Rezydencja hrabiego Napier

136
POST POSTACI
Krinndar
- Aj, aj, aj! Bibi! - Jęknął Kiri w sprzeciwie, gdy jego krągłe policzki znalazły się w paluszkach kobiety. To bolało! - Ale tak jest! Pani Krinn czuwa nad nami wszystkimi! - Tłumaczył, bo naprawdę w to wierzył! Lata wpajania mu do głowy mądrości świątyni nie poszły na marne i elf nauczył się, że każdy dzień musi być poświęcony bogini, bo inaczej jest dniem straconym! Na szczęście Birianna odpuściła maltretowanie jego biednej twarzy i przytuliła go, z czego szybko skorzystał, samemu wtulając się w jej ciało.

Temat Leosa był ciekawy, może nawet ciekawszy i zdecydowanie bezpieczniejszy niż sprawa klatek i ludzi w nich uwięzionych.

- Leopold jest zdecydowanie niecodzienny. - Zgodził się z Bibi, kontynuując swoją kąpiel. - I na pewno omamił mnie! Widziałem, że jego oczy świecą, jak kotu! - Podłapał, ekscytując się tym nieco za bardzo. Miał kota, wiedział, na co patrzył! - Ach, Bibi... chciałbym byc mu pzyjacielem, gdyby tylko mi pozwolił. - Zakończył smutno. Każdy potrzdebował przyjaciela, a ktoś taki, jak Leopold, potrzebował go dwa razy mocniej!

Krinndar nie mógł jednak myśleć o Leosie w nieskończonośc, gdy przed sobą miał piękną, chętną kobietę, która zgodziła się chwalić bogini razem z nim. Mieli dużo czasu na nacieszenie swoimi ciałami i Kiri nie zamierzał pozostawiać kucharki niezaspokojonej. Z łaźni nie mogła wyjść niezadowolona! I chociaż miał za sobą ciężką noc, postarał się stanąć na wysokości zadania, by oboje byli trochę szczęśliwsi.

- Co zrobimy teraz, Bibi? - Zagadnął, gdy już skończyli, a on zakładał na siebie z powrotem ubranie. - Mieliśmy iść do ogrodu, prawda?
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

137
POST BARDA
- Oczywiście, że widziałeś - odparła Birianna zdecydowanie zbyt ugodowym i zbyt lekkim tonem, żeby sądzić, że wzięła jego słowa na poważnie. Jak na kobietę, wydawała się przywiązywać bardzo niewielką uwagę do plotek i ploteczek krążących dookoła. W jej głosie nie było żadnej realnej ekscytacji, kiedy przekazywała je elfowi. Potrafiła zbudować klimat i opowiadać je z całkiem przekonującym, zapartym tchem, ale na sam koniec jej własne odczucia wyglądały raczej płasko. O wiele bardziej niż sam Leo chociażby, interesowało ją zainteresowanie nim u Kiriego!

Gdy obydwoje nacieszyli się sobą nawzajem, a Bibi po raz drugi w ciągu ostatnich 24 godzin dała całkiem niesamowity popis swojej gibkości i rozciągliwości, nadeszła pora na względne osuszenie się, doprowadzenie do porządku i wreszcie - opuszczenie łaźni.
- Sądziłam, że chciałeś najpierw sprawdzić, czy twój ulubiony rycerz w lśniącej zbroi nie kręci się przy placu treningowym? - zagadnęła figlarnie Bibi, splatając mokre włosy w warkocz, a następnie zwijając je na głowie w kok. - Choć jeśli mam być szczera, uhh, po tym wszystkim zrobiłam się już trochę głodna. Może zaczepimy najpierw o kuchnie? I tak mieliśmy zabrać ze sobą coś na ewentualny piknik, racja? Oh, oh! Jeśli nie jest jeszcze za późno, być może wciąż załapiemy się na jakieś wypieki!
Odrobinę zaaferowana wizją czegoś słodkiego, pomogła Krinndarowi rozczesać włosy, a następnie chwytając go za dłoń jak gdyby nigdy nic, wyprowadziła z łaźni raźnym krokiem. Chmury, które wcześniej przelotnie przysłaniały słońce i zapewniały odrobinę wiatru, stały się do tej pory historią. Słońce prażyło na nieskazitelnie błękitnym nieboskłonie.
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

138
POST POSTACI
Krinndar
Nie podobało mu się, że Bibi tak łatwo go zbywała, ale poza chwilowym nadęciem policzków w wyrazie obrażenia się, nie zrobił nic więcej! Zresztą, zaraz się uśmiechnął, porzucając temat plotek o Leosiu. Będzie miał jeszcze okazję, by samemu przekonać się o tym, jaki naprawdę jest rycerzyk (i jeszcze nasłucha się, co o nim mówią)!

