[Podróż Grimbera] Statkiem do Grenefod

1
Wysłużona łódeczka, zanurzona w królestwie Ula - była jak kobieta wtulona w rozochoconą pierś swojego kochanka.
Muszelka opuściła przystań na krótko przed południem. Słońce zdążyło już zawisnąć wysoko na niebie, gdy statek wypadł z portu i zostawił Qerel daleko za sobą. Łódź sunęła po wodzie, pchana silnymi uderzeniami wiatru, który z wielką mocą wciskał się między żagle. Płachty białego materiału zachłannie pochłaniały kolejne podmuchy, na swój sposób wykorzystując ich ogromną moc. Deski na pokładzie drżały delikatnie, miarowo, raz po raz oblewane spienionymi falami. Morska toń nie ryczała, była spokojna, jakby trochę śpiąca. Łajba kapitana Morgana uparcie pruła niebieski materiał, wytrwale płynąc wciąż naprzód i naprzód. Krajobraz nie zmieniał się, błękitne wzgórza to rosły, to opadały, z lubością pieszcząc burty statku. Łódź chętnie oddawała się tym morskim karesom, od czasu do czasu pojękując odgłosem starych, próchniejących dyli.


Obrazek
.

Re: Statkiem do Grenefod [podróż Grimbera]

2
Cała załoga, co do jednego, stała na deku, spijając sączące się z nieba, słoneczne promienie. Wszyscy byli nieco przygnębieni, bo opuściła ich już niedawna ekscytacja. Przed kilkoma godzinami wypłynęli z Qerel, statek ruszył w morze, ląd zniknął z oczu - wszędzie dokoła ogromny błękit.

Puck przysiadł na deskach, przy sterze, wlepiając wzrok w swoje buty. Cynthia i Roy rozmawiali o czymś głośno, oparci o drzwi kapitańskiej kajuty. Zervan, Guts oraz Morgan także ucięli sobie pogawędkę, ale stali nieco dalej, bo niemal przy samym dziobie. Z kolei Caska usiadła na jakiejś skrzyni i zawzięcie dłubała przy swojej sukni, która jej się wzięła porwała. Kobieta klęła cicho pod nosem, szarpiąc odstające niteczki. Grimber też powinien znaleźć sobie jakieś zajęcie, jeśli nie chce wkrótce zemrzeć z nudów. Jeśli Zervan mówił na poważnie, to mógł wreszcie wyjść z roli nieogarniętego przygłupa i pokazać towarzyszom prawdziwe oblicze. Miał w końcu spędzić z nimi kilka długich dni, wobec czego ciągłe udawanie idioty byłoby bardzo meczące. I uwłaczające, zapewne.

Re: Statkiem do Grenefod [podróż Grimbera]

3
Grimber idąc za radą Zervana zaczepił kapitana i zapisując sobie jego słowa wypytywał o konstrukcje statku, ale też poszczególne narzędzia na nim, jak zawsze kierował się zasadą, że nigdy nie jestpewnym co spotka cię w życiu i co może się przydać. Trwało to bez mała parę godzin, aż kapitan zaczął zdradzać oznaki zniecierpliwienia, wtedy postanowił, że musi skierować swe myśli ku niemal zapomniane w natłoku spraw recepcie.

No cóż zbyt wiele tu nie zrobię, nie zacznę robic prób i nie rozłożę tu sprzętu, ale na sucho udoskonalę składniki i uzupełnię notatki, i tak niemal wszystko jest gotowe.

Mrucząc sam do siebie, rozkładał papiery na stoliku pod pokładem, porównując stare zapiski, zwrócone mu przez cyrkowców udoskonalał przepis. Pracę przerwał tylko po to, by posilić się. Gdy nadszedł wieczór ukończył wszystko, co mógł bez używania sprzętu alchemicznego, był zadowolony, bo spora dawka teorii czekająca na potwierdzenie, znajdowała się już na papierze i w jego głowie. Postanowił udać się do Cynthii i zapytać o coś, co miał nadzieję poznać od podstaw, a o czym wspominał jej przed wyruszeniem. Znalazł ją wpatrującą się w zachodzące słońce, była akurat sama, uznając, że chwila jest odpowiednia, podszedł i zapytał.

