ciebie tym razem zły. Ale następnym zabiorę go i nieważne co powie ojciec albo matka, nie pozwolę się wam zobaczyć. Lepiej, żebyś szybko się uczył!
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

194
POST POSTACI
Krinndar
Krinndar nie wiedział wiele o dzieciach. Dla niego Selim był taką samą zagadką, jak każdy inny podlotek. Mógł mieć lat osiem, dziesięć, dwanaście albo i czternaście, nie robiło to wielkiej różnicy, bo zaczynało dopiero później, po szesnastym, siedemnastym roku życia. Selim był jeszcze za młody, by zostać wciągniętym w przyjemności Krinn, a ktoś, kto był poza zasięgiem, nie musiał zajmować i tak już wystarczająco zajętej głowy elfa.

- Jesteś najniższy tutaj? Och, ale przecież jeszcze rośniesz! To nic takiego!- Krinndar zdziwił się na słowa chłopca. - Ja też byłem całkiem niski jako dziecko, ale z czasem urosłem. - Dodał oczywistość, bo przecież każdy człowiek, elf, a nawet krasnolud przez to przechodzili. Kiri wyrósł do całkiem przeciętnego wzrostu, ale akurat ta miara nie miała dla niego dużego znaczenia. - Masz czas, Selimie. I nie, nie poznałem dotąd twojej mamy, to na pewno bardzo szczególna pani! - Dodał w temacie Sebellianowej żony. Wrzaski, które słyszał, nie mogły równać się "poznaniu" tej przerażającej kobiety. Imformacja o tym, że jest urodziwa, była jednak dość interesująca. Teraz tym bardziej chciał zobaczyć tę jędzę! - Odziedziczyłeś po niej urodę, wiesz? A po tacie siłę? Twoja narzeczona będzie szczęściarą! A niektóre dziewczynki lubią i potrafią się bawić, na przykład Bibi, ta słodka Bibi z kuchni. Dziewczynki rosną i stają się mniej nudne, uwierz mi! Twoja mama nie jest nudna, prawda? Twój tata na pewno lubi się z nią bawić, i z innymi dorosłymi dziewczynkami.

Słowa Krinndara miały na celu jedynie podtrzymać rozmowę z Selimem. Nie mógł mówić wprost o sprawach damsko-męskich, a i rozumiał, że hrabia nie żyje z żoną w najlepszych stosunkach. Mimo to nie mógł dyskutować o takich sprawach z dzieckiem! Skupiony na Selimie, w ogóle nie zwracał uwagi na to, gdzie idą, ani kogo mijają. Jasnym było, że służba będzie oddawać szacunek chłopcu w ten czy inny sposób. Zastanowił się jednak nad dystansem, który musieli przebyć. Posiadłość była wielka!

- Tańczę i śpiewam! Potrafię parę sztuczek, ale... - Zawahał się. Nie mógł wspomnieć o tych sztuczkach!! - Ale nie są zbyt ciekawe. - Wybrnął. Dla dziecka, rzeczywiście nie mogły przedstawiać żadnej większej wartości. - Może poprosisz tatę, żeby pozwolił ci iść razem z Leosiem i ze mną na jarmark? Przedstawię cię moim kolegom-aktorom! Może nawet zaśpiewasz coś z nami na scenie? - Kusił. Przeżycie jarmarku i zabawa z pospólstwem mogła tylko pomóc paniczowi w wyrośnięciu na kogoś, kto będzie miał szerokie spojrzenie na otaczający go świat! Kiri nie sądził, by Sebellian w ogóle brał pod uwagę dobro zwykłego ludu w strategowaniu, czy co tam robił dla króla. - Zachowywanie się jak szlachic to pierwszy krok do zostania takim prawdziwym! Jestem pewny, że mógłbym zrobić coś niesamowitego dla króla! Chociaż... nigdy dotąd go nie spotkałem. Spotkałeś kiedyś króla, Selimie? - Dopytał, ostrożnie badając grunt. W chwilach, gdy pewność siebie go rozpierała, naprawdę marzył o stanięciu przed władcą Archipelagu. - Nie wiem jeszcze wielu rzeczy! Musisz mnie nauczyć.

Kiri wysłuchał słów chłopca co do tego, co musiałby zrobić, by zostać docenionym i wywyższonym do stanu szlacheckiego. I jednego był pewien: nigdy tego nie osiągnie. Myśl o nie byciu dość dobrym do tego, by spotkać króla, była jedną z niewielu rzeczy, przez którą jego wesołość i pewnośc siebie pękały jak bańka mydlana. Nie mógł iść na wojnę, nie mógł zdemaskować spisków ani przydać się królestwu w żaden inny sposób. Mógł tylko... śpiewać, tańczyć i służyć Krinn, za co nie dostawało się medali i posiadłości pod miastem. Przynajmniej w oczach bogini mógł czuć się doceniony.

