Re: Królewski Pałac Tysiąca Pereł

16
Altestein prędko powtórzył w głowie to, co zdążył sobie przemyśleć przez parę ostatnich dni. Należało podjąć kilka istotnych decyzji, a czas naglił.

— Później poinformujemy radę, Felixie — zwrócił się do doradcy — podjąłem decyzję. Chcę nawiązać współpracę z baronią Varulae. Królewskie kopalnie na wysepkach Eisen i Copperze powinny przynosić już dochód. Ponieważ wydobycie wznowiono już, jak mniemam? Jeśli się mylę, popraw mnie proszę. To ważne i widzę to tak: Zatrzymujemy tylko tyle surówki ile potrzeba nam do rozwoju armii, resztę wymieniamy za drewno. Chciałbym, aby Syndykat udzielił wsparcia swoimi wilczymi okrętami, ponieważ nie możemy pozwolić sobie na żadną napaść i utratę ładunku. Poza tym, dobrze będzie zamanifestować naszą współpracę. Później z nimi o tym pomówię.

„Z nimi” czyli przedstawicielami Syndykatu, którzy zgodzili się odwiedzić go w pałacu. Była ku temu najwyższa pora. Rynek zbytu dla dóbr luksusowych musiał i mógł poczekać. Choć trochę. Przynajmniej do czasu, kiedy wypłyną okręty z rudą, a na Archipelagu zawitają pierwsze sągi drewna.

— Armia, dobrobyt, ekspansja — mruczał ni to do siebie, ni do doradcy. — Właśnie w takiej kolejności, inaczej wszystkich nas szlag i magnaci trafią…

Odchrząknął, poprawił kołnierzyk. Strzepnął niewidoczny pyłek z rękawa.

— Czy magów udało się udobruchać? Jeśli nie, zrobimy wszystko, żeby się to udało. Podziękuję im publicznie, w trakcie przemowy, ponieważ bez ich podarku, nie odzyskałbym tego ciała.

Niefortunny wybryk, choć w zamyśle jego demonicznej natury wielce zabawny, stanął mu ością w gardle. Chociaż powiadają, że nie ma tego złego…

— Mój pomysł o założeniu placówki w Ujściu był chybiony — przyznał, przypominając sobie dawną rozmowę. — Miałeś rację, nigdy nie udało się Archipelagowi utrzymać tam własnego terenu na dłużej, szkoda na to tracić siły i środki. Może kiedyś, gdy już rozbudujemy armię. Teraz o tym zapomnijmy. Stworzenie kontrwywiadu zrzućmy na Pająka. Znam go na tyle, by wiedzieć, że sprawi mu to nielichą frajdę. Zwłaszcza, że uszczknie za to trochę złota. Jednakże to może poczekać. Przynajmniej do końca dnia dzisiejszego. Podobnie sprawa z ekspedycją w głąb dżungli. Zajmiemy się tym w wolnej chwili. Wszystkie nasze siły i umysły skierujmy na załatwienie spraw poprzednich.

Stanęli przed drzwiami. Słychać już było dobywający się zza nich szmer zebranych na placu ludzi. Masa, tłum, zgromadzenie. Religia.

— Kult Sulona obserwować — zakomunikował ostatnią z rzeczy, które zdążył przemyśleć — ale nie reagować. Nie robią nic zdrożnego. Ba, nawet zdejmują cześć problemów z naszych głów. Jednakże ważnym jest, aby mieć paru ludzi w ich szeregach. Elfy czczące drzewa wspierać, w stosownej chwili poprosimy ich o przysługę. A teraz… tak, miejmy to już za sobą.

Pchnął drzwi prowadzące na balkon.
Obrazek

Mistrz & Czeladnik Fanpage

Re: Królewski Pałac Tysiąca Pereł

17
Wydobył się z mroku holu król, rozjaśniony nie tylko igłami słonecznego blasku, wciskającego się na jego trupio-bladą cerę, ale także rozświetlony setkami spojrzeń wierzących w króla oczu.

Felix z przyboczną podkładką z dębu ze złotym klipsem, który spinał kilka pożółkłych kartek, zdołał odnotować pokrótce słowa władcy. Nie było czasu, ażeby wdać się w dyskusję. A oddany sługa jeszcze chwilę temu zielonego króla, był zobligowany powiadomić go o sprawach wydobycia na Copperze oraz Eisenie. Wszystko w swoim czasie, pomyślał. Najpierw przemowa, lud się tego domaga.

Wystąpienie napawało Brenokovica dozą przerażenia. Władca do tej pory nie wykazał się kompetencją, o imponowaniu mu nie rozwodząc się niepotrzebnie. Niewątpliwie miał powody do obaw, lecz od momentu przemiany, król Altestein był... rozsądniejszy. Felix wierzył, że czasy rekordów jego głupoty i prymitywizmu przeminęły bezpowrotnie. Że oto nadeszła pora wielkich rządów Altesteina Hohenheima!