Cynthio, chciałem przypomnieć ci swoją prośbę, czy mogłabyś zademonstrować mi swoje iluzje? Być może byłabyś w stanie nawet nauczyć mnie kilku prostych sztuczek? Obiecuję pilnie się uczyć, a wiesz, że jestem sprytny i szybko przyswajam wiedzę. Dziś już późno, ale może jutro po śniadaniu ?

Był ciekaw jej odpowiedzi, jaka by nie była postanowił po jej wysłuchaniu coś zjeść i położyć się, oczy od wielogodzinnego wpatrywania się w papier bolały, go, a delikatne oznaki choroby morskiej utrudniały mu normalny tryb życia, uznał, że wszystko zwalczy dopiero sen.

Re: Statkiem do Grenefod [podróż Grimbera]

4
Kiedy Grimber skończył zamęczać kapitana ciągłymi pytaniami i sporządzać skrupulatne notatki, wciąż nie miał jeszcze dość pisania. Jeśli chociaż na chwilę podczas podróży poczuł się marynarzem, to teraz na powrót był już sobą - naukowcem oraz alchemikiem. Zszedł pod pokład, gdzie zaczął pracować nad udoskonaleniem recepty Uśmierzacza. Praca szła mu bardzo dobrze, bo poczynił mnóstwo poprawek w przepisie, wprowadzając do niego swoje dawne pomysły i nowe, które dopiero nawiedziły jego głowę. Przy tej robocie czas leciał mu niezwykle szybko, beztrosko. Gnom był w swoim żywiole. Nie dla niego są statki, morze oraz cyrk - jemu w duszy grają związki chemiczne, alembiki, różne substancje i złoto, które można w zamian za nie dostać.

Grimber oderwał się od notatek dopiero wieczorem, gdy zachodzące słońce zabarwiło już horyzont pomarańczową barwą. Czuł ucisk na skroniach i słyszał ciągły szum, ale nie przejął się tym ani trochę. To były normalne objawy dla kogoś, kto właśnie spędził osiem godzin na intensywnym rozmyślaniu. Mógł być z siebie zadowolony i pewnie był, bo raźnym krokiem wyszedł z kajuty na pokład. Dostrzegł Cynthię stojącą przy prawej burcie, wpatrzoną w rozkołysaną wodę. Inni załoganci też krzątali się po deku, ale w byli zajęci swoimi sprawami. Kuglarka, widząc nadchodzącego gnoma, pomachała mu na powitanie. Usłyszawszy jego pytanie, odrzekła entuzjastycznie:

- To nie jest takie proste, jak ci się wydaje, ale chyba coś możemy podziałać! Mamy niewiele czasu... no cóż, niecały tydzień. Jeśli obiecasz mi, że będziesz przykładał się do nauki, to nauczę cię czegoś prostego. Musisz jednak robić wszystko to, co rozkażę, jasne?

Kuglarka widziała zapał gnoma i była pewna, że ma on w sobie jakiś potencjał. Tworzenie iluzji to trudna sztuka, którą nie każdy może opanować, ale co łatwiejsze sztuczki nie wymagają nawet zbyt dużego wysiłku. Cynthia pomyślała, że Grimber chciałby poznać jeden z takich trików. Nie czekając na jego odpowiedź, postanowiła zademonstrować to, co chce mu przekazać.

Dzięki swoim umiejętnościom znalazła się nagle za plecami gnoma, choć jeszcze przed chwilą stała tuż przed nim. Dla Grimbera wszystko to trwało mniej, niż pojedyncze mrugnięcie, ale Cynthia znała prawdę. Klepnęła towarzysza w ramię, a on aż podskoczył z przestrachu. Był widocznie zdezorientowany i nie wiedział nawet, co powiedzieć. Na pewno się tego nie spodziewał. A to jest przecież podstawą każdej iluzji - zaskoczenie oraz dobry podstęp. Cyrkówka, widząc jego reakcję, wiedziała już, że wybrała odpowiednią sztuczkę, którą Grimber z pewnością będzie zafascynowany.

- Też będziesz tak potrafił, jak już skończę się z tobą bawić - powiedziała po chwili. - Jutro zaczniemy próby do naszego przedstawienia. A teraz bywaj, muszę się zdrzemnąć - rzuciła, nie dając gnomowi żadnych więcej wyjaśnień; ruszyła do Zervana, który akurat pokazał się na pokładzie, wymieniła z nim kilka słów i zeszła na dół, do kajuty. Cyrkowiec poszedł za nią.

.

