Plac Swobody

16
POST BARDA
Przemierzając plac, kobiety zostały zmuszone do zrobienia sporego łuku po jego obrębach, ponieważ, jak się okazało, zapadł się duży kawałek wschodniej części, tworząc dość głębokie osuwisko. Szkodom uległy nie tylko pobliskie stoiska, ale i część otaczających je budynków, z czego ściana jednego w całości dołączyła do ogólnego gruzowiska. Dookoła krzątała się oczywiście spora ilość typowej, archipelagowej mieszkanki - od krasnoludów, przez półorki, ludzi, gobliny czy wschodnie elfy, usiłujących przekopać się przez gruzy i wykłócających się nawzajem, w jaki sposób najlepiej byłoby zabrać się za naprawy. Jakiś goblin głośno utyskiwał ponad innymi, że nie pisał się na prace "w takich warunkach", mając zapewne na myśli mleczną otoczkę, gęstniejącą nad miastem.

- Cieszę się, że mogłyśmy dojść do wspólnego porozumienia - zagadywała dalej Cendan, wciąż rzucająca oceniające spojrzenia po spowitych mgłą kamieniczkach i przekrzykujących się mimo paskudnej pogody kupczykach. Centrum było dzisiaj na pewno dużo mniej oblegane niż zazwyczaj, ale wciąż dostatecznie, by tworzyć ten typowy, swojski raban, z którego tak bardzo było znane.
- Prawdę mówiąc, chętnie pozbędę się Sir Celestio z mojego dworu - kontynuowała, wydając z siebie nieco zdegustowane prychnięcie. - Nigdy bym nie przypuszczała, że równie utalentowany, młody mężczyzna, może być aż tak... - oderwała jedną rękę od ramienia Parii i wykonała jakiś skomplikowany gest, któremu szkoda było poświęcać czas. - Wulgarny - zakończyła wreszcie, marszcząc z odrazą nos.
Wulgarny? Celestio można było z pewnością nazwać wieloma przymiotnikami, ale z pewnością nikt nie nazwałby go wulgarnym. A już na pewno żadna kobieta, jeśli tak się nad tym zastanowić. Bard był co prawda bawidamkiem, ale przywiązywał również wielką wagę do swoich manier niezależnie od sytuacji. Nawet w trakcie niezliczonych kłótni, przekomarzań i docinków z Libeth, nigdy nie posunął się na tyle daleko, aby któregokolwiek z jego zagrań mogła ona nazwać "wulgarnym". Co zrobiła zatem Cendan, aby Celestio puściły nerwy na tyle, żeby faktycznie zachować się w stosunku do niej grubiańsko?

Przeskok Tutaj
Foighidneach

Plac Swobody

17
POST BARDA
♫ ♪ ♬~
Gorący pot spływał po szyi i plecach Krinndara, sprawiając, że mimo zwiewności i lekkości odzieży, jaką przyszło mu dzisiaj nosić, wszystko lepiło się do niego w ten najmniej przyjemny i najmniej komfortowy z możliwych sposobów. Nie inaczej było z niesfornymi kosmykami, klejącymi się do czoła i skroni, a wchodzącymi do oczu za każdym razem, gdy usiłował je odgarnąć. Jakby tego było mało, gardło i klatka piersiowa piekły go niemiłosiernie przy każdym oddechu, zaś nogi ledwie były w stanie utrzymać resztę jego ciała w pionie.
Mimo tego wszystkiego, co w oczywisty sposób powinno składać się na zmęczenie, szybko bijące serce wciąż pompowało krew z takim samym entuzjazmem, z jakim zebrany dookoła tłum żegnał ich ostatni występ gromkimi oklaskami, okrzykami oraz wesołymi gwizdami. Młody elf nigdy chyba jeszcze nie widział przed ich trupą takiego zgromadzenia, ale czemuż się znowuż dziwić? Festiwal, który miał w pewnym sensie za zadanie wyciszyć niepokoje wzrastające wśród ludności ostatnimi tygodnie oraz uczcić odbudowę Placu Swobody, zrujnowanego w trakcie Zaćmienia, zdawał się wyciągnąć na ulice wszystkich mieszkańców Taj'cah.

- Hej! Dobra robota!- krzyknęła i klepnęła elfa w plecy zielonoskóra, całkiem zgrabna, jak na swoje korzenie pół-orczyca.
Podchodząc do brzegu sceny, z szerokim uśmiechem pochyliła się i sięgnęła po oferowane im przez widzów stojących najbliżej sceny kufle zimnego piwa.
Mnogie stragany oferujące jedzenie, błyskotki oraz najdziwniejsze gry i rozrywki piętrzyły się tego wieczory w każdym zakamarku placu, który wyjątkowo z uwagi na uroczystość rozświetlony był magicznymi lampionami, dryfującymi swobodnie ponad głowami przechodniów. Lampiony zataczały leniwe kręgi, nie opuszczając jego granic.
Tłumy przeciskały się z miejsca w miejsce, śpiewając, tańcząc, pijąc i po prostu dobrze się bawiąc.
- Trzymaj - sapnęła ta sama pół-orczyca o imieniu Tagli, wciskając mu we wciąż lekko drżące ze zmęczenia dłonie jeden ze zdobycznych kufli. - Zasłużyliśmy.
Podczas gdy część uczestników przedstawienia usiłowała w jedno miejsce przenieść wszystkie rekwizyty, inni dużo chętniej dołączali w poczet wesołej gawiedzi, ignorując kolegów i koleżanki gwoli zakosztowania odrobiny rozrywki. Ostatni spektakl mieli dać w miarę możliwości dopiero o północy. Głównie po to, by wyciągnąć z zapewne pijanych już wówczas w trzy dupy mieszkańców stolicy wszystkie pozostałe drobne, jakich nie zdążą sprzeniewierzyć.
- Swoją drogą... Powiedz. Znasz gościa, który gapi się na ciebie od pierwszego aktu? - zapytała zaczepnym półszeptem, wychylając się do jednego z jego spiczastych uszu. - Biała koszula, krótkie włosy, przypominające młodego szlachcica rysy?
Foighidneach