Miał czas, by zapomnieć o Leopoldzie. On miał zasięg, za to Bibi wykazała się nie lada gibkością - pasowali do siebie w tańcu dla Krinn! Nie mogli jednak cieszyć się sobą w nieskończoność, bo wzywały inne sprawy.

- Tak! Tak, najpierw plac treningowy. - Zgodził się ochoczo elf. Jeśli nie zastaną tam Leosa, mogą zawsze popatrzeć na innych ćwiczących mężczyzn i kobiety. - Ja nigdy nie odmawiam jedzenia. - Ucieszył się jeszcze, klepiąc po okrągłym brzuszku. - Prowadź do kuchni, kochana! Zjedzmy coś. Może zabierzemy coś dla Leosa? Chciałbym, żeby dołączył do nas na pikniku...

Nie bronił się przed ujęciem za dłoń. Ramię w ramię z Birianną wyszedł z łaźni, gotów cieszyć się dniem.

- Jest tak ciepło, Bibi! Idealny dzień na spędzenie go w ogrodzie!
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

139
POST BARDA
- Świetnie! - ucieszyła się Birianna, rozochocona wizją udania się do kuchni w niemal identycznym stopniu, co wcześniej wspólnymi igraszkami.
Pomyślałby kto, że jako pomoc kuchenna będzie miała dość oglądania pomieszczeń gospodarczych we własny dzień wolny. A może po prostu kochała jeść w takim samym stopniu jak Krinndar? Jeśli tak, z pewnością miała nieco więcej szczęścia, gdy w grę wchodziło odkładanie się tłuszczyku. Poza lekkimi boczkami ciężko byłoby po niej cokolwiek poznać.
- Zobaczymy, co uda nam się wynieść~ Wyobrażasz sobie, że w rycerskim jadłospisie praktycznie nie występuję nic słodszego od brzoskwiń? Mam na myśli, ani razu nie widziałam, żeby dostarczano im do posiłków cokolwiek z naszych wypieków - zauważyła kobieta, prowadząc go raz jeszcze przez zielone tereny, a następnie wzdłuż murów, w kierunku przeciwnym do tego, z którego przyszli. - Ahh, jestem prawie pewna, że mieli dzisiaj w planach pieczone ananasy i ciasteczka z różanym powidłem z Keronu! Posłuchaj, Kiri. Nieważne, jak oporny na piękne oczy jest ten cały Leopold. Nie ma mowy, żeby oparł się cudom, jakie wychodzą spod rąk naszej mistrzyni wypieków!
Krinndar mógł poczuć mnogie zapachy dochodzące z kuchni na długo przed tym, zanim dwuskrzydłowe, otwarte na oścież drzwi rzuciły się im w oczy za kolejnym zakrętem. Ze środka pomieszczenia nie dochodziły żadne głosy, za to słychać było wyraźne brzęki naczyń.
Przykładając palec wskazujący do ust, Bibi dała Krinndarowi znak, aby się nie odzywał, ciągnąc go do najbliższego okna. Przez okno obydwoje byli w stanie dostrzec bardzo niską, pulchną postać, zwróconą do nich tyłem i wybierającą z szerokiego pieca sadzę. Nieco dalej od niej, kobieta w średnim wieku wycierała i układała świeżo pomyte naczynia oraz zastawy. Większość blatów oraz stołów wyglądała, jakby niedawno skończono przywracać je do porządku. Drewno wciąż wyglądało na wilgotne. Jedynie po podłodze wciąż walały się obierki i okruszki, będące znakiem zakończenia przygotować do obiadu. Nieco owoców, warzyw i korzonków wciąż znajdowało się w koszykach stojących na blacie pod oknami, zaś na hakach nieopodal pieca suszyło coś, co mogło być kawałkami ryb lub mięsiwa. Tym jednak, co z całą pewnością najbardziej przyciągało uwagę niejakiej Bibi, były dwie porcelanowe miski stojące na rogu jednego z długich stołów. Nawet z ich obecnej perspektywy nie dało się nie zauważyć masy drobnych, piętrzących się wypieków, przypominających bardzo delikatnie pozwijane rogaliki.
Birianna zacmokała cicho pod nosem.
- Sądzisz, że dałbyś radę ich trochę zwinąć, kiedy będę odwracać uwagę pozostałej dwójki? - spytała prosto z mostu. - Z doproszeniem się prowiantu na nasz mały piknik nie będzie problemu, ale słodycze to już zupełnie inna sprawa. Nie dadzą nam niczego, dopóki nie podpiszę się pod tym słownie imieniem hrabiego. A tego wolałabym zdecydowanie nie robić bez jego wiedzy. To jak?
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

