POST BARDA
- I właśnie dlatego wzorowo odeśpisz, ile trzeba. Nie rozumiem, o co tyle krzyku - ton jej głosu nijako nie sugerował braku zrozumienia. Było dużo bardziej prawdopodobne, że najzwyczajniej nie chciało jej się nim przejmować.Rozsmarowując pieczołowicie brunatną maź, która zaledwie kilka sekund po kontakcie ze skórą zmieniała kolor na ten sam, żółto-pomarańczowy odcień co wcześniej, kobitka zamruczała jeno przytakująco na kolejne pytanie. Żadnego pełnego zdania nie skonstruowała jednak, dopóki nie uznała, że nałożyła na ranną kończynę dostatecznie grubą warstwę.
- Problem ze szczurami polega na tym, że nigdy nie wiesz, co to małe draństwo może przenosić. Drobne ugryzienie łatwo zresztą przegapić, i tak, ja też je przegapiłam - przyznała wprost. - Miałaś sporo otarć, zadrapań i skaleczeń. Kąpiel w odpowiednich specyfikach zazwyczaj pomaga pozbyć się ich za jednym zamachem. Ugryzienie dało o sobie znać dopiero pod koniec dnia.
Skoro jedno ugryzienie mogło być aż tak problematyczne, aż strach pomyśleć, co by było, gdyby było ich kilka. Lub kilkanaście! Efekt kilkudziesięciu widziała już na własne oczy. Widziała i słyszała - w każdym razie, dopóki krzyki oraz cała reszta dźwięków, jakie wydawał wówczas dorwany przez kolonię gryzoni nieszczęśnik, nie skonał. Nie myliła się, jeśli sądziła, że to i wiele innych wspomnień będzie nawiedzać ją w snach przez kolejne tygodnie.
Odkładając po szmatkę i zgarniając świeże materiały na nowy opatrunek, staruszka zerknęła na nią przelotnie. W jej spojrzeniu rozpoznać mogła zrozumienie.
- Hoho? Panna Paria? Tak myślałam, że skądś kojarzę tę buźkę, choć ostatnim razem było na niej nieco więcej pudru i czernidła. Jestem Zaira.
Libeth była koniec końców dobrze znaną nie tylko na salonach artystką.
- Ano Zaćmienie. Taaak. Paskudna sprawa. Nie takie rzeczy chciałaby oglądać stara kobieta u schyłku życia. - podciągając ostrożnie nogę pacjentki, by ugięła ją lekko w kolanie, zaczęła owijać płótnami nogę. - Nie za bardzo wiem, co ci tak naprawdę powiedzieć, złociutka. Nie mamy zbyt wiele kontaktu ze światem na zewnątrz. Zabarykadowaliśmy się i odcięliśmy Dom najlepiej, jak tylko potrafiliśmy. Mieliście niebywałe szczęście, że Mija i Ursa wyszli wam naprzeciw, zanim jeszcze na dobrze się rozkręciło. Magowie i ci, którzy jakikolwiek jej zalążek posiadali, zaczęli słabnąć i chorować. Nie są w stanie dłużej kontrolować swoich talentów i zapewne tak będzie, dopóki księżyce nie wrócą na swoje miejsca. Jak długo to jednak potrwa, nie wiemy. Nikt nigdy wcześniej nie słyszał o podobnym zjawisku. Dzikie zwierzęta, bestie i potwory wszelkiej maści zaczęły wychodzić z lasu i atakować wszystko na swojej drodze. Włącznie z samymi sobą! Wariactwo. Dobrze. Skończyłam - ostatnie słowa skierowała raczej w stronę świeżo oporządzonej nogi, niż samej Parii i zaraz po nich zamilkła na dłuższy moment.
- Efema, to Efema. Dobre dziecko urodzone pod pechową gwiazdą. Mogę się założyć, że będzie pierwszą, która was odwiedzi, gdy tylko sama wydobrzeje.