Plac Swobody

18
POST POSTACI
Krinndar


To było to, czego potrzebował. Gorączka nocy, ekscytacja festiwalu, oklaski i uwielbienie! Wesołość, która miała uczcić odbudowę Placu Swobody! Kłaniał się w pas tłumowi, choć jego nogi odmawiały posłuszeństwa po wyczerpującym występie i trzęsły się jak gałązki osiki, a każdy oddech bolał! Mimo to, Krinndar nie przepuścił ani momentu, by nacieszyć się tłumem. Nigdy wcześniej nie mieli takiej widowni i możliwe, że nigdy więcej takiej mieć nie będą. Musieli korzystać z okazji! Co prawda lejący się z niego pot nie był przyjemnym dodatkiem do wieczora, ale musiał to przeboleć. Za chwilę ochłonie, gdy będzie już mógł usiąść.

Miał ochotę przytulić Tagli, gdy tylko ją zobaczył, ale wiedział, że oblepienie jej własnym potem nie będzie najgrzeczniejsze. Tym bardziej, że niosła alkohol! Posłał jej szeroki uśmiech i gestem zaprosił, by siadła obok niego, na krawędzi sceny.

- Dzięki! Ty też! - Pochwalił koleżankę, a odebrawszy kufel, musiał walczyć z pokusą, by nie wylać na siebie zimnej cieczy. Doszedł jednak do wniosku, że musi ochłodzić się od środka nim poszuka fontanny, do której mógłby wskoczyć. Upił duży łyk zimnego, przepysznego piwa. Ból w klatce piersiowej wrócił, gdy chłód rozszedł się po przełyku, ale nie miał żadnego znaczenia. Płynnym ruchem Kiri otarł piankę z wargi. - Aaah! - Westchnął. - Tego mi było trzeba! Nieźle nam poszło, prawda? Niektórzy widzowie potrafią już zaśpiewać piosenkę królewny razem z nami! To nasza najlepsza sztuka. - Chwalił, wciąż szeroko uśmiechnięty. - Jeszcze trochę i wystawimy ją przed królem!

Obejrzał się na kolegów, którzy sprzątali scenę. Przez moment pomyślał, że mógłby im pomóc, ale zimny alkohol i słabe członki nie działały na korzyść jego motywacji. Obiecał sobie, że wstanie za chwilę, za moment. Jak dopije piwo.

Jego uwagę ponownie przyciągnęła półorczyca.

- Gościa? Jakiego gościa? - Zdziwił się wyraźnie. - Na boginię, ktoś się mi przyglądał? - Mimo wcześniejszej niechęci do ruszania się z miejsca, poderwał się lekko, by rozejrzeć po tłumie. - Który to? Pokaż mi, Tagli! - Szepty i tajemnice? To nie jego rzecz. Zachęcony jej słowami rozejrzał się, chcąc dostrzec widzą pasującego do opisu. - Jesteś pewna, że patrzył na mnie?
Obrazek

Plac Swobody

19
POST BARDA
Wypinając dumnie klatkę piersiową i obnażając zęby w szerokim i zadowolonym z siebie uśmiechu, kobieta przyklapnęła zaraz obok. Do trupy dołączyła niedługo przed Kirim. Była otwarta, gadatliwa i uwielbiała podpuszczać innych gwoli własnej rozrywki. Choć starsza od elfa, a wszystkie teksty potrafiła zapamiętać w wybitnie krótkim czasie, nie dostawała zbyt wielu istotnych ról przez fakt, że jej głos nie brzmiał co poniektórym dostatecznie czysto - głównie za sprawą wyrastających poza usta kłów. Była natomiast silniejsza od większości osób w ich zespole, sprawnie radziła sobie ze stawianiem sceny i całkiem nieźle tańczyła.

- Przed królem?! - wypaliła z niedowierzaniem, po czym wybuchnęła gromkim śmiechem, oblewając się przy tym nieco piwem.
Kilku mężczyzn, prowadzących żywą rozmowę nieopodal, rzuciło w jej stronę zainteresowanymi i wcale nie tak ukradkowymi spojrzeniami. Czy może raczej - rzuciło zainteresowanymi spojrzeniami w ciasno opinany kaftanem dekolt, gdzie pomiędzy biust spłynęła część trunku. Ponieważ Tagli była jedną z nielicznych, które mimo swojego pochodzenia odziedziczyły dużo większą część genów po ludzkiej matce, aniżeli orkowym ojcu, wzbudzała większe zainteresowanie niż inni mieszańce jej pokroju.
-Pewnie~ Czemu nie? - zdecydowała się jednak nie psuć tego, jakże optymistycznego założenia i wesoło machając nogami, pociągnęła większy łyk.
Zapewne najpierw powinni jakimś cudem znaleźć odpowiedniego patrona, a później wystąpić przynajmniej kilka razy z wielkim przytupem przed częścią szlachty Archipelagu, ale kto mógł zabronić im marzyć?

