Rezydencja hrabiego Napier

31
POST BARDA
Wydając z siebie pełny zadowolenia pomruk, Sebellian zgodnie przytaknął Kiriemu głową.
- Nie ma powodu przesady - zaśmiał się, gdy elf doszedł do "bycia na jego łasce". - Tak jak powiedziałeś, być może sama Krinn sprowadziła cię tu dzisiaj do mnie. Nie uważasz, że byłoby obrazą, gdybym pozwolił jej darom się zmarnować? Twoje życie również nie musi ulegać z tego powodu pogorszeniu. Chyba że... - wykonał dramatyczną pauzę. - Uważasz mnie za tyrana? Z powodu naszego małego nieporozumienia? Osób, które widziałeś w mojej ptaszarni? Możesz wierzyć lub nie, ale żadne z nich nie znalazło się tam przypadkiem.
Cokolwiek jednak było faktycznym powodem, mężczyzna nie wydawał się chętny do podzielenia się informacją. Być może to i lepiej. Częściej niż rzadziej, bezpieczniej wychodziło wiedzieć za mało, niż za dużo. Zwłaszcza prostym miastowym pokroju Krinndara.
- O? W takim razie nie mogę się doczekać - uśmiechnął się szerzej, tym razem w sposób wyjątkowo drapieżny, odsłaniając nieco górne zęby. - Wspomniałeś wcześniej, że przez naszego drogiego Leo nie zdążyłeś na występ. Będziesz mógł się więc popisać. Oczekuję dobrego pokazu, Krinndarze~
Chwilę po zastawie i winie, weszła kolejna dwójka osób, tym razem niosąca większy i mniejszy półmisek. Hrabiemu wystarczył jeden ruch ręki, aby ponaglić ostatnich, wciąż obecnych służących do opuszczenia obszernej komnaty, gdy tylko skończyli przygotowywać stół i polali wina do kielichów. Trudno powiedzieć, czy zrobił to, by oszczędzić im innego zgoła przedstawienia wyprawionego zaraz przez swojego spiczastouchego gościa, czy też może lubił dokonywać mordów na innych w samotności.
- Ah, tak. Tu masz pewnie słuszność - przyznał powoli rację jego ostatnim słowom, przeczesując błon włosy Kiriego, jak gdyby nigdy nic. - Czemu jednak tak uparcie wydajesz się od początku sądzić, że jedyne, co może cię tu czekać, to śmierć? Tch. Hej, hej. Znowu podpuchną, jeśli będziesz je tarł. Kto by pomyślał, że Wschodnie Elfy mogą być aż tak wrażliwe... - ostatnie słowa wymamrotał z mieszaniną irytacji i rozbawienia. - To prawda, że nie mogę cię na razie ot tak puścić wolno. Ale to nie oznacza, że zamierzam cię odesłać do byle celi bez dobrego powodu. Napij się wina, zanim dostaniesz czkawki z tego płaczu.
Palce Sebelliana postukały znacząco o czubek głowy Kiriego i jeśli ten uniósł wreszcie wzrok, ten trzymał przygotowany dla niego kielich.
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

32
POST POSTACI
Krinndar
Krinndar czuł się bezsilny, ale przynajmniej smutek i panika przechodziły powoli w złość i frustrację. Nie miał żadnych szans w przekonaniu Hrabiego do wypuszczenia go i zaczęło to do niego docierać w bardzo wyraźny sposób.

- Krinn widzi, co robisz z jej darami. - Ostrzegł go, choć doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Sebellian nie weźmie sobie ostrzeżenia do serca. Cóż mógł zrobić mu jeden demoniczny bóg w momencie, gdy byli tu tylko we dwóch i to jeden z nich był na wyraźnie przegranej pozycji? I ten przegrany nie potrafił nawet brzmieć poważnie, tylko zupełnie tak, jakby się droczył?! - Nie wiem nic o osobach w ptaszarni. Niczego nie wiem, nie chcę wiedzieć.

Oczywiście, że chciał! Chciał znać każdy, nawet najmniejszy szczególik tej sytuacji! Imię każdej postaci w klatce i powód, dla którego Sebellian uznał, że się tam znaleźli! Kim byli? Jak podpadli hrabiemu? Co się z nimi stanie? Gdyby nie to, że wciąż obawiał się o własną skórę, Krinndar uznałby te kryminale zagadki za nad wyraz ciekawe.

Słowa o występie nieco go zawstydziły. On był sam, jeden, jak miał występować bez swojej trupy?

- Nie jestem solistą. - Ostrzegł, ocierając oczy, gdy służący wnieśli półmiski i rozkładali je na stołach. Oczywiście, że na nowo miał czerwoną twarz! - Poza tym, Leo wyłowił mnie z pospólstwa. - Podkreślił. Wbrew wszelkim oczekiwaniom, dłoń na głowie była tylko odrobinę krępująca, ale za to również... kojąca. Krinndar lgnął do dotyku, jaki oferował mu Sebellian. - Nie wiem, czy mój śpiew i piosenki to rozrywka dla kogoś twojego pokroju, skoro obracasz się wokół króla... Ale potrafię też opowiadać, ale znam tylko opowieści dla dzieci. - Dodał szybko, jakby to w jakiś magiczny sposób miało ratować sprawę. Czy należy wspomnieć, że Krinndar przegapił informację, że hrabia ma syna? Oczywiście, że tak było! Zresztą, syn mógł równie dobrze wchodzić już w dorosłość i nie potrzebował straszych historii przed zaśnięciem.

Pewną pociechą było wino. Krinndar złapał kielich oburącz i... przechylił całość na raz!

- Skoro i tak nie czeka mnie nic dobrego, równie dobrze mogę zaśpiewać ci teraz! - Oświadczył, wyswabadzając się spod dłoni hrabiego i wstając z krzesła. Odszedł kilka długich kroków, na środek sali i... zastanowił się, co on tak właściwie robi?! Czy właśnie uznał, że będzie śpiewał, chociaż nie dostał na to pozwolenia?! Czy wstał od stolika, chociaż dłoń Sebelliana trzymała go w miejscu?! Splótł palce przed sobą i zadarł głowę, jakby jeszcze raz przyglądając się sali. Robiła wrażenie nawet za drugim, trzecim i każdym kolejnym razem. Kiri odchrząknął, chcąc oczyścić gardło po wcześniejszej rozpaczy. Zamkął oczy. Tak było łatwiej się skupić. Musiał działać, i to szybko.

Pierwsze słowa płynęły powoli, niepewnie, jednak z każdym kolejnym wersem nabierały mocy. Jego głos nie był tak mocny, jak kolegów z zespołu, z którymi czasem przyszło mu śpiewać w duecie, ale śmiało niósł się między murami deikatniejszymi tonami. Dźwięk był czysty, wypracowany od dziecka, w końcu tak zarabiał na życie. Piosenka, którą wybrał, opowiadała o tęsknocie kobiety za swoim partnerem. Jej ból miał stać się metaforą dla cierpienia, które przeżywał Kiri, nie mogąc odzyskać wolności!! I choć pieśń powinna zostać wykonana przez żeński głos, Krinndarowi nie przeszkadzało to w wybraniu jej na pierwszą część dzisiejszego repertuaru. Utwór dobrze brzmiał bez akompaniamentu instrumentów, a ściany wielkiej sali mogły odbijać jego głos echem, które tylko spotęgowałoby efekt. Czy nie o to chodziło? By spróbować wbić hrabiego w fotel? Zacząć musiał z przytupem.
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