Re: Statkiem do Grenefod [podróż Grimbera]

5
Bogowie , to było niesamowite, przecież to się przyda każdemu kto chce unikać walki, tak jak mi, koniecznie muszę poznać kilka takich sztuczek,a tą przede wszystkim. Gdybym znał takie sztucki życie było by łatwiejsze, nic całe życie gnom sie uczy, nic straconego.

Zachwycony gnom mamrotał sam do siebie i chodził po pokładzie, wiedział że Cyntia z Zervanem właśnie zeszli pod pokład, myślał że na niego też pora, ale świeże morskie powietrze było miłą odmiana od zaduchu pod pokładem. Złapał jabłko ze skrzyni stojącej obok i usiadł wpatrując się w niebo, obserwował pierwsze gwiazdy i z zapałem wbijał zęby w owoc. Obserwował pozostałych na łodzi i sprawdzał czy dobrze pamięta co powinni teraz robić, w końcu kapitan tłumaczył mu chyba wszystko. Zadowolony ze swojej pamięci ruszył do przeciwnej burty i obserwował kolejne gwiazdy, próbował przypomnieć sobie z zajęć nazwy poszczególnych zbiorów, jednak jak zawsze takie rzeczy wykatywały z jego głowy. W głowie pojawiły mu się za to pomysły związane z receptą, którą miał schowaną już w dwóch egzemplarzach, zastanawiał sie ile jeszcze pracy czeka go do ukończenia pełnej formuły. Wyjął z kieszeni zielnik dotyczący obszaru na jaki plynął i szukał roślin, które będą równie użyteczne a może i lepsze od ich odpowiednika z Qerel. Stwierdził że będzie tym martwił się jutro, bo dziś sen obejmuje go juz zbyt mocno. Skinął głowązałodze i po schodach zszedł do kajuty, położył się i momentalnie zasnął..

Re: Statkiem do Grenefod [podróż Grimbera]

6
Sztuczka Cynthii, choć mało widowiskowa, wprawiła Grimbera w ogromny zachwyt. Gnom długo nie mógł wyjść z podziwu dla zdolności kuglarki, mimo że widział w jej wykonaniu znacznie poważniejsze czary. Mężczyzna puścił wodzę fantazji i zaczął wyobrażać sobie ile jego życie zyskałoby smaku, gdyby sam potrafił używać takich zaklęć. Entuzjazm rósł w nim coraz większy na myśl, że cyrkówka zgodziła się zostać jego nauczycielką. Z pewnością chciałby zacząć pobieranie lekcji od zaraz, jednakowoż zmęczenie ciągnęło go do alkowy.

Sen zamykał mu powieki, ale gnom wytrwale zwalczał śpik, oglądając rozsiane na niebie gwiazdy. Przeróżne konstelacje wisiały nad nim, bawiąc jego oczy swym rozświetlonym obliczem. Niegdyś gwiazd na niebie było więcej, ale ludzie mówią, że część z nich spadła na Fenisteę, na kraj elfów. Tam, gdzie nocny firmament zalany jest czernią, świeciły niegdyś jasne punkciki. Grimber zadarł głowę do góry i spoglądał w rozpościerającą się nad nim ciemność. Widok był niesamowity. Na otwartym morzu, z dala od zgiełków miasta, niebo było jakby większe, a jego ogrom bardziej przytłaczający.

Wkrótce potem senność wzięła górę nad rozmarzonym gnomem. Ciągnąc nogę za nogą, mężczyzna ruszył do kajuty, gdzie miał zamiar zaszyć się i przeczekać do rana. Zmęczony pracą, oddałby wiele za porządną, przyjemną drzemkę. Zszedł pod pokład, zaległ gdzieś w kącie, a potem wreszcie zasnął. Tkwił w takim stanie aż do świtania.


Wschód słońca umknął Grimberowi ze świadomości, bo wyparło go inne wrażenie. Został obudzony czyimś głosem i bynajmniej nie był to odgłos rozwrzeszczanej mewy. Ktoś wbiegł do jego kajuty i zaczął nim trząść. Mężczyzna był jeszcze zaspany, ale rozpoznał w tym kimś Gutsa. Kwatermistrz był rozweselony, coś tam bełkotał, ale gnom za nic nie mógł go zrozumieć. Załogant w końcu dał sobie spokój z szarpaniem, wskazał palcem na drzwi wyjściowe i wybiegł z pomieszczenia, śmiejąc się do siebie.

