Chata Grimbera [zakład jubilerski]

1
Posiadłość Grimbera jest umieszczona po zewnętrznej stronie murów, które odgradzają książęcy zamek, targ i stocznię od reszty miasta. Niewielki, jednopiętrowy budynek stoi w jednej z bocznych uliczek i przylega bezpośrednio do wysokich, kamiennych obmurowań. Z zewnątrz dom prezentuje się zwyczajnie - konstrukcja na planie prostokąta, bielone ściany, drewniane wykończenia. Nad drzwiami, wzmocnionymi gdzieniegdzie metalowymi wstawkami, wisi kupiecki szyld. Na wywieszce widnieje napis:
ZAKŁAD JUBILERSKI INDORAU.

Wewnątrz sprawa ma się nieco inaczej...
Cały parter to w zasadzie pracownia złotnicza. W rogu stoi niziutka, drewniana lada, a na niej porozstawiane są licznie rozmaite świecidełka i ozdoby. Po kątach walają się jakieś graty oraz narzędzia. Na ścianach wiszą jedynie półki, brak tam jakichkolwiek obrazów czy dekoracji. Wystrój jest surowy, ale za to bardzo praktyczny. Naprzeciw wejścia porozstawiane są stoły, na których piętrzą się różne papiery, pudła i nieobrobione, nieprzejawiające -jeszcze- żadnej wartości fragmenty kamieni i innych materiałów.

Po prawej stronie pomieszczenia, w rogu, wybudowane zostały schody. Stopnie prowadzą na piętro, gdzie znajduje się pracownia alchemiczna i sypialnia Grimbera, a także szalet i coś, z powodzeniem można nazwać kuchnią.
Skromne laboratorium jest malutkie i mieści w sobie raptem dwa stoły, które po całości zawalone są alchemicznym sprzętem. Narzędzia do destylacji, wielorakie fiolki, buteleczki, karafki - standard. Na podłodze leżą pliki różnych dokumentów, notatki, księgi i woluminy, tematyką znacznie wykraczające poza podstawy wiedzy alchemicznej.
Sypialnia również niczym się nie wyróżnia. Ot, pomieszczenie z łóżkiem i przysuniętą doń szafką nocną, na której stoi żeliwny świecznik. Jedynym przykuwającym uwagę elementem w alkowie jest duży obraz, wiszący nad wąskim oknem. Malunek przedstawia skórzany mieszek, z którego wysypują się złote monety. Wielce wymowne dzieło.

Kuchnia i szalet oddzielone są cienkim przepierzeniem, co często prowokuje dziwne sytuacje. Gnom, siedząc na sraczu, czuje dochodzące zza ściany, kuszące zapachy gotującego się jadła. Analogicznie, bywa tak, że podczas przygotowywania posiłków dociera do niego smród mający swoje źródło w wychodku...
No cóż, takie życie.

Re: Chata Grimbera [zakład jubilerski]

2
Grimber przybył do swojego zakładu prosto z placu targowego.
Był u swego przyjaciela, który prowadzi na targu stoisko. Zakupił u niego kilka najpotrzebniejszych ingredientów alchemicznych, które lada chwila miały zostać mu dostarczone.
Jubiler wszedł do środka, otwierając kluczem zamek w drzwiach i przeszedł na środek izby. Położył pakunek -magiczne składniki do Uśmierzacza Codzienności- na ladzie.
Niedługo przyjdzie parobek z zakupami, trzeba nań zaczekać. A potem dobrze byłoby wziąć się wreszcie do pracy. Ludzie od księcia wpadną za kilka godzin po maść leczniczą. A oni są z tych, którym nie każe się czekać.

Re: Chata Grimbera [zakład jubilerski]

3
Gimber dokładnie sprawdził zamki i skobel w drzwiach swego domu,nim ruszył by odłożyć tajemniczą paczkę. Upewnił się o tym że nikt nie stoi przed wejściem i dopiero ruszył na górę wprost do pracowni, gdziez roskoszą wsłuchał się w delikatne bulgotanie kociołka .