33
POST BARDA
Jeśli hrabia cokolwiek sobie robił z ostrzeżeń elfa, to absolutnie nie było tego po nim widać. Ba! Po leniwe uniesionej, lewej brwi, domyślać się wręcz wypadało, że nie robił sobie z niego absolutnie nic. Jego uśmiech także mógł się wydać niemalże bezczelny, zwłaszcza dzięki niezmąconej, bijącej od niego na kilometr pewności siebie, która widoczna była nie tylko po zrelaksowanym ciele, ale i wyzywającym spojrzeniu.
Dopiero gdy jego intencje zostały źle zrozumiane i Krinndar kompletnie opacznie zinterpretował, wydawać by się mogło, nadto oczywiste sugestie, Sebellian po raz pierwszy od ich spotkania wydawał się szczerze zaskoczony.
- Nie do końca o to-... - zaczął i urwał, ponieważ będący już najwyraźniej w świecie własnych, dziwnych wyobrażeń i wizji elf, praktycznie wyrwał mu puchar z dłoni.
Nagła zmiana nastawienia była przynajmniej na tyle nieoczekiwana, by szlachcic nie zdążył wziąć sobie jego zachowania za złe. Jeno cicho zagwizdał, kiedy zerował porwaną porcję wina. Naczynie było co prawda pełne tylko do połowy, ale trunek sam w sobie należał do bogatszych i mocniejszych, co też dało się wyczuć niemalże od razu, nie tylko po smaku i aromacie.
Kiedy Krinndar wreszcie wybrał dla siebie miejsce na środku sali, kilka dobrych metrów od hrabiego, ten siedział w swoim krześle raz jeszcze idealnie wyprostowany - z głową dumnie uniesioną, a wzrokiem wyczekującym i oceniającym. Nawet gdy elf sam na niego nie patrzył w trakcie śpiewy, wciąż mógł czuć na sobie przeszywające spojrzenie.
Echo potężnej sali robiło swoje, dzięki czemu jego głos niósł się głośno i wyraźnie. Zaaferowany własnymi przemyśleniami i wizjami (bądź ich brakiem) na przyszłość, śpiewał do samego końca, mimo iż suchości w gardle nie pomógł pojedynczy kieliszek wina. Nie pił wszakże niczego więcej od poprzedniego wieczora i można się spodziewać, że jeszcze skończy po wszystkim nieźle zachrypnięty. Talent Kiriego w dramatyzowaniu mógł robić dokładnie takie samo wrażenie, jak jego popis.
Gdy piosenka dobiegła końca, twarz Krinndara była czerwona z zupełnie innego niż dotychczas powodu, a gardło istotnie odrobinę obolałe i bardziej suche niż wcześniej. Mógł być jednak z siebie dumny. Wypadł z całą pewnością lepiej niż na ostatnich próbach. Co natomiast myślał o tym arystokrata, który był jego jedyną widownią? Na pewno nie wyglądał na rozczarowanego. Choć nie od razu się odezwał, pozwalając, by ponownie zalegająca cisza opanowała pomieszczenie i przytłoczyła tym nieco elfa, jego usta rozciągnięte były w lekkim, podszytym cieniem aprobaty uśmieszku. I gdy wydawać by się mogło, że nerwy bądź frustracja ponownie dopadną elfa, hrabia uniósł dłonie, a ciszę przerwały długie oklaski.
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

34
POST POSTACI
Krinndar
Kirnndar słyszał tylko głośne uderzenia własnego serca, gdy piosenka popłynęła ku końcowi, a z jego zdartego gardła nie wydobywał się już żaden dźwięk, który mógłby odbijać się echem w tej doskonałej akustycznie sali. Walczył z potrzebą odruchowego kaszlnięcia, a w głowie, w której początkowo była pustka, zaczęły pojawiać się myśli: wygłupił się, czyż nie? Zaśpiewał zwykłą, ludową piosenkę, która nijak nie pasowała do pięknej posiadłości! Stanął przed hrabią, który teraz jak nic każde go znów wrzucić do klatki za ten żałosny pokaz! Starał sę jak mógł, śpiewał na miarę swoich możliwości! I po co to wszystko?

Z piętrzącej się spirali myśli wyrwał go dźwięk oklasków. Kiri dopiero wtedy odważył się otworzyć oczy. Wziął głębszy wdech, złapał za krańce swojej tuniki i w prześmiewczy, karykaturalny sposób skłonił się, jak księżniczka przed paniczem.

- Dziękuję.- Odezwał się, znów prostując plecy. Nienawidził sposobu, w jak ochrypły sposób mówił. Należało coś z tym zrobić. - Niestety, nie jestem teatrem jednego aktora, więc śpiew to wszystko, co na razie mogę ci zaoferować. - Dodał, nawet nie siląc się już na grzeczność. Czy Sebellian nie mówił, że miał dość, gdy inni mu hrabiowali? Skoro tak, to teraz zdenerwowany, zrezygnowany elf nie zamierzał już patrzeć na swoje zachowanie! Krinn go prowadziła!

Powoli zbliżył się z powrotem do stolika, stając tuż przed hrabią, zbyt blisko, by uznać to za przypadek, zbyt daleko, by wkraczać w jego osobistą strefę. Był ledwie na wyciągnięcie dłoni, ledwie poruszenie sprawiłoby, że ich kolana mogłyby się otrzeć. Naruszał intymność bez dotyku, wyzywając, lecz nie robiąc niczego nieprzyzwoitego. Oparł się o stolik i przeniósł ciężar na jedną nogę, a zmiana pozycji wyeksponowała krągłe biodro. Utkwił bursztynowe spojrzenie w mężczyźnie.

Byli sami. Mógł pozwolić sobie na wszystko; jeśli istniała jakaś droga odwrotu, prowadziła tylko poprzez łaskę bogini.

Skoro hrabia klaskał, musiał odstawić puchar z winem. Krinndar podniósł porzuconą czarkę i upił niewielki łyk, trzymając naczynie przy ustach dłużej, niż było to konieczne. Pilnował, by ich spojrzenia nie rozłączyły się nawet na sekundę.

- Podobało ci się, mój panie?
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

35
POST BARDA
Krinndar mógł pomylić nieco pojęcie "bycia uprzejmym" z "byciem ceremonialnym", co jeszcze było w stanie ugryźć go za to w dupę, w zależności od podejścia i nastroju hrabiego. Jak wcześniej zostało już pokazane, Sebellianowi nie schlebiało chamstwo, ordynarność ani brak dobrych manier. Żaden dobrze urodzony panicz nie lubił bratać się z brakiem kultury w swoim towarzystwie.

- Przyznaję, że nieźle mnie zaskoczyłeś - odezwał się w końcu, nie spuszczając oka z ponownie zbliżającego się elfa. - Nie sądziłem co prawda, że moje przesłanki będą aż tak niejasne dla kogoś równie mocno wpatrzonego w Krinn, ale nie zamierzam narzekać. Uprzedź mnie jednak następnym razem. Zorganizowanie muzyki to kwestia chwili.
Niebezpieczne przymrużenie oczu było jedyną odpowiedzią na sięgnięcie przez Kiriego po nieswój puchar. Czy była to jednak przejaw negatywnej, czy pozytywnej reakcja? Sebellian wciąż się uśmiechał i nie wykonał żadnego, gwałtownego gestu, który mógłby sugerować rozdrażnienie. Zdawać by się nawet mogło, że kąciki jego ust subtelnie uniosły się, podczas gdy spojrzenie przesunęło się z oczu na puchar, z pucharu na szyję, dalej na klatkę piersiową i większym przeskokiem na biodro.
- Całkiem - zaczął powoli, wracając niespiesznie dokładnie tą samą drogą aż do twarzy elfa, w którego stronę wychylił się w krześle. Uniósł rękę i wyciągnął ją w jego stronę, lecz ta szybko okazała się go ominąć i zamiast do jego boku, sięgnąć do jednej ze srebrnych pokryw, które nie pozwoliły podanym przysmakom ostygnąć. Twarz hrabiego znalazła się na moment dostatecznie blisko, aby Krinndar był w stanie zarejestrować niewielkie dołeczki w jego ostro zarysowanych policzkach, gdy śmiało obnażył zęby w pełnym, zaczepnym uśmiechu. - Nieźle - zakończył, ściągając pokrywkę z większego półmiska i tym samym pozwalając winno-maślano-czosnkowemu aromatowi unieść się w powietrze wraz z parą. Półmisek był pełen krewetek, małż, ostryg, pozbawionych skorup krabów i ośmiorniczych macek pokrytych lekkim sosem. Wszystko pięknie ugrillowane bądź ususzone i udekorowane niewielką ilością zieleniny.
- Wybrałeś ciekawy kawałek. Bardzo... "Wymowny", chciałoby się rzec - odstawił przykrywkę na bok i sięgnął znowu, tym razem po butelkę wina, którą z pytającym uniesieniem brwi zaoferował Kiriemu. - Co każe mi zauważyć, że nadal nie odpowiedziałeś na pytanie, które ci wcześniej zadałem. Zdajesz się bardzo uparcie utwierdzać w przekonaniu, że twój pobyt w moich progach może być postrzegany jedynie, jako więzienie. Co zabawne jednak, wcale nie wydawałeś się brzmieć jak ktoś, kto ma problemy ze znalezieniem odpowiedniej barwy głosu, mimo wyrażania sobie "katowskiego topora" przy swojej szyi.
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

36
POST POSTACI
Krinndar
Kiri nie wiedział, co będzie dla niego plusować, a za co będzie dostawać minusy. Skoro rola rozpłakanego gówniarza nie przyniosła litości, należało zmienić sytuację rolą bezczelnego gówniarza.