Słońce wpadało do malutkiej izdebki przez szczerby miedzy deskami, oświetlając twarz zdezorientowanego gnoma. Coś się działo na deku. Było jeszcze wcześnie, a na łodzi już powstało jakieś poruszenie. Gdyby mężczyzna wyjrzał teraz na zewnątrz, zobaczyłby całą załogę stojącą przy burcie. Całą, ale oprócz Roya. Elfa z nimi nie było.
.

Re: Statkiem do Grenefod [podróż Grimbera]

7
Grimber wyrwany z głębokiego snu długo przecierał oczy, nim był w stanie zacząć funkcjonować, nieszczęśliwy z powodu pobudki noga za nogą wlókł się na pokład zobaczyć co też spowodowało taki alarm, nie by niespokojny, gdyż twarz kwatermistrza była wesoła, ciekaw co też zastanie wyszedł na górę. Pierwszy kontakt wzroku ze słońcem nie zakończył się najlepiej, gnom osłaniając oczy rozglądał się dookoła, cała załoga wraz z kuglarzami także widać wyrwanymi ze snu stała przy burcie , gdy zbliżył się okazało że jednak nie cała. Brakowało Roya, elf zapadł się chyba pod ziemie, o dziwo twarze pozostałych były rozweselone, podszedł bliżej z daleka już mówiąc do cyrkowców.

No moi mili co też nakazało nam się zerwać tak z samego rana, co też bogowie przygotowali nam na dzień dzisiejszy ?

Rzucił i zwrócił pytający wzrok w stronę wszystkich zebranych powoli się zbliżając.

Re: Statkiem do Grenefod [podróż Grimbera]

8
Nikt nie przejął się pytaniem, które wyrzucił z siebie zaspany gnom. Wszyscy obecni na statku członkowie załogi wyglądali za burtę, spoglądając na spienioną, morską toń. Cynthia i Puck stali nieco z boku, oddaleni od reszty. Półork miał trochę posępną minę, ale kuglarka była za to bardzo ucieszona. Raz po raz klaskała, albo rechotała, klepiąc sternika w ramię. Inni załoganci byli skupieni i wspólnie wypatrywali czegoś w wodzie. Jedno było pewne - to nie fale zaabsorbowały ich uwagę, bo wiatr nie dął prawie wcale, a morskie bałwany nie pojawiały się na powierzchni.

Już po chwili Grimber dołączył do reszty załogi. Jego współtowarzysze szeptali coś między sobą, ale mężczyzna nie mógł nic wywnioskować z posłyszanych niedomówień. W końcu dotarł do burty i mógł sam, na własne oczy sprawdzić, o co się tutaj rozchodzi.

Stając na palcach, zerknął w dół, na skłębioną przy statku wodę. Ujrzał wtedy nikogo innego, tylko Roya. Elf płynął przy łodzi, uczepiony jakiejś długiej liny. Co chwilę ginął w morskiej toni, aby potem nagle wynurzyć się na powierzchnię. Pod pachą trzymał jakąś rzecz, która z tej odległości przypominała Grimberowi skrzynkę. Był zmęczony, ale bez przerwy pokrzykiwał coś i machał do stojących na pokładzie kolegów. W pewnym momencie wrzasnął: Do góry! i wtedy Zervan, Morgan oraz Gust zaczęli ciągnąć za drugi koniec liny, którą ściskał. Panowie szybkimi ruchami silnych ramion wwindowali go na dek. Elf przeturlał się po deskach, a potem wstał jak gdyby nigdy nic i zaczął zrywać boki ze śmiechu.

Tajemnicza skrzynka była w istocie dość sporą szkatułą - spowijały ją strzępki glonów. Została zbudowana z drewna, które teraz zbutwiało i jęło się rozlatywać. Ociekała wodą, widniały na niej ślady licznych zadrapań, a poza tym, kilka nieznacznych pęknięć.

- Haha, no, to ci dopiero heca! - Wykrzyknął nagle Morgan, podchodząc do Roya. - Pal licho waszą kłótnię, panowie! Zobaczmy lepiej, co jest w tej skrzyni!

Tymczasem Grimber stał tam, gdzie wcześniej - przy burcie - i pewnie zachodził w głowę, próbując wymyślić dla tego wszystkiego jakieś mniej lub bardziej logiczne wyjaśnienie.
.