Kiedy Altestein postawił pierwszy krok na przyozdobionym kwiatami balkonie; rozbudził się nagle ospały tłum jak wybuchający płomień. Jak jęzor płomienia, drgający i chwiejący się. Strzelający i buchający iskrami. Ludzie zaczęli wiwatować. Szaleć wręcz. Co bogatsi, którzy mogli zająć miejsce z przodu, przypatrywali się uważnie swemu władcy. Mieszczaństwo wraz z plebsem z oddali było bardziej ożywione. Radosnym gwizdom czy oklaskom nie było końca. Niektóre panny ściągały nawet górne partie odzienia, żeby w radości powitać swego króla skaczącymi jak zając na polu piersiami.

Uroczysta wypowiedź, już czas.

Re: Królewski Pałac Tysiąca Pereł

18
Hyhy, cycusie — pomyślał Altestein, pozdrawiając zebrane tłumy.

Stanął pośrodku balkonu. Wzniósł ręce wysoko w powietrze, gestem od wieków wykorzystywanym przez władców i kuglarzy. Poczekał, aż podstawieni krzykacze uspokoją rozentuzjazmowaną tłuszczę.

— Najdrożsi mieszkańcy Archipelagu! — rozpoczął, po czym wiedziony jakimś impulsem dodał — Przyjaciele! — Jak widzicie, udało mi się powrócić do mojej prawdziwej postaci. Utraciłem ją dawno, jeszcze zanim dotarłem do stolicy. Klątwa, jaką na mnie rzucono, zamknęła mnie w złośliwym ciele, którego temperamentu nawet ja nie byłem w stanie ujarzmić. Ze wstydem przyznaję, iż bywały dni, kiedy szaleństwo zwyciężało. Jednakże przyniosło ze sobą to także wiele dobrego. Objęto opieką drzewa, odpowiadając na prośbę obywateli. Odkryto prawdziwych przyjaciół. Patriotów, bez których Archipelag nigdy nie wyzwoliłby się spod spoczywającego na nim jarzma.

Uśmiechnął się lekko. Nie było potrzeby wyjaśniać, że owym przyjacielem jest Syndykat. Jeśli czy naprawdę nim jest? Czas pokaże. A ludzie niech dadzą żyć plotkom.

— Nie będę taił przed obywatelami poczynań rządu — kontynuował, pamiętając o tym, by faktycznie nie mówić o wszystkim. — Planujemy powołać flotę, zdolną zapewnić nam bezpieczeństwo, a także niezależność na wodach. Flotę wojenną oraz handlową. W tym celu planujemy sprowadzić na wyspy drewno, aby nie zakłócić spokoju pradawnym duchom, a także mieszkańcom dżungli. Jednak drewno to nie wszystko. Archipelag przede wszystkim potrzebuje doskonałych marynarzy i żołnierzy. Szkutników, powroźników i tkaczy. Rusznikarzy, łuczarzy oraz mieczników. Skipperów, szyprów, pracowników portowych. Farmerów i hodowców. Kuchcików, którzy zapewnią im pożywienie. Handlarzy i rybaków. Górników, których silne ręce poczną na powrót drążyć skały królewskich kopalni. Mówiąc wprost: Archipelag potrzebuje was, mieszkańców miast i wsi. Młodych i starych, kobiety i mężczyzn. Nikt nie zdoła zapewnić nam tego, czego sami sobie zapewnimy.

Słowa gładko opuszczały jego wygięte w dobrotliwym uśmiechu usta. Słońce ciepłymi promieniami padało na odzyskaną, ludzką twarz. Nie przeszkadzał nawet brak oka.

— Jeśli jesteście w stanie wspomóc nas w naszej wspólnej sprawie, zgłoście się do lokalnych komendantów.

Obligacje wojenne — pomysł zabłysł w jego głowie niczym raca. — Muszę pomówić o tym w wolnej chwili z doradcami. Zawsze to jakiś wpływ do skarbca…

— Tymczasem — wyłuskał z rąk sługi puchar z winem i wzniósł go w górę — bawcie się i radujcie razem ze mną! Piję wasze zdrowie, szacowni mieszkańcy Archipelagu. Wypijcie i moje!
Obrazek

Mistrz & Czeladnik Fanpage

Re: Królewski Pałac Tysiąca Pereł

19
Felix miał obawy co do enuncjacji władcy. Obejrzał się z niepokojem, gdy król Altestein wstąpił na kamienną balustradę. Rzucił go na głęboką wodę, ale łódź - ku zdziwieniu - płynęła idealnie środkiem nurtu, nie zbaczając nawet na cal w stronę wychodzących z wody kamieni, filarów i płycizn. Król nie dał się ponieść przekleństwu mówców. Mówił niewiele, ależ jakże sensownie.