- Sądzisz, Sebellianie, że my, wyznawcy Krinn, myślimy tylko o jednym? - Zapytał z małym oburzeniem w głosie. - Krinn to nie tylko rozpusta. Krinn to przyjemność na wiele sposobów. - Pouczył, ciesząc się spojrzeniem, które przesuwało się po jego ciele. - Chcesz nauczyć się, jak dobrze chwalić panią Krinn? - Był bardzo świadomy własnej cielesności i choć nie był typowym przedstawicielem męskiego piękna, jego krągłe, miękkie ciało również miało swoich amatorów. - Szkoda by było zagłuszać akustykę tej sali instrumentami. Jest stworzona do śpiewania acapella. - Dodał, tylko po to, by ostatnie słowo w dyskusji wyszło na jego. Powoli odstawił puchar na swoje miejsce.

Był gotów na dotyk. Przechylił się lekko, jakby jego ciało samo ciągnęło do dłoni Sebelliana, czekając na kontakt... ale do niczego takiego nie doszło i Kiri musiał stłumić w sobie frustrację. Hrabia bawił się z nim, tylko kusząc i obiecując! Elf musiał jednak odwrócić wzrok od swojego dobrodzieja, gdy ten zaprezentował posiłek, a zapachy dotarły do nozdrzy. Oczy Krinndara rozszerzyły się, okrągłe jak dwie wschodnie korony. Owszem, uwielbiał owoce morza, ale chyba nigdy nie widział ich tak przyrządzonych! Ośmiorniczki pieczone nad ogniem nie mogły równać się tym, które tak ładnie ugrillowano i podano z zieleniną! Elf w jednej chwili stracił zainteresowanie uwodzeniem, skupiając się w pełni na potrawach.

- Na dobrą panią Krinn... - Jęknął, odsuwając się od Sebelliana i wracając na swoje miejsce na poprzednio zajmowanym krześle. Jak mógł nie ufać hrabiemu, gdy ten raczył go takimi rarytasami?! Kiwnął głową, zgadzając się na dolewkę wina. - Dziękuję. - Powiedział szybko. Kapłanki nie pozwoliły, by wyrósł na niekulturalnego gbura! Czekał, aż gospodarz pierwszy nałoży sobie z półmiska. - Mój panie, sam powiedziałeś, że mogę już nigdy stąd nie wyjśc, nie zobaczyć matki. Jak inaczej mam to rozumieć, jeśli nie jako groźbę? - Zapytał wprost, starając się skupić na hrabim, ale jedzenie zbyt kusiło, a jemu kiszki marsza grały! - Widziałem osoby w klatkach, orka, który ostrzegał, który... dusił goblinkę. Nie mnie oceniać, czy na to zasłużyła, ale wiem, co widziałem. - Spuścił wzrok na stół, na obrus przed sobą. - Mówisz, że jestem inny, że trafiłem tu przez błąd Leosa. Boję się, że... że jeśli nie spełnię twoich oczekiwań, nie wrócę do domu. Czy to nie katowski topór, Sebellianie? Taki, który ty tylko możesz podnieść - albo opuścić? Od ciebie zależy, czy wyjdę stąd żywy, czym więc jest ta sytuacja, jeśli nie wzięzieniem? - Głos na nowo zadrżał mu zdenerwowaniem. - Jestem gotów zapracować na swoją wolność... ale jak? - Wzrok znów podniósł na Sebelliana, by z jego twarzy spróbować wyczytać wskazówki. - Nie mam kosztowności, by wykupić się z tej niewoli. Mogę płacić tylko tym, czym jestem i błogosławieństwem, jakie zsyła na mnie bogini.
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

37
POST BARDA
Uśmiech mężczyzny nie pozostawiał złudzeń. Tak. Tak z całą pewnością myślał i nie zamierzał tego nawet ukrywać ani próbować udawać, choć odrobinę zawstydzonego z racji tego.
- Pokusa, rozpusta - wyliczał nieco teatralnie na palcach, zatrzymał się na moment i robiąc coś bardzo dziwnego z ustami, co przez chwilę wyglądało niemalże na kwaśny grymas. - Miłość? - ostatnią z domen bogini dodał nieukrywanie niechętnie. - Nie miej mi za bardzo za złe, jeśli coś pominąłem - jego ton sugerował świadomość nieomylności w tym przypadku. - Nie mogę nazwać samego siebie wielce obeznanym wyznawcą Krinn, ale powiedzmy, że mniej lub bardziej znam się na interpretacji, a z doświadczenia byłem w stanie wywnioskować, że jej miłośnicy skupiają się przede wszystkim na jednym.
Sebellianowi zdecydowanie nie przeszkadzało takie, a nie inne podejście wyznawców bogini. Czemu by miało? Nie stanowiło żadnej tajemnicy, że całkiem spora liczba osób, które pojawiały się w progach jej świątyń, liczyła raczej na spełnienie własnych, mniej lub bardziej dzikich i wybujałych fantazji aniżeli spełnienia się w roli faktycznego czciciela kogokolwiek. Oddzielanie ziaren od plew także wśród akolitów nie było w tym przypadku często łatwe.
Łatwość, z jaką uwaga Kiriego w mgnieniu oka odwróciła się, gdy tylko zaprezentowane zostały liczne przekąski, rozbawiło hrabiego na tyle, aby parsknąć wesoło pod nosem. Poważne tematy na pusty żołądek potrafiły zmęczyć. I czy droga do zaufania każdego mężczyzny nie wiodła przez żołądek? W przypadku Krinndara raz już się spełniło.
Dolewając wina do obu pucharków (przy czym jeden z celową ostentacyjnością przysunął bliżej swojej strony stolika) i nakładając po kawałku ze wszystkiego z półmiska na pierwszy talerz, hrabia wydał krótkie "hmm".
- Groźba to takie mocne słowo - westchnął Sebellian, przysuwając o dziwo pierwszy talerz w stronę elfa. - Mógłbym cię okłamać i mydlić oczy. Nie byłoby to szczególnie trudne ani wymagające - mogłoby to ujść za przytyk, gdyby jego ton nie był czysto rzeczowy. - Ponad szlachcicem i politykiem, jestem jednak strategiem i lubię stawiać sprawy jasno, jeśli tylko mogę. Innymi słowy, gdybym chciał twojej głowy, nie bawiłbym się w dobroczyńcę i nie karmiłbym cię specjałami z mojej kuchni. Wbrew co poniektórym plotkom, nie mam aż tak nieeleganckiego poczucia humoru.
Hrabia nie sięgnął po żadne z przyrządzonych żyjątek z półmiska. Zamiast tego, upił nieco wina, a następnie chwycił za pokrywkę mniejszej tacy. Gdy ją uniósł, zgoła inny zapach uniósł się w powietrze wraz z parą. Prezentujące się tam mięso delikatnie polane było sosem z czerwonego wina i grzybów, sądząc po zapachach. Było dobrze przypieczone z wierzchu i lekko krwiste w środku - co było dobrze widać, ponieważ podłużna całość pokrojona została przed podaniem na niemal idealnie równe kawałeczki. Danie podano z niewielkimi ziemniaczkami.
- Rzeczywiście, nie mogę ci na razie obiecać, że puszczę cię wolno - kontynuował, wbijając widelec w jeden z kawałków mięsa. - Co nie musi wcale oznaczać, że od razu zamierzam cię mordować z zimną krwią! Czemu bym miał to robić? - zaśmiał się, jakby właśnie odpowiedział jakiś dobry żart. - Nie żywię do ciebie za nic żalu. Jesteś całkiem zabawny i interesujący. Ppodano przyjemnie się na ciebie patrzy - oznajmił, wsuwając mięso do ust i chwilę żując je z wyraźnym zadowoleniem. Wręcz błogością. - Czego nie mogę powiedzieć o nikim innym, kogo widziałeś w mojej skromnej ptaszarni - kontynuował po przełknięciu i kolejnym łyku wina. - Jestem nie tylko szlachcicem, ale i rycerzem jego Królewskiej Mości. Przestrzeganie zasad jest dla mnie dość istotną kwestią, a jak sam widziałeś i słyszałeś, nie wszyscy to potrafią. Staraj się nie powtarzać tych błędów, a zapewniam, że nie będziesz żałować swojego pobytu, niezależnie od niefortunnych okoliczności, w jakich do niego doszło. Ponowne rozważenie opuszczenia terenów rezydencji nie jest skazane na zupełną porażkę. Jeśli udowodnisz mi, że mogę ci zaufać, jestem gotów zmienić zdanie. A teraz jedz. I nie zamartwiaj się rzeczami, którymi zamartwiać się na ten moment nie musisz. Jeśli bardzo ci zależy, mogę dopilnować, żeby twoi, hm, przyjaciele i znajomi, dowiedzieli się o twoich nagle podjętych wakacjach? - zaoferował szczodrze.
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

