98
autor: Jedeus
Klimat sielanki jaki na chwilę się wszystkim udzielił, mimo trupiej widowni i absurdalnych okoliczności, zniknął w chwili wyłożenia kart. Po natychmiastowej reakcji młodego czarodzieja, wywiązała się krótka walka podczas której połowa przeciwników padła martwa lub po prostu rozsypana w przypadku tych, którzy mimo śmierci byli tu obecni. Na polu walki oprócz trójki bohaterów, został ostatni strażnik, gdyż drugi nie zdążył obronić się przed szponami wymierzonymi w jego kark. Jedyny żywy wydawał się być poważniejszym przeciwnikiem od swoich dwóch poległych kompanów. Jego postawa świadczyła o doświadczeniu, w oczach zaś dominowała determinacja. Zacisnął mocniej dłoń na rękojeści noża. Widział nienaturalne uzbrojenie młodego czarodzieja, jednak wizja kary ze strony nekromanty, w razie ucieczki, musiała wydawać mu się bardziej okrutna.
Ostatni strażnik przestąpił dwukrotnie z nogi na nogi, po czym błyskawicznie rzucił się na swego przeciwnika. Próbował go zdezorientować szybkimi cięciami, jednak widząc, że nie przynosi to zamierzonego skutki, sfingował kilka uderzeń kłutych po czym wymierzyć niskie kopnięcie na kolano Vulta. Noga zamiast napotkać kruchy staw, uderzyła w przygotowany już szpony, które całkowicie zneutralizowały tę dolną kończynę. Teraz, gdy to była tylko formalność, stróż ledwo stojąc, rzucił się ponownie, a raczej padł w stronę młodego czarodzieja. Jeden szybki atak pazurów i wylądował bezwładnie na ziemi.
Tymczasem olbrzymi miecznik mierzył się z olbrzymim problemem. Stojący naprzeciwko ożywiony nosorożec, nie robił wrażenia jakby miał szybko paść. Dziura, która powstała po uderzeniu magii Esmeraldy była wielkości arbuza, w dodatku środek łba nadal dymił. Potwór jednak jakby nie zwracał uwagi na ten uszczerbek. Mimo ataku dziewczyny, uwaga bestii cały czas była skupiona na Szahidzie. Mimo kilku nieudanych szarż nie dawał za wygraną. Rozwarł resztki paszczy i zawył, lecz przez deformację brzmiało to nienaturalnie, jak nie z tego świata. Zwierzę nachyliło łeb i ruszyło przed siebie. Pomieszczenie nie było szczęśliwie duże i uniemożliwiało nabrania pędu. Umożliwiało to mężczyźnie dosyć łatwe odskakiwanie. Próbował przy okazji cięć na łeb, tułów, niestety bez większych efektów.
- Jego łapy! Atakuj jego łapy! - Piskliwy krzyk Esmeraldy przebił się przez tumult jaki robił jednorożec. Kobieta chciała coś jeszcze dopowiedzieć, jednak dwa szkielety, które jeszcze jakimś cudem ostały się na nogach, zaszły ją z dwóch stron, uniemożliwiając ucieczkę.
"Jeśli myślisz, że jesteś zbyt mały by coś zmienić, spróbuj zasnąć z komarem latającym nad uchem"