Bogaci szlachcice osadzeni tuż pod balkonem potakiwali głowami spoglądając na siebie wzajemnie. Rozszalały tłum wiwatował z elfami, wschodnimi elfami, na czele. Ci mieszkańcy wysp byli bezsprzecznie bardzo przejęci mową panującego. Milkli, kiedy ruszył ustami. Radośnie krzyczeli, kiedy przestawał mówić. Zgromadzeni ludzie podobnie, aczkolwiek mniej zdyscyplinowanie zachowywali milczenie podczas podjęcia tematu przez króla Archipelagu. Podczas pierwszych słów ktoś w tłumie parsknął. Pojawiły się nieliczne gwizdy i nawet wrogie słowa przypominające bardziej burczenie pod nosem niżeli otwartą obelgę. Widok na mieszkańców był tak przejrzysty, że w rzucanych przez flagi i wieże pałacu cieniach nawet z wysokości balustrady mógł dostrzec źródło nieprzychylnych jego personie odgłosów. A były to gobliny, najwyraźniej urażone słowami Altesteina Hohenheima. Reszta tłumu rzuciła im karcące spojrzenia. Zieloni opanowali się szybko, ich twarze znowu wygładził spokój, do oczu powróciła obojętna nonszalancja.

- Brawo - krzyknął jasnowłosy elf o trójkątnej twarzy, wyłaniając się z cienia pod falującą flagą. Otaczający go ludzie oraz elfy powtórzyły słowo jeszcze raz, lecz głośniej. Za nimi podążyli kolejni. Fala wiwatu rozniosła się jednostajnie, aż całe zgromadzenie jednym tchem krzyczało - Brawo! - w akompaniamencie dziesiątek tysięcy oklasków.

Doznał satysfakcji. Skąpany w blasku unoszącego się nad miastem słońca i wiwatu, pełen dumy, opuścił apel.

Zeskoczył, a raczej sfrunął z schodków prowadzących na balkon. Za plecami słyszał wciąż gorące oklaski poddanych, zaś przed nim czekał już Felix.

- Obowiązki czekają - spojrzał na króla z podziwem, którego nie zdołał w porę ukryć. Prawa ręka władcy stroniła od pochwał, nawet jeśli Altesteinowi udało się czegoś dokonać, Brenokovic zazwyczaj trzymał język za zębami. Pierwszy natomiast był do wytykania błędów lub narzekania. Miało to swój urok, ale i praktycznie przysługiwało się koronie. Przyboczny Altesteina szczerze doradzał, a to pozwalało władcy na świeży wgląd w sprawę. Próżnych pochlebców mógł mieć na pęczki, dlatego cięty język Felixa był tak bardzo ważny.

Było już południe. Na korytarz, przez który prowadził go Felix, spłynął skwar i duchota, a ciemne jeszcze do niedawna ściany płonęły w blasku słońca. Gorące strumienie jasności przeciskały się przez aksamitne firany ogromnych witraży.

Bystrooki wystawił raptownie rękę, w której trzymaj drewnianą podkładkę z kartkami, w dość nieuprzejmy sposób zatrzymując swojego pana. Skręcił się w biodrach, by co rychlej zatańczyć na piętach. Stał twarzą w twarz z królem. Rozejrzał się dookoła, a nawet odsłonił zasłonę, coby mieć pewność, że są całkowicie sami i nikt ich nie słyszy.

- Mój panie - wyszeptał przez zaciśnięte zęby. - Sprawy gospodarcze pozwolę sobie omówić z panem innym razem, lecz uważam, że ta kwestia dłużej czekać nie może - krople potu pojawiły się nagle na jego zmarszczonym czole. - Poleciłeś mi umówić spotkanie z Wysokimi elfami z Nowego Hollar. Przyznam, że byli niechętni, ale udało się... Vaerix Liv’ czeka w izbie pałacowej na ciebie, królu - co za niedola! Król miał udać się do przybysza, którego gościł. Nie odwrotnie.

- Oboje jesteśmy świadomi tego jak ważna i potężna jest magia, a ci czarodzieje są nam bardzo na rękę. Liv' przygtował maść na wysypkę, która męczyła najbiedniejszych naszych mieszkańców i podobno nikt nie skarży się już na uporczywe swędzenie. Do rzeczy! - skarcił się, potrząsając nerwowo głową. - Obraziłeś tych elfów i są przekonani do powrotu na kontynent. Wierzę, że podołasz tej niełatwej scysji. Ale nie wiem do czego zdolny jest Vaerix Liv' i czego oczekiwać może w zamian - Felix wziął głęboki oddech.

- Chodzi o to, mój królu - kontynuował - że nie posiadłeś jeszcze małżonki. Wiem, że łączyły cię bliskie stosunki z panną Kamillą z domu Tellvanich, panią Olivią oraz Sabiną de Parlevax, ale królowie rzadko żenią się z miłości. Na dworze twym huczy od plotek i domysłów odnośnie przyszłej królowej. Wiedz, że formalnych stosunków nie zawiązujemy z przyjaciółmi. Do tej pory - przeczesał palcami zmierzwione włosy - sam tak uważałem - że najlepszą partnerką byłaby Dayanara - baronowa Varulae. Ale od czasu, kiedy nie jesteś już goblinem...