38
POST BARDA
- Pokusy Krinn nie są trudne do opanowania. - Mruknął Krinndar, przyjmując z pewnym zdziwieniem to, że Sebellian nie jest współwyznawcą. Bogini cieszyła się zainteresowaniem każdego, każdej płci, każdej grupy społecznej, ale, jak to było z niemal każdą rzeczą, bogatym mężczyznom zazwyczaj łatwiej było otrzymać jej łaski. - Pani Krinn pozwala znaleźć zrozumienie i szczęście w naturze i instynktach każdej żywej istoty. Nie jest wymagająca; zachęca, byśmy działali w zgodzie z nami samymi. - Tłumaczył chętnie. Położył dłoń na stole wnętrzem ku górze i podsunął ją w kierunku hrabiego w niemym zaproszeniu. - To nie tylko akt seksualny, ale połączenie ciał i umysłów ku radości naszej i naszej pani. Mógłbym ci to pokazać, jeśli mi pozwolisz. - Zachęcił z lekkim uśmiechem. - Skoro nie mogę opuścić tego miejsca, pozwól mi przynajmniej znaleźć szczęście w służbie mojej bogini.

Nawet jeśli Krinndar mówił o swojej ukochanej bogini, to nie mógł odwrócić wzroku od jedzenia, które przed nim postawiono. Był jednak pewien, że Krinn mu wybaczy! Pani Pokus wiedziała, że miał słabość do owoców morza i z pewnością sama również będzie czerpała przyjemność z zadowolenia swojego dziecka, gdy to już zatopi kły w małżach, krewetkach, ośmiorniczkach...

- Dziękuję. - Powiedział po raz kolejny, gdy dostał swój pucharek. Nie zamierzał znów kraść wina Sebellianowi. Zapatrzył się na moment w czerwoną ciecz, jednak szybko przeniósł spojrzenie na półmisek. - Dziękuję! - Choć przed chwilą miał sucho w gardle, teraz czuł, jak w ustach zbiera się ślina na sam widok i zapach! - I przepraszam, jeśli cię uraziłem. Po prostu się boję. - Wyjaśnił po raz kolejny. Ujął w dłoń widelec i nadział krewetkę. Nie pożerał jej jeszcze. Czekał na hrabiego, a do tego deletkował się aromatami. Żołądek głośno domagał się uwagi, tym bardziej, gdy oczom ukazało się krwiste mięso przeznaczone dla hrabiego. Kiedy Sebellian zaczął jeść, również Kiri włożył krewetkę między zęby. Nie spodziewał się niczego mniej, aniżeli pyszności!!

Na komplementy mógł odpowiedzieć tylko uśmiechem, choć ten był nerwowy i nie do końca szczery, podszyty obawą o własne dobro. Delektując się chwilę morskim żyjątkiem, do tego stopnia, iż zamknął oczy i mruknął z zadowoleniem, musiał chwilę odczekać, nim wróci do rzeczywistości z niebios, w których się znalazł! Oczy załzawiły mu się po raz kolejny, ale tym razem z zupełnie innych powodów!

- Pyszności!! - Pisnął, tym razem nadziewając na widelec mackę. - Jeśli będziesz mnie tak gościł każdego dnia, rozważę zostanie na stałe! - Zażartował lekko, odgryzając kawałek ośmiorniczki. - Mmm! Sebellianie! - Jęknął, jakby w przyjemności szczytował już przy stole, nie czekając na sypialnię. - Więzisz mnie, ale jesteś dla mnie taki dobry!

Elfa łatwo było zadowolić. Rozłożył się na krześle w błogości, a wyciągając nogi, zahaczył o te hrabiowe. Nie przejął się tym ani odrobinę.

- Jesteś nie tylko blisko Jego Królewskiej Mości, ale jeszcze jego rycerzem?! - Zawołał, nie mogąc uwierzyć własnym spiczastym, obwieszonym kolczykami uszom. Szybko podkulił nogi i pochylił się nad stołem, jakby w ten sposób mógł lepiej pojąć istotę Sebelliana. Był to błąd, aromaty z półmiska na nowo uderzyły go w nozdrza. - Przepraszam z góry, jeśli pogwałcę etykietę, jestem prawie pewien, że będę musiał mnie wiele nauczyć, żeby znieśc moje towarzystwo. A co powiedziałbyś mojej matce? Znienawidzi mnie, jeśli usłyszy, że znowu wyjechałem.
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