140
POST POSTACI
Krinndar
Dzień podobał się Krinndarowi coraz bardziej. Po pełnej wrażeń nocy nadszedł pełen wrażeń poranek i elf czuł się spełniony w swojej posłudze Krinn. Teraz planowali jeszcze razem z Bibi oddać się kolejnej przyjemności! Każdy kęs zdobycznej słodkiej bułki miał być poświęcony bogini! Ale najpierw musieli znaleźć słodkości.

- Jak to możliwe?! - Krinndar oburzył się na wieść o tym, że Leosiowi nie przypada w udziale nawet jedna słodka bułeczka! - Przecież sobie na to zasłużyli pracą dla hrabiego! Słodycze dają najwięcej siły! - Protestował, idąc z Bibi tam, gdzie go prowadziła, ufając jej całkowicie. - Często dostajemy słodkie wypieki w świątyni... słodkie owoce też. Słodsze od brzoskwiń! - Podzielił się, by wyjaśnić stan swojej nadwagi. - Ale dawno nie jadłem pieczonych ananasów...

Na samo wspomnienie ciekła ślinka i elfik nie zamierzał kurtuazyjnie odmawiać przysmaków. Choć chciał wierzyć, że jest dobrze wychowany, gdy w grę wchodził taki poczęstunek, nie miał zamiaru zasłaniać się manierami.

- To tutaj? Tutaj jest kuchnia? - Zagadnął, czując zapachy, które dobiegały zza otworzonych drzwi. Zaraz jednak ucichł, widząc znak, który pokazała mu Birianna. Przykładając palec do własnych ust, dając jej do zrozumienia, że przyjął poolecenie. - Bibi, mam lepszy pomysł. Ja odwrócę ich uwagę, a ty zabierzesz bułeczki! Jestem w tym dobry!

Jeśli Bibi przystała na jego propozycję, zamierzał wkroczyć do kuchni pewnym krokiem, tupiąc przy tym głośno, tylko po to, by zatrzymać się tuż za wejściem.
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

141
POST BARDA
Widząc ogrom jego zbulwersowania, Birianna nie była w stanie powstrzymać krótkiego śmiechu, który wymsknął się jej mimo najlepszych chęci.
- Kto wie? Może po to, żeby ich zbytnio nie rozpuścić? - odparła z rozbawieniem, lekko stukając biodrem w biodro Krinndara. - Aaalbo żeby oszczędzić im nadmiarowych kilogramów tu i ówdzie~
Temat pozbawionego słodyczy żywotu tutejszego rycerstwa musiał jednak zaczekać, ponieważ ich własny żywot nie mógł być go pozbawiony. W tym akurat obydwoje zdawali się jednomyślni.
Zaskoczona, ale nie niechętna pomysłowi Kiriego służka, obrzuciła go ostatnim, uważnym spojrzeniem z góry na dół, by w końcu zacisnąć drobne piąstki i unieść w górę dwa kciuki.
- Nie mam pojęcia, co planujesz, ale jestem w pełni gotowa, żeby to zobaczyć - odparła z psotnymi iskierkami w oczach, przepuszczając pewnego siebie spiczastoucha przodem, podczas gdy sama przykucnęła przy drzwiach.
Krinndar nie potrzebował w gruncie rzeczy wiele więcej poza swoje głośne stąpanie, żeby zwrócić na siebie uwagę osób w pomieszczeniu. Pierwsza odwróciła się w jego kierunku wyższa z dwójki, wciąż ze stosem talerzy trzymanym między dłońmi. Marszcząc brwi oraz mrużąc ciemne oczy w drobne szparki, wydawała się z miejsca niezadowolona jego obecnością. Wyglądała raczej przeciętnie i słowem - niezbyt atrakcyjnie ze swoją zbyt suchą i naciągniętą cerą. Niższa z nich, ściągająca właśnie zakrywające nos i usta szmatę, mającą zapewne ochronić ją przed nawdychaniem się sadzy z czyszczonego paleniska, okazała się kimś, kogo nie widywało się na wyspach mimo ogromu żyjącej tu mieszanki gatunkowej - niziołkiem.
Spoiler:
Była niziutka. Zwłaszcza w porównaniu do elfa pokroju Krinndara, co bynajmniej nie przeszkadzało jej spoglądać na niego w taki sposób, jakby to ona była tutaj górującą jednostką.
- A ty co za jeden? - spytała bez owijani w bawełnę, wysoko unosząc jedną ze swoich mocno zarysowanych nad oczami brwi. - Nie pamiętam, żebym cię tu widziała. Czego szukasz w mojej kuchni? - pytała dalej, przerzucając szmatę przez ramię i krzyżując ramiona na klatce piersiowej. Tasak niemal tak wielki, jak jej własna słowa, wisiał zabezpieczony u jej pasa razem z kilkoma hakami i drewnianą łyżką.
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