- Nawiązałeś intratne kontakty z czarodziejami. Boję się tylko, że Vaerix skłoni cię ku innej kandydatce - rzucił Altesteinowi wymowne spojrzenie. - Władczyni Nowego Hollar!
... Zapadła niezręczna cisza. Felix nie odezwał się więcej, nerwowo przecierał czoło białą chustą. Ostrzegł króla przed tym, co może go spotkać podczas traktów z wysokim elfem - Vaerixem Liv'. Pokój jegomości był przecież parę kroków stąd. Brenokovic nie chciał puścić władcy do jaskini lwa nieprzygotowanego.

Re: Królewski Pałac Tysiąca Pereł

20
— Oczywiście — król bez najmniejszego grymasu przełknął zniewagę, jaką serwowali mu elfi wysłannicy. Musiał im przyznać, że miały ku temu powód. Mały pstryczek w nos jeszcze nikogo nie zabił.

— Obawiam się, mój drogi, że nie możemy sobie pozwolić na luksus małżeństwa z żadną z tych osób — przyznał, ubierając w słowa to, co nurtowało go już od dawna. — Goblińska księżniczka z naturalnych powodów odpada, tutaj sprawa jest jasna. Natomiast co się tyczy tej całej Morganister… tak, to o wiele bardziej złożona kwestia. To małżeństwo przyniosłoby więcej szkody, niż pożytku i to oboju z nas. Po pierwsze, gdyby tylko opuściła granice swego księstwa, jak długo to księstwo by się jeszcze ostało? Tydzień? Miesiąc? Pół roku, zanim pomniejsi gracze ośmielą się podnieść łby i rozszarpać Hollar na strzępy, gdy tylko przestaną czuć lęk przed odległą władczynią. Z naszej strony… Sam mówiłeś, co spotykało zakładane przez nas kolonie i kontynentalne porty. Jesteśmy zbyt daleko, aby skutecznie reagować. Musielibyśmy przerzucić kilka kontyngentów dla utrzymania tam porządku, a lwia część floty przykuta zostałaby do przybrzeżnych wód. Nie stać nas na to.

Altestein zasępił się.

— I co w wypadku śmierci? Myślisz, że Nowe Hollar albo Taj’cah przełknęłoby zwierzchnictwo obcego władcy? Co innego, gdybyśmy posiadali swoich potomków, których wyswatanie byłoby znakomitym pomysłem. Władza pozostawałaby w rękach rodu, który sprawnie obsadziłby owa ośrodki władzy. Jednak teraz? Najlepszym wyjściem jest sojusz. Tak, sojusz. Sądzę, że elfowie doskonale o tym wiedzą. Pozostaniemy w wielu kwestiach niezależni, jednocześnie mając świadomość tego, że po drugiej stronie morza czeka na nas sojusznicza armia. A w wypadku potknięcia się jednego rządu — zawiesił głos na chwilę — drugi w gruncie rzeczy niewiele straci. Właśnie to, ubierając w ładniejsze słowa, powinniśmy im zaproponować. I ugrać dla nas jak najwięcej.

— Pozostając przy kwestii małżeństw. Zaaranżujmy jakieś. Może z jedną z nieformalnych księżniczek Syndykatu? To doskonale zagrałoby na nosie magnaterii, umacniając jednocześnie naszą pozycję i zapewniając nie tylko sympatię dożów, ale i ogromny wpływ na nich. A kwestie szlachectwa? Pająk w parę tygodni przygotuje dla niej wiarygodne akty. Jakaś podupadła, szlachecka rodzina Archipelagu odnajdzie dawno zaginioną córkę. I zapewne skrzynię kosztowności. To oczywiście moja skromna propozycja — zastrzegł — i zapewne będziemy musieli dobrze ją przemyśleć. Niemniej, jak słusznie zauważyłeś, nie ma co zwlekać. Wyobraź sobie, że z takim materiałem… Uroczą buzią i otwartością, niewielkim nakładem środków możemy osiągnąć naprawdę wiele. Ulubienicę tłumów? Patronkę potrzebujących? Kto wie, może nawet udałoby się przekonać do naszych poglądów choć parę szlacheckich rodów?

Spojrzał w stronę drzwi. Westchnął.

— Miejmy to już za sobą, co? Ten dzień trwa zdecydowanie zbyt długo.
Obrazek

Mistrz & Czeladnik Fanpage

Re: Królewski Pałac Tysiąca Pereł

21
Za plecami witraże, a z podwórca słychać było śpiew zakłócany brzękiem, szczękiem i dzwonieniem podków. Bryczki rozwoziły pijanych mieszkańców Taj'cah. Na ulicach panowało gromkie szaleństwo. Zaś przed królem - lśniące wrota z białej brzozy, zza których nie dobiegał żaden dźwięk. Martwa cisza, wzbudzająca więcej emocji niżeli harmider za plecami. Nacisnął na kryształową klamkę i pokonując próg wstąpił do jaskini diabła.