Piękniejszy dźwięk od bulogotającej mikstury w własnym kociołku,jest tylko odgłos upadającego na stół złota i brzek pękatego mieszka w kieszeni obok klucza

Pomyślał gnom rozkładając zapasy z ukrytej dotąd paczuszki. Tojad oraz Zagryszcz powędrowały do specjalnego pojemnika, by nie pomylić ich z zdrowymi dla ludzi składnikami, natomiast równie groźny sporyszcz powędrował tuż obok ,do słoika, gdzie znajdowało się zaledwie pare starych już ziarenek tego zwodniczego zboża.

Ehh czas znów wziąć sie do pracy, przydał by mi się uczeń na termin, ale mółbym zbyt wiele zobaczyć, muszę wybudować ukryty schowek,przecież mam o tym pojęcie, może wtedy dopuszczę kogoś do pomocy, to pomogły by mi pomnożyć zyski, ale teraz muszę dokończyć miksturę dla ludzi księcia, że też akurat mi się trafiła tak dobra oferta, płacisz wymagasz,oczywiste,ale tyle złota za tak prostą recepte? Coś tu może nie być tak oczywiste, muszę sprzątnąć częśc ksiąg nim nadejdzie wieczór.

Z tymi słowami opróżnił resztę pudełka z rdestem i świetliszcem wprost do wypełnionego wrzątkiem i olejkami etylicznymi pochodzenia zwierzęcego maleńkiego kociołka, stojącego na rozgrzanej płycie tuż obok. Upewnił się że z kociołka nie wydobywa się nawet minimum pary nakrył go i pozwolił by gotowa mikstura robiona już drugi dzień w spokoju mogła się ugotować. W międzyczasie z drugiego blatu przyniósł świeżo wyparzone fiolki, gotowe na przyjęcie leczniczej zawartości. Wiedząc że ma teraz jeszcze chwilę do przybycia kupionego towaru,z ziemii zaczął zagarniać co kontrowersyjniejsze dzieła alchemiczne i przenosić do swojej sypialni, tam upychał je pod obluzowaną deskę na spodzie szafy.

Może nie jest to kryjówka godna Gnomiej ręki, jednak dla ludzi i tak była by trudną zagadką.

Mówił sam do siebie, jego pracę przerwał odgłos żeliwnego dzwonka na dole, zwiastujący nadejście zakupionych zapasów. Szybko zszedł na dół dla pewności w drodze łapiąc za swój sztylet, spojrzał przez sparę w drzwiach na ulicę. Widząc tylko chłopca obarczonego pakunkami otworzył drzwi ,przyjął pakunek i zatrzasnął od razu z powrotem.

Bezczelny smark ,pewnie myślał że coś dostanie, jego szef na pewno go odpowiednio wynagrodzi,mi nikt nie płacił w młodości gdy uczyłem się u swoich mistrzów.

Z zapałem zamknął ponownie drzwi i upewnił się że dzieciak odszedł, a następnie wyszedł po schodach na górę. Czas na uporządkowanie nowych zapasów pomyslał i to właśnie zaczął robić. Minęła godzina nim uporał się ze swym zadaniem, pomyslał że warto zajrzeć do kociołka, być może miksturka przyjęła już odpowiedni kolor i będzie można ją przelać. Z zapałem ruszył w tamtym kierunku.

Brawo Gimberze spisałeś się na medal, mikstura ma piękny zielonkawy odcień, to znam że jest naprawde wysokiej jakości, jestem pewien że te 20 fiolek wystarczy by zaspokoić na jakiś czas wymagania zleceniodawcy oraz mojej kieszeni. Będe miał okazje popracować nad innymi zleceniami, albo zająć sie własnym projektem,ale będe ostrożny, mój przyjaciel na pewno miał rację ostrzegając mnie. Władza wtyka swój nos wszędzie ,trzeba będzie uważać.