- Hmm... rycerze nie zaczepiają słabszych, ale zaczepili Leosia i mnie? - Poddał wątpliwości słowa chłopca na temat zachowania rycerzy w posiadłości. - Nie wiem, czy jestem ważny, ale ja też lubię Leo. - Dodał. Na wysokości mostka rozlało się jakieś przyjemne ciepło. Leo cię lubi, powiedział ktoś, kto dobrze go znał. Krinndarowi nie potrzeba było więcej! To nie było pożądanie, a zwykła młodzieńcza sympatia. - Obiecuję, że nie będzie miał więcej przeze mnie kłopotów. Będę się zachowywał! Skoro on mnie chroni, ja będę chronił jego tak, jak tylko potrafię. Masz moje słowo, Selimie.
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

195
POST BARDA
- Znaczy, mam jeszcze kilka kuzynek, ale one mają tylko po kilka lat - wyjaśnił Selim, starając się chyba nie brzmieć na zbyt zawiedzionego, co nie wyszło mu zbyt dobrze. Gdy jednak Krinndar wspomniał, że sam nie był najwyższy jako dziecko, rozpromienił się w mgnieniu oka. Mało tego, skomplementowanie matki i ojca jak nic nabiło kilka dodatkowych punktów, sądząc po błyszczących radośnie oczach. - Ale Bibi i matka nie są dziewczynkami! - zaśmiał się, mimo wszystko będąc w stanie odróżnić i zapewne zupełnie przez to rozdzielając takie twory jak "dziewczynka" i "kobieta". Kobiety były zatem w porządku, dojrzałe, zaradne, piękne, umiejące opowiadać i zająć czas chłopcom w jego wieku, podczas gdy dziewczynki uczące się przede wszystkim bycia przyszłymi damami, uchodzić mogły za wyjątkowo nudne towarzystwo.
Wspominając jednak tym razem o relacji między jego matką a ojcem sprawiło, że chłopiec z nietęgą miną odwrócił wzrok i skupił go na dłuższą chwilę w końcu korytarza majaczącym kilkanaście metrów przed nimi. Koniec końców nie skomentował tego w żaden sposób, co mogło tylko potwierdzić, jak źle układało się między wysoko postawioną parą małżonków.
- Umm... Nie jestem zbyt dobry w śpiewaniu - przyznał Selim mimo ewidentnego zainteresowania tematem jarmarku. - Potrafię trochę tańczyć? Czy tyle wystarczy? Wiesz, jeśli ty nauczyłbyś mnie więcej o jarmarku i udawaniu nie-arystokraty, ja mógłbym ci pomóc nauczyć się zachowywać po szlachecku.
Oferta była niegłupia, zwłaszcza że nawet Leo nie był w stanie osiągnąć tego samego poziomu edukacji, którą Selim musiał pobierać od najmłodszych lat. Nawet jeśli rzeczywiście uciekał z lekcji, których być może nie lubił, samych jego ruchów nie dało się nazwać inaczej niż nienagannymi.
- Przecież sam ich w pierwszej kolejne zaczepiłeś!
Robiąc wielkie oczy, Selim skierował pełne niedowierzania spojrzenie ponownie w stronę elfa, jakby nie mogąc uwierzyć, że ten nadal obstawiał przy swojej niewinności w całej sprawie. Zanim jednak zdecydował się kontynuować, jego uwagę przyciągnęły głosy zbliżających się osób, które już wkrótce wyszły im zza zakrętu naprzeciw. Było nimi dwóch, wysokich mężczyzn. Jeden z nich kroczył dumnie i lekko, uśmiechając się chytrze do swojego towarzysza, podczas gdy drugi, stąpając ciężko, lecz sprężyście, emanował wręcz chłodem w całej swojej postawie. Sebellian i Noxuss - para wydająca się nie móc bardziej od siebie różnić, nawet jeśli pominąć diametralne różnice w wyglądzie.
- Ojcze! - krzyknął na powitanie zachwycony Selim, szybko puszczając dłoń swojego elfiego towarzysza.
Mężczyźni zaprzestali swojej dyskusji, zwracając głowy oraz oczy w stronę dwójki stojącej im na drodze. Noxuss zmarszczył nos, ale i tak skłonił nieznacznie głowę w stronę Selima w minimalnym oddaniu szacunku, podczas gdy sam Sebellian jakby wcale nie zauważył własnego potomka.
- Kiri - melodyjnie zanucił hrabia, zmniejszając dystans na tyle, by móc stanąć niespełna dwa-trzy kroki od niego. Ręce założył za plecy i uśmiechnął się z zadowoleniem. - Widzę, że zwiedzasz włości? Zastanawia mnie tylko, dlaczego nie ma przy tobie żadnej z osób, które winny ci towarzyszyć?
Foighidneach

Wróć do „Stolica”