- Mmh-m? - mruknęła z pełnymi ustami Tagli, podnosząc na niego rozbawiony wzrok.
Gwałtowny akt poskutkował falą nieprzyjemnych skurczy w lewej łydce, ale nie był to wciąż ból, który przeszkadzał w poruszaniu się.
- Pewnie. Zawsze da się zauważyć, kiedy któryś z gapiów nie gapi się tam, gdzie akurat powinien w trakcie ważnej sceny. Patrzył za tobą nawet wtedy, kiedy z niej schodziłeś, a mógł przecie, jak zrobiła to wtedy większość, patrzeć się na tyłek Aloisy? Mam na myśli... Obserwował TYLKO ciebie? - odparła niemal nonszalancko, niespiesznie podnosząc się ze swojego miejsca. - Spójrz mooocno na lewo. Na granicy ze sceną i nieco bardziej z tyłu. Przy stoisku z czerwonymi kurtynami? Wcześniej stał dużo bliżej - nakierowywała go wesoło, samej wcale nie patrząc w tamtą stronę.
Tagli na pewno miała więcej możliwości do obserwacji, zwłaszcza gdy akurat wskakiwała na tyły, aby pomóc zmienić dekoracje lub ustawić manekiny robiące im nieraz za sztuczny tłum za plecami. Tak czy inaczej, gdy tylko Kiri skierował wzrok we wskazanym kierunku, nie musiał szukać długo. Nawet pomimo ciągle przemieszczających się w te i wewte ludzi oraz nieludzi, niespieszący się nigdzie, opierający się obecnie o belkę podtrzymującą zadaszenie stoiska z łakociami, stał istotnie młody mężczyzna o nieco zamyślonym, niemal poważnym wyrazie twarzy. Skupiony na osobie Krinndara, nie spodziewał się zapewne, że tamten nagle odnajdzie jego wzrok własnym. Gdy tylko ich spojrzenia się skrzyżowały, mężczyzna drgnął, a następnie odwrócił głowę w tempie, które groziło skręceniem karku. Chwilę zajęło mu przetrawienie ewidentnego zaskoczenia, zanim ponownie przekręcił głowę, by nieco mniej pewnie rzucić okiem w stronę sceny.
Foighidneach

Plac Swobody

20
POST POSTACI
Krinndar


Rasa nie miała znaczenia - Tagli mogła być przedstawicielką każdego innego gatunku. Choć Kiri rozumiał, dlaczego nie dostawała głównych ról, jej zielonkawa skóra i wystające spod wargi ciosy nie miały wypływu na zwykłe relacji między aktorami. W głębi ducha Krinndar wierzył, że przyjdzie dzień, gdy Tagli dostanie rolę, na którą zasługuje - prawdziwej księżniczki.

- Heeeej! - Zwrócił koleżance uwagę, by się z niego nie śmiała, a nawet pacnął ją w ramię, zupełnie nie zwracając uwagi na mężczyzn, którzy gapili się w jej dekolt. Jako aktorzy, osoby na swój sposób publiczne, musieli liczyć się z zainteresowaniem tłumów pod każdą postacią. - Pomyśl tylko! Gdybyśmy wystąpili przed królem... Wtedy każdy chciałby nas zobaczyć. Może król chciałby nas wesprzeć? - Krinndar miał już cały plan. Oczy błyszczały mu ekscytacją, gdy przerwał swoją opowieść tylko po to, by łyknąc z kufla. - Gdybyśmy mu się podobali? Nie mówię, że pomógłby pieniędzmi, chociaż to byłoby miłe, ale jakby wyznaczył nam porządną scenę do ćwiczeń i może podarował nowe instrumenty....! Au, auauau...

Ból w łydce sprawił, że Kiri musiał z powrotem klapnąć na deski, a piwo chlapnęło na jego spodnie. Zaczął zaraz rozmasowywać miejsce, którego dotknął bolesny skurcz. Zaśmiał się niewinnie, odstawiając kufel na scenę, by w pełni móc zająć się rozbiciem bolesnego mięśnia.

- Czego może ode mnie chcieć? - Zapytał z nieprzebraną niewinnością w głosie, jednak nie było sekretem, iż domyślał się, czemu wzbudza zainteresowanie. Był niebrzydki, poruszał się z gracją, nawet jego blond włoski, wydające się jeszcze jaśniejsze przy ciemnej opaleniźnie, przyciągały wzrok. Wśród niektórych kręgów towarzyskich był też znany jako gorliwy wyznawca Krinn, z czym wcale się nie krył.

Podążył spojrzeniem za wskazówkami orczycy, nie ukrywając nawet, że wypatruje kogoś w tłumie. Kiedy dostrzegł mężczyznę, jego usta rozciągnęły się w jeszcze większym uśmiechu.

- Chyba widzę! - Ucieszył się i wbrew logice, podniósł dłoń, by pomachać do prześladowcy, zdradzając się, że to właśnie jego dostrzegł i o nim rozmawiali. - Wygląda na zawstydzonego! Chyba nie myślał, że zwrócę na niego uwagę. Jak myślisz, kochana? Kto to może być? Wygląda szykownie. Może mógłby kupić nam kolację.
Obrazek