39
POST BARDA
- Zgodnie z nami samymi, co? - powtórzył blondyn, spoglądając z namysłem do wnętrza swojego kielicha. - Kolejny powód, dla którego wypadać mi pewnie będzie sprzeciwić się rodzinie, gdy znowu spróbują negocjować obniżenie datków na świątynie. Nie jestem może wielce bogobojny, ale respektuję tych, z którymi czuję dostatecznie silne przywiązanie - mówiąc to, Sebellian zrzucił z barków cienką, ale elegancką, skórzaną kamizelkę i po poluzowaniu białej koszuli, którą miał pod spodem, wyswobodził srebrny naszyjnik, na którego końcu dyndały razem, acz z osobna, trzy symbole: Xanda, Iny oraz Krinn. Mogło to sugerować, że choć nie uważał się za wyjątkowo oddanego wyznawcę, wszystkie trzy bóstwa były mu z pewnych powodów dostatecznie bliskie, aby nosił je przy piersi.
- Podoba mi się twoje zaangażowanie i niewymuszona bezpośredniość - pochwalił wreszcie, ponownie chowając biżuterię pod koszulą. - Dzień wciąż jest co prawda zbyt młody, a na mnie nadal czeka kilka rzeczy z paskudnie długiej listy obowiązków, które mam na dzisiaj zaplanowane, ale powiedzmy, że zarezerwuję nam ten wieczór na... Zgłębianie tajników Krinn?
Odpowiedź, na którą czekał Kiri od jakiegoś już czasu w końcu nadeszła i brzmiała ona jak najbardziej pozytywnie. Co prawda nie mógł znać upodobań arystokraty w tych sferach, ale czy przy swoim, jakże bogatym bądź co bądź doświadczeniu, wciąż było coś, co powinno go niepokoić? Sebellian był z całą pewnością niebezpiecznym mężczyzną, ale jak na razie, poza nałożeniem na niego swego rodzaju aresztu domowego, przy czym dom stanowił w tym przypadku piękną i bogatą rezydencję, nie zrobił niczego zdrożnego.
- Jedzmy. Być może zdążę jeszcze pokazać ci główny ogród, zanim znowu poślą po kogoś, kto zacznie zawracać mi głowę.
Jedzenie smakowało tak dobrze, jak wyglądało. Ba! Prawdopodobnie jeszcze lepiej! Nic dziwnego, że Sebellian tak szczodrze zachwalał wcześniej swojego kucharza. Tego typu rzeczy nie dało się znaleźć nigdzie w mieście. Nawet w najdroższych z oberż i przybytków.
Starając się nie zadławić przy krótkich zrywach rozbawienia zachowaniem elfa przy stole, hrabia znowu w zadowoleniu zaczął wypinać dumnie pierś. Zupełnie, jakby nie dzięki kucharzowi, a raczej jego własnym zdolnością posiłek był tak dobry, jak to właśnie gorąco zachwalał Krinndar.
- Oh? Mówisz więc, że wystarczy, że będę cię dobrze karmił? - podłapał, puszczając mu oczko znak kielicha, z którego akurat popijał po przełknięciu porcji własnego dania. Wolną ręką raz jeszcze poklepał lekko rozanielonego sytuacją elfa po głowie i zaczepnie trącił jeden z jego kolczyków, zanim wrócił do jedzenia..
- Hm? Nie wspomniałem? - udał niewinnie zdziwionego znad talerz. - Bez rycerskiego tytułu, pozycja w generalicji nie wyglądałaby zbyt dobrze. Armia z reguły nie lubi, kiedy dowodzą nią osoby nieobeznane faktycznie z wojaczką . I nie przejmuj się etykietą - machnął nad głową uzbrojoną w nóż ręką. - Znasz podstawy dobrych manier, czyż nie? Tyle w zupełności wystarczy. Rzygam etykietą i udawanymi uprzejmościami po każdym jednym balu i bankiecie wyprawionym przez co drugiego półgłówka, który sądzi, że etykieta zrobi z niego godnego uznania człowieka. Nie pozwól, żeby byle tytuły zaćmiły ci wzrok, Krinni. Nawet wśród arystokracji z najwyższej półki wciąż zdarzają się niewiele znaczący kretyni, którzy od pospólstwa różnią się wyłącznie znajomością etykiety i ilością złota, które na nich wisi.
Sebellian zdaje się lubił móc sobie ponarzekać i nie krępował się robić tego w obecności pierwszego z brzegu elfa, którego znał zaledwie przez chwilę. Czy może to właśnie dlatego, że znał go zaledwie przez chwilę/
- Co zaś się tyczy twojej matki, co powiesz na skorzystanie z półprawdy? Zdarzyło ci się poznać pewnego szlachcica, którego bardzo zainteresowało twoje oddanie Krinn i który chce cię mieć na jakiś czas na wyłączność, aby lepiej poznać temat? - zasugerował wesoło hrabia. - Możemy dodać, że jest bardzo szczodrym człowiekiem, który nie omieszka odpłacić się świątyni, oczywiście~
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

40
POST POSTACI
Krinndar
Kiri nie mógł zrobić nic innego, jak uśmiechnąć się na słowa Sebelliana. Cieszyła go odpowiedź, którą uzyskał.

- Datki zawsze są mile widziane, ale pamiętaj, kochany, że dla Krinn liczy się bardziej to, co masz w sercu i to, co robisz, by ją chwalić. - Przypomniał, częstując się tym razem małżem. Jak przewidywał, był doskonały. Delikatne mięso wręcz rozpływało się na języku, a przy tym nie miało aromatu mułu! Krinndar miał problem, by skupić się na nauczaniu! - Ofiary pozwalają świątyni funkcjonować. Ale to dzięki tobie i temu, co robisz, Krinn jest, kim jest.

Twarz elfa rozjaśniła się jeszcze bardziej, gdy na łańcuszku Sebelliana dostrzegł znak swojej bogini. Nachylił się, by lepiej widzieć.

- Pięknie! A ten biały paw? - Dopytał, gdy przypomniał sobie o ptaku w ogordzie. - To też dla Krinn? Gdybyś przekazał kilka białych piór świątyni, czy nie byłaby to piękna ofiara? - Zachęcił, choć przez jego słowa przemawiały też osobiste upodobania. Z drugiej strony, skoro był miły w oczach Krinn, czy to nie ona przemawiała jego ustami?

Kolejny kawałek ośmiorniczki wylądował w jego ustach. Czas wymagany na przeżucie i połknięcie pozowlił mu powstrzymać pierwszą ekscytację.

- Ah, mój panie! To obietnica? Będę zaszczycony, mogąc pokazać, jak razem możemy służyć Krinn! Jeśli sobie życzysz, kochany, możesz zaprosić kogoś jeszcze? - Podniecał się, niemal podskakując w krześle. Oczywiście, że był pewien, iż podoła zachciankom hrabiego. Mężczyźni, w gruncie rzeczy, nie różnili się od siebie tak bardzo. Wystarczyło poświęcić im chwilę, by wyczuć, na co reagują najlepiej. Krinndar miał asortyment ruchów i technik, które mogły zadowolić każdego, nawet wymagającego hrabiego. Pytaniem nie było więc: jak?, a: kiedy? - A jak ja spędzę ten dzień, gdy mnie zostawisz? Nie pozwolisz mi się nudzić, prawda, Sebellianie? Może przypiszesz mi strażnika? Jestem pewien, że Leo będzie idealny, by mieć na mnie oko. - Poprosił. Bardzo zależało mu na spotkaniu ze zdradliwym mężczyzną, ale nawet już nie był na niego zły, gdy Krinn pozwoliła sprawom rozwiązać się pomyślnie. W gruncie rzeczy, mógłby też przywyknąć do tego klepania po głowie! Zastanowił się w duchu, czy w innych sytuacjach Sebellian również sypie komplementami i miłymi gestami...

Pozostało mu wrócić do jedzenia. Nieco przyspieszył, gdy znał już doskonały smak potrawy. Nie chciał, by jego morskie żyjątka na talerzu wystygły, choć nawet na zimno, z pieczywem, z pewnością były przepyszne.

- Dobre jedzenie, miłe towarzystwo i zbliżenia, czy to nie przepis na doskonałe życie? - Odpowiedział Sebellianowi, lekko mrużąc oczy z rozkoszy, gdy na język trafiła krewetka w czosnkowym masełku. - Skoro twierdzisz, że tytuły niewiele znaczą... muszę ci zaufać Sebellianie. Proszę, powiedz mi, gdy uznasz moje zachowanie za ordynarne. Jesteś przyzwyczajony do etykiety, więc czym są dobre maniery, jeśli nie tylko namiastką zachowania wyższych sfer? Nie chciałbym urazić ciebie i twoich domowników.

Narzekanie nie było dziwne, ale Kiri musiał ugryźć się w język, nim zaczął przywoływać nazwiska tych, którzy czasem zaplątali się wśród wyznawców Krinn. Przyjmowały ich kapłanki, ale czasem słyszało się to i owo za kulisami. Mimo to, Krinndar nie powinien rozgadywać tajemnic świątyni.

Przekrzywił lekko głowę, gdy padła propozycja przedstawienia matce wersji wydarzeń. Zawahał się z widelcem nad kolejnym kęsem.

- Sebellianie, ale czy to nie sama prawda? Czy nasze losy nie splotły się dzięki Krinn i czy nie wyraziłeś chęci nauki? To, czy zapłacisz świątyni, zależy tylko od twojej dobrej woli. Chciałbym, by moja mama wiedziała, że jestem bezpieczny pod twoją pieczą.
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