- Mój Panie - zwrócił się wysoki elf, podnosząc wąskie cztery litery z niebieskiego fotelika. Czerwona toga opłynęła jego talię i prawie wtargnęła na transparentny kryształowy stolik. Ot co, bogato zdobiona podstawka na złotej nodze o kształcie spirali pomiędzy dwoma fotelami, których aksamit zafarbowano błękitną akwarelą. Wysunięta dłonią wskazał na siedzisko, wszakże - w mniemaniu elfa - król był tutaj gościem. Nie odwrotnie. Przesadnie wyszukana kurtuazja mogła razić, ale takie już były ta całe wysokie elfy.

- Herbaty? - spytał nie czekając na odpowiedź. Machnięciem palca sięgnął po biały dzban i przelał odrobinę herbacianego trunku do filiżanki. Równie magicznie wzniósł w powietrze łyżeczkę, ta zaczarowana wykonywała wszystkie narzucone ruchy. Elf machnął palcem dwa razy w lewo, tak i łyżka okręciła się w filiżance Altesteina.

Siadł na fotelu, założył nogę na nogę, odgarnął włosy i chwycił za uszko.

- Pyszota - jęknął podniecony aromatem skosztowanej herbaty.

Re: Królewski Pałac Tysiąca Pereł

22
— Właściwie to czemu nie? — zgodził się, siadając w wolnym fotelu.

Z westchnieniem ulgi wyciągnął przed siebie nogi, a następnie skupił uwagę na filiżance. Elfy, zwłaszcza potomkowie wysokich rodów, mieli szereg wad, z których każda była większa od poprzedniej. Bezkrytycznie można im było wierzyć wyłącznie w dwóch kwestiach. Magii i trunków. W sprawie tej pierwszej Altestein zdawał się na przyjaciół i doradców — osoby, których zadki odgniotły się od foteli, a grzbiety zniekształciły od pochylania nad uczonymi księgami. Sam, mimo iż z magią niejeden raz miał do czynienia, ba! Sam w pewnym sensie był magią, nigdy specjalnie się nią nie interesował. Co innego można było powiedzieć o napojach. Jadło i napitek było jedną z tych kilku rzeczy, które bardzo spodobały mu się w ludzkim wcieleniu.

Wiedział więc, że jeśli według elfa herbata jest smaczna, to taka musiała być w istocie. Jej aromat to potwierdzał.

— Smaczna mieszanka — pochwalił. — Będę musiał jej trochę sprawdzić. Na użytek własny, oczywiście.

Zamilkł, przez krótką chwilę delektując się napojem.

— Muszę was przeprosić, panie Vaerixie za swoje niegodne zachowanie w czasie audiencji – postanowił przejść do sedna i mieć z głowy przynajmniej ten problem. — Niewiele pamiętam z ostatnich tygodni. Goblina natura czasem brała górę nad moją silną wolą. Apogeum mogliście, ku mojemu zażenowaniu, sami obserwować. Niemniej rad jestem, że mimo tej… ehm… nieprzyjemnej sytuacji, postanowiliście nie rezygnować z naszej gościny.

Wystarczyło. Nie miał zamiaru więcej się tłumaczyć, bo i z czego? To, co miał do powiedzenia, już powiedział, wszystko inne było zbędną paplaniną. Pozostawała kwestia tego, jak elf na to zareaguje. I czego będzie chciał? Bo tego, że czegoś zażąda, było więcej niż pewne. Pozostawała kwestia ceny.

I tego, czy Altestein będzie chciał ją zapłacić.
Obrazek

Mistrz & Czeladnik Fanpage

Re: Królewski Pałac Tysiąca Pereł

23
Klątwy potrafią zdezintegrować osobowość. — skonstatował eksplikację władcy Archipelagu. Palcem wskazującym, który zdobił do przesady parweniuszowski sygnecik, odstawił filiżankę. Drobne naczynko przeleciało nad skrzyżowanymi nogami, powoli opadając na kryształowym stojaku.

Wasza miłość będzie zachwycona! — odparł entuzjastycznie, rozstawiając ręce na boki, jak biegnąca przez pole białogłowa chcąc pochwycić wiatr. Z wijącego się prawie po samą ziemię rękawa czerwonej togi czarodzieja wysunął się zapieczętowany pergamin. Zaklęta palcem rolka chybko pofrunęła w pole widzenia Altesteina. Vaerix zdawał się być bardzo podekscytowany. Zgiął paliczki w stawach palców ręki, by za sprawą telekinezy przełamać pieczęć. Rolka rozwinęła się, niczym przypięta do tablicy mapa.
Obrazek
Małe Hollar — rozpoczął szeptem, próbując budować napięcie. — Projekt z akademii w Keronie. Wasza wysokość wspominał o chęci budowy uczelni zdolnej szkolić czarodziejów na światowym poziomie. I oto przedstawiam rozwiązanie, waszej miłości. Filia akademii w Nowym Hollar. Zbudowana z białego drewna w typowo elfickim stylu. Coś niespotykanego, nowego! Kolektyw elfickiej elity z dodatkiem orientalnej magii tutejszych gildii. Magnífico! — wskazywał naszkicowane na pergaminie wieże.