Z tą myślą zaczął sprzątać i blat , piec i jego płyte, oraz zmywać resztki zawartości kociołka. Fiolki z gotową zawartością ułożył w specjalnym zasobniku, który zaniósł do swojej sypialni, by mieć go na oku. Po uprzątnięciu wszystkiego i upewnieniu się że na wierzchu są tylko dzieła mówiące o leczniczym zastosowaniu alchemii, udał sie do pokoju i z pod obluzowanej deski wyjął dzieło mówiące o halucynogennych właściwościach zimejki,pimentu i berberki. Z postanowienie że umili sobie tym czas do pojawienia się kupca,oddał się w spokoju lekturze.

Re: Chata Grimbera [zakład jubilerski]

4
Grimber nigdy nie uważał się za pedanta, ale życie w brudzie wcale mu nie odpowiadało.
Był gnomem, toteż nie lubił trwonić czasu - bo to nieekonomiczne. Nic więc dziwnego, że w oczekiwaniu na przesyłkę od Martelnsa zaczął porządkować swoją pracownię. Posegregował zioła, porozmyślał, w międzyczasie uwarzył miksturę dla księcia; rozlał specyfik do osobnych fiolek. Świetnie gospodarował czasem, toteż szybko uwinął się ze sprzątaniem. Nawet podejrzane księgi znikły z podłogi, bo przecież przezorny jest zawsze ubezpieczony. Laboratorium Grimbera wyglądało schludnie, zwyczajnie. Nawet najbardziej ortodoksyjny Sakirowiec nie miałby się do czego przyczepić.

Kiedy rozbrzmiał dzwonek, Grimber przerwał pracę. Pośpiesznie zbiegł po schodach i dopadł do drzwi. Na progu stał kupiecki parobczak, przysłany z dostawą. Gnom odebrał od niego paczkę i pobiegł na górę, aby rozpakować zakupy. Porozdzielał ingredienty i nareszcie znalazł chwilę spokoju. Teraz pozostało mu tylko czekać na dworskiego posłańca, który odbierze zamówienie i szczodrze sypnie złotem. Gnom zabrał się za lekturę.

Kiedy dzwonek ponownie zabrzęczał, Grimber zmuszony był przerwać czytanie. Odłożył księgę na miejsce i zszedł na dół, na parter. Swoim zwyczajem zajrzał przez wyrwę w drzwiach, używając jej jak prowizorycznego wizjera. Zobaczył wysokiego, bogato ubranego człowieka i nikogo poza nim. Zanim odstąpił od przeziernika, kątem oka dojrzał jak jakiś cień przemyka przez ulicę. Zaułek był pusty, ciemny, zalany wieczorną szarugą. Wisząca w powietrzu cisza nie zwiastowała nic, zupełnie.

Stojący za drzwiami mężczyzna odezwał się, świadomy obecności gnoma po drugiej stronie desek.

- Witam, ja po przesyłkę, książę Jakub posłał.

Cichy szmer. Chrząknięcie. Brzdęk monet.

- Dwieście gryfów, pańska dola - powiedział jegomość, wyjmując zza pazuchy mieszek.

Konkretna sumka, nie ma co. Księciu musi bardzo zależeć na tej dostawie.

Re: Chata Grimbera [zakład jubilerski]

5
Gnom wyjrzał przez wyrwę i przezornie przygotował sztylet, by w razie potrzeby był gotowy do użycia, dziwny cień bardzo go niepokoił, jednak wizja pękatej sakiewki i opcji jak zainwestować srebrne gryfy wzięła górę. Nie zastanawiał się więcej tylko odrzekł.

Przygotuj sakiewkę, nie będe wpuszczał do domu obcych, kiedy drzwi się uchylą wymienimy towar,ale nim to nastąpi powiedz mi,czy twój pan, ma jeszcze jakieś życzenia?

Wymieniając instrukcje jak ma przebiec wymiana po cichu luzował gruby żelazny łańcuch,którego używał tylko na noc, miał nadzieję że postać za drzwiami ma dobre zamiar, ale nie lubił igrać z ogniem,a miał świadomość co go spotka,jeżeli napastnik dostał by się do domu. Uchylił ostrożnie drzwi,a następnie mocno trzymając zasobnik wystawił go czekając na mieszek. Druga dłoń była gotowa w każdej chwili zadać ranę sztyletem. Skupiony czekał na odpowiedź zza drzwi,a w głowie pojawiło się pytanie, a może by tak zatrudnic odźwiernego?