142
POST POSTACI
Krinndar
Krinndarowi nie potrzeba było wiele zachęty. Ba! Nawet, gdyby Bibi była przeciwna jego decyzji, i tak gotów był wkroczyć do kuchni, by przejąć rolę odwracacza uwagi! Był głośny, szeroki, czego nie omieszkała wytknąć mu Bibi, a do tego lubił towarzystwo - nie nadawał się do skradania!

Miał w głowie plan.

- Przepraszam! Chyba się... - Zgubiłem nie opuściło jego ust, bo ujrzał ją. Kucharkę-niziołka. - Na boginię! Jest pani taka urocza! - Zachwycił się, a początkowe chęci zostania przy drzwiach zupełnie straciły na znazeniu! W kilku szybkich krokach znalazł się przy kobiecinie. - Tak dawno, dawno nie widziałem takiej ślicznej pani! - Powtarzał, opierając się na własnych udach, by móc nachylić się do niziołka. - Jestem Krinndar! Ze świątyni Krinn. Jestem gościem u pana hrabiego i... och, tak! Zgubiłem się! Ale czy to nie fortunne zrządzenie losu? Krinn prowadzi moje ścieżki, haha~

Birianna przestała istnieć, gdy elf zobaczył przed sobą nowy cel. Kobiecina nie wiedziała jeszcze, co ją czeka!
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

143
POST BARDA
Krinndar być może nie wiedział, i pewnie nawet miał do tej niewiedzy pełne prawo, że nazywanie niziołka "uroczym" przechodziło wyłącznie wtedy, gdy nazywał go w ten sposób przedstawiciel jego własnej rasy, a w bardziej akceptowalnych wyjątkach - krasnolud. Gdy natomiast robił to jakikolwiek przedstawiciel długonogiej rasy, cóż... Nie wyglądało to już wcale zbyt dobrze. Zwłaszcza przy pierwszym poznaniu. I o ile na pewne rzeczy można jeszcze było przymknąć, o tyle elf nie poprzestał na jednym błędzie, dalej brnąć ku swej zgubie w swoich poczynaniach. Kolejna rzecz, jakiej absolutnie nie robi się, gdy rozmawia się z dużo niższym dorosłym niezależnie od rasy? Nie nachyla się do niego jak do dziecka! Nic dziwnego, że szeroki, ale absolutnie niesięgający oczu uśmiech przyozdobił twarz kucharki, zanim opuściła prawdziwie katowski topór na nieostrożnego Krinndara. Topór w postaci szmaty. Kobieta może i nie wiedziała, co ją czeka, ale to samo tyczyło się również i jego.
Drobne, pulchne palce błyskawicznie chwyciły go za ucho, uniemożliwiając ucieczkę, zanim pierwszy cios szmatą opadł mu na głowę.
- Gość? Gość?? Pah! - ganiała podniesionym głosem, a z każdym słowem nowy cios padał na Krinndara nieprzejednanie. - Myślisz, że jak kuchara, to i głupia?? Świat musiałby się kończyć, żeby pan nasz zaczął spraszać na włości równie pozbawione taktu pędraki! Czego szukasz w mojej kuchni, pytam! I lepiej mów prawdę, bo jak Inę kocham, ucho urwę!
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