Geolodzy waszej wysokości znaleźli już idealny grunt pod tę konstrukcję. Zielona wysepka nieopodal Taj`cah.

Vaerix rzucił królowi wymowne spojrzenie. Nerwowo drgająca brew zdradzała elfie zniecierpliwienie.

Królewski Pałac Tysiąca Pereł

24
— To brzmi bardzo dobrze. — Altestein aprobująco skinął głową. — Powiedziałbym nawet, że aż za dobrze. Co to za wysepka? Czy możemy bez większych konsekwencji oddać ją pod budowę nowej gildii, czy też ciąży na niej jakaś klątwa i w chwili, gdy postanie na niej elfia stopa… no nie wiem… niebo spadnie nam wszystkim na głowy?

Przeszedł przez salę i stanął przy oknie. Założył ręce za plecami. Myślał.

— Nie chcę was urazić panie Vaerixe, po prostu zastanawiam się na głos. Oczywiście wierzę waszej intuicji. Jeśli jest to najlepsze miejsce na gildię, to niech więc tam powstanie jej budynek. Kiedy będziecie mogli rozpocząć pracę oraz szkolenie magów?

Odwrócił się twarzą w stronę elfa. W jego oczach tliły się iskierki humoru.

— Proszę jednak nie zapominać o sile tej, jak pan to ujął? Orientalnej magii. Chcę, żeby znaleźli się instruktorzy zdolni szkolić również jej użytkowników. A także badacze zgłębiający jej właściwości. Wykorzystajmy ten potencjał. A sam budynek? — rzucił okiem na wiszący w powietrzu pergamin. — chciałbym, żeby i w jego architekturze widziane było połączenie obydwu tych światów. Wasi konstruktorzy z pewnością podołają temu zadaniu, nieprawdaż? Możemy podesłać wam kilku lokalnych rzemieślników, dogłębnie obeznanych ze stylami Archipelagu. Byłoby dobrze, żeby mieszkańcy wysp mogli w tym budynku dostrzec coś znajomego. Z pewnością pomoże to wizerunkowi nowo powstającej gildii. Moja prośba nie wpłynie chyba na opinię innych elfów? Oczywiście popraw mnie, jeśli się mylę — rozłożył szeroko ręce. — Sam dobrze widzisz, że mag ze mnie żaden. Elf również.

Zadumał się nad wypowiedzianymi właśnie słowami.

— Chyba nadal mam w sobie coś z ordynarnego goblina — dodał przepraszającym tonem.
Obrazek

Mistrz & Czeladnik Fanpage

Królewski Pałac Tysiąca Pereł

25
Wysoki elf zmarszczył czoło wyraziście po przychylnych słowach włodarza. Pochwały nie trwały nazbyt długo. Do usznej słodyczy szybciutko dosypano nutki goryczy. Brakowało czasu na frymuśne wypowiedzi. Wyszukane dowcipy. Król bombardował posłańca pytaniami, jakoby był obleganą zewsząd twierdzą. Na nosie pojawiły się pierwsze krople potu.

Los bywa przekorny panie — odparł raptem — i nikt nie wie, kiedy niebo spadnie na ziemię. Dotyczy to maluczkich, elfów — wciągnął teatralnie powietrze — a także królów. By jednak odciągnąć od władcy czarne myśli, powiem, że osobiście przechadzałem się po polanach tej urokliwej wysepki nieopodal Taj'cah. Jak widać — rozłożył ręce na boki — ja jestem tu, a wyspy nie pochłonęło błękitne morze.

Na twarzy gościł dziarski uśmieszek. Vaerix czuł w głębi duszy, że odpłacił Altesteinowi za zwątpienie, które było dla niego niczym siarczysty policzek. Może popuściłby języka dalej, gdyby nie twarda postawa króla.

Szkolenia rozpoczniemy jak tylko przetransportujemy bagaż na wyspę. Początkowo rozgościmy się w jedwabnych namiotach i domkach na palach. Gdy ruszą pracę, zaczniemy zajmować pierwsze kondygnacje gildii. Naturalnie, wedle królewskiego zalecenia, będzie to konsensus pomiędzy elfim kunsztem i... duchem archipelagu — kąciki ust powędrowały wysoko ku kościom policzkowym. Altestein nie mógł oprzeć się wrażeniu, że ten egzaltowany uśmiech lada chwila pęknie jak krocze położnicy w trakcie połogu.