Plac Swobody

21
POST BARDA
Wzruszając ramionami, Tagli nie zrobiła sobie wiele ani z wlepianych w jej biust oczu, ani też z niegroźnego uderzenia w ramię. Zamiast tego, uszczypnęła Kiriego zdradliwie w udo, a następnie chwyciła fragment materiału jego spodni, by znaczącymi, acz lekkimi pociągnięciami zachęcić do wrócenia z tyłkiem na miejsce.
- Zwracasz na siebie za dużo uwagi! Tch, tch! I marnujesz piwo! Chcesz, żeby zaciągnęli nas do sprzątania? Siadaj i daj dobrze odpocząć nogom, zanim znowu na poważnie będziesz musiał nimi przebierać! - ponaglała, kręcąc w rozbawieniu głową. - I wiesz... Król jeszcze musiałby się w ogóle DOWIEDZIEĆ o naszym istnieniu. Chyba że zamierzałeś pójść, zapukać do pałacowych drzwi i osobiście go do nas zaprosić?
Skurcz nie trzymał go całe szczęście długo i już po kilku mocniejszych, acz nieprzyjemnych uciskach, zaczął wreszcie odpuszczać. W tym czasie Tagli zdążyła opróżnić niemal cały kufel.
- Pomyślmy~ - zaczęła kobieta niespiesznie, nie starając się nawet ukryć komicznie teatralnej zadumy. - Czegoż mógłby chcieć ten, jakże tajemniczy nieznajomy od nasz cudownie urokliwej, elfiej maskotki? - przytykając wierzch wolnej dłoni do skroni i wzdychając dramatycznie, wygięła się nieco do tyłu, pokazowo unosząc przy tym wyżej jedną nogę, po której łydce obsunęła się spódnica, odsłaniając więcej gołej skóry. Naturalnie, zwróciło to po raz kolejny uwagę co najmniej kilku typów kręcących się w pobliżu. Tym razem półorczyca zdecydowanie wiedziała, co robi, oraz jaki wywoływało to efekt.

Z odległości, w jakiej się znajdowali, oraz przez powolne zmierzchanie, ciężko było powiedzieć, jaką minę miał przybrał obserwujący Kiriego młodzian, albo czy zalał się wiele mogącym podpowiedzieć w takim wypadku rumieńcem, gdy ich oczy się spotkały. Określenie jego, rzekomo szlachetnych rysów, również było na ten moment zbyt trudne. Mógł być przystojny, a mógł równie dobrze wyglądać zupełnie przeciętnie. Co prawda Tagli określiła je mianem "szlacheckich", ale na ile rzeczywiście wiedziała, jak takowe wyglądają?
Złapany na gorącym uczynku mężczyzna chwilę jeszcze dreptał w miejscu, przestając wreszcie opierać się nonszalancko o drewniany słup przy swoim boku, by wreszcie spojrzeć jeszcze raz w stronę sceny i nieco niepewnie i sztywno podnieść jedną rękę.
- Pffffhhh-...! - wypsnęło się spomiędzy mocno zaciskanych ust Tagli, której oczy skrzyły się od nadmiaru powstrzymywanego rozbawienia. - Hahaha! Dziwisz mu się? Pewnie od dłuższego czasu głowił się nad odpowiednim tekstem, którym mógłby cię z zaskoczenia ściąć z nóg! Jesteś okrutny~ Cóż. Kimkolwiek jest, nie wygląda na przyzwyczajonego do ścisku. Może to naprawdę jakiś młody panicz, który wymknął się spod czujnego oka matki oraz własnej, prywatnej straży tylko po to, aby zaznać nocnego życia Taj'cah! Brzmi dostatecznie romantycznie?
Wbrew rzuconym dopiero co w stronę Kiriego oskarżeniom, sama Tagli, niby to dla wygody, poprawiła znowu swoją spódnicę, acz nie po to, by ją obciągnąć w dół, a jeszcze mocniej podciągnąć - aż po kolana! Co za skandal! Co za bezwstydność! ...Być może również była wyznawczynią Krinn? Była całkiem dobra w przyciąganiu pożądliwych spojrzeń, jakkolwiek nieczęsto obnosiła się z tym równie publicznie.
- Kimkolwiek jest, mam nadzieję, że nie zapomniał zabrać ze sobą paru monet. Umieram z głodu! - to mówiąc, odstawiła pusty kufel i szczerząc się do niego, zeskoczyła ze sceny. - Pamiętaj tylko, że nie zamierzam cię ratować, gdyby usiłował ci się oświadczyć, albo porwać do swojej luksusowej rezydencji!
Foighidneach

Plac Swobody

22
POST POSTACI
Krinndar


- Tagliii... - Krinndar zajęczał, posłusznie siadając, a nawet opierając się o pół-orczycę i jej teraz pół-odkryte nogi. - Nie krzycz na mnie. Ja i tak więcej gadam niż tańczę. - Zauważył. I choć nogi odmawiały mu posłuszeństwa, gardło było w jak najlepszym stanie, nic nie zapowiadało tego, że straci głos. - Chcesz za mnie dopić? - Zaoferował swój kufel, pokładając się na jej kolanach. - Jestem zmęczony i mam wrażenie, że usnę, jeśli wypiję do dna. A gdyby król był tu dzisiaj, to na pewno by nas oglądał. Może gdybyśmy zmienili nazwę, tak jak niedawno rozmawialiśmy... Maska smutku i radości, taka była propozycja? Wiesz, pół na pół. - Pokazał, podnosząc dłoń do osi swojej twarzy. - To byłby bardziej rozpoznawalny symbol. Król by wiedział... A może naprawdę musimy sami do niego pójść? - Zastanowił się na głos.

Sprawa występu przed władcą musiała jednak zejść na drugi plan, gdy przed nimi wciąż był jeszcze jeden występ tego wieczora. Po tym, jak ochłonął, Kiri poczuł zmęczenie. Skurcze też sugerowały, że czas odpocząć, ale tak bardzo, jakby chciał położyć się za sceną i zdrzemnąć, tak nie mógł odpuścić festynu!

Zaśmiał się delikatnie na dociekania koleżanki, bo choć przedstawione w prześmiewczy sposób, nie były dalekie od prawdy.

- Ty jesteś bardziej urocza ode mnie. - Odwdzięczył się komplementem. Odsunął się także, by nie blokować mężczyznom widoku na jej wdzięki. Jeśli Tagli wcześniej nie wzięła jego kufla, to zostawił go na scenie. - Jeśli nie wrócę do następnego występu, to wiesz, gdzie mnie szukać. Znajdziesz mnie w którymś szlacheckim dworku.

