POST BARDA
Kobieta odprowadziła Norio spojrzeniem. Istniała spora szansa, że w chwili, gdy rzucał ostatnie swoje uprzejme ostrzeżenia, to zaciśnięcie zębów i drgnięcie szczęki mu się nie przywidziało. Zanim zdążył zamknąć za sobą drzwi, dobiegło do niego jeszcze kilka słów. - Załadunek powinien nadzorować Rhys Daevel. Elf, ciemne, krótkie włosy, jasne oczy. On wskaże wam drogę bezpośrednio do kapitanów - dodała Clara, choć wyraźnie kosztowało ją to wiele. - Może was do nich zaprowadzi, jeśli powołacie się na moje nazwisko. Clara Vaquero Matiano.
Może przemówił jej do rozsądku, a może to ta kontrola byłaby jej wybitnie nie na rękę. Westchnęła ciężko i machnęła ręką.
- Proszę już wyjść. I przepraszam za bezpośredniość, ale mam szczerą nadzieję, że nie będzie nam dane spotkać się już więcej.
Dosłownie w chwili, w której Norio schodził po schodach, na dole zaczynał się po nich wspinać Varros i towarzysząca mu część oddziału. Zatrzymali się, gdy go dostrzegli i poczekali, aż do nich dołączy. Kapitan uniósł na elfa wyczekujące spojrzenie, a gdy ten zdał mu raport, przyjął od niego kartkę z nazwami statków i nazwiskami kapitanów. Zapoznał się z nimi, a potem bez słowa klepnąwszy go w ramię, zawrócił, by zdecydowanym krokiem opuścić kapitanat i ruszyć w poszukiwaniu tych dwóch jednostek, które miały ich interesować.
Załadowany wóz stał nieopodal wejścia, a na jego koźle siedział Rowan, rozparty leniwie. Gdy Varros wyszedł z budynku, znacznie szybciej, niż się tego spodziewał, Niedźwiedź wyprostował się i chwycił lejce.
- Jeszcze poczekaj - polecił kapitan. - Ktoś po ciebie przyjdzie, jak znajdziemy odpowiedni statek.
A tych w porcie było sporo. Od małych, prywatnych jednostek, przez kupieckie, po duże, wojskowe okręty, szykujące się do walki na otwartym morzu. Ruszyli wzdłuż nabrzeża, przebijając się przez typowe, portowe zamieszanie. Iliar zrównała się z Norio i uniosła na niego wzrok.
- Co zrobiłeś? - spytała cicho. Kapitan szedł kilka kroków przed nimi, w harmidrze mógł nie usłyszeć ich rozmowy. - Nie rozwiązałeś jednego problemu, tworząc trzy kolejne, prawda?
Zamilkła, gdy mijali kogoś, kto pokrzykując, prowadził na któryś ze statków dwie krowy. Przez chwilę szła w milczeniu, obojętnie obserwując to pozwijane żagle, to nazwy wymalowane na kadłubach, to składane po drugiej stronie stragany. Na dłuższą chwilę jej uwagę przyciągnęły barwne chusty, które jakaś kobieta składała właśnie do skrzyni, ale przecież nie po to tutaj przyszli.
- Nie znam twoich metod. Nie wiem, czego się spodziewać. Czy powinniśmy się na coś szykować.
Nazwy statków nie rzucały się w oczy tak, jak elf, o którym wspomniała Clara. Jego krótkie włosy sterczały we wszystkie strony, jakby od miesięcy nie widziały grzebienia, a jasne oczy śledziły transportowane na dwa pokłady skrzynie i worki, raz po raz pochylając się nad pergaminem, na którym coś odznaczał. Statki, pomiędzy którymi stał, nie były okrętami bojowymi, ale zdawały się wyraźnie nowsze i mające nieco inny kształt kadłuba od typowych kupieckich jednostek. Dopiero gdy podeszli bliżej, dostrzegli nazwy: trzymasztowa Poisencja i trochę od niej smuklejszy Czarny Wilk.