Za rzemieślników będziemy królowi dozgonnie wdzięczni. Przyda się każda para rąk. Nie tylko tych zdolnych rzucać zaklęcia — zarechotał po elfiemu — Obawiam się jednak, że pokłady drzew z okolicznej wysepki mogą nie pokryć zapotrzebowania na nasz projekt. Gdyby miłościwie panujący mógł zadbać o dostawy drewna i pozostałych materiałów, z pewnością efekty pojawiłyby się na przestrzeni kilku miesięcy.

Jeszcze jakieś życzenia, panie?

Królewski Pałac Tysiąca Pereł

26
Dlaczego odnoszę wrażenie, że to się źle skończy? — pomyślał smętnie Altestein, przypatrując się koso swojemu rozmówcy.

Elf ewidentnie nie mówił mu wszystkiego. Taka to już widać była ich elfia natura. Niemniej zgodził się stworzyć gildię, a posiadanie własnych, wyszkolonych magów warto przypłacić drobnymi niedogodnościami. Król wiedział też, że niezależnie gdzieby budynek takowej miał stanąć i tak wywołałoby to jakąś katastrofę.

Miał tylko nadzieję, że nadchodząca nie będzie zbyt wielka.

— Dostaniecie drewno. Niestety musicie obchodzić się z nim oszczędnie. Zanim nasze nowe plantacje będą się nadawały pod wycinkę, musimy większość surowca sprowadzać z kontynentu. Pod dostatkiem mamy tylko trzcinę, babusy i palmy. Drewno palmowe jest twarde i wytrzymałe, skorzystajcie z niego. To odciąży naszą logistykę i przyspieszy budowę.

Altestein przeszedł przez komnatę, wymijając unoszący się w powietrzu plan budynku i zdrowo siorbnął z filiżanki. Herbata była za słaba i w dodatku słodka.

Westchnął w duchu.

— Kiedy możemy obejrzeć plac budowy? Chętnie rozprostowałbym kości, siedzenie w pałacu bywa uciążliwie. Każdy ciągle czegoś chce, a większością z tych spraw mogą zająć się ministrowie. Żadne inne kwestie związane z gildią nie przychodzą mi teraz do głowy. Jeśli powinienem o czymś wiedzieć, wolałbym się dowiedzieć teraz.

Odczekał chwilę.

— Zjadłbym kurczaka — powiedział wreszcie. — Zapraszam na poczęstunek w ogrodach. Wypijemy po kielichu wina, tak pod budowę.
Obrazek

Mistrz & Czeladnik Fanpage

Królewski Pałac Tysiąca Pereł

27
Jak tylko powstaną fundamenty, a grunt zostanie przygotowany, poślę po króla najzacniejszą z łajb — odparł ochoczo, zupełnie jakby radowała go myśl o wizytacji jego królewskiej mości. Wszakże to pierwsze wielkie przedsięwzięcie Altesteina, którym może zapisać się na kartach historii nie tylko Archipelagu, ale całej Herbii. Na językach wszystkich będą plotki o przyczółku magii na wyłączność pana wysp. A kto wie, czy nie przysporzy to konfliktów, bowiem miasta walczące o miano najlepszej akademii , często darzą się niechęcią. W chwili obecnej było to jednak bez znaczenia. Archipelag potrzebował tego bez względu na to, czy podoba się to innym na kontynencie, czy nie.

Na zewnątrz, za murami pałacu, hulał bardzo rześki wiatr, w stawach woda aż huczała, szybko malując piętrzące się fale. Wysoki elf rozkoszował się ciepłem. Jego obecne miejsce zamieszkania było, co prawda, o nieba całe cieplejsze od Nowego Hollar, w którym spędził chyba ze całe życie. Tutaj, w rozkosznym cieple, zupełnie stracił rachubę czasu, i też nikt nie śpieszył się z informowaniem go o datach. Nie był pewien czy panuje teraz kalendarzowa zima czy lato.

Czarodziej ani myślał się krępować. Powolnie i poradnie sprawiał się z kurczakiem, kontemplując każdy wsadzony do ust kawałek mozolnym mieleniem. Palce od rzucanych zaklęć miał niezgrabne i sztywne, ale nie przeszkadzało mu to w utrzymaniu noża i widelca. A jeść rękoma nie chciał, godziłoby to w jego etykietę. Pragnął zademonstrować klasę królowi i pozostałym służącym, którzy przylatywali na skinienie Altesteina.

Król wybaczy — odłożył sztućce, dalej oklepując usta bawełnianą serwetką — nie chciałbym się nadto spoufalać, lecz tak między nami, z dala od dyplomatów, kronikarzy i szpiegów. Zadał król potężny cios koronie opowiadając się za baronią. Interesy z Varulae, Everam i Karlgardem kwitną kosztem wymiany z Keronem. Nie obawia się król reakcji ze strony króla Aidana? Chyba też nie wszyscy na wyspach są zwolennikami tego frontu .— odniósł się do magnaterii, która czerpała ogromne zyski z handlu z centrum kontynentu.