Mając na względzie swoje biedne łydki, nie skakał że sceny, a kulturalnie zsunął się na ziemię. Był dobrze nastawiony do sprawy swojego nowego adoratora. Nic nie stało na przeszkodzie, by zapoznać nowego kolegę, tym bardziej, że noc była jeszcze młoda, a Krinn zawsze akceptowała dary.

- Chcę go poznać! - Oświadczył. Złapawszy Tagli za dłoń, zaczął ciągnąć ją przez tłum. - Chodź, chodź! Będziesz moim wsparciem!

Chciał dostać się do mężczyzny.
Obrazek

Plac Swobody

23
POST BARDA
Gdy rzecz chodziła o piwo, nawet tej najgorszej maści, Tagli nigdy nie odmawiała. Nie zrobiła tego zatem i teraz, więcej niż chętnie przejmując kufel Kiriego.
- Symbolika... Wydaje się w porządku. Ale nazwa? Bo ja wiem - wolniej tym razem, acz wciąż wielkimi łykami pociągała z kufla, przyglądając się Kiriemu z faktycznym zastanowieniem. - Brzmi jakoś drętwo. Brakuje tego takiego "BOOM!"! Wiesz, o co mi chodzi? Czegoś, co by krzyczało, że to właśnie my. Nie, żebym sama była lepsza w nazewnictwie, więc nie licz przypadkiem, że będę tutaj bardziej pomocna. Ale czekaj, nie mówisz poważnie, co nie? O królu? - tym razem kobieta zrobiła na niego niekłamanie wielkie oczy. - Nie, nie, nie, nie, nie! Nawet o tym nie myśl, Kiri! Nie uda ci się zobaczyć choćby jego cienia, zanim wkopią cię do lochu za próbę przekroczenia pałacowych ogrodów. Nie żartuję. I nie wyobrażaj sobie, że będziemy nadstawiać karków, żeby cię stamtąd wydostać.

Gdy już skończyła go strofować i z uśmiechem wywracać oczami na komplementy, których jednocześnie nie planowała negować, odstawiła ponownie kufel ze smutną resztką na dnie. Była parę centymetrów niższa od Krinndara, gdy stali obok siebie ramię w ramię, więc to jemu pozostawiła nawigację. Niektóre grona wciąż woleli obejść łukiem, niż dopraszać się przepuszczenia bądź ryzykować przeprawę przy pomocy łokci.
- Pewnie, że chcesz - zaśmiała się raźnie. - Od razu cię jednak uprzedzę, w razie, gdybyś jeszcze nie wiedział - nie interesują mnie trójkąty~ Wykorzystam sytuację, najem się i napiję za darmo, po drodze upewnię się, że nie jest wilkołakiem w przebraniu i zostawiam was samych, jasne? Bycie piątym kołem u wozu nie jest zbyt zabawne.

Znajomy szyld stoiska, nieopodal którego winien kręcić się wypatrzony wcześniej młodzieniec, wreszcie wyrósł im przed oczami. Znajdowali się raptem kilka metrów od niego, gdy przypadkiem pchnięty przed kogoś od boku Kiri stracił nieco równowagę i wpadł na czyjeś, wyjątkowo szerokie plecy.
- Woah! - zakrzyknęła Tagli, mocniej zaciskając palce na jego dłoni i pociągając z powrotem bliżej siebie. - W porządku?
Zanim elf dostał szansę odpowiedzieć, rosły mężczyzna z gęstą szczeciną na twarzy obrócił się w ich stronę, by obrzucić go rozdrażnionym spojrzeniem. Lniany kubrak bez rękawów oraz tania koszula zaraz pod nim, nosiły na piersi ciemne ślady. Gdyby spojrzeć pod jego nogi, wciąż jeszcze dało się tam dostrzec leżący kufel. To, co się z niego wylało, szybko wsiąkało w grunt.
- Do stu diabłów! - warknął pozbawiony kilku zębów i ewidentnie podbity już na tym etapie marynarz, chwytając przód koszuli Kiriego w mocarny uścisk. - Gdzie myślisz, że ma sza oczy, smarkaczu?!
- Hej! - oburzyła się Tagli, usiłując naprężyć własne ramiona i klatkę piersiową, by wydać się groźniejsza. Wciąż jednak stanowiła jedynie połowę z tego, co sam mężczyzna.
Foighidneach

Plac Swobody

24
POST POSTACI
Krinndar


- Od bum! na scenie jesteś ty! - Zaśmiał się Kiri, ciągnąć pół-orczą kobietę ze sceny, w stronę straganów. Śpieszyło mu się, by poznać tego, który tak mu się przyglądał! Poznanie nowych osób zawsze niosło za sobą ekscytację, od której Krinndar mógł się uzależnić. - I zobaczysz, król pokocha to bum! Daj mi parę dni, po dzisiejszych występach będziemy jeszcze bardziej znani! To nasz dar dla króla, i dla Krinn! Krinn mnie ochroni!

Pozytywne nastawienie nie opuszczało elfa. Po tym, jak odegnał największe zmęczenie, mógł dzielnie przeć przed siebie, przez tłum, wśród rozmów, śpiewów, nawoływań! Jemu samemu chciało się śpiewać i tańczyć, atmosfera jarmarku bardzo dobrze na niego działała! Nawet klejące się do skóry ubrania były do przebolenia. Dłoń Tagli w jego własnej była pewna i stateczna, utrzymująca go w miejscu, choć stopy wystukiwały tylko sobie znamy rytm.

- Tagli!! - Roześmiał się, nawet na chwilę nie tracąc na prędkości. - Musisz być moją przyzwoitką! Będziesz świadkiem dla pani Krinn!