Re: Chata Grimbera [zakład jubilerski]

6
Zachowanie Grimbera było niepokojące i bardzo zdziwiło mężczyznę, choć on nie dał tego po sobie poznać. Zachowywał się zwyczajnie, zupełnie tak, jakby na co dzień obcował z przewrażliwionymi gnomami. Może w istocie tak było?

- Ja to tam nie wiem, miałem tylko odebrać paczkę...

Gdy Grimber wystawił zasobnik przez uchylone drzwi, mężczyzna zaraz przestał się tłumaczyć. Postępując zgodnie z wcześniejszymi instrukcjami, wymienił mieszek na pojemnik z fiolkami.

- Interesy z panem to czysta przyjemność - rzekł i pośpiesznie ruszył wzdłuż ulicy.

Grimber już od dawna rozmyślał o tym, jak zainwestuje świeżo zarobione dwieście gryfów. Po głowie chodziły mu różne pomysły, ale żaden z nich nie uwzględniał datków na cele charytatywne. Za takie pieniądze będzie mógł zatrudnić sobie nie jednego, ale czterech odźwiernych! I parobka!

Gnom wprawnym ruchem odwiązał rzemyk i wysypał zawartość sakiewki na dłoń. Jakże wielkie było jego zdziwienie, kiedy zamiast błyszczących monet ujrzał... otoczaki. Okrągłe, rzeczne kamienie utworzyły niewielki stosik. Wyglądały nawet ładnie, były poprzecinane kolorowymi żyłkami, ale nie przejawiały absolutnie żadnej wartości.

Gdy Grimber starał się ze wszystkich sił opanować rosnącą złość, oszust z przesyłką był już na końcu ulicy. Gnom wciąż miał szansę, aby go dogonić. No, coś na pewno musiał zrobić. Nie mógł przecież tego tak zostawić, to byłaby ujma na honorze. To byłoby nieekonomiczne!

Re: Chata Grimbera [zakład jubilerski]

7
Sytuacja rozwścieczyła gnoma do tego stopnia,że mimo iż nie był wielkiem wojownikiem porwał za swój sztylet i rzucił się za oszustem, uznał że jeżel nie uda mu się zaskoczyć przeciwnika zrejeteruje w mrok ulicy. Zatrzasnął drzwi i rzucił sie pędem przed siebie, starając się nie zgubic z oczu wrogiej sylwetki,która to oddalała to pojawiała się przed jego oczami, a w myślach cały czas powracał mu obraz jego twarzy i ubioru, gorączkowo rozmyslając wiedział że każde wspomnienie może okazać się bardzo ważne.

Żeby Cię nagły szlak kurwi synu za moją krzywde, ciebie i rodzine twoją nagły szlag.

Biegł mamrocząc pod nosem,starajaąc się nie zgubić w ciemności.

Re: Chata Grimbera [zakład jubilerski]

8
Grimber wypadł ze swojego warsztatu. Gdy znalazł się na ulicy, od razu ruszył w pościg za oszustem. Dźwięk jego kroków niósł się echem po ciemnej alejce; miarowy stukot zastąpił dotychczasową ciszę. Ten podły kanciarz, kimkolwiek był, zdążył już zniknąć za rogiem. Gnom przyspieszył, raźniej przebierając nogami. Nagi sztylet ściskał w dłoni tak mocno, że aż mu kłykcie zbielały. Złość dodawała mu animuszu. Pędził do przodu i po kilku sekundach znalazł się za winklem - dokładnie tam, gdzie jeszcze przed chwilą stał ten przebrzydły naciągacz. Jak się wkrótce okazało, wciąż tam był.

Słysząc za sobą czyjeś kroki, mężczyzna spojrzał przez ramię. Przystanął, widząc biegnącego gnoma. Choć widok był iście komiczny, to zachował pełną powagę. Gdy Grimber zbliżył się do niego na odległość dziesięciu kroków, posłaniec bez zastanowienia wykrzyknął:

- Coś się stało waszmości?