144
POST POSTACI
Krinndar
Krinndar nie mógł wiedzieć, co go czeka. Taka malutka, urocza pani nie mogła okazać się diabłem w słodziutkiej skórze - tak się po prostu nie godziło! Była przecież niska, pulchna, była kucharką, dobrą jak babcia! Krinndar już widział oczyma wyobraźni, jak ta pani gotuje mu i piecze ciasteczka, o które nie będzie musiał dopraszać się u Sebelliana... ale wtedy otrzymał pierwszy cios.

Szczypiący ból w uchu nadszedł pierwszy, gdy tak bezczelnie go za nie pociągnięto. Odruchem nasilił się jeszcze niżej, tylko po to, by zderzyć się z rozpędzoną szmatą!

- Nie, nie! - Pisnął, ale próby wyrwania się powodowały, że ucho bolało jeszcze mocniej! - Nie bij, proszę! - Jęczał, starając się zakryć dłońmi. Co to, to nie! Nie mógł być bity brudną kuchenną ścierą! - Przepraszam, nie chciałem! - Wszedł na płaczliwe tony, bo poczucie niesprawiedliwości nie pozwalało mu zachować spokoju. - Nie myślę, że jesteś głuuupiaaa! - Zawodził coraz bardziej. - Chciałem się przywitać! Zabłądziłem! Jestem Krinndar! Od Krinn! Proszę! Jesteś zbyt urocza na taką przemoc!!!
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

145
POST BARDA
Hobbici może i byli malutcy. Może i byli nawet całkiem uroczy. W niepozorność tkwiła jednak ich największa siła, co zostało właśnie dokumentalnie potwierdzone.
- Hmpf! Sądzisz, że odrobina jojczenia i słodkich słówek wystarczy, żeby mnie udobruchać? - spytała z niemalże władczą wyższością w tonie głosu. Nie ciągnęła ani nie zaciskała palców mocniej na jego biednym uchu, ale wciąż trzymała je na tyle pewnie, by móc tym w razie potrzeby zagrozić. Szmata okupująca drugą rękę zawisła równie ostrzegawczo w górze, zaraz nad jej własną głową. - Siadaj mi no tutej na dupie i od początku, panie Krinndar ze świątyni Krinn - zażądała, oczyma wskazując chłodną posadzkę. - Chyba że wolisz, żeby chłopcy ze straży zaraz mi cię tu wzięli na spytki? Żadni goście pana nie włóczą się bezpańsko, jak jakie powsinogi! Jak miałbyś się zgubić, jeśli żeś rzeczywiście gość, hm?
Sytuacja nie wyglądała zbyt dobrze. Głupio byłoby trafić znowu do jakiejś klatki, zanim ktokolwiek łaskawie potwierdzi wiarygodność jego zeznań. Nie wszyscy przecież mogli go znać, czy nawet kojarzyć. Hrabia musiał mieć wielu strażników i i jeszcze więcej osób należących do jego służby. Być może warto było zawołać na pomoc kryjącą się zapewne gdzieś w kuchni Bibi?
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

146
POST POSTACI
Niska pani była zdecydowanie słodka i zdecydowanie brutalna. Krinndarowi nie trzeba było dwa razy powtarzać: siadł płasko na tyłku, na brudnej podłodze, nawet jeśliby miał na sobie piękne spodnie od hrabiego! Sadza z pewnością je zrujnuje i będzie musiał znów chodzić bez!

Krinndar zawył, a po jego policzkach spłynęły jak najprawdziwsze, opasłe łzy.