Żarty Krinndara często źle się kończyły i tym razem również nie miały najlepszego rozwiązania. Kiri wpadł na niewłaściwą osobę, gdy oglądał się, by mówić do koleżanki.

- Na boginię..! - Jęknął elf, gdy dłonie marynarza spoczęły na jego koszuli. Dzwoneczki i świecidełka, którymi był obwieszony, zabrzęczały wysokimi tonami.

Niemal odruchowo, jakby to nie był pierwszy raz, Kiri wyciągnął zza paska białą haftowaną chusteczkę, którą zaczął wycierać mężczyznę, zaczynając od jego zarośniętej twarzy.

- Tak bardzo pana przepraszam! - Zapiszczał. - To przez przypadek! Nie chciałem na Pana wpaść, to oczywiste! Bardzo proszę mi wybaczyć. To taki miły wieczór, prawda? W ramach przeprosin mogę pana zaprosić na nasz występ o północy, zupełnie za darmo! Proszę mi wybaczyć! - Jęczał, przenosząc chusteczkę na szyję niemilca. - Proszę nie psuć go sobie tym wydarzeniem! Niech Krinn pana dzisiaj pobłogosławi!
Obrazek

Plac Swobody

25
POST BARDA
Przyglądając mu się jeszcze jakiś czas bacznie z ukosa, Tagli wydała z siebie ostatecznie jeno długie i przesadnie cierpiętnicze westchnienie, podkreślone bezradnym kręceniem głowy.
- Obyś przynajmniej co do tej boskiej opatrzności się nie mylił.
Mając zapewne nadzieję, że elf mimo wszystko jedynie sobie żartuje, zielonoskóra kobieta nie kontynuowała dłużej tematu władcy Archipelagu. Może i była optymistką, ale na pewno nie do stopnia, gdzie śmiałaby się łudzić, iż osoba królewskiego pochodzenia rzeczywiście zainteresuje się ich skromną, uliczną trupą. Co zaś ochrony od bóstw się tyczyło... Ktoś mógł jej potrzebować szybciej, niż się spodziewali.

Bardzo powoli mrugając swoimi wodnistymi oczami, mężczyzna zamarł w połowie nasuwającej się zapewne na usta wiązanki.
- Huh - wydał z siebie, zezując to na chusteczkę, to znowu podnosząc wzrok na twarz wycierającej go nią osoby.
Krzaczaste brwi zmarszczyły się, a twarz nieco stężała, zupełnie jakby jej właściciel przygotowywał się do nowego wybuchu negatywnych emocji, lecz zamiast tego, zaśmiał się prosto w twarz Kiriego, rozluźniając przy okazji uścisk na materiale jego ubrania. Biedaczek mógł poczuć w oddechu marynarza coś przypominającego morską sól, wędzonkę, jakieś mocne i zapewne tanie, fajkowe ziele oraz, całe szczęście nieprzetrawiony jeszcze na ten moment - alkohol. Nie mając szansy dobrze poczuć ulgi, spora dłoń poklepała go po z niepotrzebną siłą po ramieniu. W tym samym czasie dłoń Tagli, dotychczas nerwowo zaciśnięta na jego własnej, rozluźniła się.
- Święte słowa! - zagrzmiał, na co kilka osób za jego plecami zawtórowało, a następnie zgodnie wymieniło się mocnymi stuknięciami kufli.
Kolejne dwa klepnięcia ze strony marynarza sprawiły, że Kiri poczuł, jakby kolejne miało posłać go po kolana w ziemię.
- Niegłupio gadasz, to i nie mam za złe! - zawyrokował, uśmiechając się na tyle szeroko, że można było dostrzec braku kilku zębów. - Wiesz co? Przypominasz mi nawet trochę moją córkę! - kontynuował, na co stojąca zaraz obok pół-orczyca parsknęła pod nosem. - Dobry dzieciak, ale też parszywie niezdarny i tylko za zielonoskórymi się ogląda! Bez urazy, Kiełku- to ostatnie skierował do Tagli, która szybko przestałą się śmiać, robiąc wielkie oczy.
- "Kie...-kiełku"? - wydusiła z niedowierzaniem.
- Wiecie co? - ciągnął jednak tamten, nie przejmując się mieszanymi uczuciami, jakie musiał wywołać w dużo młodszej dwójce. - Lubię was! HEJŻE, WIARA! Dajcie no więcej czego mocnego dla naszych nowych przyjaciół!
Foighidneach

Plac Swobody

26
POST POSTACI
Krinndar


Krinndar posłał mężczyźnie uśmiech, który miał załatwić wszystkie jego problemy! Ciągle wycierając przesiąkniętą już chusteczką jegomościa, bardzo chciał nie rozpłakać się ze zdenerwowania. To wszystko było nie tak! Miał spotkać swojego dzisiejszego księcia, poznać go, zjeść z nim kolację! A potem, jeśli Krinn pozwoli, chwalić ją w najlepszy możliwy sposób!

Bogini miała jednak inne plany i zesłała Kiriemu podpitego marynarza, który jednak, na szczęście, nie wydawał się już wściekły, a przynajmniej nie na obecną chwilę.

- Haha...? - Podłapał elf, choć bez przekonania. Oddech mężczyzny sprawiał, że on sam miał ochotę wstrzymać swój i to najlepiej już na zawsze (albo przynajmniej zatknąć nos). Krinn zdążyła go nauczyć, że nawet rozpusta czasem brzydko pachnie, bo doczesne ciała były ułomne. Musiał przeboleć aparycję drania i jego psujące atmosferę wydechy.

Niemal zapadł się w podłoże, gdy go poklepano! Chyba tylko stopień utwardzenia sprawił, że nie zapadł się po kostki. Znaczyło to mniej więcej tyle, że nacisk musiał znieść jego biedny kręgosłup.