Mężczyzna był nieuzbrojony i widocznie zdezorientowany. Nie sposobił się do walki, obiema dłońmi podtrzymywał pudło ze specyfikiem dla księcia. Uliczka była całkiem pusta, oprócz ich dwóch nie dostrzegłbyś nikogo innego. Stał tedy jak ten słup, nie wiedząc, co począć. Dostrzegł broń w ręce gnoma, ale nie zareagował. Przełknął tylko ślinę, że aż mu gryka podskoczyła. Cicho przeklął.

Przyszła pora na wyjaśnienia. Każdy czopek wie, że przelewanie krwi w mieście to ostateczność.
.

Re: Chata Grimbera [zakład jubilerski]

9
Gadaj skurwykocie dla kogo pracujesz i odłóż zasobnik na ziemię,odkładaj go kurwa twoja mać.

Wrzask pobladłego z gniewu gnoma zapewne sprawił by że nawet stworzenie tak tępe jak ogr zainteresowało by się tym co rozgrywa się przed jego oczami. Ciężko sapić podchodził krok po kroku i po jego twarzy widać było że jeżeli zaraz nie otrzyma tego po co biegłdla posłańca źle się to skończy

A jak już oddasz,przyznaj sie lepiej,kto ci taki numer kazał mi odstawić, już ja dopilnuje by własnak matka płakała nad dniem gdy psa rodziła.

mówiąc krok po kroku odzyskiwał oddech i zbliżał się do oszuta z zamiare że jeżeli nie usatysfakcjonuje go odpowiedź, usatysfakcjonuje go widok krwi... Jednocześnie nie będąc idiotą uważnie obserwował okolice, gotowy zbiec gdyby jednak sprawy przyjęły zły obrót.

Re: Chata Grimbera [zakład jubilerski]

10
Posłaniec był blady ze strachu, krople potu wstąpiły mu na czoło, a ręce drgały niespokojnie. Powoli odstawił zasobnik z medykamentem na bruk, nie spuszczając wzroku z rozeźlonego gnoma. Widząc, że Grimber podchodzi coraz bliżej, a sztylet wciąż błyska w świetle księżyców, rychło jął się tłumaczyć.

- Jak to, dla kogo pracuję? Dla księcia, na Stwórcę!

Okolica była pusta, cicha, mroczna - sceneria w sam raz dla jakiejś mrożącej krew w żyłach zbrodni. Posłaniec czuł to doskonale, wiedział, że w razie czego będzie musiał salwować się ucieczką. Nie miał zamiaru walczyć, świecące w ciemności oczy Grimbera odbierały mu odwagę. W tej chwili gnom wyglądał bardziej jak diabelstwo lub jakiś demon, niż jak zwyczajny długonos.

- Nie wiem o co chodzi! Jaki numer?

Chłodne powietrze nieco otrzeźwiło oszukanego mężczyznę, ale złość wciąż w nim grała.

- Dostał pan swoje dwieście gryfów! - Krzyknął posłaniec, bijąc się w pierś. Pierś, na której widniał książęcy emblemat, złotą nicią wyszyty na tunice.
.

Re: Chata Grimbera [zakład jubilerski]

11
Gadaj psi synu coś robił po dordze i z kim gadałeś, jaśnie książe by mnie nie oszukiwał na taką drobną dla niego kwote,gadaj pukim dobry, kto mógł podmienić ci mieszek,
Rzucając te słowa zaczął usilnie myśleć, kto mógł wiedzieć o tym zleceniu,oraz czy to nie jest faktyczna wina jakiegoś złodziejaszka, która zaatakował nieświadomą ofiarę w czasie drogi. Cały czas nie spuszczał wzroku z postaci przed nim, ani z najbliższej okolicy, był pewien że to nie przypadek że trafiła u się taka przygoda, podchodząc zabrał zasobnik i umocował wolnoą ręką. Po dłuższej chwili niezmąconej ciszy powiedział po posłańca.