- Nie krzywdź mnie! - Jęczał żałośnie. - Przepraszam! Nie wiedziałem, że tu nie można! - Skłamał po części, bo przecież słowa Bibi jasno dawały do zrozumienia, że kuchnia powinna być poza zasięgiem. - Znam... Znam Leosia ze straży! Leopolda! - Poprawił się, a w jego sercu na nowo zapłonął płomień nadziei. Jego oczy zabłysły na wspomnienie mężczyzny. - On za mnie poręczy! Tak jak pan hrabia! Ja tylko zwiedzałem jego ogrody i doszedłem aż tutaj! - Tłumaczył gorliwie. - Zawołaj Leosia, proszę! On mnie stąd zabierze! Pan hrabia kazał mu mnie pilnować, ale... Och, rozstaliśmy się wczoraj wieczorem. Musiałem wypełnić moją posługę dla Krinn, niestety bez niego! - Zawołał, kierując rozmowę na inne tory. Nie zamierzał wsypywać Bibi! Nie mógł o niej nawet wspomnieć! Jeśli chciała dywersji, dał jej doskonałą dywersję.
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

147
POST BARDA
Zielone oczy kucharki, dotąd przymrużone gniewnie, wreszcie złagodniały, gdy z ust Krinndara padło imię młodego rycerza. Opuszczając powoli szmatę, przez chwilę wydawała się nad czymś intensywnie debatować, po czym raz ostatni strzelił go materiałem niezbyt mocno - tym razem w ramię.
Szczęściem Krinndara, sadza nie walała się nadmiernie w miejscu, w którym siedział. Co też nie znaczyło, że jego spodnie pozostaną perfekcyjnie czyste.
- Dla twojego własnego dobra udam, że nic nie słyszałam o bałamuceniu tego biednego chłopaka, rozumiemy się?/b] - odezwała się ponownie, co prawda puszczając jego ucho, ale jego samego wciąż mierząc dość krytycznym spojrzeniem. - Skaranie z wami wszystkimi, słowo daję! I co jeszcze buczy? Ile ma lat, że maże się, jak jaki osesek z mlekiem pod nosem? Odrobinę godności! Młodego Leopolda szuka? To do koszar, a nie po kuchni mi się pałęta! Tylko nie myśl, że za rączkę będę cię do nich teraz prowadzić! Piec mam wciąż do wyczyszczenia i niedługo podwieczorek do podania!
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

148
POST POSTACI
Krinndar
Rzewne łzy Krinndara zniknęły tak szybko, jak się pojawiły, pozostawiając po sobie jedynie mokry ślad na policzkach i posklejane wilgocią rzęsy. Elf wpatrywał się w kucharkę żałośnie, chcąc wzbudzić jak największe pokłady litości, o ile miała jej w sobie choć odrobinę. Wzdrygnął się, gdy szmatka po raz ostatni uderzyła go w ramię.

- Nie bałamucę go! To Leopold, on nie pozwala się bałamucić. - Przyznał z żalem, rozcierając ramię, a za chwilę również ucho. - Niech mnie już pani nie bije... Pójdę stąd, będę go dalej szukał... sam. Sam go znajdę. - Podkreślił smutno, bo przecież był skazany na samotność, a przynajmniej musiał być w oczach kobiety-niziołka! Bibi musiała na niego czekać! - Jadłem wypieki ze stołu hrabiego... to wy je upiekłyście? - Obejrzał się również na drugą kucharkę. - Były przepyszne! Byłbym prawdziwym szczęśliwcem, gdybym mógł jeść tak codziennie! Jak macie na imię?

Nawet jeśli Krinndar miał sobie iść, szukać Leopolda i uciekać od ściery, to nie odmówił sobie przeciągnięcia rozmowy teraz, gdy zeszła na przyjemniejsze tory. Nie wstał jeszcze z podłogi.
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

149
- Pewnie, że nie! - odpowiedziała z zadowoleniem zakrawającym o dumę kucharka. Zupełnie, jakby mówiła o własnym synu, a nie jednym z wielu rycerzy w służbie Sebelliana. - To porządny dzieciak! Nosa nie zadziera, dziewuch nie zaczepia i od roboty nie odrywa. Żeby moje własne tyle ogłady miały, eh. Sama bym go chętnie do siebie przygarnęła, gdyby hrabia tego wcześniej nie zrobił. Nie miał już kogo nasz pan ci wybierać do towarzystwa? - kobieta spojrzała na Krinndara i cmokając z dezaprobatą, założyła ręce na swojej drobnej, ale pełnej klatce piersiowej. - Ty już lepiej nigdzie bez nadzoru się nie wałęsaj. Biedy se dopiero co napytałeś u mnie tym swoim nieprzemyślanym świergotem. Myślisz, że wszyscy rycerze pana to lekkoduchy i przyjemniaczki? Krzywo takiemu w oczy spojrzysz, na palec mały nadepniesz i kłopoty murowane!
Wcisnąwszy ścierkę za pasek z boku, tuż obok tasaka, kiwnęła głową w stronę nieprzerwanie polerującej naczynia, acz przyglądającej się wszystkiemu z nieukrywanym rozbawieniem koleżanki po fachu.
- Nike, przynieś no kochana temu nieszczęśnikowi szklankę mleka, czy co tam znajdziesz. Byle nic alkoholowego! Jeszcze więcej szaleju mu do tej siwej makówki wejdzie! - pogoniła Nike ruchem ręki, a sama sięgnęła po niewielką miotełkę, którą zmiotła pobliską sadzę w róg.
Kątem oka cały czas miała baczenie na poczynania elfa.
- Oczywiście, że to my je upiekłyśmy. Jestem głównym piekarzem i ciastkarzem siedziby pana - odparła, nieco rozluźniając swoją postawę. - Tylko co ja będę miała z przedstawiania się takiemu gagatkowi, co? Eh. Begonia jestem. Byle żadnego więcej wytykania mi wzrostu, rozumiemy się? Tamta to Nike. Dobra kobitka, ale niemowa.
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