- Aj, aj..! - Zajęczał, starając się stworzyć dystans między sobą, a marynarzem. - Tak, tak! Nie pozwólmy małym wypadkom psuć nam nastroju! Dzisiaj jest święta noc, powinniśmy się bawić w imię Krinn! - Ucieszył się, podzielając nastroje zebranych. Obejrzał się na Tagli, chcąc się upewnić, że ta ciągle jest z nim. To nie tak, że nie ufał tym mężczyznom! Ale podpitym często wpadały do głowy dziwne pomysły, których nie chciał być częścią. Adorator czekał. - Córkę, powiadasz...? - Komentarz ugodził go prosto w męską dumę. - Aaaa a- a- alkohol? Mocniejszy? Ja chętnie, ale nie dzisiaj, nie dzisiaj! Jesteśmy aktorami! - - Wypalił, cofając się powoli. Miał nadzieję, że na nikogo nie wpadnie. - Musimy być w miarę trzeźwi, żeby dla was występować! Ja mam słabą głowę i jeszcze nic nie jadłem, nie byłoby dobrze, gdybym spadł ze sceny! Poza tym, hej, jeśli ja nie wypiję, to więcej dla was! - Czarował, uśmiechając się bez przerwy. - Bawcie się, koledzy, my musimy iść! Prawda, Tagli?

Obejrzał się, potrzebował wsparcia zielonej koleżanki.
Obrazek

Plac Swobody

27
POST BARDA
Kompletnie nieprzejęty brakiem entuzjazmu ze strony ich dwójki, marynarz żywo pokiwał głową, jeszcze bardziej podjudzony kolejnymi słowy Krinndara. Biedaczysko nawet nie wiedział, że tylko dolewa oliwy do świeżo roznieconego ognia.
- DOBRZE GADA! - zakrzyknął wesoło inny mężczyzna, zaborczo przyciągając do swojego boku własną towarzyszkę. Salwy głośniejszego śmiechu i dwuznaczne żarty zaczęły przesypywać się między wszystkimi w zasięgu słuchu.
Sam marynarz również roześmiał się w głos. Ciężar jego łapska nie pozwalał natomiast elfowi na odsunięcie się dalej, niż na wyciągnięcie muskularnego ramienia.

Przez twarz wciąż obecnej u jego boku Tagli przebiegała tymczasem skomplikowana mieszanina uczuć. Kobieta miała najwyraźniej spory problem ze zdecydowaniem się, czy powinna czuć się urażona wymyślonym dla niej przezwiskiem, czy też rozbawiona całą zaistniałą sytuacją. W przeciwieństwie do Kiriego bowiem, potrafiła świetnie odnaleźć się między zapranym i w trzy dupy towarzystwem. Dobrze wiedziała, jak mówić ich językiem, a i sama była dość podatna na tego typu rozrywki. Często-gęsto nadstawiała uszu na wszelkiego rodzaju zakłady w piciu. Nic więc dziwnego, że jej buźka ostatecznie rozjaśniła się, kiedy lekko chwiejąca się sylwetka jakiejś ciemnoskórej, ludzkiej kobiety wcisnęła jej w wolną dłoń kufel czegoś, co nie pachniało, jak byle piwo. Kiri musiał działać szybko, jeśli wciąż chciał ją odciągnąć od pomysłu dołączenia do zgromadzonych.
- Huh? - odezwała się mało przekonująco zielonoskóra aktorka, wyłapując z całej wymiany zdań jedyne własne imię. Jej oczy niemal iskrzyły się, gdy z lekkim ociąganiem podniosła na niego wzrok.
Ktoś jeszcze inny lekko szturchnął nieprzekonanego elfa pod bok od drugiej strony, podtykając mu niemal pod nos podobny kufel. Mógł wyczuć znajomą woń popularnego w tych stronach grogu.
- Nie pękaj młody! Że co? Z nami się nie napijesz?! - zakrzyknął mu niemal w samo ucho jegomość.
Cóż za problematyczna sytuacja.
Foighidneach

Plac Swobody

28
POST POSTACI
Krindarr
- Na boginię... - Było jedynym, co Kiri mógł wydusić, gdy jego słowa zostały zrozumiane... właściwie to poprawnie, ale wciąż nie tak, jak się spodziewał! Entuzjazm był zbyt wielki! I choć Kiri lubił zabawę, wino i śpiew, to nieco przytłoczyła go grubiańskość marynarzy. Aż przypomniało mu się te pół roku, gdy sam zaciągnął się na statek i musiał znosić to niemal każdego dnia...

Przytrzymany w miejscu Krinndar starał się zachować zimną krew, co było w gruncie rzeczy niemożliwe, gdyż z urodzenia był gorącokrwisty, jak na elfa z Taj'cah przystało. Pisnął, gdy łapsko mężczyzny stało się zbyt ciężkie na jego ramieniu.

Zachowanie jego towarzyszki nie pomogło mu ani odrobinę. Zgarbił się lekko, jakby zrezygnowany, poddając się fali, która zdążyła już porwać Tagli, a jemu ciągle podcinała kolana.

- Napiję się... N-napiję! - Poprawił głośniej. Jeśli da za wygraną, to szybciej go puszczą! Złapał za kufel oburącz i wbrew swojej własnej logice i chęci, uniósł go i pociągnął solidny łyk. Alkohol rozgrzewał od środka, palił przełyk. - Wasze zdrowie, panowie! Ale ja zaraz muszę iść, czeka na mnie przyjaciel!