Re: Statkiem do Grenefod [podróż Grimbera]

9
Zdumiony gnom zapytywał sam siebie ki czort, widok uczepionego liny elfa czy też rechoczącej Cynthii a obok zasępionego orka wprawiał go w konsternację. Bak jakiejkolwiek reakcji ze strony załogi na jeo zapytanie także nie rozjaśniał w żaden sposób sprawy. Dopiero wyłowienie elfa i widok że ma coś ze sobą, sprawił że Grimber zrozumiał, w jakim celu była ta kapiel, do tej pory zastnawiał się czy Roy po prostu nie oszalał. Widząc ociekającego wodą elfa i zachęcający okrzyk kapitana by zapoznac się z zawartościa skrzyni, gnom zaoferował swoją pomoc.

W preszłości nauczyłem sie jak łamac proste zamki, skrzynia jest słaba, to i blokada może będzie w podobnym stanie, jeżeli chcecie, moge spróbowac otworzyć skrzynkę wytrychem,kto wie co sie stanie jeżeli użyjecie po prostu siły, chyba że Zervan spróbuje swojej sztuczki, albo ktos zrobi to lepiej ?

Mówiąc to spojrzał pytająco na elfa, bo też on jako zdobywca, był właścicielem skrzyni i to jego głos sie liczył.

Re: Statkiem do Grenefod [podróż Grimbera]

10
- Wytrychy nie będą nam potrzebne - powiedział niespodziewanie Puck, podchodząc bliżej do skrzyni.

Nikt nie protestował, gdy sternik uklęknął przy szkatule i zaczął walczyć ze zmurszałym, drewnianym wiekiem. Roy stał nad nim, spoglądając na półorka spode łba. Widać było, że jest zły. Cały entuzjazm i radość odpłynęły z niego, kiedy Puck zabrał się do roboty. Kapitan Morgan przez chwilę patrzył na jego poczynania, ale widząc, że załogant posiniał na twarzy, odepchnął go i sam spróbował wyłamać ze skrzyni pordzewiały, przeżarty przez morską sól zamek. Nie podołał, choć użył na to wszelkich sił. Minuty mijały, ale pudło pozostawało zamknięte. Guts oraz Zervan, zniecierpliwieni zabawą towarzyszy, także wzięli się do otwierania. Kwatermistrz poleciał po łom, za jego pomocą chciał wyważyć pokrywę. Walił metalowym prętem, wsadzał go w szczeliny, wyginał na wszystkie strony, ale to też nie podziałało. Na końcu próbę podjął kuglarz, zrezygnowany po wcześniejszej obserwacji. Idąc za radą Grimbera, użył na zatrzasku swoich magicznych umiejętności. Był wypoczęty, więc taka akcja nie groziła mu już omdleniem - sytuacja z wiezienia nie powinna się powtórzyć. Istotnie, nie stracił tym razem przytomności, ale wieczka szkatułki nie uchylił nawet na długość kciuka. Nożem wydrapał na przemoczonej desce ten sam znak, którego użył wcześniej, wypowiedział identyczne inkantacje - i nic. Tajemnicza skrzynia była niewzruszona.

Cynthia podeszła tymczasem do Caski, zagadując ją czymś nieistotnym. Kobiety rozmawiały przez moment, wspólnie śmiejąc się i żartując. Drwiły sobie z mężczyzn, którzy nie dawali rady z otworzeniem tej niewielkiej, zbitej z luźnych deseczek skrzynki. Wskazując palcami mówiły, niby szeptem, że same lepiej sprostałyby temu zadaniu. Niewykluczone, może tak właśnie byłoby, gdyby faceci dopuścili je do roboty. Ale oni chcieli udowodnić swoją męskość, albo coś. Tylko Grimber i Roy nie angażowali się w tę farsę. Gnom stał nieco na uboczu - był wątłej budowy, tedy nie było szans, aby wyłamał zamknięcie - nikt nie pomyślał nawet o tym, aby dać mu ku temu okazję. Z kolei elf zbladł strasznie i chyba źle się poczuł po tej swojej niedawnej kąpieli. Podczas gdy reszta załogi walczyła z pudłem, on patrzył na wszystkich zamglonymi oczami. Potem wydał z siebie cichy jęk i stracił równowagę, zemdlał.