41
POST BARDA
Zamiast roztrząsać to, co rzeczywiście mogło siedzieć w jego sercu, Sebellian widocznie wolał podjąć temat pawia.
- Ah, Adonis! - przytaknął z zupełnie nową dumą i entuzjazmem. - Można chyba powiedzieć, że mam pewną słabość do białego umaszczenia wśród zwierząt. W naturze często padają ofiarami jako pierwsze w warunkach innych, niż mroźne i górzyste, co sprawia, że są wyjątkowo rzadkie! - tłumaczył z pasją podobnej do tej, z jaką Krinndar potrafił opowiadać o swojej Pani. - Adonis nie jest oczywiście jedynym zwierzęciem tego typu w mojej skromnej kolekcji, ale to jedyny, biały paw, o jakim słyszałem. Jest to pewnie zresztą powód, dla którego już raz usiłowano go wykraść - prychnął krótko. - Mówisz, że świątynia będzie zadowolona, otrzymując zaledwie kilka piór?
Kwestia wieczornego wielbienia Krinn również nie pozostała zostawiona luzem. Hrabia zaśmiał się głośno na żarliwość, z jaką elf podchodził do całej propozycji.
- Czemu nie? Niech będzie i obietnica - zgodził się swobodnie, przecierając usta jedną z karmazynowych serwetek, ułożonych na stole. - Dobrze ci w takim razie zrobi, jeśli przed kolacją odpowiednio wykorzystasz swój czas na odprężenie się i relaks. Minęło trochę czasu, odkąd miałem szanse wyczekiwać pewnego urozmaicenia w codziennej rutynie. Poza tym - postukał lekko kawałkiem mięsa o usta ze szczwanym uśmieszkiem. - Gdy coś mnie zaintryguje, mam tendencję spędzać nad tym całe noce~
Aluzja była aż nadto jasna i lepiej, aby Kiri wziął ją sobie do serca. Może to i lepiej, że przespał wcześniej twardo całą noc oraz sporą część poranka. Nie zapowiadało się na to, żeby Sebellian zamierzał mu odpuścić tylko dlatego, że nagle poczuje się zmęczony. Służba Krinn również mogła być czasami ciężką i wymagającą pracą!
- Nasz drogi Leopold wciąż wyraźnie zaprząta ci głowę, czyż nie? - w słowach mężczyzny nie było zawodu, złości czy choćby cienia irytacji, jak to często bywało w podobnych przypadkach. Wyglądało na to, że w ogóle nie przeszkadzało mu, że mimo tego, iż właśnie doszli do zgody gwoli spędzenia upojnej nocy, elf wciąż powtarzał imię kogoś innego. - Cóż, zdaje się, że i tak zgodziłem się już wcześniej na wasze spotkanie. Mooogę w ostateczności odroczyć nieco w czasie przydzielenie mu jakichś wyjątkowo uciążliwych i nudnych obowiązków za błędy, których się dopuścił, to prawda. Postaraj się mu tego jednak nie powtarzać. Bądź co bądź, muszę wciąż dbać o reputację wśród swoich ludzi.
Kiri mógł nie wiedzieć, ponieważ nie znał się na zasadach panujących w dworach, ale to co robił Sebellian, było dużo większą przysługą, niżby należało oczekiwać w położeniu kogoś takiego, jak on. Fakt, że Leopold nie został z miejsca zrugały albo gorzej, w hańbie oddalony ze służby, mógł zostać potraktowany, jako wielka łaskawość.
- Reszta rodziny z reguły wie lepiej niż dobrze, żeby trzymać się z daleka od mojej ulubionej części rezydencji, poza którą ty również nie powinieneś się zbytnio zapuszczać - na chwilę zmarszczył nos i brwi. - Przynajmniej większość z nich... - dodał z pewnym niesmakiem, który szybko postanowił przepłukać większym łykiem wina.
Po odstawieniu kielicha, hrabia raz jeszcze wygodnie rozłożył się w swoim krześle, pozwalając sobie na przybranie maksymalnie leniwej pozycji, z której mógł również wygodnie obserwować wciąż posilającego się elfa - z rękoma założonymi za głowę i luźno wyciągniętymi nogami.
- Zdradzenie twojego pobytu na ten moment, obawiam się, że odpada. To jedyna rzecz, na którą nie mogę się jeszcze zgodzić.

Reszta obiadu przebiegła sprawnie i bez większych wrażeń. Sebellian zaczął opowiadać co nieco o nudnych, ale wielkich i pękających w szwach od przepychu balach oraz uroczystościach, na które ostatnimi czasy była zwiększona moda, a zamiast których osobiście wolał raczej polowania i podróże w dzikie ostępy dżungli Archipelagu, gdy ktoś ośmielił się stanowczo zapukać do drzwi. Krinndar zdążył do tego czasu poczuć, że zaczyna mu brakować miejsca w żołądku.
- Sir! - rozległ się uprzejmy, acz mocny, męski głos. - Wybacz mi tę bezczelność! Młody panicz prosi was, byście poprowadzili dzisiaj jego szkolenie.! Jeśli nie jesteście zbyt zajęci, oczywi-
- Jestem. Zajęty. - przerwał nieoczekiwanie chłodno-... Nie, ZIMNO, podnosząc się ze swojego miejsca i wzrocząc w kierunku drzwi, jakby samym spojrzeniem zamierzał zdezintegrować zarówno je, jak i tego, kto za nimi stał. Był to pierwszy raz, odkąd Kiri widział go równie oziębłym i nieprzystępnym. Kompletne przeciwieństwo poznanej przez niego osoby.
- ...Tak jest - odpowiedział jedynie z pewną rezygnacją, acz wciąż uprzejmie osobnik zza drzwi.
Sebellian kliknął językiem o podniebienie, unosząc rękę do punktu między brwiami, który zaczął masować.
- Przejdźmy się. Zanim ktoś jeszcze wpadnie na genialny pomysł, żeby psuć mi humor - zasugerował, choć tym razem z bardzo wymuszonym uśmiechem.
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

42
POST POSTACI
Krinndar
Krinndarowi podobała się ekscytacja i entuzjazm Sebelliana. Mógł na moment zająć się wyłącznie jedzeniem, pozwalając hrabiemu mówić. Nie mogąc powstrzymać uśmiechu, rozciągnął kąciki ust w zadowoleniu.

- Białe zwierzęta muszą być tym rzadsze na Archipelagu. - Zgodził się z mężczyzną. - Jestem pewien, że świątynia byłaby zachywcona samym Adonisem, ale wierz mi, kochany, że to nie miejsce dla takiego ptaka. W twoich ogrodach z pewnością ma lepiej. - Uśmiechnął się, a wytarłszy usta i palce w serwetkę, podparł się na blacie na łokciach.

We wnętrzu Krinndara rozgorzało przyjemne ciepło. Elf wpatrywał się w śmiejącego się Sebelliana, jakby to sam hrabia był uosobieniem Krinn! Bogini z pewnością przemówiła do swojego sługi przez osobę pana Napiera.

- Dobrze, że o tym mówisz. Będę musiał zdrzemnąć się po południu, żeby w nocy dotrzymać ci kroku! - Słowa hrabiego rozbawiły elfa. Rozmowa o zbliżającym się akcie czczenia bogini sprawiła, że gdyby nie wcześniej wspomniana etykieta, Kiri zabrałby się za Sebelliana już, teraz, zaraz! - Jestem przekonany, że nasza pani doceni ten gest. I proszę, nie karz Leosia zbyt mocno! - Proszące spojrzenie i zatrzepotanie wachlarzem jasnych rzęs miało przekonać hrabiego do słusznych kroków. - To nie był błąd. Krinn prowadziła jego kroki, więc możesz mu odrobinę odpuścić.

Krinndar nie miał pojęcia o zasadach panujących na dworach, ale mógł robić za adwokata Leopolda i rzucać radami, które mogły wydawać się nie na miejscu. Skąd miał wiedzieć, że tak było, skoro nikt go nie upominał?

- Nie wiem, które części rezydencji powinny zostać dla mnie zamknięte, ale wiem, kto wie! Leos! - Ucieszył się, dochodząc do wniosków, które tylko jemu były na rękę. Odsunął od siebie talerz, sygnalizując, że skończył posiłek. - Mój drogi, nie musisz zdradać mojej mamie, że jestem właśnie tutaj. Po prostu szlachecki dwór powinien jej wystarczyć. Jestem pewien, że z miejsca wytypuje któregoś ze stałych bywalców świątyni jako mojego porywacza... - Choć mężczyźni gustowali zwykle w kapłankach, było też kilku takich, którzy płacili ekstra za dyskrecję, gdy woleli czcić boginię z chłopcami. Kiri wiedział o tym więcej, niż być może chciałby.

Elf wiedział, jak reagować nawet na najnudniejsze tematy, więc kiedy Sebellian zaczął opowiadać, nie miał problemu, by podtrzymać rozmowę. Wspomagał się mową ciała, zadawał pytania, jednak głównie tylko słuchał, pozwalając hrabiemu podzielić się tym, czym chciał. Ożywił się przy temacie polowań: jako mieszczuch, a do tego tchórz, podziwiał tych, którym niestraszne były dżungle i dzikie bestie!