Tak, tak! Wypije z nimi odrobinę i odejdzie, gdy nie będą patrzeć!
Obrazek

Plac Swobody

29
POST BARDA
Jak na złość, bogini pozostawała głucha na wezwanie. ...Choć, czy aby na pewno? Jakby nie było, kontent z dokonanego przez Kiriego wyboru dryblas, wreszcie zaprzestał prób wbicia go swoim wielgachnym łapskiem w ziemię. Jakkolwiek niewielka, zawsze była to jakaś poprawa.
- To-...! To jest naprawdę dobry grog! - jęknęła z niemal płaczliwą euforią Tagli, być może spodziewając się szczyn, na które z reguły łatwo było naciąć się na tego typu, masowych zgromadzeniach.
Trunek był faktycznie dobry, o ile rzecz jasna lubiło się palące gardło napitki. Lepszy w każdym razie, niż to, czym Krinndar miał okazję częstować się podczas swojej przygody z żeglugą, ale i przy tym wyczuwalnie mocniejszy. Jeśli jego głowa była tak słaba, jak twierdził, jeden kufel miał szansę urobić go wystarczająco szybko.
- I to się nazywa duch walki!!! - ucieszył się rosły marynarz, ostatecznie wycofując dłoń z jego ramienia.
Wolność od jednego łapska, okupił natomiast sekundę później drugim. To dla odmiany przygarnęło go do boku równie wstawionego, acz znacznie mniej masywnego człowieka. Tego samego, który dopiero co wcisnął mu alkohol w dłonie.
Mężczyzna miał przekrwione oczy, ciemne i kędzierzawe włosy, oraz widocznie piegowatą mimo ciemnej opalenizny twarz, która swoją drogą daleka była od jednej z tych, które chciało się oglądać z bliska. Powiedzieć, że był wyjątkowo nieurodziwy, byłoby lekką obrazą dla osób rzeczywiście nieurodziwych. Patrząc na niego, odnosiło się dziwne wrażenie, jakby brak symetrii nastąpił mu na gębę zaraz po narodzinach. Nos miał za wysoko, oczy zbyt szerokie, przy czym jedno było większe od drugiego, a usta-... Cóż, być może byłyby normalne, gdyby nie głęboka blizna, przecinająca je niemal na środku i dodatkowo wykrzywiająca.
- Pszyjaciel? Wszyscy tutaj jesteśmy teraz pszszyjaciółmi! Dobrze mówię?! - zaśmiał się brzydal, unosząc wysoko własny kufel i tym samym powodując nową falę pełnego rozweselenia śmiechu zgromadzonych. - Piknie żeś tam gadał na tej scenie, ale szycia w piosnkach więcej będzie, jak zaśpiewa ss-stobą groguś! - usiłował mu ambitnie tłumaczyć, znacząco stukając się z nim naczyniem.
Uczucie dyskomfortu dawało o sobie coraz bardziej znać, gdy otoczenie nie stawało się w miarę pójścia z nim na ugodę mniej inwazyjne. Kiri mógł oczywiście ponownie spróbować poszukać pomocy u Tagli, mimo iż ta żywo przytakiwała właśnie jakiejś kobiecie, która tłumaczyła jej coś na ucho. Ale, ale! Czyżby to nie upatrzony wcześniej młodzieniec w białej koszuli, do którego oryginalnie usiłowali dotrzeć, zanim im przeszkodzono, lawirował między tłumem na dziesiątej? Niestety, w obecnej pozycji, patrząc w zupełnie złą stronę, nie wydawał się dostrzegać ani Kiriego, ani Tagli.
Foighidneach

Plac Swobody

30
POST POSTACI
Krinndar
Łzy, które napłynęły Kiriemu do oczu, mogły być spowodowane zarówno gryzącym w gardło grogiem, którego palenie nie chciało minąć, jak również nagłą bliskością... mężczyzny? Czy można było tak nazwać ten wybryk natury, który znalazł się nagle tak blisko Krinndara?!

Elf nie chciał obrazić nowego kolegi, ale odsunięcie się od niego i przygarnięcie do siebie ramion w obronnym geście było zupełnie odruchowe, jakby mógł osłonić się brzydotą! To, co przedstawiała przednia część głowy mężczyzny (czy to można było nazwać twarzą?!) sprawiało, że Krinndarowi bielało lico, a kolana trzęsły się jeszcze bardziej, niż przed chwilą, gdy istniała obawa, że dostranie w zęby.

- Jesteśmy przyjaciółmi! Hahaha...! - Jego śmiech był słaby i wymuszony, a spojrzenie jak na złość nie chciało odkleić się od brzydala! Szeroko otwarte ślepia Krinndara mogły sugerować, że to na widok marynarza nagle wymusił na nim tego typu reakcję, jakby bał się, że ten rzuci się na niego ze swoim niewyględztwem albo nawet zarazi tym, co matka podarowała mu przy urodzeniu! - Tak, tak! Najlepszymi kumplami, prawda? Tak sobie tu ładnie rozmawiamy! Ładnie! ŁADNIE! Będziemy śpiewać, z grogusiem, ale to później! - Dla pokazania, jak bardzo dobrze nastawiony jest do pomysłu picia, po raz kolejny zamoczył usta w napoju. I tylko usta, bo nie zamierzał spijać się na tyle, by nie móc potem wystąpić. - A teraz, gdybyś był tak miły... potrzymaj!

Zamierzał wykorzystać efekt zaskoczenia. Nie bacząc na to, że może rozlać podarowany alkohol, zamierzał wcisnąć brzydalowi kubek w dłonie, a następnie biec, jakby od tego zależało jego życie! Chciał rzucić się - najpierw w tłum, byle z dala od marynarskiej zgrai, a potem prosto na swojego niedoszłego księcia! Cóż z tego, że go nie widział? Kiri planował wpaść na niego, objąć go za szyję i w objęciach nieznajomego schować się przed całym światem.

- Przepraszam!
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Stolica”