Pogrążone w gadaninie kobiety nagle poderwały się z miejsc i doskoczyły do leżącego na brzuchu Roya. Kuglarka przytrzymała mu głowę, a Caska robiła, co mogła, aby go ocucić. Wtedy też mężczyźni przerwali zabawę w Kto jest tutaj samcem alfa, wszyscy czterej poderwali elfa z podłogi i, idąc za radą cyrkówki, zanieśli go do kajuty. Pokład opustoszał w kilka chwil. W całym tym zamieszaniu nikt nie zwracał uwagi na gnoma, który od dłuższego czasu milczał jak grób. Załoganci zeszli pod dek, zostawiając go na powierzchni samego. Sam na sam ze skrzynią.
.

Re: Statkiem do Grenefod [podróż Grimbera]

11
Wściekły na zachowanie Pucka i reszty załogi gnom z minuty na minutę purpurowiał, tracąc naturalny kolor skór. Dawno nie zdarzyło się, by został tak zignorowany, dopiero ze stanu zbliżonego do pasji wyrwał go upadek elfa, skoczył w jego stronę, ale kuglarka była dużo szybsza, odsunął się, by nieprzytomny miał czym oddychać i zbladł na twarzy. Widok jego głowy na kolanach Cynthii przypomniał mu strach, jaki ogarnął o w lochu, gdy upadł wtedy Zervan. Na szczęście reakcja była równie szybka co sam upadek, Roya uniesiono pod pokład a Grimber został kolejny raz sam na sam ze sobą. Patrząc na skrzynkę i podświadomie wyobrażając sobie co tam może znaleźć, walczył z pokusą. Ciężko było zwalczyć chęć, ale zwyciężył wrodzony rozsądek i brak pewności co może się stać, jeżeli byłaby to jakaś pułapka. Wolał mieć towarzystwo. Łapiąc z pozoru lekką skrzynkę, ciężko sapnął i ruszył pod pokład.

Bogowie chciałem tylko uciec z tego piekła i spokojnie dotrzeć na miejsce, ileż jeszcze mnie czeka niespodzianek? Czy nie możecie choć raz czegoś ułatwić, sprawić by nie trzeba było krążyć dookoł?

Zirytowany szept towarzyszył mu, gdy patrząc pod nogi, z trudem znosił swój bagaż do kajuty. Stawiając go na ziemi i otwierając drzwi, zwrócił na siebie spojrzenie wszystkich obecnych w kajucie, wepchnął skrzynie przed siebie, zamknął drzwi i skupiając na sobie wzrok, powiedział.

Lepiej tego tam nie zostawiać, czy elf doszedł już do siebie ?

Rzucił w przestrzeń i podszedł do łóżka.

Re: Statkiem do Grenefod [podróż Grimbera]

12
Grimber wygrał wewnętrzny pojedynek z ciekawością, choć tajemnicza zawartość skrzyni kusiła go niezmiernie. Nawet przez myśl mu nie przeszło, żeby próbować na własną rękę otwierać gnijące pudło. Sekret wyłowionej z morza szkatuły wciąż pozostawał nieodkryty. Ale dla gnoma nie to było teraz ważne. Roy stracił przytomność, trzeba było się nim rychło zająć. Co prawda, inni członkowie załogi zanieśli go już do kajuty, ale gnomie ręce też mogą się przydać przy ratowaniu elfa. Alchemik postanowił dołączyć do reszty pod pokładem, ale nie miał zamiaru zostawiać skrzyni samej, na pastwę losu. Zdążył już poznać się na mojrze dość dobrze, by wiedzieć, że często płata ludziom różne figle. Nieludziom zresztą też i to chyba nawet częściej. Grimber chwycił tedy pudło oburącz, a potem przeszedł z nim pod dek, do niewielkiego pokoiku. Zauważył, że skrzynia była wcale lekka.

Przekroczył niziutki próg i znalazł się w izdebce. Wszyscy załoganci spojrzeli na niego ze zdziwieniem, jakby był jakimś zupełnie niespodziewanym gościem, a nie ich współtowarzyszem. Wzrok marynarzy spoczął najpierw na jego twarzy, a potem na szkatule, którą Grimber nadal trzymał w dłoniach.

- Jak ty to zrobiłeś? - Zapytał cichym głosem Guts.