Królewski Pałac Tysiąca Pereł

28
Altestein powoli, ale z apetytem walczył z kurczakiem. To było dokładnie to, czego potrzebował tego długiego dnia. Dobrze wypieczony kawełek drobiu, z chrupiącą skórką polaną roztopionym masłem. Również towarzystwo nie sprawiało mu kłopotu. Elf okazał się całkiem przyzwoitym kompanem.

— W takim razie czekam na zaproszenie — powiedział. — Nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć postępy w budowie gildii.

Wzruszył ramionami.

— Co mnie mogą obchodzić magnaci, jeśli ich interesy w żaden sposób nie służą Koronie? Dotąd pilnowali własnych interesów, nie przejmując się za bardzo stanem skarbca. Teraz ja postanowiłem zagrać dokładnie tak samo. Zadbam o własny interes, interes królestwa, nie przejmując się zbytnio objętością ich kies. Oczywiście — machnął ręką — nie zamierzam pozbawiać ich przychodu, co to, to nie. Mimo wszystko, to nadal moi poddani. Na pewno jakoś się dogadamy.

Przeżuł kęs kurczaka, zastanawiając się nad czymś głęboko.

— Aidan, Aidan — mruknął. — Zastanawiam się, dlaczego to ja mam się przejmować nim, a nie on mną? Pożyjemy, zobaczymy. Jeśli okaże dobrą wolę, to i ja taką okażę. Bezsensowne kłótnie monarchów nigdy nie przynoszą nic dobrego.

Podniósł kielich i lekko go obrócił, przyglądając mu się pod światło.

— Wznieśmy toast, Panie Elfie. Za pomyślność naszych planów.
Obrazek

Mistrz & Czeladnik Fanpage

Królewski Pałac Tysiąca Pereł

29
POST BARDA

Elf ochoczo podniósł kieliszek, merdając nie tylko nim, ale i swym długim aksamitnym rękawem. Karminowy trunek wartko zmoczył spierzchnięte usta długowiecznego gościa, a zadziwiający mógł być fakt jak szybko wino zniknęło z naczynia. Król trafił na godnego przeciwnika lub alkoholika. Bez elfiej kurtuazji, przybysz z kontynentu dolał świeżej porcji z dzbana.

Mmm, tutejsze — oblizał wargi. I tak minęło im południe na dowcipach, wymianie spostrzeżeń i komplementów. Vaerix z dala od wojen czy utarczek politycznych Keronu, mógł w spokoju zająć się kreowaniem czegoś nowego. Czegoś, co wyznaczy nowy tor kształcenia magów na wyspach.

Kilka miesięcy później.

Pierwsze dostawy drewna z matecznika cumują w naszych portach. Baronowa serdecznie dziękuję za przekazany oręż oraz rudy metali. Z przykrością odracza jednak wizytę w Pałacu Tysiąca Pereł, bowiem — chrząknął Felix, po czym złapał się za krtań, masując ją delikatnie — cytuję: miłościwy królu, od tygodni nie opuszczam swych komnat z powodu latrynowej gorączki.

Sprawy zdawały się biec słusznym, bo królewskim, torem. Plan Altesteina małymi krokami wchodził w życie, a z każdym dniem machina wzbudzona w ruch zdawała się coraz prężniej działać. Lud kochał swego władcę. Wpływało na to wiele czynników. Dobrobyt płynący z handlu z południem, ale i szerząca się na wyspach religia. Kult Sulona, czczonego ów czas przez Wschodnie elfy i sporą część ludzi, zyskiwał na mocy. Jego przewodniczka, wielka szamanka, której Altestein zagwarantował nietykalność dżungli Kattok, zadbała o rozsławienie dobrego imienia władcy. Wielu odtąd nazywało go "obrońcą drzew". Co więcej, król otrzymał nawet listowne zaproszenie na Wyspę Drzew. Położony na najdalszych rubieżach Archipelagu ośrodek wschodnich elfów, który szybko rośnie w siłę. Ciągną się tam liczne pielgrzymi, a elfy Wschodu wyraźnie cieszą się łaską Sulona. Kiedy Fenisteę dotknęła klątwa Spadających Gwiazd, na wspomnianej wyspie wyrosło przez noc gigantyczne drzewo, które rozsadziło stojącą tam starą świątynię patrona wiatru. Od tego czasu kult Sulona kwitnie, tak jak i drzewo, które nie przestaje rosnąć. W stolicy objęto ochroną okoliczne sady. Królewskie ogrody pełne są kwiatów, zaś zbiory nigdy nie były tak obfite. Ludziom żyje się dobrze, lecz są i tacy, którym przeszkadza zaprzestanie wycinki Kattok i import drzewa z baronii.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Stolica”