Niech się już uspokoi bo mu nic złego nie robią, prowadź do księcia,a jak śpi do przełozonego, ale już bo nie będę się powtarzał. Tylko ręce trzymaj z dala od kieszeni,bo pokłuje jak mi żywot miły

Z tymi słowami przygotował sie i ruszył za odwracającymi posłańcem,w krótka,lecz coraz bardziej intrygującą dla niego drogę.

Re: Chata Grimbera [zakład jubilerski]

12
- Po drodze? Toć dopiero co dałem panu pieniądze! Przed chwilą... - wykrzyknął posłaniec, już całkiem zdezorientowany. - Jak to, podmienić? Dwieście gryfów w środku, jak matkę kocham. Proszę sprawdzić, śmiało!

Dworak wyrzucał z siebie słowa, aż mu tchu zabrakło. Tłumaczył i wyjaśniał Grimberowi wszystkie jego pretensje. Pomału przestawał się bać, zdziwienie brało górę nad strachem. Pomyślał nawet, że zaszło jakieś paskudne nieporozumienie i nalegał, aby gnom koniecznie sprawdził sakiewkę.

Gdy jubiler zabrał pudło z fiolkami, posłaniec nie protestował. Ale o wizycie u księcia nie chciał nawet słuchać. Wywijał się, wykręcał, aż w końcu powiedział stanowcze: nie!

- Za wysokie progi! Nie dopuszczą nas. Oddaj pan zasobnik, bierz pieniądze i rozejdźmy się w pokoju, zaklinam!

Nagle Grimberowi przyszła na myśl pewna rzecz. Bardzo istotna sprawa.
Przypomniał sobie o dziwnej, cienistej postaci, która przemknęła przez ulicę podczas wizyty dworskiego kuriera. Zaniepokoiło go to. Złodziejaszek... ofiara...

Jeśli bohater usłuchał próśb posłańca i sprawdził mieszek, to zobaczył w środku dwieście gryfów. Ani śladu po kamieniach, tylko okrągłe, błyszczące monety.

Re: Chata Grimbera [zakład jubilerski]

13
Gnom bez słowa zajrzał do mieszka i ku swemu przerażeniu stwierdził że wszystko się zgadza,pędem bez słowa wyjaśnienia rzucił się w stronę domu, błogosławiąc się w duchu,że zdążł zatrzasnąć drzwi. Był przerażony tym że ktoś mógł sie włamać, ukraść sprzęt,albo świeżo kupione składniki.

Niech go nagły szlag, jak on to zrobił, jeśli dopadne go pod domem zabije bez słowa wyjaśnienia, jak mi spokój duszy miły zabije jakem żyw.

Z cisnącymi się na usta wyzwiskami, nie nadającymi się do przedstawienia biegł pędem do swego domu,przygotowany na wszelkie jak uważał możliwości.

Przysięgam, zatrudnie odźwiernego i sprawie sobie magiczne drzwi, magiczne zabezpieczenia, byle tylko udało sie dopaść ten tajemniczy cień...

Mamrocząc do siebie sadził krótkimi nogami długie jego zdaniem susy i co chwila poprawiał ułożenie sztyletu w dłoni.

Re: Chata Grimbera [zakład jubilerski]

14
Gnom rzucił się biegiem w drogę powrotną. W kilka chwil dopadł drzwi domu - były zamknięte.
Posłaniec patrzał na niego już całkiem ogłupiały. Stał jak wryty, z rozdziawioną gębą. Spoglądał w osłupieniu, jak gnom oddala się, w jednej dłoni trzymając sztylet, a w drugiej zasobnik.

Grimber jak wichura wpadł do środka i skamieniał. Jego obawy się spełniły.
Zakład wyglądał wcale normalnie. Drogocenne kamienie z wystawy i ozdoby były na swoim miejscu, narzędzia także. Za to na schodach pełno było porozrzucanych papierów; pojedyncze kartki leżały na wszystkich stopniach. Gnom nie przejmował się bałaganem, choć przecież nie tak dawno sprzątał w mieszkaniu. Zdenerwowany, wbiegł na górę.