Gnom z początku nie wiedział, o co chodzi. Mógł się nawet wystraszyć, bo zachowanie jego kamratów dalece odbiegało od normalności. Dopiero gdy odstawił skrzynię na podłogę spostrzegł, że jest ona otwarta. Drewniane wieko było lekko uchylone i podskakiwało niespokojnie na przerdzewiałych zawiasach. Nikt z męskiej części załogi nie mógł uwierzyć, że gnom podołał temu, czemu oni sprostać nie mogli. Tylko Cynthia uśmiechała się wesoło, widocznie rozbawiona całą tą sytuacją. Caska była zajęta Royem. Ciasną izdebkę wypełniła cisza, którą przerwał dopiero donośny kaszel schorowanego elfa - mężczyzna zacharczał, gdy kobieta przyłożyła mu rękę do czoła. Nikt nic nie mówił, bo wszystkim odebrało mowę. Jedynie Roy bełkotał coś po nosem, był pogrążony w malignie.
.

Re: Statkiem do Grenefod [podróż Grimbera]

13
W chwili w której gnom ujrzał otwartą skrzynię u swych stóp zgłupiał niezmiernie, mimo natarczywych pytań i spojrzeń reszty załogi analizował krok po kroku wędrówkę zastanawiając się czy nie uwadzi czymś o wieku, co mogło by otworzyć diabelski zamek. Nic nie przychodziło mu do głowy, zrezygnowany rzucił w tłum.

Widzicie nie mam bladego pojęcia, tu działają siły wyższe, przysięgam wam że tylko niosłem tę skrzynkę... Mniejsza o to, Roy wygląda bardzo słabo, czy macie jakieś zioła na pokładzie? Być może będe mógł uważyć miksturę dla niego, o ile zalazły by się podstawowe skłądniki,ale najpierw, c mu jest ?.

Odpowiadając na pytania szybko się zbliżył, nie miał pojęcia o medycynie, ale znał się na warzeniu mikstur jak mało kto, chciał sprawdzic czy ktoś komu już sprzedawał swe wyroby wyglądał tak jak w tej chwili elf, nawet do głowy mu nie przyszło sprawdzać tej przeklętej skrzyni, czuł się lepiej, bo miał zajęcie, ale wolał być pewnym że jakikolwiek wywar będzie tu konieczny, o elfach wiedział że choroby sa im opce, tym bardziej był ciekaw co mogło powalić tego.

Re: Statkiem do Grenefod [podróż Grimbera]

14
Gnom powoli zbliżył się do wąskiej, zasłanej kocem pryczy, chcąc z bliska spojrzeć na twarz rozgorączkowanego elfa. Przez całą drogę - od drzwi do łóżka - jego towarzysze nie spuszczali zeń zdziwionego wzroku. Wszyscy spoglądali na alchemika, trwając w zupełnym, niczym niezachwianym milczeniu. Grimber absolutnie nic nie robił sobie z ich niecodziennego zachowania i spokojnie podszedł do Roya. Nie zaprzątał sobie głowy tajemniczą skrzynią, która teraz stała już otworem. Badał rozpalonego elfa, wodząc oczyma po jego bladej, zlanej potem twarzy. Próbował przypomnieć sobie czy już kiedyś miał do czynienia z czymś podobnym - otóż nie, nie miał. Taka sytuacja była dla niego czymś zupełnie nowym. Jedyna diagnoza, jaką udało mu się wyprowadzić to ta, że Roy musiał być bardzo, bardzo zmęczony. Świadczyła o tym, między innymi, jego zapadnięta klatka piersiowa, która unosiła się i opadała miarowo, wypuszczając lub zasysając do płuc powietrze. Grimber nie był lekarzem, tylko alchemikiem, więc niewiele mógł tutaj zdziałać. Jeśli nie miał pod ręką przepisu na jakieś cudowne panaceum, to niestety, ale jego pomoc na nic się przyda. Na szczęście stan elfa nie był tragiczny - nic nie zagrażało jego życiu. To tylko... to nic takiego - wycharczał, gdy Cynthia zapytała go, jak się czuje.