Wparowanie do pomieszczenia sługi było niespodziewane i, prawdę mówiąc, niezbyt chciane. W momencie, gdy tak miło spędzał czas z Sebellianem, pozwalając mężczyźnie dzielić się swoim spojrzeniem na świat, nagłe żądania były nie na miejscu. I elf nawet chciał włączyć się do rozmowy i otworzył usta, by mówić, ale nagły, zimny ton sprawił, że znów złączył wargi i starał się pozostać niewidocznym w nowopowstałym konflikcie.

Poderwał się, by stanąć obok Sebelliana, choć trzymał ręce przy sobie, nawet jeśli z chęcią znów uwiesiłby się jego ramienia.

- Oczywiście. Powiedz mi, Sebellianie... skończyłeś na polowaniach. Rozwiniesz temat? Z jednej strony chciałbym zobaczyć dzikie dżungle, z drugiej - na pewno bałbym się choćby wyściubić nos z namiotu! - Zaśmiał się, odrobinę wymuszenie, gdy chciał naprowadzić hrabiego na poprzedni temat. Intrygowała go sprawa młodego panicza i nagłej reakcji, ale nie czuł, by był to odpowiedni moment na poruszanie jej. - Ogród to, jak mniemam, twój kawałek dżungli. Oprowadzisz mnie po niej?
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

43
POST BARDA
- Kto by pomyślał, że dożyję dnia, w którym młody Leo będzie bił mnie na głowę w turnieju popularności. I to w moim własnym domu! - westchnął jeszcze dramatycznie, zanim jego humor poleciał na łeb na szyję dzięki tylko jednemu słudze, czy też rycerzowi. Kimkolwiek był, miał przynajmniej tyle przyzwoitości umysłowej, lub może po prostu na tyle znał hrabiego, aby nie przekraczać progów sali bez wyraźnego rozkazu. A że ten nigdy nie nastąpił, zapewne równie wycofał się, jak najszybciej.
Kimkolwiek był ów "Młody panicz", Sebellian wydawał się więcej niż tylko niechętny, do towarzyszenia mu w czymkolwiek. Krinndar postąpił bardzo mądrze, starając się odwrócić jego uwagę od nieprzyjemnych myśli, zamiast usiłować ciągnąć go za język. Jego brwi co prawda nastroszyły się w pierwszej chwili, ale lekkie zmarszczki szybko ponownie się wygładziły.
- Racja... - mruknął pod nosem, łapiąc prędko za kielich, by po dopiciu resztki jego zawartości i ponownym odstawieniu, odchrząknąć mocno. - Nie ma nic lepszego, niż dżungle Archipelagu! - zagrzmiał donośnie, prawdopodobnie sam sobie także usiłując ponownie przywrócić nastrój. Kładąc dłoń na plecach Kiriego, dokładnie pomiędzy łopatkami, pokierował go dookoła stołu, by skierować kroki do wyjścia. - Żadne inne, dzikie połacie zieleni na Herbii nie może się nim równać, masz na to moje słowo! Choć przyznaję, dżungle Varulae również nie są aż takie złe pod kątem ilości interesujących zwierząt i drapieżników. Mają tam dzikie słonie i ogromne jaszczury. Za to lasy Keronu? Dalekiej Północy? Pff! Szkoda nawet tracić czasu na zapuszczanie się w nie. Ciężko wytropić coś, co na koniec nie okaże się czartem. Łowcy demonów pewnie jako jedyni nie mogą zbytnio narzekać - biadolił, w miarę czasu rozkręcając się coraz bardziej i bardziej. Kontynent odwiedził co prawda tylko trzy razy w przeciągu swojego dotychczasowego życia, a mimo iż robił to przede wszystkim w interesach, ani razu nie przepuścił okazji do zapuszczenia się w tę, czy inną dzicz. Zapoczątkował tradycję, by z każdej wyprawy sprowadzić ze sobą przynajmniej jedno, rzadkie i cenne zwierzę z danego regionu.
Wychodząc z powrotem na korytarze, hrabia z każdym krokiem prowadził Kiriego coraz bardziej rześkim krokiem. Dobry znak. Po drodze przekazał nawet jednemu ze swoich rycerzy, by znaleźli dla niego Leopolda i kazali mu stawić się w ogrodach. Kolejna dobra nowina!
- Swego czasu chciałem przekształcić sporą część naszych rodzinnych ogrodów w prawdziwy kawałek dżungli - przyznał z rozczarowaniem w głosie. - Niestety, w tym wypadku nigdy nie udało mi się dojść do porozumienia z resztą rodziny. Matka i jej ukochana Narhaimma uparły się, żeby wszystkimi dostępnymi środkami uniemożliwić mi rozwinięcie tego projektu.
Kolejne zakręty doprowadziły ich o wiele szybciej niż poprzednim razem na tarasy, z których wreszcie elf mógł zobaczyć rozciągające się ogrody. Patrząc na nie z lekkiego podwyższenia, dużo łatwiej było rozeznać się w ogromie rozciągającej się zieleni oraz kolorów kwiecia, które ją przyozdabiały. Północną część, najdalej wysuniętą, stanowiły ogromne, choć nieprzesadnie gęsto rosnące drzewa. Tyle jednak w zupełności wystarczyło, aby przysłonić część tego, co kryło się jeszcze dalej. Wskazując je palcem zaraz od wyjścia, hrabia z nostalgią zaznaczył, że zaraz za nimi rozciąga się spory labirynt żywego żywopłotu oraz krzewów róż, w którym jako dziecko często bawił się ze swoim rodzeństwem i kuzynami. Ponoć jako jedyny znał go, niczym własną kieszeń i w przeciwieństwie do pozostałych, nigdy nie udało mu się w nim tak naprawdę zgubić. Bardziej na prawo, widać było najbardziej kwiecistą część, której często towarzyszyły posągi, rzeźby, czasami jakaś większa lub mniejsza fontanna. Po lewej widać było zalew bądź staw z wysokim mostem przebiegającym nad jego powierzchnią. Dookoła prowadził niski murek. Ustawiono tam również w odpowiednio dużej odległości przynajmniej cztery, fikuśne altanki. Zaraz u stóp schodów tarasowych. wychodziło się na niewielki plac, od którego odbijały ścieżki prowadzące w różne strony ogrodów oraz innych budynków, widocznych to tu, to tam ponad drzewami lub murami obrastanymi przez kwitnące winorośla- jedne stały bliżej, inne w większej odległości od siebie, ale wszystkie łączyła ta sama architektura. Sądząc po rozmiarach, były to osobne domy bądź części kompleksu razem z rezydencją barona.
Ze swojego punktu, Kiri mógł dostrzec przynajmniej dwa pawie, przechadzające się luzem oraz większego od nich, upierzonego całkowicie na czerwono ptaka o długim dziobie i jeszcze dłuższych nogach. Kręcił się przy jednej z altanek.
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

44
POST POSTACI
Krinndar
Kwestię Leopolda Krinndar mógł skwitować tylko uśmiechem, który, rzecz jasna, stał się mniej widoczny, gdy sprawa młodego panicza wyszła na światło dzienne. Elf poczekał, aż kryzys zostanie zażegnany, nim odważył się wróćić do swojej lekkoduszności po raz kolejny. Zupełnie nie przeszkadzała mu dłoń na plecach, choć nie miałby też nic przeciwko, gdyby spoczęła nieco niżej, a może nawet na jego własnej. Bliskość była wspaniała, a dzielona z kimś takim, jak Sebellian, mogła być tylko wyjątkowym błogosławieństwem bogini.

- Och! Musiałeś zwiedzić cały świat, Sebellianie! - Zachwycił się Kiri, unosząc spojrzenie na kompana. Nie mógł podejrzewać, że ten był na kontynencie ledwie parę razy! Brzmiał jak podróżnik z krwi i kości! - Będę musiał uwierzyć ci na słowo, bo wątpię, bym sam kiedykolwiek zapuścił się w dżunglę, czy nawet na kontynent! Byłem tam raz, o raz za dużo. Ale poproszę cię o jedno... gdy kolejny raz wyjedziesz, pamiętaj, że w Taj'cah czeka na ciebie jeden stęskniony elf? Krinn będzie prowadziła twoje kroki, żebyś do nas wrócił. - Mówił lekkim, miękkim głosem, przysuwając się jeszcze do hrabiego. Nie zamierzał wchodzić mu pod nogi, ale przecież mogli stykać się bokami.