Piętro było niemal zrujnowane. Rzeczy z półek i ław wylądowały na podłodze. Książki, wyjęte ze skrytki w szafie, zostały rozrzucone dosłownie wszędzie. Powyrywane stronice latały, unoszone pędem powietrza.

Pracownia alchemiczna ucierpiała najbardziej. Porozbijane naczynia, połamane sprzęty; na posadzce bulgotała kałuża wielobarwnej cieczy.
Sypialnia jako jedyna ocalała. Wszystko było na swoim miejscu, tylko okno zostało otwarte na oścież, a obraz nad nim nieco się przechylił. Obok łóżka gnom dostrzegł ślady błota.

Złodzieja nie było już w domu.

Za to straty były i to ogromne. Dwieście gryfów z sakiewki nie wystarczy, aby pokryć wszystkie koszta.
Kim był tajemniczy cień-włamywacz i czego szukał? Wypadałoby przejrzeć dom, sprawdzić, co zginęło. To mogło dać odpowiedzi na pytania, które z pewnością narastały w głowie Grimbera.

Nagle na schodach rozległy się czyjeś kroki. Gnom mocnej zacisnął dłoń na rękojeści ostrza.
Przestępca zawsze wraca na miejsce zbrodni? Bzdura!
To tylko posłaniec przyszedł wybadać sytuację. Otrząsnął się, pobiegł za gnomem, wszedł na piętro i stanął w przejściu, przy szalecie.

- Na Sulona, co tu się stało?!
.

Re: Chata Grimbera [zakład jubilerski]

15
Jasno zielony na twarzy gnom wpatrywał się w okno i powoli przeniósł spojrzenie na stojącego w przejściu posłańca, z trudem panjąc nad głosem rzekł.

Nie mieszaj do tego Sulona, mój dom został zaatakowany,kiedy ja goniłem ciebie, wybacz mi wszelkie niedogodności i odejdź w pokoju,nie trać tu czasu, nie panuje nad nerwami,a nie chce mieć na sumieniu dobrego człowieka. Przekaż księciu, że będe teraz potrzebował każdego zlecenia,jakie tylko będzie miał, i wykonam je priorytetowa.

To mówiąc ruszył w stronę schodów, wskazując je posłańcowi,który zszedł i udał sie do wyjścia. Upewnił sie że tym razem drzwi są zakmnięte i zaczął zbierać wszechobecne papiery, dokładnie je oglądając i notując, które dzieła zostały zniszczone. Zbierający kartki natknął się na kolejne puste okładki , oraz szkoło z rozbitych fiolek,jego waga alchemiczna jakimś cudem sie nie połamała, lecz leżała w kącie, tuż obok przewróconego kotła. Jego mniejszy odpowiednik miał mniej szczęścia, leżał pęknięty w kałuży rozlanej cieczy.

Żebyś sczezł ty skurwysynu ,ty i twój zleceniodawca.

Niemal płakał nad rozbitym kociołkiem zbierając kolejne odłamki i ścierając ciecz. Gdy upewinł się że na podłodze nie ma absolutnie żadnego odłamka, a w kącie lepszy wypchany papierem wór, udał sie do sypialni. Smętnie spojrzał na pustą skrytkę i zakrył ją deską. Według skromnej rachuby stracił w ciągu jednego wieczoru blisko 600 srebrnych orłów. Z domu nie zginęł nic, za to agresor doszczętnie zniszczył jego księgi, starał sie pocieszyć faktem że zdążł je przeczytać i zdoła zrobić własne notatki, jednak w obecnej chwili strata sprzętu i ubytek w kiesu zbyt zajmowały jego myśli by mógł zacząć.Po paru minutach milczenia gnom był pewny tylko jednej rzeczy, ktoś bardzo obawiał się konkurencji. Obiecał sobie z samego rana zebrać resztki oszczędności i kupić podstawowe wyposażenie alchemika na rynku, a teraz uznał że czas ułożyć sie do snu.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Qerel”