Podczas gdy alchemik wraz z kobietami doglądał Roya, mężczyźni ze statku stanęli wokół skrzyni. Żaden z nich nie zamierzał jako pierwszy otworzyć uchylonego, drewnianego wieka - wcześniejszy entuzjazm i zapał opuściły ich w jednej chwili. Przez szpary między pogniłymi deskami wyłaziły kawałki wodorostów oraz małe, czarne robale. Odemknięta pokrywa drgała nieznacznie, wprawiając w ruch stare, pokryte rdzą zawiasy. Caska wręczyła Grimberowi małą saszetkę z ziołami, którą znalazła w kajucie kapitana, a Zervan i Guts naradzali się właśnie, chcąc ustalić, co należy zrobić ze szkatułą. Nie mogli pojąć, że gnom nie wiedział, jak doszło do otwarcia pudła - przecież przez cały czas trzymał je w dłoniach. Mimo to, nie wypytywali go o to, nie chcieli mu teraz przeszkadzać.

W końcu Morgan nie wytrzymał. On, jako jedyny, zachował resztki dawnego ferworu, więc postanowił, że skoro reszta się waha, to on sam, osobiście sprawdzi, co jest w skrzyni. Jak można było się spodziewać - nikt go nie powstrzymywał. Kapitan kucnął przy pudle i jedną ręką podważył zamknięcie. Coś zgrzytnęło, coś chrobotnęło, serce Morgana zabiło nieco mocniej. Staruch pochylił się i zajrzał do wnętrza skrzyni. Na dnie szkatuły zobaczył niewielkie, szklane naczynie wypełnione mętną, fioletową cieczą. Inni załoganci, którzy stali nad nim, też to ujrzeli. Ametystowy płyn przelewał się w pojemniczku, który nie posiadał żadnego korka, otwarcia czy lejka. Kurde, jak to się tam znalazło? - Zapytał Guts, szarpiąc swoją brodę. Nikt mu nie odpowiedział, wszyscy byli wpatrzeni w głębię wirującej, fiołkowej cieczy. Wszyscy, oprócz kobiet i gnoma, którzy wciąż jeszcze zajmowali się Royem.
.

Re: Statkiem do Grenefod [podróż Grimbera]

15
Gnom sprawdzając stan elfa z ulgą stwierdził że jednak nic mu nie zagraża, z radością zobaczył teżzioła w opakowaniu, które był na pokładzie ,sprawdził ich zawartość, poprawiło mu to nastrój,okazało się że być może nawet nie będzie musiał warzyć mikstur, w środku znalazł kleofon, rozciął i wycisnął sok z jego mięsistej łodygi, a następnie bardzo drobno posiekał babke, dodając szczypte tylko sobie znanego niebieskiego proszku, zalał to wrzątkiem i podał choremu mówiąc

Widzicie ,to znakomicie wzmacnia organizm, dodatkowo rozgrzewa od środka i oczyszcza organy, zaziębiłsię biedak to mu powinno pomóc, niech leży niech śpi, nie przeszkadzajmy mu, zajrzyjmy co jest w skrzyni, chyba że już ktos to zrobił?

Obrócił sie i dopiero dostrzegł że skrzynia jest otwarta, a mężczyźni wpatruja sie w nią jak zaklęci. Podszedł i dostrzegł przedmiot ich obserwacji, w środku zamknięta była fiolka, wypełniona płynem, jej kolor budził gnomie nieprzyjemne skojarzenia z trucizną, o jakiej czytał,w jednej z zakazanych ksiąg. Podszedł i obejrzał wszystko z blisko, lekko fioletowa barwa , brak jakiegokolwiek zgęstnienia, wszystko to mówiło mu że fiolka mogła być przechowywana i 100 lat, o ile opakowanie nie doprowadzało tam światła lub lodu, w przeciwnym razie ciecz zmieniła by barwe na pomarańcz, badź zgęstniała, zależnie od warunków. Gnom postanowił za pozwolenie zebranych sprawdzić to wszystko i wydać swoja opinię.

Mam podejrzenie co do zawartości tej fiolki, może to być bardzo silna trucizna ,produkowana masowo przez orków, a uzywana przez skrytobójców, parę kropel powali nawet minotaura. Mozna to sprawdzic, na specjalnych odczynnikach, jednak nie mam ich przy sobie, mogę się mylic, ae ta barwa i gęstość substancji, brak zapachu. to wszystko wygląda tak jak w jednej z czytanych receptur. Ostatecznie jednak decyzje musi chyba podjąć nasz chory, chyba że przejmiecie tę odpowiedzialność, ja nie rusze jego własności.

Kończc patrzył po kolei każdemu w oczy i zastanawiał jaka padnie decyzja i czy będzie zmuszony badać tą nieznana mu do końca substancję, w końcu może okazać się też niespodzianką.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Qerel”