Informacja o tym, że niedługo spotka Leosia, ucieszyła go jeszcze bardziej. Najedzony, pławiący się w przychylności bogini i pana domu, nie mógł narzekać na swoje położenie. Tych, których zamknięto w klatkach, wolał odsunąć na sam tył swoich myśli. Będzie się o nich martwił później. Nie było powodu, by ich opłakany stan i niepewna sytuacja przeszkadzała mu w służbie bogini.

- Ojej... twoja rodzina się nie zgodziła? - Kiri zdziwił się na wieść o nieudanych planach zagospodarowania przestrzennego zielonych terenów. Ogród, choć okazały, był tylko ogrodem. Ileż nakładu pracy wymagałoby utrzymanie tu dżungli! - Tak mi przykro... Zawsze sądziłem, że duża rodzina to błogosławieństwo, może dlatego, że sam nigdy nie miałem tej prawdziwej. Ale z tego, co mówisz, kochany, wydaje się, że rodzina nie zawsze musi wspierać. Mam nadzieję, że jeszcze zmienią zdanie. - Uśmiechnął się do mężczyzny. - Kim jest Narhaimma? To twoja siostra?

Kiriemu pozostało zgadywać, kto jest kim. Wiedział już, że hrabia ma dużą rodzinę, z licznymi przedstawicielami każdego pokolenia. Nie było to nic złego, ale mogło sugerować, że znalazł on już spełnienie w kochających ramionach Osureli, a rozpusta Krinn będzie tylko odstępstwem od normy. Nie było w tym nic złego. Większość osób po tym, jak wyszalała się pod sztandarem Kusicielki, przywdziewała barwy bogini miłości. Nie znaczyło to jednak, że najwyższe panie nie mogły dzielić się wyznawcami. Odstępstwo od normy było wręcz wskazane.

Widok, który roztaczał się z tarasu, zachwycił Krinndara do tego stopnia, że aż wywinął się z ramion hrabiego, by postąpić parę kroków na przód. Oczy mu błyszczały, gdy uniósł ręce do własnej twarzy, by chwycić się za policzki.

- Prześlicznie! - Ucieszył się, rozglądając po ogrodzie. Z każdej strony czekało go coś wspaniałego, od kwiatów, przez jeziorko, na lasku z labiryntem kończąc! Nigdy dotąd nie był w takim miejscu, wydawało się wręcz nienaturalne, eteryczne w swym pięknie. - Oprowadź mnie, kochany! Przejdziemy się wśród kwiatów? - Poprosił, odwracając się do Sebelliana na moment. - Zabawa w labiryncie brzmi tak dobrze! Ach, mój drogi, naprawdę muszę być wybrańcem Krinn, skoro pozwala mi cieszyć się tym widokiem! Masz tyle pawi... i tego czerwonego ptaka. Co to za ptak? Opowiedz mi wszystko! - Prosił, powoli schodząc po schodkach, w kierunku zwierząt. Zamierzał trzymać dystans, by ich nie spłoszyć (pamiętał przestrogi orka!), ale chciał obejrzeć je z tak bliska, jak to możliwe.
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

45
POST BARDA
- Cały świat? - powtórzył po nim i zaśmiał się w głos, odchylając nawet głowę w przejawie rozbawienia. - Obawiam się, że w tej kwestii przeceniasz nieco moje możliwości. Kusząca wizja, nie przeczę, ale żeby podjąć się podobnej wyprawy, najpierw musiałbym zaakceptować ewentualne wydziedziczenie. Już dłuższa nieobecność, niezwiązana z biznesem albo obowiązkami wobec rodziny tudzież króla, wiązałaby się z ryzykiem zepchnięcia mnie ze stołka na dworze przez jedno z mojego rodzeństwa czy kuzynostwa. - wyjaśnił nonszalancko, zanim jego ręka odruchowo już nie wylądowała na głowie elfa. Słowa jego niewinnej prośby zdawały się mu schlebiać dokładnie w ten sposób, w jaki powinny i jaki zapewne miały na celu. - Jesteś pewien, że zdołasz zatęsknić, kiedy w pobliżu twoją głowę będzie zawracał ktoś pokroju Leo? - zapytał cwanie, z celowym powątpiewaniem unosząc brwi. - Tak czy inaczej, nie zapowiada się, żeby przed kolejną zimą czekała mnie jeszcze jakaś wyprawa. Cóż jednak takiego się stało, że kontynent nie zdołał cię w najmniejszy sposób oczarować? Niech zgadnę - klimat?
Klimat kontynentu, zwłaszcza jego północnej części, uchodził za wyjątkowo nieprzychylny wyspiarzom. Nie zmieniało to oczywiście faktu, że z uwagi na kontakty handlowe, przedstawiciele ich przytulnego zakątka świata mogli obejść się bez zaznawania go.
Sebellian zmarszczył nieco brwi, gdy temat rodziny okazał się zainteresować Kiriego bardziej, niż być może powinien. Poza tym jednym szczegółem niemniej nie dało się od niego wyczuć ani negatywnych, ani pozytywnych emocji, gdy kontynuował swoje wyjaśnienia.
- Duża rodzina, zwłaszcza szlacheckiego pokroju, to przede wszystkim ciągła rywalizacja i spełnianie wybujałych wymogów. Nic, czego ktoś tak delikatny, jak ty, chciałby być częścią, możesz wierzyć mi na słowo. Zjedliby cię na śniadanie - uśmiechnął się drapieżnie i uszczypnął go lekko w bok. - Narhaimma... To moja żona - dodał obojętnym tonem. Już sekundę później jednak parsknął złośliwym chichotem. - Pfffhahaha, dobrze, że nie zadałeś tego pytania w jej obecności! Gdyby usłyszała, że może być ze mną jeszcze bardziej spowinowacona, jak nic spróbowałaby obciąć ci uszy przy samej głowie.
Relacja tych dwojga z pewnością musiała być... Ciekawa? Nietypowa? Nawet jeśli określał kobietę, jako swoją małżonkę, nic nie wskazywało na to, żeby była nią bardziej niż tylko z nazwy. Dlaczego więc w ogóle trzymał ją przy swoim boku? Cóż, życie szlachcica, jakkolwiek bogate, z całą pewnością nie prezentowało się aż tak kolorowo, jak wyglądać mogło z wierzchu. Było bogate, to na pewno, ale wiązało się najwyraźniej również z obowiązkami i wyrzeczeniami.

Opierając dłonie po obu stronach bioder, Sebellian przyglądał się reakcjom Kiriego z podwójnym wręcz zadowoleniem i dumą. Utrzymanie ogrodów w porządku, w jakim się znajdował, wymagało z pewnością ogromnego nakładu pracy i niemałej ilości pracowników. Kilku ogrodników kręciło się nawet w pobliżu, gdy tak teraz dobrze się przyjrzeć.
- Cieszę się, że przypada ci do gustu. Idziemy? - zgrabnym ruchem ręki wskazał szerokie schody z lewej strony tarasu, po których zeszli na placyk. - Czerwony z długimi nogami i dziobem? To ibis, chociaż normalnie nie rosną aż tak duże. Kupiłem go od pewnego maga. Zamieszkują mniej pustynne części Urk-hun, o ile mnie pamięć nie myli. Jeśli chcesz zobaczyć coś naprawdę urzekającego, proponuję przejść się w pobliże labiryntu. Nasza prababka miała oko do rzadkich okazów. Udało jej się zaszczepić girlandy kwiatów, których nazwy nikt nigdy nie zdołał poznać. Nie wiadomo, gdzie ani jak je zdobyła. Z pewnością nie pochodzą z Archipelagu.
Przemieszczając się niespiesznie, Sebellian pozwalał Kiriemu zatrzymywać się i podziwiać kolejne zagajniki kwiecia i kwitnących krzewów.
Foighidneach

Wróć do „Stolica”