POST POSTACI
Paria
Uśmiechnęła się pod nosem. Wątpiła, by Rdza miała dla niej magiczny sposób na kolejny jej problem. Raczej połączone zdolności Parii i jej lisiej towarzyszki nie były w stanie zmaterializować nagle Kamelii na środku pokoju, nieważne jak bardzo bardka by tego nie chciała. Paria
- Rozpieściłam cię za bardzo i teraz będziesz oczekiwał ode mnie kolejnych cudów - zażartowała cicho.
Skinęła głową i wysunęła się spod ramienia elfa, a potem bez zwracania na siebie większej uwagi wykradła się z pokoju. Nie to, że chciała uciekać bezgłośnie, po prostu jej osoba była mało istotna, gdy w centrum uwagi znajdowała się Shaoli. Libeth była zaskoczona tym, jak bardzo ją to irytowało, bo przecież było to całkowicie zrozumiałe, prawda? Ale jej życie też wisiało na włosku! Gdzie były zachwyty i gratulacje związane z tym, czego dokonała? Choćby namiastka jakiegoś podziwu, że uczyniła to, co wydawało się niemożliwe? Czy naprawdę tylko Kamelio widział, jak niesamowite było to, co zrobiła? Przydałoby się coś więcej, niż wdzięczność elfa, skoro w zamian za przebudzenie elfki zgodziła się na dzielenie ciała z fragmentem demona, czy czymkolwiek była istota z zaświatów.
Na narzekanie pozwalała sobie wyłącznie w myślach. W życiu nie przyznałaby się do tego, jak niechętnie dzieli się atencją, więc niczego z tych rozważań nie zamierzała wypowiadać na głos. Ot, wewnętrzne cierpienie ignorowanej artystki.
Spokojnym krokiem skierowała się w stronę schodów prowadzących do podziemnej części Domu Śnienia, a potem jeszcze niżej, do pokoju elfa. Schodzenie tam nie budziło już w niej negatywnych emocji, takich, jak kiedyś. Teraz była już przyzwyczajona do braku okien i panującego tam permanentnego półmroku. Lubiła mały, ale przytulny pokój Kamelia - choć był dużo bardziej przytulny, gdy on był tam razem z nią. Łóżko tylko mógłby mieć większe; zostawanie na noc wiązało się z pewną niewygodą. Z drugiej strony, czy rozmiar materaca cokolwiek by zmieniał? Miała wrażenie, że elf tak czy inaczej owijałby się wokół niej jak spragniony bliskości wąż. Uśmiechnęła się pod nosem i otworzyła drzwi do jego pokoju.
Złapała lutnię i przewiesiła ją sobie przez plecy, o ile ta znajdowała się tam, gdzie miała się znajdować, a potem ruszyła z powrotem na górę, do sadu. Obiecała Shaoli, że pokaże jej ogród, więc teraz będą mieli ku temu dobrą okazję. Jedyne promienie słońca, które ostatnimi latami padały na młodą elfkę, to te wpadające do domku przez okno. Dobrze jej zrobi spacer po trawie i pod liściastymi koronami drzew.