150
POST POSTACI
Krinndarowi zaświeciły się oczy.

- Przygarnęłabyś go, ale hrabia...? Ojej! Ojejku, jej! - Elf uniósł dłonie do własnych policzków w geście zachwytu. - To znaczy, że Sebellian adoptował Leosia? Tak jak mnie moje ciocie ze świątyni?! - Szybko wyciągnął własne wnioski. Jeśli tak było, to z Leopoldem mieli tyle wspólnego! Życie sieroty nie było łatwe, ale stawało się nieco znośniejsze, gdy pojawiały się osoby, które mogły ich wesprzeć! - Tak się cieszę, że Leo cieszy się waszym wsparciem, i pana hrabiego! Nie znam go długo, ale tak, widziałem już, jaki jest porządny! - Potwierdził słowa kucharki. - Skoro pan hrabia powierzył mi właśnie jego, to znaczy, że mu ufa! I... ehehe... sam o niego prosiłem. - Przyznał się nieco wstydliwie, uśmiechając do obu kobiet. Nie było sensu ukrywać takich rzeczy. - Jest taki porządny, zupełnie inny, niż ja! Ale zakręcił mi w głowie, ten Leo~ Pani Krinn rzuciła mnie w jego ramiona, i to całkiem dosłownie! Ale był zbyt porządny, by oddać się w jej władanie. - Zdradził od razu, by nie niszczyć wizji rycerza, którą utrzymywały piekarki.

Elf nie zamierzał wstawać z podłogi. Na takiej wysokości miał dobry kontakt z niziołką, a i nie było tak niewygodnie. Spodnie i tak miał już zrujnowane, w najgorszym wypadku po prostu się ich pozbędzie. Skrzyżował nogi przed sobą i wsparł się na rękach, opierając je za sobą.

- Chciałbym spotkać innych rycerzy pana hrabiego. - Powiedział wprost, nie biorąc sobie do serca żadnych ostrzeżeń. - Wszyscy są tak przystojni i pełni ogłady, jak Leos? Wierzę, że mnie nie skrzywdzą. Krinn prowadzi moje kroki. - Podkreślił, by nie było wątpliwości. Póki sam w to wierzył, może rzeczywiście tak było? Oddając się w ręce bogini nie mogło spotkać go nic złego! - Dziękuję, chętnie napiję się mleka! Alkoholu może trochę później. Mogę nawet z wami! - Błysnął zębami w uśmiechu. - Dostanę do mleka któreś z waszych wypieków? Bardzo proszę! - Temu maślanemu spojrzeniu nikt nie mógł odmówić. - Może cynamonowe zwijki? Albo te... te słodkie bułki z budyniem? - Wymieniał, przypominając sobie, co zdołał już zjeść u hrabiego. - Albo maślane rogaliki! Wszystko było pyszne! - Słodził obu kobietom, uśmiechając się tak szeroko, że niemal do samych spiczastych uszu! - Begonio, Nike, dziękuję za gościnę i za to, że nie urwałyście mi uszu! Nie martw się, Nike, nie musimy używać słów. Pani Krinn nauczła mnie rozmawiać innym językiem, językiem ciała. - Paplał, jednocześnie przecząc swoim słowom.
Obrazek

Wróć do „Stolica”